Blok państw Międzymorza (Jagiellonia.org) i Cyrk na Wiejskiej
W obliczu tego co wyprawiają dzisiaj w Sejmie zdrajcy Polski, suto opłacani z kasy Sorosa i popierani przez SB/WSI czyli siepaczy Kremla, tzw. stronnicy Europejskości z PO, których partia powstała za pieniądze CDU/CSU oraz tzw stronnicy neutralności Polski, czyli Nowoczesna ufundowana przez aparatczyków tajnych służb ze Szkoły Moskiewskiej + ubecki KOD + Obywatele RP z WSI, powinniśmy mieć szczególnie na uwadze przytoczone poniżej słowa najwybitniejszego brytyjskiego geografa, politologa, twórcy nauki zwanej geopolityką Halforda Johna Mackindera. Zobaczcie też obrazowo potencjał tej Strefy Trójmorskiej – bez Grecji, Turcji i byłych Krajów Jugosławii, które starają się do niej wejść.
Kiedy w roku 2012 w mojej satyryczno-fantastycznej powieści dla dzieci i dorosłych „Nowe przygody Baltazara Gąbki i jego Kompanii – Na tropie Czarnej Dziury”, kucharz Bartolini herbu Zielona Pietruszka powiedział, że: „Założymy w Warszawie Cyrk, ale bez obaw jest tam jeszcze jeden, największy w Polsce.” – Cenzor z Wydawnictwa Literackiego zapytał mnie – Jaki cyrk miał pan na myśli?
Odpowiedziałem – Jak to jaki? Ten na Wiejskiej.
Włodzimierz Iszczuk: „Musimy pamiętać o stwierdzeniu Mackindera: „Kto panuje nad Europą Wschodnią, ten panuje nad Eurazją i całym światem”. Społeczność międzynarodowa pod żadnym pozorem nie powinna pozwolić na dominację Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej.
W obliczu dzisiejszych zagrożeń kraje Bałtycko-Czarnomorsko-Adriatyckiego Międzymorza powinny zjednoczyć wysiłki, szukać wspólnego mianownika, tego, co łączy narody regionu. Dlatego warto zastanowić się nad tworzeniem podstaw silnego regionalnego sojuszu geopolitycznego, przekraczającego granice Unii Europejskiej, ponieważ do tego bloku mogłaby dołączyć Ukraina, a w perspektywie długofalowej ewentualnie demokratyczna Białoruś. Co więcej, sojusze regionalne w żaden sposób nie stoją w sprzeczności z członkostwem poszczególnych państw w innych paktach. Członkostwo w NATO i Unii Europejskiej nie wyklucza możliwości stworzenia bloku regionalnego w Europie Środkowo-Wschodniej.
Znaczenie bloków regionalnych w dzisiejszym świecie nabiera coraz większego znaczenia. Widzimy to na przykładzie Francji, która buduje unię śródziemnomorską (porozumienie państw południowej Europy i północnej Afryki) czy unię nordycką − sojusz Danii, Finlandii, Szwecji, Norwegii i Islandii.
Polska, Litwa i Ukraina także mogłyby wystąpić z inicjatywą utworzenia unii regionalnej, wzorowanej na historycznym dziedzictwie I Rzeczypospolitej. Stworzenie takiego sojuszu w obecnym układzie geopolitycznym mogłoby okazać się szczególnie cenną inicjatywą. Mocny sojusz państw Europy Środkowo-Wschodniej byłby stosowną odpowiedzią na ekspansję agresywnego Imperium Zła. Międzymorze może stać się niezawodną tarczą cywilizacji europejskiej i całego wolnego świata”.
Ku rozweseleniu i rozładowaniu napięć politycznych – Z Nowych Przygód Baltazara Gąbki:
str 108
– Wylądujemy w ustronnym miejscu, najlepiej na jakiejś
polanie w bielańskim lesie – powiedział podczas śniadania
– Tam doktor Koyot wyczaruje wielki namiot cyrkowy.
Ogrodzimy teren wokół namiotu i ogłosimy w prasie i telewizji,
że oto przybyła z Krainy Włoskiej Kapusty ekipa najznakomitszego
na świecie cyrku Maestro Tomatto vel Pomidorro,
czyli Bartłomieja Bartoliniego, zwana też Cyrkiem „Zielona
Arena”. W namiocie będziemy mieć bazę, a w drugim
mniejszym bez trudu ukryjemy latający talerz. Wyczarujemy
też mieszkalne wozy na kołach i namiocik kuchnię dla
Bartoliniego.
– Już ja dopilnuję – rzekł Smok Wawelski – żeby się tam
nikt podejrzany nie plątał.
– Howk. I ja też! – rzekł po psiemu Czarny Bolo.
Kiedy już usłyszeli ten plan, wszystkim wydał się on oczywisty
i dziecinnie prosty. Ale wiedzieli, że trzeba być geniuszem
takim, jak profesor Gąbka, żeby na coś tak prostego wpaść.
– Jesteś genialny, Baltazarze – ogłosił z zachwytem
Bartolini.
– To ty jesteś genialny, Bartłomiejku – odpowiedział mu
profesor Gąbka – Ten pomysł przyszedł mi do głowy podczas
kolacji. Sporządziłeś tak wspaniałą sałatkę z pomidorów, że pomyślałem,
że wyczarować taki smak to prawdziwa magia. No
i od magii do iluzji, a potem do cyrku, było już bardzo blisko.
– Mamma mia! – wykrzyknął zadowolony z siebie Bartolini
i okrył się rumieńcem ciemniejszym niż pomidor.
str 117
Doktor Koyot wyczarował
wielki zielony namiot cyrkowy, a w jego środku także
widownię i arenę. Czarodziejska różdżka wiedziona jego
ręką, jak pałeczka dyrygenta, powołała też do życia solidne
ogrodzenie terenu i wielki kolorowy szyld z neonową nazwą
cyrku. Na zapleczu głównego namiotu Doktor Koyot wyczarował
także kilka wozów cyrkowych. Wśród nich znalazła się
również amfibia Smoka Wawelskiego, znana wszystkim dobrze
z jego poprzednich wypraw. Na koniec Doktor Koyot
wyczarował osobny płaski namiot i Smok wszedł do niego
ze srebrzystym dyskiem pod pachą. Wszystko to obserwował
z zapartym tchem strażnik Igor Grubek, który coraz bardziej
przecierał oczy ze zdumienia. W pewnej chwili to wredne
psisko zaczęło się jednak bacznie wpatrywać w krzak, za którym
ukrył się Igor. Kiedy pies uniósł przednią łapę i zaczął
intensywnie węszyć w tym kierunku, Igorowi ścierpła skóra.
Postanowił dłużej nie czekać. Odczołgał się na brzuchu spory
kawałek, a kiedy już zasłoniły go inne krzewy wstał i ruszył
biegiem na teren akademii, do Alana. Wyglądało, że przybysze
rozgościli się tutaj na dobre. Biegnąc Igor zastanawiał
się, czy Alan powinien sprowadzać telewizję i dziennikarzy.
Czy w ogóle ktokolwiek im uwierzy w tę niesamowitą historię?
Może ich wyśmieją? Co kombinują ci tutaj? A może należałoby
zawiadomić wywiad wojskowy albo policję?
str 141-142
Cóż, jak się wlazło między wrony trzeba krakać jak i ony.
Wejście boczne znajdowało się od strony rzeki i było zasznurowane,
jak to w wielkim namiocie, grubymi sznurami
wzdłuż obu boków. Między poszczególnymi szlufkami pozostawały
jednak wystarczające otwory by zajrzeć do środka
i ogarnąć wzrokiem całą przestrzeń wnętrza. Cyrk miał po
środku słup, na którym zwykle w cyrkach uprawia się akrobacje
powietrzne. Miał też rozległą arenę, wokół niej zaś widownię
na tysiąc osób. Był to największy cyrk jaki Alan i Igor
widzieli w życiu. Chociaż nie, może większym cyrkiem była
firma ochroniarska, która ich zatrudniała, a jeszcze większym
na pewno koncern medialny Nic Poza Tym, z którym podpisali
właśnie kretyńską umowę. Nie mieli pojęcia, że w mieście
działa jeszcze kilka o wiele, wiele większych cyrków,
a największym z nich nie jest ani Konsorcjum Od Pomysłu
do Przemysłu, ani nawet Najbardziej Oświecona Rada zbierająca
się raz w miesiącu w Sali Kandelabrowej Warszawskiej
Wieży. Alan i Igor najpierw spostrzegli psa. Prawie że
papillon w czarno białe łaty leżał blisko środka areny na plecach.
Wszystkimi czterema łapami odbijał do góry piłki futbolowe
w czarno-białe ośmioboki. Gość z miotaczem płomieni
przebrany za jaszczurkę siedział przed telewizorem z rozdziawionym
pyskiem. Z tego pyska sterczało mu imponujące uzębienie,
sto razy groźniejsze niż u krokodyla, którego widzieli
kiedyś w warszawskim ZOO. Wyglądało na to, że z jakichś
powodów jaszczur osłupiał. Z boku areny facet o długim nosie
w czarnoksięskiej czapce w złote gwiazdki, dotykał pałeczką
muszelek, z których na oczach Alana i Igora, powstawały
czarnobiałe, łaciate futbolówki. Każda nowa futbolówka
wędrowała w łapy psa, odbywała cykl żonglerskich podskoków
i odesłana jednym mocnym kopem wtaczała się do małej
bramki ustawionej za głową psa.
– Cie choroba – wysapał Igor – Prawdziwy cyrk.
– Odwrót – zakomenderował Alan ochrypłym od nadmiaru
wypitej w życiu coli głosem – Co my miely zobaczyć
to my już widziely.
Odczołgali się czym prędzej spod bocznego wejścia za
krzaki, gdzie czatował dzielny redaktor i jego kamerzysta, nagrywający
tę scenę.
– I co? – zapytał Chytrusek
– Mają miotacz płomieni, czarodziejską różdżkę, smocze
i psie zęby oraz pazury – wyrecytował Alan.
– Co? Co ty wygadujesz?! – rozsierdził się redaktor
– Jak bum cyk, cyk! – potwierdził gorliwie Igor.
– Na zapleczu widziałem amfibię. Tablica rejestracyjna
czarna, GK 2456819. Może być uzbrojona po zęby. – włączył
się kamerzysta.
– Żadnego z was pożytku. Muszę sam zobaczyć. – powiedział
wściekły Leszek Chytrusek.
Przesławny redaktor telewizji Nic Poza Tym ruszył w kucki
w kierunku cyrku, a za nim poczołgał się jego wierny
kamerzysta.
Z niekłamaną przyjemnością przypomniałem postać redaktora Leszka-Liska Chytruska, który wtedy był redaktorem TV Nic Poza Tym, a dzisiaj jest niemieckim sługusem w Newsweeku.
Aktualny mem