Prometej Wyzwolony: Koń jaki jest – nie każdy dziś widzi

KOŃ JAKI JEST – NIE KAŻDY DZIŚ WIDZI

KOŃ JAKI JEST – NIE KAŻDY DZIŚ WIDZI czyli o tym co nam umyka z szerszego obrazu

 

To co napisane poniżej ma zastosowanie zarówno „na górze” jak i „na dole”. Opowieść jest wielowymiarowa i łączy dwa światy – jeden, ten Materialny, znany wszystkim – i drugi, który jeszcze dziś – zna tylko niewielu – chodzi oczywiście o świat Ducha i niewidzialnej energii.

Do hymnu!

Obserwujemy dziś w społeczeństwie podział na dwie główne grupy. Obie są zależne od czynników zewnętrznych a w szczególności od informacji dostarczanych przez różne źródła wpływu.

Ludźmi mogą na co dzień kierować racjonalne myśli – albo emocje. Naszym celem jest oczywiście połączenie jednego z drugim, znalezienie słynnego złotego środka i wzniesienie się ponad podziały. Dziś wielu z nas reaguje bardzo emocjonalnie na informacje napływające z zewnątrz – niosę one bardzo silne ładunki, które mogą prowadzić do bardzo niezdrowych napięć.

Emocje dzielą się na te charakteryzujące się niskim i wysokim natężeniem. Te drugie pojawiają się na ogół w odpowiedzi na konkretne zdarzenia, ludzi, okoliczności. Osiągają one w pewnym momencie masę krytyczną a wtedy poziom naszej ekscytacji staje się zbyt wysoki i emocje zaczynają całkowicie pochłaniać naszą uwagę.

Im intensywniej o nich myślimy, tym stają się one silniejsze, co sprawia, że koncentrujemy się na nich jeszcze bardziej a w ten sposób wpadamy w swego rodzaju błędne koło. Nasz umysł może wtedy w pełni zanurzyć się w przeżywanych emocjach i wszystko dookoła zaczyna nam przypominać o przeżywanym właśnie strachu, gniewie czy innej niezdrowej ekscytacji. Stajemy się wtedy reaktywni zamiast być kreatywnymi i twórczo, ze świeżą głową podchodzić do napotykanych „problemów” i różnych ograniczeń.

Na ogół nie jesteśmy w stanie znieść generowanego przez tego typu okoliczności wysokiego napięcia, a gromadzące się emocje osiągają w pewnym momencie punkt krytyczny ( „kropla, przepełniająca czarę” ) co zwykle znajduje kulminacje w podejmowaniu przez nas pochopnych, nierozważnych działań, które mogą mieć katastrofalne konsekwencje. W takich trudnych chwilach stajemy się „jeźdźcem bez głowy”. Koniem są, rzecz jasna, nasze emocje a jeźdźcem powinna być nasza myśląca jaźń, która jednak może ulec „paraliżowi” a wtedy „koń ją ponosi” i często możemy zagalopować się w „maliny” bądź inne tarapaty z których wyjdziemy „podrapani” na różne niezdrowe sposoby.

W trakcie „napadów” tego typu niezdrowych, zbyt intensywnych emocji stajemy się jak opętani.

Ludzie w takich stanach znajdują się dziś po obu stronach wiadomego „sporu”, który tym, angażującym się zanadto spędza w ostatnich latach sen z powiek zatruwając przy tym wnętrza.

Gdy jesteśmy świadomi istnienia tego typu „wybuchowych” czynników zarówno u nas samych jak i u innych – możemy powstrzymać umysł przed zbytnim „zagalopowaniem” się i zapobiec działaniom, które uwolnią nagromadzone emocje w formie np. wybuchu gniewu – bo jak powszechnie wiadomo na ogół „to co zaczyna się od gniewu, kończy się wstydem” ( B. Franklin ).

Dobrze jest rozpoznawać tego typu zaburzenia równowagi – dzięki temu wiemy, kiedy zejść zaślepionemu człowiekowi z drogi albo w sprzyjających okolicznościach, pomóc komuś „ugasić pożar” i „odzyskać głowę”.

„Lach bez konia jak człowiek bez Duszy” zwykli mawiać nasi przodkowie.

Wiedzieli oni, że nie da się oddzielić emocji od myślenia – taka już nasza ludzka natura. Właśnie to odróżnia nas od maszyn a przy tym czyni tak wyjątkowymi. Emocje i myśli to kwestie nierozerwalnie połączone. Jedni nad swoim emocjonalnym „koniem” panują a inni galopują zupełnie na oślep – wiadomo dokąd taki bezmyślny pęd może prowadzić – na bagnety bądź inne ostre narzędzia o które dzisiaj pokłuć się nietrudno.

Tak więc – mając na uwadze złoty środek, aby nie tracić głowy ale także nie zamienić się w roboty, którymi zawiadują algorytmy, pętle i wprogramowane schematy – pamiętajmy:

Koń” to nasza emocjonalna natura, która nieustannie nas mobilizuje, napędza, zachęca, wyrywa się do działania. To właśnie ten niemechaniczny „koń” ma potężną moc, unikalną energie, tak cenną dla nas. Jednak bez jeźdźca nie da się nim sterować. Co by nam było po naszej „husarii”, gdyby na ognistych rumakach nie siedzieli zrównoważeni jeźdźcy ?

Jak się okazuje, parafrazując znane powiedzenie „koń jaki jest – nie każdy jednak widzi” .

Tym do czego na co dzień powinniśmy dążyć jest, jakby nie patrzeć – złoty środek, optymalne proporcje i równowaga. Domeną boskości jest łączyć przeciwieństwa. Ognisty rumak i chłodno kalkulujący jeździec, gdy współpracują, tworzą tandem nie do zatrzymania.

Koń, pozostawiony sam sobie może stać się ofiarą drapieżników, które tylko czyhają na naszą energie i jej niekontrolowane wyrzuty – bo dziś, jak zwykłem mawiać – „jak nie wiesz o co chodzi, chodzi o energie”. A pieniądze ? Ktoś mógłby spytać. Pieniądze są tylko przykrywką.

To nasza ludzka energia, nasze narowiste konie są najcenniejsza walutą we wszechświecie.

To o nie toczy się gra. Kto potrafi to zrozumieć wchodzi na drogę prowadząca do zwycięstwa – do panowania nad swoim „koniem”, zarządzania swoją energią a co za tym idzie KREOWANIA RZECZYWISTOŚCI WOKÓŁ SIEBIE a nie tylko reagowania na atakujące zewsząd bodźce, które mają rozdrażniać naszego „konia”. Ściągnij cugle ułanie!

Ty, który trzymasz konia w ryzach, ty – MYŚLĄCA JAŹŃ, Ty powinieneś dowodzić.

Dzięki codziennemu treningowi i praktyce uważności, dzięki podążaniu za swoimi emocjami do ich źródła, dzięki lepszemu „poznaniu siebie” – możesz powoli zacząć przejmować kontrole nad swoim narowistym ogierem tak aby finalnie sterować nim transformując jego potężną, pierwotną, ognistą energie w coś niebywale produktywnego.

To my mamy władzę nad energią, która pochodzi z naszych emocji.

To jest prawdziwa potęga – i to wszystko znajduje się w naszych „rękach”.

Wystarczy to co dziś jeszcze nieświadome uczynić świadomym, nadać kierunek, obrać cel.

Jeździec musi zapanować nad koniem. Bez „konia” nie ma energii. Bez „jeźdźca” – celu.

Energia pochodząca z naszych wnętrz, energia pochodząca z naszych emocji jest tym czymś co czyni nas tak wyjątkowymi i drogocennymi. Ludzie-maszyny, bio-roboty ( „Bez serc, bez Ducha, to szkieletów ludy” ) – sternicy rzeczywistości tego właśnie nie mają, tego od nas potrzebują – i trzeba przyznać, dostają w ogromnych ilościach – a co najlepsze, wcale nie biorą tego siłą a podstępem, zorganizowanym tak, że póki co, sami dobrowolnie energie im oddajemy. Żyjemy u schyłku epoki Mary – czyli Lisicy ( pierwowzór bogini „Kali”, tak, tej od Kali Jugi ). Zanim następnym razem powiesz „czary Mary” dobrze się zastanów – póki co jej „czary” powodują, że ogromną część ludzkości morzy błogi sen – nie tylko ten „amerykański” – u nas jest podobnie.

Czy błogości i radości dostarczają ci ekrany i ku nim kierujesz swoją energie ? A może denerwujesz się albo frustrujesz przed telewizorem bądź monitorem ? Ulegasz strachom z ekranu ? To trochę tak jakbyś wziął „wypłatę” i rzucał banknotami z balkonu. Trwonimy i marnotrawimy swoją energię na co dzień wyrzucając ją w formie niekontrolowanych wybuchów gniewu, strachu i innej niezdrowej ekscytacji.

TO WŁASNIE O TO TOCZY SIĘ TA GRA, która – co nie dla wszystkich jest jasne – ma kosmiczny wymiar. GRA TOCZY SIĘ O ENERGIE pochodzącą z naszych emocji. Jak łatwo jest ją zawłaszczyć, jeśli przekonano ludzi, że ona nie istnieje. A jednak ONA JEST PRAWDZIWA, istnieje i płynie za naszą uwagą ! Gdzie ją kierujemy ? Komu ją oddajemy przez jakże użytecznych techno-pośredników? ( Patrz – moje wykłady z cyklu „WIEDZA O RA” ).

Dzisiejsi sternicy rzeczywistości, ci którzy robią użytek z naszej energii, zarządzają nią dynamicznie kierując ją tam gdzie jest im ona potrzebna a masy są jak ci „jeźdźcy bez głowy”. Docelowo, część ludzkości ma być zamienione w same „konie”, już bez „jeźdźca” – oczywiście zupełnie dobrowolnie. Dziś, póki co, zamiast głów – często „jeźdźcy” mają smartfony, ale gdy zgodzą się na ingerencje w swoje ciała ( wszczepy, czipy ) staną się już tylko pociągowymi końmi z klapkami na oczach – tak aby nic w trakcie „jazdy” ich nie rozpraszało – ciągną w końcu ciężki wóz i na co dzień powinni się skupić na swoich obowiązkach tak aby w ich umysłach nie pojawiły się przypadkiem jakieś wolne myśli. A jeśli już mają być – to raczej profilowane, miałkie i nijakie, przewidywalne i powtarzalne, takie same dla wszystkich, łatwe do skontrolowania.

Podsumowując:

W przypadku większości ludzi dominująca pozycje zajmuje „koń” a „jeździec” jest co najmniej słaby. Ktoś się o to bardzo starał i zadbał aby prawdziwej inteligencji praktycznie nie było ( znamy to doskonale z naszych dziejów ) a ta, która jest polega na profilowanej „oświacie”, spreparowanej wiedzy i systemowych „autorytetach”.

Bez „jeźdźca” nie ma ma mowy o ukierunkowanym ruchu ani konkretnym celu, jednakże bez „konia” nie ma mocy a codziennym ruchom brak jest energii.

Niedobrze jest gdy konia puszczamy w samopas ale i gdy jeździec zbyt mocno trzyma lejce i nie zwolni czasem konia w galop jego działania nie będą miały siły przebicia a ta jest potrzebna aby przedrzeć się przez mury skostniałych paradygmatów, przekonań mas czy zastępów faryzeuszy, którzy okopali się na swoich pozycjach i zaciekle ich bronią.

Z impetem dobrodzieje i dobrodziejki, powinniśmy działać z impetem – z energią ale i z głową.

„Koń” i „jeździec” muszą współpracować – a wtedy efekty podejmowanego trudu noszą znamiona boskości wynikającej z połączenia przeciwieństw i harmonijnej współpracy serca i rozumu.

Abyśmy w końcu zaczęli samostanowić o sobie woda i ogień w nas muszą się na powrót połączyć.

„Twierdzą nam będzie każdy próg” – pisała Maria Konopnicka w „Rocie” i to się dzieje, zmiany zachodzą w naszych domach, zachodzą w naszych wnętrzach. Każdy kto odłączy się od galopującego w stronę urwiska stada, przyłącza się do coraz większej, niczym nie ograniczonej grupy tych, którzy trzymają lejce ale w odpowiednich momentach popuszczają je, podejmując działanie i kierując się ku wspaniałej przygodzie jaką jest nasze życie na tej wspaniałej planecie, która może być prawdziwym Rajem dla każdego, kto umie to dostrzec – a nie da się ukryć, że trudno jest to zauważyć jeśli koń na co dzień galopuje zbyt szybko a jeździec ma głowę w dupie, albo co gorsza – w ogóle jej nie ma.

ROZWAŻAJMY POTENCJALNE SKUTKI NASZYCH DZIAŁAŃ PRZED ICH ROZPOCZĘCIEM A POTEM ODWAŻNIE POPUSZCZJMY LEJCE I Z IMPETEM PRZEŁAMUJMY TE OGRANICZAJĄCE NAS NIEWIDZIALNE BARIERY I OGRANICZENIA. NA OGÓL TKWIĄ ONE W NASZYCH UMYSŁACH – nikt za nas tego nie zrobi Panie i Panowie, Dobrodzieje i Dobrodziejki.

Zamiast bezmyślnie trwonić energie kanalizujmy ją my sami, niech nikt nie robi tego za nas. Zakładamy Duchowe zbroje i na koń Rodacy, na koń ! Ku chwale przodków, ku chwale Ojczyzny! Dziś orężem, błyszczącym mieczem jest nasz wspaniały język! Może on być niebywale ostry, precyzyjny – a przy tym nikogo nie ranić. I tu – ponownie łączymy przeciwieństwa. To jest klucz do bezkrwawego zwycięstwa. A tylko takie nas interesuje.

Odzyskujemy moc, rozpędzamy się i nabieramy impetu ! Do zobaczenia w polu !

Rodacy, zapraszam na najbliższy Światłowód, który odbędzie się poprzez Zoom ( ale dostęp do niego będzie możliwy także przez Youtube ) już w najbliższą niedziele, 9.01 począwszy od godziny 10tej. W trakcie wykładu będę przekazywał wiedzę dotyczącą uszlachetniania boskiej energii, którą jako G’RA-AL-e jesteśmy wypełnieni na co dzień, a która jeszcze tak łatwo oddajemy. Każda jedna, najmniejsza porcja energii jest nam potrzebna do przekształcenia naszej Ojczyzny w taką, jaką chcielibyśmy zostawić naszym Dzieciom. Ta energia przybiera rożne formy, ma różną jakość – czyli określoną częstotliwość – i o tym jak się z nią obchodzić będzie traktował wykład.

Kochani, mam Wam sporo do przekazania! Zapraszam!

Szczegóły dotyczące wydarzenia:

https://youtu.be/2SmIYEJ51CE

Zgłoszenia / pytania: bartlomiejgoralski@gmail.com

 

źródło: https://prometej-wyzwolony.blogspot.com/2022/01/kon-jaki-jest-nie-kazdy-dzis-widzi.html

Podziel się!