Agnieszka R. Lisztwan: „Słońca Wiano” – tom poezji (Wesprzyj wydanie drukiem!)

Agnieszka R. Lisztwan: „Słońca Wiano” – tom poezji

Będę niezmiernie wdzięczna każdemu, kto może mi pomóc w wydaniu tomiku słowiańskiej poezji. Organizuję przedsprzedaż, aby zebrać środki na druk. W książce będzie ponad 100 utworów, przedmowa pana Czesława Białczyńskiego, liczne fotografie i ilustracje w klimacie słowiańskim, w tym Jerzego Przybyła. Zapraszam i z góry dziękuję za wsparcie.

 

Agnieszka R. Lisztwan

 

Zamawiać książkę lub ebook, który będzie dostarczony od razu, można tutaj:

 

https://www.kuspelnieniu.pl/ksiazki/

 

lub

 

https://zrzutka.pl/sloncawiano

 

Krótki filmik na youtube:

https://www.youtube.com/watch?v=wR0E1bO7Nms

 

Słońca Wiano

Słońca Wiano

Niosę w swoim sercu.

Braciom Słowianom

Podaję dziś rękę.

 

Utwórzmy krąg

Ścisły z miłości.

Porzućmy waśnie,

urazy i złości.

 

Swarożyc wzywa

Do misji chwalebnej.

Do rozpoznania Boga

W rzeczy powszedniej.

 

„W każdym obliczu,

W pyłku i drobinie

Jestem obecny

I nigdy nie przeminę”.

 

Słowianie

O Ludzie Słońca – tak pierwotny,

Nastaje punkt w czasie zwrotny.

Odzyskać swoje korzenie

Może w końcu nasze plemię.

 

W meandrach rzeki czasu

Zatopiły się wedy praczasów.

Zagubione historie zbierajmy,

Nowe z nich pieśni śpiewajmy.

 

Strażnicy Wiary Przyrodzonej

Przybywajcie pospołem.

Chwalcie stare mądrości,

Sława niech w sercach zagości.

 

Wiedunka

Znam sekrety,

Szepczą mi je drzewa.

Znam i tajemnice,

Bo ja z Ducha Dewa.

 

Wiem co było

Na początku, u zarania.

Znam ja światy

Cudne i straszne bajania.

 

Znam ja związki

Z Naturą, z całym Istem.

Wiem, że będę trwała,

Gdy świat zgliszczem.

 

Wiem gdzie stworze

Śpią i odpoczywają.

Wiem, że po wszystkim

Tylko historie zostają.

 

Znam twojej Duszy

Rękawy – złote promienie.

Wiem skąd pochodzisz,

Jak bogate twe istnienie.

 

Wiem, że potępienia

Nie ma i nie będzie.

Znam Ducha i wiem,

Że jest WSZĘDZIE.

 

Kiedy Słońce Było Bogiem

Kiedy Słońce było Bogiem,

Mądrością Ziemi żyliśmy.

Pytaliśmy Nieba i Gwiazd

Co komu Los w życiu wyśnił.

 

Braćmi Rośliny i Zwierzowie,

Z Panem Lasu „za pan brat”.

Boso po łąkach i strumykach,

Uśmiech, we włosach wiatr.

 

Z duchami drzew gawędziliśmy,

Wiedzę starszych szanowano.

Moce ziół i uzdrawiania

Wszędzie znano, uznawano.

 

Gdy Słońce rzeczą ogłosiliśmy,

„Szkiełko i oko” w nas wygrało

Z serca celem i przeczuciem.

Nas osłabiono niemocą, niewiarą.

 

Kiedy Słońce było Bogiem,

Swarożyca język rozumiałeś.

Wróć Słowianinie do korzeni,

Nie udawaj, że ich nie miałeś.

 

Inwokacja Do Białobogi

 

Pramaci, Matko Świetlista!

W twoim Łonie niech utonę.

Gorejąca Ogniem Misa,

W tobie wszystko uładzone.

 

Krągła, krwista Białobogo!

Wielka Babo, Matko Dew!

Motaj mnie, Matulu, Błogo,

Niechaj utuli mnie twój śpiew.

 

Inwokacja Do Czarnoboga

Praojcze Jedyny, Jasny!

Łuku Świata, Czarojanie!

Uczyń mnie silnym i zwartym,

Dzikim – usłysz me wołanie.

 

Jaskrawy, Skrzysty Trójboże!

Włócznia twa chroni me strony.

Bębnem budzisz mnie w splendorze,

Jestem tobą wypełniony.

 

 

Wstęp do książki

Od czasów dziecięcych mitologia była dla mnie czymś niezmiernie ważnym, uwielbiałam magiczny świat baśni i legend. Niestety ze słowiańską mitologią niewiele obcowałam będąc dzieckiem – w szkole uczono nas o mitologii rzymskiej, greckiej, a nawet egipskiej, jednak słowiańską z niewiadomych powodów pomijano. Na szczęście „połykałam” tony książek, w tym wszelkie baśnie i legendy. Trafiałam często na skarby takie jak Konik Garbusek czy Waligóra i Wyrwidąb.  W pewnym momencie największym skarbem stał się dla mnie zbiór Baśnie polskie, opracowany przez Tomasza Jodełkę-Burzeckiego, z którego dowiedziałam się m.in. o kwiecie paproci i poznałam ludowych bohaterów oraz polskie diabły, które może w Twardowskim niewiele miały wspólnego z wierzeniami starosłowiańskimi, ale przynajmniej zachowano nazewnictwo i pewne cechy charakteru, jak mniemam[1].

Nieustające zainteresowanie tematami z zakresu mitologii i religioznawstwa doprowadziło mnie do poszukiwań i olśnień, przeplatających się z moim duchowym wzrostem. Moja weda zaczęła sięgać znacznie dalej niż popularne ostatnio trendy oraz głębiej niż informacje dostępne publicznie.

Bezpośrednią iskrą do narodzin samej chęci tworzenia w kierunku słowiaństwa, okazało się studiowanie mitologii staro-celtyckiej. Poznając dzieła Jima Fitzpatricka, który ożywił swoją sztuką rodzime mity celtyckie (głównie irlandzkie), zapragnęłam zrobić coś, choćby w jednej setnej, tak ważnego dla popularyzacji mitologii Słowian. Z tej motywacji właśnie powstał niniejszy zbiór wierszy oraz ilustracje, chociaż zmaterializowane dopiero po ponad 10 latach od powstania samego pomysłu.

Pisząc wiersze, modlitwy, pieśni – wdrażałam się w naszą mitologię jakby na nowo – zgłębiając jej prawdziwe znaczenia, czując obecność duchowych sił i ich bezpośrednią inspirację. Zaczęłam dostrzegać prawdziwy sens i rozumieć powiązania z innymi dziedzinami sztuki, filozofii i religii. Wiedza tajemna czekała we mnie uśpiona. Taka wiedza nie może być zdobyta poprzez naukę i grzebanie w historycznych kronikach. Taka wiedza pochodzi z intuicji i wglądu duchowego.  Zgłębiając, w ten ponadzmysłowy sposób, wszelkie informacje, do których inaczej nie miałabym dostępu, poznałam wiele ciekawych tajemnic – jak  choćby sekrety języka pierwotnego i znaczenia dźwięków, tajemnice ruchu we Wszechświecie czy powstanie pierwszej świadomości. Przy okazji zrozumiałam, że to właśnie mitologia słowiańska potrafi celnie wytłumaczyć wiele zjawisk i pokrywa się z duchową wiedzą tzw. oświeconych. Jeśli odbieramy ją na wyższym poziomie rozumienia – pozwalając, aby kawałki puzzli ułożył Swąt, a skleił je Świętowid w wiecznej spirali istnienia, zaczynamy rozumieć Wszechświat.

Inspiracją były dla mnie przeróżne mitologie i podania zebrane przez słowiańskich badaczy i bajarzy. Nie ukrywam, że najmocniej wpłynęła na mnie mitologia pana Czesława Białczyńskiego, który pięknie tworzy poetycką prozę, a z której zaczerpnęłam pewne tytuły bóstw, jak również strukturę Drzewa Bogów.

Czym/kim są dla mnie bóstwa? Na pewno nie traktuję niczego fanatycznie. Równocześnie fascynują mnie wierzenia słowiańskie, celtyckie, egipskie czy hinduskie. Wiara przyrodzona nie ma nic wspólnego z fanatyzmem. To próba nazwania i upersonifikowania określonych sił w przyrodzie – w całym istnieniu. Czy jest jeden Bóg czy wielu? Odpowiedź nie może być jednoznaczna dla tego, kto rozumie. Odpowiedź jest twierdząca w obu przypadkach – jest jeden Bóg, który przejawia się wielorako. Jedność złożona z wielu przejawów i elementów – systemów, części, sił.

Moim celem było nie tylko stworzenie zbioru poezji, ale także pewnego rodzaju przebudzenie i dostarczenie łatwego dostępu do wiedzy na temat naszych starych wierzeń. Nie zamierzam spekulować, ani wchodzić w konflikty na temat tego które wierzenia są „prawdziwe”, które udowodnione itd. Mit jest żywy tylko wtedy, gdy jest odbierany intuicją i czuciem, a nie umysłem. To, co piszę, jest twórczością Serca i Ducha, nie podlega nauce i jej metodom, więc nie chcę dyskutować o tych tematach na poziomie ograniczonego umysłu.

Słowiaństwo odradza się nie po to, aby dzielić, a po to, aby jednoczyć. Nie dzielmy się więc na wrogie obozy z byle powodu, jakim wydaje się choćby tak błaha sprawa jak nazwa „Słowianie” kontra „Sławianie”. To są nieważne drobnostki w porównaniu do duchowego przebudzenia, którego możemy być nie tylko świadkami, ale i aktywnie się do niego przyczynić.

Pragnę, aby każdy mnie zrozumiał – i babcia, i wnuczek, więc starałam się pisać językiem zrozumiałym, nie przyoblekać wszystkiego w zawoalowane metafory. Nie zawsze też stosowałam się do reguł poetyckich, dlatego niektóre wiersze są „wyliczone” rytmiczne, inne zaś zupełnie wolne, a wszystkie pisane od serca.

Czym jest tytułowe „Słońca Wiano”? Otóż wyrażenie pochodzi od jednej z interpretacji nazwy „Słowianie”. Wiano w tym kontekście odnosi się do dziedzictwa. Wiano Słońca to Dzieci Słońca czy Lud Słońca/ Swarożyca. Jest to koncept powtarzający się w wielu kulturach na całym świecie, a związany nie tylko z kultem samego Słońca, ale także ze zbiorową pamięcią o naszym pochodzeniu i o wielowymiarowości naszego istnienia.

Mam nadzieję, że czytelnicy wyniosą z mojej twórczości wiedzę, inspirację oraz doznają duchowego ożywienia z powodu przynależności do arcyzacnego, prastarego rodu zwanego Słońca Wianem.

Niech Wam się szczęści i darzy!

Trzy części książki

Książkę podzieliłam na trzy części. Pierwsza – Słońca Wiano – odnosi się generalnie do słowiańskich mocy, patriotyzmu, ale jest także nawoływaniem do rozpoznania swoich korzeni, do powrotu do nich, do poznania siebie w kontekście rodu, rodziny, przodków, ziemi, z której pochodzimy. Jest to także część, w której chcę przekazać pewne wartości, które uważam za cenne i pożądane w słowiańskim społeczeństwie.

Druga część, Drzewo Bogów, to oddanie szacunku słowiańskim wierzeniom oraz modlitwy i wizje. Pragnęłam objąć większość wierzeń i przynajmniej w dwóch linijkach wspomnieć o każdym z bóstw – po to, aby w szybki, łatwy i przyjemny sposób można było zapoznać się ze słowiańską mitologią.

Część trzecia, czyli Bajania, to mieszanka różnych wierzeń z zakresu wiary przyrodzonej, parę krótkich, baśniowych opowieści oraz odrobina słowiańskiego straszenia.

 

Agnieszka R. Lisztwan

 

Słowo O Słońca Wianie

O tej poezji-gęśćbie, o Słońca Wianie Agnieszki Lisztwan, czyli o słowach i sławieniu, które płynie z boskiej mocy i po-chodzi wprost z boskiego żywiołu, z samej Głębi i ze Światła, mógłbym powiedzieć wiele mądrych słów. Poezja ta zapełnia bardzo ważną lukę. Nie jest tak, że nie ma dobrej poezji słowiańskiej czy kobiecej, ale poezja Agnieszki do mnie przemawia w sposób, który bezbłędnie potrąca właściwe struny i buduje obrazy – to prawdziwa sztuka.

Jestem miłośnikiem gęśćby, mowy tak gęstej, tak naładowanej znaczeniem i obrazem, tak uroczystej i zarazem zwyczajnej, prostej a sięgającej w takie głębiny jestestwa, że każdy dźwięk wywołuje wstrząs i kraje serce, albo wedle zamierzenia autora zmusza do uśmiechu, wywołuje zachwyt, lub łzę wzruszenia.

Słońca Wiano to kamień kierunkowy na naszej wspólnej drodze do Odrodzenia Słowiańskiego Ducha i Ciała. Jest wiele takich kamieni, które stoją już wbite jako słupy wskazujące cel na różnych polach: wiedzy i nauki o dziejach, filozofii przyrody, wiary słowiańskiej, odtworzenia pamięci o twórcach wiedy i samej wiedy przyrodzonej, o znaczeniach, dźwiękach i znakach naszej mowy, o jej zapisach, o krwi która w naszych żyłach płynie i o dokonaniach cywilizacyjnych naszych praojców i pramatek.

Ten kamień konkretny wbiła Agnieszka Lisztwan na polu gęśćby-poezji. Będzie on, o czym jestem przekonany, wyznaczał dla przyszłych pokoleń kierunek do celu jakim jest powrót do Układności z Matką i Ojcem – Ziemią i Słońcem, do Ładności w obcowaniu z Przyrodą i Naszym Rodem – na wszelkich płaszczyznach i we wszelkich aspektach duchowych i materialnych.

Jesteśmy ich najwspanialszym Owocem, ich przepięk-nymi, ukochanymi  dziećmi, a to wymaga abyśmy oddali im jako naszym rodzicom tak samo ciepłe uczucia, jakimi nas od zawsze obdarzali, obdarzają i będą obdarzać. Znajduję te uczucia i obrazy właśnie tutaj.

Ale to wciąż jeszcze powiedziane za mało.  Powiem tyle:

Szedłem przez całe życie przemierzając krainę naszej oj-czystej przepięknej mowy i zgłębiając jej wszelkie znaczenia i odcienie.

Zszedłem kawał świata dążąc do ponownego wzbudzenia w Polakach Wielkiego Ognia – Ducha Przodków, do zwrócenia im zatraconej przeszłości i duchowości, ich szlachetnych czynów i dziejowych dokonań, do przywrócenia im właściwego miejsca w pamięci ludzkich pokoleń.

Szedłem ze świadomością, że szli przede mną niezłomni strażnicy wiary, przenosiciele wiedy, których wielowiekowego trudu nie wolno nam zaprzepaścić.

Szedłem dążąc do odbudowania w Nas więzi ze Światłem, zrozumienia Prawdy oraz poczucia prawdziwej mocy, boskiej siły, która w nas drzemie.

Ta siła bierze się z naszego ukorzenienia w rodzimej ziemi od niepamiętnych czasów, od Czasów Złotych, kiedy każdego dnia z dziecięcą naiwnością obcowaliśmy ze Światem i z Bogami – Siłami Przyrodzonymi, kiedy wyrażaliśmy swoje uczucia w najprostszych słowach zachwytu i podziękowania za cud istnienia.

Szedłem, szedłem … i w końcu jestem. Jestem w domu. W naszym wspólnym słowiańskim, polskim, lechickim domu – w Słońca Wianie.

Czesław Białczyński, Kraków, 12 02 2021

Posłowie

Twórczość Agnieszki czytelnicy mieli okazję poznać z tomiku wierszy Ku Spełnieniu (współ-tworzonego z Aleksandrą Gonerską-Szymalą), a także z antologii poezji Odrodzenie Bogini, wydanej przez niezależne wydawnictwo Poeticus, nie wspominając o publikacjach zamieszczanych na stronach fanowskich i tematycznych, dostępnych w mediach społecz-nościowych. Dziś do naszych rąk trafia tomik zatytułowany Słońca Wiano.

W kontekście kulturowym jest to z pewnością powrót do źródeł – najczęściej zapomnianych, nieraz ignorowanych, a i nierzadko wyśmiewanych jako te „gorsze”. Autorka prezentuje tutaj inspiracje historio- i etnograficzne, które stanowią dla niej tworzywo i spoiwo ekspresji artystycznej. Poetka zabiera nas w przeszłość, nie zapominając o teraźniejszości i przyszłości. Osobiście uważam ostateczny cel duchowego i kulturowego odrodzenia Słowiańszczyzny za bardziej niż interesujący, nie mówiąc już o jego niezaprzeczalnej słuszności, a wręcz potrzebie.

Agnieszka wskazuje na pewien paradoks – o wiele lepiej znamy wierzenia i mity innych narodów niż własne. Mimo pewnej płytkiej mody na „słowiaństwo”, raczej nie zanosi się na renesans czy upowszechnienie w kulturze masowej duchowego dorobku naszych przodków. W większości postrzeżeń i odczytów mitologia słowiańska skażona jest projekcjami myślowo-obcymi, które to determinują jej odbiór wśród publiczności mniej świadomej, żeby nie powiedzieć dosadniej – mniej wyrobionej. Już nawet nie chodzi o bardziej swojskie dla Europejczyka interpretationes græco-romana czy interpretatio germanica, a wprost o interpretatio christiana kuriozalnie rzutującą na sam w ten sposób opracowany materiał źródłowy, jak i na świadomość użytkowników korzystających z tego typu wywodów. Słońca Wiano ma ogromną szansę ten stan rzeczy zmienić.

Sama treść najnowszego dzieła Agnieszki jest podróżą – podróżą przez czas i przestrzeń, a zatem również i poprzez poszczególne wyobrażenia charakterystyczne dla wierzeń całej Słowiańszczyzny. Co więcej, wędrówka ta sięga aż po indoirańskie sąsiedztwo z przeszłości wedyjskiej i mitraicznej – czasów nieskażonych źle pojętymi dharmami (prawami) czy wątpliwymi objawieniami, wypaczającymi pierwotną naturę pokrewnych nam wschodnich sąsiadów, jak później również i naszą własną – stłamszoną poprzez narzucony siłą, obcy mentalnie uniwersalizm, z założenia wykluczający duchowość od siebie starszą i nierozerwalnie związaną ze swoim wszelakim podłożem.

Jednym z obecnych nurtów jest bezkrytyczne odczytywanie wierzeń słowiańskich poprzez pryzmat dwuwiary – przez metodę merytorycznie obaloną już w początkach poprzedniego stulecia, chociażby przez językoznawców. Słońca Wiano wraca do czystych źródeł, wolnych od zniekształceń i dających inspiracje najbardziej zbliżone do pojmowania wszechrzeczy poprzez więź z przyrodą. Z tego, logicznie i naturalnie, wynika cała reszta zawarta w trzech księgach niniejszego zbiorku: etnos i wspólnota, wierzenia i obrzędy oraz mity i podania. Już sama zawarta tutaj poezja pozwala dojść do tego typu wniosków, bez uciekania się do formy rozprawy, co świadczy o jej sile wyrazu i możliwościach interpretacyjnych, a także o swoistym bodźcu, aby samodzielnie wgłębić się w przedstawioną esencję w ramach własnych badań nad pierwocinami inicjującymi proces literacki.

 

Nie ukrywam – obcując ze Słońca Wianem sam udałem się na wyprawę. Z własnego pogranicza ziem Lędzian i Wiślan udałem się nad Łabę, skąd korabem, konno i pieszo mijałem dziedziny Słowian nadbałtyckich, sławną Ruś i stepy czarnomorskie, wiodące po kresy irańsko-indyjskie oraz bałkańską mozaikę dawniej tak potężną, przed którą drżeli najwięksi ówczesnej epoki. Wielorakie aspektowo koło – „od Perunów do Welesów” – zamknęło się w dawnych dzierżawach lechickich, skąd rozpocząłem tę niezwykłą podróż. Odpocząłem dopiero „za ciemną górą”, piętrzącą się ponad „lasami igliwiem pachnącymi”, przy watrze (może akurat nie z trollami, choć w nocy wszystkie przewidy są niepokojąco fascynujące) płonącej w pełni Miesiąca, z czarką miodu, zatapiając się w głos „zamyślonego tam wieszcza” (tutaj wieszczki zapraszającej na wspólną wędrówkę poprzez czas, jak i również inne wymiary). Nie był to jednak odpoczynek powodowany znużeniem, „niemocą, niewiarą”, ani zmęczeniem „słabego” czy „dzielnego chłopa” – było to zdrowe wyczerpanie pozytywnymi wrażeniami, wywołanymi przez „dawnych czasów dziki zew”. Gdy „Chorsowie” trwają w pełni – trudno zasnąć człekowi zaaferowanemu natłokiem, nierzadko nowych, myśli o nieznanym mu jeszcze, pozytywnie oddziałującym na wszystkie jego sfery, wydźwięku. Wówczas też, tenże człek – wpierw mgliście, podświadomie, a później w pełni świadomie – czuje się integralną częścią „Drzewa Bogów”.

Twórczość przyrodzona czy też twórstwo przyrodzone – tak roboczo nazwałbym nurt poetycki, który powoli wykuwa się i krystalizuje na naszych oczach, i za przykład którego postawiłbym poezję Agnieszki – słowiańskiej feminam creantem – tak ongiś postulowanej przez rodzimych naturalistów. Bogatsi o doświadczenia epoki ponowoczesnej, zręczniej poruszający się w meandrach synkretyzmów i eklektyzmów, być może będziemy w stanie – przynajmniej w poezji – przywrócić prawdziwie słowiańskiego ducha, wsłuchując się w zew niegdyś usłyszany przez Zoriana Dołęgę-Chodakowskiego i Stanisława Szukalskiego – zew okresowo, z rozmaitych powodów, zrzucany w czeluść zbiorowej niepamięci lub zagłuszany w imię pewnych idei formułowanych typowo pod, na swój sposób wygodne, tezy. Wierzę, iż Słońca Wiano oświetli jedną z tych ścieżek prowadzących do żywej twórczo wody.

Adrian Markowski, w Pełnię Gromową

 

[1] A propos polskich diabłów – nigdy nie postrzegałam ich jako złych – wręcz przeciwnie – uznawałam ich za fascynujące istoty, bardziej szelmowskie fauny niż wysłanników zła. Podejrzewam, że działo się tak właśnie dlatego, że ich korzenie sięgały wierzeń o wiele dalszych niż katolicki koncept piekła.

Podziel się!