Jeden z moich znajomych zadał mi ostatnio pytanie, które jak sądzę może nurtować większą liczbę osób interesujących się starożytną Słowiańszczyzną, czyli dziejami Wielkiej Scytii (Skołotii).
Oto ono:
Co Pan sądzi o teorii, że rozprzestrzenianiu się Słowian przyczynili się koczownicy?
Temat KOCZOWNIKÓW wymaga dokładnego przedstawienia i pewnego podsumowania. Przewija się on przy okazji omawiania roli samych prasłowiańskich Scytów (Skołotów), Hunów, Chazarów czy Awarów i Bułgarów w dziejach Słowian, więc zrobię je tutaj, przy okazji, skoro go już wywołano:
Koczownicy Azjatyccy tak jak prymitywni Indianie Trzech Ameryk – bydło do odstrzału po pijaku dla Europejczyków, Aborygeni Australii i Maorysi Nowej Zelandii czyli Zwierzęta w Ludzkiej Skórze, Papuasi – czyli Ludożercy, Murzyni Afrykańscy też Ludożercy i Prymitywy, Eskimosi w chatkach z Lodu – prymitywy, Arabowie kochanego pana Sienkiewicza w Pustyni i w Puszczy, czy Słowianie Bagienni i Puszczańscy zaludniający obficie Europę przed chrystianizacją, są wytworem chorej psychiki Człowieka Białego i to wyłącznie Człowieka Białego tzw Cywilizacji Chrześcijańskiej Zachodu. Są schematem myślowym i wdrukiem skonstruowanym wyłącznie na potrzeby podboju i chrystianizacji całego świata i mordowania tzw. „Prymitywów” oraz niszczenia ich „prymitywnej cywilizacji”, okradania i mordowania innych ludzi i ustanawiania w ich Domu Rodzinnym Więzienia i Systemu Pan – Niewolnik.
Ich istnienie nie jest żadną „prawdą” historyczną” ani tym bardziej „prawdą „naukową” tylko faktem propagandowym.
Dzisiaj na Syberii żyją Rosjanie-Koczownicy, żyją na Alasce Indianie-w Igloo, żyją w Szwecji także Szwedzi-Eskimosi, żyją w Ameryce Północnej wciąż Indianie i Murzyni w gettach którzy są niepiśmienni i niekumaci, leżą pokotem na ulicach „cywilizowanych” miast i za diabła nie wiedzą kto rozpętał II Wojnę Światową – Polscy naziści, czy ki czort, czy też może Ziemia jest wciąż płaska, a może się już trochę zaokrągliła. W Chińskich Himalajach, ale też w tysiącu innych miejsc w Chinach, choćby w Ujgurii, w Chile, na wyspach Grecji i Włoch żyją ludzie, którzy nigdy w życiu nie opuścili swojej doliny i nie wiedzą co to jest telefon, albo telewizor.
A jednak istniała potężna cywilizacja Majów, Inków i jeszcze starsze mające po 14.000 lat w Ameryce, na Jawie, u wybrzeży Japonii i dosłownie wszędzie indziej (Visoko, Afryka Południowa i Środkowa, Syberia). Skomplikowane budowle , na przykład na Jawie, chyba zbudowały małpy albo Marsjanie, bo jeszcze w XIX wieku do Indonezyjczyków na Jawie można było w myśl prawa brytyjskiego strzelać jak do psów, bez uprzedzenia, tak jak i do Indian w Ameryce i Murzynów w Afryce i do Hindusów w Indiach. Dzisiaj tamci, np. murzyni, nauczyli się od Europejczyków i na „potrzeby Europejczyków”, strzelać tak do słoni, małp, lwów w ogóle do wszystkiego co się rusza, a co według nich nie ma duszy.
Mongołowie, podobno pasterze kóz, rządzili Chinami i tworzyli tam cywilizację i prawo, i sztukę, i filozofię, w czasie kiedy w Europie jeszcze nikomu nie śniła się Biblia i Jezus, a Słowianie/Scytowie dali Indiom Wedy a Persom Gathę, a Grekom połowę ich słownictwa cywilizacyjnego, a Egiptowi żelazną broń i rydwany, konie, słodkie i kwaśne mleko i chleb na drożdżach, pierogi i makaron, i przepiękne scytyjskie naszyjniki ze złota, także w czasie, kiedy na Północy miała być tylko dzika pustynia i puszcza a Biblii jeszcze nie wymyślono w Izraelu.
W załączniku posyłam panu dowód na to jak żyli Mongolscy Ujgurowie w 740 roku n.e. (Por Bażyn – Ujguria – połowa VIII wieku n.e. ) – te synonimiczne dzikie prymitywy, których nazwa stała się europejską naklejką na niedorozwój umysłowy – mongolizm. Europa jak pan wie była wtedy we władaniu morderców i prymitywów z Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, takich „rycerzy” dokładnie jakich znamy z rysunków przedstawiających „koczownicze prymitywy”, tylko że zostali oni „podszlifowani” przez propagandę sukcesu królowej Elżbiety i Ludwika Francuskie Słońce, w XIX wieku. Szlifowali ich zadufani spece od literatury zachodniej, czyli propagandy „podboju prymitywów”: Daniel Defoe i inni Verne’owie czy Sienkiewicze Zachodu, którzy przydali im „szlachetnego” wyglądu i „szlachetnych” manier. Te maniery, powielane dzisiaj w Hollywood są baśniuszką, bo byli oni zwykłymi zakutymi w żelazo bandytami, pijakami, niekumatymi, niepiśmiennymi, żądnymi krwi, o złodziejskiej naturze, pogrążonymi w ciemnocie umysłowej i rozpuście, itd. Jak wyglądała Europa jeszcze w XVIII wieku, dobrze przecież wiemy.
Jeszcze dzisiaj są na świecie ludzie tacy jak Putin, którzy uważają, że morderstwo jest doskonałym sposobem na rozwiązanie problemu – to są Prawdziwi Koczownicy – Jedyni Koczownicy Wszechczasów, którzy wciąż żyją między nami. Mają jachty, wille i garnitury a z pozoru wyglądają na dobrych wujków, zbawców świata. Ostatnio zabijają też oni kibiców na polskich ulicach z broni gładkolufowej albo wtykając im narkotyki do gardła. To są Koczownicy, którzy niestety myślą że wystarczy się wyspowiadać i że oni nie odpowiadają za policję np. taki koczownik Komorowski? A przecież Jaruzelski odpowiadał za swoje wojsko i za swoją milicję, za swoje morderstwa. Jednak czy chrześcijański naród polski osądził go i skazał za zbrodnie? To jest jedyne prawdziwe koczownictwo, jakie istnieje i nawet nazywa się ich w żargonie politycznym KOCZOWNIKAMI albo KACAPAMI, co jest dla ludzi z jurt i stepów i z Syberii po prostu obraźliwe.
To jest niestety jeden z „wdruków” cywilizacji chrześcijańskiej Zachodu – zawsze w każdych czasach istnieli ludzie żyjący w ruchu i ci sami ludzie o tej samej krwi żyjący jak Grecy i Egipcjanie i Chińczycy – choć byli takimi samymi mongołami i kałmukami i murzynami i indianami, do których Biały Człowiek strzelał po pijanemu a ich kobiety traktował jak zwykłe bydło.
Koczownicy więc w tym sensie jak twierdzi tzw „nauka” Zachodu nigdy nie istnieli, a Słowian wspierały w wyzwalaniu niewolniczego Rzymu regularne armie Północy z Azji i Europy, czyli z cywilizowanego świata, który dobrze znał i pamiętał tradycję i filozofię Chin, Indii, Scytów-Słowian i Persów, tradycję zupełnie niekoczowniczą.
Wi-jún-jon, also called Pigeon’s Egg Head or The Light (1796–1872) [George Catlin]