Stare drzewa są symbolami mądrości, długowieczności i spokoju. Zajmują centralne miejsce w ludzkiej kulturze. Dorastamy razem z nimi i przeżywamy w ich cieniu nie tylko własne życie, lecz życie rodzinnych pokoleń. Dąb Herchies ma swoją zdumiewającą historię płynącą z ducha starożytnych dziejów. Przez stulecia pokolenie po pokoleniu przychodziło do tego drzewa ze swoim bólem, z nadzieją na uzdrowienie. Nie inaczej jest także dzisiaj.
A jak Polacy traktują swoje stare drzewa? Co roku płonie w Polsce jakiś prastary dąb. Nie potrafi go upilnować lokalna społeczność, tak jak choćby Grecy pilnują swojego Platanu, czy Szwajcarzy drzewa na jeziorze Genewskim. Policja nie potrafi odnaleźć złoczyńcy, a choć jest on zapewne dobrze znany ludziom mieszkającym w pobliżu drzewa nie potrafią oni jak przystało Na Słowian wymierzyć mu sprawiedliwości na własną rękę, skoro sądy III RP są bezsilne.
Ludzie z całej Europy przyjeżdżają tutaj w chorobie i zawiązują na drzewie prastarym pogańskim zwyczajem proszalne bajorki, lecz czynią to w sposób specyficzny. Materiał pociera się o chore miejsce i wiesza z intencją i obrazowaniem uzdrowienia tego miejsca na drzewie.
To drzewo w sposób magiczny uzdrowiło setki osób. Bez znaczenia jest czy uczyniła to wiara owych ludzi w jego uzdrawiającą moc, czy też innego rodzaju siły mogtyczne. Ważne, że to działa, a chorzy odeszli stąd zdrowi.
Oczywiście chrześcijańskie klechy obudowały drzewo kaplicami i krzyżami, by tę moc drzewu odebrać. Nic z tego. Mimo wszystko w Belgii nikomu nie przyszło do głowy by święte pogańskie drzewo spalić tak jak to robią ze świętymi dębami katolicy w Polsce. Pewien „przedsiębiorca” wraz z pewną panią adwokat – państwo „Wu” w Krakowie w dzielnicy Łobzów, u boku Ogrodu Łobzów odważyli się nawet, będąc pewnymi bezkarności ze strony władz miasta i policji, Święty Dąb, 500-letni Pomnik Przyrody, który pamiętał czasy gdy był ozdobą Królewskiego Ogrodu króla Kazimierza Wielkiego po prostu zatruć, aby usechł i nie przeszkadzał im w pobudowaniu niewielkiego apartamentowca. Chciwość bogobojnego pana Wu i równie zagorzałej katoliczki pani Wu nie zna żadnych granic moralnych.