1. PL1tv: W szczepionkach są fragmenty DNA zabitych dzieci! Czy stąd taka eksplozja homoseksualizmu? (Jerzy Zięba); 2. Bibułą: Odwołane loty, brak pilotów – skutki „pandemii” i wyszczepiania pracowników; 3. Polska – Ukraina – Białoruś – Rosja; 4. PL1 tv: W Genewie polskie władze mówiły językiem globalistów!

W szczepionkach są fragmenty DNA zabitych dzieci!

Komentarz z FB: „Polska to niesamowity kraj w ka*apskiej propagandzie. Z jednej strony rządzony przez nieudolnych polityków, prawie upadły, zmierzający nie wiadomo dokąd, wasal zgniłego USA. Z drugiej potęga wysyłająca najemników do UA i sabotażystów do ka*apii, mająca dalekosiężne geopolityczne cele, planująca inwazję na Białoruś i zajecie połowy Ukrainy. To zależy od tego, czy dzień jest parzysty? Czy od pogody? Układu planet, czy od czego?”

Tymczasem – Siły ukraińskie zniszczyły w Iziumie w obwodzie charkowskim niemal całą 35. ogólnowojskową armię rosyjską – poinformowała w sobotę agencja Ukrinform, powołując się na szefa kancelarii prezydenta Ukrainy Andrija Jermaka.

1. PL1tv: W szczepionkach są fragmenty DNA zabitych dzieci! Czy stąd taka eksplozja homoseksualizmu? (Jerzy Zięba)

 

https://pl1.tv/title/w-szczepionkach-sa-fragmenty-dna-zabitych-dzieci-czy-stad-taka-eksplozja-homoseksualizmu/

2. Bibuła: Odwołane loty, brak pilotów – skutki „pandemii” i wyszczepiania pracowników

Linie lotnicze w Stanach Zjednoczonych, które „wciąż odbudowują załogi po spowolnieniu podróży spowodowanym pandemią COVID-19”, odwołały ponad 2 500 lotów w weekend z okazji Dnia Pamięci (Memorial Day), a oprócz całkowitych odwołań, opóźnionych zostało dodatkowo 2400 lotów – podaje agencja Reuters.

Agencja UPI podwyższa te liczby, pisząc o 7 tysiącach odwołanych lotów na świecie, właśnie w ten świąteczny weekend (amerykańskie święto Memorial Day tradycyjnie otwiera sezon letni).

Oficjalne wyjaśnienia – według różnego rodzaju politycznie poprawnych raportów – mówią, że przyczyną były: pogoda, kontrola ruchu lotniczego, przypadki koronawirusa wśród pracowników oraz „inne problemy kadrowe”.

Wyjaśnimy i sprostujmy, co naprawdę kryje się pod tymi tłumaczeniami. Otóż, niewątpliwie warunki pogodowe przyczyniły się w jakiejś części do odwołania lotów, ale zmiany pogodowe, burze, ulewy, są przecież stałą częścią krajobrazu lotniczego i dlaczego te zjawiska stały się nagle tak wielką przeszkodą, ma pozostać zagadką. Problemy związane z „kontrolą ruchu lotniczego” brzmią również dosyć enigmatycznie, gdyż nie słychać ostatnio o strajkach czy problemach technicznych, więc można założyć, że zbiega się to z kolejnym punktem. A ten, czyli „przypadki koronawirusa wśród pracowników” rzeczywiście stanowi wielki problem, bowiem po masowym i często obowiązkowym wyszczepieniu pracowników sektora lotniczego, zaczęli oni masowo chorować.

Osobnym, lecz powiązanym z tzw. pandemią i wyszczepianiem ludzkości problemem, jest brak rąk do pracy, gdyż wiele milionów ludzi stało się ofiarami tzw. szczepionek przeciwko Covid-19. Część z tych ofiar, to zgony poszczepienne (szacuje się, że liczba to może dochodzić nawet do miliona w Stanach Zjednoczonych), a jeszcze większą grupę stanowią osoby z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu, często do tego stopnia, że nie mogą oni powrócić do pracy.

I linie lotnicze na gwałt poszukują pracowników, jednocześnie zmniejszając liczbę połączeń. Na przykład Delta Airlines ogłosiła, że od 1 czerwca do 7 sierpnia odwołuje 100 lotów dziennie.

Bardziej niż kiedykolwiek w naszej historii, różne czynniki mające obecnie wpływ na naszą działalność: pogoda i kontrola ruchu lotniczego, personel dostawców, zwiększona liczba przypadków COVID przyczyniająca się do wyższych niż planowane niespodziewanych nieobecności w niektórych grupach roboczych, skutkują tym, że nasza działalność nie spełnia standardów, które Delta ustanowiła dla branży w ostatnich latach” – napisała Allison Ausband, jedna z szefów (CCEO) Delty, w swoim oświadczeniu.

Bardziej niż kiedykolwiek w naszej historii…” – a jakież to wydarzenie miało miejsce w ostatnim półtora roku, nieznane w całej historii, jeśli nie wyszczepianie genetycznym preparatem?

Jednocześnie ze zmniejszeniem liczby lotów i spadkiem jakości usług, wzrosły ceny biletów. Według danych firmy Hopper, w Memorial Day weekend średni koszt biletu lotniczego wyniósł ponad 400 USD w obie strony, czyli o 24% więcej niż o tej porze roku 2019 i o 45% więcej niż rok temu.

Wiele dużych linii lotniczych, takich jak Delta, JetBlue Airways i Alaska Airlines, ogłosiło niedawno zmniejszenie liczby lotów tego lata z powodu braku pilotów.

Co się stało z personelem, z pilotami? Czy tylko tymczasowo chorują na jakiś wyimaginowany kowid (czyli dowolny zespół chorób wynikający z osłabienia systemu immunologicznego organizmu po przyjęciu destrukcyjnego preparatu zwanego „szczepionką przeciwko Covid-19”), czy też na tych „chorych na kowid” pracowników, a szczególnie pilotów po prostu nie ma? Nie ma ich zdolnych do pracy i dlatego przewoźnicy tworzą nowe programy rekrutacyjne, jednocześnie redukując wymagane doświadczenie (np. liczbę wylatanych godzin), co może doprowadzić do wzrostu incydentów i katastrof lotniczych.

Prezes United Airlines Scott Kirby powiedział inwestorom podczas kwietniowej konferencji prasowej, że niedobór pilotów może potrwać nawet kilka lat. „Niedobór pilotów w branży jest realny i większość linii lotniczych po prostu nie będzie w stanie zrealizować swoich planów dotyczących zdolności przewozowych, ponieważ po prostu nie ma wystarczającej liczby pilotów, przynajmniej w ciągu najbliższych pięciu lub więcej lat” – powiedział Kirby.

Regionalny przewoźnik Republic Airways, który lata dla takich gigantów, jak American, Delta i United, zwrócił się do władz lotniczych USA o zezwolenie na latanie dla linii pilotom z 750 godzinami, czyli połową z wymaganych 1500.

W wywiadzie przeprowadzonym przez Steve’a Kirscha, były kapitan Robert Snow, poszkodowany w wyniku przyjęcia obowiązkowych „szczepionek”, mówi o kryzysowej sytuacji w lotnictwie. Kierownictwo American Airlines, dla której to firmy kpt Snow oddał swe talenty, nawet nie zadzwoniło do niego gdy był w szpitalu, czy w domu, chorując i nie mogąc już wykonywać swego ulubionego zawodu. Nikt z szefów „przebudzonej” korporacji nie zadzwonił ani nie odwiedził go, choć mieszka on 10 minut od zarządu firmy.

 

Polecając wywiad, dla przykładu przedstawiamy poniżej kilka linków do artykułów pokazujących niedawne katastrofy lotnicze, wywołane przez ataki serca pilotów, czy inne zdrowotne przyczyny:

 

Sytuacja w Stanach Zjednoczonych z nagłym brakiem pracowników nie jest ani unikalna, ani lokalna, lecz stanowi urywek obrazu realiów na całym świecie w transporcie lotniczym. Podczas niedawnego weekendu na lotniskach w Wielkiej Brytanii miały miejsce niemal dantejskie sceny, gdyż linie lotnicze masowo odwołały loty, a przy brakach personelu lotniskowego pozostawieni sobie pasażerowie koczowali na podłogach.

Jak powiedział Kully Sandhu, dyrektor zarządzający Aviation Recruitment Network, firmy rekrutującej pracowników: „Moim zdaniem może minąć nawet 12 miesięcy, zanim liczba pracowników na lotniskach wróci do poziomu sprzed pandemii.”

Należy dodać, że za dzisiejsze braki kadrowe w dużej mierze odpowiadają decyzje zarządów linii lotniczych, które w czasie tzw. pandemii wolały zwolnić część pracowników zamiast zatrzymać ich wypłacając pensje. Przeważyła linia twardych biznesowych kalkulacji, która mści sie teraz, chociaż cenę płacą nie ci, którzy podjęli decyzje, lecz podróżni, i to dosłownie – przepłacając za transport i pogorszenie się warunków podróży.

No, ale najważniejsze dla kierownictwa linii lotniczych i „przebudzonych” korporacji, nie jest dbałość o klienta – chyba, że chodzi o tych najbogatszych. Mówiąc o najbogatszych, Lufthasna wyprzedała wszystkie możliwe bilety pierwszej klasy na loty z Frankfurtu do San Francisco, po 24 tysiące dolarów za sztukę.

Dla dzisiejszych zarządów ważniejsze są inne sprawy. I tak, założone przez miliardera Richarda Bransona (skrajnego lewicowca) linie Virgin Atlantic właśnie ogłosiły z dumą, że są pierwszym brytyjskim przewoźnikiem, który zezwolił pracownikom pokładowym na obnażanie się tatuażami na swoich ramionach. Dotychczasowe, tradycyjne, schludne, czyste, estetyczne zasady nie pozwalające na pokazywanie tatuaży, odeszły do historycznego lamusa, bowiem w nowym świecie promuje się obrzydliwe, satanistyczne zwyczaje zeszpecania swojego ciała. Poprzez deformowanie swojego ciała, Virgin – cytaty –  „zachęca pracowników do bycia sobą” i „promuje indywidualizm”.

Kolejna brytyjska firma TUI zabroniła swoim pracownikom – pilotom i obsłudze pokładowej – używania normalnych, tradycyjnych formuł zwracając się do podróżnych. Tak jak ogłoszona przez „przebudzoną” (do zła) korporację British Airways, piloci TUI nie zwrócą się już słowami „Dzień dobry, panie i panowie”, lecz „Dzień dobry, pasażerowie”.

Genderowa rewolucja, będąca częścią satanistycznego globalnego „resetu” oczywiście obejmuje Stany Zjednoczone. Już w zeszłym roku firma United Airlines zmieniła wewnętrzne przepisy dotyczących aparycji i ubioru personelu latającego i naziemnego. Ta trzecia największa w USA firma lotnicza dopuściła do noszenia tatuaży, gdyż chcą zapewnić „autentyczną reprezentację ludzi i kultur, które dzisiaj tworzą linie United.

Również i fryzura, dotychczas mająca mieć profesjonalny wygląd, będzie mogła być – cytat – „luźniejsza”, a osoby identyfikujące się jako mężczyźni (tak oni piszą w swoich wewnętrznych biuletynach), będą mogli mieć długie włosy i w praktyce dowolną fryzurę.

Na deser zostawiono kolejne szyderstwo ze zdrowego rozsądku, porządku i smaku, czyli zezwolenie na malowanie paznoki – oczywiście przez wszystkich, bez względu na „gender”.

Zarabiająca miliony dolarów współczesna arystokracja skupiająca się w zarządach „przebudzonych” korporacji, nic nie robi sobie ze zdrowego rozsądku, porządku, podstaw naukowych, bezpieczeństwa. Wszystko przyporządkowane zostało wizji ulepienia „nowego człowieka” w „nowym świecie”. Świecie komunistycznego szaleństwa dla mas i obfitego kapitalizmu dla wybranych.

Oprac. www.bibula.com
2022-06-01

https://www.bibula.com/?p=134352

3. Polska – Ukraina – Białoruś – Rosja

https://www.youtube.com/watch?v=QMTMV5HTVXY

 

Marcin Strzyżewski – Rosjanie zmieniają dowodzącego, ukraińska artyleria w amoku. Dzień 100 – także na podstawie moskiewskiej oceny z Komsomolskiej Prawdy

https://www.youtube.com/watch?v=LimJnOS6AXA

https://www.youtube.com/watch?v=My769dyHgKc

GT-BT: Wielka Brytania chce stworzyć pakt alternatywny do UE.

https://www.youtube.com/watch?v=WRdC9fmZifM

Globalista: Czy ROSJA się ROZPADNIE po ZAKOŃCZENIU WOJNY? Teoria końca federacji

https://www.youtube.com/watch?v=3KrdOXk9xxA

Biełsat: „Sukcesem” akcji paszportyzacji okupowanego Chersonia pochwalił się wicepremier Rosji Marat Husnulin

Władze okupowanego Melitopola zaczęły przyjmować od mieszkańców dokumenty na obywatelstwo rosyjskie. Poinformował o tym mianowany przez Rosję „członek głównej rady administracji wojskowo-cywilnej” obwodu zaporoskiego Władimir Rogow. Podobna procedura ruszyła też w Chersoniu.

Uzyskanie obywatelstwa rosyjskiego nie wymaga jednak zrzeczenia się obywatelstwa ukraińskiego.

Jednocześnie agencja TASS podaje, że Dzień Rosji będzie obchodzony jako święto państwowe 12 czerwca w obwodzie zaporoskim w miastach, które zostały tymczasowo przez Rosję okupowane.

25 maja prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret, zgodnie z którym mieszkańcy obwodów zaporoskiego i chersońskiego mogą otrzymać obywatelstwo rosyjskie w uproszczonej procedurze. Tego samego dnia Władimir Rogow powiedział, że Zaporoże stanie się częścią Rosji.

Rosja rozpoczyna paszportyzację terenów okupowanych

Również w okupowanym przez Rosjan Chersoniu zaczęto wydawać obywatelom Ukrainy rosyjskie paszporty. Wicepremier Rosji Marat Husnulin powiedział, że 30 maja „ponad 50 mieszkańców” złożyło wnioski o przyznanie obywatelstwa rosyjskiego. Przed wojną w Chersoniu mieszkało ponad 300 tys. osób.

Osoby, które otrzymały rosyjskie paszporty, nie będą mogły liczyć w przyszłości na pracę w instytucjach państwowych Ukrainy. Nie wiadomo też, czy Ukraina podejmie środki karne wobec osób, które dobrowolnie przyjęły paszport okupanta.

Co więcej, mężczyźni z terytoriów okupowanych mogą natychmiast przygotować się do mobilizacji do armii rosyjskiej i być gotowi do roli „mięsa armatniego”, podobnie jak żołnierze z samozwańczych republik ludowych ze wschodniej Ukrainie, którzy są uważani przez żołnierzy armii rosyjskiej za obywateli drugiej kategorii.

Białoruś: „Mści się na społeczeństwie za własną traumę”. Białoruski historyk o ewolucji politycznej Alaksandra Łukaszenki

Prawie 12 lat temu, pod koniec 2010 roku, w Mińsku odbyła się prezentacja książki historyka, politologa i analityka białoruskiej redakcji Radia Swaboda Walera Karbalewicza “Alaksandr Łukaszenka. Portret polityczny”.

Książka została wydana w Moskwie przez wydawnictwo Partizan w nakładzie 7 tys. egzemplarzy. Na 700 stronach autor opisuje wszystkie etapy kariery politycznej przywódcy Białorusi, zamieszcza cały stos jego cytatów, poprzez które stara się jak najtrafniej opisać charakter i intencje “bohatera” książki. Korespondent BIełsatu porozmawiał z Walerym Karbalewiczem o tym, w jakim stopniu, z historycznego punktu widzenia, postać Alaksandra Łukaszenki rzeczywiście wpływa na rozwój kraju.

Historyk, politolog i analityk Radia Swaboda Waler Karbalewicz. Zdjęcie: liberalclubbelarus / Facebook

– Nazywa Pan Łukaszenkę interesującym zjawiskiem historycznym, politycznym i społeczno-psychologicznym, a jednocześnie zjawiskiem niszczenia demokracji. Skąd wzięła się chęć zgłębienia jego biografii i historii kształtowania się jego postaci?

– Powód zainteresowania tym tematem jest dość oczywisty. Człowiek ten jest u władzy od wielu lat i, wbrew wszelkim kanonom, nie zamierza odejść, stworzył prywatny reżim, reżim władzy autorytarnej. A na Białorusi od jego poglądów, jego przyzwyczajeń zależą zarówno gospodarka, jak i polityka, wewnętrzna i zewnętrzna.

Poza tym nie jestem pierwszy. Wcześniej ukazała się książka “Łukaszenka. Biografia polityczna” Alaksandra Fiaduty [obecnie w areszcie KGB – przy. red.] oraz “Przypadkowy prezydent” Swiatłany Kalinkiny i Pawła Szeremeta [zamordowany w zamachu bombowym w Kijowie w 2016 r. – przyp. red.]. Najmądrzejsi dociekali, dlaczego takie zjawisko wystąpiło w naszym kraju.

I dlaczego on tak szybko zmienił się z jednego Łukaszenki w drugiego. Gdzieś między 1989 a 1992 rokiem był prawdziwym demokratą. Wyrażał te wartości, publicznie je eksponował lub podążał za trendami, które dominowały. Zdawał sobie sprawę, że zwykły dyrektor kołchozu może stać się politykiem tylko wtedy, gdy spróbuje znaleźć się w centrum zainteresowania opinii publicznej, wyrażając myśli, które kłębią się w głowach większości. Był krytycznie nastawiony do partii komunistycznej, do własności państwowej. W książce przytaczam taki cytat z wywiadu z nim:

– Zawsze walczyłem przeciwko władzy. Przeciwko głupocie. I dlatego moje życie wiele razy wisiało na włosku.

Był też bardzo dumny z tego, że jako kierownik gospodarstwa mógł rozdysponowywać mieszkania, niektóre świadczenia socjalne i bony, traktując ludzi niemal jak chłopów pańszczyźnianych. Wtedy, być może, zaczęła się rozwijać jego “mania wielkości”. Kolejny kompleks przejawiał się w jego chwaleniu się, że słuchają go wysoko postawieni przywódcy. Jak wspominał, Michaił Gorbaczow często zwoływał zebrania, a Łukaszenka został wysłany na jedno z nich przez Komunistyczną Partię Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

– Przez 13 minut dosłownie dręczył mnie pytaniami o moje najlepsze praktyki w zakresie najmu i rolnictwa i wdałem się z nim w polemikę.

Przy okazji tego cytatu można zastanowić się nad ulubionym tematem Łukaszenki “ja i wielcy”, który psychologowie uważają za klasyczny przykład kompleksu niższości. Ma również bardzo słabe zdolności adaptacji społecznej. Jest osobą bardzo konfliktową. Dlatego też często zmieniał miejsce pracy. Ale jego marzeniem było przede wszystkim zrobienie kariery. Dlatego też ukończył dwa kierunki studiów. Być może osobliwości jego charakteru długo mu przeszkadzały.

Cały okres władzy Łukaszenki to ciągłe konflikty: z Zachodem, z sąsiadami, z Rosją. Rosja z nikim nie prowadziła takich sporów, jak z Białorusią. Przynajmniej przed 2014 rokiem, przed Krymem. Nie jest więc przypadkiem, że Białoruś jest jedynym krajem, który nie został członkiem Rady Europy, krajem, który wciąż nie przystąpił do Światowej Organizacji Handlu. Dlaczego? Istnieją tam pewne zasady, których musi przestrzegać każde państwo członkowskie tej struktury. Jednak dla Łukaszenki wszelkie struktury, które w jakikolwiek sposób ograniczają jego politykę, są nie do przyjęcia. W wielu wywiadach o tym mówił:

– Nie wyobrażam sobie życia bez władzy. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co bym zrobił, gdybym pewnego ranka wstał, nie będąc już prezydentem. Co wtedy robić?

Dla niego ta sytuacja jest nie do przyjęcia, niezrozumiała i nierealna. I bardzo go denerwuje, że się go nie docenia, że nie szanuje się jego długiego doświadczenia politycznego, ale z drugiej strony jest w nim pewien kompleks mesjanistyczny.

Kręta droga dyktatury. Jak zmieniała się retoryka Łukaszenki w czasie rosyjsko-ukraińskiego konfliktu

– W książce pisze Pan, że według jego nauczycieli w szkole dużo czytał. Czasami jednak jego wypowiedzi mogą sprawiać inne wrażenie.

– W serialu “Gra o tron” jest takie ciekawe powiedzenie, że człowiek u władzy jest cieniem człowieka na ścianie. Oznacza to, że człowiek może być mały, ale jego cień jest ogromny. To są skojarzenia, które można przywołać w naszym przypadku. Te tendencje, które pojawiły się w poprzednich czasach, osiągnęły swój kres, stały się bardzo wyraźne w roku 2020 i w ostatnich dwóch latach.

– A więc nie rozwinął się, nie zmienił, nie poprawił, tylko pogorszył?

– Prognozy, o których mówiłem wtedy, sprawdziły się, a jeden z rozdziałów ostatniej części książki nosi tytuł “On nie może odejść”. W końcu on sam stał się zakładnikiem systemu, który stworzył. Nie tylko Białoruś jest zakładnikiem, ale także on sam w swoim systemie. A rok 2020 pokazał, że naprawdę nie może odejść, bo będzie musiał odpowiedzieć za wszystko, co zrobił. Cofa on kraj nie tylko do epoki sowieckiej, ale do czasów Józefa Stalina. Bo na przykład w okresie Leonida Breżniewa za działalność opozycyjną nie wsadzano ludzi do więzienia, choć w niektórych przypadkach umieszczano w psychiatrykach. W okresie Breżniewa dysydenci nie dostawali takich wyroków jak 18, 20 lat kolonii karnej. To czysto “stalinowskie wyroki”, “stalinowskie prawo”, kiedy działalność opozycyjną zrównuje się z terroryzmem. Znamy historie reżimów politycznych, które inaczej reagowały na oburzenie opinii publicznej. Weźmy na przykład rewolucję rosyjską z początku XX wieku. Piotr Stołypin (premier i minister spraw wewnętrznych w okresie rządów cara Mikołaja II – belsat.eu) użył brutalnej siły, aby zdławić rewolucję, ale zdawał sobie sprawę, że bez reform może ona się powtórzyć. Została więc przeprowadzona reforma rolna Stołypina, a w Rosji powstał parlament. Chociaż jego funkcje były ograniczone, przetrwał i nie został zlikwidowany.

Chińscy komuniści po placu Tiananmen w 1989 roku zrozumieli z kolei, że rośnie niezadowolenie społeczne i że jedynym sposobem na legitymizację reżimu jest zdecydowane przyspieszenie reform rynkowych w gospodarce. Chiny dokonały takiego skoku naprzód, że legitymizowano władzę partii komunistycznej, choć nie była to władza demokratyczna.

I tu zauważyłem jedną ważną kwestię. Łukaszenka był pewien, że rzeczywiście jest prezydentem narodu. Że został bezsprzecznie wybrany w wyborach powszechnych i przez cały czas cieszył się poparciem społecznym. Wielokrotnie opowiadał zagranicznym dziennikarzom, zwłaszcza rosyjskim, jak w 1994 roku chorzy ludzie, którzy przez wiele lat byli sparaliżowani, w czasie wyborów prezydenckich nagle wstali z łóżek i poszli głosować, bo zobaczyli, że wreszcie do władzy dochodzi człowiek z ludu, a nie z koniunktury. To przekonanie, że jest skąpany w miłości ludu, było silnie zakorzenione w jego świadomości. Masowe protesty przeciwko jego władzy były dla niego traumą. A to, co dzieje się teraz, te brutalne represje, ten terror, to zemsta na społeczeństwie za jego własną traumę, próba jej zrekompensowania. To trauma, która z pewnością nie zniknie przez całe jego życie. I dlatego nie może zatrzymać tych represji.

Jeśli chodzi o urzędników z jego otoczenia, to ludzi, którzy mogliby z nim polemizować, już dawno nie ma. Przez te prawie 28 lat cały czas trwał naturalny, ale negatywny proces selekcji. Ludzie, którzy mieli jakieś osobiste przemyślenia, jakieś elementy profesjonalizmu, po prostu odchodzą. A na ich miejsce pojawiają się ślepi wykonawcy, którzy z natury raczej nie chcą się kłócić, starają się utrzymać swoje pozycje.

– Pańska prognoza: gdyby Putin odszedł, to czy Łukaszenka od razu zniknie? Czy Białoruś stanie się inna, nowoczesna, wolna?

– Na to pytanie nikt nie może odpowiedzieć. Nawet astrologowie. Nikt nie wie, czym skończy się wojna na Ukrainie, czym skończy się globalna konfrontacja między Rosją a Zachodem, jak wpłynie ona na reżim Władimira Putina. Wszystko może potoczyć się w różny sposób. W wyniku porażki w tej wojnie może nastąpić proces demokratyzacji. Rosja może też, wręcz przeciwnie, powrócić do systemu totalitarnego. To jest właśnie proces, który obserwujemy dziś. To samo dzieje się na Białorusi.

Mogę tylko powiedzieć, że degradacja reżimu Putina, osłabienie reżimu Putina w Rosji, jest wielką szansą dla demokratyzacji Białorusi. Ale podkreślę też, reżim Łukaszenki na Białorusi nie jest możliwy bez Łukaszenki. Nie zastąpią go ani jego synowie, ani Rada Bezpieczeństwa, ani Natalla Kaczanowa (przewodnicząca izby wyższej białoruskiego parlamentu – belsat.eu), ani nikt inny, nawet jeśli następcę wyznaczy sam Łukaszenka.

Nowy przywódca będzie musiał podążać ścieżką “dełukaszenkizacji”, ponieważ reżim Łukaszenki jest rozmytą drogą donikąd. Ktokolwiek zastąpi Łukaszenkę, będzie musiał po prostu zliberalizować politykę, unormować stosunki z Zachodem i przeprowadzić poważne reformy w gospodarce rynkowej. Ponieważ tylko w ten sposób będzie można legitymizować nową władzę.

Dziś wahadło życia politycznego jest tak wychylone w jednym kierunku, że nie ma już gdzie go pchnąć. Zgodnie z prawem wahadła, musi ono przejść na drugą stronę. I jest oczywiste, że bez Łukaszenki system nie ma szans na utrzymanie się.

https://belsat.eu/pl/news/02-06-2022-msci-sie-na-spoleczenstwie-za-wlasna-traume-bialoruski-historyk-o-ewolucji-politycznej-alaksandra-lukaszenki/?fbclid=IwAR3rvwgn490YA-ByVwDusSvnEIkMNa_BNGyBVDM1e9jJFT5gKLLXYtLPFcE

„Naszym celem będzie wyzwolenie Białorusi”. Rozmawialiśmy z ochotnikiem z Pułku im. Kalinowskiego

Walczący po stronie Ukrainy białoruska formacja ochotnicza – Pułk im. Konstantego Kalinowskiego – jest ewenementem we współczesnej historii tego narodu. Wyjątkowe są też losy żołnierzy, którzy z różnych przyczyn trafili na Ukrainę i dołączyli do jej obrony. Tym razem dziennikarze Biełsatu rozmawiali z ochotnikiem Alehem Auczynnikawem ps. Alhierd [po polsku Olgierd – przyp. red.] o jego drodze na front wojny z Rosją.

Aleh Auczynnikau ps. Alhierd, ochotnik Pułku im. Kalinowskiego, przed swoim rozłożonym karabinem. Obwód kijowski, Ukraina, 27 maja 2022 r. Zdjęcie: Aleś Uscinau/belsat.eu

Aleh Auczynnikau mieszka na Ukrainie od 2014 roku. Jak mówi, stało się to dzięki demonstracjom Euromajdanu.

– Wtedy na Białorusi nie prawie nie było żadnych protestów, ale obok była Ukrainie, gdzie ludzie walczyli o swoje prawa, więc pojechałem na Majdan. Po raz pierwszy pojechałem tam na Nowy Rok i zobaczyłem, że to unikatowe zjawisko, jakie zrobiło na mnie wrażenie i natchnęło mnie. I gdy wróciłem do domu to zobaczyłem naszą szarą rzeczywistość. Wróciłem więc na Majdan 19 stycznia – opowiada Białorusin.

Naszywka z herbem Pułku im. Konstantego Kalinowskiego i flaga Ukrainy na ramieniu Aleha Auczynnikawa. Obwód kijowski, Ukraina, 27 maja 2022 r. Zdjęcie: Aleś Uscinau/belsat.eu

Swój drugi wyjazd Aleh planował na dzień-dwa, ale ostatecznie został na miesiąc.

– Zobaczyłem wielką różnicę pomiędzy Majdanem noworocznym, a tym 19 stycznia, gdy przyjęte zostały dyktatorskie ustawy i ludzie byli już źli. Niezadowolenie narastało i czuło się, że coś się wydarzy. I wydarzyło się na ulicy Hryszewskiego [doszło tam do walk demonstrantów z Berkutem – przyp. red.]. Te wydarzenia, a także śmierć Michasia Żyznieuskiego [demonstranta z Białorusi – przyp. red.] zmusiły mnie, bym został na dłużej.

Aleh wspierał walkę Ukraińców o wolność, ale też tłumaczył im, jakie naprawdę jest życie na Białorusi. Ukraińcy znali bowiem jedynie obrazki kreowane przez propagandę Alaksandra Łukaszenki.

Aleh Auczynnikau ps. Alhierd, ochotnik Pułku im. Kalinowskiego, podczas ćwiczeń strzeleckich. Obwód kijowski, Ukraina, 27 maja 2022 r. Zdjęcie: Aleś Uscinau/belsat.eu

Po powrocie z Majdanu na Białorusi Alehem zaczęły się interesować miejscowe służby.

– Pod koniec lutego wróciłem na Białoruś, by wyrobić nowy paszport. Pierwszy tydzień przeleciał normalnie, złożyłem wniosek o nowe dokumenty. Ale już w następnym tygodniu zaczęły się mną interesować nasze służby. Byłem więc zmuszony do emigracji.

“Wojna z Rosją wydawała się nieunikniona”

Po zwycięstwie Majdanu, Ukraińcy wspierali też protesty na Białorusi i tych Białorusinów, którzy musieli opuścić ojczyznę. Według Aleha, szczególnie dobrze było to widać po sfałszowanych przez reżim wyborach w 2020 roku.

– Prawie wszyscy moi ukraińscy przyjaciele wspierali Białorusinów i nasze protesty. To było widać nawet podczas tych demonstracji, które przeprowadzaliśmy w Kijowie. Szliśmy przez Kijów, a ludzie krzyczeli “Niech żyje Białoruś!” i “Sława Ukrainie!”. To naprawdę pokazywało, że mamy ich poparcie.

Aleh Auczynnikau ps. Alhierd, ochotnik Pułku im. Kalinowskiego. Obwód kijowski, Ukraina, 27 maja 2022 r. Zdjęcie: Aleś Uscinau/belsat.eu

Ukraina stała się dla wielu Białorusinów drugim domem, ale i tu przyszło nieszczęście. Według Aleha, wojna z Rosją wydawała się nieunikniona, dlatego z początkiem 2022 roku wielu białoruskich imigrantów zaczęło się do niej szykować. Powstała grupa Białorusinów, którzy w razie potrzeby gotowi byli wstąpić w szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy.

– Jednak gdy zaczęła się wojna, pojawiła się informacja, że władze Ukrainy nie zdecydowały się na utworzenie białoruskiej jednostki narodowej w składzie armii. Dlatego zaczęliśmy działać na własną rękę: ktoś zaczął oblegać komisje uzupełnień, żeby zapisać się do Sił Zbrojnych, ktoś poszedł prosić o miejsce w Obronie Terytorialnej. Ja z przyjacielem także postanowiliśmy wstąpić do Obrony Terytorialnej, ale pierwszego dnia staliśmy w kolejce po broń siedem godzin, ale zabrakło amunicji. Tak nam powiedzieli: broń wydadzą, ale naboje się skończyły.

Aleh uzbrojony jest w karabinek szturmowy SCAR-L belskiej firmy FN Herstal. Ochotnik demonstruje, jak wygodna i łatwa w eksploatacji to broń. Złożenie i rozłożenie karabinku zajmuje mu mniej niż minutę. Obwód kijowski, Ukraina, 27 maja 2022 r. Zdjęcie: Aleś Uscinau/belsat.eu

Po kolejnych dwóch dniach czekania Białorusini dalej nie dostali broni. Policja uznała ich nawet za dywersantów, bo mieli białoruskie obywatelstwo, ale ostatecznie ich wypuściła. Ostatecznie Białorusini chcący bronić Ukrainy zwrócili się do swoich rodaków, którzy służyli już Obronie Terytorialnej przy Azowie, by przyjęli ich w swoje szeregi. Początkowo Białorusini uformowali kompanię, która z czasem przeszła do Sił Zbrojnych i rozwinęła się w batalion, a obecnie ma już status pułku.

“Gdy strzelają, nie ma ludzi, którzy się nie boją”

W Pułku im. Kalinowskiego nasz rozmówca jest saperem i niedawno wrócił z frontu. Mimo tego, że Ukrainy poszedł bronić świadomie, przyznaje się, że na wojnie jest strasznie.

– Wszyscy się boją. Gdy strzelają, nie ma ludzi, którzy się nie boją. Strach jest normalny. Na odwrót – to nienormalne, gdy się nie boisz. Ale swój strach trzeba trzymać pod kontrolą, żeby nie przeszedł w panikę. Bo najstraszniejsza na wojnie jest panika, która może doprowadzić do strat wśród twoich towarzyszy broni.

„Łatwiej będzie realizować zadania na Białorusi”. Jak szkoleni są rekruci z pułku im. Konstantego Kalinowskiego

Aleh mówi, że przezwyciężać strach pomaga mu poczucie odpowiedzialności za tych, którzy są obok niego.

– Pułk jest już dla mnie jak rodzina, bo gdy służysz razem ze swoimi rodakami, których znasz od protestów w 2020 roku, to wiesz, że oni zawsze będą cię osłaniać.

Aleh Auczynnikau ps. Alhierd, ochotnik Pułku im. Kalinowskiego. Obwód kijowski, Ukraina, 27 maja 2022 r. Zdjęcie: Aleś Uscinau/belsat.eu

Obecnie białoruscy ochotnicy pomagają Ukraińcom w wyzwoleniu ich ojczyzny, ale nie ukrywają, że ich dalszym celem jest właśnie Białoruś.

– Naszym głównym celem jest zwyciężyć wroga tutaj, na Ukrainie. Maksymalnie go osłabić, by potem nie miał szans wygrać na Białorusi. Gdy zwyciężymy tutaj, naszym celem będzie wyzwolenie Białorusi.

Białoruski Pułk Ochotniczy im. Konstantego Kalinowskiego to największa białoruska jednostka broniąca Ukrainy. W jej szeregach walczą m.in. uchodźcy polityczni, byli represjonowani i więźniowie reżimu Łukaszenki. Jednostka jest wspierana i zaopatrywana przez białoruską diasporę i opozycję – w tym przez opozycyjny Ruch Robotniczy i kancelarię Swiatłany Cichanouskiej. Formacja jest częścią Sił Zbrojnych Ukrainy, które zapewniają jej broń i wyposażenie.

https://youtu.be/dr3NTmdXReo

Onet: To może oznaczać nową fazę w walkach o Donbas. Rosyjskie czołgi i artyleria będą bezbronne

Na razie to Rosja jest w gorszej sytuacji. Jednak kontrofensywa Ukrainy będzie znacznie trudniejsza niż operacje obronne.

Trzystu żołnierzy z Osetii Południowej, separatystycznego regionu w Gruzji, odmówiło dalszej walki w Ukrainie. Po ich powrocie z frontu prezydent regionu, Anatolij Bibiłow, zapytał, czy uważają, że Rosjanie przegrają tę wojnę. – Tak, uważamy, że przegrają – odpowiedział jeden z nich. Inni opowiadali o nieznośnych warunkach służby, braku dowodzenia na linii frontu. Jeden z żołnierzy twierdził, że 99 proc. sprzętu, który otrzymali, działa źle, a inny, że co trzeci czołg nie jest w stanie strzelać. Podkreślali, że opuścili Ukrainę, bo nie chcieli być „mięsem armatnim”.

Czynnik ludzki

Nikt nie wie, jak skończy się ta wojna, ale jedno jest pewne: Moskwa jej nie wygrywa. Plan A zakładał błyskawiczne zajęcie Kijowa, Charkowa i innych kluczowych punktów oraz obalenie rządu. Bardzo szybko okazało się, że jest niewykonalny z powodu skuteczności Ukraińców na polu walki. Plan B zakładał jednoczesne ataki na południu, wschodzie, północnym wschodzie. To też zakończyło się niepowodzeniem.

Rosjanie postanowili skupić się na Donbasie i stworzeniu lądowego połączenia między Rosją a Krymem. – Od rozpoczęcia inwazji Rosjanie wciąż obniżają rangę swoich celów politycznych w Ukrainie. I proponują coraz mniej ambitne strategie, aby je osiągnąć – podkreśla Mick Ryan, emerytowany generał australijskiej armii, autor książki „War Transformed”. Jest prawdopodobne, że Rosja wyznaczy sobie teraz jeszcze jeden cel – ocalenie politycznej władzy Putina.

– Ukraina zniszczyła mit potęgi rosyjskiej armii oraz mit strategicznego geniuszu Putina – uważa były ukraiński minister gospodarki Timofiej Miłowanow. Rosja wciąż ogranicza swoje cele, Ukraina – wręcz przeciwnie. Minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba powiedział „Financial Times”, że choć pierwotnym celem Ukrainy było zmuszenie wojsk rosyjskich do powrotu na pozycje zajmowane przed 24 lutego, to po sukcesach na polu bitwy jego rząd zmienił cele: – Zwycięstwem w tej wojnie będzie wyzwolenie reszty naszych terytoriów.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wierzy, że Ukraina może wygrać tę wojnę. A Anders Åslund, były doradca rządu Rosji, podkreśla, że „Ukraina prawdopodobnie wygra wojnę i wyrzuci wojska rosyjskie ze wszystkich swoich terytoriów, w tym z Krymu. Tak sądzi ponad 90 proc. Ukraińców. Natomiast Putin prawdopodobnie zostanie zabity przez swoich najbliższych współpracowników. Niektórzy Rosjanie przywołują dziś nieudolnego cara Pawła I, który został uduszony przez rosyjskich oficerów w 1801 r.”.

więcej u źródła: https://www.newsweek.pl/swiat/wojna-w-ukrainie-scenariusze-wojny-w-ukrainie-jak-wyglada-droga-do-zwyciestwa/pnmfse5

4. PL1 tv: W Genewie polskie władze mówiły językiem globalistów!

 

https://pl1.tv/title/w-genewie-polskie-wladze-mowily-jezykiem-globalistow/?fbclid=IwAR2EfkAL9zcyVAv2MRCdrOegX3rCLtDjnEIEDCPBhxzlVO-3lzbWLfbfz3Y

Podziel się!