Marian Nosal: Język polski – wracamy do korzeni

Nasz język został sztucznie zachwaszczony słowami i  strukturami pochodzącymi z  innych języków. Chodzi tu szczególnie o  słowa pochodzące z  języków niesłowiańskich. W  kręgach „inteligenckich i  naukowych” jest wręcz moda na używanie takich słów. Naszym zadaniem jest odchwaszczenie podstawowego dobra Polków, jakim jest nasz język polski.

Dlaczego jest to ważne?

Otóż każde słowo i  struktura niosą ze sobą pewne pole znaczeniowe, obraz i  pewną wibrację (=drżenie) znaczenia i  dźwięku.

Na przykład słowo „wibracje” kojarzy się nam z  techniką, słowo „drżenia” z  uczuciami, a  „trzęsienie się” z  ruchami występującymi w  przyrodzie.

Wibruje młot pneumatyczny lub jakiś, być może delikatny, ale techniczny, przyrząd wibrodiagnostyczny

Drży zaś od uczuć nasze Serce.

Niby to samo znaczenie, ale inne konteksty i  stąd krańcowo różne rozumienie tych pozornych niby synonimów.

Jeżeli Serce zawibruje, zatrzęsie się od uczuć, a  młot pneumatyczny zadrży, to niby nic się nie stanie, tylko nasz świat będzie trochę inny.

Mniej spójny z  tym, z  czego wyrośliśmy, bez tej harmonii (=ładu), której potrzebujemy, aby dobrze żyć.

Tak tak, wiem że użyte przed chwilą przeze mnie słowo struktura nie jest słowem polskim, oznacza ono w  łacinie „budowę, sposób budowania”

Jeżeli poczujemy taki brak polskiego słowa, to nie myślimy, że nasz język jest gorszy, tylko szukamy tego słowa i  w sposób kreatywny (=twórczy), bazując (=opierając się) na mowie naszych przodków kreujemy (=tworzymy) go i  konfrontujemy (=sprawdzamy) go w  kontaktach (=spotkaniach, zetknieciach) z  innymi użytkownikami naszego języka.

Nie jestem lingwistą (=językoznawcą), wiec może nie potrafię znaleźć optymalnych (=najlepszych) rozwiązań, ale język nie należy do nauki, język należy do nas, a  naukowcy mogą nam, użytkownikom języka najwyżej swoją wiedzą w  tym dziele pomóc.

Na początku tego artykułu użyłem słowa „wibracja”, czy też „drgania”, „drżenie”

Czujecie chyba, że słowo „drżenie” powoduje inne drżenia na naszym języku i  w naszym sercu niż łacińsko-imperialno-rzymskie słowo „vibracja”.

Mnie się to zupełnie inaczej kojarzy.

Oczywiscie słowa „wibracja” i  „wibrować” da się oswoić i  oSłowianić, na pewno mają one, jak większość słów narodów starożytnych, jakieś słowiańskie korzenie, ale nasze „drżenia” są jednak dla nas bliższe i  piękniej… vibrujące.

Co do pochodzenia języków antycznych (=starożytnych) z  języków słowiańskich, przeczytajcie na przykład artykuł Sławomira Ambroziaka, tutaj zacytuję tylko jedno zdanie:

„…Mogą więc mieć się z  pyszna wielce uczeni prześmiewcy, drwiący z  Wojciecha Dembołęckiego, który już w  XVII w. pisał, że łacina i  wszystkie języki europejskie to tylko zniekształcona, w  ten czy innych sposób, polszczyzna, pochodząca, jak też inne języki słowiańskie, w  prostej linii od dialektów scytyjskich…” [2]

I wracając do współczesnego języka polskiego: czy „trzęsionek” zamiast rzymsko-łacińskiego „vibratora”?

Mamy już ptaszka trzęsiogonka, czyli pliszkę, dlaczego nie pójść dalej?

 

więcej: http://slowianieiukrytahistoriapolski.pl/jezyki/jezyk_polski/wracamy_do_korzeni/index,pl.html

Podziel się!