Homer huculszczyzny – 40 lecie śmierci Stanisława Vincenza (28.01.2011)

Mirosława Ołdakowska-Kuflowa

Homer huculszczyzny

Jego przodkowie pochodzili z Prowansji. On był polskim pisarzem, wielkim artystą słowa, myślicielem, humanistą, po wojnie skazanym na zapomnienie emigrantem, którego nazwiska w krajowych publikacjach nie można było nawet wymieniać. 28 stycznia 2011 roku mija 40 lat od śmierci Stanisława Vincenza.



W czerwcu ub.r. w Bystrzcu, w miejscu, gdzie w latach 1926-1940 stał dom Stanisława Vincenza, poświęcono pamiątkową tablicę i huculski dębowy krzyż, ustawione staraniem Towarzystwa Karpackiego (http://karpaccy.pl). Uroczystość rozpoczął sygnał trembit, który poniósł się daleko po wysokich połoninach. (fot. © Mirosława Ołdakowska-Kuflowa)

Wywodził się z zamożnego ziemiaństwa o koneksjach arystokratycznych i świeżo uformowanej warstwy przemysłowców. Matka, Zofia Zuzanna, z domu Przybyłowska, córka marszałka szlachty powiatu kosowskiego, lubiła życie salonowe i rozrywkę. Ojciec, Feliks Vincenz, pionier przemysłu naftowego żywiołowo rozwijającego się od końca XIX wieku w Karpatach Wschodnich, przekazał dzieciom pamięć o arystokratycznym przodku z Prowansji, który w czasach rewolucji francuskiej schronił się na dworze austriackim, a przez ożenek z córką kościuszkowskiego generała doprowadził do spolonizowania swoich potomków. Stanisław Vincenz nie odziedziczył jednak ani zamiłowań matki do przyjęć i balów, ani pasji ojca nafciarza, jakkolwiek rodzinnej kopalni ropy naftowej poświęcił wiele czasu i wysiłków. Jego fascynacje dotyczyły wielojęzycznej literatury, filozofii, kultury ludowej, świata starożytnej Grecji…

Urodził się w 1888 roku w Słobodzie Rungurskiej, w powiecie peczeniżyńskim, dwadzieścia parę kilometrów na południowy zachód od Kołomyi, w górskiej miejscowości Pokucia, gdzie wówczas było gęsto od szybów naftowych. Niańką dzieci Vincenzów była przywieziona przez matkę z Krzyworówni, modnego wówczas wśród inteligencji ukraińskiej letniska w pobliżu Czarnohory, Hucułka Połahna Slipeńczuk. Stanisław, najstarszy z rodzeństwa, był jej ulubieńcem. Pierwszym językiem, jaki poznał, była huculska gwara. Wraz z nią do jego świadomości docierały opowieści, wierzenia, obrzędy pasterskiego ludu. Jakkolwiek atmosfera zarówno dworu dziadka w Krzyworówni, jak i domu Vincenzów w Słobodzie Rungurskiej była patriotyczna, polski był drugim językiem małego Siuny (tak spieszczano jego imię). Potem przyszła znajomość francuskiego, bo obowiązywał w salonie, niemieckiego – bo do gimnazjum w Galicji przyjmowano uczniów z podstawową znajomością tego języka, i angielskiego, bo mówili nim kanadyjscy górnicy zatrudniani w kopalniach Słobody Rungurskiej. Natomiast łacinę i grekę opanował jako uczeń klasycznego gimnazjum. Szczególnie upodobał sobie grekę i już w czasach gimnazjalnych pokochał grecką kulturę. W szkole opanował też literacką odmianę ukraińskiego.

Mimo wrodzonej inteligencji i pasji poznawczej nie był prymusem ani pupilem nauczycieli. Miał bujny temperament i poczucie niezależności; wdawał się w słowne utarczki z nauczycielami i katechetą. Z tego powodu musiał na rok opuścić gimnazjum w Kołomyi i uczył się w Stryju. Przyjaźnił się z kolegami pochodzącymi z różnych środowisk, w tym z wieloma Żydami. Niejedna z tych szkolnych przyjaźni miała swoją kontynuację w życiu dorosłym.

Po maturze w 1906 roku przyszły pisarz wyjechał na studia do Wiednia. Uczęszczał na bardzo różnorodne zajęcia – od biologii i psychiatrii poczynając, przez sztukę włoską, sanskryt i język pali… na filozofii kończąc. W Wiedniu nauczył się języka rosyjskiego, doprowadził do perfekcji angielski, poznał włoski. Obracał się wśród wielonarodowościowej braci studenckiej, zaznajomił z tzw. anarchistami rosyjskimi, Rosjanami o lewicowych poglądach różnych odmian, którzy po rewolucji 1905 roku opuścili carskie imperium. Przysłuchiwał się ich dyskusjom i już wtedy wyrobił sobie krytyczny stosunek do ruchu rewolucyjnego i komunizmu. W środowisku rosyjskim poznał swoją pierwszą żonę, Lenę Loeventon, pół Rosjankę, pół Gruzinkę z Krymu. Studencki związek został „zalegalizowany” pod wpływem presji rodziny Leny w cerkwi prawosławnej podczas wakacyjnej podróży zakochanej pary po Rosji. W 1915 roku urodził się im syn, Stanisław Aleksander. Siedmioletnie studia Stanisław Vincenz zwieńczył w 1914 roku doktoratem z filozofii religii Hegla i jej wpływu na Feuerbacha.

Zmagania z historią

Wybuchła wojna i świeżo upieczonego doktora filozofii powołano do wojska jako podoficera cesarsko-królewskiej armii austriackiej. Mundur nosił przeszło cztery lata, biorąc udział w walkach na froncie austriacko-włoskim w Alpach. Po zakończeniu wielkiej wojny zgłosił się jako ochotnik do Wojska Polskiego, by wziąć udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Pozostał w służbie dwa lata i niemal trzy miesiące, między innymi pełniąc funkcję oficera łącznikowego pomiędzy Wojskiem Polskim a sprzymierzonymi oddziałami ukraińskimi. Czas służby wojskowej, frontowych przeżyć, wzmocnił raczej pacyfistyczne przekonania pisarza.

Po ustaleniu granic Drugiej Rzeczpospolitej Vincenz zapragnął być użyteczny dla młodego państwa i związał się z piłsudczykowskim środowiskiem wydawanego w Warszawie czasopisma „Droga”, redagowanego na wysokim, europejskim poziomie. Bliskie były mu ideały oddziaływania na społeczeństwo przez kulturę. Z tego też czasu datuje się wiele znajomości Vincenza z pisarzami, myślicielami, naukowcami, znawcami kultury, zarówno z kraju, jak i zagranicy. Po zamachu majowym w 1926 roku zaangażował się nawet w proces przemian jako urzędnik ministerialny, powołany na stanowisko naczelnika wydziału narodowościowego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Jednakże wytyczne ministra Sławoja-Składkowskiego dotyczące mniejszości narodowych zaskoczyły znanego z proukraińskich sympatii Vincenza. Szybko rozczarowała go polityka sanacyjna i zrezygnował z urzędu w ministerstwie, potem wycofał się z redagowania „Drogi”. W 1930 roku na stałe wyjechał z Warszawy.

Dom Stanisława Vincenza w Bystrzcu pod Czarnohorą – widok od wschodu. (fot. z archiwum almanachu karpackiego „Płaj”)

Świat „wysokiej połoniny”

Zmianie uległy także osobiste sprawy przyszłego pisarza. Małżonkowie, Lena i Stanisław, mieli silne i niezależne charaktery, co rodziło napięcia i konflikty. W czasie wojny polsko-bolszewickiej przyszły pisarz poznał Irenę Eisenmann, z którą ożenił się w 1923 roku – po raz drugi korzystając z obrzędu religijnego, gdyż ślub cerkiewny udzielony przez przygodnego duchownego, zawarty bez spełnienia kanonicznych wymogów zarówno Cerkwi, jak i Kościoła katolickiego, dla tego ostatniego, jak się okazało, był nieważny. Z małżeństwa z Ireną urodziło się dwoje dzieci, Andrzej i Barbara. Ponieważ dom w Słobodzie Rungurskiej Vincenz pozostawił pierwszej żonie, po opuszczeniu stolicy nie mógł tam powrócić z nową rodziną. Zamieszkał w wiosce Bystrzec (po ukraińsku Bystrec), gdzie stanął jego dom, pierwotnie pomyślany jako wakacyjne schronienie.

Bystrzec jest trudno dostępną wsią położoną w sercu Huculszczyzny, u stóp Czarnohory, nad potokiem Bystrzcem, lewobrzeżnym dopływem Czarnego Czeremoszu. Zarówno tam, jak i do Słobody Rungurskiej, w której pisarz bywał ze względu na interesy naftowe, zjeżdżali się liczni goście, ludzie pióra, nauki, twórcy kultury. Vincenz sam tworzył sobie środowisko światłych i twórczych przyjaciół. Jako znakomity gawędziarz i dusza towarzystwa, swoimi opowiadaniami i komentarzami dotyczącymi ludowej kultury i wierzeń Hucułów czarował słuchaczy od wielu lat, a zamieszkawszy w Bystrzcu, zabrał się za pisanie „Prawdy starowieku”, pierwszego tomu cyklu „Na wysokiej połoninie”. Sprzyjało temu odsunięcie się od spraw politycznych, wyzwolenie z obowiązków redaktora i rezygnacja z aktywnej działalności w polskim Pen Clubie. Nie mniej ważna była otaczająca pisarza atmosfera górskiej przyrody i bezpośredniego sąsiedztwa Hucułów – pierwszoplanowych bohaterów tworzonego dzieła. Nieoceniona była pomoc Ireny, drugiej żony pisarza, do końca życia zakochanej w swoim genialnym Stasiu. Była sekretarką po wielokroć przepisującą pod dyktando męża kolejne fragmenty, ale także dbała o dom, dzieci i gości.



Stanisław Vincenz w okresie emigracyjnym – charakterystyczny szeroki gest powitalny. (fot. © archiwum rodzinne Barbary Wanders-Vincenz w Lozannie)

Pierwszy tom połonińskiego cyklu ukazał się w 1936 roku, a pisarz rozpoczął prace nad dalszym ciągiem. Fragmenty wyniesione w 1940 roku z Huculszczyzny w plecakach uchodźców weszły potem w skład następnych tomów, najpierw wydanych na emigracji. Chociaż Stanisław Vincenz jest autorem artykułów publicystycznych, klasykiem dwudziestowiecznego eseju, twórcą na wpół fantastycznej powieści o Sokratesie oraz tłumaczem dzieł literackich i pozaliterackich, to połoniński cykl jest jego dziełem życia, przekraczającym granice wszelkich tradycyjnych form i pisarskich schematów.

Więcej w miesięczniku „Wiedza i Życie” nr 1/201

Podziel się!