Jacek Karol Delekta (1906- 1940) Strażnik Wiary Słowian
Urodził się 9 lipca 1906 r. w Stróżówce w powiecie gorlickim w Małopolsce, w rodzinie profesora gimnazjum Stanisława i Honoraty z Chwastowiczów. W latach 1912–1918 uczęszczał do szkoły powszechnej i gimnazjum w Nowym Targu, a następnie do Państwowego Gimnazjum Męskiego (klasycznego) im. Przemysława w Rogoźnie Wielkopolskim, gdzie 20 maja 1925 r. uzyskał świadectwo dojrzałości.
W latach 1925–1927 był zwyczajnym słuchaczem na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego, następnie również w Poznaniu studiował antropologię, etnografię z etnologią i prehistorię; otrzymał stypendium Funduszu Kultury Narodowej. Był studentem prof. Józefa Kostrzewskiego i uczęszczał na wykłady m. in. prof. prof. Kazimierza Tymienieckiego, Adama Skałkowskiego, Bronisława Dembińskiego, Stanisława Tynca i Józefa Paczkowskiego. W 1933 r. otrzymał dyplom na Wydziale Humanistycznym, zdając egzamin magisterski z nauk antropologicznych z wynikiem bardzo dobrym na podstawie pracy: Ceramika wschodniej kultury pucharów lejkowatych na Pomorzu Polskim.
Po śmierci dra Tadeusza Wagi (utonął w Wiśle 2 czerwca 1934 r.) został kierownikiem Działu Przedhistorycznego Muzeum Miejskiego w Toruniu, rozwijając na tym stanowisku bardzo ożywioną działalność. Uporządkował zbiory archeologiczne, urządził na nowo dział wystawowy muzeum, wiele czasu poświęcał na oprowadzanie po zbiorach i wtajemniczenie w arkana wiedzy archeologicznej licznych grup młodzieży, a przede wszystkim prowadzenie szeroko zakrojonych prac archeologicznych.
więcej:http://e-wietor.pl/delekta-jacek-karol/
Czy ślady scytyjskiego najazdu odkryto koło Bydgoszczy?
15.11.2007 Historia i kultura
Zabytki brązowe z Kamieńca – siekierka tulejowata z uszkiem, fragment naszyjnika, dwa ćwieki oraz grocik trójgraniasty.
Ciekawostką jest także fakt, że to bezcenne stanowisko zostało odkryte po raz drugi. Już bowiem w latach 1936-1938 badania w Czarnowie (wtedy Kamieńcu) prowadziło toruńskie muzeum miejskie.SĄSIEDZKIE PORACHUNKI ALBO ŁUPIEŻCZY NAJAZD
Scytowie to plemiona koczownicze z irańskiej grupy językowej zamieszkującej stepy na północ od Morza Czarnego. Znane były z organizowania dalekosiężnych wypraw łupieżczych. Dotarli również na obszar dzisiejszej Polski – znaleziska scytyjskie obecne są na Śląsku, na obszarach Polski środkowej i Kujawach, a także po wschodniej stronie Wisły (np. okolice Tarnobrzega, Rzeszowa czy Lublina). Czy w swych podbojach zapuścili się także pod Bydgoszcz, do położonej tuż nad wiślaną skarpą osady kultury łużyckiej, przekraczając największą z Polskich rzek?
Badania archeologiczne w Czarnowie przyniosły sporą liczbę zabytków z VI w. przed Chr. Pośród charakterystycznych dla lokalnych społeczności „łużyckich” ozdób, narzędzi np. brązowych siekierek tulejowatych, ceramiki naczyniowej, kości zwierzęcych oraz licznie nagromadzonych muszli małż i pozostałości paleobotanicznych, na pierwszy plan wysuwają się jednak przedmioty proweniencji scytyjskiej.
Czy mamy do czynienia z najazdem scytyjskim? „Według starszych i obecnych wyników badań wiadomo, że osiedle zostało gwałtownie zniszczone – wskazuje na to wszechobecna spalenizna, stwierdzona w obrębie bramy wjazdowej, jak i zabudowy mieszkalno-gospodarczej. Mogli tego dokonać właśnie stepowi wojownicy, na co wskazują znalezione tu trójgraniaste brązowe grociki strzał – przed wojną natrafiono na sześć takich zabytków, obecnie na jeden; znaleziono też fragmenty naszyjników o stylistyce scytyjskiej oraz brązowe ćwieki naszywane na ubrania” – wymienia archeolog.
Dr Jacek Gackowski przyznaje, że atrakcyjna wizja łupieżczego najazdu Scytów sięgającego obszarów położonych tak daleko na północy, niekoniecznie musi być prawdziwa. „Mam spore wątpliwości, czy to co odkryliśmy potwierdza militarną obecność koczowników w Kamieńcu, czy raczej mówi o naśladowaniu wytwórczości scytyjskiej przez miejscowych, łużyckich brązowników. Może te przedmioty nabywano na drodze wymiany międzygrupowej” – zastanawia się.
„Faktem jest, że odkryliśmy masę spalenizny, ale równie dobrze może to być ślad lokalnego konfliktu z zastosowaniem militariów scytyjskich przez ludność łużycką” – dodaje.
Jak przypomina dr Gackowski, w grobach ludności kultury łużyckiej, znanych ze strefy międzyrzecza Wisły, Drwęcy i Osy, już wcześniej znajdowano ozdoby proweniencji scytyjskiej, np. zausznice gwoździowate (stanowisko Mała Kępa koło Chełmna). „Najwyraźniej scytyjskie wytwory mogły być wówczas modne. Dlatego warto brać pod uwagę nie tylko ekspansję zbrojną, ale także infiltrację kulturową” – zwraca uwagę archeolog.
POWTÓRNE ODKRYCIE STANOWISKA
Równie ciekawa jest historia badań stanowiska w Kamieńcu. Miejsce już raz zostało odkryte 70 lat temu, a następnie w tragicznych okolicznościach zapomniane. Poprzednim odkrywcą i badaczem był toruński archeolog Jacek Delekta. „Wyniki archeologicznych badań prowadzonych w latach 1936-1938 były zaskakujące. Szeroko pisała o nich przedwojenna prasa codzienna. Pierwsze sprawozdania publikowało popularyzujące archeologię ogólnopolskie czasopismo ‚Z Otchłani Wieków’. Oprócz spalonych pozostałości bramy wjazdowej i zabudowy wnętrza osady, przedwojenny archeolog odkopał ludzkie szkielety oraz scytyjskie wyroby m.in. militaria i ozdoby” – przypomina dr Gackowski.
Sukces jednak został brutalnie przerwany przez wojnę. „Delekta został zamordowany w Auschwitz, a dokumentacja z badań zaginęła. Przez lata próbowano ponownie odnaleźć to stanowisko. W ciągu dekady lat 90-tych ubiegłego wieku wytypowano kilka punktów mogących być pozostałością dawnego grodu. Dopiero jednak w wyniku tegorocznych prac wykopaliskowych udało się w pełni potwierdzić istnienie tego interesującego obiektu, bez wątpienia kryjącego jeszcze wiele niespodzianek” – zapewnia archeolog.
PAP – Nauka w Polsce, Adam Lisiecki
bsz
Grot scytyjskiej strzały
Jacek Kiełpiński
Aktualizacja:
Wojownicy dotarli aż tutaj? Niebezpieczne plemiona, wywodzące się gdzieś z Iranu, grabiąc i mordując, parły na północ. To było jakieś 2500 lat temu, Budda się właśnie rodził. I tak się zdarzyło, że w swym krwawym pochodzie zatrzymały się akurat tu, na zakolu Wisły przed Bydgoszczą? Wojownicy dotarli aż tutaj? Niebezpieczne plemiona, wywodzące się gdzieś z Iranu, grabiąc i mordując, parły na północ. To było jakieś 2500 lat temu, Budda się właśnie rodził. I tak się zdarzyło, że w swym krwawym pochodzie zatrzymały się akurat tu, na zakolu Wisły przed Bydgoszczą? Tu właśnie dokonały ostatniej rzezi i rozpoczęły odwrót? reklama Czyż to nie fascynujące? Miłośnicy gier RPG powinni docenić od ręki, to ich klimaty. Ale to nie świat gier fantastycznych, tylko nauka. Tej wersji uczą się studenci historii na całym świecie: Scytowie dotarli do Kamieńca, między Toruniem i Bydgoszczą. Znak szczególny Scytów Są starsze podręczniki, które trochę upraszczają i mówią, że dotarli do okolic Torunia. Dlaczego? Bo przełomowy, niezwykły zakręt Wisły, jak się dziś mówi: „przed Fordonem”, był przed wojną granicą województw pomorskiego i poznańskiego, a teren Kamieńca leżał właśnie w województwie pomorskim ze stolicą w Toruniu. A może przy okazji też dlatego, że odkrywca tego miejsca był znakomitym toruńskim archeologiem. – To trochę dziwna i niekomfortowa sytuacja. Zwykle nie kopie się po kimś. Jednak te badania były konieczne, musieliśmy przywrócić osiągnięcie Jacka Delekty – mówi toruński archeolog, dr Jacek Gackowski, prowadzący wraz ze studentami wykopaliska w Kamieńcu. Ponad sześćdziesiąt lat wcześniej w tym samym miejscu Jacek Delekta, toruński archeolog działający na obszarze województwa pomorskiego, także kopał w nadwiślańskiej wydmie, na brzegu kilkunastometrowej stromej skarpy. Znalazł rzeczy fascynujące. Między innymi niezwykle rzadkie pozostałości bramy wjazdowej do osady z okresu kultury łużyckiej, przed którą odkrył szkielety ludzkie i charakterystyczne, trójgraniaste groty z brązu – znak szczególny Scytów, po którym rozpoznaje się ich w Azji i Europie. To właśnie wtedy świat dowiedział się, że ślady Scytów znaleziono gdzieś między Bydgoszczą i Toruniem. Taki punkcik na mapie na skraju kolorowej plamy, którą w podręcznikach zaznacza się granice występowania czy to sosny wejmutki, czy Scytów właśnie. Problem w tym, że odkrycie Jacka Delekty, który w latach 1936-38 pracował w pocie czoła w Kamieńcu, choć zostało świetnie udokumentowane przez badacza, zniszczyła wojna. Niemcy nie tylko zabili Delektę w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, ale wywieźli także wszelkie materiały, całą dokumentację. W kraju pozostały tylko odpryski, zarys wiedzy. Sytuacja niezwykła, bowiem nikt przez lata nie potrafił wskazać, gdzie jest owa osada, o której kiedyś nawet w gazetach codziennych pisywał archeolog. A pisać umiał. „Tam, gdzie niegdyś wrzało życie, gdzie sine dymy z domostw na grodzisku pełzały nad puszczą nadwiślańską, dzisiaj szumi sosnowy las zasadzony przez człowieka. (…) W jednym ognisku znaleziono nie spalone kości człowieka wśród dużej ilości grochu. Obok kości ludzkich stały dwa naczynia. Jak tłumaczyć sobie to zjawisko? Czy może jakiś obrzęd makabryczny kazał zagrzebywać kości człowieka w popiele ogniska czy może to ślad zemsty na wrogu? Któż dziś odgadnie, jaka ponura tragedia ludzka rozegrała się w mrocznej chacie oświetlonej złowrogimi blaskami ognia, pełzającymi po okopconych, czarnych belkach ścian”.
Czytaj więcej: http://www.expressbydgoski.pl/archiwum/a/grot-scytyjskiej-strzaly,11259176/