Mariusz Agnosiewicz – Jak zwyciężało pospolite ruszenie (Racjonalista.pl)

Jak zwyciężało pospolite ruszenie

Ja powiedziałbym, że człowiek tak prymitywny jak pan Sławomir Neuman z PO po prostu nie może posiadać odpowiedniej wiedzy historycznej. Nie jest on ofiarą stereotypu szkolnego, a raczej ofiarą wagarów, albo własnego nierozgarnięcia umysłowego. Dowodem na to są jego wypowiedzi na taśmach nagranych przez innego działacza PO. Co tam się w tym POspolitym Ruszeniu wyprawia? Nic niezwykłego. Tak to jest na tonącym okręcie, z którego czmychają szczury.

Ale to tak na marginesie, bo artykuł traktuje nie o panu Neumanie, a o prawdziwej roli Pospolitego Ruszenia w dziejach Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Ignorancja polskich historyków nie tylko po KUL jak Bohdan Borusewicz jest przerażająca. I czegóż tu wymagać od pana Neumana?

A artykuł NAPRAWDĘ Doskonały! CB

Spis treści:
XV w. Pospolite ruszenie rozbija krzyżaków
XVI w. Pospolite ruszenie pokonuje Tatarów
XVII w. Pospolite ruszenie pokonuje Szwedów
Pospolite ruszenie kończy panowanie Wazów
XVIII w. Pospolite ruszenie pokonuje władcę Litwy
Francuskie pospolite ruszenie pokonuje starą Europę
XIX w. Szwajcaria przejmuje polskie pospolite ruszenie

 

W nagranej ukradkiem rozmowie Sławomir Neumann, szef klubu PO-KO, porównał KOD do pospolitego ruszenia:

„Możesz mieć tysiąc ludzi, bez organizacji są niczym. Możesz mieć stu żołnierzy, którzy są kurwa spartanami i wyjebią ten tysiąc w kosmos. Pospolite ruszenia w Polsce kończyły się tym, że się napili na końcu Sejmu, kurwa. Jak szło wojsko zaciężne przeciwnika, to wypierdalali do domu. Taki jest KOD.”

Wszyscy myślą, że obraził KOD, a on obraził pospolite ruszenie.

W świadomości polskiej, kształtowanej przez kulawą historiografię, panuje zdeformowany, karykaturalny w istocie obraz dawnej Rzeczypospolitej. Ponieważ szlachta polska miała nastawienie pacyfistyczne i nie rzucała się do walki na każde skinienie królów zasiadających na tronie polskim, pokutują do dziś tezy jakoby szlachta nie chciała łożyć na porządne wojsko, a sama tworzyła siły nieudolne. Wszak wszyscy „wiemy”, że dobry żołnierz to ten, co nie zadaje pytań, lecz dzielnie wykonuje rozkazy, wszak wszyscy „wiemy”, że „kupą mości panowie” to nie działa. W dawnej Rzeczypospolitej panowała zasada, że dobry żołnierz to ten, co bije się w słusznej sprawie. Jeśli szlachta miała przekonanie, że sprawa jest słuszna, to walczyła i zwyciężała. Nie tylko z dobrze zorganizowanymi zaciężnymi, ale i będąc w mniejszości.

Nie wiecie o tym, bo o wielkich zwycięstwach pospolitego ruszenia nie uczycie się w szkołach. Tam uczą was, że zła szlachta torpedowała politykę królów, „którzy chcieli dobrze”, i przez to Polska upadła. Królocentryczne banialuki. Dziedzictwo Rzeczypospolitej odzyskamy dopiero wówczas, gdy odwrócimy optykę patrzenia z królów (na ogół cudzoziemskich) na polską szlachtę.

Nasze pospolite ruszenie ma fatalną opinię z jednego podstawowego powodu: nie dawało ono żadnych możliwości do podbojów. Było służbą obywatelską tylko w granicach państwa. Tymczasem typowy historyk ekscytuje się wizją króla idącego na Moskwę czy broniącego Wiednia, nie mówiąc już o podbojach kolonialnych, jakie dokonywały państwa zachodnie. Ach, gdyby tak nasza szlachta sypnęła grosiwem na rzecz państwa, to jeden król z drugim mogliby zbudować silną zawodową armię, dzięki której chwyciliby za twarz całe go samowolne towarzystwo i dokonalibyśmy wspaniałych podbojów na wschodzie.

Szczęśliwie, nasza szlachta myślała zupełnie innymi kategoriami. Stworzyli państwo, w którym najwięcej było wolności, równości i braterstwa (na ówczesne europejskie standardy!), które urodziło Mikołaja Kopernika i które przetrwało kilka stuleci. Stwórzmy coś porównywalnego cywilizacyjnie, wówczas będziemy mogli brać się za krytykę dawnej Rzeczypospolitej.

Wbrew powszechnym mniemaniom, pospolite ruszenie odnosiło triumfy przez całe stulecia. Oto kilka z nich.

XV w. Pospolite ruszenie rozbija krzyżaków

Bitwa pod Grunwaldem to dla wszystkich wielki sukces Jagiełły, podczas kiedy to największy w naszych dziejach sukces właśnie pospolitego ruszenia. Historyk wojskowości polskiej, Konstanty Górski, pisał w 1894: „Bitwa pod Grunwaldem była szczytem rozwoju pospolitego ruszenia i rozkwitem ducha bohaterskiego w całej masie polskiej szlachty.”

Grunwald przykrył jeszcze efektowniejszy sukces pospolitego ruszenia w bitwie pod Koronowem z 10 października 1410. Pod Grunwaldem siły polsko-litewskie miały przewagę liczebną, zaś pod Koronowem 2 tys. pospolitego ruszenia pod dowództwem wojewody poznańskiego Sędziwoja z Ostroroga oraz marszałka nadwornego Piotra Niedźwiedzkiego pokonało 4 tys. armię krzyżacką Michała Küchmeistera von Sternberg. W świadomości zbiorowej, po zwycięstwie pod Grunwaldem, doszło do nieudanego oblężenia Malborka, a następnie zawarcia pokoju w Toruniu. Tymczasem po Grunwaldzie Jagiełło pozwolił krzyżakom na odbudowę armii. Krzyżacy odzyskali kontrolę nad większością swoich terytoriów, a po nadejściu posiłków z Inflant i Nowej Marchii znów mogli grozić Kujawom. Zaledwie trzy miesiące pod Grunwaldzie krzyżacy przeszli do kontrofensywy. Pod Koronowem pospolite ruszenie rozbiło ową armię idącą z Rzeszy. Naczelny wódz armii krzyżackiej został wzięty do niewoli. W kronikach Jan Długosz tak pisze o tym zwycięstwie: „Wśród biegłych w sztuce wojennej ta bitwa i zwycięstwo odniesione z powodu wytrwałej i zawziętej walki z jednej i drugiej strony uchodziło za znaczniejsze, sławniejsze i wspanialsze od wielkiej bitwy stoczonej w tym roku w dzień Rozeznania Apostołów pod Grunwaldem. (…) jeżeli się weźmie pod uwagę niebezpieczeństwo, zapał i wytrwałość w walce, zwycięstwo walczących tutaj należy stawiać wyżej od grunwaldzkiego. (…) wielkość i rozgłos tego zwycięstwa można najlepiej ocenić po tym, że po wspomnianej bitwie Krzyżacy i ich dowódcy przez wiele lat nie odważyli się nigdy podjąć słusznej walki z Polakami lub wszcząć wojny, poprzestając jedynie na drobnych utarczkach. (…) Fakt, że pod Koronowem rozbita została jedna z trzech armii krzyżackich, co pociągnęło za sobą złamanie całego planu ofensywnego Zakonu”.

To po Koronowie zawarto pokój toruński. Na jego mocy Zakon został zmuszony do zapłaty Polsce odszkodowania w wysokości 100 tys. kop groszy czeskich, czyli ok. 120 ton czystego srebra, czyli na dzisiejsze: 2 mld dol. To była olbrzymia kwota. Krzyżacy musieli się zadłużyć w całej Europie. Dodatkowo musieli łupić podatkami poddanych. W efekcie kilka dekad później miasta pruskie same poprosiły o przyłączenie do Polski. Zakon niemiecki przez wiek cały walczył z owym zadłużeniem, aż w końcu musieli zamknąć firmę. Ponieważ długi mieli u cesarza i książąt Rzeszy, więc ci nie chcieli uznać likwidacji zadłużonego Zakonu poprzez ucieczkę w luteranizm. I tak doszło do Hołdu Pruskiego w Krakowie.

Tymczasem Polska za trzecią część owego odszkodowania (37 tys. kop) w 1412 wzięła od cesarza niemieckiego Spisz, czyli strategiczne ziemie na granicy polsko-węgierskiej. W czasie potopu szwedzkiego to właśnie Spisz był głównym bastionem polskiego oporu, który doprowadził do wyparcia najeźdźcy. I to właśnie Spisz został przez Austriaków zagarnięty jako pierwszy w czasie rozbiorów.

XVI w. Pospolite ruszenie pokonuje Tatarów

Na początku Złotego Wieku pospolite ruszenie wygrało dwie wielkie bitwy przeciwko Tatarom z Chanatu Krymskiego. W 1506 w bitwie pod Kleckiem miało miejsce zwycięstwo wojsk polsko-litewskich, złożonych w zdecydowanej większości z pospolitego ruszenia, nad Tatarami, które doprowadziło do uwolnienia 40 tys. jasyru oraz zdobycia 30 tys. koni. Wojskiem Rzeczypospolitej dowodził Gliński — to ród o pochodzeniu tatarskim.

Jeszcze większe zwycięstwo miało miejsce pod Łopusznem 28 kwietnia 1512 nad przeważającymi siłami tatarskimi. W serwisie konflikty.pl czytamy: „Na polu bitwy dowiodło swej wartości bojowej wołyńskie pospolite ruszenie, któremu przydzielono najtrudniejsze zadania. Jego żołnierze — pod silnym ostrzałem, ze wszystkich kierunków przyparci do ściany lasu — zdołali utrzymać pozycje.”

XVII w. Pospolite ruszenie pokonuje Szwedów

Najcięższą wojną Rzeczypospolitej szlacheckiej był Potop Szwedzki. Szczytowym osiągnięciem wojsk polskich w czasie tej wojny była Bitwa pod Lubrzem, kiedy pospolite ruszenie rozgromiło wielokrotnie silniejszą armię szwedzko-niemiecką.

Oddajmy głos specjaliście dr. Radosławowi Sikorze, historykowi dawnej wojskowości, który w tekście Większe niż Kircholm to zwycięstwo? pisze: „Szczytowym osiągnięciem wojsk polskich w czasie szwedzkiego potopu była bitwa, która uległa niemal całkowitemu zapomnieniu. Doszło do niej w nocy z 11 na 12 września 1656 roku we wsi Lubrze nad rzeką Wartą”. Pospolite ruszenie, którym dowodził wojewoda kaliski Andrzej Karol Grudziński, wzięło z zaskoczenia i w zasadzie zlikwidowało sześciokrotnie większe siły nieprzyjaciela. Do bitwy doszło, gdyż Polacy posiadali błędne informacje o liczebności wojsk przeciwnika. Jak pisał francuski sekretarz polskiej królowej, Pierre des Noyers: „Gdyby nasi byli wiedzieli istotną siłę nieprzyjaciela, zapewne by niebyli na niego uderzyli, lecz w mniemaniu, że ich tylko jest dwustu, rozpoczęli walkę, pewni będąc zwycięstwa; byliby ich nawet znieśli, chociaż jeszcze raz liczniejszych, tak im przekonanie zwycięstwa dodawało odwagi.” Generał, który dowodził Szwedami, uciekł, lecz został zatłuczony kijami przez polskich chłopów.

więcej u źródła: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10258/

 

Czytajcie też inny ważny artykuł na temat działaczy PO i tego jak powinni się  zachować przyzwoici członkowie PO w obliczu zdrady swoich przywódców, który opublikowałem już dawno, ponad dwa lata temu (czerwiec 2017):

 

Zdrada narodu – Bezkarność – Jaźń/Sumienie (Zasadzka w Dąbrach 1944 a Zasadzka Smoleńska 2010)

 

Tylko czy tam jest w ogóle jeszcze ktokolwiek przyzwoity? Czy też mamy do czynienie z POspolitym Ruszeniem prostaków, głupców, złodziei i zdrajców? CB

 

 

Podziel się!