Świnica
Jalu Kurek – odkąd moja żona pamięta – był nieustannym gościem w domu Pagaczewskich przy ulicy Biernackiego, a jej ojciec bez przerwy wyprawiał się do Jalu Kurka, do jego rodzinnej kamienicy przy Alejach. Spędzali razem wiele czasu, obaj byli wielkimi miłośnikami Tatr, chociaż Stanisław Pagaczewski bardziej wielbił całe Harskie Góry a Jalu samo ich Serce – Tartary (Tatry). Na czym przegadywali swój wspólny czas? Obaj byli zbieraczami podań z gór i obserwatorami życia Gór, kórych tętno starali się uchwycić w poezji, prozie i utworach fantastycznych. Z tego co pamięta Anna tematy mitologiczne, opowiastki o dawnych pogańskich bogach, tematy słowiańskie, przeróżne opowieści tatrzańskie i góralskie gadki, a też ludowe podania były codziennością tych rozmów.
Obaj zdołali przelać swoim potomnym miłość do Ojczyzny, do Słowiańszczyzny w ogóle, do miejsca w którym się urodzili w szczególe, a także wpoić im szacunek dla tradycji i starych przekazów, dla najdawniejszych, całkiem zapomnianych dziejów, a przede wszystkim wzbudzić w swoich dzieciach i wnukach zachwyt dla Ojczystych Gór, które nie są wcale ani największe, ani najwspanialsze na świecie, ale jak każde góry są Jedyne, Niewyobrażalne, Uduchowione, po prostu Żywe, i Nasze, NASZE – wdrukowane w nasze geny od niepamiętnych czasów – Jak się dzisiaj na podstawie badań genetycznych okazuje – najprawdopodobniej od mniej więcej 12 000 lat, bo od tylu pokoleń Harowie już żyją w tym miejscu, a wcześniej nie obce im były inne Góry – góry Starej Koliby – Góry Dachu Świata.
Dom Jalu Kurka i rodziny w Naprawie
Bywaliśmy i my – następne pokolenie – w kamienicy przy alejach, z wizytami u Agnieszki i Grzegorza Kurków. Z pewnością łączy nas coś więcej niż zwykłe towarzyskie relacje, choć znamy się nie tak dobrze jakbyśmy powinni.
♦
Teraz refleksja trochę inna, indywidualna – niestety smutna.
Czasami bardzo trudno uchwycić, co jest tą faktyczną przyczyną powodującą, że czyjeś życie się wypala i kończy, że zaczyna się śmiertelna choroba, że człowiek powoli acz nieubłaganie odchodzi. Jestem przekonany, że bardzo wiele osób mogło żyć dużo dłużej, ale faktycznie przestało im się „chcieć”, kiedy zobaczyli jak Stan Wojenny zabija po raz kolejny polskie marzenia o wolności i normalności.
Pamiętam te rozmowy z teściem i teściową, którzy liczyli każdy dzień wolności z drżeniem serca czekając na kataklizm. Kiedy ten kataklizm stał się rzeczywistością chęć do życia całkiem się z nich wysączyła. Przeżyli koszmar II Wojny Światowej, czas sowieckiej okupacji kiedy odebrano im ich majątki, a do ich domów wprowadzono lumpów wprost z ulicy. Przeżyli nadzieje 1956, 1968, 1970, 1976, i wreszcie tę największą 1980-81. Odebranie im tej ostatniej nadziei było równoznaczne z odebraniem im życia. Lata 1982 – 1985 są pełne takich śmierci, których się nie wlicza w obszar Zbrodni Komunistycznych, ani w obszar zbrodni Stanu Wojennego. Ile jest ofiar, spośród ludzi leciwych, wcale nie uczestniczących w żadnych strajkach i bitwach ulicznych, wśród zwykłych ludzi, którym odebrano wtedy resztkę nadziei.
Okolice Naprawy i Jordanowa
Przypomnę tu tylko, że Alfons Mucha zmarł w Pradze pogrążony w depresji w 1939 roku po wejściu hitlerowców do Czech, Julian II Pagaczewski zmarł w Ciężkowicach w 1940 roku pogrążony w depresji po rozstrzelaniu profesorów krakowskich i wejściu Niemców do Polski, a Witkacy popełnił samobójstwo w czasie kampanii wrześniowej. Takich śmierci bywa wiele w chwilach tak strasznych jak owe wydarzenia, kiedy umiera właśnie nadzieja.
Janina Pagaczewska z Olszowskich, żona Stanisława, matka mojej żony Anny – umarła 16 grudnia 1981 roku – 3 dni po wprowadzeniu Stanu Wojennego, Jalu Kurek umarł w roku 1983, a Stanisław Pagaczewski w rok po nim – w roku 1984, bo świat opuścili prawie wszyscy z którymi był zżyty – żona i przyjaciele, a rzeczywistość dookoła była dla niego koszmarem z najczarniejszego snu. Ich pokoleniu odebrano nie tylko młodość, ale także wiek średni i spokojną starość – odebrano im całe normalne życie.
Oczywiście każdy postronny człowiek powie, że to zbieg okoliczności, ale my którzy byliśmy im bliscy, wiemy jak wiele się w nich załamało w tamtej chwili. [C.B.]
♦
Jalu Kurek
Z Wikipedii
Jalu Kurek (ur. 27 lutego 1904 w Krakowie, zm. 10 listopada 1983 w szpitalu w Rabce) – polski poeta i prozaik, przedstawiciel tzw. Awangardy Krakowskiej. Laureat Nagrody Młodych Polskiej Akademii Literatury za powieść społeczno-obyczajową z życia ówczesnej wsi małopolskiej Grypa szaleje w Naprawie.
Absolwent I Liceum Ogólnokształcącego im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie oraz wydziału filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego (filologia polska i romańska). Studia pogłębił na uniwersytecie w Neapolu. Był wieloletnim przyjacielem F. T. Marinettiego.
Silnie związany z rodzinnymi Beskidami (jego matka pochodziła z Naprawy, gmina Jordanów), którym poświęcił kilka powieści. Największą sławę przyniosły mu Grypa szaleje w Naprawie z 1934 i Woda wyżej z 1935. Jest autorem wielu liryków, poematów, opowiadań i powieści. Przez długie lata pracował jako dziennikarz i redaktor, czego pozostałością są jego reportaże, felietony, eseje i artykuły. Autor licznych przekładów poezji włoskiej (m. in. Sonetów do Laury Franciszka Petrarki). Jako tłumacz z języka włoskiego przyczynił się do popularyzacji w Polsce dorobku włoskich futurystów. W latach 1931-33 redaktor awangardowej Linii. Zajmował się również teatrem i filmem (OR – Obliczenia Rytmiczne z 1933, jeden z pierwszych polskich filmów eksperymentalnych). Malował obrazy, wędrował po górach (był taternikiem), uprawiał sport.
W 1957 wraz z żoną Hanną Ablewicz-Kurek (również pisarką) pisarz rozpoczął budowę drewnianego domu w Naprawie. Dom stanął w miejscu, w którym stała kiedyś chałupa matki Kurka (Rozalii Kurek, z domu Panek). Literat miał dwoje dzieci: Ewę i Grzegorza [1].
Bibliografia (wybrane wydania)
- Jalu Kurek, Mount Everest, Warszawa 1924.
- Jalu Kurek, Upały, 1925.
- Jalu Kurek, Śpiewy o Rzeczypospolitej, 1929.
- Jalu Kurek, Kim był Andrzej Panik? Andrzej Panik zamordował Amundsena., nakładem Zwrotnicy, Kraków 1926.
- Jalu Kurek, SOS (Zbaw nasze dusze!), nakładem Zwrotnicy, Kraków 1927.
- Jalu Kurek, Mohigangas, 1934.
- Jalu Kurek, Grypa szaleje w Naprawie, 1934.
- Jalu Kurek, Woda wyżej, 1935.
- Jalu Kurek, Drzewo boleści, 1938.
- Jalu Kurek, Zamurowana rzeka, Lwów 1939.
- Jalu Kurek, Młodości, śpiewaj!, wydawnictwo „Rój”, Warszawa 1939.
- Jalu Kurek, Janosik. tom 1-3, 1945-48.
- Jalu Kurek, Ocean Nie-Spokojny, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1951.
- Jalu Kurek, Węzeł Garmo, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1953.
- Jalu Kurek, Nad Czorsztynem się błyska, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1953.
- Jalu Kurek, Dzień dobry, Toporna, Wydawnictwo „Iskry”, 1954.
- Jalu Kurek, Księga Tatr, Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1955.
- Jalu Kurek, Wiersze wybrane, Kraków 1956.
- Jalu Kurek, Strumień goryczy, Warszawa 1957.
- Jalu Kurek, Gwiazda Spada, Wydawnictwo „Iskry”, 1959.
- Jalu Kurek, Pepe kanarek, Wydawnictwo „Iskry”, 1961.
- Jalu Kurek, Zabijcie Barabasza, PAX, 1961.
- Jalu Kurek, Kantata profesora Wróbla, Wydawnictwo Literackie, 1962.
- Jalu Kurek, Mój Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1963.
- Jalu Kurek, Eksplodują ogrody, 1964.
- Jalu Kurek, Uważaj, żmija!, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1965.
- Jalu Kurek, Rzecz niepodległa, Wydawnictwo Literackie, 1966.
- Jalu Kurek, Posągi z wiatru, Warszawa 1966.
- Jalu Kurek, Pod przełęczą, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 1968.
- Jalu Kurek, Świnia Skała, Warszawa 1970.
- Jalu Kurek, Syn Róży, 1970.
- Jalu Kurek, Wysoka Gierlachowska, Warszawa 1970.
- Jalu Kurek, Bestia, 1973.
- Jalu Kurek, Ludowa lutnia, Warszawa 1975.
- Jalu Kurek, Planeta, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1975
- Jalu Kurek, Zmierzch natchnienia?, 1976.
- Jalu Kurek, Godzina X. Rzecz o umieraniu, 1978.
- Jalu Kurek, Księga Tatr wtóra, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978.
- Jalu Kurek, Boże mojego serca, Kraków 1983.
- Jalu Kurek, Najkamienniejsze; Wiersze tatrzańskie, Warszawa 1984.
Wenedyjsko-nuruska (harska) urna twarzowa na prochy zmarłych
Jalu Kurek
ŚWINIA SKAŁA. Mitologia Tatr
bo jak to sam Jalu powiedział: „Oto Tatry opętane mitologią. Tu nie mają nic do roboty sprawy ludzkie.”
Autor wprowadza czytelników w baśniowy świat Tatr. Przytacza legendy i podania o bogach i boginkach zaludniających góry, przedstawia obyczaje i prawa rządzące tym mitycznym światem, wtajemnicza w obrzędy i wierzenia górali – Harów, obcujących na co dzień z bóstwami w ukochanych Harskich Górach (Harpątach – Karpatach), szczególnie zaś w ich sercu Tartarze, czyli Tatrach – oto treść Świniej Skały, napisanej pięknym, poetyckim językiem.
Wydawnictwo: LSW
Rok wydania: 1970, wyd.I
Stron: 266
Świnia Skała okładka wydania I
Niestety tylko bardzo króciutki fragmencik, dostępny w internecie:
Tatry ogólnie
Wydaje mi się, a nawet jestem pewien, że Tatry są jedynym miejscem na kuli ziemskiej, gdzie mamy do czynienia z osobistą aktywną interwencją boską. Może więc na tym obszarze wyraża się w taki sposób młodość niedojrzała świata? Wszędzie indziej ludzkość oddaliła się od struktur religijnych, powoli zdobywając sama atrybuty boskości, dozbrajając się na miarę coraz śmielszych ambicji i wyobrażeń.
Dla mnie Tatry to nie teren dotykalnej penetracji, mówiłem ci już wielokrotnie; to obszar wyobraźni. Ja je najlepiej widzę nocą. A wędruję po nich ustawicznie przez całą dobę. Deptanie pozostawmy prostaczkom.
– Uprawiasz wyższy stopień taternictwa.
– Zapewne.
Oto Tatry opętane mitologią. Tu nie mają nic do roboty sprawy ludzkie. Nawet tych dwoje młodych, którzy przyjechali kochać się w kosówce, czynią z tego akt duchowy, tak bardzo góry wyizolowały z nich zmysły. Ponad strefą regla górnego wycofujemy się z ciała, płeć obrasta metafizyką, a może raczej przenośnią.
Znikną wszelkie przywileje na wypas trzód po halach i polanach, przepadną służebności opału, budulca i paszy, odebrane będzie karczowanie lasu, rybołówstwo i polowanie. Przestaną wychodzić w góry zielarze, górnicy, pasterze, poszukiwacze skarbów; kapłanki, czarownicy, poeci, bacowie, gęślarze. Obcy ludzie wtargną w Tatry, nie zauważą bogów, zadepczą, zaświnią ten kraj; wyginie wszelka zwierzyna i drzewa; przepadnie to, co mieściło się tu dotąd: matka pastwisk jelenich i owczych, polany, kryjówki, żerowiska i gawry.
Tak przepowiadał duch opiekuńczy Kończystej na Przełęczy Pod Drągiem. (…) Stoi na skrzesanym urwisku, fajkę kurzy i prawi o przyszłości. Albowiem wróży się najlepiej nad przepaścią, wtedy słychać prawdziwy, nie skłamany głos z dołu.
Góry ogólnie
Nieodparta, choć nie uświadomiona w pełni tęsknota pcha ludzi w głąb Tatr. Odwiedzić raj. Czemuż tego nie doświadczają turyści w Pirenejach ?
No cóż – góry. Ziemia garbata; kalectwo. Ale jak każde kalectwo ma w sobie coś wyjątkowego, nieprzeciętnego, co każe się namyśleć. Skała syci się, karmi, napawa swoim milczeniem. Oto kości od których odpadło mięso w ciągu przedhistorycznych stuleci. (…)
Ta góra z pewnością lżejsza jest od powietrza, skoro wyśmignęła tak wysoko. Ale myśl ludzka przygwoździła ją do gruntu, wbiła w piarg, w twardość, w niedolę, w skorupę, utrwaliła w skamieniałości. Masyw – rzecz nie do pojęcia – uduchowiony tym procesem, wytrzymuje odtąd zwycięsko wszelkie ataki czasu, ziemi, klimatu.
Uważaj, ta skała za chwilę rzuci się na ciebie, runie. Stanąłeś na upłazie, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że depczesz historię ?
– Ustalam następującą hipotezę: Gatunek cepra w Tatrach musi zginąć wraz z nieubłaganymi przeobrażeniami w świecie współczesnym.
Dymi las na dnie doliny. Dymią wysokie paprocie na słonecznych polanach. Kalendarz drzew – prastary testament przodków. Były gałęzie odpowiadające kolejności miesięcy w roku, drzewne znaki zastępcze. Las – nieprzebrane bogactwo tego górotworu – błaga: Od powietrza i ognia zachowaj nas człowiecze. Czy bóstwa mają dość siły, aby oczyścić skażone powietrze, które napływa z dolin, spalając oddechem wszystko, co zielone i żywe ?
Po tysiącach lat zmienią się te góry, przepowiadał to już Chałubiński, niekoronowany król Tatr; który ich do tej chwili nie opuścił, który w nich żyje. Zbocza zjadą w dół, turnie osypią się w piarg, zrobi się cieplej. Las wespnie się wyżej, jeszcze wyżej podpełznie trawa, znajdzie się tu więcej zwierząt i ptaków. Niestety, mądry Doktor nie przewidział jednego: że pod naporem naukowo-technicznego gwałtu pękną żelazne prawa przyrody, że jedni bogowie wypowiedzą wojnę drugim bogom.
Świnia Skała by Simon
Jak mówił Doktor ? Góry żyją dniem i nocą. Wierchy kruszą się, wietrzeją, niszczeją, zużywają się, zmieniają kształt, rozsypują się w piarg. Skałę drąży woda, skuwa i rozsadza lód, skała pęka od upału, od wichru, łupie się od mrozu, roztrzaskują ją pioruny, podcinają strumienie, kradną z wysoka głazy, tocząc je w szybkim nurcie, rozdrabniając na kamyki, spłukując piasek; piargi osiadają, porastają trawą, z dzikich złomisk powstają z wolna łagodne kopy. Zdaje się wam, że wszystko tu zamarłe w ciszy, w pustkowiu, a jednak w kamieniu i powietrzu wre nieustanny ruch. Nie dostrzegamy go okiem, ale ruch ten porusza całe góry. Wszystko ulega ciągłym przemianom, życie nie stoi w miejscu, kłębi się i pędzi.
– Dla mnie Tatry oznaczają wezwanie do wolności, do czynnego wyzyskania wszelkich możliwości ludzkich w kierunku najmniej dotychczas praktykowanym. Zrozumiałem moje wejście w góry jako wtajemniczenie, inicjację, tu zdobyłem moją wiarę i wiedzę, postawę myślową. Wolność osiągam w filozofowaniu, jak to jeszcze uczył Jaspers. Nic mnie nie obchodzą dotykalne doświadczenia ludzkości, rozpatruje treść uniwersalną w kamieniach.
Iglice wycelowane w niebo. Wielcy pokutnicy z obciętymi rękami, zastygli – lecz nie w modlitwie – w akcie przekleństwa. Wierchy nieruchome, a jednak rozdygotane, bo bije w nich serce obwarowane przed zasadzkami z zewnątrz; niezależne, wolne, uzbrojone w wolność nagłą i spontaniczną. Wszystkie inne kamienie na kuli ziemskiej to mury więzienne.
Ci, którzy tu przybywają z przyległych oraz dalekich równin, nawiedzają tę ziemię nie jako kochankę, lecz jako matkę. Kto idzie w góry, idzie do matki – powiada przysłowie ludowe zrodzone u stóp Himalajów.
Można ostatecznie zrozumieć, że bogowie rezydują w Tatrach, tu jest ich raj, gniazdo honorne. Ale ludzie ? Po co nawiedzają miejsca, gdzie nie istnieje hierarchia, gdzie ustał porządek prawny, gdzie przekreślony wszelki społeczny sens ?
Bo tutaj czuwają bóstwa; dobrze jest skryć się za ich plecami. (…)
Napisano w przewodniku tatrzańskim: Przybywają tu ludzie zewsząd po zdrowie, po zachwyt, po wzruszenie, po wypoczynek, po oddech, po radość. Karłowicz zanotował w swoim dzienniku: „Gdy znajdę się na stromym wierzchołku sam – wtedy jakaś tajemnicza dłoń wyciąga się ku mnie z wyżyn górskich, chwyta i porywa z sobą. Owiewa mnie potężny, wiekuisty oddech wszechbytu”.
Była to dłoń boska. Tylko że on nazywał ją inaczej w obowiązującej podówczas patetycznej konwencji literackiej Młodej Polski. Ta dłoń nie wypuściła go już z Tatr. Przed człowiekiem można się obronić, przed bóstwem – nie.
Fragmenty książki Jalu Kurka „Świnia Skała”
© Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1970
Ptaki słowiańskich bogów – alegoria
Cytaty z Jalu
Czymże jest życie, jeśli nie ustawiczną możliwością popełniania błędów.
Dla mnie Tatry to nie teren dotykalnej penetracji, mówiłem ci już wielokrotnie; to obszar wyobraźni. Ja je najlepiej widzę nocą. A wędruję po nich ustawicznie przez całą dobę.Deptanie pozostawmy prostaczkom.
Świnia Skała
Każde pokolenie ulepszało swój dom w imię własnych ideałów, za które następne generacje musiały nieraz wiele płacić.
Miłość to przypadkowe rozmieszczenie atomów.
Jasno Wiedzieć
Mówią mi: ani porządek matematyczny, ani bicie serca nie byłyby możliwe,
gdyby Bóg nie istniał. Więc mogę spać jak dawniej.
Jasno Wiedzieć
No cóż – góry. Ziemia garbata; kalectwo. Ale jak każde kalectwo ma w sobie coś wyjątkowego, nieprzeciętnego, co każe się namyśleć. Skała syci się, karmi, napawa swoim milczeniem. Oto kości od których odpadło mięso w ciągu przedhistorycznych stuleci
Świnia Skała
Oto Tatry opętane mitologią. Tu nie mają nic do roboty sprawy ludzkie.
Świnia Skała
Wydaje mi się, a nawet jestem pewien, że Tatry są jedynym miejscem na kuli ziemskiej, gdzie mamy do czynienia z osobistą aktywną interwencją boską. Może więc na tym obszarze wyraża się w taki sposób młodość niedojrzała świata?
Świnia Skała
♦
Monografia Świnicy
Wstęp
Świnica to na pewno z wielu względów ciekawy szczyt. Nie jest z pewnością jednym z tych wierchów wymienianych przez wszystkich laików w jednym rzędzie z Giewontem, Kasprowym Wierchem czy Rysami. Jednak każdy, kto choć trochę złapie bakcyla chodzenia po Tatrach musi wiedzieć, jaką nazwę nosi ta potężna piramida wznosząca się – i znacznie przewyższająca swoje najbliższe otoczenie – nad Doliną Gąsienicową. Równie łatwo w oczy rzuca się wszystkim będącym w Zakopanem, gdyż jest to najwyższa góra, jaką można stamtąd zobaczyć. W tym – 2007 – roku mija 140 rocznica pierwszego wejścia na Świnicę. Jest to jednocześnie dobra okazja do tego by opowiedzieć co nieco o tym niezwykłym szczycie, przy okazji podając kilka ciekawostek, które przyczynią się do wzrostu wiedzy o nim. Wiadomości te pogrupowane zostały w 5 działach tematycznych (Topografia i położenie, Etymologia, Historia zdobywania, Turystyka, Opisy szlaków), zaś w zakończeniu tej monografii znajdują się cytaty o Świnicy zaczerpnięte z różnych źródeł pisanych oraz bibliografia tych książek w których „występuje” Świnica.
Topografia i położenie
Świnica – to pierwszy od zachodu wybitny szczyt w grani głównej Tatr Wysokich. Wznosi się w jej 1,7 km (licząc od Przełęczy Liliowe, od Przełęczy pod Kopą odległość ta wynosi 17,2 km). Kulminuje nad trzema dolinami: od zach. – Wierchcichą (Walentkową), od południa – Dolinką pod Kołem i od pn.–zach. – nad Doliną Gąsienicową Zieloną, będąc jednocześnie najwyższym szczytem w otoczeniu każdej z tych trzech dolin (jedyny taki przypadek w Polskich Tatrach). Świnica jest też 25 nazwaną kulminacją (licząc od Wołowca) w polskim odcinku grani głównej i trzecią w jej odcinku wysokotatrzańskim. Ma dwa wierzchołki: główny (SE, wyższy – 2301 m.n.p.m.) znajduje się dokładnie w osi grani głównej, podobnie jak wierzchołek niższy (NW, 2291 m.n.p.m.) znajdujący na północ od niego. Rozdziela je Świnicka Szczerbina Niżnia (2277 m.n.p.m.). Niektórzy za trzeci wierzchołek uznają też stosunkowo wybitny garb Świnickiej Kopy (2265 m.n.p.m.), wznoszący się na zachód od wierzchołka głównego – już w grani bocznej. Dzieli je Świnicka Szczerbina Wyżnia. Na liście najwyższych szczytów w Tatrach Polskich zajmują odpowiednio miejsca: 10, 11-13 i 16 (w całych Tatrach – 64, 65-67 i 71. MDW Świnicy (mierzone dla najwyższego wierzchołka) wynosi 351 m., co stawia ją na 8 miejscu w całych Tatrach (4 wśród wszystkich szczytów Tatr Wysokich) i 2 w Polskich Tatrach, stanowiąc najwybitniejszy szczyt polskiej części Tatr Wysokich. Świnica położona jest w punktach: N49.2195498° E20.0092455°.
Świnica (a ściślej wierzchołek główny) jest też zwornikiem dla najdłuższej północnej grani bocznej w Tatrach Wysokich (drugiej w całych Tatrach Wysokich, drugiej w Tatrach Polskich oraz 3-5 w całym masywie tatrzańskim) – zw. czasem Główną Odnogą Tatr Polskich, bądź Orlą Granią (przez szczyty tej grani przebiega słynny szlak Orla Perć), odchodzącej na wsch. ku Gąsienicowej Turni. Poza tym od Świnicy odchodzą dwie inne granie: (obydwie pokrywające się z grzbietem głównym): pn. – zach. ku Pośredniej Turni, oraz płd. – ku Walentkowemu Wierchowi. Ta ostatnia załamuje się w Świnicy pod kątem 90 stopni, w stosunku do dotychczasowego (W – E) przebiegu grzbietu głównego. Od szczytów tych Świnicę oddzielają odpowiednio: Gąsienicowa Przełączka, Świnicka Przełęcz (najwyższa deniwelacja w Polskich Tatrach Wysokich między przełęczą, a szczytem; wynosi: 251 metrów) oraz Walentkowa Przełęcz. Jej przełęczą graniczną jest Czarna Ławka, zaś szczytem dominującym – Gierlach.
Przez wierzchołek SE przebiega polsko – słowacka granica państwowa (wierzchołek NW i Świnicka Kopa są położone całkowicie po stronie polskiej), granica administracyjna miasta Zakopanego, oraz Główny Europejski Dział Wodny. Warto odnotować, iż Świnica jest też ostatnim (od zachodu) szczytem znajdującym grani głównej, będącym w administracji Zakopanego, będąc również najwyższym szczytem w granicach tego miasta. Z innych rekordów wysokościowych Świnicy warto wymienić: 2 miejsce w polskim odcinku GEDW oraz 1 miejsce pod względem wysokości na odcinku grani głównej Tatr od Huciańskiej Przełęczy aż do Przełączki pod Zadnim Mnichem.
Etymologia
Świnica jako szczyt wybitny otrzymała swą nazwę dosyć wcześnie. Jednak do tej pory tworzą się wśród tatrzańskich etymologów dyskusje gdzie leży jej geneza. Mamy do czynienia z dwoma wersjami. Pierwsza mówi o podobieństwie masywu Świnicy do świńskiego łba, gdzie uskok Niebieskiej Turni stanowi zakończenie pyska, grań od Świnickiej Kopy do Niebieskiej Turni jego przedłużenie, a Świnica uszy wraz z częścią przednią. Co ciekawe w niektórych książkach napotyka się tezy, iż chodzi tu o fragment od Niebieskiej Turni, aż do Pośredniej Turni, gdzie Niebieska Turnia miałaby stanowić grzbiet, zaś Pośrednia Turnia pysk. Druga z teorii zakłada, że próby zdobycia szczytu spełzywały na niczym ze względu na trudności. Góra, więc zachowywała się „po świńsku” nie dając wejść na swój wierzchołek szturmującym go śmiałkom.
Bardziej prawdopodobna i obecnie częściej przyjmowana jest pierwsza wersja. Głównym argumentem za nią przemawiającym jest fakt, iż po raz pierwszy nazwa Świnica zanotowana została w 1772 r. (przez Andreasa Johanna Czirbesza), czyli przed narodzinami turystyki tatrzańskiej (przyjazdy naukowców) oraz przed pierwszą odnotowaną próbą wejścia (1805 r. – Stanisław Staszic). Po drugie dawne nazwy góry mówią o skale podobnej do świni – Świnia Skała, a nie o zachowywującej się po świńsku, gdyż wówczas nazwa brzmiałaby najprawdopodobniej Świńska Skała. Nie możemy też zapominać o zapominanych już nazwach z południowej strony, które w przypadku Świnicy wzorowane są na polskiej. Brzmią one: Sauberg (niemiecka), Koczahegy (węgierska) czy Svinia (słowacka), oznaczają odpowiednio: Maciora, Świńska Głowa i Świnia, które jednoznacznie sugerują podobieństwo wyglądu, a nie charakter. Historia tatrzańskiej etymologii każe też szukać rozwiązań nazewniczych zagadek wśród genez innych tatrzańskich, podobnie brzmiących toponimów. I tutaj znajdujemy kolejne przesłanki za przyjęciem pierwszej wersji. Zacząć trzeba od tego, że w Tatrach poza opisywaną górą nazwa „Świnica” (bądź podobna) występuje tylko dwa razy, a przecież mamy w tym paśmie wiele gór trudniej dostępnych i później zdobytych (Świnica już w 1867 r.). Ponadto jeden z dwóch podobnych toponimów – Goryczkowa Przełęcz Świńska – został tak nazwany ze względu na trudne podejście, więc gdyby nazwa Świnicy rzeczywiście pochodziła od tego też powinna być nazwana Świńską. Poza tym kiedyś Sarnia Skała była nazywana Małą Świnicą (drugi z toponimów), a po pierwsze ciężko sobie wyobrazić by ta łatwo dostępna góra też broniła się przed usiłującymi ją zdobyć, po drugie zaś nazwa Sarnia Skała odnosi się do podobieństwa góry do sarny, można zatem przypuszczać iż wcześniej wydawała się być podobna bardziej do świni i stąd pochodzi nazwa Mała Świnica. Zatem ewolucja nazwy w przypadku Sarniej Skały (Mała Świnica — Sarnia Skała), choć odwrotna to w ogólnych zarysach jest podobna do Świnicy (Świnia Skała — Świnica). Koronnym argumentem optujących za pochodzeniem nazwy z powodu tego, iż nie dawała wejść na siebie jest fakt, że z Gubałówki Świnica wcale nie przypomina swym wyglądem świni. Można go jednak łatwo zbić, wszak nie wiadomo czy autorowi nazwy chodziło o widok z Gubałówki, a bardziej prawdopodobne, że z Doliny Pięciu Stawów (lub Doliny Gąsienicowej), skąd wygląd jest w miarę podobny do łba świni. Poza tym np. Żabi Mnich też wcale nie przypomina wyglądem zakonnika w kapturze, co jednak nie przeszkadza mu nosić swej nazwy. Pamiętajmy, że plastyczna wyobraźnia (zwł. górali) jest ciężka do zamknięcia w ramach i częstokroć nie do odgadnięcia. Być może chodzi tu o jakąś gwarową nazwę innego zwierzęcia (np. dzika), stwora bądź przedmiotu (chociażby jakiegoś narzędzia pomocnego przy pasieniu świni), które Świnica przypomina, zaś określenie to nie zostało zanotowane w żadnych źródłach. Niewykluczone też, że Świnica to jednak nawiązanie do świńskiego łba, a słowo to jest uproszczoną formą wyrażenia: „świni lica”.
Pomimo tych wszystkich argumentów też upierający się przy wersji drugiej mogą mieć swoje racje. Przede wszystkim dlatego, że wybitność Świnicy mogła „sprowokować” anonimowego juhasa, zielarza czy poszukiwacza skarbów znajdującego się w rejonach Hali Gąsienicowej do próby jej zdobycia, która była nieodnotowana. Możliwe jest też że nazwa odnosi się do częstego zasnuwania masywu Świnicy przez chmury i mgłę (świńska lub świnia pogoda?). Być może jednak chodzi tu o podejście, a Świnica jest po prostu zniekształconą formą słowa świńska. Ważne jest też (choć akurat świadczące na niekorzyść tej teorii), że Podhalanie rzadziej nadawali nazwy ze względu na jakieś wydarzenia związane ze szczytem (Wołoszyn, Pościel Jasińskiego, Szpiglasowy Wierch) niż ze względu na wygląd (Mnich, Krzesanica, Cubryna, Rysy, Giewont), choć oczywiście nie jest to wiążące w przypadku Świnicy. Wyżej zaprezentowane tezy pochodzenia nazwy są najbardziej prawdopodobne, choć oczywiście nie możemy wykluczać innej genezy. Zastanawiające jest np. dlaczego choć Świnica została zanotowana już w 1772 r. to następnym razem dopiero w 1807? Przez ten czas nazwana została m.in. Wołoszynią Górą. Może więc tędy biegł szlak wędrówki Wołochów, którzy prowadzili jakieś bydło nazywane przez miejscowych świniami bądź świnicami? Biorąc pod uwagę zwierzęta nie możemy też zapomnieć o świstakach o których powszechnie uważano że są gatunkiem świni, więc może było to określenie świstaka właśnie, niegdyś częstego mieszkańca Hali Gąsienicowej? Albo tereny pod Świnicą były terenem spotkań erotycznych między juhasami i krowiarkami, a słowo „Świnica” ma tu charakter pejoratywny? Ciekawe jest też, że po raz pierwszy opisywana tutaj góra pojawia się nie jako Świnica, ale jako Świcina. Nie wykluczajmy, zatem takiej możliwości, iż pochodzi ona od świtu (np. słońce po raz pierwszy pojawia się nad Halą Gąsienicową, wyłaniając się zza Świnicy) lub od świecenia (być może oświetlanie skał o określonej godzinie). Bardziej jednak prawdopodobne iż obie nazwy są zwykłymi pomyłkami kartograficzno – fleksyjnymi.
O wiele bardziej od pochodzenia nazwy znany jest jej rozwój. Dawne nazwy szczytu to: Granat (1736 r. Matjas Bel – „Notitia Hungariae”) – nazwa zbiorcza dla grani bocznej, biegnącej od Świnicy aż do Wołoszynów. Nazwa powtarzana przez Johanna Bucholtza i Chrystian Genersich. Wołoszynia Góra (1810 r. Stanisław Staszic) – w podobnym kontekście jak nazwa wcześniejsza (grań do Wołoszynów). Koscieloc M(aly? Mons?) – jest nazwą wprowadzoną przez Belszazara Hacqueta (1792 r.) i stanowi najprawdopodobniej błąd kartograficznym. Do grona lapsusów kartograficznych zaliczyć możemy też nazwę Beszkyd Berg zanotowaną przez Schernera w 1875 r. Nazwa Świnica (zniekształcona jako Świcina), jak już wspomniałem pojawia się po raz pierwszy w 1772 r. (Andreas Joann Czirbesz). Po raz kolejny notowana jest jako Swinco Skała w 1807 r. (znów Chrystian Genersich) i od tej pory bywa zapisana jako Świnia Skała, Szwinia Skała, Dźwinia Skała. W pierwszej połowie XIX w. utrwaliła się nazwa Świnnica (po raz pierwszy notuje ją Ludwik Zejszner) i zapisywana jest w ten sposób aż do lat 20-tych ubiegłego wieku, kiedy pojawia się forma Świnica, zapisywana do dzisiaj. Po słowackiej stronie obecnie panuje nazwa Svinica, która jest słowacką wersją nazwy polskiej. Wcześniej po południowej stronie gór notowano nazwy: Svinnica, Szvinnicza, Szunnica, Svinia. W okresie ekspansji Niemców spiskich i oni dołożyli swoje tłumaczenia: Sauberg, Schweinskopf, Swinnicakegel czy Swinicaberg. Węgrzy zaś wcześniej zwali ją: Kocza-hegy lub Szornicza-kup.
Od Świnicy nazwy swe wzięły: Świnicka Przełęcz (l. 50 XIX w.), Świnicka Kopa, Świnicka Szczerbina Niżnia, Świnicka Szczerbina Wyżnia (wszystkie: 1951 r. – przewodnik „Tatry Wysokie” – Witold H. Paryski), Świnicka Kotlinka (Świnicki Kocioł), Świnicka Koleba (J.Nyka), Świnicka Ławka. Co ciekawsze brak podziału nazewniczego między dwoma, najwyższymi szczytami Świnicy. O ile wyższy nazywany jest nazywany Świnicą bez żadnych przeciwwskazań, o tyle dla tego mierzącego 2291 m.n.p.m. próbowano wymyślać różne nazwy: Świnica Taternicka, Mała Świnica. Obecnie najczęściej nazywa się ten wierzchołek Świnicą NW.
Jak więc widać możliwości pochodzenia nazwy Świnicy jest bardzo wiele. Jednak najwięcej argumentów możemy przyporządkować tezie mówiącej o podobieństwie wyglądu masywu do świńskiego łba, jest więc ona najbardziej prawdopodobna i najbardziej logiczna. Podobnie sądzą też autorzy większości książek i przewodników po Tatrach (właściwie jedyny wyjątek to „Bedeker Tatrzański”) stosując częściej wersję pierwszą. Obecnie możemy powiedzieć że na 80 % prawdziwą, bo na 100 % nie będzie nigdy. No, chyba że znajdziemy jakieś zapomniane źródła pomagające ją zidentyfikować.
Powyższy fragment monografii pochodzi ze strony:
http://artykuly-tatrzanskie.eu.interia.pl/monografia-swinicy.html
A tutaj inna Świnia Skała w Pieninach – Przełom Dunajca
To raczej bardziej ulubiona Świnia Skała Stanisława Pagaczewskiego
Świnia Skała – Pieniny (Góry Haropanów – Haropaniny)
Recenzja retro
ze strony: http://www.krakow.ptt.org.pl/archiwum/wolanie/nr31/Jalu%20Kurek.html
Jalu Kurek – Księga Tatr
Gdzie jesteś stare Zakopane? Gdzie jesteś dawna, góralska dziedzino, kiedyś leżąca na krańcach świata. Gdzie wy jesteście tamte stare Tatry? Gdzie ta górska, bezludna kraina, pełna zwierzyny wszelakiej, pełna limbowych, pachnących żywicą lasów, gdzie tylko polowac i raubszyc wiedzieli o sobie tylko znanych przechodach przez skaliste granie i wierchy. Czyżby zaginęło już stare Zakopane? Czy już nie można przywrócić dzieje tej wsi, gdzie jak opowiadano „diabeł mówi dobranoc”, w której żył lud na wpółdziki, za cały swój dobytek mający tylko nędzę, głód i choroby. Mało kto wiedział o tej ziemi wyjętej spod prawa, bowiem jurysdykcja w CK austro-węgierskiej monarchii na południe od Krakowa sięgała jedynie do Nowego Targu, czyli jak mówili górale „Miasta”. Kawałek dalej znajdował się tylko z rzadka wzmiankowany Poronin. A potem? Potem nic już nie było. Tylko góry i góry. Niebotyczne, dzikie, nieznane i niedostępne. Hej stare, stare czasy! Czyżby minęły bezpowrotnie? Nie jest źle. Wystarczy sięgnąć do książki. Księgi Tatr Jalu Kurka. Tam znajdziesz wszystko co ci trzeba. Księga Tatr. Zaiste, znamienita to księga. Niczym tatrzańska biblia snuje opowieść starego Zakopanego prawie od początku. Tak jak w Biblii zakopiańskich świętych jest tu cały kierdel. Sabała – bajarz i nicpota, doktor Tytus Chałubiński, wielki dobrodziej górali i Zakopanego – nazywany przez Sabałę – „Ik Miełoś” i wiele innych postaci z tych lat. Zaczniesz czytać, a już losy starych rodów; Staszeczków, Walów, Gąsieniców, Bachledów, Sieczków, Tatarów i Rojów staną ci czytelniku przed oczami. Zasiedlały wtedy podtatrzańską krainę, borykając się ze słabym urodzajem, biedą i zacofaniem, o którym nawet nie wiedziano tu, że takowy jest. Zakopiański pleban – ksiądz Stolarczyk – kolejny tatrzański święty sprawował nad tym ludem nieokrzesanym i dzikim swą pieczę, by przysporzyć zgodnie z posłaniem, Panu Bogu jak najwięcej owieczek. Kiedyś zarzucano Jalu Kurkowi, że w Księdze Tatr fałszuje historię. Że wiele faktów jest niezgodnych z historią, że niektóre wydarzenia nie miały miejsca. |
Chata Róży – tzw. „Różanka” u wylotu Doliny Zimnej Wody – rys. Walery Eljasz-Radzikowski |
No to co z tego? Przecież książka tylko opiera się na dziejach Zakopanego. Niepodobna w starych, historycznych notatkach znaleźć wszystkie szczegóły. Księga Tatr przedstawia codzienne życie, nielekkie przecież dla górali, ledwo co dociągających do przednówka, gdy płona ziemia rodziła kiepsko nawet w dobre lato. Gorzej było gdy kapryśny klimat dawał po zbiorach ziarno, za ziarno, a nieraz i tego nie było. Marna to była ziemia, na której ledwo co wyrastał owies, ziemniaki. W okresie głodu ratowano się gotowanym zielem, zbieranym po rowach i miedzach. Nędza i głód były tu codziennością. Z utęsknieniem czekano na lato, by z pasterstwa obfitego w sery, żętycę i wełnę można było dobrze zarobić i przetrwać trudny, zimowy czas. Tytus Chałubiński przyczynił się do trwającej po dziś dzień mody letniskowania w Zakopanem. To on sławił cudowne działanie tatrzańskiego powietrza, które w myśl przekazu „leczyło samo”. Dzięki dokładnemu poznaniu Tatr górale najmowali się do prowadzenia „gości” w góry. Dawni koziarze i strzelcy przeobrazili się w przewodników. Z tego płynęły dudki, tak potrzebne dla biednego ludu. W ten to sposób nastały początki turystyki tatrzańskiej, a potem wysokogórskiej. |
Kamienna kaplica obok Cmentarza Zasłużonych w Zakopanem, wybudowana na początku XIX w. przez Pawła Gąsienicę |
Doskonale w swej książce opisał Jalu Kurek dzieje starego Zakopanego i Tatry. Niesposób w paru słowach przekazać piękno tej powieści. Pisana gwarą – tym silniej doświadcza się jej uroku. Wywarła wpływ na wielu miłośników Tatr. Długo po przeczytanej lekturze stare czasy stoją przed oczyma. Pierwsze wydanie Księgi Tatr ukazało się w 1955 roku, ostatnie – nakładem Wydawnictwa Literackiego w 1978. To dawno. Myślę, że na próżno by tej książki szukać w księgarniach. Przy odrobinie szczęścia – być może trafi się na nią w jakimś antykwariacie. Wszystkim życzę szczęścia w poszukiwaniach. Ręczę, że dla tych, którzy jeszcze nie czytali i dla wszystkich kochających Tatry lektura będzie wielkim wydarzeniem. Andrzej Słota |