Białczyńscy w „Słowa prawdy dla Ludu Polskiego” (1848)
Mowa jest tutaj o Klanie Poznańskim naszej zadrugi.
Białczyńscy w „Słowa prawdy dla Ludu Polskiego” (1848)
Mowa jest tutaj o Klanie Poznańskim naszej zadrugi.
Sielskie życie w dworze Tillów w Uhercach (część 1)
Obiecywałem dawno temu, że uchylę rąbka tajemnicy na temat, jak wyglądało życie we Dworku Tillów, w Uhercach, czym się żyło w przedwojennej rodzinie ziemian krakowsko-lwowskich, ale i przemysłowców, prawników i intelektualistów, profesorów prawa i historii sztuki, literatów i artystów. Tillowie bowiem niemal do samej II wojny posiadali na Podkarpaciu nie tylko dwór i ziemię, ale także szyby naftowe, pracowali na Uniwersytecie Lwowskim i na Uniwersytecie Jagiellońskim, a ich związki przyjacielskie i rodzinne obejmowały całe Austro-Węgry.
Nie inaczej było w rodzinie Pagaczewskich i Białczyńskich. Moja babcia była Czeszką , a babcia mojej żony Morawianką. Mało tego, mama mojej żony urodziła się na Morawach, w Velke Mezirzeczi w roku 1915. Myślę, że dla nas wszystkich, ale zwłaszcza dla mieszkańców Uherzec, tych kilka historii, które w formie opowiadań Stanisław Pagaczewski złożył w nigdy nie wydaną książkę „Zapiski Rodzinne”, będzie bardzo ciekawą lekturą. Uherce są w tej książce jego osobistym wspomnieniem, jest to więc świat dorosłych widziany oczami dziecka, dorastającego chłopaka, jednakże opowiadania te pisane są z perspektywy końca życia Autora.
Książka nie została wydana, gdyż zanim podpisano ostateczną umowę wydawniczą z Wydawnictwem Literackim, nasz ojciec, dla naszych dzieci Dziadzio Stasio, zmarł. Pozostał w domu ostateczny maszynopis do „składu”, który jest, zwłaszcza w połączeniu z „Pamiętnikami”, istną kopalnią wiedzy o rodzinie. Jest zatem do dyspozycji kolejnych pokoleń bardzo ciekawa książka o rodzinie Tillów, Pagaczewskich, Olszowskich i innych, którzy byli dla nich kręgiem rodzinnym, a szerzej zadrużnym.
Chciałbym, żeby ta książka została wydana drukiem na którąś kolejną okrągłą rocznicę związaną z życiem Stanisława Pagaczewskiego. Wiele razy kiedy pisałem na blogu, że dla mnie nigdy nie skończyła się I Rzeczpospolita i że rodzinnie oraz kulturowo wciąż żyję w kręgu między Morzem Czarnym , Adriatykiem i Bałtykiem, natykałem się na zdumienie, zwłaszcza ze strony młodych czytelników. Polacy odzwyczaili się i od wolności i od wielokulturowości, żyjąc w Niewoli PRLu. Już sam tytuł dzisiejszego opowiadania mówi co mam na myśli.
Dzisiaj część 1 z czterech: „Węgierska ciocia”.
Ponieważ wiele razy pisałem o tym, że moje życie wydaje mi się wyreżyserowane przez SUPERREŻYSERA z Zewnątrz i napisane przez Zewnętrznego SUPER-Scenarzystę, postanowiłem przedstawić wszystkim (zainteresowanym i niedowiarkom) kilka prekognitów, które możemy nazwać „zwiastunami” przyszłych wydarzeń.
Tego Super-Reżysera i Super-Scenarzystę na własny użytek oraz dla rozjaśnienia o kim myślę i opowiadam moim najbliższym w rodzinie, nazwałem sobie Świadomością Nieskończoną lub Bogiem Bogów, albo Ojcem Ojców. Zdjęcie, które widać powyżej jest pierwszym dokumentem z serii. Prekognit ten powstał w roku 1958, dokładnie w listopadzie tegoż roku co udokumentował nam fotografujący Annę Pagaczewską w przedszkolu Sióstr Urszulanek przy ulicy Kazimierza Wielkiego – ojciec Anny, Stanisław Pagaczewski, kreśląc na odwrocie zdjęcia własnym pismem odręcznym datę (możliwa jest ekspertyza grafologiczna i daktyloskopia zdjęcia oryginalnego – tutaj skany).
Gwara kresowa Bzowicy – a nafciarskie i rodzimowiercze tradycje rodziny Pagaczewskich
Kliknij (powiększ) – Ten szyb nazywał się Mary – czy na cześć urodzin Maryny Pagaczewskiej? Kto wie.
Ziemia Stanisławowska, Lwów i okolice, Podole – to miejsca szczególnie bliskie memu sercu, dla mojej żony to ziemia wręcz rodzinna, gdzie leżą po smętarzach jej bliscy krewni – jak Tillowie czy Vincenzowie, Klemensiewicze, czy Wojciechowscy.
Ernest Till i Adolfina oraz ich dzieci i wnuki
W Uhercach Mineralnych wszyscy oni spędzali uniwersyteckie wakacje i swój czas wolny od praktyki prawniczej czy działalności uniwersyteckiej – ale nie tylko wolny, również organizowali tutaj pionierskie przedsięwzięcia, takie jak choćby zakładane przez Ernesta Tilla i przez ojca Stanisława Vincenza – Feliksa, spółki wydobywcze, które stawiały szyby i wykonywały odwierty roponośne na uhereckich włościach.Napisał do mnie swego czasu pan Maciej Augustyn, autor naukowej książki o nafciarstwie Podkarpackim, czy czegoś na ten temat przypadkiem nie wiem. Wiedziałem, więc pomogliśmy jak mogliśmy . Oto jeden z jego listów, który dokumentuje niejako „Nafciarskie” i „balneologiczne” działalności rodziny Tillów i Pagaczewskich: