Masarż i Papierż – polski kod szczęścia

Masarż i Papierż – polski kod szczęścia – Komunikat 20 10 2010 g 20 10

© copyright by Czesław Białczyński

Komunikat powstawał przez wiele lat i wciąż nie był skończony, czegoś mu brakowało od samego początku – po prostu puenty i zwieńczenia. Pierwsza część – sybarytyczna powstała jak widać na obrazku 26 grudnia 1989 roku o godzinie 11.25. Komunikat został odłożony do przepastnych szuflad i był wielokrotnie przeze mnie studiowany, ale wciąż nie odczuwałem żadnego impulsu twórczego patrząc na niego. Pokazywałem go różnym osobom – kodystom, w tym, ekspertce Głębi, szaradzistce, wrażliwej duszy i ideowej kodystce, scenografowi i kostiumologowi, między innymi teatru Groteska – Ewie Englert, ale nikt nie miał pomysłu na jego zakończenie.

Treść – masaż i masarz – jest skupiona jak widać na zagadnieniu cielesnej uciechy, przyjemności ciała – fizyczno-erotycznej części natury – masowanie i jedzenie, może po trosze podbarwione sadyzmem zabijania i krojenia mięsa, oraz torturami ugniatania i tłuczenia ciała. Ta cienka sugestia sadystyczna pociąga oczywiście za sobą skojarzenia masochistyczne. Te dwie cechy i ewidentny element krwawości wprowadzony przez słowo „masarz”, kojarzy się niejako z polskimi dziejami pełnymi krwi i bólu, śmierci, rozdarcia… więc było to jakieś poetyckie nawiązanie do Polski i dziejów narodowych skojarzone z podstawowymi funkcjami ludzkimi, egzystencjalnymi, przyrodzonymi niejako organicznymi cechami związanymi z bytem fizycznym człowieka

– to wszystko zawarte w dwóch skondensowanych słowach które się pozornie w sensie logicznym w ogóle z takimi sensami nie kojarzą.

Taka sytuacja komunikatu trwała do 22 czerwca 1991 roku do godziny 11.10 – półtora  roku. Wtedy pod wpływem impulsu dopisałem na tej samej kartce drugą część – Niejako przesłanie duchowe, zawierające esencję polskiej duchowości: Papier i Papież, z czego powstało słowo Papierż – ze swoim prześmiewczym, wesołkowatym, rżącym zakończeniem. Istota polskiego bytu wtedy to było bowiem:

a) uwielbienie i apoteoza wiary katolickiej i mitologizacja bohaterskiej osoby polskiego Papieża – uosobienia polskiego Mesjanizmu dziejowego i polskiego oporu przez 50 lat przeciw komunizmowi.

b) typowo polskiego kreowania rzeczywistości na PAPIERZE wbrew dziejącym się faktom. Na papierze bowiem w propagandowej euforii odzyskiwaliśmy wolność, sypały się peany, walił się mur berliński, ale po cichu w rzeczyewistości SB-ecja i część nowej nomenklatury Okrągłego Stołu układała Polskę własną, III RP – nie dla jej ludu, ale dla siebie  – Czerwonych i Różowych, i rozkradała między siebie majątek nas wszystkich.

Oczywiście rzeczywistość papierowa – medialna – była tak zakłamana machiną propagandową pozornie „wolnych” mediów i autocenzurą, że głoszenie wtedy publicznie podobnego poglądu było zupełnie niemożliwe. Właśnie NOWA CENZURA wyrzuciła moją książkę „Polski Łącznik” z planu wydawniczego WL i wyrzuciła z WL jej dyrektora krótkiego okresu wolności i demokracji 1989 – 1991 – Bohdana Rogatkę, a z nim i moją książkę. Publikacja nie była już  możliwa i nadal jest niemożliwa. Musiałem zacząć pisać jako publicysta i dziennikarz do Gazety – ale w Toronto i do Listu Oceanicznego – w … Toronto. Byłem więc znowu na emigracji wewnętrznej, a Polska nie była ani demokratyczna ani wolna – miała tylko pozorną demokrację i suwerenność, która do dzisiaj kończy się tam gdzie kończy się interes czerwono-różowej nomenklatury i interes Rosji. Suwerenność to nie wolność.

To co się działo wtedy w Polsce w roku 1992 (łącznie z Nocnym Zamachem – Nocną Zmianą – było straszne i śmieszne –  tak jak to słowo PAPIERŻ i jego emocjonalny sens oraz logiczna zawartość informacyjnego znaku. Papież stał się wtedy dla propagandy zasłoną dymną i czołowym elementem manipulacji – pozorowania wolności – dlatego słowo PAPIERZ miało większy sens dla Polski i Polaków niż mógłbym to wymyślić.

Jednak komunikat nadal miał feler,  dalej nie było puenty ani zwieńczenia mimo, że była już zawarta „świadomość polska” i współczesność polska i duch polski, a także tzw duchowość i dusza – czyli ta część człowieczej natury która ponoć odróżnia nas od czystej zwierzęcości – żarcia i rozmnażania oraz krwawej rzezi.

4 listną Koniczynę otrzymałem od innej członkini grupy Kodystów Polskich Ewy Ryn (sztuki plastyczne) w roku 2001.

Przez 3 lata konserwowała się i utrwalała w pewnej książce. W roku 2004 trafiła do wnętrza kartki z komunikatem Masarż-Papierż.

Wyciągnąłem ją z szuflady w 2009 uruchamiając blog i snując plan przedstawienia kodyzmu.

Po raz kolejny jako aktualnego kierunku sztuki – którego celem jest uczulenie odbiorcy na sens słowa: jego znaczenie logiczne i sens emocjonalny i uczulenie tym samym odbiorcy, czy tego chce czy nie – „manipulacja” – uczulająca na próby manipulowania propagandowego i takiego stosowania słów, które mają przeciwne znaczenie do zakodowanej w nich zawartości emocjonalno-logicznej.

Ale komunikat „masarż – papierż” nadal nie nadawał się do publikacji.

Dopiero 20 10 2010 roku komunikat nabrał pełnego znaczenia i zyskał tytuł. Koniczyna „przypadkowo” połączyła te dwa słowa Symbolem Solidarności który w Stanie Wojennym rysowało się na murach miast.

pomyślałem: Tak to Polakom wystarczy – PRAWDA im nie potrzebna ani SPRAWIEDLIWOŚĆ ani tym bardziej PRAWO – płynące z PRAWI i Prawdy. Polakom wystarczy masaż i masarnia, papież i papiernia, mit papierowy papieża – papierż – a miejsce Prawdy i Solidarności jest jak zwykle w podziemiu – ot taki typowo „Polski KOD Szczęścia – chochola recepta na teraźniejszość która warczy (WarkodEM – OTWARTĄ WOJNĄ „WAR”em).

Oto puenta i wreszcie może być ten komunikat kodystyczny opublikowany – bo jedne komunikaty powstają w ułamkach sekund a inne dojrzewają latami.

Koniczyna łączy konkretne litery powstaje słowo: PAS – Czy rzeczywiście odpuściliśmy i wystarczy nam taki kod szczęścia?

 

Podziel się!