Pierwsza Taja Księgi Ruty – Taja 18 i nowe wizerunki dwóch bogiń

Pierwsza Taja Księgi Ruty – Taja 18 i wizerunki dwóch bogiń

Copyright © by Czesław Białczyński, all rights reserved ® by Jerzy Przybył

Taja Osiemnasta

Dziełania Bogów względem Ziemi i Zerywanów

 

 

według tobolarów z Uznamu[1], mudrów z Uroczysk Nadbodańskich[2], kazicielek z Ortela Nadbołotońskiego[3] oraz prawicielek kątyny Jadźwingów w Szurpiłach[4]

BoranaJerzy Przybył – Borana (Lesza, Wiła)

 

 Ród Morów a inni na Ziemi

Chociaż Ciemni Bogowie kryją się w Podziemiach i rzadko wychodzą na Świat to jednak nie jest tak, że się całkiem nie pokazują. Każdy ich ruch przynosi znaczące przemiany w świecie, bowiem przez cały czas, czy to na wierzchu czy w ukryciu, wykonują oni rozliczne prace dla Weli, Ziemi i Nieba.

Ponieważ ich istnienia chciał Ociec Ojców – Swąt, i taką równowagę ustanowił, prace ich są niezbędne wszemu światu, dla ukierowanego[5] dążenia ku celowi. Zatem nie postrzegamy sił ciemnych i jasnych jako złe i dobre, bo istnienie jednych tylko, bez drugich, nie przyniosłyby Światu Pełni. Powiadają tobolarowie z Uznamu, że co dla jednych jest dobre innym się na złe obraca, a czy naprawdę było dobre, nie raz się dopiero po następnych pokoleniach okazuje.

Wiele jest przykładów zgodnej współpracy bogów Jasnych i Ciemnych tam, gdzie to konieczne. Niektórzy powiadają wręcz, że nie ma pod wszymi gwiazdami większych i pierwszych przykładów owej układności, niż ten gdy Swąt z ciemną Nicą zażgnął pierworodnych synów Zniczów, albo ten gdy Białoboga z Czarnogłowem poczęli wszystkich swych jednogłowych potomków, a potem z Buły-Byty wysnuli i wyklepali Ziemię, Niebo i Welę.

W tym miejscu prawimy o tych wszelkich przejawach wspólnego działania ciemnych i jasnych sił, które nie są tak oczywiste, ani widoczne.

Mor i Jaśni Bogowie

Na przykład Mor przybrawszy postać Mroza[6] działa pospołu z wieloma jasnymi bogami. Mróz przybywa na Ziemię w te wszystkie krainy, gdzie w Czasie Kostromy, czyli zimą, czyni ziąb ostry i lody. Tam wraz z całym swoim rodem otula świat senną pierzyną, czyli przykrywą ze śniegu. Co tryskało do tej chwili jarem i gaiło się plennie, zasypia pokładzione kirsnem, zmorzone w śniegach, zastygłe w lodowcach i zmarzlinie.

Czynienie zimy, skowanie ziemi lodem i jej zmrożenie nie jest sprawą łatwą i wymaga wysiłku wielu bogów.

Najważniejszą ze współpracownic Mora w tym dziele jest Gogołada-Władyca z rodu Ładów. Przychodzi mu ona na pomoc ze swoimi chochołdami-kowalisami, udziela bogunom Mora, mrozkom, gościny w  swoich kuźniach, gdzie spólnie kowają trestne[7] mrozy. Pojawia się tam także u jej boku Swarog, który jako Niebiański Kowal, zawsze czuwa przy kuciu każdej rzeczy. Ten jest największym wodzicielem[8] w ukształcaniu na niebiańskim ogniu przyrządów, które potem służą ku tworzeniu materii świata. Sam Mor w wielu krajach na dalekiej siewierzy jest ukazywany z kowalskimi kleszczami, które służą do ściskania ziemi i wód żelaznym zimnem.

W owym dziele morzenia i mrożenia współdziałają z Morami Bogowie Źrzebu i Wiergu czyli losu-Zrębu i losu-Wyroku – Źrzeb-Makosz i Mokosza, a też Wij-Wid z Dodolą, którzy wskazują Morowi i jego rodzinie te miejsca na Materii Świata – Bai, które powinny być uśpione chwilowo i te, które należy zmorzyć po wsze czasy.

Dodola jest obecna zawsze wszędzie tam, gdzie zbierane są wody, a więc bardzo wiele robi i w zimie, gdy Perperuna zbiera chmurne suknie na klecenie Śnieżnej Kapoty. Tak to Źrzebowie idą ręka w rękę z Morami w swym dziele.

Mor jako Moroz przychodzi na Ziemię zawsze w towarzystwie Swarożyca, a parę tę wspomaga Władca Wichrów Strzybóg, czyniący mocną i bardzo zimną kurzawę, prącą od północy, albo też południa. Często obok Mora kroczy takim razem Marzanna, która jako Królowa Śniegu okrywa ziemię białym płaszczem, stwarzając każdy płatek innym, jakby to był osobny, niepowtarzalny kwiat lodowy. Mor każdemu z tych kwiatów daje jąderko z kostrej jigły[9]. Niektórzy prawią, iż wspólnie ze Swarogiem mrozki i chochołdy-kowalisy, każdy jeden płateczek, pod okiem Marzanny kowają, morowymi kleszczami ciągną, a swarogowym młotem biją, jeno skry się sypią .

Kiedy na pomoc Morowi nadciąga Marzanna i przynosi śnieg, by go zasiać, zawsze wspomaga ją Perperuna, która zaciąga niebo czarnymi, ciężkimi chmurami-tuczami. Za nimi dwiema postępuje Zmora turbując roślinność i zwierzynę i wysysając z nich wsze soki. Z nią w parze pracuje ślepy Bodnyjak gotujący ciemności.

Mor i Marzanna objawiają się też nade światem często z okrutnym synem Strzybogowym – Dyjem-Poświścielem. Kształci on nieznośne burze śniegowe, duje śmiertelnym oddechem i smaga co żywe, lodowymi sztyletami. Działania Dyja z Morami obracają żywe istoty w zamarzłe posągi.

Największym cudem jednak jest zespołowa robota bogów przy szyciu Sennej Pierzyny i Białej Kapoty. Płatki, jako się rzekło, czynią osobiście Mor i Swaróg wespół z Marzanną, ale do przygotowania owych przyczyniają się i Wodowie, i Perperuna, i Krasa, i Swarożyc i rody Ładów, Dziewów oraz Chorsów. Wodyca, Perperuna i Śląkwa-Dżdża wykonują wielkie, sine płaszcze chmurne zespalane oddechem Mora i przeszywane igłami przez Gogoładę z Dzieldzieliją w lodowe, skrzące kapoty. Te kapoty wybiela Krasa – Pani Maści, a Chorsawa z Groźnicą drą je na pierze. Po nadaniu każdemu płatkowi jedynego, niepowtarzalnego kształtu lodowego kwiecia Marzanna z Perperuną, Śląkwą i Wodycą rozrzucają ten puch po świecie z modrych, sinych i białych zapasic[10]. Materię na płaszcze chmurne czerpie przepastnymi usty, wprost z Morza Wądy, wężokształtna Denga, a noszą ją też: Zorza w zapasicy, Pąćdagżwik w sakach i Dodola z płanetnikami w konwiach.

Wielu wyrzeka przeciw okrucieństwu zimy i zasypianiu Świata, czy przeciw zimnu i ciemności oraz przeciw bitwom, jakie podejmują w tym czasie Ciemni Bogowie, by objąć świat we władanie.

Klną także przeciw ich polowaniom na Bodre Światło i zsyłaniu na żywe stworzenia głodu czy marnienia. Jednakowoż bez owego dzieła całego rodu Morów i wszystkich bogów sprzymierzonych z nimi w tym dziele, nadto bujne ożywienie ściągnęłoby rychło na świat nieszczęścia płynące z nadmiaru.

Inna groźba bierze się zaś z tego, że brak spoczynku i snu prowadzić może do śmiertelnego osłabienia sił. Wtedy zaś Nyja łatwo nakryłaby ludzkość swojemi niszczycielskiemi szpony w sposób nieodwołalny, na wieczystość.

Morowie i Wodowie

Wodowie nie lubią się z Morami, ale i oni działają powielekroć wespół z Panami Zagłady i Zapomnienia. Tak jest, kiedy czynią ciemność i zimność w głębinach wodnych, zwłaszcza w najprzepastniejszych toniach. Także spólnie dziełają na całkiem dalekiej siewierzy skowając morza lodem, kształcąc lute góry, kruche kry, śliskie i ostre jak brzyty lodowce, lodospady i całe ziemice wytworzone wyłącznie z zamrożonej wody. W tych dziwnych krainach żyją zwierzęta przynależne Wiłom i ryby należące do Wodów i ptaki należne Weniom. Tęż zwierzynę Marzanna bieli, darząc futry i pióry białemi, kiedy ziemię siewierną śnieżnym kwieciem ze swego całunu okala. Wszystkie one żyć mogą w mroźnym świecie tylko dzięki łaskawości Mora, który oszczędza żgnące się w jego niepodzielnym królestwie moce i żywioły i dozwala im tlić się tam, gdzie łatwo zdmuchnąłby każdy ich przejaw jednym swoim tchnieniem.

Mor działa także wraz z Wodami i Skalnikiem w podziemnych jaskiniach. Tam kształci prawdziwie lodowe zamyki, z mroźnymi jeziorami, ze śnieżystymi mosty i tumami na kształt wieżyc wyczarowanych z zamarzniętej mgły.

W krainach południowych, Wodowie z zasady nie zgadzają się na harce Mora-Moroza, a jeśli już to tylko, gdy muszą ustąpić pod naporem Kostromy. Tam wody są skowane ledwie przy powierzchni, płytko i krótko, a śniegi zbyt są ciepłe by długo się utrzymać.

Morowie, Wiłowie, Swarogowie i Simowie

Jednakże nawet w najmocniej objętych ramionami Swarożyca i Rui krainach, wysoko, a przez to blisko Dażbogowego Nieba, tam gdzie w skalistych wyżynach i górach króluje niepodzielnie Sim, współdziała on ręka w rękę z Morem i Marzanną unicestwiając wszelki żywot, a ziemię ścinając mrozem i okrywając ją śniegiem. Wszędzie w wysokich górach Mor chętnie kuma się z Simem i Skalnikiem. Tam w przyniebiu, zawsze jest zimno a połacie golizn skute są wieczystym lodem, który nigdy nie taje.

Sołowie, najbardziej jarzyści spośród wszech bogów, też nie stronią od bliskich związków z Morami, a niektórzy gajdowie powiadają wręcz, że niebo którym włada Daboga – Pani Dnia nie jest wcale kamienne, ani ukute z innej materii, lecz jeno z lodu zdziełanego przez Swaroga, Wodo i Mora na Skraju, gdzie się mieszają powietrze z parą, a para z bezparą i z bezpowietrzem.

Wodowie i Strzybogowie czasami idą też pod rękę z Morami współdziałając

z Córą Morową – Zmorą. Pomagają jej oni przenosić zarazy i choroby po świecie. Strzybogowie w ogóle są niezwykle zmienni względem Morów. Czasami na przykład rozdmuchują morowe powietrze, czasami zaś przeszkadzają w jego rozprzestrzenieniu.

W ciepłych krajach, gdzie Swarożyc wysoko nosi swą Tarczę i Morowie nie mogą zamorzyć życia mrozem, dziełają inny rodzaj wiecznego kir-snu. Ów mór odurzający powstaje w wyniku pomoru, czyli morzącej choroby, albo ze stworzonego przez Mora z Pogwizdem pomrocza – duszącego, morowego powietrza. Ten kirsen zwany jest zaśpieniem lub umorzeniem.

Morowie współpracują także z Wiłami i innymi bogami, bowiem nie ma takiej rzeczy, która by z biegiem czasu nie usychała, nie martwiała, nie marszczyła się, nie zużywała, nie rozkładała się i nie rozpadała w pył. W tej pracy głównie udziela się Marzanna i Zmora, ale czasami i Groźnica.

Bogini Chorzyca-Groźnica bierze udział razem z Wilcem, Borutą, Leszą i Rokitą w robotach, które pozwalają jej pozyskiwać soki trujące i leczące z roślin, grzybów bądź zwierzyny, a potem czynić z nich wywary, napary, maści, trucizny, leki, wyciągi i zgęstki[11].

Razem z Borutą Chorzyca jest Panią Ziół. Zioła często służą rozkładowi stając się truciznami. Jeszcze bardziej od jadów roślinnych są paraliżujące i uśmiercające gadzie i pajęcze, a więc zwierzęce jady. Wiele grzybów dużych i małych, czasami nawet tak malusieńkich, że je trudno zoczyć, działa przeciw życiu mocniej niż piorun.

Dzięki temu, że Mor skowa ziemię uprawną mrozem i lodem na zimę, odpoczywa ona i może na wiosnę znów rodzić pożytki. Skały i lodowce górskie śpią wiecznym kirsnem pod płaszczem śniegu. Jednakowoż od czasu do czasu Sim, który te ciężkie białe szuby na sobie musi nosić, otrząsa się z ich nadmiaru, lub odrzuca kolejne całuny dla rozgrzewki i puszcza je śnieżystym szalem ze szczytów w doliny. Biada śmiałkowi, który się w pobliżu onego strząsu znajdzie, żadną siłą się lawinie śniegowej nie oprze i łacno może zginąć pod opadającą ciężką okrywą simową[12].

Morowie często ręka w rękę czynią też różne rzeczy z rodziną Swaroga. Powszechnie wiadomo, że Watra po tym jak potraktowano jej córkę Żagwię, która pierwsza dała ludziom ogień i była jego kapłanką, a została ukamienowana przez Zerywanów, a potem rozkawałkowana przez mściwego Swaroga, poprzysięgła szkodzić wszystkim pokoleniom ludzkim po wsze czasy. Tak mocno kochała Żagwię, także i przez wzgląd, iż ta była dzieckiem jej i Księżyca, że nie wybaczyła Swarogowi jego czynów i zazdrosnego zachowania, ani wyrzutów jakie jej robił o przyjaźń z Chorsami. Opuściła na zawsze dom rodzicielski i Niwę. Zeszła w głąb Ziemi. Nie pokazała się już od tamtego czasu nigdy na Pełnym Niebie. Cały czas przebywa jeno pod niebiosami Nieba Niskiego, na Ziemi, które jest wykute z kamienia, albo pod skalnymi kopułami Podziemi lub Nawi, gdzie spotkała i wreszcie pokochała Skalnika-Skoła.

Tobolarowie z wyspy Uznam uznają, że Watra urodziła Skalnikowi dwoje dzieci: Drżakyja i Wyziewa. Podług ich słów, Drżakyj nie miał nic wspólnego z kazirodczym dzieckiem Iworody i Rykawda – Drzakiem. Ten drugi panował jako król łyskowicki i zginął w bitwie podczas oblężenia Karoduny za króla Kirkuda. Prawdziwy Drżakyj-smok, żył odwiecznie opodal Wawelu nad Wąduną jeszcze na długo zanim Zerywanie odrodzili się z Pępów i Popiołów Nowej Koliby – Lęgii.

Drżakyj ział żywym ogniem czyniąc w koło pożary kniei i ryczał z taką mocą, że drżała cała Ziemia. Jego miano odzwierciedla jego właściwości – wprawiania w drżenie ziemi i wykuwania[13] nowego krajobrazu. Miał on postać wężowo-smoczego inoga o kamiennej łusce. Z jego imieniem połączono potem mylnie postać króla Drzaka, władcy Łyskowiców, który był nie mniej zaborczy, żarłoczny, okrutny i ognisty co sam Drżakyj. Temuż królowi łyskowickiemu, kaganowi Łysogór, nadano przydomek Całożerca.

Według tobolarów uznamskich Drżakyj zniknął z powierzchni ziemi zabity przez króla Sciłunesa ale, jako że jest boskim inogiem jego całkowita śmierć nie była możliwa. Ze względu na swoje ogniste przyrodzenie i żarłoczność został przykuty żelaznymi łańcuchami przez Kowalisa, Piłowicę i innych chochołdów Gogołady do żelaznego Pala w Nawi Piekło, u stóp Góry Ognistej przed Jaskinią Tronów. Od tego czasu miejsce to nazywane jest Leżem Drżakyja lub Leżem Drakiwa. Niekiedy jednak zdarza się mu z owego łańcucha zerwać i ponownie pojawia się wtedy na Ziemi, w różnych jej miejscach z osobna, ale bywa też, że w kilku na raz. Jego ogniste ciało i duch dzielą się jeszcze w Piekle, następnie zstępuje on z Weli w serce Ziemi i stamtąd, z jej najgłębszych trzewi wydziera się na świat. Najczęściej Mor cichcem rozkuwa ogniwa jego łańcucha, żeby mieć pomocnika w zebraniu żniwa z Niw Ognia. Drżakyj zalewa wtedy świat ognistymi dragwiami, a dobywając się ku powierzchni wywołuje powszechne drżenie ziemi zwane drygotem, czyli trzęsieniem ziemi. Rozrywa trzewia naszej Matki, rozdziera jej skórę, wytrawia ją z runa do golizny, po czym rzuca się na twarde pancerze swego dziada Sima, łamie je i rozbija. Na koniec Drżakyj orze ognistymi pazurzyskami ciało Skalnika, napełnia bruzdy jego zbroi żarem i popiołem, po czym przekuwa tęż zbroję, kładąc na jej licu nowe rysy i krajobrazy. Drżakyj wzbija się też w powietrze, a właściwie wdziera się z hukiem w obszar Pogody i Podażgwika, a także w królestwo Strzybogów. Razem z Dyjem Poświścielem czyni trujące wichry i powietrzne pożogi. Jego gniew za uwięzienie obraca się przeciw niwom wszystkich bogów. Drżakyj przy pomocy ognistych jadów i płomiennego przyrodzenia staje się niszczycielem powszechnego ładu, siewcą gwałtu i przemiany. W tym dziele idzie ręka w rękę z Przeplątem. Kędy zaś przeszedł wiele jest bólu, zgrzytania zębów, płaczów, krzyków i śmierci, a pustka nastaje na długo.

Podobnie czyni Wyziew, który jednak swe ogniste pulsujące oblicze ukazuje z rzadka i to w jednej okolicy, na południe od Białych Gór Kauków[14]. Wyziew jest inogiem przenikliwym, potrafi się sprężyć, ścieśnić i wcisnąć w najmniejszą szczelinę. Z trzewi Ziemi dobywa się przy pomocy Skalnika i syna strzybogowego Śwista. Kiedy już jest na świecie tedy dołącza do niego podstępna Groźnica z Morów i wspólnie, bez użycia weni, trują nic nie czujące ofiary, albo otaczają je dławiącym płuca bezdechem. Szczególnie pod ziemią w kopalniach, jaskiniach, grotach i pod wodą, lubi Wyziew znienacka atakować i śmiertelnie razić swoje ofiary.

Choć działanie synów Watry, zwłaszcza gdy sprzężone z dziełem Skalnika i Mora, przynosi zniszczenie Ziemi i zagładę wszystkiemu co żywe, to Matka Ziemia oraz Sporowie dają ludziom z owych poranionych ich robotą miejsc, w późniejszym okresie w nagrodę poniesionych strat, stokrotny pożytek.

Podobnie ciężko wszemu  żywemu bywa, kiedy Drżakyja uwolni z okowów nawnych Ładziw. Gdy przychodzi czynić gwałt z poruczenia Ładów wtedy przybywa na świat w ludzkim ciele, jako zdusz. Ten obraca swe ogniste i krwiożercze przyrodzenie w żądzę wojny, zniszczenia, zemsty i krwi. Tak było, gdy przybył z zaświatów zbieszony pomiędzy Lachów i wcielił się w ciało kagana Dago z Kościszków przemieniając tyrsa Dagona w księcia Mszcza-Mieszka Piastowica. Tak też było, kiedy się pojawił wiele wieków później na Wołoszy i w Siedmiogrodzie, jako wąpierz wcielony  w hospodara wołoskiego Włada Palownika[15]. Tę jego postać, pod wciąż innymi mianami, widywano nie raz nie dwa i widuje się ją po dziś dzień we wszych stronach świata. Łado i Ładziw przy pomocy uwolnionego Drżakyja czynią nowy ład na Ziemi, Niebie i Weli.

Morowie a inni bogowie

Chorzyca współdziała z wieloma bogami. Leki czyni z niezwykłej wody, czystej i żywej, czerpanej z głębin ziemi. W ukryte źródła i krynice, sam Skalnik wkroplił i rozproszył swoje ródcze materie, podczas miłosnych swawoli z Tryską-Wodycą. W tych źródłach udział mają i Strzybogowie, a szczególnie łagodny Pogwizd, którego Wodyca nie raz do siebie przytula pozwalając mu pocałunkiem puścić lekkie uzdrawiające tchnienie w swe trzewia.

Chorzyca bierze swoje pożytki od Reży i Rgiełca, a też od Wołosa, od Rady-Zboży i od wielu innych bogów. Ma ona największy udział w tworzeniu morowego powietrza i rozprzestrzenianiu zarazy. Gdy rozplenia zarazę podąża za plecami Pośwista i Strzyboga oraz Wodnika i Wodycy, w towarzystwie lelków, nawek i samej koszącej żywot Nyji.

Morowie szczególnie współpracują z Dzieldzieliją z Dziewów, dając cierpienie w miłości, a Zmora wszystkiemu co żywe przynosi ból, udrękę i trud[16].

Zmora uczestniczy w pracy Radorady, która wychowuje nowe pokolenia. Z tego powodu przechodzenie przez obrzędy Stawania się, Stworzenia i kolejne szczeble Wtajemniczeń Dojrzałości jest trudne i bolesne.

Szyby w oknach i tafle wodne Marzanna razem z Krasą malują w kwiaty, we wzory albo w kiściaste wywijasy.

platwa prepigolaJerzy Przybył – Plątwa w dwóch postaciach – po ukaraniu przez Swąta i przed,

czyli po Wojnie o Taje i przed wojną

O Wenie dziełanej przez Bogów Weny

Czym Wiecha-Wierszba jest dla Świata tym Wena jest dla człowieka – jego zwieńczeniem.

Wieniec na głowie zwycięzcy jest znakiem dokonania pełnego dzieła, wiecha na szczycie budowli tę samą pełni rolę.

Wena dana przez Swąta Zerywanom, wraz z jego istem z gałązek Wierszby, jest najgłębszą istotą człowieczeństwa.

Wena[17] zawarta w duchu człowieczym, w jednej z Trzech Duszyczek co pełną duszę tworzą, jest jeno ludzkim przywilejem.

Inne ożywione istoty osiągają swoje wytwory bez myśli, idąc jedynie za boskim nakazem. Takoż drzewo puszcza świeże pędy na wierzchołku, bo tak chce Borana. Kwiat kwitnie w wyznaczonej porze, jaką mu wybiera Gaj-Ruja. Niedźwiedź zasypia zimą w gawrze, jak tego pragnie Mor i Kostroma. Ryba składa ikrę w stawie, jak jej każe Wąda i Ródź. Jabłko źrałe spada z konara, gdy chce tego Śrecza. Bociany na gniazdach siadają zleciawszy z krain dalekich, kiedy Dziewanna ukwieci łąki. Mrowce budują kopce podług głosu Gogołady, wilcy zasię wyją kiej im Księżyc Srebrzysty rozkaże.

Wszystkie żywe istoty posługują się Rzeczami Wtórymi i Trzecimi zesłanymi przez bogów.

Jeno ludzie pośród boskich tworów zyskali przywilej, że to co raz od bogów posiedli, czyli umiejętność, stosują przy pomocy weny do tworzenia nowego, odmiennego, niż to co było im dane.

Tylko ludzie z onych Rzeczy Wtórych i Trzecich wykonują Rzeczy Czwarte, własne, niczyje więcej jeno człowiecze. Rzeczy te i wytwory, nowe umiejętności powstałe z przekształceń wiedzy przez bogów zesłanej (rzeczy wtórych i trzecich), nie wykraczają poza to co już we Wszym Świecie istnieje. Bowiem każda rzecz i każdy pomysł, jaki może przyjść człowiekowi do głowy, już dawno był i jest w Kłódzi Swąta zawarty[18]. Często ukryty przed umysłem  człowieka znajduje się też w tynach Żywiołów, Mogtów, Kirów, bądź Działów. Może przez bogów być danym, lecz nie każdy potrafi go podjąć, jak nie każdy potrafi podjąć Złoty Dzban, Złote Radło czy Złotą Siekierę.

By myśli, zapisy, runy, rezy, czerty, koby-kody, wici-wiłty, albo nowe rzeczy, mogły ujrzeć światło dnia i spłynąć na ziemski padół, konieczna jest wola Pana Panów, a po niej wykonana być musi wielka boska robota, którą zwą oniż Dziełaniem Weny. Całe dzieło pospólnej boskiej roboty w tym względzie jest niezwykle złożone.

Do ludzkiej wiedzy przychodzą wpierw rzeczy Wtóre i Trzecie, a po nich dopiero w mozole rodzą się Rzeczy Czwarte (ludzkie). Dzieje się to dzięki stałej pracy Rodów, którzy przemierzają Welę i Niebo, a także Ziemię w poszukiwaniu onych rzeczy ukrytych.

Po to by się rzecz w rękach człeka znaleźć mogła Chorsowie wchodzą w związki z Wodami i Rodami a także z Weniami, Weniowie kumają się z Ładami i Perunem, Gogołada pracuje ręka w rękę ze Swarogiem, Bożami albo Chorzycą, Dziewanna gotowa jest pójść jedną drogą z Nyją. Wszystkie te związki boskie prowadzą do dziwnego wytworu ludzkiego umu, jakim jest pomysł, twórczość, pieśń, gąśćba[19], gędźba[20], posąg, myśl i wiele innych, a także na końcu narzaz, wić, kob, obraz bądź każdy inny zapis.

Wiele jest rzeczy na Niebie i Weli, a także na Ziemi, wciąż jeszcze przed ludźmi ukrytych. Rodowie i Ładowie dobywają je z zakamarków najciemniejszych, a czasem z miejsc całkiem bliskich, jasnych, lecz dla człeka niespodzianych. A rzeczy te biorą się stąd, że jak powiedziano w Księdze Tura, Swąt nieustannie je dzieła w swej Kłodzi, a potem na zewnątrz rzuca te, które chce rzucić. Tam w obrębie jego zamyku czają się cały czas Swątowi pomocnicy Gałęzowie – Świćgałęza i Świętogłaza, i podejmują każdą ciśniętą przez Boga Bogów drobinę. Skrzętnie ją skrywając niosą owe rzeczy, w wielkiej tajemnicy, w różne miejsca Świata.

By człowiek mógł podjąć taką rzecz, jako się rzekło, konieczne jest by naszła go wena. A nad ukształceniem onej weny prócz Rodów pracują całymi tynami bardzo liczni bogowie, gotując różne kawałki onego cudu. Kawałki złączone czarem w jedność, spływają ku wybranym ludziom. Czyja rola w tym dziele jest większa? Trudno powiedzieć.

Wielka jest rola Ksnów, Władców Krainy Księżyca, którzy dają ludziom sny, przypływy wiedzy, marzenia i silne pozamiłosne żądze. Wielka jest praca Weniów, czyli Bogów Pogody i Drogi, co powodują lekkie powietrze przyspieszające myśli, ułatwiające boskie wpływy, dają pogodne wiatry podróżnym i odkrywcom, prostują splątane ścieżki rozumu.

Wielka jest rola Ładów, którzy każdej chwili starają się by wiedza, jaka ku ludziom przychodzi miała swój właściwy dla ich umu wymiar, by była prosta i zrozumiała, by dała się w życiu stosować. To od nich zależy czy czasem, jak na nasze marne ludzkie możliwości, nie otrzymamy nadmiaru wiedzy o jakiej rzeczy czy kirze Rzeczyistności, która to nadmierna wiedza może pchnąć nas do złego, za podszeptem Przepląta. Lecz oto przecie bywa też czasem, że sam Przepląt, Władca Przypadku-Koszu, ważną odgrywa rolę, by rzecz lub istność znalazła się w ręku człowieka. Po prawdzie trudno by było znaleźć wśród Żywiołów i Mogtów, a także innych bogów, takich którzy w sprawie dawania weny ludziom nie biorą udziału.

Na jakie sposoby spływa wena ku ludziom i jak jest to przez bogów czynione? Wielkie to dzieło i wielce czarowne. A rozpoczyna je Pełny Księżyc, gdy zbliżając się do Matki Ziemi powoduje ruchy jej wód, wilgotnienie, przypływy i odpływy, nagłe zmiany uczuć wśród ludzi, ruchy powietrza, zwłaszcza górnego, lekkiego, które łatwo wtedy wchodzi w ludzkie umy przynosząc wysokich lotów myśli, albo kłębowisko dziwności i szaleństwa.

Na wybranych, w Pełny Księżyc spływają wróże widzenia, przeczucia, skrzyste baje, wizje, czucie przyszłości, wiedza taj, wzory i widma.

Różne są widzenia, różne są przeczucia, różne są marzenia, a każde pragnienie mniejsze czy większe, tysiąc ma odmian i odcieni kształtnych, a z kształtów onych płyną dalsze czyny, które dzięki wenie z rzeczy Wtórych i Trzecich czynią Rzeczy Czwarte.

Jako się rzekło każdy z bogów macza palce w tym by ludzie wiedzieli, albo nie wiedzieli, każdy z nich bowiem włada osobną dziedziną, a razem dziedziny one obejmują Wszy Świat we wszych jego przejawach. Lecz ci są najważniejsi, którzy rzeczy ukryte podejmują, ociosują by ku ludziom stosowne były, ci co je przerzucają i podrzucają w miejsca stosowne do podjęcia oraz ci, co dają ludziom moc ich podejmowania. Z tych ostatnich, poza Ksnami‑Chorsami, ważni są Rodowie, Weniowie i Prowowie. Z tych, co rzeczy noszą, ważni są wszyscy Mniejsi Żywiołowie, a też Ksnowie i Weniowie. Z tych, co rzeczy ukryte podejmują, ważni są Źrzebowie-Mokosze, Plątowie, Ładowie i Prowowie. Wreszcie z tych, którzy rzeczy one kształcą by zdatnymi były, ważni to Ładowie, Prowowie i Morowie z Welesami.

Dużo by prawić o tym jak krętymi ścieżki wiedza, wróżba, modlitwa, umiejętność, myśl i wyobraźnia, a najbardziej sztuka, ku człekowi przychodzi. Jak jeden po drugim biorą Rzecz w swe ręce kolejni bogowie, po to by ku Ludziom przyszła oraz o tem, jak nieraz Człowiek oną Rzecz opacznie rozumie i opacznie używa przeciw jej Przeznaczeniu. Jednak tą nieprostą sprawą w szczegółach zajmuje się jedynie Księga Treb, zwana też Księgą Wiedy lub Wiedzy – ta jest Księgą Wysokiego Wtajemniczenia, pod której zapisem kładą swoje głowy Czudesowie-Kudałowowie, Czarownicy Krainy Księżyca i Świtungowie[21].

Bogowie Ciemni i Jaśni z sobą i przeciw sobie

Wielu bogów, choć głośno się do tego nie przyznają, współdziała z Welesami. Jest wśród nich i Perun uderzający nieraz błyskawicą tak, że zabija, i nawet największy wróg Welesa Kupała pod postacią Wesela. Przyznać trzeba że uczucia, żądza, a zwłaszcza miłość, nie tak często prowadzą do śmierci, ale z drugiej strony dzieje się to częściej niż się potocznie przyjmuje.

Welesowie oczywiście najwięcej działają ręka w rękę z Morami, którzy morzą, wysysają siły życiowe, czynią zarazy, starość, choroby i cierpienia popychające ludzi ku śmierci. Także jasne jest, że trzymają się blisko Plątów, Władców Przypadku – Koszu, którzy popychają ku nieobliczalnym czynom i występkom, podsuwają niewidzialne przeszkody i tak plączą dole, wiergi i źrzeb, że śmierć jest częstym wynikiem ich działań.

Plątwa, Królowa Zawiści czyni złych ludzi, którzy robią wszystko przeciw prawom świata i często też odbierają życie temu co żywe. Dzieldzielija (Dzidzilela), Pani Zazdrości nawet miłość ukształca w tym kirze, który wiedzie do unicestwienia.

Jest też na świecie tak, jak to przyrzeczono ludziom po Wojnie o Taje. Nastał czas wojen między ludźmi, czyli dziełań Ładów, a w nich Weles zbiera obfite żniwo. Niektórzy prawią, że Ładowie nie potrafiliby utrzymać Ładu Świata gdyby nie było śmierci, a także wojen. Z Welesami współdziała również często Prowe i Sądza, i Prawic, którzy czuwają by przestrzegano Praw Świata, a karzą śmiercią taką czy onaką wszystkich przestępujących grań onego Prawa.

Bywa, że nawet Zaródź czuwająca przy porodach musi oddać Welesom to co ich – umierają położnice albo noworodki, lub jedni i drudzy.

Z Welesami działają także Wodowie i Świstowie. Ludzie, rośliny i zwierzęta giną w powodziach i wichurach. Giną, gdy Skalnik i Watra zioną z Ziemi ogniem, gdy smok Drak wychodzi na Świat i trzęsie jej grubą powłoką.

Żywioł ognia – ogniowy dragon

Ogień często daje żer Welesom, tak samo zresztą jak i spokojne lądowe wody i niespokojne morze. Co gorsza bywa, że nawet Żywia i Rada-Zboża, boginie najłaskawsze, podadzą człekowi czasem truciznę miast pokarmu, lub dadzą radość nazbyt mocną, która go oszołomi i przywiedzie do zguby.

I Spor i Śrecza, bogowie znani z dobroci i pogodnego przyrodzenia, którzy sporzą pożytki ludziom, którzy dają dobre spotkania i znajomości, przywiodą też nie raz w progi domostwa kogo, kto swą chytrotą zgubi człeka i na ród jego hańbę przywiedzie. Nie raz też słyszano o tym, że Wołos miast mnożyć byty wołowe, krew posiał, co z byczych rogów spłynęła.

Każdy bóg, nawet najbardziej od Nawi i śmierci odległy, macza palce w śmierci i zapomnieniu, nurza się w ciemności, choćby i czasem, przez mgnienie, które dla człeka długo potrwać może.

Tak to właśnie, na wszystkich niwach, bogowie każdego dnia wspólnie czynią swoje powinności, które utrzymują świat w ruchu i nie ma znaczenia, czy są Jaśni czy Ciemni, kieruje nimi bowiem przymus Boga Bogów i Święta Wola Najwyższego Ojca Ojców[22].

O Materiach Świata inaczej

obraz na Baji Świata

O wadze Materii Świata

Waga Materii Świata jest jedną ze spraw najważniejszych dla jego istności. Stąd i dla śmiertelnych potomków Zerywanów było istotnym, aby dotrzeć do jej najgłębszych tajemnic. Istotność owa bierze się stąd, że choć jako byty osobowe, niepowtarzalne, ludzie są skończeni i śmiertelni, to posiąść mogą w swoim potomstwie niezliczone przedłużenia, przybierające postacie, odmienne od ich własnej, i sięgające nieskończoności.

Przedłużenie siebie w innych osobach, dziełach, bądź w pamięci pokoleń jest jedyną możliwą drogą osiągnięcia nieśmiertelności dla człowieka, a co dziwne jest drogą dostępną dla wszystkich, i spełniającą się niemal bez wyjątków.

Dlatego dogłębne wyjaśnienie sprawy Materii Świata było i jest ważne dla wszystkich pospołu i dla każdego z osobna. Ludzie winni mieć jasny pogląd na Przeznaczenie Świata, a w tym na ludzki źrzeb, który jest częścią tego przeznaczenia.

Księga Tura w licznych tajach, a szczególnie w Tai Szesnastej, omawia sprawę Materii Świata – Bai, tkanej przez Bogów Źrzebu, lecz nie rozstrzyga dosyć jasno, jak to jest z onym Przeznaczeniem Świata.

Sprawą Welonu-Czechołu, Kiru i Sieci zajmują się inne taje w licznych wzmiankach, ale owe przywołania są jeno ziarnkiem światła w ciemności. Jak dotąd była zatem zakryta wiedza o wzajemnych wpływach między materiami świata, o ich tworzystości[23], o ich splotach i przenikaniu. Konieczne się  zatem stało jeszcze jedno rozjaśniające ów mrok podanie.

Pośród wielu sprzeczności kącin Zachodu i Wschodu głos w tej sprawie zabrali mędrcy, członkowie Gromady Mudrów oraz kazicielki z Gromady Kazytek i Prawicielek. Uczynili to by rozstrzygnąć wątpliwości. To, że głos zabrali oznacza, iż Materia Świata wielką ma wagę. Oto obraz, jaki z wątków taj – splecionych w taje bajorków – i wici dywanów-kobelinów[24] boskich oni wysnuwają.

Liczność Materii Świata

 

Cztery jest czertą o wielkiej świętości, lecz nad nią jest wyższa czerta – trzy, a nad nią dwa, a nad nimi wszystkimi znajduje się czerta jeden.

Jeden jest Bóg Bogów, lecz Cztery ma Oblicza, Dwóch jest Bogów Działu a każdy z nich ma po Trzy Oblicza, Czterech jest Bogów Kiru a mają oni po Dwa Oblicza. Każdy z bogów jest cząstką Najwyższego, tak jak każda z rzeczy jest jego cząstką – takoż zatem źrzeb, wierg, dola i byt są cząstkami Przeznaczenia, a Sieć, Czechół i Kir są cząstkami Materii Świata. Trzy Kręgi tworzą w boskim kole  Krąg Najwyższy – Wewnętrzny, a wszystkie związane z nimi czerty zamykają się najwięcej w czercie cztery (4), a najmniej w czercie jeden (1).

Cztery są tworzystości (Kiry) świata: kir – czas (pora, kirczas), kir – strona (przestroń, przestrzeń, kirstroń), kir – run (ruch, zmiana, kirunek) i kir – kształt (wygląd, kirobraz).

Cztery są rodzaje materii bytnych – istnych: powietrzna, wodna, lita i ogniowa. Cztery są  też rodzaje materii duchowych: biała, żółta (niebieska)[25], czerwona i czarna. Z tych czterech materii ducha płyną cztery wyrazy ludzkiej osobowości (kirunki osobowe, kirunki istności – kirsty)[26]: powolny, żywy, chybki i bezwolny. Cztery są główne u mężów i niewiast kształty osobowości: naczelna (wodzowska – przywódcza), skrzystna (wojowska, buntownicza), oboczna (wieszczbiarska, wsobna) i namiestna (wykonawcza, zasiedziała) . Cztery są rodzaje ludzi w plemieniu, zależne od czterech rodzajów śnieci plecionych przez bańskie pająki: czelnicy (śnieć Czelustka), krzecznicy (śnieć Krzeczenia), boczenicy (śnieć Boczenia) i mastnicy (śnieć Namiastka).

Ale trzy są znowuż dusze w istnościach żywych, które się składają na jednego, litego ducha czyli czwartą, Duszę Dużą, pełną. Takoż trzy są rodzaje istu – nośnika wiecznego żywota – płoń (biała), ichor (niebieski) i krasz (czerwony), a składają się one razem na pełny bożoboski ist – złoty. Trzy były Rzeczy Pierwsze – dzieła Swąta, które są znakiem Zasad Świata, i trzy wyjścia Swąta z Kłodzi, ale i one złożyły się na czwartą Rzecz Pierwszą, bądź zmierzają by stało się Czwarte Wyjście Swąta.

Takoż jest z Przeznaczeniem (dawno dawno temu zwanym koszem), na które składa się byt, dola, wierg i źrzeb oraz z Bają (Dawanem-Dewanem-Dywanem), na którą składają się Kir, Sieć i Welon-Czechół.

Dwa są zatem przyrodzone rozwiązania – jako rzeką Mudrowie – widzialne we Wszym Świecie, gdy idzie o jego podstawy: Trójca złożona w Jedność, która staje się dzięki temu Czworożywiem, albo Jedność złożona z czterech współtworzystości, którą można widzieć jako osobną jakość – Pełnię, będącą piątą postacią danej rzeczy. Nie mamy jednak pewności czy bacząc na świat i czytając taje świata z ludzkiego, ułomnego miejsca widzenia ludzie nie popełniają błędu, który stwarza ową różnicę, w rzeczywistości wcale w świecie nie istniejącą. Być może dzielenie włosa na czworo jest działaniem przesadnym, jako że Swąt Cztery ma jeno Oblicza, a czwarte jest jego Pełnią.

Jest zupełnie możliwe to co powiadają Kazytki, że część kątyn myli się rozszczepiając włos na czworo[27] i uznając, że rozłożony na cztery części włos staje się rzeczą piątą, inną niż włos scalony z czterech części. W istocie, prawią Kazytki, włos pozostaje włosem. Cztery pory składają się na rok, ale rok nie jest przez to nowym bytem, jakościowo odmiennym od bytu złożonego z czterech pór. Odwrotnie, jest tym samym bytem określonym wyłącznie przez cztery, następujące po sobie, pory roku. W istocie to cztery pory zamykają się w rok, łącząc się koliście w sobie. Tym samym nie powstaje z nich nic innego, co by było jakąś piątą porą, o odmiennych cechach.

Chociaż widzimy wiele różnych postaci Materii Świata, powiadają bardzo mądre wróżki z Gromady Kazytek, jest to jeno ich obraz pozorny, przybrana postać widzialna, bowiem do trzech się one rodzajów sprowadzają, udziełanych z trzech rodzajów ziarna istego, a razem dają czwarty, co jest jeno splotem owych trzech istów podstawowych..

Wiele kącin i wielu żerców, a zwłaszcza Gromada Sławców[28], mimo tych rozumnych napomnień uznaje, że ważniejsze od ludzkiej przenikliwości, czy to Kazytek czy Mudrów jest Słowo, które zawsze stać będzie ponad ludzkim osądem. To co przekazane, jest według nich święte i niezmienne. Stąd trzymają się opowieści zasłyszanych słowo w słowo, i tylko je uznają za godne wiary. W tym miejscu przyznajemy im pełne prawo do takiego postępowania, a ich przedstawień i prawd o wierze nie uważamy za mniej właściwe od przedstawianych przez nas. Jednakże w dalszym ciągu wywodów uznać musimy dla naszych potrzeb prawdopodobną słuszność spostrzeżeń Kazytek, chociaż nie są owe spostrzeżenia tak pewne, jak kazicielki chciałyby to przedstawiać.

Cztery Oblicza Swąta, prawią one, starzeją się i mądrzeją aż do czwartej zimowej, welańskiej, pełnowiedzącej postaci Czwartego Oblicza. Przez to nie staje się Swąt niczym innym niż jest – Bogiem Bogów, Pełnią i Jednią. Podobnie jest z czterema materiami ducha. Z czterech materii duchowych – białej, żółtej, czerwonej i czarnej – nie powstaje piąta, która je wszystkie ma zmieszane, jakowaś szara czy bura materia, którą do tamtych czterech moglibyśmy dodać jako odmienną, nową, lecz materia, w której one w różnych częściach zostały utkane – utkana z nich czterech.

Czterożyw więc jest oną świętością, która zakreśla górną pełnię bytu. Pozostaje to w zgodzie z całą Wiedą (Wiedzą) i Wiarą (Przyrody), gdzie czerta pięć samą grań (granicę) oznacza. Ci wszyscy, którzy inaczej sądzą mylą się i mnożą byty nad potrzebę[29].

W podaniach zatem, gdzie mowa o większej liczbie materii świata, podzielono niepotrzebnie materię na więcej kawałków niż jest, a w podaniach kędy mowa o źrzebie i Bogach Przeznaczenia pomnożono nad miarę rodzaje doli. Podług ich słów trzy są materie, które złączone razem tworzą Baję i cztery są rodzaje doli, które tworzą Przeznaczenie. Poza tym powiadają one, że ważniejsze nad to „ile”, są inne pytania, na które Księga Tura nie daje odpowiedzi. Odpowiedzi na one pytania, kiedy się je uzyska, rzeką więcej o Baji, niż do tej pory powiedziano.

A te pytania to dla przykładu, pytanie o to co zawierają w sobie materie świata – Kir, Welon i Sieć? O czym mówią, co wyznaczają w sposób nieodwołalny, a co ukierunkowują? Z czego są utkane, kto je wykonał i kiedy? Jaki jest ich wygląd, jaki był w przeszłości i jaki jest dzisiaj? Stały jest czy zmienny?. Czy zostały światu raz na zawsze w jedynym kształcie dane? I czym w ogóle są, oraz jaki z powodu swej istności, mają wpływ na Baję. Kto zajmuje się ich tkanką, kto je tka w bajory, kto odnawia, kto czyści, kto rozpościera i po co to czyni?.

Warto je zadać, warto zadawać często, warto zadawać każdemu. Choć bowiem nie każdy może na nie odpowiedzieć to każdy może i powinien nad nimi rozmyślać.

Marzanna i Krasatina oraz Świcień – Zagubiony Brat Miesięcy

Krasa-Krasawica – według proejktu Stanisława Wyspianskiego do sztuki Bolesław Śmiały

Dwie były welańskie panie, które wiecznie się spierały, jako że obie uważały się za najpiękniejsze pod wszemi słońcami: Krasatina i Marzanna.

Krasatina niezwykle jest urodziwa. Każdy człek to wie, że ktokolwiek zostanie uwiedziony krasnym licem tej bogini, zapomina nie tylko języka w gębie, ale jakie mu imię z wiergiem pod posłanie włożyli[30]. Krasa skórę ma mleczną, lico krągłe, krasnym rumieńcem obleczone, pierś wezbraną, paznokcie wysrebrzone, postać pełną i warkocz szczerozłoty do samiuśkiej ziemi, a zęby śmiejące, iskrzące, białe jako skrzydła gołębicy.

Marzanna za to kibić ma smukłą, a skórę taką białą jako tamta zęby, niczym śnieg luty, włosy srebrzyste długie do samego podłoża, palce u rąk smukłe, takoż uda wyciągłe, wielkie ciemne jak noc oczy, w które jak się kto zapatrzy to jakby w studnię bez dna się zapadł, albo w jaki kir – sen. Niektórzy powiadają, że od jej oczu to straszne zapomnienie człeka nachodzi, które lód obojętności w serce wlewa i wszelaką żywość zabija. Jej spojrzenie tchnie chłodem zmrażającym, co każde uczucie w bezczułość skowa. Mówią też, że jak kto naprawdę bardzo, bardzo głęboko w jej czarowne głazy (oczy) zajrzy, ten wpierw nieskończoność wszego świata dostrzeże, a potem zaraz tchnienie Nicy go otula i w czarną ciemność go spycha, tak gęstą jako włosy Pani Nicości, co utkane były w czterech gniazdach Kirów, nachodzących się na samych skrajach świata. Ten nigdy już z maligny do zdrowia nie przyjdzie i wkrótce umiera.

Świat według Krasatiny – jedno z jej wcieleń

Krasatina jest wesoła i psotna, w uczuciach niestała, prędka w czynach, łatwo wybaczająca. Jeno jednej osobie nigdy jakoś wybaczyć nie zdołała – Marzannie. A to dlatego, że wszyscy bogowie bez trudu od pierwszej chwili, gdy na Świat przyszła pojęli, iż to ona jest Władczynią Piękności, Urody i Uczucia, ale nie ta ostatnia.

Marzanna nieustannie przeglądała się w jeziornych taflach Ziemi, w gładziznach skrzystych gwiazd na Niebie, wpatrywała się w swoje odbicie w kryształowych płaszczach swego Lodowego Tynu na welańskiej Niwie Morów i wreszcie podziwiała samą siebie w Zwierciadle Perperuny, z którą była za pan brat. Perperuna, żeby się już jej pozbyć i nie słuchać ciągle jaką to jest piękną i wspaniałą, odłupała wreszcie kawałeczek zwierciadła, i podarowała go jej. Od tego czasu Marzanna nieustannie wzdychała tylko do swego odbicia i uśmiechała się na widok powabu własnych rzęs, ócz i liczka, a przemawiała miękko i nadobnie tymi oto słowy: – Zerkadełko, powiedz przecie kto jest najpiękniejszy w Świecie? – I słyszała w odpowiedzi, czy to z niewiedzy, czy z lęku przed jej gniewem, czy z fałszu rzuconego na okruch przez zaklęcie przewrotnej, zawistnej Perperuny, czy też może po prawdzie najprawdziwszej – Ty, piękna Pani.

Marzanna – Królowa Śniegu

Słyszała też tę odpowiedź nie jeden raz Krasatina i ścierpieć nie mogła, że ta zimna, wiecznie śpiąca, pozbawiona czucia, wstrętna, sucha wiedźma może uchodzić za piękność welańską. Postanowiła przy najbliższej sposobności tak uczynić, że tamtej w pięty pójdzie i nikt jej już nigdy piękną nie nazwie.

Sposobność nadarzyła się rychło, ponieważ tuż przed Bitwą o Miesiące, krasawki Krasatiny podsłuchały jak Marzanna o Świcieniu rozmarzona prawiła, a to że go pragnie, a to że się na niego zasadzi. Doniosły zaraz o tym Krasie.

Krasa podczas zboru na welańskiej Równi wyzwała Marzannę na bitwę o urodę, o tytuł Pani Piękna. Działo się to kiedy bogowie radzili przed Bitwą o Miesiące. Stanęło na tym, że która zdobędzie serce Świcienia, najmniejszego z Braci Miesiąców, ta zwycięży. Ledwo bogowie dobili między nimi zakładu, już Krasatina ze zboru się wymknęła, i bez trudu, jako że krasawicą była wielkiej urody, wywabiła też Świcienia z zamyku.

Tak to już między młodymi jest, że nie raz nie dwa nawet nie bacząc na niebezpieczeństwa i zakazy robią czego nie przemyślą, miast się prawu podporządkować i wyższej potrzebie. Zaraz morawki Marzannie doniosły, że ich razem widziały. Marzanna się wściekła, ale wiedziała, że niedługo ta noc się skończy, a o świcie ruszą bogowie na Tumy Kirów. Na nic wtedy będzie to Krasatiny wdzięczenie się i rozpalanie młodzieńca, bo to ona, Marzanna, porwie go i uwięzi w Lodowym Zamyku. A kto raz tam wchodzi nie wychodzi już nigdy taki sam, bo jego serce na zawsze staje się soplem lodu.

Świat według ładu i piękna Marzanny

Niemal całą noc przed szturmem Żywiołów i Mogtów przechadzała się Krasa ze Świcieniem wokół zamyku i Tumu Jaruny i szeptała do niego, i kręciła się wokół i roztaczała wszystkie swoje wdzięki. Najbardziej prawiła mu jednak nie o tym, że ją jedną ma wybrać i na zawsze pokochać, ale co ma robić i ku czemu zdążać, kiedy się w Lodowym Zamyku znajdzie. A całe to prawienie było po to, żeby się nie dał Marzannie pojmać w wieczyste sieci, jeno wiedział co czynić, gdy ta go pochwyci. Przede wszystkim zaś bogini powiedziała mu o tajemnej komnacie w Lodowym Zamyku, której strzegły dwa białe niedźwiedzie. Tam, w puzderku, spoczywały zamrożone trzy duszyczki Marzanny, które sobie z serca wyjęła i ukryła, by móc bez przeszkód, bez cienia współczucia zło, starość i choroby po świecie siać. Dała mu też w kaptorgu ziarnko grochu, z ogrodu samej Śreczy, wraz z grudką ziemi zamknięte i jedną piędź śliwkowego powidła, a także jedną dobrą radę.

Rankiem się rozstali, a jak to się stało, że niepostrzeżenie każde do swoich wróciło z tej schadzki, a żadne nie zdradziło się z tym co wiedziało przed resztą współbraci, to już tylko oni wiedzą. Milczała też, jak otchłań Marzanna udając, że o niczym nie wie.

Kiedy przyszło do szturmu, tak się stało dokładnie jak prawiła Krasa. Marzanna schwytała osłabłego Świcienia i pognała z nim do swojego Lodowego Zamyku. Na początku zdawało się, że Świcień podobnie jak i wszyscy poprzednicy chybko zlodowacieje, o świecie krasnym zapomni, jeno w kryształach lodowych, i lodowych komnatach, i kwiatach mrozem malowanych będzie się lubował. Prawdę mówiąc Marzanna bardzo na to liczyła, ale przeliczyła się.

Świcień, który ze wszystkich Miesięcy najbardziej sobie ulubił złotym kwieciem podbiałów i mleczy maścić łąki, który ukochał kożuchami traw czarne grudy zmrożone okrywać i grzać je by zmiękły, który uwielbiał zboża do wzrostu z ziemi wyciągać i zielenią je krasić, bardzo trudno znosił pierwsze dni w zamyku. Marzanna nie spieszyła się, otoczyła Małego Miesiąca przepycham, nie nastawała nań, przydzieliła mu osobne skrzydło zamyku i czekała. Wiedziała, że nikt się kryształowemu, mroźnemu pięknu Krainy Morozu nie oprze, każdy prędzej czy później tej śnieżnej, skrzystej potędze ulega.

Inny obraz krasy, czyli barw tego świata

Zdziwiła się jednak, kiedy po jednej niedzieli przyszła druga a Świcień, jaki był taki był, a nawet jakby siły zyskiwał. Co to się działo? Świcień miast pchnięty tęsknotą niewyobrażalną popaść w czarną rozpacz, w czarne myśli i w czarne widzenie, które to stany były początkiem drogi ku nieuniknionemu zlodowaceniu serca, był żwawy i żywy, a jego siły i żywość odbiły się niekorzystnie na „zdrowiu”[31] kilku morawek, które miast ponuro czas pędzić na pędzeniu choróbsk i zaraz, po kątach zaczęły chichotać. Kilku dusiołów Zmory zaczęło narzekać na łamanie w kościach i brak oddechu, bo im za ciepło było, gdy w pobliżu Świcień przechodził. Na lustrzanej posadzce we wschodnim skrzydle zamyku pojawiły się zmętnienia i lekkie rysy – wyraźne znaki niewłaściwości. Nie mogła się Marzanna nadziwić jak to się działo.

Nie wiedziała, że Krasatina darowała Świcieniowi ziarnko grochu Śreczy i przykazała je zawsze za pazuchą trzymać, blisko serca. Tam w kaptorgu, w grudce ziemi, w schowku kiełkowało ziarno, ogrzewane ciałem Świcienia i jego oddechem, ogrzewane jego sercem ciepłym.

Ziarnko rosło szybko i puszczało mocne pędy, a dawało przez to ciepła w dwójnasób, bo starczyło, że Świcień za pazuchę zajrzał, a widział listki zielone, które mu wiosenną Ziemię przypominały i jarunną Welę. To go trzymało na duchu, czuł jakby przez okno na swoje ukochane łąki spozierał.

inne wcielenie Marzanny

Źle się działo i grozić Marzannie zaczęło, iż Świcień jako pierwszy i jedyny z jej zamyku nienaruszony na Świat wyjdzie. Bo przecież jeśli w nim serca nie zmrozi, nie zmusi go by ją pokochał, ją Królową Śniegu, którą kochać można tylko miłością mroźną jak lód, ostrą jak sopel, zimną jak trzaskający mróz, to przegra zakład i będzie musiała go puścić. Jeśli mu serce nie zlodowacieje to cały Zamyk gotów się za chwilę stać jeno wielką brudną kałużą, a jej wierne sługi odmienione i dziwne, stracą swe „dobre” imię i do kogo innego będą musiały na służbę pójść.

Postanowiła zatem prosić o pomoc Chorzycę i Zmorę. Zmora jej słuchać nie chciała, bo właściwie bała się Świcienia, zawsze ją przerażał ten karłowaty Miesiąc, który tyle brykał i wszędzie go było pełno, aże się zdawało że skry zaraz wskrzesze w jakimś zakamarku. Chorzyca jednak nie lubiła Świcienia od zawdy, od samiuśkiego urodzenia. Sama nie wiedziała czemu, ale drażnił ją i wolałaby, żeby go w ogóle na Świecie nie było. Chciała dać więc Marzannie wyciąg z tojadu mordownika[32], najtęższą truciznę, żeby ta mu ją do jadła wmieszała, a wtedy zaraz by było po wszystkim. Ale skrzyczała ją Marzanna za te pomysły, bo nie o to jej szło, żeby go zabić. Jej się Świcień podobał i chętnie miałaby z nim nawet potomstwo, byle krakało ono na jej modłę, a nie świcieniową. Chodziło jej raczej o to by popadł w kir-sen i smutę. Na to Chorzyca też miała środek rzecz jasna. Uwarzyła mak po swojemu, aż się zrobił gęsty i brązowy jak powidło,  a do tego wierzchołki z konopi kwitnących dodała, liścia bielunia dziędzierzawy skruszyła i cztery soczyste owoce pokrzyku starła. Uczyniwszy maź podobną do powidła, kazała ją Świcieniowi do jadła dodawać, a też często w ogniu spalać i kadzić mu kole nosa.

Tylko przy pierwszej wieczerzy Świcień pozwolił się zaskoczyć, ale gdy poczuł woń kadzidła, o której mu Krasatina tyle pamiętnej nocy prawiła, wiedział już co ma robić następnego ranka. Wiedział co czynić tyle, że się nie zbudził. Oczadział straszliwie i popadł w kir – sen, który go puścił dopiero nazajutrz z wieczora. I dobrze się stało jak się stało, bo Marzanna nie mogąc się jego przebudzenia doczekać sama poszła obejść swe lodowe włości. Tedy, gdy się zwlókł z łoża i do przytomności przyszedł, zakradł się Świcień ku spichrzykowi, gdzie jadło, i tam po chwili odnalazł mazidło brązowe, i je na powidło ze śliw zamienił[33].

Od tej chwili karmiono go nie mazidłem Chorzycy, a powidłem Krasatiny, od którego robiło mu się nie smutno, ale lekko na sercu i ciepło, jeszcze bardziej niż przedtem. Nie mogła się Marzanna  nadziwić, co też się dzieje, że miast zyskać przystęp do serca młodziana, traciła własną moc i rozpływało się w nicość jej królestwo.

Aż wyznaczonego dnia, kiedy Bitwa o Miesiące miała się już ku końcowi Krasatina najechała Krainę Mrozu. Uczyniła to pozornie z całą mocą, ciągnąc z wojskami różnoinakich[34] pomocników i współnajeźdźców.  Ale jej pomysł był inny niż z pozoru wyglądał. Chciała jeno wyciągnąć Marzannę z zamyku, aby dać Świcieniowi jego czas.

Nie omyliła się. Rozwścieczona Marzanna zebrała wszystkich co się po Nawiach bezrobotni błąkali i ruszyła ku przeciwnikom. Ale co podchodziła ich blisko na tyle, by było możliwe stracie, ci rozpierzchali się i uciekali. Potem zaś zbierali się szybko, by na powrót nękać oddziały Marzanny. Typowa to postawa i podstępy krasawek, które zawżdy tę zasadę w swoich psotach stosują.

Tymczasem w zamyku Świcień odnalazł tajemną komnatę strzeżoną przez białe niedźwiedzie. Nakarmił groźnych strażników mięsem posmarowanym mazidłem Chorzycy i zapadli oni w ciężki kir-sen. Kiedy otworzył pierwsze puzderko Marzanna poczuła niejasne ukłucie niepokoju w piersi. Kiedy otworzył drugie puzderko, zrozumiała, że ktoś przy jej puzderku grzebie, usiłując jej tajemnicę na światło dobyć. Zawróciła tedy szybko, bo już wiedziała co się stało. Świcień szamotał się z najmniejszym zamyczkiem i najmniejszą kłódeczką, gdzie ukryte były duszyczki Marzanny. Próbował, próbował i nie potrafił go otworzyć. Kiedy nie wiedział już co zrobić, a Marzanna stanęła w progu komory, nagle pojął. Wyrwał zza pazuchy ziele grochowe. Widok zielonej rośliny powstrzymał Marzannę na progu, a kiedy dostrzegła, że Świcień zerwał strąk z grochowiny, bo roślina zdążyła już zaowocować, padła na kolana i zaczęła go błagać by porzucił swój zamiar.

Lecz Świcień wsadził w zamyk ów strąk i tym czarownym sposobem otwarł kłódeczkę. Trzy dusze Marzanny natychmiast wyfrunęły w powietrze. Tylko jedną udało się pojmać Świcieniowi a dwie poleciały do swojej pani i w niej osiadły. Jednakże Świcień z tą jedną, krasną duszyczką, bo tę pojmał, był już daleko, a Marzanna w oczach poczęła schnąć, chudnąć, brzydnąć i starzeć się.

Za to jej królestwo, mocno do tej pory gorącem nadtopione, odzyskało na powrót swoją moc i zimne piękno. Nie próbowała Marzanna ścigać Świcienia, bo za bardzo w tej chwili osłabła. Krasatina za to chciała go schwytać, by używając czarownych sposobów zabić duszyczkę Marzanny. Świcień jednak uciekł jej i zaszył się gdzieś we Wszem Świecie, tak że go do dzisiaj nikt nie znalazł.

Tym sposobem tytuł Pani Piękności pozostał przy Krasatinie, bo już nikt nie śmie staruchy Marzanny nazywać piękną. Stało się tak chociaż ani jedna ani druga bogini nie rozkochała w sobie Świcienia, a obie go tak przeraziły, że zapadł się jakoby pod ziemię.

Marzanna nie zawsze ma postać staruchy. Jej trzecia duszyczka nie została uśmiercona a tylko odebrana, i pozostaje w ukryciu, zatem ist i płoń onej dają znać o sobie, takoż jej wierg i źrzeb. Z tego powodu kiedy przychodzi Pora Morów i Czas Kostromy Marzanna na powrót staje się przepiękną boginią przybierając kształty Królowej Śniegu, dawnej piękności. I nie wiadomo czy to łaska dla niej, czy kara co ma przypominać jaką cenną wartość przez własną pychę utraciła.

Powiadają świtungowie Swąta z Wolina, że Bóg Bogów przyjął Świcienia  do swego zawiłtego Zamyku Kłódź, aby go ocalić z rąk obu welańskich panien, i by nie dopuścić do zabicia duszyczki Marzanny. Gdy bowiem kto raz na zawsze straci choćby jedną z trzech duszyczek, popada w szaleństwo, wieczyste oszołomienie i rozdwojenie jaźni, poddaje się chorobliwym lękom i urojeniom, albo ogarnia go wiekuisty stupor. Zapiekła przeciw Marzannie Krasatina mogła do takiej rzeczy doprowadzić, a wtedy kroki Marzanny stałyby się nieobliczalne i równowaga Wszego Świata mogłaby zostać groźnie zachwiana.

Gdyby to była prawda, że Świcień przekroczył progi Bramy Zamyku Swąta, byłby drugą po Jimieli-Swątlnicy boską istotą, która złączyła się ze Swątem[35].

Rykawd i Iwroda, DrakJerzy Przybył – Rykawd i Iworoda oraz Drak – jedni z licznych Bohaterów Wojny o Taje

Marzanna, Nyja, Kupała i Czsnota

Swego czasu Kupała postanowił, że zdobędzie miłość Marzanny. A było to jeszcze kiedy była piękną panną. Jak sobie umyślił tak począł czynić. Ruszył w zaloty nie bacząc, że Mor krzywym na to patrzył okiem. Nie bardzo też rozumieli inni bogowie po co Kupała to czyni. Tymczasem Kupała umyślił sobie, że kiedy uwiedzie Marzannę, ta złagodnieje dla Świata, mniej go będzie morzyć a żądze, które są w jego pieczy, znajdą w niej krzewicielkę, przez co się cały świat polepszy. A kiedy Kupała co postanowił to zawdy wykonywał. Nuże w stepy welańskie skoczył, nigdy nie spoczywającego Czarnego Ogiera ułowił na użgór, dosiadł go i do krainy Morów ruszył.

U straży Marzanninej czsnoty stanęła Nyja. Podsunęła jej myśl by Kupałę zabić, i tym krokiem zwycięstwo Bogów Ciemnych na wszem Świecie umocnić. Marzanna ów zamiar wykonała. Zaprosiła Kupałę do tynu. Nieostrożny bóg tak był pewny siebie, że dał się zwieść jej ponętnym wabieniom.

Kiedy Kupała przybył do tynu Marzanny i pieśni pleść  począł, a gąśćba i śpiew jego wzniosły się wysoko ponad granie Czstnoty[36], bogini uśpiła go sołwą i zamach nań uczyniła, który zarazem był zamachem na cały porządek Wszego Świata.

Zanim ją posiadł zasnął upity napojem, a ona Srebrnym Biczem-Siczem ucięła głowę Kupały i w Srebrzystym Jeziorze, co powstało w Zaświatach ze srebrnych ciał uśmierconych synów Chorsa, zanurzyła ją, żeby na wieki została jej posagiem.

Powiadają Kudałowie z Wesi, że z tego właśnie powodu, iż ruch ten zbyt dalekie wywołałby skutki, działanie Marzanny się nie udało. Gdyby bowiem Kupały brakło załamał by się cały porządek mocy i żywiołów, a równowaga świata runęłaby raz na zawsze. Runek ów i zawarte w nim naruszenie pchnęłyby Świat w ciemny nurt zagłady. Swąt opuściłby Kłodź.

Martwa i nieruchoma głowa Kupały stanęła w jej tynie ku ozdobie. Sam zaś bezwłok Kupały – Dziwienia, który to bóg, jak prawią świtungowie z Winety, od tego właśnie wziął swe miano, a nie od dzikich igrów, ani dziwej urody, nasadziła na czarnego wierzchowca i puściła w ruch po stepach. I biegł Kupała przez dzień i noc, a wierzchowiec nigdy nie ustawał, witało go Słońce i żegnał Księżyc, witały rzeki i lasy, witały i kłaniały się skały i bagniska, ale on bezprzytomny nie widział niczego i pędził bez przystanku.

Jednak Czsnota wiedząc o tym, że zamiar Kupały-Dziwienia był szlachetny nie zamierzała pozwolić by ten ważny Jasny Bóg pozostał tak okaleczony i błąkał się po świecie jako Bezgłowy Jeździec. Odwiedziła Marzannę pod pozorem, że bardzo się z jej czynu cieszy, bo wreszcie świat pozbawionym będzie żądzy, która zamęt wielki czyniła i zawdy przeciwdziałała cnocie oraz prawocie.

Świat według Marzanny i jej pomocników – autor:Jodi Bergsma

Marzanna mile połechtana jej słowy wyciągnęła na stół sołwę i nuże ją częstować. Czsnota jak to Czsnota udawała jeno, że napój wypija, a pod stół go lała. Za to Marzanna raczyła się przy niej tak szparko, że w jednej chwili padła uśpiona. Wtedy Czsnota zakradła się do komnaty gdzie stał posąg z głowy srebrnej Kupały uczyniony, porwała głowę i owinęła ją szybko liśćmi łopucha, które jej Rodżana dała. Łopuch ożywił głowę Kupały, a gdy Czsnota przybyła z Nawi na swoją Niwę, wykopała dół w ziemi u Drzewa Jasnożywiu, wymościła go bylicą i tam zakopała uciętą głowę boga, by przyszła do siebie.

Kiedy się Marzanna zbudziła i postrzegła co się stało, poleciała do Czsnoty chcąc posąg odebrać, ale ta jej rzekła, że wcale go nie brała i nie ma. Był to jedyny raz kiedy Czsnota w życiu skłamała. Marzanna zaś uwierzyła jej, bo Czsnota nigdy nie kłamie. Czsnota szybciutko głowę spod jasnożywiu na Ziemię poniosła, zmieniła tylko łopuchy na świeże i zakopała pod wierzbą u stóp gór wysokich. Szukała głowy Marzanna, ale jej nie znalazła, a ona była w tym miejscu u stóp gór Tartarów[37], które zowią Zakopanem.

Kiedy Marzanna przestała o kupalnej główce myśleć i sprawą się zajmować Rodżana i Czsnota wydobyły srebrną głowę Kupały z ziemi i schwyciwszy Jeźdźca Bezgłowego na powrót mu ją oddały. Kupała bardzo im dziękował i tak był wdzięczny, że obiecał się ustatkować raz na zawsze. Ale jak to z Panem Żądzy bywa długo statecznym nie pozostał.

Z jego głową nie jest od tamtego czasu tak całkiem dobrze jak onegdaj bywało. Z biegiem roku coraz bardziej mu się ona psuje[38], przeto nic dziwnego że o kimś kto ulega żądzy jak Kupała, mówi się że stracił głowę. Mówi się też, że kiedy żądze szaleją to rozum śpi oraz że kiedy głowa siwieje (to jest „posrebrza się”) to przyrodzenie szaleje, które jest odwrotnością onejż głowy.

Żeby głowie Kupały poprawić wygląd i działanie, trzeba ją pod koniec  każdego roku odnowić. Dla odnowienia zatem, ale i dla przypomnienia, by nie popadał Pan Żądzy zbytnio w błędy, od tamtego czasu każdego roku, w przeddzień Świąt Kresu, które są wielkimi godami Dziewów, ich Weselem, Kupała musi oddawać głowę Czsnocie, a ta ją na jeden dzień i noc zakopuje owiniętą łopuchem[39], otoczoną zielem bylicy, by jej znów świeży wygląd przywrócić.

W czasie święta Kresu, w dzień wicia Wianków, wtedy i tylko wtedy panny i chłopcy ruszają w las szukać Szczęścia. Jedni znajdują Kwiat Papródzi, inni zasię kopią za Posrebrzaną Głową Kupały, którą tej jednej nocy można dobyć i o szczęście  na całe życie prosić. Dzieje się to na pamiątkę onych wydarzeń boskich, zwłaszcza, na wschodzie, gdzie z wielką mocą trwała jest pamięć kapiszt Glenia, Białoziera, Białowieży i Kijowa, na Czudzi i Wesi, kędy mocno działali Kudałowie, nad Wołgą-Rawą, nad Moskwą, po same słowiańskie Kresy Wschodnie, tam gdzie się zaczyna Siewierz – zwana dzisiaj Syberią.

inny wizerunek Marzanny

Od ścięcia przez Marzannę i osrebrzenia głowy Kupały wszelkie wytwory podobne do tej osrebrzonej i utrwalonej przez boginię głowy, co mają po wszy czas pozostać niezmienione, nazwano posagami albo posągami.

Gogółka i bogowie

Jeden z wizerunków Chołdy (Holdy) Boskiej Obrończyni Ludzi – F. W. Heine

 

Bogini Gogołada, zwana też Chochołdą-Chichołą lub Chołdą-Hłodą – z powodu swego skąpstwa, powściągliwości i chłodu – zadurzyła się któregoś welańskiego wieczora w Mądzie. A działo się to kiedy wszyscy bogowie siedzieli przy ognisku w Kręgu.

Mąd nigdy nie uchodził za pięknego pośród Welan, ale czy to płomień ogniska tak oświetlił jego twarz czy też powab i czarowność chwili to uczyniła bogini nagle spojrzała na Mąda innym okiem i zobaczyła w nim ukryte wartości, które wydały jej się nagle najważniejsze w świecie.

A te wartości to były rzecz jasna – jego brak wymagań, jego wstręt do wszelkich darów i rozrzutności, jego umiarkowanie, powściągliwość i nienachalność. Może też stało się tak dlatego, że Mąd jest grzecznym bogiem i usługiwał jej chętnie, a wyprzedzał każdą jej myśl podając owoce, ser i mięsiwo, a dolewając boskich napojów w czarkę, zawsze takich, jakie chciała i zawsze w sam raz. Wiadomo było wśród bogów nie od wtedy, ale od zawsze, że Chochołda lubi jak się jej schlebia, a tych co to czynić potrafią chętnie obdarza względami. Musiał to wiedzieć również Mąd i dlatego potem wielu kapłanów, a zwłaszcza mudrowie z kątyn Mąda, opowiadało, że to on był stroną, która uczyniła początek bliskiej zażyłości.

To ważne skąd się biorą zaczątki, pąki, źródła i zalęgi, bowiem po początku widać cel rzeczy i ich koniec, ale dla tej opowieści nie ma znaczenia kto pierwszy ku komu wystąpił z uwagą.

Takoż stało się, że z onego związku, owianego przez cały czas mgłą tajemnicy i zasłoną Męcic, wykluła się na świat Gogółka Mudra (Mądra, Modra), inożna półbogini tak nadziemsko piękna, że aż dech w piersiach zapierało, kiedy się na nią patrzało. Miała zupełny wygląd Zerywanki-Ziemianki, jeno przy tym błękitną skórę, a wiadomo, że kobiety ziemskie zawsze się bogom mile widziały. Jej skóra miała maść z błękitnej krwi, juchoru płynącego w jej ciele, a biorącego się z pokrewieństwa z Chorsami i Krainą Księżyca. Miała też oczy błękitne i skrzyste jako gwiazdy, czarny warkocz-kosę niczym opończa nocy  jaką Bodnyjak nosi, skórę zaś tak cienką i gładką i miękką jako baja. Do tego wszystkiego po matce zyskała wiedzę, a po ojcu przenikliwość, przez co ją zaczęto zwać Mądrą, bo wielką mądrość posiadła, a nawet po prawdzie mówiąc była mądrością chodzącą.

Hołda- Gogołada, a może raczej wizerunek jej pięknej córki Gogółki

Natychmiast wszyscy bogowie, kto żyw, do onej piękności zaczęli się schodzić, we dworze przesiadywać, na ucztach bywać, na łowach pohasywać i weselne ognie po jej lasach rodowych palić. I wszystko byłoby dobrze, gdyby ona boginka nie okazała się na odwrót niż matka, miast skąpa – rozrzutna, a miast chłodna – gorąca. Siała przez to mądrością na lewo i prawo, a wdzięki rozdawała bogom darmo – kto ją jeno poprosił ten ją miał, i ciągle rodziła boskim rodom coraz nowe potomstwo spłodzone z coraz różnymi bogami.

Boginie zrobiły się bardzo jej nieprzychylne, bo im mężów porywała, przy sobie ich trzymała i budziła w nich kwasy oraz złe żądze, oddając się coraz to nowemu, a bez litości porzucając dawnego kochanka.

Z Podagiem, którego wzięła sobie pierwszego, spłodziła stwora Prawipąta, Wodowi urodziła inożną córkę Wadę i syna Bajora, Plątowi urodziła Przypłocha, Ładowi dała Otwora, Pałubę i Chłania. Z Borowiłem miała Świepiota, z Ziemiennikiem sto razy po stu Pędrów, z Prowem inożną Wyrocznię i Pokorę, z Widem Przezierę-Przezorę i Pozora, z Kupałą Przekorę, a ze Swarożycem niebezpiecznego Skrija. Makoszowi dała Oczadła, Rodowi zasię Sralę Wiertka. W końcu sparzyła się nawet z własnym ojcem Mądem i dała mu córkę Powagę.

W krótkim czasie przybyło na Weli tylu inogów, że aż się tłoczno zrobiło, a każda z owych istot  z boskiej strony widzenia groźne miała cechy. Owa groźność była dwojaka, mogli rościć sobie w przyszłości jakoweś prawa do tronów, próbować walczyć o miejsce w Kręgu z Małymi Mogtami czy Mniejszymi Żywiołami, a poza tym kto wie, co by wyniknęło, gdyby się sprzymierzyli z ludźmi.

Plątwa, Nyja, Marzanna, Dziewanna, Dzieldzielija, Krasa, Swara, Mokosz-Mokrza i Wąda postanowiły załatwić sprawę raz na zawdy. Wąda  podeszła ją prawiąc miłe słówka o piękności i udając wielką przyjaciółkę. Zwołała ją nad brzeg Jeziora Kraswara pod pozorem, że opowie o tym co knują inne boginie. Wywiódłszy Gogółkę w pole przy pomocy takiego podstępu boginie chciały zwabioną w zasadzkę boginkę ukamienować.

Nim się połapała, że to nie przyjacielska pogawędka z Wądą-Wędą, posypał się na nią grad głazów, bowiem boginie ukryte w krzewach w koło umyśliły ją skalnym grobem przysypać. Gogółka zaczęła uciekać, ale boginie ścigały ją zawzięcie i nieustannie zasypywały gradem kamieni. Wreszcie Dzieldzieliji udało się uchwycić za piękną czarną kosę Modry i przytrzymać boginkę. Teraz zdawało się, że nic jej już nie uratuje, bo kamienie kaleczyły coraz okrutniej jej piękne ciało i coraz bardziej ją przysypywały.

Gogołada usłyszała jednak krzyki córki i zwoławszy na prędką pomoc swoje przyjaciółki Pogodę, Ładę i Boranę pospieszyła ku niej. Łada jednym cięciem miecza uwolniła Gogółkę. W ręku Dzieldzieliji pozostała tylko garść włosów boginki.

Jeszcze inny wizerunek Hołdy – Opiekunki i Wychowawczyni

Mocno pobitą córkę schwyciła w swe ramiona Gogołada i oddała Boranie. Ta, jak uczą czarowniczki z Gogolina ze świątyni Gogołady, by ją ocalić, przemieniła Gogółkę w gógódzę – czarną borówkę i ukryła w Białowieżskim Lesie. Stąd borówka ma siną, czarną, bądź błękitną maść, jako że ciało boginki było do sińców obite, a także, że jej skóra była błękitna.

Kapłani Weniów z ziemi Stołpów, gdzie w Słupsku była ich kącina, powiadają, że obcięta czarna kosa włosów Gogółki uleciała z rąk Dzieldzieliji w niebo ptakiem, którego zwą dziś Kukułką. A stało się to dzięki pomocy bogini Pogody, która przebaczyła jej uwiedzenie Podaga i nawet polubiła ich wspólne dziecko stwora Prawipąta. Stąd też kukanie Kukułki-Gogółki ma wieszczyć dziewczynom ile dzieci w życiu powiją.

Czarownicy kąciny Chorsa z Caroduny-Krakowa powiadają, za przekazami świątyń nuruskich, że Borana przemieniła Gogółkę w Modrzew, którego igły mają niebieski połysk. Ponieważ na pomoc przyszła Gogółce także Pogoda modrzew stał się drzewem Weniów.

Ponadto część kątyn, zwłaszcza opierających swoją wiedzę (Wiedę) na przekazach plemion co się wywiodły od starożytnych Wądów-Wężów[40l] nie zgadza się, że Gogółka była też Mudrą. Według nich Mudra była zupełnie inną inożną boginką pochodzącą ze związku Gogołady z Widem-Wijem, synem Makosza. Mudra była rzeczywiście uosobioną Mądrością, a jej miejsca pobytu i związki okryte zostały przez Wieszczyce, które ją między siebie przyjęły, wieczystą zasłoną. Powiadają oni, że dowodem niepodważalnym na to są same dzieci Gogółki, które są płoche i trzpiotowate, a czasem bywało że wykonywały dzieła bardzo szkodliwe dla Świata. Tak jest zarówno z Pozorem, Przypłochem, Wadą, Bajorem, Otworem, Świepiotem jak i z Pędrami. Niebezpieczne się okazały i Przeziera i Oczadeł, Pałuba, Przekora i Srala Wiertek, a bardzo niebezpieczny, zamieniony w końcu w zdusza Skrij Spałkaliski.

Ich zdaniem niesłusznie przypisuje się Gogółce takie dzieci jak Prawipąt, Pokora, Chłań, Wyrocznia, a może i Przezora. Te dzieci bowiem na pewno są dziećmi Mudry Modrej, co zrodziła się z lędźwi Wida i Gogołady.

O życiu na Ziemi, czyli Rudzi i Narecznicach oraz reszcie Rodów

Milos Volaric – Trzy cdeszczułki wiergu rodzanicowego

 

Sprawa życia na Ziemi i jego zażgnięcia oraz trwania, jak z dawien dawna wiadomo, nie jest sprawą prostą ni łatwą do zrozumiałego opisu. W życiowych ciągach, przebiegach i śćdzach-pąciach tyle jest zjawisk tajemnych, że długo jeszcze zwykłym ludziom, a i wytędzom i kapłanom, jawić się będzie świat ziemski, równie jak i zaziemski, zjawą zaczarowaną, rozumowi niedostępną.

Niby jest wszystkim wiadome, że życie na Ziemi czynią Bogowie i ich bogunowie, światłogońcy, smoki i żnuje oraz inni pomocnicy boscy, i że bierze ono zawdy w każdym swoim ruchu początek na Weli i w Niebiosach, ale gdy człek na co dzień po łąkach chadza, po borach poluje, na rzekach łowi, morzem żegluje czy powietrzem frunie to wcale tego nie odczuwa i nie rozumie.

Człek odczuwa i ogarnia zmysłami Ziemię, Powietrze, Ogień, Metal, Wodę w sposób swojski, jako jedyną jemu daną, jemu przeznaczoną, przez siebie odbieraną, i nie wyobraża sobie łatwo możności innego odczuwania, odbioru, styczności z Żywiołami i Mocami. Za tą zaś niemożnością wyobraźni idzie niemożność pojmowania umysłu.

Lecz uczą wieszczowie i witungowie o Prawdzie i Prawach, na podstawie dawnych ksiąg, zapisów, kobierców i wskazań szczególnych wybrańców, na których duszę spływa owa wiedza dzięki ich szczególnej wrażliwości, natchnieniu i wpływowi weny.

Zatem przez chwilę spróbujmy popatrzeć na ten Świat czułym okiem danym nam przez nich, i wczujmy się duszą w obraz Świata odmienny od codziennego naszego doświadczenia ograniczonego do płaskiego dotknięcia materii. Wejrzyjmy w świat ziemski przepojony wszechobecnością boską, nadzmysłową i pełen prądów materialnie niewidzialnych. A jest na co patrzeć, bo wszystko dookoła nas tętni i burzy się, kipi, wrze, porusza się na wełnach i prądach i krąży w wieczystym tanie sprzężonego w jedń Wszech Świata.

Trzy są Trzony Świata poza Kłódzią – Niebo, Wela i Ziemia. Prawią ludzie, że są na świecie byty żywe i nieożywione. Jest to prawda tylko umowna, po to uczyniona by rozróżnić te byty, które nie posiadają wiergu, od tych co posiadają wierg, czyli Pełną Duszę.

Osiem jest czertą Pełni. Dziewięć jest Czertą Końca. Jeden jest Czertą Odnowy i Jedni.

Osiem jest Kręgów na Weli, a ostatnim z nich najniższym jest Krąg Stworzy.

Lecz każdy z Kręgów Życia, czy Weli, czy Ziemi, czy Nieba zazębia się z kręgami innego świata niejako wchłaniając ku sobie najwyższy z jego kręgów. Dlatego właśnie najwyższą Świątynią Wiary Przyrody jest Świątynia Dziewięciu Kręgów, że kręgów w świecie danego poziomu jest osiem oraz ten jeden ukryty, wznoszony i wznoszący się z niższego poziomu ku wyższym światom. Ten jeden wciągany i prący ku górze krąg daje wszystkiemu ruch, jest źródłem odnowy i nieustającego żywota światów. Jest też ów krąg źródłem jedności całego Świata, jego spójnią.

Osiem jest też Kręgów Ziemi, a pierwszy z nich, najwyższy jest Kręgiem Nawi Welańskiej, gdzie bytują ci co z Ziemi odeszli ku Górze[41].

Drugi Krąg to Krąg Zduszów, co bytują w Nawiach tylko przez czas jakiś, przygotowani do zejścia na Ziemię, albo nigdy Ziemi nie opuścili i cały czas będąc umarłymi na niej pozostają.

Trzeci Krąg składa się z półbogów, czyli ludzi wyniesionych dziełaniami bogów do ponadludzkich rozmiarów – wytędzów i bohatyrów, potomstwo boskie z ludźmi poczęte.

Czwarty Krąg to władcy, kniazie, wieszcze, czarownicy, kapłani, założyciele plemienia – potomkowie bohatyrów.

Piąty Krąg wreszcie zaludnia zwykły Lud Plemienia – wojowie, łowcy, rolnicy, chłopi, bartnicy, rzemieślnicy.

Szósty Krąg Ziemski zajmują Zwierzowie – Bracia Ludzi, z tych samych Wiechci co Zerywanie, poczęci.

Siódmy Krąg to zasię Zróstowie – jeszcze inni ludzcy bracia z Wiechcia, których byt najbardziej dla ludzi jest tajemniczy, a związek z onymi braćmi najtrudniej jest zrozumiały.

I wreszcie Ósmy Krąg Ziemi to Krąg Kamienny. Wielu o tym ostatnim myśli, że się nań składa wyłącznie świat przedmiotów martwych, w których życia nie ma. Nie jest to prawda. Każda rzecz jest rzeczą żywą, lecz przedmioty tego Kręgu nie są wyposażone w Pełną Duszę z Trzech Duszyczek złożoną i to je jedynie od tych wyższych różni.

Dziewiątym ukrytym kręgiem na Ziemi jest Krąg Stworzy, którzy zstępując z Góry przenikają kręgi ziemskie od dołu, dobywając się na świat ziemski tak jak wyżej podano w przypadku Drżakyja czy Wyziewa, od jej najgłębszej głębi, ode średca (serca) jej trzewi. Tak dzięki owemu wnikaniu w Ziemię trwa nieustanny ruch, czyli run. Run jest nie tylko obrotem, ruchem widzialnym, lecz także kir-runem, czyli kierunkiem, ukierunkowaniem wynikającym z działania Działów.

Wszystko jest powiązane zarówno zstepująco-wstępująco jak i pomiędzy biegunami – Ziemią z jej stronami i porami oraz runem, Niebem z jego Czterema Tronami Kirów oraz Materiami Świata, co współtworzą Baję, czyli niebiańskim runem, a także z Welą, z jej przestronią i runem przybierającym ciągi i cugi od Niw do Nawi.

Jak Materie Świata przesnuwają się z powietrznych obszarów Weli w gwiezdne Niebo Dalekie, Wysokie lub Bliskie, tak przewikłują się między śniciami, węzłami i wrzecionami zrębu Bogowie i inne boskie istoty niosące i kształcące życie po wszym świecie. I spływają oni wszyscy na Ziemię z Niebiosów jak fala deszczu ciepłego, ognistego, cichego, niewidzialnego, trafiając z zaródziami i wiergiem, z duszyczkami i czuwaniem, z siłą witalną i iskrą bożą, z weną i senną otuliną ku każdemu ziarenku, nawet tak małemu że dla człeka niewidzialnemu. A to wszystko jeszcze (Wela – Niebo – Ziemia)  – splecione, przesnute, nieustannie przeszywane, tętniące prześlizgiwaniem się i spływaniem, przemierzane, oplatane, wikłane, przetryskiwane, i rozpruwane błyskawicami, iskrą, ogniem, światłem, ciepłem, chłodem, wodami, i prątkami przez Bogów, Zdusze, Bogunów-Stworzy, różnorakie Inogi, i Strasze, i materie oraz osoby, i rzeczy, i trzaskane przez Swąta i Dzięgli, i rozmywane albo kute i rozwiewane przez żywioły i moce – puszczone jest w nieustający wirujący, przemykający błyskiem ruch, który jest runem w czasie, runem w tworzystości Świata i runem w jego przestroni.

Że życie i byt rzeczy rodzą się dzięki Rudzi nie raz już powiedziano. Lecz jak to się właściwie dzieje?  W Księdze Tura napisano o dobródziach i złyródziach i wspomniano też o zwykłociach. Lecz żeby wyobraźnia ludzka choć trochę jeno mogła obrazu prawdziwego rzeczy onej liznąć musimy wpierw przyjąć i pojąć, to że Ziemia zrobiona jest z Gliny, a pokryta tylko nielicznymi odpryskami Grudy, którą Czarnogłów z siebie wypluł w jej wody i glibkość. Zatem jest ziemia pulpą, gęstwą, wodą i śluzem, błotem i bagnem, które rozciąga się nie tylko w obszarze żywiołu ziemnego, ale i w obszarze żywiołów powietrza i ognia i błyskawicy przenikając owe swoją glibkością i płynnością napchaną żywotem wszelkich ziemskich przestroni.

Różne istoty przynależne do różnych pięter bytowania, do różnych obszarów żywota, różnie się czują schodząc na inne piętra lub ku nim się wznosząc i różnie odbierają materię owych pięter. To co nam ludziom zdaje się stałe, jest w istocie miękkie i uległe, to czego zmysłami swoimi nie czujemy jest istne, to co dla nas jest twardą przeszkodą dla innych bytów jest tylko zarysem lub tchnieniem jak dla nas powietrze. Człowiek  twardo stąpa po ziemi, a w wodzie czuje się jak ptak zawieszony w powietrzu, dla którego to ptaka z kolei owa woda jest tak twarda przecie, że nadaje się do siedzenia, leżenia i chodzenia.

Bezlik jest istot żywych, od wielkich i średnich do tak mikrych, że dla człowieka niewidzialnych, lecz przecie jako i ludzie, w taką samą trójduszyczkową wyposażonych duszę. Przestroń Ziemi poczynając od samej głębi i jej ognistego jądra zasiedlanego przez Skalnika i Watrę, po wielkie rozrzedzenie na granicy Niskiego Nieba, gdzie króluje Bodnyjak, cała jest wypełniona roztętnionymi bytami, które krzyżują się i krążą, wzajem przenikają i opływają, wchodzą w siebie i są wydalane, wydychane, rozpraszane, przetwarzane, zabijane, uśmiercane, rodzone i powstające na nowo w każdej cząstce czasu.

To wszystko, co tu powiedziano zaczyna się oczywiście od Źrzebów -Mokoszy, Makosza-Źrzeba, Wida i Dodoli, od Lelija i Sowiego, od wplotu w Baję i zażegnięcia bytu w Komorze, od zerwania patyczków wiergu i ich dostarczenia na Ziemię przez Narecznice – pomocnice Rudzi, o czym wiele razy mówiono. Lecz nic by z tego nie było gdyby się wpierw Rudź i wszyscy inni Rodowie razem ze swoimi pomocnikami nie zeszli na Rudym Bagrze Welańskim i nie pozbierali owych Grudek, Grodek, Rud, Rudzin i Rudek, Rodek, Grotków, Grodzi, Grątków oraz Prądków, Prądów, Prąci i Prętków, które bezlikiem zaścielają całą Niwę tych bogów. Owe grudki właśnie zwane zwykłociami, zawierają zarodki życia, bez których nie doszłoby do żadnego zalęgu na Ziemi. Różny mają one kształt, różną moc, różne wielkości i cechy. Zależnie od tych wszystkich cech i rodzaju onych zwykłoci, różne rodzaje istot na Ziemi się lęgną. Dopiero w te Rodzaje wlewana jest Dusza Pełna, Trzyduszyczkowa z wiergiem, lub mniejsza dusza podwójna, albo nawet pojedyncza – jak bywa u piasku i u kamieni, lub ziaren gleby, lub bytów bezcielesnych. Zależnie od tego Rodzaju powstają istoty widzialne, bądź ciekłe, zarysowe, powietrzne, przepływowe, wełniste, stałe, lite, lub zmienne. Zależnie od Rodzaju, czyli od tego czy to prątek wełnisty został wcielony duszyczką jakowąś, czy też gruda lita, czy może para (parć) zmienna, takaż istota powstaje i ku własnemu poziomowi ku obszarowi żywiołu oraz właściwym mocom zostaje przez bogunów przywiedziona i wszczepiona. Tylko od tego zależy też jej wielkość.

Ludzie rodzą się zasię dzięki temu, że owe wszech-ródzie otrzymują z Zaświatów duszę pełną i stamtąd podjęte, z Ostrowia Bujanu na Trzydziewięcioisepiu w Założy, gdzie na ponowne wcielenie do bytu oczekują, mogą zostać spuszczeni przez Strasze-Umory na ziemski Padół, w Święty Łopuchowy Gaj-Ruję, gdzie oczekują swych matek[42].

Tak to Rudź i jej pomocnicy oraz inni bogowie dają Życie Ziemi i wyposażają ją w przeplatające się Rodzaje Bytów Żywych, które nieustannie przemieszczają się wzajem i zażywają jedne innych i wchłaniają się i przenikają i przetwarzają w siebie wzajem.

Człowiek jest cząstką owej Glinianej Ziemi, owej glibkości zmiennej, owej płynnej lub półpłynnej i grząskiej przestroni, jest cząstką owego ożywienia i uśmiercenia i tylko pod jednym warunkiem może trwać na Ziemi, że wszystkie te istoty pojmie i będzie szanował ich przyrodzony ład, porządek ukierunkowany przez wszych bogów na Ziemi.

O Prowach Świata w Komorze Sowiego oraz o Weniach i innych Bogach Sądu nad Duszami Zmarłych na Moście-Niemoście Prawątu-Czynwątu, a także o Odszczepieńcach

Sowij ALBO SPRAWIEDLIWOŚĆ PO ŚMIERCI

O zajęciach Prowów w zasadzie powiedziano wiele w Tai Szesnastej. Tutaj przekażemy jeno tę część wiedzy przyrodzonej, która mówi o ich roli w sprawowaniu Sądu Dusz w Komorze Sowiego i przypomnimy niezbędne wiadomości o ich działaniu w Świecie Żywym.

Dla odświeżenia pamięci przekażmy, że Prowe, Czstnota, Prawdziwc i Sądza-Kriwda, jako Bogowie Mocy, wyznaczają Prawa Świata dla Wszystkiego Co Żywe i wszystkiego co jest boskie. Jednakże w Świecie Bogów wyznaczają oni tylko biernie owe prawa, a w świecie potomków Zerywanow – ludzi, potomków Zwierzów – zwierząt i potomków Zróstów – roślin, nie tylko wyznaczają prawa, ale egzekwują je i sprawują sądy.

Prowowie nie sądzą Bogów ani Rzeczy, ponieważ o bożych działaniach i ruchach, a więc też o kształcie ustanawianych przez Prowów Praw Świata związanych z bogami wyższymi (Swąt, Dzięgle i Kirowie) oraz z Żywiołami i Mocami – jak również z rzeczami – decyduje Run Świata – Dzięgle, Kirowie i Runowie oraz Ład Świata.

Zatem: kędy Swarożyc chadza ze swoją Złotą Tarczą – Sołńcem i jak szybko z nią Nieboskłon Ziemski przemierza, jak długo w jeziorze Kraswary z nią na Weli śpi, kiedy znowuż wzejdzie, a kiedy jutro za widnokres zapadnie – to wszystko nie jest dziedziną dbałości Prowów.

Prawo od Bogów egzekwuje Perun, czy też ogólniej rzecz biorąc wszyscy Runowie – Władcy Ruchu Świata. Swąt rządzi wszym Światem biernie, poprzez dawne przykazania z czasów, kiedy się jeszcze objawiał i poprzez przesłanie jakie zostawił Bogom po Wojnie o Taje. To zaś, kędy Słońce chadza i kiedy zachodzi, wynika wprost z Ładu Świata i Ruchu Świata.

Perun ocenia postępki Swarożyca, tak samo jak ocenia dziełania wszystkich innych bogów i bogunów, lecz także i on nie określa jak i kiedy i gdzie onże  Swarożyc ma ze swoją Tarczą bywać i jak jej ma używać – to wynika jako się rzekło – wprost z ładu świata, ruchu świata, przesłań Swąta i oznaczeń Dzięgli oraz runu Kirów.

Niektórzy prawią, że również postępki wytędzów, kapłanów i królów – będących jak wiadomo półboskimi ziemskimi potomkami bogów z Zerywanami – oceniać wolno tylko bogom. Jednakże od czasów błędów jakie popełnił Bierz I Bierło-Obdzierło, nad postępkami wszystkich ludzi ma pieczę owszem Prowe, ale i ludzie sami przez ludzi są sądzeni. A czynią to umem i ręką boskich namiestników spośród siebie, pomazańców półboskiej krwi, przekazicieli boskiego ładu – wiedzących i wiodących swój lud ku Przyszłości Świata, będących wiciądzami i kapłami bogów, a także kaganami naznaczonymi przez onych bogów do sprawowania sądów.

Przez całe życie człek podlega osądowi bogów. Jego uczynki bywają też na bieżąco osądzane przez owych ludzi specjalnie naznaczanych, lecz owe chwilowe małe sądy nie są najważniejsze.

Nie wiadomo co dokładnie o Prowach Świata w Życiu Żywych powinniśmy rzec w tym miejscu, bowiem obszar oddziaływania owych Mocy na świat żywy jest bardzo rozległy. Ich działanie jest rzecz jasna istotne dla każdego człeka z osobna i dla wszystkich ludzi razem wziętych i to w każdej chwili żywota, więc każdy zapewne chciałby o tym działaniu jak najwięcej wiedzieć. Chcąc jednak te ich działania opisać musielibyśmy zająć tym jednym całą stustronicową taję. Grube są księgi spisujące prawo ludzkie, lecz tysiąc razy grubsze są księgi opisujące Prawo Praw.

Sądzenice na Słoweńskim znaczku

Nie pominiemy ich działania ziemskiego, lecz przytoczymy je tutaj w wielkim skrócie za Tają Dziewiątą, która podaje:

„.. Nad wypełnianiem praw całego świata, a więc również nad prawem ludzkim, jego przestrzeganiem, wytyczaniem zasad, tworzeniem i znoszeniem zakazów, dawaniem możności i nakładaniem obowiązków, określaniem narzazów i danin względem rodu czy plemienia – nad tym wszystkim czuwają Prowowie. Nie jest jednak tak, jak myślą niektórzy, że sprawują oni swoją władzę z natychmiastowym skutkiem. Bywa, że ich ręka jest prędka, gdy się zasady rządzące światem przestąpi, bywa, że zwlekają, aż się człek znajdzie po śmierci w Komorze Sowiego. Prowowie nigdy nie karzą nikogo sami, własną ręką. Zawsze wykonawcą jest jakiś pośrednik, inny bóg albo człowiek, a nawet rzecz – przedmiot. Ta kara może być różna. Może mieć postać wskazania przez Sowiego-Polela Wierzei do najgorszych z Nawnych Pąci i do najstraszniejszych Nawi, albo postać wcielenia przez Mokoszę i Rudź w zdusza błąkającego się po Ziemi lub w niższy byt za kolejnym powrotem w Świat Żywych. Dla niektórych będzie karą nawet powtórne wcielenie w postać człowieka i powrót do żywota, dla innych zły wierg i dola nadane przez Źrzebów, albo choroba zesłana ręką Zmory za życia, albo nagła śmierć czy po prostu bieda, ustawiczne drobne trudności, które potrafią niejednego znękać gorzej niż uwięzienie, przypalanie ogniem czy chłosta. Nie jest tak, że Prowe kieruje swą rękę przeciw ludziom. Zarówno on sam, jak i jego żona, Czstnota, gotowi są wskazać każdemu chętnemu właściwą drogę, dającą wieczyste powodzenie. Czstnota-Cna ma w ciągłej opiece wszystkich samotnych, których uzbraja w cierpliwość. Prowe daje im moc przetrwania. Prawdziwc-Prawota nieustannie wojuje z Sądzą (zwaną Osudą albo Kriwdą)[43]. Sądza-Osuda jest boginią złośliwą. Jej bogunki, Sądzenice, zawsze przynoszą noworodkom kiepski wierg. Bierze ona udział w nadawaniu bytu, czyli kształtowaniu doli istot przychodzących na świat. Wzbudza też niestety często ludzi przeciw sobie, wpędza ich we wzajemne złości i żale, zmusza do wrogości. Pomiędzy dobremi ziarny musi być zawsze plewa – takie jest wskazanie koźlarów znad Berounki.

Pomiędzy Prowami plewa to Sądza, pośród Dziewów Dzidzilela. Niestety na Ziemi Sądza jest silniejsza od Prawoty. Jak powiadają wołchwowie z Kijowa i Nowogrodu: Prawota przez Kriwdę na Niebo precz przegnana, wysoko chodzi, o to, co w dole, się nie troszczy.

Mimo że Prawic-Prawota tak mało jest obecny na Ziemi, to nie jest prawdą, że go tu w ogóle nie ma. Jest razem ze swoimi bogunami, dwugłowymi, dwupraworęcznymi Prawdkami, którzy mają baczenie na każdy ludzki czyn i zapisują go w Kamiennej Księdze. Także kiedy przychodzi śmierć i zmarły znajduje się w Komorze Sowiego, Prawota staje naprzeciw Sądzy-Usudy (posądzenia) i dowodzi nieprawdziwości jej, przeważnie złośliwych, zarzutów. Jeśli jednak Prawdziwc-Prawota nie znajdzie w Kamiennej Księdze nic przeciw słowom ukrywającej prawdę, krzywomówiącej Sądzy (Kriwdy – Bogini Krzyw Dającej), to przecież nigdy nie skłamie. Wielka to robota brać udział w każdym takim sądzie, a jeszcze większa zapisać każdy krok każdej istoty uczyniony na tym świecie…”

Powiemy też jedno słowo o Licho i Weniach, bowiem są oni obecni przy Sądzie Dusz, tak samo jak Mokosze-Źrzebowie, więc dobrze wiedzieć dlaczego:

„…Również Weniów strojących różnorakie drogi i ścieżki, kierujących wędrówką i podróżą, a przede wszystkim osiadłością, pogodą i dobrym powietrzem, choć nie są oni Niskimi Mogtami, wlicza się do tych, którzy są blisko sprzężeni z dolą człowieczą i dlatego także oni biorą udział w Sądzie Dusz. Pogoda przy całej swej kapryśności jest przychylna ludziom, a mądrych nigdy nie krzywdzi. Posłaniec i Podag, równie chętnie jak Prowowie, wskazują właściwe ścieżki w żywocie, choć niekiedy wyprowadzają też na bezdroża. Pogoda wspomaga Prawotę w walce z Sądzą-Kriwdą, wkracza w spory i nieraz doprowadza do ugody – Pogodzenia a Podag-Mir do Miru-Pokoju. Razem z Osidłą dają też istotom ziemskim spokój oraz osiadłość…”

Jak Weniowie się mają do sprawy śmierci i sądu? Otóż mówią niektórzy, że dusze wzlatują z ciała ptakiem. Tak, bo Lelki – bogunowie Welesów, jako zwiastuni śmierci przybierają ptasie kształty, ptasiokształtne są też Umory  – Nosiciele Dusz. Oto owe wzlatujące w chwili śmierci „ptaki”. Jak się oni mają do Pogody? Pogoda nosi przydomek Matki Pticy czyli Matki Ptaków, dlatego że była ich obrończynią i długo im matkowała. Na zawsze więc została matką wszystkich ptasiokształtnych istot, nawet i tych które ów kształt tylko przybierają. Pełni więc nadal rolę matki wobec nich, jak i wobec wszystkich ptakokształtnych – w tym światłogońców i inogów skrzystych. Jako matka ich przygarnia, i jako matka im przygania.

Przywilej udziału w Sądzie Dusz otrzymała Pogoda za to, iż opiekuje się lotem Lelków i Straszów, że czuwa nad Lelkami, kiedy te przenoszą duszę z ciała zmarłego na Niebo Kamienne, i troszczy się o Strasze, kiedy te po uroczystym pogrzebie zabierają duszę z Kamiennego Nieba na Welę niosąc ją do Góry Wąwel. Tak, niektórzy tobolarowie, zwłaszcza ci z Uznamu, i od wszych kącin Tradycji Wolińskiej, tłumaczą jej obecność w Komorze Sowiego, a z nią obecność pozostałych Weniów – Opiekunów Drogi i Spokoju.  Inne kąciny powiadają, że rola pogody w otrzymaniu tego przywileju nie była tak wielka, a bogowie Drogi i Posłania z samego przyrodzenia rzeczy biorą udział w obrządku wieczystego uśpienia duszy, jak i w jej ponownych narodzinach, czyli przywróceniu duszy do ziemskiego żywota.

Powszechnie wiadomo też pomiędzy ludźmi o działalności Bogini Licho polegającej na porywaniu i ukrywaniu bardzo wielu rzeczy z Ziemi, Nieba a nawet z Weli. Mniej wiadomo natomiast, że kiedy przychodzi na człeka stosowna chwila Licho ma swój udział w odebraniu żywota, nie tylko zresztą ludzkiego, lecz każdego  jaki się tli we wszym świecie. Ona jest tą która wybiera dla każdego Nieć odpowiedniej długości. To Licho jest jedną z Tych Trzech które, mają pieczę nad Nieciami Żywota w czasie jego trwania, a potem Tną Nożycami Nieć Życia w Baji i podają ją do wykończenia Mokoszy oraz Lelowi, który zagasza jej świetlisty knot. Drugą z owych Trzech Bogiń czuwających nad Nieciami jest Dodola, która dba o wploty Nieci Żywota w Baję, a trzecim jest bóg Wid-Wij – Ten Który Widzi Przyszłość i Wskazuje Cel. Wierg w postaci trzech deszczułek lub patyczków, każdemu nowonarodzonemu we świecie, podkładają Rodzanice bądź Sądzenice, i od tego wiergu-wyroku nie ma już odwrotu.

Sojenice (Sądzenice) lub Narecznice – przyniosły nowonarodzonemu wierg (wyrok) – nazywane też Rodzanicami i Rojenicami (Słoweńska wikipedia)

Dokładny opis działania Prowów w Świecie zostanie zawarty w – Księdze Wiedy, stanowiącej ostatni z tomów Czwórksięgu Wielkiego Wiary Przyrodzonej. Dlatego tutaj możemy się ograniczyć tylko do roli Prowów na Sądzie Dusz. Opowiemy także o rolach i działaniach innych uczestników w czasie owego sądu.

Sąd Ostateczny jest najważniejszym z sądów. Odbywa się w Komorze Sowiego, gdy Nyja weźmie duszę z Ziemi, Marzanna okryje ją Chustą Zapomnienia, Płon Netnik zdmuchnie gorejący knot-gwiezdny Nieci Żywota, Lelij go zagasi swoim Gasidłem, a Mokosze przetną oną nieć w Baji swymi nożycami i ją z niej wyplotą. Wtedy to zjawia się Strasz, aby przewieźć oną duszę  w Zaświaty.

Jak podaje Taja Dziewiąta: „…Przybywający zmarły, aby wejść w Nawie, musi się dostać na szczyt Nawielnej Góry. Kto na Nawielną Górę się nie wdrapie, ten pozostaje u jej podnóża. Tam zaś czekają go dwa niebezpieczeństwa. Pierwszym jest powrót Umorów, które widząc niezdolnego do wejścia na Szklaną Górę po prostu spychają go z brzegu w Piekło. Drugim jest Wizunas. Smok ów nie każdemu dozwala wejść na górę. Tych co przeciw bogom bluźnili, napada i obżera do kości. Innych zostawia w spokoju. Każdy jednak musi stanąć przeciw niemu i pokonać go. Smok zadaje pytania, a prawidłowa odpowiedź jest kluczem do podjęcia wspinaczki. Tych którzy nie sprostali pytaniom Wizunasa, jego sile albo litej ścianie Szklanej Góry, smok obżera albo swym oddechem w dół spuszcza. Taki człek, obżarty ze wszystkiego, stawszy się lekkim niczym piórko, przy szczęściu do Założy zleci. Stamtąd zaś, przybierając postać strasznego zdusza, wraca na Ziemię.

Rzucone przez umory dusze zmarłych przechodzą z Padołu Ólwy Wąwozem Wąwelskim i po stokach Góry Onawielnej oraz po kładkach, wchodzą do Komory Sowiego, by stanąć przed jego obliczem. Kładziwo, czyli obrzędowe kładki i mosty, daje się zmarłym po to, by po owych drabinach i mostach mogli wpierw zejść łatwo na Welę, na Sowi Przyląd (Sowiniec), wdrapać się z ich pomocą na Szklaną Górę, a potem opuścić się do Dworu Welesów. Dwór ma tylko jedno wejście, przez otwór szczytowy w nurzy. Od otworu schodzi się już po Trzydziewiętnej Drabinie Welesowej. U spodu mieści się Komora Polela, z której wiedzie dziewięcioro Wierzei w dziewięć Nawskich Dróg Pąci. Komorę ową zwą też Jaskinią Skłonu…”

„…Lelij Smęt ma swoje komnaty obok Komory Sowiego. Płoną w nich wieczyste pochodnie; jedne długie, wielkie, jasne, inne krótkie, małe, ledwie tlące płomyczkiem, ogarki różnych maści, ledwie pełgające a długotrwałe albo krótkie i iskrzące. Gdy się który z tych zniczów dopali, oznacza tym sposobem koniec czyjegoś żywota na Ziemi. Smęt wysyła wtedy Lelka, który daje znać Nyi i prowadzi ją po duszę, by oną duszę z ciała dobyć. Kto w tej kom- nacie niebacznie dotknie jakiej świecy, ten umiera, bo zawsze dotyka swojej własnej, a gaśnie ona od ludzkiego dotknięcia. Dlatego jest wśród Sławian obyczaj, by żadnego ogarka poświęconego zmarłym nie tykać, nim się sam nie wypali.

W Komorze Welesa znajduje się jego onyksowy tron, na którego prawej poręczy spoczywa Wiecznie-żywa Złotoczaszka Ludzka, a na lewej taka sama Złotoczaszka Końska. Na prawym zwieńczeniu oparcia tronu przesiaduje lelek, a na lewym wrona. Do tronu wiedzie kobierzec z żywych główek kwitnącego lulka. U stóp Welesa, gdy tu zasiada, wije się jego ulubieniec, syn Czarny Wąż Ginwojt. Weles, odkąd stracił swój pał-nasiek w walce, przyjmuje bogów dzierżąc w prawicy swoją małą ołowianą siekierkę-wał, zwaną Trebiną-Walachą. Komnata Welesa wsparta jest na dziewięciu słupach. |W Jaskini Skonu jest też Komora Nyji.

W Komorze Sowiego odbywa się sąd nad czynami zmarłego, jakich dokonał podczas żywota. Sowi, wraz z Prawicem-Prawotą i bogunami, pomocnikami obu bogów, rozważa owe czyny i na tej podstawie wskazuje odpowiednie Wierzeje Nawne. Potem Lelij-Smęt bierze takiego za rękę i prowadzi drogą wskazaną wśród dziewięciu dróg, które wiją się przez podziemie Niwy Niw dążąc do ich brzegu.

Komora Sowiego jest Miejscem Ostatecznego Sądu, który zasiadłszy w niej, orzeka gdzie dusza dalej pójdzie, na jaką zostanie przez bogów skierowana drogę. Czy znajdzie swoje miejsce w Zaświatach po wsze czasy, czy zasiądzie pod Wyrajem, czy po długich owocnych błądzeniach nawróci się na Świat Żywy poprzez Ostrów Bujan i Padół Ziemski, czy też popadnie w zduszny żywot-nieżywot.

Wiele jest sprzecznych sądów w sprawie Onego Sądu Ostatecznego i wiele sporów pomiędzy żercami, a to dlatego, że mało kto wiedzę prawdziwą na temat owej chwili posiadł, a jeszcze mniej żerców i kudałów-cudawów posiadających wiedzę waży się ją głosić.

Miejsce to szczególne owa Jaskinia Sądu w Onawielnej Górze, tam cała chmara Bogów Sądu siedzi i sądzi – z Łodzi Osta, która na ten czas jest Łodzią Osądu – przechodzące dusze. Stamtąd po spełnieniu sądu, czyli osądzie, osadza się i niejako osiedla – oraz usidla się duszę – w wybranym miejscu Nawi.

Owa Łódź Osta –  Łódź Sądu Ostatecznego, a także Łódź Ostatnia jaka wypłynie ze Sprawiedliwymi z Tego Świata po Czwartym Wyjściu Swąta z Kłodzi –  jest rzucona pod północnozachodnim rogiem Komory Sowiego i łączy niejako swoim kadłubem ścianę kiru jesiennego ze ścianą kiru kostromnego w ten sposób, iż jej wyniesiona wysoko, zdobna w ganki rufa, dotyka ściany zachodniej – jeszowej, dziób zaś wbija się w ścianę północną, kostromną. Łódź wyrasta z błękitnej lustrzanej posady-podstawy jaskini, zwełnionej tutaj  mnogością skałonagniotów[44] tak gęsto, niczym morze pokryte jest pianą bałwanów. Łódź Osta ma dwa wielkie maszty i rozwinięte żagle. Światło z górnego otworu onawielnego – zwieńczenia owej nurzy jaką jest Jaskinia Skonu i Komora Sowiego –  pada od strony południowo zachodniej na pokład łodzi i oświetla każdego kto tam staje lub zasiada. Ponieważ kiry na Weli nie są jedynie kierunkami jak na Ziemi i łączą w sobie struny czasu i przestroni, przeto z pokładu widać nie skałę i ścianę jaskini, lecz oświetlone na złoto-pomarańczowo, jakby popołudniowo lub przedwieczornie okolice niw Kostromy i Jeszy oraz wody rozlanej na styku owych niw niczym morze Rzeki Rzek. Przez złudzenie siedzącym i stającym tutaj zdawać się może, że oto łódź płynie  przez spienione morze. Nie jest to do końca złudzeniem, bowiem wszak jest to także Łódź Mora i Marzanny – Łódź Starości, Zapomnienia i Zagłady, Łodź Zmarłych. Jest to Łódź Mora na Morzu-Styksie stykających się dwóch światów, a przewoźnikiem jest Tutaj jeden z braci Charonów strzegących Bram Morza Czarnego na Ziemi, znany niegdyś jako Sprawiedliwy z Trójorzy – Charon I – założyciel bractwa Strażników Bram Weli. Jest to także łódź, która wpływa przez bramę nazywaną Bramą  Tartaru – albo Bramą Zaświatów. Bramę ową tworzą dwa skaliste szczyty Czywczyn i Prawczyn – połączone wąskim mostem Prawątu-Czynwątu nad przepaścią-szczeliną do Piekła[45].

Przez środek Łodzi Osta przerzucony jest pod masztami ciągnący się od rufy do dziobu stół, z długimi ławami po jego obu stronach. U szczytu stołu, przy dziobie zasiada sam Weles władca tej Niwy, a także całych Nawi. Na ławach zasiadają zaś wszyscy Bogowie przybrawszy ni to ludzkie ni to nieludzkie postacie. Ich twarze ukrywają szpiczaste obszerne kaptury, ale widać że mają cechy ludzkie i zwierzęce, a nawet czasami zawierające rysy drzew i innych roślin. Są oni bogami wszystkich dusz, a więc ich postać musi być odpowiednia dla wszystkich Dzieci Drzewa Drzew i Światła Świata. Wszyscy wyglądają niemalże jednakowo tak że po wyglądzie nie sposób ich odróżnić. Także po zadawanych pytaniach nie można się zorientować kto kim jest, bo te zjawiają się w duszy stojącej przed nimi, w jej wnętrzu, bez potrzeby wypowiadania głosem słów przez sądzące postacie. Głos jest jeden jak i twarz jest jedna dla nich wszystkich, po to aby się dusza nie mściła, ani głosiła zastrzeżeń ku żadnym sędzim, za wyrok – kiedy on zapadnie i zostanie ogłoszony.

Przy stole mają miejsce prócz bogów także liczni Sprawiedliwi, spośród Zerywanów, Zwirzorów i Zróstów ze Starej i Nowej Koliby, lecz tych tylko co wiedli prawy żywot. Są to półboscy bohaterowie, którzy zamieszkują na wieki w Zaświatach i zostali do uczestnictwa w onym Sądzie powołani przez bogów. Inna jest rola każdego z nich w tym sądzie, lecz wszyscy oni są Najsprawiedliwszymi ze Sprawiedliwych.

Żercy Krainy Księżyca z Caroduny powiadają, że żadna żywa istota, która przeszła na Tamten Świat nie powinna się owego sądu sprawiedliwego lękać, ponieważ każda, która tutaj dotrze, zostanie przez bogów tak czy inaczej w Zaświaty przyjęta. Warto jednak w życiu postępować cnotliwie, czynić innym dobrze, być litościwym, nie krzywdzić i nie zabijać (chyba że w obronie własnej i rodziny oraz swojej rodowej ziemi), być hojnym, prawym, nie łamać słowa danego ni ustalonych zasad, nie oszukiwać w wymianie i stawać zawsze w obronie prawdy, honoru oraz słabszych – bo tylko takie czyny powodują przyjęcie pod Wyraj, możliwość wejścia do Rajca i na Wyspę Weń  albo w grono Sprawiedliwych, czy Najsprawiedliwszych ze Sprawiedliwych. Ci tylko odpłyną z Bogami Łodzią Osta i nikt więcej – po Czwartym Wyjściu Swąta z Kłódzi.

Spośród ludzi zasiadają pośmiertnie przy Stole Sądu, jako sprawiedliwi i mężni Radomudra jak i Mąż-Mążynos,. W Godzinie Sądu zasiadają – według Bogatyrsów, Cakonów, Mądochów i Skrytów – u boku Lela i Polela oraz wszych bogów rodu Prowów, w Podziemiach Weli. Stoją oni także przy Moście Czynwąci i Prawąci razem z Żar-zduszem i kierują dusze zmarłych we właściwe strony. W obrzędzie Przyjęcia Dusz na Tamtym Świecie biorą czynny udział zadając pytania i dociekając prawdy Podag Mir, syn Dażboga-Mitry i Swaroga Pana Ognia kowala Niebieskiego i Pogoda Godząca oraz Posłaniec-Podagżyk.

Most Rozdziału, Most Sądu Nad Duszami, czyli Most Drogi Prawa (Prawąci), Prawdy i Prawości, Most Drogi Czynów (Czynwąci), Wąci Czynów – Czyli Nieci Żywota związanej z Czynieniem – Wątku Czynów i Prawdy, jest miejscem bytowania w Nawiach zarówno wymienionych bogów jak i sędziów spośród Zerywanów. Słowem bogowie owi ani owi śmiertelnicy unieśmiertelnieni w Komorze Sowiego nigdy się stąd nie oddalają przebywając w Nawiach.

Tam sądzą też dusze zmarłych Dażbóg (Mitra) wspólnie ze Swarogiem (Waruną ) i Prawota-Pobożność (Prawdziwc, Rasznu), który Wagą, waży dobre i złe uczynki oraz Pąćdagżwik-Posłuszeństwo (Sraosza) – Walczący w Nocy Posłaniec Swego Ojca – Podaga-Mira, który także jak i Lelij wskazuje duszom zmarłych właściwe Pącie Podziemi (ścieżki Nawi). On to razi Duchy Nocy i Zła Toporem, Włócznią i Maczugą, on też zamienia się w Świętego Ptaka, Boskiego Koguta, zwiastującego wzejście Słońca (Słońca-Swarożyca, który jest synem Dażboga i Swaroga – Okiem Mitry). On to – Boski Po-Słaniec, czyli Podagżyk – Zwycięży Na Końcu Świata

Powszechnie jest wiadomym o tym że na świecie wiedzie żywot wielu odszczepieńców – na przykład odszczepieńcami byli nie tylko Kiełtowie, Wyrodomaje, Rodomaje a po nich Romaje, ale także Zorianie którzy ulegli naukom Żar-zdusza, a za nimi wszyscy Persowie i wiele innych ludów, które w różnych okresach zbłąkały się na różne odszczepieńcze wiary. Jednak wszyscy którzy dotrą przed Łodź Sądu Ostatecznego do Komory Sowiego zostaną tu osądzeni równo i przyjęci w Zaświaty – bez żadnej różnicy poza tą jedną, że odszczepieńcy nigdy na Końcu Końców nie przekroczą progu Łodzi Osta.


 


[1] Na wyspie Uznam działało najważniejsze zgromadzenie Zielarzy – Zakon Tobolarów, zwanych także toblaczami lub tobolarzami. Jak zwykle kiedy mamy do czynienia z określeniami czarownymi słowa te mają znaczenie zwielokrotnione. Nazywano ich w ten sposób zatem z kilku powodów: po pierwsze jak lekarowie, zamawiacze, uzdrowiciele, wracze czy przewlekacze potrafili oni uzdrawiać i dławić wszelkie bóle stąd to bolarowieprzeciw bólowi walczący. Czynili to przy pomocy ziół polnych, a właściwie samych ich kwietnych koszyczków nazywanych tobołkami. Tajemnym zielem szczególnie przez nich ulubionym i stosowanym we wszelkich działaniach czarownych a zwłaszcza przepowiadaniu przyszłości było zioło zwane tobołkami polnymi. Po czwarte wreszcie i ostatnie, ich miano wywodzi się również i stąd, że wędrując po świecie nosili ze sobą wszystko co posiadali, a mieściło się to w podręcznych tobołkach. Czarowne zioła przechowywali w specjalnym osobnym tobołku, wiązanym na plecacha.

a W takich tobołkach wiejskie kobiety w Polsce, jeszcze w połowie XX wieku, nosiły przetwory domowe – zwłaszcza sery i jajka oraz domowe wędliny na targ, lub na sprzedaż do miasta.

[2] Na Uroczyskach Nadbodańskich urządzili swój ośrodek Mudrowie – nosiciele sinych i błękitnych (modrych) szat, szczególni czciciele i piewcy Bogini Dobrej (Daby-Dażbogi) i  Ładu Świata (Tynu Ładów), czyli świata wiedzy. Mudrowie, Mędrcy, Mądrzakowie-Modrzykowie i inni członkowie tej grumady nie byli wróżami, ani nie udzielali przepowiedni, a jedynie dobrych rad płynących z ich wyjątkowo głębokiej wiedzy tajemnej. Prowadzili dociekliwe badania we wszelkich dziedzinach i można ich uważać za ojców, oddzielonej od czarów, wiedzy rzetelnej, którą współcześnie nazywamy nauką.

[3] Kazicielki z Ortela Nadbołotońskiego zwanego też Blateńskim, zajmowały się głoszeniem taj oraz sprawowaniem sądów opartych na prawdzie Wielkiego Tajemnika. Rozsądzanie sporów i sprawowanie Sądu Prowów powodowało także, że były one wykonawczyniami kar.

[4] Prawicielki, a szczególnie te opiekujące się Kątyną Jadźwingów w Szurpiłach, były jedynie gromadą prawiącą Prawdę Taj i Prawdę Świata, a więc w żaden sposób nie rozstrzygały o niczyim bycie i doli mimo, że posiadały pełną wiedzę by orzekać o winie i wymierzać odpowiednią do niej karę.

[5] Ukierowanemu – ukierunkowanemu, tj. ułożonemu według określonego kiru, co oznacza nie tylko, jak w języku potocznym, skierowanie w określoną stronę świata, ale także odpowiedni kierunek czasu i ukierowanie ku odpowiedniemu rodzajowi rozwoju (zalęg-wzrost, dojrzewanie-dopełnianie, pełnia-źrzałość, obumieranie-zejście).

[6] Mor-Mróz zwany też Morozem – Pan Zmarzliny zatrzymujący żywot w stanie utajonym lub uśmiercający przez umorzenie (zamorzenie, czyli zaśpienie) będące niczym innym jak wyziębieniem. Moroz znaczy morem rożący (rażący), czyli srożący się, srogi mór, rażący mrozem. Pod postacią Moroza Mor pokazuje się tylko w niektórych miejscach na świecie.

Tam gdzie Swarożyc, Pan Tarczy Słońca, i Dażbogowie-Sołowie niepodzielnie władają ziemskimi krajami Moroz wstępu nie ma, ani za jasnego dnia ani ciemną nocą. Tam zamiast niego śmierć przez umorzenie przynosi Marzanna i Zmora, które sieją śmiertelne zarazy sprowadzające na żywych wieczysty sen. Do Rodu Morów nie należy wykonywanie samej czynności uśmiercania duszyczek, ten akt jest zawarowany dla Nawiów czyli Rodu Welesa.

[7] Trestne mrozy – trzaskające mrozy, straszne, wściekłe.

[8] Wodziciel – wodzący, wiedzący, znający się i przekazujący wiedzę, wywodzący znaczenia i znaki, wywijający (od owijać, uwitać – stworzyć) – czyli tworzący rzeczy, wzwodzący – podnoszący umiejętności. Jednocześnie także poprzez nawiązanie do widziećwidzący więcej niż uczeń i wodzącya w sensie trzymający wodze – wyznaczający kierunek i granice poznania. W najgłębszym tajemnym znaczeniu – posiadający wiedzę źródłową – od wodab, najpierwotniejszy, rudymentarny płyn, krew Matki Ziemi. To dawne słowo zastąpiono później innymi jak: mistrz i nauczyciel.

a SEB str 628

b SEB str 628

[9] kostra jigła – Igła Kostromy – dwugłowej, dwupłciowej bogini-boga Czasu i Kiru, władającego północą-siewierzą, kirem zniszczenia i czasem zimowym.  W określeniu Kostromya, a co za tym idzie kostrej jigły, ukryte są znaczenia takie jak: ostry – tnący, osty – kłujący, osty – ostateczny, isty – istotny, isty – rzeczywisty, istniejący, istny –  najgłębszy, stanowiący istotę, żywy, isty – powstały z istu boskiego, żywotny, nieśmiertelny, kosy – zakrzywiony, kosa – warkocz, zaplot, kos(z) – los-przypadek, kos – przeznaczenie, ciężki los, kosz – tknięcie uczuć poza możliwością panowania nad tym uczuciem, a więc także szał, zakochanie, zauroczenie. Kiedy jądro lodu w postaci kostrej igły wpadnie w czyjeś oko to tak jakby lód ściął mu serce. Wszelkie uczucia w nim gasną poza jednym – całkowitym, graniczącym z opętaniem, zauroczeniem sprawami moru, mordu, marznięcia i mrozu. Człek taki traci zainteresowanie czymkolwiek poza Krainą Lodu, Śniegu oraz Kirsnu (zapatrzenia, zamarzenia, zarazy).

Jigły Kostromy stanowią nie tylko jądra płatków śniegu i kryształów lodu. Te ostre zarodki znajdują się też w Czarnych Jigłach Dzieldzieliji-Żeli, które wbija ona w serca osób objętych złą miłością, płochym uczuciem, nieszczęściem z kochania i żalem utratyb. Żercy kącin Chorsa i chowornicy-gawędziarze kapiszt Czarnogłowa powiadają, że złyródzie zawierają takie same jąderka, wokół których w czasie i przestrzeni zawsze buduje się zło, zły byt, niedobre dzieje. Podobne jądra zawierają też według nich wszystkie szlachetne kamienie i dlatego wokół bogactw i kryształów będących we władaniu Sima i Skalnika oraz Matki Ziemi dzieje się tyle złego, a często też na właścicieli skarbów spadają nieszczęścia i mór.

a SES str …, SEB str ….

b Księga Tura, Taja ………….

[10] Zapasica – olbrzymia zapaska, czyli przytroczony do pasa szeroki płat materii nakładany na suknie. Rozwinięty ma postać fartucha, a związany w specjalny sposób tworzy niecę, lub worek .Do tej niecki nakłada się różne rzeczy zbierane w polach  i łąkach lub zabierane ze sobą w drogę. Stąd też drugi źródłosłów słowa zapaska – ponieważ służy do noszenia zapasów ze sobą. Znaczenie tego wyrazu bierze się też stąd że Zapaski Bogiń, a na ich wzór także zapaski słowiańskich kobiet noszą pasiasty wzór – w tym wypadku sino-modro-biały. Zapaska może być wiązana także w taki sposób, że zamienia się w worek noszony na plecach – tobołek. W workach takich słowiańskie kobiety nosiły również dzieci.

[11] Zgęstek – materiał zagęszczony, najczęściej dobytek (ekstrakt) lub odwar, czyli zagęszczona masa. Wykonywanie zgęstku polega na zagęszczeniu dobytku – jednorodnego materiału czynnego (oddziaływującego jednolitu) występującego w danej materii i wydobytego z niej przez różne działania, na przykład poprzez odwirowanie zanieczyszczeń i odparowanie cieczy łączącej (wody lub innej cieczy) oraz oddzielenie innych materiałów czynnych i obojętnych (o odmiennych właściwościach, czyli innych jednolitów). Inne jednolity mogą być przyrodzone danej materii, albo też mogły zostać do niej wprowadzone w toku jej dobywania i zgęszczania, lub też dostać się do niej przypadkowo.

[12] Okrywa simowa – to to samo co Zimowa Kapota albo Śnieżna Pierzyna. Zarówno imię boga Sima jak i bogini Siemi, które się nieraz odmienia jako Siem lub Sjemia ma swoje równoważne dźwięczne postacie w brzmieniu Zim i Matka Ziemia. Bliski związek pojęć zimna i ziemi – gleby, zawsze w głębi wilgotnej i zimnej, oraz zimy – zimnej pory roku (rządzącej światem jako Zima-Kostroma) i Ziemi-planety jako Matki wszystkiego co żywe pokazuje na bajeczne powiązanie i wypływanie kiru rozwoju-rozrodu z kiru zamierania, marnienia i marznięcia. Ziemia podzielona niejako pomiędzy wyniosłego uśmiercającego, władcę gór Sima i miękką, lecz również zimną i ziemną Matkę Ziemię rodzącą wsze żywoty, a więc dawczynię życia i Opiekunkę Wielkiej Ziemskiej Rodziny (Sjemi) łączy w sobie dwoistość Kostromy-Zimy i pokazuje bieguny Działu uzupełniające się wzajemnie, a nie przeciwne sobie.

[13] kowanie – wykuwanie, czyli kucie nowych kształtów materii w ogniu, kujkyj – ciężki młot kowalski na długim drągu

[14] Chodzi tu o Wyzuwiusz – Górę Wyziewa, jego ogniste oblicze, która to góra znajduje się na południe od Alp – Białych Gór Kauków. Zarówno wyziewy jak i dragwie (gorejące rzeki) i drygi (trzęsienia ziemi) są przejawami działania dwóch synów mściwej Watry – Pani Ziemskiego Ognia.

[15] Wład Palownik, znany Węgrom i Siedmiogrodzianom jako Vlad Tepes (ok. 1430-1476), syn Włada Diabła, hospodar Wołoszy, czyli niezależny jej władca w okresach, gdy Wołoszczyzna nie podlegała Turkoma tj. w latach 1448, 1456-1462 i 1476.

a Stanowił pierwowzór znanej literackiej postaci wampira Draculi.

[16] Trud, utrudzenie, trudność, zatrucie, trutka, trucizna – Pani Trudu, ta która sprowadza zmęczenie i z każdego działania czyni trudność. Gdy na człowieka spłynie trud od Zmory każda rzecz prosta i łatwa staje się dlań trudna i ciężka. Stąd powstają błędne działania, proste omyłki, kroki prowadzące do przykrych wypadków i zdarzenia opłakane w skutkach. Słowo trud w językach słowiańskich ma także znaczenie – praca wyrobnicza, nietwórcza, pospolita, codzienna, konieczna. Trud jest rodzajem pracy wyraźnie oddzielonym od pojęć takich jak robota, czy tworzenie.

[17] Kapłani z Ruji, Wolina i Szczecidawy, którzy są potomkami witungów Światowita i mają w sobie krew dawnych Wędów, powiadają że Wędowie zwani byli Wenedami z tego powodu, iż na równi służyli Swątowi, Wądzie i Weniom czyli Podagowi i Pogodzie. Powiada też wielu, że w ich pępie nowokolibańskim zawarta była krew Weniów, i że z powodu nadmiaru owego daru ruszyli ongiś w wielką wędrówkę i przeszli cały znany świat. Wróciwszy zaś, na swych starych leżach znaleźli Wądalów, których zwierzchnictwo i władzę królów musieli uznać na wyspie Uznam.

[18] Zawarty – obecny wewnątrz, wewnętrzny. Ale także zamknięty, niedostępny. Również zawarty w znaczeniu „o określonej z góry zawartości (zakresie) i wartości (wadze). W słowie zawarty, użytym jak w tej tai, mieści się także pojęcie waru – zamyku, waru – miejsca warzenia (tworzenia), waru – gorąca (wrzenia, wrzątku) i waru –zaczynu.

[19] Gąśćba – muzyka tajemna, ale także tkanina zapisowa złożona z symboli i znaków tajemnych – kobelin. Tkanina zapisowa naśladuje wiernie Baję ukazującą zapis dziejów Świata – całej przeszłości i przyszłości wszystkiego co było, jest i będzie. Gąśćba-gęśba to grana przeważnie na gęślach i trąbitach, dzwonkach i bębnach święta muzyka bogów wprawiająca w modły, kirsen (trans, medytację, hipnozę) i tany (tajne tańce).

[20] Gędźba – pieśń, wiersz tajemny półśpiewny lub śpiew zapisowy. Zapis to także główne drzewo w samym środku wsi rosnące – drzewo kapliczne, którego każda gałąź jest zapisem przeszłości danej społeczności lokalnej.

[21] Wszyscy oni są najważniejszymi kapłanami Słowiańskiej Świątyni Światła Świata i twórcami Szczepu Rogate Serce. Twórcy przekazują rzeźbą, obrazem, słowem i innymi narzędziami sztuki Święte Słowo Światła Świata – Świętą Świć Świerżby Świata.

[22] Niektórzy wróżowie, zwłaszcza ci sprzęgnięci z Ciemnymi Bogami, którzy przekroczyli próg Czarnych Czarów albo pogrążyli się w Krainie Księżyca lub też oddali się we władanie Ciemnej Mocy i stali się potajemnymi sławcami Nicy powiadają, że to nie Święta Wola Ojca Ojców lecz Swawola, czyli wchłonięta przez niego Ukryta Bogini Swątboda przymusza ich kierując się swymi kaprysami.

[23] Tworzystość – kir stworzenia i zasada stworzenia, a także skład rzeczy stworzonej – tworzywo. W tym wypadku chodzi o wszystkie znaczenia tego słowa na raz. Tworzystość Materii Świata to zarówno zasada, która rządzi ułożeniem splotu trzech materii w danym miejscu Baji, kir będący wypadkową kirów trzech materii w danym miejscu jak i jakość nici wszystkich trzech materii w tymże punkcie. W słowie tym zawiera się także idea Obrazu Materii Świata w danym punkcie Baji – czyli Twarzy Świata.

[24] Wici kobelinów – linie ze znakami węzełkowymi stanowiącymi zapis taj w gąśćbie-kobelinie. Kobelin – dywan złożony z lin kobów (znaków wróżebnych: kob’ – znak, kobić – wróżyć) ułożonych linia przy linii i splecionych ze sobą w jedną materię – dywan. W rzeczywistości często znaki-koby były tkane w materii dywanu.

[25] Istnieją dwa porządki oznaczania materii duchowej poprzez maści. Jeden przyjmuje układ: biały, żółty, czerwony, czarny, drugi zaś układ niebieski, biały, czerwony, czarny. Materie ducha w każdym bycie żywym występują w różnej ilości. Nie mieszają się one, lecz splatają w jedność tworząc wraz z innymi składnikami osobowość człowieka, zwierzęcia czy rośliny. Materie te stanowią osnowę i główny budulec cech osobowych i mają wpływ na jej wszystkie osobnicze kiry. Bezpośrednio ze składu materii duchowej bierze się wyraz osobowości. Pośrednio, wraz z innymi składnikami takimi jak choćby śnieć czelustna (odpowiedzialna za kształcenie cech ciała), śnieć środowiska bytowania (dająca odpowiednie dla siebie założenie istoty) i śnieć rodowa (płynąca z wychowania istoty), składają się one na kształt osobowości. Osobowość z kolei, w połączeniu ze źrzebem, wiergiem i dolą tworzą byt człowieczy za życia i po śmierci.

Ciekawe, że w ludowych i pierwotnych porządkach i następstwach (nadrządkacha) barw – jak pisze Kazimierz Moszyński w swojej „Kulturze Ludowej Słowian” – brak często rozróżnienia maści niebieskiej, którą się uważa za przejrzystą, białą lub siną. Nazwą siny określano też zresztą czasami kolor żółtyb.

a słowo porządek jest używane tutaj zamiast obcego słowa system. Mówimy o porządku wartości a nie o systemie wartości, występując przeciw ukształceniu myśli na obcą modłę (sformułowaniu myśli w obcej stylistyce języka), tak modnemu w XX wieku. Mówimy o następstwach barw, czyli nadrządku maści a nie o hierarchii, bowiem słowo „nadrządek” znaczy dokładnie to samo, co „hierarchia” i nie ma żadnego powodu posługiwać się niezrozumiałymi dla ducha języka słowiańskiego słowami, skoro istnieją słowa doskonale zrozumiałe i własne.

Ogólnie nie widać żadnych rozumowych powodów – poza złą wolą i chęcią roztoczenia dymnej zasłony wokół własnej mowy po to, by ją uczynić mniej zrozumiałą, zamkniętą, mętną – dla używania jakichkolwiek obcych słów w języku narodowym, zamiast tworzenia w jego duchu własnych, zrozumiałych słów. Takie postępowanie, polegające na utracie woli tworzenia własnych słów określających nowe zjawiska, jest znakiem niezawodnym umierania języka i bliskiego unicestwienia własnej, osobnej duchowości plemienia czy narodu. Słowa duchowość używamy tu zamiast rozpowszechnionego słowa kultura, które w naszej ciągłości językowej nic nie znaczy – chyba że Kult Tura. Duchowość bowiem to z założenia: „wszelkie wytwory i przejawy działania wyrastającego z ducha człowieczego”. Źle jest kiedy, własne słowa plemienia i znaczenia pod nimi ukryte, trzeba tłumaczyć ludziom plemienia by być zrozumianym. Używamy słowa założenie a nie obcego definicja, po to by pokazać jak głęboko sięga choroba niezrozumienia własnych znaków i zapisów wśród Zachodnich Słowian.

 

b KLS, tom ….., str……

[26] Kirst, kirsty – słowo to odnosi się wyłącznie do duchowości istot żywych. Kirst czyli byt ukierunkowany, osobny i zamknięty, a więc byt osobowy, ukształtowany i kierunkujący się ku zmianom powtarzalnym, wynikającym w sposób nieunikniony z jego założeń wewnętrznych. Inaczej: wyraz ludzkiej osobowości, która jest  owym „bytem ukierunkowanym posiadającym określone jednoznacznie, założenie wewnętrzne”.

[27] Gromady Kazytek (kapłanek Gogołady i Rodu Ładów), z której wywodzą się rozproszone po plemionach kapłanki kazicielki, także Gromady Prawicielek, o bardzo surowych zasadach życiowych (jako, że są kapłankami Czsnoty i Prawdy i całego Rodu Prowego), słyną z wielu mądrości, które są powszechnie znane. Powiedzenie o „niepotrzebnym dzieleniu włosa na czworo” bierze początek z ich najdawniejszych rozważań nad przyrodzeniem (naturą) Materii Świata i co zatem idzie przeznaczeniem Świata. Przekonanie Kazytek o niewłaściwości dzielenia materii na cztery, z których powstaje jakoby łącznie nowy byt o odrębnej jakości piątej, spowodowało właśnie powstanie owego porzekadła.

[28] Sławcy opierają się jedynie na Słowie i przypisują mu jedyną pierwotną moc. Miana nie należą według nich do ludzi. Słowo zostało powiedziane na początku przez Ojca Ojców i jest nienaruszalne. Od niego pochodzą wszystkie inne słowa, wici, obrazy i znaki. Sławcy twierdzą, że znają ukryte znaczenia słów i ukryte miana rzeczy. Trudno z nimi się spierać, jako że nie przyjmują żadnych dowodów poza Słowem płynącym z Taj i znakami Baji.

[29] To jeszcze jedno z powiedzeń Kazytek, znane powszechnie do dziś.

[30] Imię z wiergiem włożone pod posłanie – to imię nadawane dziecku przy urodzeniu. Imię to przynosiły razem z deszczułkami, nitkami, lub motkami wiergu Rodzanice lub Narecznice. Wierg to zapis Wyroku Źrzebów z Baji, przeniesiony na owe deszczułki, patyczki, motki, lub nitki, po to by mógł być człowiekowi doręczony. Razem z nim otrzymywał on imię prawdziwe – znane tylko jemu, które mu matka lub ojciec szeptali w ucho, oraz pierwsze imię, pod którym stawał się znany światu. Do tego otrzymywał, gdy stawał się dorosłym członkiem społeczności plemienia, drugie imię, dorosłe, podczas uroczystości przejścia (przeistoczenia)a.

a Uroczystości Przejścia zawierały wiele pierwiastków będących odbiciem i namiastką cudownych wydarzeń boskich – między innymi przejście było odbiciem ustokrotnienia i Przeistoczenia Przedstworzów w Stworze dokonanego przez bogów na Welańskich Łąkach Stukrotnych. Kwiat Stokroci miał swój ważny udział w tych obrzędach i do dzisiaj po wsiach dziewczyny, a szczególnie panny, w całej Słowiańszczyźnie wiją wianki ze stokrotek i noszą je na głowach latem, zwłaszcza podczas święta Kresu.

[31] To co zdrowe dla ludzi i wszego co żywe, to co dla ich bytów korzystne, jest odwrotne względem boginek Morawek, które choroba czyni silnymi, trucizna ozdrawia, zima czyni żywemi, a lato zabija.

[32] Tojad mordownik – straszliwa trucicielska roślina występująca w Środkowej Europie na górskich połoninach, której siła jest porównywalna tylko z cyjankiem potasu. Tojad zawiera akonitynę, która działa paraliżująco.

[33] Powidło było ze śliw, ponieważ tylko takie mogło nie wzbudzić podejrzeń Marzanny. Śliwa i tarnina są drzewami Morów, ich zapach i woń owoców są dla tych bogów czymś zwyczajnym.

[34] Różnoinaki – różnoinożny. Różnoinacy – różnoinożni pomocnicy, to jest tacy i inni inogowie.

[35] To powoduje, że trzeba przyjąć, iż znajduje się w onej Kłódzi i trzeci byt boski, a ostatni czwarty tam się pojawi w przyszłości. Niewielu kapłanów i nieliczne kapiszty podzielają takie mniemanie. Przeważa myśl, że w ogóle nie wiadomo co się stało ze Swątlnicą i Świcieniem. Prawdą jest, że oboje oni mają człon swąt w swych mianach, co wskazuje na najbliższy możliwy związek ze Swątem. Niektórzy sądzą, że to oni są oną Świćgałęzą i Swętogłazą, pomocnikami Swąta, ale ten pogląd jest odosobniony.

Niektórzy rzeką, że trzecim boskim bytem w Kłódzi jest resztka Nicy, pierwszej żony Swąta onże Postrach co obezwładnił Zniczów. Prawią oni, że czwartym bytem boskim w Kłodzi będzie Wszech Świat, który Bóg Bogów własnym dziełaniem uczynił.

[36] Granie – w znaczeniu granice oraz ponad granie, czyli ponad głos Czstnoty.

[37] Tartary – Góry graniczne Krainy Grobów Królewskich, zwane też Tatrami lub Tatarami. Znane były innym ludom jako Tartar – granica Krainy Umarłych. Tar-tary to znaczy góry graniczne stanowiące Tarczę, góry grzebieniaste i ostre jak tarka, jak również góry cierniste, bowiem tar – cierń, a Tatry porasta kosodrzewina, głóg i tarnina. Wreszcie czwarte znaczenie tej nazwy sprowadza się do tego, iż tarnina jest rośliną bogów zagłady i śmierci Welesów. Za tymi górami rządzili Harowie – Strażnicy Grobów Królewskich Wielkiej Skołotii znani także jako Har Wać-Panowie – Gorole, Panowie, Karopanowie, Karpianie i Karodunowie, czyli Panujący nad Górami. Tutaj zgodnie z odwiecznym nakazem Wiary Przyrody od niepamiętnych czasów sypano kurhany i wznoszono grobowe kopce, by godnie pogrzebać królów sistańskich (skołockich, istyjskich i słowiańskich), blisko nieba i bogów.

[38] Psuje – nie tylko w znaczeniu, że przestaje dobrze wyglądać, starzeje się, ale także, że jest popsowana – źle działająca – nie myśli. Nadto także przyjmuje coraz bardziej psi wygląd.

[39] Łopuch – łopian jest rośliną Rodów. Od wieków Słowianie przypisują tej roślinie dziwną moc odradzającą i ozdrawiającą. Łopuch ma posiadać właściwości przywracania do życia oraz sprawiać przyrastanie odciętych części ciała. Jego moc pochodzi od Rodów, którzy zsyłają na Ziemię nowonarodzone dusze, przepojone sokami żywota i świeżą, jarzęcą siłą. Stąd nazwanie rośliny, iż w jej liściach owe zarudzie są opuszczane na świat. Rudź i Rodżana podejmują dusze z Ostrowia Bujan w Założy na Trzydziewięcioisepiu i następnie zrzucają owe dusze na Łopuszej Polanie w pobliżu dawnej Kolibya, czyli Starej Koliby, miejsca pierwszego bytowania Zerywanów na Ziemi. Dusze przynoszone z Zaświatów przez Umory-Strasze lub Rodzanice albo same Boginie Rudź i Rodżanę chowane są nocą w pąkach nowych liści, które rozwijają się o świcie, gdy pokrywa je rosa (Rosza). Młode Zerywanki, które poczuły iż w ich trzewiach mogło się zażegnąć nowe życie, przychodziły  w pobliże polany wieczorem. O świcie wkraczały na łąkę i zabierały duszę z liściem łopucha, na którym umieściła ją w postaci kropel rosy Rudźb. Gdy wybrały właściwy łopuch, z duszyczką, życie w ich wnętrzach zaczynało się rozwijać, gdy niewłaściwy, gasło. Obrządek wiązał się z żertwami, obiatami, ucztą poprzedzającą wyprawę, którą kobiety odbywały samotnie w takie święte miejsca. Obrządki proszenia o dziecko, połączone z wiązaniem proszalnych bajorków na drzewach i obmywaniem w zapładniających wodach, czy też w fizycznym obcowaniu z rodzącą ziemią miały ważne znaczenie dla młodych kobiet w ich tajemnych gromadach Przepiórek, Kruczyc, Srok, Kukułek, i innychc.

a O znaczeniu przypisywanym liściom łopucha przez wierzenia ludowe w K. Moszyński „Kultura Ludowa Słowian” t…. str… oraz  ……….

b Opowieści bajeczne (mitologiczne) o duszyczkach przynoszonych z Zaświatów przez Rudź i Rodzanice – bogunki pomocnice Rodżany, a pozostawianych w zawiniętych, otwierających się nad rankiem, pączkujących liściach łopucha, przeniesiono z biegiem czasu na liście kapusty i kapuściane zagony. Przekonanie, że dzieci rodzą się w głowach kapusty jest powszechne wśród Polaków, na równi z przekonaniem, że dziecko przynosi Bocian. Do dziś taką wersję narodzin podaje się pytającym o to małym dzieciom.

 

c przetrwały w zasadzie do dzisiaj w całej Słowiańszczyźnie, w różnych zakamuflowanych i wysublimowanych formach.

[40] Nazywanych powszechnie przez starożytnych kronikarzy Wenedami.

[41] Ku Górze ma tutaj znaczenie dwojakie. Chodzi po pierwsze o Szklaną Górę na końcu Wąwozu Wąwel na Weli w Niwie Welesów, czyli pierwsze miejsce Zaświatów, z jakim się spotyka człek zmarły po zakończeniu żywota i opuszczeniu Ziemi. Po drugie zaś kształt tego powiedzenia ma znaczyć, że kiedy człowiek (lub inna istota żywa) kończy byt ziemski przenosi się na Welę to znaczy Ku Górze, ku Górnemu Światu, ku Bogom, Wyrajowi, ku Niebu, gdzie może na zawsze osiąść.

[42] Stąd powszechnie używane określenie Padół Ziemski, bowiem Gaj Łopuchowy, Łopuszna Polana w Starej Kolibie nazywał się Padół – to znaczy dół gdzie opadają duszyczki, upuszczane przez Umory-Strasze. Warto zwrócić uwagę iż bajeczne (bajne) wierzeniowe pojęcie Padół Ziemski – miękkie wgłębienie, które nawiązuje najwyraźniej do kobiecego łona i aktu narodzin człowieka, jest całkowitą odwrotnością Onawielnej Góry – zimnego, ostrego szczytu, zwanego w podaniach bajnych także Szklaną Górą Weli, gdzie przybywają dusze ludzi zmarłych na Ziemi. Jednakże Onawielna Góra i Wąwóz Welański – Wąwel znajdują się także we wgłębieniu zwanym Padołem Ólwa, albo Zębem Welesów, na Niwach Weli.  I tutaj padają dusze tym razem zmarłych, zrzucane przez Strasze.

[43] O Prawocie i Kriwdzie, pojęciach przedstawianych osobowo, piszą najstarsze kroniki i zwody ruskiea. Obydwie te postacie są jako przeciwstawienia przywoływane wielokrotnie, w różnych tekstach, także z innych ziem Sławianb. Pojęcie Prawdy-Prawoty i Kriwdy-Krzywdy przewija się nieustannie przez teksty podań i jest bardzo głęboko zakorzenione w opowieściach ludowych. Teksty owe pojmują Prawdę i Kriwdę w ich przedchrześcijańskim kształcie. Analogiczne postacie boskie nadawali owym pojęciom Hindusi (staroindyjska Sati – Bogini-Cnota, żona Sziwy, która poszła za nim w ogień) czy Hetyci – Aszant. Opis walki obu bóstw i przegranej Prawoty zawiera Księga Głębi (Gołubia). Pierwiastki chrześcijańskie mieszają się tam z pojęciami wprost z dawnej Wiary Przyrodyc.

[44] Skałonagnioty –  stalagmity – nacieki wyrastające z podłoża, skało zwis, sopleniec – stalaktyt, naciek opadający w kształcie sopla z sufitu jaskini

[45] Góra Czywczyn ma swoje ziemskie odzwierciedlenie w Czarnohorze  – To ciekawe, że właśnie tutaj nad Czeremoszem zachowała się ta nazwa góry nawiązująca jawnie do bajecznego irańskiego, skołockiego i słowiańskiego Mostu nad Przepaścią Sądu Dusz przechodzących w Zaświaty zwanego Mostem Czynwąci i Prawąci (Czynwąt i Prawąt – Czystość Czynów i Czystość Prawdy oraz Prawa). Ten kto był czysty , niewinny idąc mostem Czynwątu-Prawątu (lub inaczej też Czynpąci i Prawpąci – co znów nawiązuje wprost etymologicznie do wici-wątku życia, nieci życia i drogi – pąci życia) między  welańskimi górami Zaświatów – Czyszczynu i Prawczynu – miał przed sobą coraz szerszą drogę , a ten który wiódł żywot zły i przestępny szedł po drodze, która się zwężała w ostrze brzytwy i w końcu spadał z tego mostu wprost w przepaść, do Nawi Piekła.

Podziel się!