Winicjusz Kossakowski: Wirus hollerus turbosloventis

Winicjusz Kossakowski: Wirus hollerus turbosloventis

 

Wirus hollerus turbosloventis, który narodził się w Krakowie,  rozszerzył się na kraje słowiańskie. Teraz zaatakował Niemcy a nawet Izrael.

Wieści te podał Czesław Białczyński, Turbosłowianin z Krakowa.

O co chodzi z tymi Turbosłowianami?

O naukę historii.

 

 

 

Turbosłowianie to złośliwe określenie tych, którzy „doładowują” sobie historię, której rzekomo nie mieli.

Obecna oficjalna historia Polski przypomina mgłę. Im dalej, tym mniej widać. Rozmywają się kontury obrazów, a wzrok historyków sięga tylko do roku 966.

Dalej – nie lzia.

Aby ratować swój autorytet, pozostało historykom tylko wymyślanie uczonych obelg w czym się specjalizują.

Problem polega na tym, że nie tylko historycy potrafią czytać i myśleć.

Kłamstwa zadać niepodobna starym kronikom nie tylko polskim, bo z tymi żadnych zahamowań  nie mają, ale zarzucenie kłamstwa kronikom niemieckim, rzymskim, greckim czy perskim a „broń Boże” zapiskom w Starym Testamencie – staje się niebezpieczne.

Ale można je wszystkie przemilczeć.

Właśnie milczenie jest jednym z najskuteczniejszych form walki z prawdą historyczną.

Ale jak unieszkodliwić  tych, którzy wysadzają nos poza rok 966?

Dyskutować nie podobna, bo zupełny brak argumentów.

Jedyny sposób, który pokazali specjaliści niemieccy, to omijać temat a atakować w każdy możliwy sposób tych, którzy pokazują prawdę.  Inwektywy, ośmieszanie, zarzucanie nieuctwa i brak „warsztatu historycznego”, jakby do umiejętności czytania i własnego myślenia potrzebny był „warsztat historyczny”.

Zupełnie niechcący dostałem się pod obstrzał naukowca niemieckiego z Uniwersytetu w Lipsku.

Udało mi się jedynie odgadnąć zasadę tworzenia run, na podstawie której można poznać znaczenie każdej kreski w runie i jej odpowiednik fonetyczny, czyli głoskę.

Okazało się, że zabytki z Prilwitz opisane runami dają się czytać w języku słowiańskim.

Prilwitz leży nad jeziorem Tolensesee, czyli nad Dołężą na Pomorzu Przednim.

Na dodatek hr. Jan Potocki / ten od „Życiorysu znalezionego w Saragossie”/ napisał pracę w języku francuskim „Vojage” / Podróże/  w której umieścił nie tylko ryciny zabytków opisanych runami, ale i słownik, który musiał sporządzić dziadek grafa niemieckiego, by porozumieć się z autochtonami w roku 1750.

Słownik niewielki. Sześć kartek w tym kilkanaście słów słowiańskich.

Dowodzi to, że do roku 1750 autochtoni nie znali języka niemieckiego.

Tu narzuca się pytanie: Skąd na tym terenie znaleźli się niemieckojęzyczni?

Skąd pochodzi lud niemieckojęzyczny?

Mają już tak dobrze skomponowaną historię, a tu szydło wyłazi z worka !

Tego było już za wiele – a obalić  prawdy się nie da.

Stąd ostrzał nauki niemieckiej i podkulenie ogona nauki polskiej.

Mało tego.

Jest bardzo łatwo udowodnić, że pismo, które było darem bogów dla poszczególnych narodów, jest bezczelnie zerżnięte z run, na dodatek źle.

Natomiast zasadę tworzenia run na kilkanaście wieków przed Chrystusem obmyślił nasz rodak o imieniu Woien, o czym donosi kronikarz z IX wieku biskup Prokosz.

Kurna, przecież to wywraca tak ładnie poukładaną  historię Jewropy na nituś.

Jakby tego było mało, dochodzą wykopaliska archeologów izraelskich z Aszkelon, miasta Filistynów. Odkopano skorupę  dzbana z napisem runicznym. Napis, nauka izraelska uznała za słowiański.

Jak runy – to już moja działka.

Odnalazłem w internecie fotografię zabytku runami zapisaną.

Za wyjątkiem jednej, wszystkie runy są na tablicy w pracy „Polskie Runy Przemówiły”. Ta jedyna runa, dotychczas mi nieznana, jest stworzona  zgodnie z zasadą tworzenia run.  Dzięki rozpracowaniu tej runy da się wyjaśnić budowa  litery „Ż” z grażdanki i „Ż” z tablicy run, które są już nieco zniekształcone.

Przy wymawianiu „Ż” język zwija się w rynienkę o przekroju „U”, otwierające się  usta ściągają policzki do środka, wibracja głoski pojawia się na środku języka.

I tak jest skonstruowana runa – widok z przodu.

Literką „U” rysujemy przekrój języka, a po bokach pionowymi kreskami rysujemy wciągnięte nieco policzki.

Pionową kreseczką wskazujemy miejsce wibracji głoski.

Mam nadzieję, że mój opis jest dostatecznie czytelny.

 

 

Napis runiczny wykonano na szyjce naczynia do przechowywania płynów lub ziarna.

Pytanie – po co?

To wyjaśnia treść napisu.

Napis czytamy od prawej do lewej, a brzmi on: ŻŁAĆA  ŚIRBA.

Czy ten napis jest w języku słowiańskim?

Dobrze byłoby poprosić do pomocy językoznawców, jak np. sławnego   profesora Bralczyka.

Mam nadzieję, że później  zabierze głos.

Spróbuję sam rozpracować znaczenie tych słów.

– Wypowiedzmy słowo ŻŁAĆA po mazursku.

Wyjdzie nam ZŁACIA, czyli złocista.

 

Ale co złociste?

Język polski jest bardzo precyzyjny dzięki gramatyce.

Posiadamy aż trzy słowa dla czynności picia. Gdy pijemy dużymi haustami, słychać gul, gul, gul – to jest gulgotanie – dźwiękonaśladowcze.

Ze  słowa picie utworzyliśmy nazwę dla piwa.

 

Picie małymi porcyjkami nazywamy siorbaniem – też dźwiękonaśladowcze.

Siorbanie wymusza gorący płyn. Siorbiemy również, by posmakować napój,  przetrzymać go dłużej na języku, delektować się jego smakiem.

Drzewiej mlaskanie i siorbanie było pochwałą smakowitej potrawy i napoju. Ten sposób uznania  dla mistrzostwa  gospodyni zachował się jeszcze w niektórych cywilizacjach.

Obecnie za ten naturalny odruch karcimy dzieci i uczymy innego zachowania przy stole.

Od słowa siorbać łatwo utworzyć nazwę dla smakowitego płynu  do siorbania i smakowania o brzmieniu – SIORBA a to to samo, co ŚIRBA.

ŻŁAĆA ŚIRBA , czyli ZŁOTA SIORBA.

Napis na szyjce dzbana uczyniono, by odróżnić złotą siorbę od cerwenej.

 

Na tamtych terenach smakowite napoje robiło się z winogron. Zatem ŚIRBA to słowiańska nazwa wina.

Uwaga wytwórcy polskich „jabcoków patykiem pisanych”. Macie problem z nazwą „wino” i UE.

Proponuję starosłowiańską nazwę SIORBA SMAKOWITA. Może być czerwona lub złota. Wracajmy do tradycji.

Nie zezwalam na opatentowanie tej nazwy jako logo i późniejszych z tym problemów z UE. Korzystajcie. Daje to wam za darmo.

 ***

 

Panie Białczyński, proszę umieścić fotografię zabytku,  oraz  tablice z zaznaczonymi runami z pracy Polskie Runy Przemówiły. Jako „dowód w sprawie”.

Poprzedni komputer skasował wirus a z obsługą obecnego mam problemy.

 

Polskie runy z książki Winicjusza Kossakowskiego

Turbosłowianie zostaliśmy doładowani jeszcze jednym  plemieniem słowiańskim z dawnych czasów. Rośniemy w siłę na argumenty.

Nie ma żadnych wątpliwości, że napis na szyjce dzbana Filistynów jest słowiański.

Tylko jak wytłumaczyć walkę Samsona z Filistynami?

Samson, jak zapisano,  był Lechitą a Filistyni również byli Słowianami.

Może mamy opis rozwarstwienia społecznego?

Przemawia za tym używanie wspólnego języka.

A jakiego?

To wyjaśnia odczyt ze dzbana.

Ale tym niech się  ekscytują pobożni.

W internecie mamy świetne gawędzenie pana Woźnego,  naszego rodaka urodzonego w Kijowie, doktora habilitowanego, specjalistę naukowego od energii atomowej – ale nie tylko.

Rozpracował on Plan Boga i pod tym tytułem mamy już dwudziesty pierwszy odcinek. Z tego odcinka dowiedziałem się, że nie jestem Słowianinem.

A jak było?

Ano tak.

Cesarz rzymski  Oktawian August /63 p.n.e. do 14 n.e./ w wielkiej tajemnicy zaproponował Filistynom, ludowi wzrostu słusznego  a wszelkim przemysłem obdarzonego, jedynym w rejonie kującym żelazo i budującym statki morskie, a parającym się rolnictwem i handlem, co czyniło ich bogatymi i niezależnymi – powrót do dawnej ojczyzny. Prowadziły ich słowa cesarza „Si loco veni” – co ma znaczyć – „Na swoje miejsce przyszli” –  abwritura dała im nazwę Słowianie.

Nie wiedziałem co znaczy abwritura – sprawdziłem w słowniku.

Słowo greckie po rusku – prestupnik.

Wyruszyli dwoma drogami.

Jedni drogą morską przez Morze Czarne i Dunaj.

Druga grupa udała się do Polski, Czech i na Rugię, czyli za Ren.

W jaki sposób poznał pan Woźny tajemnicę ukrywaną przez dwa tysiące lat – nie wyjaśnił.

Ale skoro zna Plan Boga, taka tajemnica to da niego – mały pryszcz.

No proszę. Teraz to jesteśmy już porządnie doładowani.

Winicjusz Kossakowski

Podziel się!