Copyright © by Czesław Białczyński
WOJNA O BUŁĘ
Czyli o Trzecim Dziale, narodzinach bogów Żywiołów i Mocy, ich rozmnożeniu oraz o bitwie o Ziemię, Welę i Niebiosy
według wieszczek z kościoła1 Wądy w Mogile nad Wiskłą, w ziemicy Mogilanów2 i podań guślarzy kątyny3 Matki Ziemi w Sieradzu, w ziemicy Ląchskiej, czyli na podstawie wierzeń wschodnich Lęgów4
Z Buły-Byty5 rodzi się Ziemia, Wela-Zaświaty i Niebiosy
Po kilku dniach, gdy nastały już na świecie Dział Działów, a także Strony, Pory i Kir, Bóg Bogów wyrzucił z Kłodzi na zewnątrz Trzecią Rzecz.
Wieszczki kościoła Wądy w Mogile twierdzą, że działo się to na Trzeci Dziewiąty Dzień Stworzenia, zaś guślarze z Sierdza Ląchów, zgodni z tradycją zachodnią, mówią o Trzecim Siódmym Dniu.
Owo trzecie dzieło Swąta było właściwie pierwszą Rzeczą, choć utarło się mówić o nim jako o Rzeczy Trzeciej. Jedni stawiają znak równości między dziełem a rzeczą, inni uważają za rzecz tylko to, co jest widzialne i dotykalne.
Rzecz ta miała postać wielkiej niekształtnej buły Żelaznej o pokroju kulistym. Nazwano ją więc trzema mianami: Bułą – dla jej wyglądu, Bytą – jako że był to pierwszy pozaboski byt, a także Byłą – jako, że była to pierwsza rzecz widzialna i dotykalna – rzecz, która była.
Buła żarząc się wiśniowym blaskiem przeleciała przed oczami zadziwionych Kauków i Kirów oraz wszystkich ich pomocników, i z wielkim syczeniem spadła w Głąb – na samo jej dno, w miejsce zupełnie ciemne. W tym krótkim przelocie błysnęła bogom prawdziwym pięknem i wszyscy nagle zapragnęli ją posiąść. Kaukowie-Dzięgle nigdy niczym się ze sobą nie chcieli dzielić. Podeszli więc bogowie na Skraj Głębi i zaczęli się przemawiać dowodząc, komu to też ona Buła bardziej się należy.
Głąb-Głębia Wszego Świata
Białoboga uważała, że jej, choćby z tego powodu, iż spoczęła na dnie Głębi, a Głąb była przecież w niepodzielnym Białobożym władaniu.
Czarnogłów dowodził, że twardość onej Buły, żar, jaki z niej tryskał, i inne cechy wyraźnie wskazują, iż przynależy się ona właśnie jemu.
Kirowie prawili, że oni powinni się zająć Bułą, bo któż inny mógłby jej nadać kierunek i kształt – rozciągnąć ją w strony i pory.
Przekrzykiwali się i kłócili dłuższy czas, ale nikt nie kwapił się, żeby zanurkować na dno Głębi i sobie Bułę wyciągnąć. Najgłośniej wrzeszczał Czarnogłów, złorzecząc wszystkimi trzema gębami i odpychając innych sześcioma rękami. Kirowie, którzy razem mieli osiem gąb, a rąk dwa razy po osiem, także nie byli gorsi i przepychali się mocno ku skrajowi Głębi. W tej szarpaninie Kostrom a pchnęła Czarnogłowa, który zatoczył się i wpadł w bezdenną toń. Białoboga śmiała się z niego na trzy głosy, a jej trzy brzuszyska trzęsły się od tego śmiechu tak, że mało jej nie odpadły. Nie pozostało mu nic innego, jak zanurzyć się na dno i wydobyć Bułę dla siebie.
Czarnogłów zebrał się w sobie i zanurkował, ale za pierwszym razem tak go przeraziły ciemności, że nie dobił do dna. Szybko wypłynął. Stało się to powodem prześmiewek jego bliźniaczej siostry i docinków Jaruny oraz Rui. Kirowie mający nadzieję, że zawładną łupem wydobytym jego rękami, ustawili się po czterech stronach Głębi, czyhając, aż się ponownie wydostanie na wierzch. Ale i za drugim razem Czarnogłów wyłowił z dna tylko trochę szlamu, skorup i drzasek, co się tam widać ostały po tym, jak się Strąprza rozpękła rodząc Kirów i Światłogońce.
Dopiero trzecie zanurzenie pozwoliło Czarnogłowowi dobrze wymacać Bułę. Uchwycił ją mocno i wyniósł z Głębi na Skraj Widnego Świata. Gdy tylko to zrobił, pozostali rzucili się na zdobycz. Kirowie złapali Bułę z czterech boków, Białoboga chwyciła od góry. Czarnogłów, który musiał wpierw wyjść na brzeg, zdołał ją ująć k od dołu. Każdy pociągnął w swoją stronę. Tym sposobem Buła rozciągnęła się na wschód, południe, zachód i północ oraz w górę i w dół. Zaczęła przy tym okrutnie trzeszczeć, i co chwilę tryskało z niej barwnymi snopami iskier poświatło – zlepiszcze Swąta. Skry poświatła zbierały się w krople i strugi, po czym skapywały w dół, tonąc w ciemnej Głębi.
Tryska swątowe poświatło w Koronie
Rozgorzała okrutna bitwa, która trwała aż do całkowitego wyczerpania się boskich sił. Gdy to nastąpiło, bogowie przywołali swych pomocników. Smoki chwyciły Bułę od dołu, Żmijowie od góry, a Jarogońce, Rujgońce, Jeszogońce i Ostrogońce z boków. Tak mocno pociągnęli, że Buła zadrżała, jakby się zaraz miała rozsypać.
Od tego nieustannego szarpania w różne strony, pory oraz działy, od tego, że ją tak strasznie bogowie kowali6, niepomiernie spuchła i stała się gorejącą wielką kulą. Dzięgle i Kirowie, odsapnąwszy chwilę, ponownie przyłączyli się do boju.
Po dłuższym czasie, który nie przyniósł rozstrzygnięcia, osłabły Światłogońce i odleciały odpocząć w gniazdach. Po nich opadły z sił Smoki i Żmije. Wreszcie i Kirowie mieli dosyć, okazali się za słabi, by zwyciężyć. Na placu pozostali tylko Dzięgle. Buła była już tak rozdęta i ciężka, że przygniatała ich swoim ciężarem.
W tej samej chwili oboje Kaukowie opadli z sił i puścili ją. Sapali z przesilenia, a świecąca kula Buły spoczywała na samej krawędzi Głębi, skapując w nią poświatłem sączącym się z licznych zapadlisk i pęknięć. Lada chwila gotowa była się stoczyć, a wtedy przebiwszy Głąb swym ogromem wpadłaby raz na zawsze w królestwo Nicy. Poświatło buchało z niej kłębami i ciekło licznymi strugami. Za te niebieskie obłoki, kłęby i strugi wzięli się Kirowie ze Światłogońcami, goniąc je po wszystkich zakamarkach Przedniebiesia. Ażdahy zstąpiły w Głąb i łowiły w niej kryształowe krople poświatła, składając zdobycz na skraju otchłani.
Kiedy Białoboga nabrała sił, stwierdziła, że w ten sposób nikt nie wygra. Nie oni zapanują nad Bułą, lecz Buła nad nimi, i ona będzie Światem rządzić, a nie oni. Czarnogłów zgodził się z siostrą dodając, że nawet jeśli nie zapanuje nad światem, to spadnie w nicość. Wtedy również nikt nie wygra, a tylko wszyscy stracą.
Jak to zwykle między Dzięglami, od początkowej zgody przyszło jednak do wymówek i rzucania obelg. Poszturchiwania przerodziły się w bijatykę. Kaukowie sczepili się ze sobą, złapali za czuby, a wkrótce obalili się w splocie i potoczyli z hukiem przez świat. Aż się wszystko od tego ich toczenia trzęsło.
Kirowie, widząc Bułę bezpańską, zmiarkowali, że mogą ją opanować i ponownie rzucili się ku niej. Tym razem ciągnięto tylko z czterech boków. Buła była już popękana i nadwerężona w wielu miejscach. W pewnej chwili z okropnym wizgiem sypnęła iskrami, buchnęła poświatłem, gruchnęła niebieskimi kłębami i trzasła! Grzmot był tak potężny, że Kaukowie od razu oprzytomnieli. Gapili się ogłupiali w stronę Buły, której już nie było. Kirowie grzmotnięci po łbach gromem, odpadli daleko i leżeli przy swych skrajnych tronach, nie wiedząc, co się też wydarzyło.
Bryła-Gruda – Chondryt węglisty CB3a (benkubinit)
Meteoryty z tego spadku należą chyba do najbardziej niezwykłych – wspaniałe metalowe ‚chondry’ pośród wielobarwnego rumoszu tworzą malarską fakturę! Benkubinity to meteoryty silnie zróżnicowane w obrębie grupy i sprawiające wiele kłopotów klasyfikacyjnych.
[Zdjęcie i opis ze strony:http://www.woreczko.pl/meteorites/beststructure/beststructure.htm]
Buła, ciągniona w cztery strony, pory i kiry, zrobiła się płaska jak placek, potem pocieniała w samym środku, pękła na dwa równe kawałki i rozleciała się na dwie strony!
Jeden z tych kawałków zawierał jednak prawie wyłącznie Bryję (Glinę), która przylgnęła grubą warstwą do Buły na dnie Głębi, a potem została z nią dokładnie przez kowanie rozmieszana.
Drugi kawałek miał w sobie prawie wyłącznie żelazo i stanowił Bryłę (Grudę).
Zlepiszcze do sklejenia, czyli Poświatło na Niebiosy
Poświatło – zlepiszcze swąte7 – trysnęło w takiej obfitości, że całe jego rzeki zlewały się w Głąb, a ogromne kłęby waliły w Przedniebiesie. Światłogońce i Ażdahy łapały wielkie calizny zestalonego w Głębi poświatła i układały je obok siebie na skraju.
Tak właśnie powstała Bryja-Glina zwana później Ziemią, Bryła-Gruda nazwana Welą i Niebiosy z Poświatła, znacznie później sklepione w jedno lite Niebo.
Bryja-Glina – Tektyt
Wszystkie inne tektyty nie mają struktury wewnętrznej, ich szkliwo jest jednorodne. Tylko w mołdawitach widać wewnątrz skomplikowane struktury, wijące się kanały, zestalone strumienie powietrznych pęcherzy… bajka.
[Zdjęcie i opis ze strony:http://www.woreczko.pl/meteorites/beststructure/beststructure.htm]
Narodziny bogów Żywiołów i bogów Mocy
Nikt nie wie, jak to się stało, że od tej bijatyki Kauków Białoboga stała się ciężarna. Zobaczyła, że puchną jej dwa brzuszyska. A rosły tak szybko, że w boską godzinę była już osiem razy większa. Przeraziła się bardzo, lecz w kilka chwil potem wszystko się rozwiązało. Spod jej licznych sukien wyskoczyło raźno osiem par bliźniaków – ośmiu chłopców i tyleż dziewczynek. Wyglądali dziwnie, każde miało tylko po jednej głowie i jednej parze rąk.
Tak Białoboga powiła szesnaścioro bogów Żywiołów – ośmiu braci, którzy mieli przyrodzenie przeciwne niż ona, i osiem sióstr, które stanęły za nią murem.
Żywiołowie ci zostali nazwani Perunem i Perperuną-Perperudą, Dobą-Dabogą i Dażbogiem, Sporem i Śreczą, Bełtem-Wełmem (Wodo) i Wądą-Wędą, Borowiłem i Leszą-Wiłą, Simem i Siemią-Matką Ziemią, Swarogiem i Swarą oraz Strzybogiem i Stryją8.
Czarnogłów od razu spostrzegł, że niespodziewane narodziny nie są złe, siły Kauków uległy bowiem pomnożeniu i miał kto zamiast nich ruszyć do boju. Posłali więc szybko nowonarodzone dzieci, bogów Żywiołów, nad Bryję-Ziemię. Sami zaś Kaukowie jeszcze raz się sczepili, by się pomnożyć po raz wtóry.
Perun – najgłośniejszy więc najważniejszy pośród Żywiołów – spalający (niszczący i scalający, zespalający, otwierający Ziemię na wzrost i życie)
Tym razem wszystkie nowe dzieci zalęgły się w trzecim brzuchu Pramaci. Wyskoczyło z niego rychło na świat dwanaście par bliźniąt Jednogłowych. Tak narodzili się bogowie Mocy: Czstnota-Pirwa i Prowe, Makosz i Mokosza, Przepląt-Perepułt i Plątwa-Przepigoła, Kupała-Dziwień i Dziewanna, Bożebóg-Radogost i Domacha-Radogódza, a Rgieł-Rogł i Reża-Ragana, Łado i Łada-Łagoda, Chors-Książ i Chorsawa-Księża, Rod i Rodżana-Przyroda, Podag i Pogoda, Mor i Marzana oraz Weles i Nyja-Śmierć.
Chors-Książ – Jeden z przywódców Mogtów, jego działanie czujemy na Ziemi, nie mniej niż innych Mocy
Tych, gdy tylko nieco okrzepli, posłali Prarodzice, by walczyli dla nich o Welę.
Bitwa rozgorzała więc na nowo po obu stronach świata: ziemskiej i welańskiej.
Rychło okazało się, że dzieci Kauków również słabną, niezdolne przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
Białoboga widząc, że jej córki opadły z sił, odwróciła uwagę Czarnogłowa pozorując atak na Welę, a rzucając się ku Ziemi. Zauważył to i ruszył za nią. Sczepili się znowu, po raz trzeci, i tym razem byli na siebie bardzo źli.
Kiedy uchwycili się Ziemi, Białoboga z wściekłością walnęła Czarnogłowa w plecy. Uderzenie było tak mocne, że wypluł na Ziemię wiele bryłek Grudy, które miał ukryte pod językiem. Z tych brył materii welańskiej powstały łańcuchy górskie, twarde skały, pojedyncze góry i wyspy. Przede wszystkim zaś najwyższa góra Ziemi – Góra Trzygław9, nazwana tak nie tylko dla swego trójwierzchołka, ale na pamiątkę, że dzięki trzygłowym Dzięglom-Kaukom wyrosła.
Uderzony Czarnogłów puścił Ziemię, a złapał się za Welę. Byłby nad Welą całkiem zapanował, ale się Białoboga spostrzegła, że za chwilę już całkiem będzie stamtąd wyzuta. Nadbiegła chyżo i złapała się za krawędzie Grudy, a Czarnogłów walił ją po palcach z całej siły, żeby puściła. A że miała ręce unurzane w glinie, spod paznokci trysnęło sporo gliny na sam środek Weli, a wilgoć Białoboża i posoka spłynęły wzdłuż krawędzi. Tak powstała welańska Niwa Niw na samym środku, otoczona głębokimi żelaznymi Nawiami, których dnem płynie Rzeka Rzek. Gdyby nie to, Wela byłaby cała ze złota, żelaza, srebra i brązu i nie byłoby na niej w ogóle wody.
Słowo o przemyślności Swąta i mądrym ułożeniu Świata
Tak to urządził Swąt, że dzieciom Dzięgli odjął po jeszcze jednej główni i obdzielił je męskim oraz żeńskim przyrodzeniem. Bóg Bogów wyciągnął mądrość z przypadku Zniczów i tak pomieszał wszystko, by trudno się było nowonarodzonym spoić w jedność i wystąpić przeciw niemu.
Umyślił, że tak długo będzie władał Wszym Światem, jak długo wsze byty nie złożą się w spójną Jedń, która swoją mocą mogłaby się z nim równać.
Wcześniej już postąpił z Kaukami tak, że Czarnogłowa skierował przeciw Białobodze. Kaukowie-Dzięgle mają w jednym ciele trzy przyrodzenia, a dwa z nich się nienawidzą. Nad pierwszym i trzecim przyrodzeniem Kauków górę bierze jednak zwykle przyrodzenie drugie. W owym drugim przyrodzeniu Kauków króluje żądza płynąca z żywotności i namiętność biorąca początek w cielesności. Nienawidząc się, nieodparcie dążą ku sobie, bez siebie wręcz nie potrafią żyć.
Również Kirowie przez pomieszczenie w jednym ciele dwóch przeciwnych przyrodzeń nie potrafią dojść do zgody w sobie, ale nieustannie jeden za drugim podąża i wciąż się z jednej strony odpychają, a z drugiej przyciągają.
Z potomstwem Dzięgli-Kauków Swąt postąpił podobnie. Mogły się Kaukom rodzić tylko jednogłowe dzieci, ale zawsze w bliźniaczych parach. A w tych parach jedno miało być przyrodzenia żeńskiego, a drugie męskiego, i zawsze powinny być sobie przeciwne. A Syn winien stawać za Ojcem, Córa zaś zawsze za Matką.
I tak się stało. Owe dzieci Kauków nigdy nie będą mogły do końca się ze sobą pogodzić, ale też nigdy nie będą się mogły bez siebie obejść. Tak jak Białoboga nigdy nie pokona Czarnogłowa, bo bez niego nie może istnieć, tak i one muszą współdziałać ze sobą, by złożyć się w Jedń, i być sobie jednocześnie przeciwne, by Jedń z nich złożona mogła w pełni zaistnieć.
Bitwa o Ziemię między Żywiołami
Obydwie części Buły zostały przez kowanie Kirów naciągnięte od wschodu do zachodu, od południa do siewierzy, od wiosny do jesieni, od lata do zimy, a także od Świtu do zmierzchu i od północka do półdnia.
Na początku na Ziemi nie było nic poza Przedmorzem powstałym z posoki Białobogi i Przedgórami z grud Czarnogłowa.
W pierwszych chwilach, gdy Żywioły nadciągnęły nad Ziemię, siostry wystąpiły przeciw braciom. Kiedy Wodo zaczął wypełniać doliny i wyże słonymi wodami, tworząc morze, Wąda w te same doliny wpuszczała wody słodkie chcąc, by tu powstały jeziora. Gdy Strzybóg rozdmuchał wicher od zachodu, by odegnać z owych miejsc bajoro, Stryja duła wiatrami od wschodu i wody pozostawały w bezruchu. Kiedy Siem-Siemia zaścielała upatrzoną dolinę glebą, Sim przywalił ją litą skałą. Pierwszy dogadał się Swarog ze Swarą, razem poczęli grzać i prażyć, aż wody z wyżyzny wyparowały w białych kłębach nad ziemię. Spowodowało to gniew Wądy, bo Swarogowie zniszczyli nie tylko dzieło jej brata Wodo, ale i jej własne. Wodowie rozdzielili się i podczas gdy jedno napełniało różne małe wgłębienia słodką wodą, drugie zalewało wielkie doliny wodą słoną.
Wszyscy inni poszli za ich przykładem łącząc się w pary. Od tej chwili było już tak, że Żywioły z przyrodzenia przypisane do trzem u Czarnogłowa nieustannie ścierały się z tymi, które miały w sobie przyrodzenie Białobogi. Gdy Siem przykryła w swojej dolinie caliznę glebą, chcąc ją uczynić swoim władztwem, Spor czynił w niej zalęg, usiłując ów skrawek zabrać dla siebie. Gdy Wodo zapełnił wielki rów morzem, Śrecza zbudowała na dnie owego rowu jaskinię kłów, i rzuciła w nią różne kiełki oraz zarodki. Kiedy Sim stawiał góry zachodnie ku czci Czarnogłowa, Perun obalał je i roztrzaskiwał swoją siekierą.
Dwie opowieści o narodzinach Watry
Według podania wieszczek Wądy z Mogiły, w pewnej chwili Simowie na dnie doliny Siemi przysypali oboje Wodów ziemią i kamieniami. Tylko stłumiony jęk Wądy dobywał się z głębiny, a Wodo-Bełta w ogóle nie było słychać. Niedługo jednak Simowie sycili się zwycięstwem, bowiem Sporowie widząc, co się stało, zaraz po ich pięknej, suchej dolinie poczęli kłaść kipiący zaczyn. Na dodatek wezwali Perunów, by wyzwolili Wodów z pułapki, bo zaczyn bez wody nie mógł zaowocować. Wtedy Perun kamienną siekierą rozciął brzuch Siemi i wypuścił Wodów. Wodowie zaraz zalali ląd i zmyli skały, ziemię i piasek na dno morza. Śrecza skwapliwie z tego skorzystała, by powiększyć Jaskinię Kłów (zwaną też Pieczarą Waru), tworząc cały bezlik komór wypełnionych na dnie żyzną ziemią. Zrozpaczona Siemia poszła do Swarogów po pomoc. Swara wysłuchała jej i razem wróciły w dolinę. Swara znalazła po drodze, w Górach Zachodu, olbrzymi krzemień w skale rozbitej wcześniej przez Peru na. Tym krzemieniem po trzykroć uderzyła Sima w pierś, a za trzecim razem zrodziła się iskra – Watra10. Było to pierwsze dziecko bogów Żywiołów. Zrodziło się z Sima i Swary, lecz Siem zazdrosna o męża niedługo potem przegnała jego córkę, która na stałe weszła do rodu Swarogów, i gdy już mieli swój dwór na Weli, zamieszkała z nimi. Póki co Siem jednak nic nie mówiła i Watra zapłonęła jasno, a od jej żaru wody cofnęły się z doliny Siemi.
Guślarze kątyny Siemi w Sierdzu podają jednak inny opis przebiegu wypadków. Otóż, według nich, pierwsi w dolinie Siemi znaleźli się Swarogowie. Wodowie pokonali ich w walce orężnej i przepędzili z doliny. Wtedy Siemia uderzyła na Wodów i przysypała oboje zwałami gliny. Walczyli jednak twardo, próbując się wydobyć na wierzch. Co chwilę w innym miejscu spod gliny tryskały w dolinę nowe źródła. Sim przywalał je kamieniami, ale wynik bitwy był niepewny. Wtedy Siemia przywołała Swaroga. Ten wbił się w jej brzuch dębowym członem i tarł. Tym sposobem od tarcia w trzewiach Siemi zrodziła się Watra-Wierta, Skra – Pani Ognia Podziemnego (Ognia Krzesanego). Od jej żaru Siemia zagrzała się okrutnie i Wodowie poczęli się gotować. Ale uratował ich Perun, rozcinając siekierą brzuch Siemi i wypuszczając Wodów na świat. Razem z nimi przyszła na świat również Watra wypuszczona z wnętrzności matki.
Sposób ten został jakiś czas później zdradzony niebacznie ludziom i stąd wzięły się wierła ogniowe, którymi do dziś zażega się w obrzędach iskrę ogniska domowego, a które kiedyś były jedynym narzędziem służącym dobywaniu ognia. Nazwa wiertło ogniowe wzięła się właśnie od Wierty-Watry.
Sim nie był zadowolony z takiego sposobu rozwiązania sprawy i przegnał Watrę z doliny ciskając w nią skałami. Watra-Wierta ukryła się przed rozgniewanym Simem na dnie morza.
Niektórzy prawią (zwłaszcza kołoduni Burów z Bieło- ziera), że Wierta z powrotem wskoczyła w trzewia Siemi i nie chciała wyjść. Dlatego Sim walił Siemię po brzuchu swym kamiennym nasiekiem11 i od tego tłuczenia zalągł się w jej trzewiach ich wspólny syn Skalnik. Skalnik pojmał Watrę i wywlókł ją ze sobą na świat. Wtedy dopiero przegnana przez Sima miała się ukryć w Jaskini Kłów (Warze) na dnie morza. Koźlarze ze Żnina, prastarego grodu Goplanów, ze świątyni Welesa, mówią, że Sim spłodził Skalnika po to, by uratował Watrę, która spłynęła porwana przez Wodo-Bełta w chwili, kiedy Perun rozciął brzuch Siemi. Wodowie mieli uwięzić Watrę w głębinach wielkiego rowu. Nikt nie mógł tam dobić do dna, bo każdego morze wyrzucało na powierzchnię. Sim ze swą żoną spłodzili więc Skalnika. Ich syn był tak ciężki, że przy każdym kroku zapadał się w skały po kolana. Bez trudu zanurkował i wyzwolił Watrę z podwodnego więzienia. Skalnik pozostał w głębinach i na stałe zamieszkał w podziemiach, bo tam czuł się naprawdę dobrze ze swoim ciężarem.
Pamiątką po tej bitwie Swarogów i Simów przeciw Wodom i Sporom i po owych narodzinach Watry mają być ukryte w ziemi i skałach kamienie, które krzeszą iskrę – krzemienie. Podobno też ogień zażgnięty wtedy w brzuchu Siemi nigdy już nie wygasł i do dziś tam płonie. Może to być prawda, bo pojedyncze ogniska, opary siarkowe i strugi żarzących się kamieni wydobywają się niekiedy z ziemi w różnych miejscach świata, a przy tym trzęsie się ona i wije w boleściach, jakby ponownie rodziła Watrę.
Wieszczki Wądy z Mogiły prawią, że to kara, na jaką została Siemia skazana za zdradę męża – co jakiś czas wciąż musi w bólach rodzić swą córkę, spłodzoną przez Swaroga.
Bitwa o Górę Trzygław
Jakkolwiek by było, Wodowie uwolnieni przez Peruna zalali całą Ziemię. Z Przedmorza wystawała tylko Góra Trzygław i położone w połowie jej zbocza Lęgowisko Spora. Watra po uwięzieniu w podwodnej jaskini Śreczy zbyt była słaba, by wspomóc Swarogów w osuszaniu Ziemi. Wierzchołek Trzygławia i cała jego okolica spowiły się nagle oparem, który wydali z siebie Wodowie przypalani ogniem. Strzybóg i Stryja rozdymali ów opar – Śląkwę, pierwszą córkę Wodów, nad wszystkimi połaciami Ziemi. Śląkwa ochraniała rodziców przed palącymi promieniami Swaroga i Swary. Ponieważ to rozpędzanie szło Strzybogom-Świstom niesporo, spłodzili syna, Pogwizda, który się narodził z ich złączonych oddechów. Zbyt był delikatny, żeby sobie poradzić. Pomnożyli się więc raz jeszcze. Z ich gorącego pocałunku przyszedł na świat Poświst. Lecz i on nie potrafił rozegnać chmur Śląkwy. Dopiero trzeci ich syn, zrodzony z mocnego splotu Strzyboga-Śwista i Stryi – Dyj-Poświściel, okazał się wielkim mocarzem. Najpierw odarł Śląkwę z chmurnych sukien, przez co ją strasznie zawstydził, a potem przegonił ją na cztery wiatry. Nic jednak nie było w stanie powstrzymać Wodów. Poziom Przedmorza stale się podnosił i zdawało się, że lada chwila fale pochłoną Lęgowisko. Borowił i Lesza-Wiła nasadzili z drzew i krzewów cały szereg obronnych ostrokołów. Rośliny wchłaniały wodę i zatrzymywały w swoich korzeniach. Spor idąc doliną zauważył dziwnie grząskie miejsce. Wbił się w nie. Dobył z głębi Ziemi kilka zarodków i ziaren. Wziął je w dłonie i ogrzał swym zapładniającym oddechem. Z jednego z kiełków, troskliwie otulonego dłońmi Spora, wylęgło się wielgachne drzewo, które wyrosło trój wierzchołkiem wysoko ponad szczyt Trzygławia. Była to Osica-Ósica – Drzewo Ziemi. Na nim właśnie Dażbogowie wsparli pierwszy przywleczony z Dali kawał Niebiosów. Dażbóg i Daboga wydali na świat Płona, który rozpłomieniał krawędzie płaszczyzn zrobionych z poświatła i próbował je złączyć w jedność. Swarogowie wznieśli się do Dażbogów na Niebiosa. Swarog pomagał Płonowi, kując ową niebieską caliznę swoim młotem i zespalając ją w Sklepienie.
Wał Wiłów okazał się skuteczną zaporą tylko na jakiś czas. Perunowie, widząc bezsilność swego oręża, wznieśli się na Niebiosy z obawy przed rychłym zatopieniem. Strzybogowie osiedli w koronie Ósicy. Sim osadził się na samym wierzchołku Trzygławia. Tylko Sporowie i Wiłowie stawiali czoło Wodom w na pół zalanym Lęgowisku. Mściwi Wodowie zatopili Siem i deptali ją bezustannie tak, że już prawie przestała dychać pod ich ciężarem. Mimo że Wodowie, Wiłowie, Sporowie i Simowie należą do jednego trzemu – Białobogi, każdy z tych rodów działał wyłącznie dla siebie. Dlatego nie mogli się oni pogodzić z nadciągającą klęską. Ponieważ byli bezsilni, w decydującej chwili poparli bogów trzem u Czarnogłowa radzących nad sposobem ocalenia. Wydawało się, że Trzygław, a z nim cała zalana Ziemia staną się domeną Wodo-Bełta i Wądy oraz ich dzieci i sługów.
Śląkwa i jej chmurne suknie
Dyj porozrzucał suknie Śląkwy po skrajach Ziemi. Tym sposobem nad Ziemią rozciągnęło się z oparów powietrze. Śląkwa pobiegła na krańce Ziemi szukać swoich rozdartych, rozgonionych chmur-sukien, bo była naga. Pozostawionym bez opieki powietrzem zajęła się Stryja i została po wsze czasy jego panią. Perperuna ruszyła na pomoc Śląkwie, bo chociaż jej nie lubiła, to jeszcze bardziej nie lubiła Dyja i uważała, że zupełna nagość nie przystoi bogini. Zbierały więc chmurne sukienki razem. W trakcie tej czynności Perperuna stwierdziła, że chmury, zwłaszcza te czarne, granatowe i sine, są piękne i że wcale nie ma ochoty oddawać Śląkwie jej własności. Poprosiła Swaroga, by wykuł dla niej w Wielkim Ognisku złotą szkatułę, kłódkę i rozwidlony klucz-berło do owej kłódy. Kiedy to robił, przymiliła się do niego, żeby też wykuł tarczę – zwierciadło, w którym będzie się mogła w nowych sukniach przeglądać i bronić nim przed przewidywaną zemstą Wodów. Swaróg wykonał oba zamówienia12. Wtedy Perperuna schowała do Szkatuły wszystkie suknie, jakie miała, a potem podstępnie zwabiła Śląkwę, by przyszła ze swoimi obejrzeć się w Zwierciadle. Śląkwa przybyła chętnie, bo do tej pory boginie miały możność przeglądać się tylko w mętnej tafli Wądy, a poza tym nie podejrzewała podstępu ze strony Perperuny, która tak ochoczo pomagała jej zbierać suknie. Tymczasem, gdy się przeglądała, każ- da odłożona suknia lądowała w Szkatule pod Kluczem. W końcu została jej tylko jedna, najgorsza, szara prosta opończa. Zdziwiona zapytała Perperunę, co się stało z resztą jej strojów. Perperuna roześmiała się tylko szyderczo, wskazała najpierw na Szkatułę, a potem na Berło-Klucz, które trzymała w dłoni, po czym odwróciła Zwierciadło tak, że stało się Tarczą, i za nim się skryła. Śląkwa nie mogła się dobić do Perperuny, tłukła w Tarczę pięściami i nawet wezwała znad Weli Łada z oszczepem. Ale oszczep się złamał, a Łado musiał wrócić do toczącej się o Welę bitwy, w której właśnie kształcono pierwszego Potwora. Śląkwa została sama i musiała odejść jak niepyszna. Tak Śląkwa na wieki została tylko w jednej szarej sukienczynie, którą każdy może zobaczyć, kiedy nadciąga ona nad Ziemię, czyli gdy śląpi z nieba wielodniowy, jednostajny deszcz, zwany też dżdżem. Niektórzy prawią, że deszcz to łzy Śląkwy, która do dzisiaj żałuje swej próżności i nie godzi się ze stratą. Suknie Śląkwy odegrały wielką rolę także przy narodzeniu Swarożyca.
Narodziny Swarożyca i jego dziewięciu braci
Stadko bogów przycupniętych przy wierzchołku Trzygławia wyglądało raczej na zmoknięte kury niż na władców świata. Rada trwała długo, a żadne działanie nie mogło się jakoś z bujnych przemów urodzić. W końcu uradzono, że skoro Perun Wodów wypuścił, to teraz musi naprawić powstałe zło. Chcąc nie chcą musiał coś wymyślić, bo inaczej rozgniewani Żywiołowie rozszarpaliby go na kawałki. Rzeczywiście, gdyby Perun nic nie wymyślił, nikt poza Wodami nie miałby już czego na Ziemi szukać. Perun myślał i myślał, aż pomogła mu w tym Perperuna.
Dziecko Swaroga i Siemi, Watra, okazało się bardzo słabe. Po uwięzieniu przez Woda i Śreczę w podmorskiej jaskini Watra stała się lękliwa i bezsilna. Swara nawet nie chciała słuchać o rodzeniu dzieci, zajęta wyłącznie czesaniem swych płomiennych długich włosów. Perperuna wymyśliła, że Swarog powinien się pomnożyć z krzepką i świetlistą Dabą. Daba od początku budziła mocne żądze w Swarogu, więc przekonanie go do tego nie nastręczałoby kłopotu. Kłopot był w tym, że Daba-Daboga słynęła z wierności bratu-mężowi Dażbogowi, któremu dopiero co powiła wspaniałego syna Płona, ukochane dziecko zrodzone z ich skrzystej, namiętnej miłości. Pozostał tylko podstęp i przemoc. Perperuna zwabiła do siebie Płona, oferując mu swoje wdzięki. Kiedy już zaspokoiła żądze młodego, jurnego boga, wydobyła od niego, że Dabodze marzą się suknie po Sląkwie, szczególnie te jasne: białe, błękitne, złote i różowe, przypominające do złudzenia Baję, Czechół, Welon i Kir Mokoszów, którymi zawsze chciała władać, a nigdy jej się to nie udało.
Perun i Perperuna uradzili podstęp. Perun przekonał Swaroga, że powinien zdobyć siłą Dabogę, a w tym celu ukryć się w Szkatule Perperuny. Daboga zwabiona darem miała otworzyć sobie Szkatułę, żeby przymierzyć suknie przed Zwierciadłem. Wtedy miał ją Swarog posiąść i zapłodnić, a Perunowie przyrzekli, że będą go osłaniać przed wzrokiem Dażboga. Swarog zgodził się, i tak się dokładnie stało, jak wymyślili Perunowie.
Daba przybyła chętnie, a kiedy otwarła Szkatułę, Swarog wyskoczył i zniewolił ją. Perperuna odwróciła Zwierciadło tak, że stało się od strony komory Tarczą i Daba nie mogła uciec. Od drugiej strony w Zwierciadle odbijały się spokojne Niebiosy i Dażbóg nie widział nawet, że coś złego się dzieje. W tym czasie, gdy Swarog swawolił z jego żoną, on spokojnie wykuwał Sklepienie, pracując z Płonem. Perun stał obok i zabawiał ich obu rozmową. Początkowo Daboga broniła się mocno, ale im większy stawiała opór, tym bardziej rozpłomieniał się Swarog. Aż mu uległa i oddała się z takim zapamiętaniem, że zaszła z nim w ciąż.
Kiedy to się stało, naszedł Dabogę, Panią Jasności, taki wstyd, że uciekła najdalej, jak tylko można. Zrozpaczony Dażbóg najpierw chciał zabić Swaroga i oboje Perunów, ale potem poszedł szukać żony. Z odejściem Dabogi nad Ziemią nastała ciemność i Wodowie skuli Siem lodem tak, że wydawało się, iż całkiem już umarła. Daboga ukryła się na Weli w jednej z Nawi, Założy-Wielodroży, gdzie Weles udzielił jej gościny w jednym z czterech swoich nawskich dworów.
Swarog napotkał na swej drodze Podaga – Pana Dróg. Ten znał drogę, jaką poszła Władczyni Jasności, ale nie chciał jej zdradzić. Wcześniej pytał go już o nią Dażbóg i też nic nie usłyszał. Dopiero kiedy towarzysząca Swarogowi Stryja obiecała oddać Pogodzie-Wiedrzel3 rządy nad gorącym powietrzem stepowym i ciepłym powiewem z południa, Podag wskazał im właściwą drogę i poprowadził ich osobiście.
Zabicie dziewięciu synów Dabogi i ocalenie Swarożyca według podania tobalarów Drzewian z Węziny i Swaideła14
Przez Bezdroża Założy szło dziesięciu Mocarzy15. Przez jej Wielodroże, czyli labirynt, przedarli się: Swarog, Wid-Wij i Podag. Do dworu Welesa dotarł już samotnie tylko Swarog. Rozbił ściany dworu swoim ognistym młotem. Wszedł w korytarze, rozbił ścianę komory, w której ukrywała się Daboga, i rozciął jej brzuch.
Tak Daboga powiła dziesięciu synów: trzech złotych, trzech srebrnych, trzech brązowych i jednego kamiennego. Swarog namawiał ją, by zaraz wrócili na Ziemię. Wszyscy ich synowie byli dorodni i gorejący, i gdyby tylko weszli na Niebieską Drogę, żar by powstał tak okrutny, że Ziemia byłaby uratowana. Ale Daboga nie chciała. Więc wydarł jej czterech synów i wyniósł z Nawi, pozostawiając pod opieką towarzyszących mu bogów Mocy. Potem wrócił po pozostałych. Tu czekali już jednak na niego słudzy Welesa-Welesożary: Jednogłowy, Dwugłowy i Trzygłowy, jako że Weles nie zamierzał oddawać Swarogowi dzieci. Pierwszy pilnował syna Brązowego, drugi dwóch synów Srebrnych, trzeci trzech synów Złotych. Swarog pokonał ich, uciął im łby i wyrzucił na Niebiosa. Wyprowadzał synów po kolei z podziemi, a ostatnim był Swarożyc i jego matka Daba.
Tymczasem narodzony w trakcie Bitwy o Welę potwór Pożara16 zauważył szybujące pomiędzy Niebiosami głowy Welesożarów i wpadł we wściekłość. Welesożary urodziły się z obciętego przez Welesa w bitwie ogona Pożary, były więc niejako jej dziećmi. Pożara zapałała zemstą. Rzuciła się na dzieci Swaroga, gdy szły Niebieską Drogą17, rozpędziła przerażonych Mocarzy i Stryję i pożarła dziewięciu synów Swaroga, wchłaniając ich w swe przepaściste brzuszysko. Dopiero kiedy pojawił się Swarog, stawił Potworowi czoło, ale ten, widząc swoją przegraną, uciekł i ukrył się w gwiazdach Głębi. Tak to ocalał tylko jeden syn Swaroga i Daby, złoty Swarożyc. Po czterdziestu dniach18 pobytu Dabogi w Nawiach jasność wróciła nad Ziemię, a Swarożyc tak był gorący, że sam sobie doskonale z Wodami radził. Dażbóg, widząc swą małżonkę szczęśliwą, zrezygnował z wróżdy19. Złoty Swarożyc pokonał Wodów i jaśniał tak wspaniale, że Dażbóg przyjął go do swojego rodu i dworu. Swarog, żeby zadośćuczynić Dabie, odebrał Zwierciadło – Tarczę Perperunie, rozdzielił je na pół i Złotą Tarczę dał Swarożycowi, zaś Niebieskie Zwierciadło podarował Dabodze. Perperuna, by przebłagać Dabogę, oddała jej wszystkie jasne suknie Sląkwy ze Szkatuły. Swarog wykuł swoim młotem Sklepienie Niebios razem z Dażbogiem i tak powstało nad Ziemią Niebo Niskie. Dażboga stała się Panią Jasności, Władczynią Jasnego Nieba, boginią Dnia. Wyłożyła swoim Zwierciadłem Sklepienie i za każdym razem, kiedy przychodzi nad ziemię, ubiera się w swoje czerwone, różowe, niebieskie, białe i złote suknie i przegląda się w nim. A razem z nią idzie po Sklepieniu Niebieskim Swarożyc ze swoją Złotą Tarczą-Słońcem. Perperuna ma tylko suknie czarne, bure, sine, granatowe i brązowe. Zamykała je w Szkatule, ale potem Szkatułę wykradła jej Plątwa-Przepigoła, a z nią także Klucz. Tylko Płon od tamtego czasu zostaje między gwiazdami, w odosobnieniu, i rzadko pokazuje się na Ziemi. Nie mógł sobie wybaczyć zdrady, jakiej dopuścił się względem matki. Zajmuje się nieceniem gwiazd na niebie każdego wieczora. Od tamtego czasu zwą go Płonetnikiem, czyli Niecnym Płonem albo Płonem Niecącym Gwiazdy. Żeby stale pamiętał, co uczynił, musi teraz razem ze swoimi pomocnikami bogunami Płanetnikami (którzy są Stworzami), za każdym razem pomagać Perperunie – Władczyni Burzy. Czyści jej suknie, ubiera ją, ale nie wolno mu dotknąć jej ciała palcem. Potem z Płanetnikami napełnia chmury wodą z jezior. Dzieje się to wtedy, kiedy nad Ziemię nadciąga burza. W tej pracy, to znaczy w moczeniu sukien Perperuny i przywracaniu im pięknej maści, często pomaga Płonetnikowi Denga – Tęcza, Pani Maści.
Wieszczki Wądy z Mogiły twierdzą, że Denga potajemnie kocha się w Płonie i że jest najbliższą przyjaciółką wiecznie płaczącej Śląkwy-Dżdży. Sląkwa wciąż chodzi za Perperuną i molestuje ją o swoje suknie, ale tamta w ogóle jej nie słucha.
Mikowie z kątyny Dażboga nachodzącej się w grodzie Milsko w ziemicy małego plemienia Milczan, które przynależy do dużego plemienia Łużyczan, podają inną wersję wydarzeń. Według nich to Dażbóg sam odszukał Dabę. Tak był rozwścieczony, kiedy się o zgwałceniu swej żony dowiedział, że starł się ze Swarogiem i młot świetlisty wyrwał mu z rąk. Swarog nie dotrzymał mu pola w boju i uciekł kryjąc się w Głębinie. On też miał odebrać Strzybogom gorące powietrze i wiatr południowy, i oddać je Pogodzie, nie pytając nikogo o pozwolenie, jako że Strzybogowie także byli w spisek przeciw Dabie wmieszani. Sam odnalazł komorę w dworze Welesa i zabił po drodze strzegących bram Welesożarów – Jednogłowego, Dwugłowego i Trzygłowego. Później obalił ściany dworu młotem, rozkuł nim brzuch Dabogi i pożarł wszystkich zalęgłych w jej wątpiach synów Swarogowych. Jednego jednak ukryła pod językiem, i to był właśnie Swarożyc. Dażbóg pobiegł następnie mścić się na Perunach. Dopadł Perperunę, pobił ją i odebrał jej Zwierciadło – Tarczę. Potem gniew mu przeszedł i kiedy zobaczył wędrującą po Niebieskiej Drodze Dabogę ze złotym Swarożycem, pokochał chłopca. Wtedy miał rozłamać na pół zwierciadło-tarczę i jedną stronę, Zwierciadło, podarować z przeprosinami małżonce, drugą zaś stronę, Tarczę, Swarożycowi, którego przyjął do swego dworu, ale nigdy nie przyjął do swojego rodu. Prawdą jest, że w boskim Kręgu Swarożyc zawsze pokazywany jest w rodzie Swaroga, pośród jego dzieci.
Równowaga między Żywiołami na Ziemi
Swarożyc ogrzał Siem tak mocno, że zrzuciła lodowe pęta i odetchnęła głębiej. Wodowie zaczęli uciekać. Przedmorze zamieniło się w zwykłe morza, jeziora i rzeki. Wyspy połączyły się w lądy, a szczyty górskie wyłaniające się z wód zrosły się w łańcuchy i pasma gór. Wiłowie (Borowił i Lesza-Borana) zazielenili ziemskie niwy. Sporowie czynili stały zalęg po lądach. Narodziła się córka Siemi, Obiła, i powstały bagna tętniące życiem roślinnym. Leszanorana powiła Wilca, który zszedł w wody i zazielenił dna rzek oraz mórz. Strzybogowie złagodzili wichry, tak że nie groziły powaleniem wzrastającym borom. Pogoda pchała ciepłe powietrze ku północy, lody ustępowały. Perun, Dażbóg i Swarog zapanowali na Niskim Niebie. Perun co chwilę uderzał toporem-błyskawicą w wody i lądy – żeby przyspieszyć wzrost. I tylko od czasu do czasu wydobywał się z brzucha Siemi ogień, a dym buchał z jej pępka.
Żywioły zaniechały bitwy o Ziemię. Bój pozostał nierozstrzygnięty, ułożył się nowy ład, w którym zapanowała równowaga. Łada-Łagoda rozpostarła swe skrzydła nad polami i łąkami. Nie był to jednak koniec. Żywiołowie zawarli rozejm tylko po to, żeby wymyślić coś, co by przechyliło szalę zwycięstwa na ich stronę.
Słowo o świętych wodach i świętych górach Ziemi przeznaczonych ku czci bogów
Mikowie Milczan mówią, że Pępek Siemi jest tam, gdzie się znajduje Góra Swaroga, która pluje ogniem i miota z brzucha Siemi płomienne wnętrzności zażgnięte przez Watrę. Góra ta miałaby się zwać inaczej Wyziew, jako że wyzuwa Siem z jej skarbów i wnętrzności oraz wyrzuca na powierzchnię smrodliwe wątpia i zieje ogniem.
Góra Trzygław i Lęgowisko Sporów ma się znajdować w paśmie Gór Kauków. U podnóża owego pasma po siewiernej stronie nachodzi się ponoć dawna Koliba Zerywanów20.
Wieszczki Wądy z Mogiły nad dunajem Wisłą mówią, że Perun rozciął Siem swoim toporem i otwarł jej brzuch, wydobywając uwięzłe wody w miejscu zwanym Górami Charwackimi, czyli Karwatami21. Tam właśnie, pod Górą Wądy, trysnęło morze i rozlało się po dwóch stronach w doliny. Góra Swarogowa ma leżeć niedaleko Góry Wądy, a obok nich nachodzi się też Góra Śląkwy. Dalej na wschód ma zaś leżeć Góra Peruna, a na zachód Góra Siemi22. Trzygław miałby się znajdować na południu, a u jego stóp Lęgiel Sporów.
Według żerców nurskich z Nurza-Nawaronu, morze rozlane po północnej stronie Gór Charwatów (tam gdzie potem zamieszkało plemię Charwatów-Karpiów) przynależało się Białobodze, i stąd zwało się Białym albo po prostu Wodą. Morze na południe od Charwatów, które spłynęło w tamtejsze doliny, było Czarnogłowa, więc zwało się Czarnym (Ciemnym) lub po prostu Dunajem. Kiedy oba wielkie morza wyschły, zostały z nich tylko resztki – małe morza oraz rzeki i jeziora.
Na północy z wielkiego Morza Białobożego pozostało tylko Morze Wądy, nazywane też Bołotykiem albo Morzem Wędów, i Morze Białe. Po tejże stronie gór narodziła się również rzeka Wiskła-Wiszła (jako że z owego morza i Góry Wądy wyszła albo z rany Siemi oraz że niejako z Morza Białobożego wyschłego powstała), zwana inaczej Wądalem lub Wisłą. Drugie jej miano, Wądal, stąd się wywodzi, że do morza Wądy w dal płynie, z morza Wądy powstała, a też sama bogini Wąda upodobała ją sobie spośród wszystkich rzek Ziemi. Z Morza Białobożego spłynęła poza nią Odra-Audra, czyli woda drąca, odzierająca, odradzająca siebie samą i wszystko dookoła. Podobno także w tamtym miejscu przywalona przez Simów Wąda darła się o pomoc.
Jest również na północy rzeka Watry-Wierty – zwana Wartą (tam podobno była owa podmorska Jaskinia Kłów -War Spora, gdzie Watrę więziono). Jest rzeka Wilca, zwana Wilgą, Wilnią lub Wilją, i rzeka Dażboga, zwana Bogiem lub Bugiem, i Wiprz-Wąprz, czyli woda prąca, rodząca (podobno tam się Śląkwa narodziła, a inni prawią, że to rzeka Wąpierzy lub wodnych odyńców i błotnych loch zwanych wieprzami) oraz Łaba, czyli Łabęda, jako że zawładnęła nią Daboga, której ptakiem jest łabędź.
Guślarze kościoła Siemi w Sierdzu i lekarowie serbscy z Sarbakonu dodają do tego, że pierwszą strugą wyszłą po uderzeniu Peruna w Siemię był Dunajec, więc Góra Trzygław to trójgłowa góra w paśmie zwanym Pieniną. Miano Pieniny wywodzi się stąd, że u jej podnóża pleniło się w pianach wodnych Lęgowisko Sporów. Górą Swaroga są według nich Gorce. Wymieniają też dunaj Welesa-Wełtawę, rzekę Plątwy-Przepigoły-Pregołę, rzekę Dziwienia – Dźwinę, Desnę-Dengi (córki Dażbogi), Świętą (północny dunaj Swąta), Łować – dunaj Łowica-Ładziwa, syna Łada, i jezioro Ładoga poświęcone Ładzie-Łagodzie. Prawią również o Świsłoczy-Śwista-Strzyboga i Stryju – bogini Stryi, o rzece Spora – Sporowie (Sprewie) na Połabiu i Lechu (gdzie miał być lęg Śreczy) czy o rzece Niemej, czyli Niemenie przypisanym Makoszowi, który jest niemy. Na północy pozostała też rozległa Kraina Jezior Pomorskich (po morzu powstałych) – wiele z nich jest poświęconych bogom.
Na południe od Gór Charwatów, po Morzu Czarnogłowa (rozciągającym się od zachodnich do wschodnich Gór Kauków) pozostały: morze zwane Czarnym, jeziora: Bołotoń, jezioro Body oraz jeziora Mokoszy (Moszyńskie) i Makosza (Nezyderskie), dunaje: Dunaj (ciągnący się przez całą dolinę dawnego Morza Dunaj, zwany tak dlatego, że ma być ziemską Rzeką Rzek albo też nazywany Istrem – południową rzeką Swąta, powstałą z jego istu), Dunaper-Dnieprz (rzeka Perperuny płynąca u podnóża góry Peru na, czyli dunaj prący), Łybed’ (rzeka Dabogi, bo łabędź jest jej ptakiem), dunaj Boh (rzeka Bożeboga), Du- naster-Dniestrz (rzeka Strzybogów), dunaje Don i Doniec (dane Dażbogowi i Domasze), Prut i Prypeć (rzeki Peruna i Perunica), Cisa (niektórzy mówią, że tam padł cios Peruna, i w tej okolicy znajduje się Lęgiel, a nawet Koliba, inni znów, że to rzeka Ciosny – syna Perunowego), Marusza – Marzany, Morawa – Mora, Sawa (rzeka Swarożyca – tak jak na północy Soła, niejako od jego tarczy – Sułońca, Souonca nazwana) oraz rzeka Auków – Oka i rzeka Welesa – Wołga (niektórzy prawią, że to jest rzeka wielka albo dunaj Wołosa-Sporzca syna Spora, zaś prawdziwa rzeka Welesa to Wełtawa na północy). Kudiesnicy Burów uważają, że Wołga to rzeka Rady-Radogódzy i zwąją Rawą (Rady wodą), północna Raba zaś, co spływa do Wiskły, ma być według nich dunajem Rady-Rudzi23, zwanym inaczej Rzeką Pstrą.
Płynie tu jeszcze wiele innych rzek i jest wiele gór, a wszystkie duże wody i wielkie góry są czczone i poświęcone bogom.
Znajduje się także w całej ziemicy Słowian wiele Świętych borów, miejsc zwanych uroczyskami, świętych gajów poświęconych bogom i czczonych źródeł, kamieni oraz świętych wzgórz-kopców. Wiele nazw rzek, gór, jezior i całych połaci ziemic rozdziela się także (z powodu mocno zakorzenionych wierzeń i czci dla Kauków-Dzięgli oraz niegdysiejszego podziału morskiego) na białe i czarne. Przy tym dziś często o białym mówi się wielki, o czarnym zaś – mały, ale dawniej tak nie było, co widać choćby po Białej i Czarnej Wisełce, które są sobie równe24.
Kaukaz – Czarne Góry Kauków, w odróżnieniu od tych powyżej – Alp – Białych Gór Kauków
Słowo o ukształceniu Weli
Wela zrodziła się z bryły i grudy oddzielonej w walce od Buły. Była więc początkowo tylko skałą kamienną i metalem. Kaukowie nanieśli jednak na nią bryjogliny, czyli ziemi, i w ten sposób dali początek welańskiej glebie. Wgłębienia Weli zrosiła również obficie wilgoć potu i oddech u Białobogi. Stąd wzięły się, co prawda nieliczne, jeziora welańskie i Rzeka Rzek, która spłynęła z Wierchu wieloma spadami, rozgałęziając się w odnogi. Kiedy Kirowie rozciągali Welę, ustaliły się na niej strony, pory i kierunki. Powstał środek i boki–krawędzie, a także dół i góra. Rozciągnęła się Wela w wierch i przepaść. Strony wierchnie nazwano Niwami, przepaście zaś Nawiami. W dole – Nawiach rozeszła się ziemica welańska od otchłani po Piekło i od Założy po Raj25. Na Niwach rozeszła się w stronę jarunną, rujną, jesienną i kostromną26. Po stronie, w którą ciągnęła Welę Jaru na, skupiło się żelazo. Od skraja ciągnionego przez Ruję skupiła się miedź – jej pokład nachodzi się aż do tumu Rui, a nawet prześwieca caliznami w Górach Białoboskich. Tam gdzie się skraja Weli uczepił Jesza, skupiło się złoto, i ono zalega stronę jesienną od Raju aż do Gór Czarnogłowskich. Tam gdzie ciągnęła Kostroma, skupiło się srebro i przejrzyste kryształy. Srebrny, diamentowy i kryształowy pokład ciągnie się od Otchłani przez Brzeg Północny do tumu Kostromy i dalej w górę aż po Wierch. Niwy utworzyły jeden ląd – wyspę krągłego kształtu, rozciągającą się wokół środka i zwaną Niwą Niw, jako że tam znalazły się niwy wszystkich bogów Kręgu. Dookoła, przy bokach-krawędziach Weli, rozciągnęła się Przepaść, czyli Nawie lub jak mówią inni Nawa Nawi (Naw Nawi).
Niwa Niw szła od brzegu Nawi rozległymi dolinami, które ku środkowi – Wierchowi podnosiły się przechodząc w Równiny Żywiołów, wzgórza Wozhory Kirów, Góry Czarnobielskie i wreszcie sam niebotyczny Wierch-Wierzchowinę o pionowych ścianach. Na dnie Nawi rozlało się jedyne wielkie jezioro wyplute przez Białobogę i zwane Martwym. Wschodnia Naw zwana Założą spowita jest wieczystym oparem mgły, który się wziął z ręki Czarnogłowa. Północna Naw – Otchłań, usiana jest także z jego ręki pochodzącymi pustkami.
Tak wyglądała Wela, zanim przybyli Mocarze (Mogtowie) – bogowie Mocy zrodzeni przez Kauków-Dzielnych.
Bitwa o Welę między Mocarzami (Mogtami)
Gdy na Welę przybyli Mocarze, działo się tli podobnie, jak i na Ziemi. Kiedy Dziwień-Kupała zaczął kuć na Wierchu studnię, by dobyć z głębin Źródło Źródeł, jego siostra Dziewanna otwierała w Nawiach szpary, żeby powstały małe jeziora, i skupiała w nich nieliczne wody tak, że źródło wciąż nie mogło trysnąć. Kiedy Weles próbował zbudować dwór w Otchłani, jego siostra Nyja pogłębiała tę Naw, wciąż podkopując zręby budowli. Kiedy Rgieł chciał zasypać jezioro Dziewanny, jego siostra Reża wybierała zeń grudki, które kruszyła, zaścielając niwy glebą. Pierwsi zespolili się Dziewowie, a za nimi Rod z Rodżaną. Od razu zaczęło przybywać zakątków bogatych w zarodki, ziarno, rośliny i źródła. Dzięki temu w sto godzin trysnęło Źródło Źródeł, rozlało się po Wierchu w Modry Banior (Jezioro Jezior) i spłynęło z Góry Gór potężnym Spadospadem w Niwę, gdzie rozlało się w wielką Rzekę Rzek – Pełnicę. Pełnica teraz opływa całą Welę, a kończy swój bieg w Nawi Otchłani, gdzie wpada do Martwego Jeziora. Rozpętała się wtedy na całego bitwa, jako że Makosze i Rgłowie wpuścili w Nawie zwierzynę i ptactwo, rozpostarli tam łąki i rozsnuli przędzę nieci życia. Nie mogło się to spodobać Welesowi i Nyi. Welesowie wezwali na pomoc Morów i wykuli dziewięć Czarnych Źródeł, z których jedno wpuścili do płynącej przez Nawie Pętlicy, czyniąc ją Martwicą. Byliby zatruli czarną, martwą wodą wszystko, gdyby Dziwień nie poprosił Przepląta o pomoc. Ten tak ze swą żoną-siostrą Plątwą wszystko pomieszał, że Welesowie pokłócili się z Morami. Jednak nad całą Welą zaległ nieprzebyty opar-mgła, ćmica plątowa, i to nie spodobało się innym. Chorsowie powili wtedy swych stu synów, a Łado wykuł dla nich sto srebrzystych łodzi. Sto Księżyców zapałało na niebiosach welańskich wielkim blaskiem. Szła od nich pożoga i Plątowie musieli ustąpić. Mgły ćmicy rozerwały się. Żar Księżyców przetrzebił stada Rgłów, spalił skrzydła ptakom, wysuszył rośliny i zwycięstwo, które zdawało się w zasięgu ręki Mocarzy trzem u Białobogi, oddaliło się od nich. Wtedy Ładowie wzięli wszystkie sprawy Weli w swoje sto rąk i trzymali je mocno, nie dając nikomu dojść do przewagi.
Od Ziemi nadciągnęli na koniec Żywiołowie i starli się z Ładami, burząc ich ład, ale bitwa nie została rozstrzygnięta. Sim i Kupała-Dziwień razem z Perperuną i Mokoszą zbudowali nad Welą Kopułę Nieba z kawałków okolicznych Niebiosów i oddzielili stu Księżyców od Weli, przez co żar zelżał. Tak powstało Niebo Wysokie. Ukształciła się nowa równowaga i bogowie zawarli rozejm po to, by radzić, co począć dalej. Spotkali się na przełęczy Równi przy Spadospadzie Pełnicy, gdzie poczęli się rozglądać w koło. Wtedy ich oczy obróciły się na Niebiosa, między którymi walczyły Ażdahy przeciw Światłogońcom.
Bitwa o Niebiosy między Ażdahami, Światłogońcami oraz Żywiołami i Mocarzami
Najpierw były tylko Niebiosy przejrzyste od poświatła, które w kryształowych caliznach Smoki, Żmije i Światłogońce wyciągały z Głębi, a Kirowie lepili w wielkie płaszczyzny. Kiedy je już ulepili w litą całość, poczęli naciągać w strony i pory. Tym sposobem powstało Niebo Głębokie o przejrzystej maści, rozciągnięte ku Ciemni i Pierwni, od Wieczności do Chwili i od Nieskończoności do Miejsc Osobliwych. Ze skrzystych kropel i żelaznych kul, razem z poświatłem ze Swątowej Buły (Świętej Byty) tryskających, powstały w owej przestrzeni gwiazdy jasne, ciemne, gorące, zimne, lepkie, suche, wielkie i małe. Wtedy Kaukowie pchnęli ku onym skrzystym kwiatom27 swych pomocników, by przygnali do nich jak najwięcej tych pięknych kul. Kirowie również chcieli je mieć i wysłali Światłogońce. Spędziwszy gwiazdy w liczne stada, każdy z osobna gnał je ku własnej zagrodzie, by je dla siebie umocować na Przejrzystym Niebie.
Po drodze jednak podkradali sobie co ładniejsze sztuki. Smoki wyrywały zimne gwiazdy ze szponów Żmijic, Żnujowe wyrywali Jarogońcom gwiazdy gorące, Rujgońce Kostrogońcom gwiazdy najjaśniejsze, a wszyscy wszystkim te najpiękniejsze. Zrobił się bałagan, a gwiazdy jak stado baranów, korzystając z zamętu, rozeszły się po Niebiosach, i trzeba je było znów zaganiać. Kilka z nich nawet wpadło w Głąb, ale nikt ich już nie ratował, bo nikomu nie chciało się zanurzać. Smoki niedaleko Głębi zaczęły z calizn Niebiosów, wciąż w dużej ilości luźno latających, układać zagrodę i oddzielać swoje zdobycze. Każdy wkrótce lepił dla siebie, a kiedy już miał wielką caliznę niebieską, to chciał mieć jeszcze większą, i wszyscy zaczęli lepić własne Nieba. Jedni lepili białe, inni czerwone, trzeci sine, jeszcze inni zielone, czwarci srebrne, a dziesiąci złote. Żywiołowie i Mocarze (Mogtowie), obserwując te wyczyny, także zapragnęli się przyłączyć do Niebiańskie.j Bitwy, ale że na razie wielu wciąż walczyło zarówno o Ziemię, jak i o Welę, pomnażali się i posyłali w bój swoje córki i synów. Tak wkrótce przybyła Denga z rodu Swarogów i postawiła wielomastne mosty między Niebiosami, a zaraz za nią Zorza z domu Dażbogów kująca mżyste mury, a po niej Płon rzucił się między gwiazdy, a Ródź-Ruda kształciła na czarnych gwiazdach żgoty-zygoty świetlistne i ożywiała one martwe bryły. Przybywali też Wielcy Żywiołowie i Wielcy Mogtowie na pomoc swym dzieciom. Makosz i Mokosza upletli Welon – piękny, iskrzący, którym złączyli Ziemię z Welą, żeby się wciąż nie rozbiegały. Welon ów upleciony został z cienkich, wilgnych nieci świetlistych pajączków. Nieci wymoczono w wodach żywota z Bańskich Łąk na Niwie Mokoszów. W tym czasie było już gotowe zarówno Sklepienie, jak i Kopuła Nieba, no i oczywiście Nieboskłon – Niebo Dalekie, zwane też Powłoką. Niebo Głębokie też byłoby już dawno gotowe, gdyby nie to zamieszanie, jakie powstało. Stu synów Chorsa – Księżyców, odgrodzonych od Weli Kopułą, poczęło się przechadzać po Welonie i co chwilę go darło. Bo owi Księżyce tak byli różni, że sami ze sobą się dogadać nie mogli i wciąż się wyzywali na pojedynki. Był tam jeden Jajowaty, drugi Plackowaty, trzeci Kulisty, czwarty Krzywy, siódmy Płaski, dziewiąty Kosmaty, dwunasty Łysy, trzynasty Kusy, dwudziesty pierwszy Pełny, dwudziesty czwarty Wielgi, dwudziesty siódmy Blady, trzecidziewiąty Wycharsły, czterdziesty czwarty Nowy, a setny Pałający.
Dopiero Ładowie ze swoimi dziećmi, kiedy utracili władztwo nad Welą, przybieżali i wzięli Nieba w swoje ręce, a zrobili na tyle porządku, że przynajmniej gwiazdy przestały się zderzać i wciąż topić na dnie Głębi. Ładowie przybyli dwoma bojowymi Wozami. Wielkim Wozem powoził sam Łado, a ciągnęły go welańskie skrzydlate niedźwiedzice, Małym zaś, zaprzężonym w skrzydlate łanie, kierowała Łada-Łagoda. Ruszyli za Księżycami po niebieskim gościńcu-welonie i przepędzili ich z tej drogi.
Wieszczki Wądy z Mogiły twierdzą, że ta droga, zwana dziś Drogą Umorów albo Straszów, albo Ptasią, albo Mleczną, jest zrobiona przez Ładów z maleńkich gwiezdnych kamieni. Łączy ona Ziemię i Welę z Głębią, a poprzez Głąb z Niebieską Bramą Bram wiodącą do Pierwnicy. Przed tą bramą stanęło dwóch stróżów – Ślepiec Mora i Kostucha Welesowa. Stąd, zdaniem wieszczek tej kątyny, drogi wiodące do kapiszt albo święte kręgi wykłada się na pamiątkę i podobieństwo Drogi-Welonu drobnymi ziemskimi kamieniami dostępnymi śmiertelnikom.
U wrót owej drogi niebieskiej postawili Rgłowie z polecenia Łada trzech Kosiarzy, by pilnowali porządku. Bożebogowie i Reża wzięli białą gwiazdę i skupili wokół niej wiele małych, żeby ich pilnowała – ta stała się Kwoką gwiezdnego świata, a jej dzieci Kurczętami. Prowe dorzucił też Ogiera i Krowę. Córka Sporów Rada-Zboża powiła cały Łan Kłosów, z których sypnęło się od razu Ziarno Welesowe. Ziarno to zbierały Baby (nazywane też Babkami) prosto do Dzierzy i sypały pod Tłuk syna Perunowego Ciosny albo w Młyn z Ognistym Kołem (był to ten sam Młyn i to samo Koło, którego Obręcz pożarł później potwór Ponicz). Dalej duła ukształcona przez Strzybogów Paszcza rozwiewając Warkocz w bezładne Rozgwieździsko. Na wschodzie Niebiosów znalazły się Obręcz, Węzeł, Wielodroże (Labirynt) oraz Wielki Bór Wiłów, w którym rosło Drzewo Nieba – Stóżar. Na Stóżarze trzymało się Niebo Głębokie tak jak Sklepienie na Ósicy, Kopuła na Wierchu Weli, a Powłoka na Gwóździe. Za Borem rozciągał się Tron i Niebieskie Bagnisko, a z tego Bagniska wypływała gwiezdna rzeka Dań. Dalej stał Dwór Kirów, pilnowany przez Tarczę i Smokożmija-Wężownika, rozświetlony Swiecidłem i ogrzany niebieskim Ogniskiem. Do zagrody przy dworze, gdzie na środku wyrastał Gwózd – urobiony z drzewa tak mocnego i wysokiego, że sięgał wierzchołkiem aż do Nieboskłonu, Wołos-Sporzec przygnał gospodarską trzodę: Tura, Niedźwiedzia, Łosia, Barana, Żubra, Wilka, Dzika, Jelenia i Łanię. Wokół Gwozdu – Słupa Niebios – kręciły się Żarna mlące marne gwiazdki na Gwiezdny Pył, Siną (niebieską) Mąkę.
Żercy kościoła Siemi z Sierdza w ziemi Ląchów pouczają dokładnie o różnicy między Stóżarem a Gwózdem, które nigdy nie były tym samym (tak jak Welesożary nie są tym samym, co Baby), a dziś, po zwaleniu ich obu w bitwie Potworów, często są przez ludzi mylone. Stóżar był Drzewem Niebiosów, Gwózd zaś Słupem Nieba, oba te wyobrażenia są czczone przez kościoły wszych Sławian28.
Choć wszystko zdawało się iść ku dobremu, tak naprawdę wciąż było dwoje niezadowolonych – Czarnogłów i Białoboga. Zatem ona wezwała przed swe trójoblicze Plątwę, a on przywołał Przepląta. Nie wiadomo, czy to przez owo spotkanie, czy też z innych powodów przyszło wtedy na świat Licho, pierwsze dziecko Plątów. Od samego początku było niewidzialne i łapczywe. Poczęło grasować po Niebiosach i wciągać do swej nory to i owo, odbierając Żywiołom i Mocarzom spokój.
Tym razem bogowie, nauczeni poprzednim doświadczeniem, nie ruszyli już do boju. Postanowili ukształcić Potwory podobne do Stuczłonkiego Postracha i spuścić na nie rozstrzygnięcie długotrwałej Wojny o Bułę-Bytę. Wiedzieli, że pojedynczo nie potrafią zrobić nic podobne- go, ale kiedy zespolą siły, kto wie?
Usiedli na Równi przy Dziewięciu Ogniskach, a potem zrobili, jak pomyśleli.
Przypisy
1 Kościół – świątynia bóstwa. Nie każda świątynia jest jednak kościołem. Mianem tym należy określać wyłącznie świątynie najwyższego rzędu, które sadowiono na zrębie z kości świętego zwierzęcia atrybutalnego danego bóstwa. Czasami cała świątynia opierała się na kościanej podstawie, czasami zaś pod budowlą zakopywano kości jednego albo kilku świętych zwierząt. Jak wykazują wykopaliska archeologiczne, zawsze były to zwierzęta jednego gatunku. Jest to ważna wskazówka pozwalająca odtworzyć, jakiemu bóstwu mógł być poświęcony określony kościóła. Obrządek ten wykazuje ciągłość od XIII w. p.n.e.b aż do późnego średniowiecza, kiedy wciąż jeszcze ważniejsze budynki grodów, wały obronne, mosty, a nawet zwykłe domy sadowiono na czaszkach zwierzęcych bądź całych szkieletach, które stanowiły ofiarę zakładzinowąc. Fakt sadowienia świątyń na kościach zwierząt potwierdzają także relacje kronikarzyd. Kościoły sadowione na rogach turów (jak w Radogoszczy na Połabiu) miały związek z kultem słońca i służyły bogom Nieba. Znane są kultowe znaleziska czaszek koni, szkieletów psów i wilków, dzików, niedźwiedzi, rogów wołów, jeleni, kozłów i innych zwierząt. Każde z tych zwierząt związane było z innym kultem. Nie należy przy tym mylić ofiar zakładzinowych ze znajdowanymi w jamach przy ołtarzach ofiarnych kośćmi zwierząt i szczątkami ludzkimi, związanymi z wykonywaniem zwyczajnych treb i obiat.
ofiara zakładzinowa – czaszka bydlęca
Wiele kościołów zakładano w połączeniu ze Świętym Gajem, Świętym Źródłem, Świętym Wzgórzem, a także żalnikiem i żgliskiem, czyli smętarzem. Takie miejsce skupiało w sobie wszystkie niemal funkcje religijne i miało szczególnie duże znaczenie – wysokie umocowanie w kulcie. Z biegiem czasu słowo kościół nabierało szerszego wymiaru oznaczającego z jednej strony cześć bóstwa, z drugiej zaś spólnotę sławców (wspólnotę wyznawców) określonego boga. Wraz z chrystianizacją nazwę kościół przejęto i zastosowano na oznaczenie świątyń chrześcijańskich, jak wiadomo, budowanych najczęściej dokładnie na miejscach dawnych świątyń czy ośrodków wiary przyrodzonej albo przy cmentarzach.
Noc Wojniksa – modły, ofiara zakładzinowa pod kościół
a Patrz, np. Pradzieje ziem polskich t. I-II, część 2; W. Hensel Polska starożytna; W. Szafrański Prahistoria religii na ziemiach polskich.
b Jest to moment uznany umownie za początek kultury łużyckiej, która objęła swym zasięgiem ziemie od dorzecza Łaby po Dniepr i kilka enklaw, np. nad Jeziorem Bodeńskim, u ujścia Renu, na Półwyspie Jutlandzkim czy w Bretonii.
c Patrz np. SSS – hasło: zakładzinowe ofiary.
d Np. Helmold w Chronica Slavorum (obejmującej okres od 750 do 1171 roku); Adam Bremeński Gesta Hammaburgensis (dzieło powstałe w latach 1072-1076) – o kulcie i świątyni Radogosta w Retrze i świątyni w Radogoszczy.
2 Kościół Wądy w Mogile i Mogilanie znad Wiskły – terytorium Mogilan rozciągało się z całą pewnością od okolic Tyńca na zachodzie, przez Igołomię (okolice dzisiejszych Proszowic) na północy, po Górę Mogilańską (okolice dzisiejszych Myślenic) na południu. Działał tutaj rozległy ośrodek z wieloma prasłowiańskimi osadami, który około III wieku p.n.e. znalazł się pod mocnym wpływem Celtówa. Kraina ta została w tym czasie, razem z całym Śląskiem aż po górną Wartę i Wisłę, podbita przez kulturę celtycką. Władzę przejęli królowie obrani spośród Celtów. Celtowie jednak, będąc w zdecydowanej mniejszości, zmieszali się z ludnością o pochodzeniu wędyjsko-nurskim czy wędyjsko-ląchskim. W I-II wieku n.e. ziemie Śląska weszły w skład Związku Lęgówb.
Obecny klasztor Cystersów na miejscu Kościoła Wądy w Mogile – zamiast Figury Bogini Wód – Wądy postawiono coś co było do przyjęcia – inna bogini . Miejsce święte Słowian – do dzisiaj emanuje wielką mocą i sprzyja skupieniu, będąc niesamowitym zakątkiem spokoju i piękna w oceanie otaczającej je brzydoty i pośpiechu. Niedaleko wielkie hale przemysłowe Bieżanowa-Prokocimia, Łęg i Elektrownia, Huta Sendzimira. W tym wszystkim zatopione Trzy Zakątki Wiary – Beszcz, Mogiła i Kopiec Wandy
Celtowie założyli tu liczne warsztaty garncarskie, w których na skalę masową wytwarzano ceramikę toczoną na kole, zwaną ceramiką siwąc. Nad Ziemicą Nadwisklańską, o której pisze kronikarz, zapanowało plemię Mogilanówd.
Nie wiadomo do dzisiaj, kiedy powstały kopce Kraka i Wandy, które są budowlami o charakterze archaicznym – megalitami. Archeologowie znaleźli w ich otoczeniu przedmioty pochodzące z czasu kultury łużyckiej. Dwa krakowskie kopce stanowią ocalałą część obiektów religijnych związanych z księżycowym systemem kalendarzowym. Wyznaczają wschód i zachód słońca w dnie równonocy. Jeżeli usypano je wcześniej (w czasach kultury łużyckiej), to najdalej w czasach celtyckich (III wiek p.n.e.) zostały poświęcone bogom Nieba i Wody (tzw. Kopiec Kraka Swarogowi lub Świstowi-Strzybogowi, a Kopiec Wandy – Wądzie). W pobliżu obu kopców znajdowały się świątynie wiary przyrodzonej (religii naturalnej), na miejscu których wraz z chrześcijaństwem zbudowano nowe kościoły. Wcześniej na wzgórzu Lasoty, w pobliżu Kopca Kraka, mieścił się ośrodek wiary przyrodzonej – kościół (kątyna) Śwista lub Swaroga, a w Mogile kościół Wądy (dzisiaj Cystersów). W VII wieku Kopiec Kraka został splądrowany przez Awarów poszukujących w nim skarbue.
Kopiec Wądy (Wandy) – Bogini Wód
Kopce są miejscami ukopanymi, takimi, gdzie zakopano relikwię lub kap – posąg bóstwa, a usypano (ukopano) je sztucznie, rękami ludzi. Są to miejsca święte, służące również często jako punkty wyznaczające daty i elementy kalendarza, usytuowane specjalnie jako np. wyznaczniki równonocy czy przesilenia. Mimo że Słowianie sypali takie obiekty prawie wyłącznie z ziemi, to należy je zaliczyć do budowli megalitycznych o olbrzymich rozmiarach. Na kopcach odbywano wiele obrzędów w czasie różnorakich świąt, chociaż na co dzień nie były one objęte zakazami czy nakazami szczególnych zachowań, poza oczywistym zakazem profanacji. Na Kopcu Kraka (Śwista albo Swaroga) jeszcze w XIX wieku w równonoc wiosenną obchodzono święto zwane Rękawką, które zawierało wiele elementów pogańskich mimo długich wieków ich tępienia i stosowania zakazów prawnych. Istnieje uzasadnione przypuszczenie, że do systemu tego należał także zniszczony po II wojnie światowej Kopiec Esterki, jak również Sowiniec, ewentualnie Wzgórze Bieżanowskie i Wzgórze Prądnickie, gdzie należałoby szukać śladów po owych dodatkowych sanktuariach. Wzgórze Bieżanowskie uchodzi w tradycji za miejsce diabelskie, istniał tam cmentarz wyklętych i ofiar epidemii, a w okresie międzywojennym postawiono pomnik poległym tu w bitwie żołnierzom.
Wzgórze Bieżanowskie – Peruna, zwane też Kaim – pomnik Obrony przed Rosjanami Twierdzy Kraków w 1914 roku
Miały się tam odbywać zloty czarownic, pojawiały się duchy, i tam właśnie palono ogniska sobótkowe w letnie przesilenie. System świętych wzgórz – kopców – wyznaczał miejsca niebiańskich przesileń na Ziemi (zimowego i letniego). Dokładnie w połowie odległości między krakowskimi kopcami znajduje się nadwiślańska miejscowość Łęg, gdzie w rozlewiskach Wisły na Isepie (najpewniej w miejscu o archaicznej nazwie Beszcz) znajdowało się grodzisko wielkiego plemienia Mogilanów, potem zalane przez liczne wylewy Wisły. Może wcześniej było to grodzisko Biesówf?
Beszcz Kraków
Niewiele dalej znajduje się Lednia Góra (Góra Łady) i miejscowość Lednica oraz Wieliczka, okolice znane z przechowania archaicznego obrządku Siuda-Baby, będącego obrzędem inicjacyjnym kobiet i świętem wiedźm-kapłanek kątyny Łady-Łagody, w trakcie którego polowały one na młode dziewczyny, czyniąc ze złapanych swoje następczynie i Strażniczki Wiecznego Ognia.
Lednica Górna – widok z Ledniej Góry na Wieliczkę. Miejsce Święte Łady i Strażniczek Ognia. Tak samo na Ostrowie Lednickim czczono Ładę lub cały ród Ładów. Dzisiaj miejsce zawłaszczone przez kościół katolicki. Odbywają się tam doroczne zloty młodzieży i obrzędy w charakterze niemal czysto pogańskim – łącznie z tańcami w koło, śpiewami, przystrajaniem się w wieńce i paleniem ogni. Mają one przyciągnąć do kościoła katolickiego młodzież.
W jednej z krakowskich legend znajdujemy odbicie rzeczywistego wydarzenia: zatopienia dawnego królestwa, siedziby króla – zwanego później pogardliwie Żabim Królem (lub Żabikrukiem), którego pałac ma się znajdować na dnie Wisły w okolicy Krakowa. Niewykluczone, że to właśnie była Karoduna-Carodunong, starożytny gród Mogilan albo Biesów, zatopiony bądź zniszczony w jakiejś bitwieh.
Góra Golców pod Limanową – bugryszcze Gogołady. Podobna Góra Golcowa znajduje się pod Brzozowem w pobliżu miejscowości Blizne (również jest to zapewne bugryszcze Gogołady). Na bugryszczach chrześcijanie umieszczali kaplice (Golcowa kaplica św. Michała) lub cmentarze – na Górze Golców cmentarz wojenny z 1914 roku. Są to charakterystyczne samotne wzgórza podobne do widocznego na zdjęciu
Bugryszcza – były naturalnymi górami bądź wzgórzami poświęconymi bogom. Na szczytach znajdować się mogły kamienne kręgi, kręgi posągów, słupy centralne, wyobrażenia bóstw albo kątyna czy nawet kościół. Nie były one jednak miejscami ofiarnymi. Nie musiało się tam budować nic szczególnego ani osadzać posągów, jako że była to po prostu święta góra czczona sama w sobie jako miejsce konkretnego boga – jego cząstka. Na szczycie lub u podnóża bugryszcza powinno tryskać źródło świętej wody na podobieństwo Góry Gór i Rzeki Rzek oraz Trzygławiu – Góry Ziemi, z której spływa najważniejsza rzeka Ziemi.
Na szczycie trebiszcza znajdowała się przeważnie płyta ofiarnicza lub kamień ofiarny – gdzie składano ofiary i ich dokonywano (jeśli były krwawe) – płyta ofiarnicza w Meżigorje
Trebiszcza – bugryszcza ofiarne, miejsca, gdzie bóstwom składało się ofiary zarówno krwawe, jak i bezkrwawe. Na trebiszczu często nie stawiano kątyny ani kościoła, czasami bywał chrom, chromina albo kapła. W każdym razie musiała istnieć budowla, jako że gdzieś musiano przechowywać narzędzia kultu ofiarnego, a także gdzieś musiał przebywać sam ofiarnik.
Kurhany – wielkie grobowce osób znacznych, niekoniecznie władców, często bohaterów, wytędzów, gardziców. Nad grobowcami wznoszono nasyp, nie tak znaczny jednak, jak prawdziwy kopiec. Czczono to miejsce jako grób osoby uświęconej. W związku z tym na kurhanach odbywały się cztery razy do roku (w święta Dziadów) uroczystości, obrzędy i igrzyska. Poza tymi Świętami kurhany nie stanowiły miejsc zbiorowych obrzędów.
Uroczyska – święte miejsca wyróżniające się czymś szczególnym, np. układem topograficznym, odpowiadające jakimś mitom czy też niesamowite lub dziwne ze względu na właściwości otaczającej je przyrody (miejsca koncentracji pól energetycznych Ziemi, występowania dziwnych zjawisk, jak gejzery, czarne czy rude wody, rozdwajające się i ponownie zrastąjące drzewa – romboty itp.).
Najczęściej były to odludne zakątki, ukryte w borach ostępy, piękne naturalne polany i łąki, stawy i jeziorka, wodospady, skały czy bagna. W tych miejscach stawały czasami kąciny, ale najczęściej tylko kapły. Uroczysk nie nawiedzali wszyscy członkowie społeczności, tylko ci, którzy złożyli bogom specjalny ślub z jakiejś okazji – obiatę. Miejsca te były punktami spotkań i odbywania tajemnych praktyk przez zamknięte, strzegące taj i tajemnicy gromady kapłanów i zakony czarowników.
Uroczyszcze – łąka, fragment całego kompleksu ze świętym źródłem, strugą i płytkowodziem
To samo Uroczyszcze – płytkowodzie. Wokół Święty Gaj
Święte gaje – najczęściej otaczały budynki święte (kościoły, kątyny, chromy), ale czasami były też samodzielne (jak na przykład w znanym opisie kronikarskim świętego gaju i źródła w ziemicy Głomaczów). Wszystko, co się w nich znajdowało, było nietykalne. W święty gaj włączone były najczęściej święty kamień, święte drzewo i święte źródło. Składano w nich ofiary, odbywano zbiorowe święta i modlono się.
a Archeologicznie udokumentowano w okolicy Krakowa rozległy ośrodek z wieloma osadami kultury łużyckiej (uznawanej przez większość naukowców słowiańskich za kulturę prasłowiańską), który około III wieku p.n.e. zetknął się z kulturą celtycką i uległ jej wpływom. Mieściły się tu bardzo liczne warsztaty garncarskie, a nawet mennice odlewające monety celtyckie [patrz J. Wyrozumski Dzieje Krakowa, i inni].
W Świętych Gajach rosły Święte Drzewa, – romboty, rozdwojone, wielokrotnie rozszczepione, wiekowe i nietykalne
b Lęgowie (Lugiowie) utworzyli silne państwo zwane Związkiem Lugijskim, o czym donoszą, podając skład plemienny Związku, kronikarze rzymscy z I-II wieku n.e.: Tacyt, Ptolemeusz i Strabon [patrz też przypis 4 do tej tai].
c Ceramikę produkowano głównie w Wyciążu – II wiek p.n.e.
d Plemię Mogilanów wymienia w swych zapisach Strabon. O rzece Wiskłe pisze Pliniusz.
e Patrz T. Lehr-Spławiński O pochodzeniu i praojczyźnie Słowian. Rozprawy i szkice… str. 90; PP t. 1 str. 187-260; L. Niederle Slovanske starożitnosti; Teksty źródłowe do dziejów Słowian; W. Hensel Polska starożytna str. 426-480; J. Wyrozumski Dzieje Krakowa t. 1, str. 32-35; SSS i inne.
f Miano Beszcz jest związane z małym plemieniem celto-słowiańskich Biesów wymienianych przez Pliniusza i innych pisarzy starożytnych. Mogło mieć ono także mieszany charakter tracko-słowiański.
g Nazwy Łęg, Beszcz i Carodunon są wyraźnie związane z wielkim plemieniem Lugiów-Lęgów i z Celtami, tak jak Mogiła i Mogilany nawiązują do Strabonowych Mougilones-Mogilanów.
h W legendzie o Żabim Królu zastanawia bliskość określenia „Żabikruk” czy „Żabi Król” z pojęciem „zabit Krak”, sugerująca nieodparcie zwyczajne wypaczenie sensu zatartego z biegiem wieków w świadomości zbiorowej podania z odległej przeszłości.
Kącina o podstawie prostokątnej – Arkona
3 Kątyna – kącina – była to budowla najczęściej drewniana, czworokątna, czasami znacznych rozmiarów. Jej miano wywodzi się od owej czworokątności, ale także i zwieńczenia dachem – gontem, stąd używana gdzieniegdzie nazwa gątyna lub gontyna. Kątyna to świątynia, w której główne miejsce zajmował posąg wielkich rozmiarów. Otoczona była zawsze ogrodzeniem. Wejście do jej wnętrza dozwolone było tylko kapłanowi, i to po spełnieniu obrządków oczyszczających.
W kątynie znajdowały się chorągwie-stanice bóstw. Na ścianach wewnętrznych malowano sceny mitów i obrzędów, ściany zewnętrzne pokrywano maściami (farbami, kolorami) danego boga. Kątyny (kąciny) były stawiane w miejscach szczególnych, zaklętych. Były miejscem tajemnego kultu, siedzibą tajemnicy, miejscem przechowywania relikwii. Były także siedzibą gromady kapłanów, a więc rodzajem znanej dzisiaj instytucji klasztoru i zakonu. Gromady noszą zresztą również drugie miano – zakonów, czyli wspólnot kapłańskich objętych wtajemniczeniem i zakazami wyjawiania tajemnicy pod groźbą śmierci (skon – śmierć, konać – umierać, kon – koniec). W zakonach (gromadach) kapłańskich przechowywano taje wiary – czyli baje (mity), zasady obrzędów, modlitwy, wiedzę wszelkiego rodzaju.
Hram Swąta Znicza – mała kątyna
Chram – chrom – chromina (hram) (prasłowiańskie chorm – dający schronienie) – miejsce święte, budowla czworokątna podobna do kątyny, zwykle mniejsza, czasem stojąca obok kątyny w tym samym kompleksie, w ogrodzie (wewnątrz ogrodzenia świątynnego). Chrom był mieszkaniem strażników świątyni, kapłanów podsycających wieczny ogień i strzegących relikwie. Był też miejscem dającym schronienie uciekinierom i skazanym, którzy byli tutaj nietykalni. Wreszcie spełniał rolę sali zebrań starszyzny plemienia, księcia i naczelników oraz kapłanów, którzy razem stanowili Radę. Rada ustanawiała tu prawa, ustalała zasady, podejmowała decyzje o wojnie i wyprawach. W chromie znajdowały się najwyżej małe posążki bóstw albo same chorągwie.
Kap – święty posąg – w kącinie, podobnie było w słowiańskich świątyniach
Kapiszta lub kapiszcze to świątynia, w której środku ustawiono święty posąg -kap. Mogła ona mieć kształt wielokątny lub kolisty. Nie musiała być zadaszona ani otoczona ścianami. Najczęściej stanowiła obszar odkryty, lecz ogrodzony. Jej centralnym miejscem był czworoboczny posąg-słup głównego bóstwa.
W otoczeniu kapu głównego mogły się znajdować kapy innych bogów z nim związanych lub poczwórne (albo popiątne – gdy chodzi o bogów Żywiołów) kapy przedstawiające jako jedń cały boski róda.
Typowy kap – Kap, któregoś z bogów Godów-Kirów
Kapiszty przybierały formę odgrodzonego od świata świętego koła (słowo kap nawiązuje etymologicznie do pojęcia kół: kołek, koło, kolić-kłuć-kluć i kołbić – wróżyć)b. Posadowione były na szczytach obłych gór lub wzgórz wynoszących się znacząco nad okolicę i uznawanych za święte. Otaczano je często kamiennymi wałami lub przy pomocy kamieni wyznaczano krąg – odzwierciedlenie Kręgu Bogów.
Kapiszcze – miejsce z posadowionymi posągami-kapami, często wzgórze z jednym posągiem-palem (kapem) albo kręgiem kapów. Tutaj świecka reminiscencja dawnych tradycji wierzeniowych.
Kaplica – nosiła dawniej nazwę kapły. Kapły były małymi budynkami przy kapisztach, w których przechowywano przedmioty kultu (np. Czarnego Ogiera Trzygława w Szczecinie, chorągwie, małe posążki) i narzędzia kultu (np. topory ofiarne, naczynia), a także skarby ofiarowane bogu.
Kamienny Kap (nieobrobiony) na kapiszczu
Typowa słowiańska kaplica, czyli miejsce dla KAPU- ŚWIĘTEGO POSĄGU, lub mieszkanie dla kapły – kapłana. Świadomie nawiązano do tego wzoru wprowadzając chrześcijaństwo.
Kapły budowano również przy świętych źródłach, obejmując je niejako i zakrywając ścianami budowli, aby je uchronić przed profanacją. Kapka-kapla-kapja-kapelka – kropla. Kapła mogła otaczać nie tylko źródło kapiące świętą wodą, lecz i ołtarz ofiarny.
święte źródło w Rosji (współcześnie) – 15 km od Moskwy
Wtedy była rodzajem półziemianki, a kapała tu nie woda, lecz krew ofiarna. Kapła była także domem kapłana czy ofiarnika sprawującego kult przy większym obiekcie w kompleksie świętym. Najprostsza i najmniejsza kapła była stawiana kapowi, czyli posągowi boga czczonego przez zdrugę, ród, indywidualnie, przez społeczność wsi czy opola. Mieściła ona w sobie tylko posąg albo była zredukowana do daszku chroniącego bóstwo przed kapaniem-deszczem. Nazywano ją kapliczką i stawiano pod świętymi drzewami, na rozstajach, w szczególnych miejscach.
kaplica smętarna – dzisiaj chrześcijańskie, kiedyś smętarze i żalniki pogańskie
Pojęcia kaplicy i kapliczki przejęło chrześcijaństwo, tak samo jak pojęcie kościoła.
Kapliczka – czyli okap nad kapem
Warto zaznaczyć bliski związek pojęć takich, jak: kap – posąg bóstwa, kapiszta – świątynia, kaplica-kapła – rodzaj małej świątyni, Kupała – Dziwień, bóg Żądzy, kapłan -osoba sprawująca kult i obrzędy, kapa – czechół (obrzędowy obrus), kapica – strój kapłański, kapalica (kapałka) – serwatka, która była obrzędowym napojem (mieszana z wodą deszczową spadającą z nieba, jako płyn powstający przy robieniu sera)c; czy nawiązujących do śmierci pojęć opartych na znaczeniu kapać – marnieć, umierać.
Inna kapliczka słowiańska – w pniu obumarłego świętego drzewa, z okapem
Świątynia – dzisiaj nazwa ogólna dotycząca wyłącznie budowli – była po prostu miejscem świętym, zwykle położonym na uroczysku, ze świętym drzewem jako punktem centralnym lub ze świętym źródłem albo Świętym ogniem. Znajdowała się zawsze w miejscu szczególnym, pod opieką kapłanów, którzy w świętym gaju stanowiącym otoczenie świątyni opiekowali się zwierzętami, drzewami i roślinami atrybutalnymi danego boga.
Świątynią była np. Góra Ślęża, świątynią była też Świątynia Dziewięciu Kręgów z gołoborzem w Górach Świętych (Świętogórach – Łyskogórach, dzisiaj Świętokrzyskich)
Na przykład w świątyniach Dażbogów rosły wiekowe lipy i otaczały je dzikie róże (szypszyny) oraz bielunie i rumianki, sadzone specjalnie w dużych ilościach. W świętym gaju Dażbogów (Sołów) przebywały też święte tury, a kapłani hodowali i karmili tam święte sokoły. Wszystko to było symbolicznym ekwiwalentem przyrodniczym rodu Dażbogów, reprezentującym ich Niwę w świecie śmiertelników.
Trzem – określenie to obejmuje wyłącznie świątynie i kąciny lub kościoły poświęcone Trzygłowym, czyli Kaukom-Dzięglom (Białobodze i Czarnogłowowi), będące namiastką ziemską ich boskich trzemów. W istocie są to więc także kąciny wszystkich podległych Kaukom Mocy i Żywiołów. Były one trójkątne lub otoczone trójkątnym ogrodzeniemd.
a Posąg pięciogłowy Poreuitasa w Gardźcu przedstawiał jako jedność cały ród Perunów (Peruna, Perperunę, Perunica, Porenuta-Łyska i Turupita-Ciosnę).
b Patrz MSiP str. 51.
c Ważnej obrzędowej roli sera w kulcie naturalnym, jako ofiary składanej np. Rodowi czy Rodznicom, ale także przy narodzinach i zaślubinach, co wiąże ją również z Kupałą i Ładą, dowodzi ustaw cerkiewny Jarosława z XI wieku [patrz MSiP str. 188].
d Obszernie piszą o świątyniach religii naturalnej w Starosłowiańszczyźnie np. S. Urbańczyk w Religia pogańskich Słowian, str. 61-67, T. Palm w Kultstatte der wendischen Slaven czy A. Bruckner w MSiP.
4 Sierdz-Sieradz, ziemica Lęchów. Lęchowie byli jednym z plemion wielkiego ludu Lęgów, wymienianego przez starożytne źródła rzymskie i greckie w I-II wieku n.e. pod nazwą Lugiones lub Longionesa. Ich siedziby znajdowały się między Sudetami, Odrą i Wartą aż po górną Wisłę. Był to lud, który można identyfikować z kulturą łużycką. W III wieku p.n.e. wśród plemion słowiańskich osiedlili się Celtowie, a w dwa wieki później nastąpiła wędrówka Germanów ze Skandynawii, którzy zbrojnymi i osadniczymi grupami zamieszkiwali początkowo wśród pomorskich Wędów-Wenedówb, a potem przemieszczali się w ciągu trzech następnych stuleci na południe ku Dunajowi, by wejść około roku 100 n.e. w granice cesarstwa rzymskiego. W różnych momentach historycznych różni byli władcy ludu Lęgów i Związku Lugijskiego. Odkryto sporo grobów-kurhanów królewskich. Były momenty zwierzchnictwa zarówno słowiańskiego, celtyckiego, jak germańskiego. Rdzenna ludność była słowiańska, toteż ci Germanie i Celtowie, którzy pozostali w ziemicy Lęgów, zeslawizowali się, nie pozostawiając po sobie żadnych nazw miejscowych ani rzecznych. Po chwilowym załamaniu spowodowanym przemarszami germańskimi i huńskimi w okresie wędrówki ludów Lęgowie oraz Wędowie opanowali ponownie dawną ziemicę Sławów, czyli dorzecze Łaby. Jak wiadomo kultura łużycka sięgała pierwotnie Połabia, a niektóre jej kolonie znajdowały się dalej na południowym zachodzie i na wybrzeżu Germanii (nad Jeziorem Bodeńskim, u ujścia Renu, tzw. Biała Ziemia, na Półwyspie Jutlandzkim czy Bretońskim).
Miano ludu Lęgów bierze się nie tylko od Lęgowiska Sporów, które miało się w ich ziemicy znajdować, i od słowa legać – leżeć, być położonym czy wylęgać się – wykluwać, ale i od lęg-łęk – co znaczy łąka, moczary, zarośla, łęgi, ługi. Zasługuje na uwagę bliski związek etymologiczny rdzenia lęd-lęda – ziemia uprawna, ląd – ziemia stała z ład – porządek i z mianem rodu bóstw Ładów. Także luk – łuk, łąka, tęczac.
Z ludu tego, rozdzielanego już przez pisarzy starożytnych na wiele plemion, wśród których wymienia się choćby Mogilanów (Mougilones), Burów (Buroi) czy Ślęgów (Silingai) albo Didunów (póżniejszych Dziadoszan), Łomanów (Omanoi) i innych, wywiodły się później takie plemiona, jak Łużyczanie, Łuczanie, Lądowie, Lędzice, Lęchowie, Ślężanie, Lupiglowie, Listkowice i inni.
W II i III wieku Lęgowie-Lugiowie pojawiali się sporadycznie na pograniczu dunajskim Rzymu i występowali przeciw osiedlonym tam germańskim Swebomd.
Sierdz-Sieradz był ośrodkiem religijnym Matki Ziemi-Siemie. Tam właśnie utrwaliła się w ustnych podaniach aż do XVIII wieku część mitu o walce Czarnogłowa i Białobogi o Bułę-Bytę.
Związek Lęgów rozpadł się pod uderzeniem Wędówf.
a Wymieniani przez Tacyta, Strabona, Ptolemeusza. Tacyt pisał o nich jako o wielkim związku plemiennym.
b W archeologii jest to utożsamiana z Germanami kultura jastrofska [patrz MSKDS; W. Hensel Polska starożytna i inne].
c SEB str. 297.308; SES t. IV. str. 113, 204. t. V, str. 77-87.
d Wiąże się to z faktami archeologicznymi. Wtedy właśnie pojawiają się po raz pierwszy na Morawach i w Czechach obiekty i przedmioty kultury pomorskiej będącej kontynuatorką kultury łużyckiej.
e Przez wielu poważnych uczonych jest utożsamiany z wymienianym przez Ptolemeusza grodem Setidava. Część uważa, że odpowiada on Rougonionowi albo że Setidawa i Cetidawa to dwa różne grody. Niektórzy uważają Setidavę za Szczecin.
f Patrz np. T. Lehr-Spławiński Rozprawy i szkice…. str. 89-94; PP t. l. str. 224-260; W. Hensel Polska starożytna, str. 470-480; Lubor Niederle Slovanske starożitnosti t. III. i inni].
5 Buła-Byta-Była – będąca, czyli istniejąca, pierwsza Rzecz, która była rzeczywista, widzialna, dotykalna. Słowo byt’ (byt, być) wykazuje związki etymologiczne, informujące o rozwoju i zmianie znaczeń, jakie obejmowało. Rudymentarność, rozległość podstawowych znaczeń, ich jedność na gruncie ogólnosłowiańskim i oczywista wspólność z innymi językami aryjskimi pozwala przypisać mu ważkie pierwotne funkcje. Na tej podstawie można też odtworzyć mitologiczną, świętą rolę tego pojęcia, a nawet pewne mityczne fakty. Byt oznaczał kiedyś nie tylko istnienie, bycie. Jest to prasłowo rozgałęzione w trzy rdzenie byt-byt’ (bud’) -bud. Pierwotnie rdzeń ten znaczył róść. Ma on także znaczenie mieszkać. W grece zachował pierwotne znaczenie płodzę, daję róść, rosnę, rodzę się, stawam się i wykazuje bliski związek wynikowy z drzewo, roślina, liść, przyroda. Ros. zabudiet’ – zapomnieć, nezabudet – na pamiątkę, ku pamięci, zabyty – zapomniany, zabytek – rzecz z przeszłości. Od być pochodzi wyraz bydło, który oznacza nie tylko byt, ale stan i mieszkanie, zwierzęta domowe, także dobytek – czyli to, co się posiadło. Inna gałąź znaczeń opartych na tym samym rdzeniu to budować, budynek, buda – mieszkanie, dom, ukształcanie. Jeszcze inny budzić – czyli czuwać, powstać. Badniak -nie tylko imię boga, przechowane w obrzędach i podaniach Serbów, ale i określenie święta tego boga obchodzonego 24 grudnia, w Narodziny Światła (Swąta), także miano symbolu światła biedronki (bodryj, biedroń – dzielny, raźny), bożego bydełka – nosicielki świeżego światła z Nieba. Jest także bdit i bdyna – czuwać, czuwanie obrzędowe przy zmarłym połączone z płaczami nad nim. Do mitu o Bożej Krówce nawiązuje pruskie słowo baudźiu – naganiać [patrz: Taja o Wielkich Bitwach i Dzikich Łowach, Taja o Swątlnicy-Strzęśli]. Indyjskie bodhati – czuwa, uważa, spostrzega, uznaje, budzi, poznaje, awestyjskie baodaiti – czuć, budzića. Buła-Byta była więc czymś, co rosło, a potem pozwalało rosnąć ziemskiemu światu, życiu. Z niej się owo życie (rośliny, drzewa, bydło) narodziło. Stała się ona matką przyrody. Była domem, mieszkaniem, budowlą, istnieniem, dała ludziom dobytek i bydło.
a O rozległości rozgałęzień i ważności słowa patrz SEB str. 47,51-54.
6 Kowali, czyli kuli, od czego stała się kulą, czyli krągłą, gorejącą, wykowaną-wykutą Bytą. Słowo kula ma wyraźny związek z kuć. Kowale parający się kowaniem, czyli kuciem, ale i różnymi czarownymi praktykami związanymi z ogniem i żelazem, stali się gromadą kapłańską (wtajemniczonych w wiedzę o magii ognia i żelaza), a później wraz z upowszechnieniem tajników tej wiedzy zostali zdegradowani, choć jeszcze w XIX wieku w licznych miejscach zapadłej Słowiańszczyzny cieszyli się szczególnym nabożeństwem i jednocześnie praktykowali jako wracze i znachorzy. Podobną gromadę stanowili zinisi (zniczownicy, znicziusowie), z tym że ich wtajemniczenie dotyczyło podtrzymywania ognia, ofiar i obrzędów ogniowych oraz zaklinania ognia i wróżb z ognia.
7 Zlepiszcze swąte – święte. Z rdzeniem swąt wiąże się cały kompleks pojęć świętości: święto, światło, świt, kwiat (cwiet), gwiazda (zwiezda), proswiet – pieczywo obrzędowe, także wieść, wiedza, wedat’ – mówić, i inne ważne. Łączy się z nim także pojęcie swąd, które oznaczało dawniej dym unoszący się do nieba z ogniska ofiarnego, a także zapach związany z paleniem ofiary, czyli swąd palonego mięsa i kości. Swąd unosił się do Boga Bogów za pośrednictwem i z pomocą Pośwista, Wilców-Sjenów (Sjenwilców) i Podagżyka syna Podagaboskiego Posłańca. Tym samym sposobem wznosiły się wraz z dymem-swędem dusze zmarłych palonych na żglisku. Dym ofiarny jest imitacją poświatła, z którego obłoków powstały Niebiosy. Z bliskiego rdzenia smąt wywodzą się wyrazy smuga – płożący się dym odrzuconej ofiary, smutek i smętek, smęta – pieśni żałobne uświęcające obrzęd palenia zmarłych i duszę wznoszącą się przed oblicze Swąta-Światowita, a także słowo śmierća. Zlepiszcze i poświatło to dwie różne nazwy tego samego istu Swąta-Światowita. Poświatło – substancja pozostała po Swącie. Zlepiszcze – lepny, lepszy ist.
a Patrz nr. SES str. 527, 535-537.
8 Miana bogów Żywiołów i bogów Mocy oraz ich funkcje są poświadczone w starych źródłach pisanych, zarówno zapiskach kronikarskich (własnych słowiańskich i obcych) i kazaniach zabraniających ich czci, jak opisach panteonów słowiańskich.
Miana te pochodzą z wieków od VI do X i późniejszych. Imiona bóstw zachowały się także w licznych podaniach o wyraźnych rysach mitologicznych na terenie wszystkich krajów Słowian.
Przy tak wielu imionach trudno w jednym miejscu odnieść się do związków etymologicznych, źródeł, badań porównawczych z innymi religiami. Ograniczmy się na razie do podstawowych źródeł pisanych.
Tak więc miano Peruna podaje w panteonie Włodzimierzowym Powieść doroczna, dodatkowo jest ono poświadczone przez mitologię Bałtów i etymologiczne odniesienia na obszarze całej Słowiańszczyzny. Perperunę-Perperudę przechowały podania i obrzędy Serbów, Chorwatów, Słoweńców i Bułgarów, podobnie jak Dabogę-Dabę (chociaż w formie męskoosobowej – inne dane wskazują jednak na związek tej postaci z ukrywającą się w podziemiach Dabą, przekształconą następnie w postać złego, demonicznego cara Daboga przez chrześcijańskich bogomilców). Dadźboga i Swaroga potwierdzają Powieść doroczna i kronika Thietmara, która wymienia również Swarożyca – syna Swarogowego. Powieść doroczna i Słowo o wyprawie Igora podają także Strzyboga, Chorsa, Rgła, Sima, Mokosz i Welesa. Inne źródła staroruskie wymieniają wielokrotnie Roda i Rodżanice, Wołosa, Perepułta-Przepląta, Dziwa, Czura (Chorsawę-Czarę-Czuriłłę), Dyja. Tradycja ruska zachowała też Spora i Śreczę (również południowosłowiańska), Leszę i Leszego (Leśnego Boga), Wodianoja (Wodo-Wełma), Mora (Moroza) i Kupałę, a polska Wądę i Borowiła (pod postacią Borowca oraz Boruty). Borowił (Borowiłt-Porewit) jest znany także ze źródeł niemieckich dotyczących Połabia. Z kronik Thietmara, Adama Bremeńskiego, Helmolda, Knytlingasagi pochodzą dane np. o Turupicie-Ciośnie, Podadze, Żywii-Siwie (także u Długosza), Pripegali-Przepigole (Plątwie), Prawe, Porenucie-Łysku czy Radogoście. Z czeskiej „Mater Verborum” pochodzą całkowicie zbieżne z panteonem Długosza: Devana (Dzyewana-Dziewanna), Morena (Marzyana-Marzana), Lada (Lyado-Łado), Zizlila (Dzydzyleya-Dzidzilela). Od J. Długosza ponadto Nyja, Pogoda, Lel (Illeli ze źródeł ruskich), Polel-Sowi (także w zapisie Machowskiego). Gajek z Liboczan potwierdza Krosinę-Chorsinę i Krasatinę (słowacka Krasopani). Kromer wymienia Pochwista. Wszyscy bogowie Żywiołów i Mocy mają także dodatkowe potwierdzenia w folklorze i różnorodnych obrzędach oraz podaniach, jak choćby Siuda-Baba znana z okolic Krakowaobrzęd Łady-Łagody albo Ostoi-Oślady, podania serbskie o Usudzie-Prawicu, żywieckie o Wiercie-Watrze i inne. Rzecz jasna, różne wierzenia i obrzędy mają poświadczenie w dużo starszych źródłach pisanych, jak np. cześć oddawana wilkom czy wężom już u Herodota w V wieku p.n.e. O kultowej roli różnych zwierząt, takich jak woły, konie, psy, żółwie, ptaki, wiadomo także ze źródeł archeologicznych, z rytów na naczyniach, kurhanów itp. Jednakże najwcześniejsze przekazy imion bogów słowiańskiego Kręgu wiążą się z okresem wprowadzenia chrześcijaństwa i zwalczania starej religii naturalnej.
9 Góra Trzygław – to inaczej Góra Ziemi, najwyższy szczyt, na którym wspierało się Sklepienie Niebieskie, czyli Niebo Niskie. Potem, gdy wyrosła na Trzygławiu Ósica-Osica, Niebo wsparło się na jej trój wierzchołku. Istnieje kilka lokalizacji tej góry związanej najwyraźniej z kultem Alków-Kauków i przedsłonecznymi kultami księżyca. Troistość wiąże się z trójpodziałem na świat niebiański, ziemski i zaświaty. Według tradycji Trzygław mógłby się znajdować w Górach Kauków (Alpach lub na Kaukazie), w Serbii (gdzie do dzisiaj istnieją: góra o tej nazwie uważana za świętą i liczne podania na ten temat) albo w Pieninach (Trzy Korony).
10 Watra – ubóstwiony ogień ziemski (podziemny, skalny), z biegiem czasu bogini Ogniska Domowego – bóstwo powiązane ze światem kobiecym w przeciwieństwie do boga Ognia Słonecznego Swarożyca, noszącego Tarczę-Swońce, i boga Ognia Niebiańskiego Swaroga, ojca ich obojga. Miano bogini, jak wiele w panteonie starosłowiańskim, nawiązuje do okresu wspólnoty aryjskiej (indoeuropejskiej) i wykazuje bliski związek z irańskim watra – ogień oraz indo-irańskim bogiem Waruną, rezydującym w złotym pałacu o tysiącu kolumn, czy pożerającym słońce żmijem-smokiem Wrytrą, a także Waragną. Watra także mieszka osobno, obok dworu Swaroga na Weli, w pałacu (pałac – pałający blaskiem) ognistyma. Do tego samego aryjskiego rdzenia nawiązuje swym imieniem inna bogini słowiańska Warza-Cica, opiekująca się ogniskiem domowym i warzeniem potraw. Scytyjskie wary, półziemianki wypełnione sporami-przetrwalnikami wszystkiego, co żywe, wiążą się również w jakiś sposób z mianem Watry i Warzy oraz, przez podobieństwo, z Jaskinią Kłów (kiełków-sporów Śreczy i Spora) zwaną też Warem, w której Watra była uwięziona, a Warza-Cica wręcz została powita. Watry nie wymieniają imiennie żadne stare źródła, jednakże cały kompleks bóstw ogniowych i w ogóle układ Żywiołów w Kręgu wskazuje dokładnie jej miejsce. Miano bóstwa, zachowane w podaniach beskidzkich i żywieckich (jako Wiertek-Wartek-Bartek), zostało przez naleciałości folklorystyczne złączone ze złośliwym, gorącym wiatrem południowo-wschodnimb. Miano przeszło bezpośrednio w określenie ognia domowego i krzesanego ogniska. U nas zachowane w gwarze Podbeskidzia, gdzie watra to specjalne ognisko krzesane i biesiadne, odświętne. Identycznie u Czechów, Słowaków, Serbów i Rusinów oraz w całej posłowiańskiej Europie (np. Wołoszy, Rumunii, Albanii). Nieprzypadkowy wydaje się związek etymologiczny między watra a war, wrzeć, warta, wartość, wardęga.
a Patrz o watrze np. MSiP str. 137; M. Składankowa Mitologia Iranu, i inni.
b Jest poprzez człon Srala nawiązaniem do irańskiego miana Sruwary, przez Wiertek do Wrytry [patrz M. Składankowa Mitologia Iranu, str. 142].
11 Nasiek kamienny – maczuga-pała Sima. Nasieki wykonywano z konarów drzew, które nacinano w wielu miejscach, a potem w owe nasieczone rany wkładano ostre ułomki skalne, np. granitowe. Drzewo rosnąc zasklepiało w konarze te kamienne fragmenty. Wtedy odcinano konar i nasiek był gotowy. Nasiek-pała Sima był w całości wykuty z granitowej skały. Żercy z Caroduny twierdzą, że potężna maczuga wapienna koło Ojcowa jest nasiekiem Sima. Inni prawią, że Biała Maczuga (a taką jest ta pod Ojcowem) może być wyłącznie narzędziem Dażboga. Bożyc-Bodnic (Badnjak) miał Czarną Maczugę.
12 Mówi się, że Zwierciadło-Tarcza (czyli Tarcza-Słońce i Zwierciadło Nieba) zostało przez Swaroga wykute z jego własnej kości łonowej, łońca. Stąd nazwa tarczy S-łońce – coś, co powstało z łońca Swarogowego. Druga strona owej tarczy pochodzić zaś miała z łona Nicy i została przez Swaroga zwarta z pierwszą częścią w jego niebieskiej kuźni, we wrzących płomieniach Ognia Ogni. Stąd ma pochodzić nazwa Z-wierciadło, czyli część tarczy w warze zwarta przez Swaraga ze Słońcem. Później obie te części Swarog rozłączył.
13 Pogoda-Wiedra – bogini dobrej słonecznej pogody, wymieniona przez J. Długosza w jego kręgu-zborze bóstw. Wiadra – zapomniane prasłowo oznaczające jasną, ciepłą pogodę, gorąco, upalnie. Wedr – jasny, wedriti se – rozjaśniać się. Wiedra to przydomek Pogody, jedno z jej trzech dodatkowych imion. Wjedra (łużyc.) – pogoda. Inny jej przydomek – Weń – znaczy przestwór, powietrze. Weniowie to ogólna nazwa całego rodu Podaga i Pogody. Wedernica – tęcza, to z kolei przydomek Dengi, która według tobalarów połabskich była córką Swaroga i Wiedry-Pogody. Także bogini Zorza ma przydomek Witrana (Utrabaga; utro (rus.) – poranek), co wiąże ją z Podagami. Występowała w starych kronikach jako Jutrybog-Jutrzenka. Cały kompleks bogów Drogi i Pogody niesłusznie wyśmiany został przez A. Bruckneraa.
a Jego sąd został zakwestionowany przez współczesnych badaczy [patrz MSiP str. 230-233; A. Gieysztor Mitologia Słowian].
14 Węzina u ujścia Łaby do Morza Północnego – gród Drzewian z kątyną; Swaideło (Grod Swaideło, Swaidełogord), późniejszy germański Dannenberg – gród, gdzie znajdował się kościół Swantewita, a potem Yessy oraz Dażboga nad rzeką Jesną. Także Swaidełogord leżał na terytorium draweńskim (drzewiańskim; ziemica Drzewian – Drawenja).
15 Mocarzami tobalarowie z Węziny nazywali bogów Mocy. Inne ich miano to Mogtowie. Są to równoważne miana całego rodu tych bogów. Cały ród bogów Żywiołów nazywano po prostu Żywiołami.
16 O powstaniu Potworów opowiada następna Taja Piąta, ponieważ wszystkie one, poza Pożarą, zrodziły się po zakończeniu pierwszej części Wojny o Bułę, toczonej bezpośrednio przez Żywiołów i Mocarzy-Mogtów.
17 Niebieska Droga, Droga Mleczna, zwana też Drogą Umorów albo Drogą Ptasiąa – droga łącząca Ziemię z Welą i wiodąca dalej do jednej z trzech (lub czterech) Bram do Pierwnicy-Przednicości (Wielkiej Bogini – Pramatki wszystkiego, Przedistności, w której łonie samouwił się Swąt z Nicą).
a Patrz KLS.
18 Chodzi tu o dnie boskie – jeden taki dzień równa się całemu kołwieku według miary ziemskiej. Czas ciemności na Ziemi trwałby wtedy 40×48 lat = 1920 lat. Rzecz jasna chodzi tu o dni welańskie, a nie o niebiańskie dni Swąta. Swąt, jak wiadomo, dokonał Stworzenia w 3×9 (27) lub 4×7 (28) dni, ale były to dni Swąta – dni niebiańskie. Jeden dzień niebiański = 48 roków Weli, czyli 48 godów bożych. Jeśli zatem przyjąć czas stwarzania na 28 dni niebiańskich, to trwało ono 1344 lata boskie, a to równa się 23 546 880 lat ziemskich. Daboga przebywała w Podziemiu 40 dni welańskich, to jest niecałe 4 minuty czasu niebiańskiego. [Dokładne informacje o miarach czasu znajdują się w Tai Siódmej].
19 Wróżda – zwyczajowa zemsta, która była rodzajem obowiązującego, niepisanego prawa wśród Słowian. Synowie musieli mścić na zabójcach śmierć ojca, ojcowie śmierć synów. Ród mścił się na męskiej linii rodu zabójcy. Zadruga (czyli gromada rodów jednej krwi) mściła się za wymordowany ród lub ród niezdolny do zemsty. Wróżda, czyli oddanie czynem drugiej stronie własnej krzywdy, nie pociągała za sobą kary ze strony plemienia czy władcy i wyrównywała rachunki, kończąc spór. Nie był to więc rodzaj wendety w stylu sycylijskim, kiedy jedno zabójstwo pociąga drugie, a to następne, aż do całkowitego wyniszczenia.
20 Kolibę lokalizuje się w różnych miejscach. Tutaj chodzić może o wschodnie góry Kauków, czyli o Kaukaz, Pamir lub Himalaje. Znajdowałaby się ona wtedy pod górą Elbrus albo u podnóża Czomolumgmy, rzeczywiście najwyższej góry Ziemi.
21 Góry Charwackie, Karwaty – góry zwane dzisiaj Karpatami. Były one górami Karpów, a Karpowie byli plemieniem charwackim mocno zmieszanym z Celtamia. Część Karpów-Karpianów poszła na północ (Kurpie), część pozostała na miejscu (Podhalanie – górale tatrzańscy), część przeszła Tatry i osiadła na ich południowych stokach (Słowacy), część poszła dalej na południe z Charwatami Karoduńskimi (Krakowskimi). W kronikach średniowiecznych Karpaty nazywano także Górami Krakowskimi. Do czasu inwazji Gotów w II-III wieku mieszkało tu także plemię Biesów. Od Biesów pochodzi nazwa Beskidu i Bieszczad. Żercy z Caroduny twierdzą, że nazwa tych gór bierze się od Zduszów-Biesów, które nawiedzały te „błędne” góry, i że wszyscy mieszkańcy tych gór, choć są Charwatami, jak i inni, mają w sobie tyle krwi onych Biesów, że do dziś krew się w nich z byle powodu łatwo gotuje i złe im z oczu patrzy.
a Potwierdzają to wykopaliska archeologiczne na terenie Małopolski [patrz J. Wyrozumski Dzieje Krakowa t. I].
22 Chodzi O Górę Baranią, Ślężę, Radunię, Gorce, może o Łysiec (Peruna), Górę Kijowską albo Perynię na Ukrainie, o Trzygław w Serbii, może o Giewont (Gniewąd – który mógłby być Górą Wądy, Swaroga albo Dażboga), a także o połabskie Góry Siemi – zwane przez Tacyta Siemana Hyle.
23 Raba może być dunajem Rady-Rudzi, zwanej też Rudzicą, jako że słowo raby znaczy w prasłowiańskim po prostu pstry, a Ruda miała skórę pstrą, jak wszyscy rudowłosi. Także w okolicach Rzeki Pstrej miało się znajdować jej lęgowisko-moczar Raby Bagr, z którego korzystał Kupała wydając na świat Stwolinów [o Stwolinach i nieudanej uprawie Kupały i Rady-Zboży w Rabym Bagrze napisano w dalszych tajach].
24 Białe i czarne równa się wielkie i małe dopiero w późniejszej nomenklaturze. Biały oznacza wielki, większy, np. boleje (rus.) – większe, Bolek, Bolko – Wielki, Bolesław – Wielsław i odwrotnie: Wielkopolska to Białopolska, Wielka Charwacja to Białochorwacja, Biała Serbia to Wielkoserbia, Białogóra (na Łużycach) to Wielkogóra itp. Słowo czarny nie ma żadnych bezpośrednich odniesień i powiązań ze słowem mały, tak jak się to utarło w późniejszych odróżnieniach: Małoruś (Czarnoruś), Małogóra (Czarnogóra). Pierwotnie obowiązywał podział na białe i czarne nazwy wywodzący się od Działu Działów i Kauków-Dzielnych – Czarnogłowa oraz Białobogi. Ten system nazw dotyczy nie tylko rzek i gór czy pojedynczych szczytów, które często przy tej samej nazwie głównej otrzymują rozróżniający przydomek biały lub czarny. Tego rodzaju nazewnictwo dotyczyło od dawien dawna słowiańskich grodów (Belgrad, Białogard, Belgren, Biała, Białystok, Biały Gród, Biełgorod – Czernihów, Czersk, Czermno, Ciani, Czarnolas, Czarnorzeki, Caroduna-Karków-Kraków, notabene stolica późniejszej Małej Polski, czyli Czarnopolski), a także całych obszarów geograficznych (jak np. Biała Ziemia, Białowieża – Czarnogóra) i mian całych ludów, narodów i krajów (np. Białoruś i Białorusini – Czarnoruś, Czarnorusini). W późniejszych wiekach zastąpiono opozycję biały-czarny parą wielki-mały.
25 Otchłań znajduje się w tej stronie Dołu-Nawi, którą na Ziemi nazywalibyśmy północą, Piekło, zwane też Nawią Smoczą, znajduje się w stronie, która na Ziemi jest południem, Założa, zwana również Wielodrożem, znajduje się w stronie określanej na Ziemi jako wschód, a Raj, Naw Wiecznoszczęśliwych, w stronie zwanej na Ziemi zachodem.
26 Strony jarunna, rujna, jesienna i kostromna znajdują się w miejscach odpowiadających na niwach ziemskiemu wschodowi, południu, zachodowi i północy. Strony te są związane na stałe z porami i kirami, czyli z porami dnia, roku i kierunkami (wzrost-obumieranie). Tak więc strona jarunna, po której na Wozhorzu (w paśmie wzgórz poniżej Gór Czarnobielskich) znajduje się tum i niwa Jaruny-Jaryły, leży na wschodzie; panuje tam wieczysty poranek i ciągła wiosna. W stronie rujnej panuje pełnia dnia, pełnia rozrodu i wieczne lato. W stronie jesiennej – na zachodzie – jest ciągła jesień, jasne zmierzchanie i panuje dojrzałość, czyli wieczne owocowanie. W stronie kostromnej, na północy, jest ciągła noc, wieczna zima i martwota. Nie jest jednak tak, że wszędzie w jednej stronie panuje jednakowa pogoda i do końca jednolita pora. Gdybyśmy lecieli od skraja strony jarunnej ku stronie rujnej, posuwalibyśmy się od niemalże ciemnego świtu i ledwo rozkutej młotem Swarogowym zimy przez pory coraz pełniejszego dnia i przedwiośnia do godzin tuż przypołudniowych i pełnego rozkwitu wiosny buchającej kwieciem.
Inaczej byłoby, gdybyśmy przez boską Niwę Niw posuwali się od krawędzi, na przykład zachodniej, ku środkowi. Pomijając przepaść-Nawie, które obwodzą wszystko dookoła i w których po tej stronie znajduje się na ich dnie Raj, lecielibyśmy wtedy wciąż przez złotoczerwony jasny zmierzch i złotą jesień z babim (mokoszym) latem, przemierzając tę ziemicę od doliny na skraju Nawi przez pasmo środkowych równin zajętych Niwami Żywiołów do tumowych wzgórz Wozhorza, zajętego przez Kirów i do strzelistych Gór Czamobielskich (gdzie panuje już złączona w półjedność jesień i zima), aż na Wierch zajęty Kłódzią – twerem Swąta, gdzie w jednej chwili trwają wszystkie pory roku i cały czas jest jednością niepodzielną.
Przy zgłębianiu opisów kosmograficznych Weli, Ziemi i Nieba należy zawsze pamiętać, że z mitów nie wynika jasno, czy mamy do czynienia z przestrzenią kulistą, czy też płaską – dwuwymiarową. Opisy ogólne mówią o kulach (Buła, Ziemia, Wela) i przestworzach (Niebo Dalekie, Głębokie, Wysokie, Niskie), ale w opisach szczegółowych chodzi, jak się wydaje, nie o gwiazdy oddzielone przestrzenią, lecz o wyspy oddzielone Siedmioma (lub Trzydziewięcioma) Morzami, Górami, Lasami, Niebami. Niebo jest tu traktowane wyraźnie jak Powłoka, Sklepienie, Kopuła, czyli lita przegroda dwuwymiarowa, na której są zawieszone gwiazdy i inne rzeczy boskie. Są też opowieści, zwłaszcza znane z Rusi, według których Ziemia wspiera się na grzbietach Czterech Wielkich Ryb lub Czterech Złotorogich Jeleni (jak uważają Serbowie i Chorwacia). Wela miałaby się wspierać na Czterech Zwierzętach Skrzydlatych.
a Patrz A. Gieysztor Mitologia Słowian, str. 84, KLS.
27 Kwiaty, cwiety, swiety, zwiezdy – wszystkie te słowa mają osobne znaczenia i jedno wspólne źródło: światło.
28 Cały poprzedni fragment wymienia dawne słowiańskie nazwy gwiazdozbiorów Nieba, z których część przetrwała niemal nienaruszona w tradycji ludowej różnych krajów Słowiana. O wielorakich wyobrażeniach Drzewa Nieba, Drzewa Świata, Drzewa Życia i innych oraz tego samego typu Słupach Niebios, Świata, Ziemi itp. pisze dokładnie Romulus Vulcanescu w książce Kolumna Niebiosb.
a Patrz KLS, MNM.
b R. Vulcanescu Kolumna Niebios.