© by Czesław Białczyński
Nie mogę się nadziwić jak pojemny i szero-formułowy okazał się jako forma liryki, czyli poezji współczesnej, nasz krakowsko-warszawski wynalazek z lat 1980-1990, czyli KODYZM POLSKI.
Popatrzcie na ten utwór wygrzebany z szuflady, który był publikowany przeze mnie w 2191 numerze “Przekroju” w 1987 roku.
Toż to jest dzieło jak ruska lokomotywa, pędzi niczym ruski szeroko-torowy pociąg towarowy przez śnieżystą Syberię w ciemną totalitarną noc, bez żadnych hamulców.
Ta poezja, bo to poezja, buduje nastrój liryczny i patos i wprowadza w nastrój patriotyczny, i jednocześnie stanowi rodzaj odezwy, agitki wzywającej do mobilizacji, mimo że nie zawiera ani jednego słowa!
Mało tego nie ma w tym utworze ani jednej sylaby, ani nawet jednej litery.
Był to w 1987 roku, w czasach ciemności Stanu Po-Wojennego, niewątpliwy pokaz tryumfu myśli ludzkiej i pokaz siły twórczej i dowód wprost na absolutną niemożność zakneblowania słowa!
Wiersz buduje to wszystko poprzez zestawienie cyfr w daty, daty ważne historycznie dla Polski i tylko dla Polski. Drugi element współtworzący tu nastrój i klimat to krój pisma, który jednoznacznie kojarzy się z samizdatem – czyli podziemnym wydawnictwem.
Wyobraźcie sobie, że oni (Komunistyczni wydawcy, cenzorzy, politrucy redakcyjni) dali w tym numerze Przekroju nie ten jeden tekst, ale całą rozkładówkę!!!
ROZKŁADÓWKA porównywalnych w wymowie tekstów i okrojony cenzuralnie, ale jednak, fragment dosyć ważny Manifestu Kodystów.
Tutaj na tym obrazku widać fragmencik prześmiewczego utworu kolistego na temat Postępującej Stabilizacji. Piszę tam, że stabilizacja postępuje tylko, że w koło wciąż postępuje i jakoś do końca postąpić nie może, piszę, że stabilizacja – lecz co druga linijka do góry nogami, więc to albo jakaś pseudostabilizacja, albo destabilizacja, albo stabilizacja postawiona na głowie – a może życie stoi na głowie i się w tej pozycji stabilizuje?
To przykład, że język mówi kiedy jest całkowicie ocenzurowany i zakneblowany – nie ma rady na język – jedyna rada to zabić poetę. Komuniści w Moskwie wiedzieli to i stosowali w praktyce – mordowali nie wiersze, lecz poetów, a ci w Warszawie jakoś nie. Czy mamy im z tego powodu postawić pomniki jak to się dzisiaj próbuje robić?! NIE! GENERAŁ OCALICIEL! Dobre sobie.
Tam w Moskwie Jesienin – największy rosyjski poeta XX wieku – “powiesił się sam”, ale u nas do dzisiaj ludzie wieszają się sami, jak świadkowie w sprawach mafii w więzieniach, jak świadkowie w sprawie smoleńskiej, giną jak ci co dogrzebali się FOZZu, bo im się same kółka w samochodach odkręcają – Nikogo to jakoś nie dziwi, nikt nie został złapany za rękę, wychodzą z domu i ślad po nich znika… Ale wróćmy w przeszłość.
Kiedy Urban i różni koledzy Jaruzelskiego i Kiszczaka sączyli jad z ekranów TV, kiedy zdawało się, że nie ma już żadnej nadziei, a Solidarność jest tylko słodkim wspomnieniem zrywu sprzed siedmiu lat i klęski sprzed sześciu, nagle pojawia się taki promyczek “bez słów”.
Zauważcie jakie piękne są tutaj daty!
Jest tu 966 i 1410 i wszystkie powstania i 1920 – a od 1945 to już nie ma ZUPEŁNIE NIC INNEGO, JAK TYLKO POWSTANIA!
Popatrzcie jak życie dopisało pięknie ostatnią datę, tam gdzie napisano 198? – który? napisano który? i był ostatni możliwy 9-ty.
Kiedy pomyślę o dzisiejszej CENZURZE – tej cenzurze pisanej przez same wielkie litery – bo to cenzura która siedzi w głowach dyrektorów wydawnictw, w głowach redaktorów tych wydawnictw (nie chcących zaryzykować posady u Wydawcy nawet przepuszczeniem jednego marnego słówka) i o tej CENZURZE jaka siedzi w głowach tychże Właścicieli wydawnictw polskich (albo i nie polskich), w głowach Właścicieli Polski, i kiedy patrzę na ten tekst, który poszedł w 500.000 nakładu Przekroju w 1987 roku, to myślę sobie, że dożyliśmy czasów strasznych.
Przekrój był wtedy naprawdę wpływowym pismem, pismem kształtującym opinię, pismem które mogło podnieść społeczny ferment, pismem kształtującym modę, pismem które kształtowało gusty czytelnicze i mody literackie także. Lansował jak widzicie Przekrój i kodyzm – kierunek w poezji hiper-awangardowy, nigdzie na świecie nie znany – wymyślić coś takiego co ośmiesza wprost nowomowę, powszechne wtedy pustosłowie tekstów publicznych (przemówień, wiadomości, analiz, piosenek, powieści, artykułów prasowych), coś takiego co ośmiesza ideę cenzury słowa, to tak jak w genetyce zmutować i sklonować owcę Dolly!!! A tego nurtu polska krytyka literacka i pisma literackie w ogóle nie zauważyły, nie podjęły, pominęły go milczeniem. I POMIJAJĄ MILCZENIEM DO DZISIAJ – udają, że tego nie wymyślono.
Dlaczego?
Odpowiedzcie sobie sami. – Zresztą ja odpowiem, bo wielu z was tamtych czasów nie zna i nie pamięta. Ten kierunek i taka poezja, która jest odezwą wzywającą wprost do buntu, która nie musi przemawiać słowami, słowami które wszak zawsze można ocenzurować, to już ponad miarę idei “wentylacji” ustroju. Upowszechnienie tego sposobu przekazu byłoby zabójcze dla systemu. Schyłkowy komunizm asymilował różne rzeczy np. cały buntowniczy nurt polskiego rocka, socjologiczną i polityczną science fiction, tzw. kino “moralnego niepokoju” – ładna nazwa na koncesjonowane dopuszczenie prawdy na ekrany – prawdy pół-prawdziwej – nie całkiem prawdy lecz już nie kłamstwa, bo tylko niedopowiedzenia do końca, nie wskazania prawdziwej przyczyny, nie powiedzenia wprost KTO jest KIM i skąd się tutaj wziął, półprawdy – a więc innej “prawdy” niż kłamstwo w “Popiele i diamencie”, który można nazwać najbardziej chamskim i największym propagandowym przekrętem w historii sztuki (i książkę Andrzejewskiego i film Wajdy), innej niż kłamstwo uprawiane powszechnie od 1945 do 1980 roku.
Spróbować zasymilować kodyzm to tak jak spróbować wpieprzyć kilo muchomorów sromotnikowych i się nie pochorować. Więc przemilczano go – istnieje taka broń i z powodzeniem jest stosowana w III RP. Lecz dzisiaj mamy Internet, a wtedy go nie było. Dzisiaj da się zminimalizować skutek, ale już się przemilczeć całkiem nowych idei i trendów nie da. Tylko od ludzi, od ich mądrości , od wyrobienia odbiorców od tego czy coś do nich przemawia czy nie, zależy czy coś zaistnieje czy też nie zaistnieje, czy coś się stanie czy nie, czy coś się zmieni czy nic się nie zmieni.
Ideowe przesłania KODYZMU są dzisiaj aktualniejsze nawet niż były 30 lat temu, kiedy powstawał tamten manifest. Nie przypuszczałem , że po Wyzwoleniu spod Komunistycznego Jarzma – jak nam się wtedy wydawało – dożyję czasów, kiedy wydrukowanie w wielkonakładowej prasie czegoś takiego jak ten utwór powyżej, będzie tylko marzeniem ściętej głowy.
Z tej perspektywy Cenzura PRL rysuje się jako łagodna i anielska, a ci co z nią walczyli wychodzą dzisiaj na głupców. I pracę miał każdy i płacę – choć marną niesamowicie to jednak na rosół w niedzielę starczało. Czyżby w tym co piszę brzmiała nuta tęsknoty – tęsknoty za tym czego tak serdecznie nienawidziłem i czego wciąż dzisiaj nie wybaczam???
Nie. To nie tęsknota, tylko rozczarowanie. Dzisiaj taki nakład jak wtedy Przekrój ma Superekspres, albo Gazeta Wyborcza. Wierszy w ogóle się w czymś takim nie publikuje – w każdym razie wartościowych – chyba że są pisane na polityczne zamówienie. Kto by tam wydrukował wiersz przeciw Ustrojowi Wiecznej Szczęśliwości jakim jest dzisiaj obwieszczana przez ałtorytety Demokracja w Stylu Polskim.
Patrzcie – a oni trzymali wszystkich ręcznie za pysk i pozwalali drukować w reżimowym tygodniku opinii takie antysocjalistyczne teksty!
Kusi mnie żeby napisać dalszy ciąg tego wiersza. W miejsce gdzie 198? – trzeba wpisać oczywiście 1989 – czyli Wyzwolenie spod Komunizmu i z Sowieckiej Niewoli. A co dalej?
Podpowiedzcie mi!!!
Widzę, że w tamtym 1989 roku był jeszcze Naród Polski – czyli narodowość złączona wspólnym celem wyzwolenia z tejże Niewoli. A potem staliśmy się już tylko narodowością polską pozbawioną wspólnych celów. Jedni zaczęli chcieć karać winnych zbrodni, inni bronili się przed tym, jedni chcieli państwa sprawiedliwego i podziału majątku narodowego miedzy wszystkich, inni chcieli go zagrabić dla siebie, jedni chcieli Polski Niepodległej inni tylko suwerennej, a jeszcze inni najchętniej wróciliby pod bat spod którego wyszli, bo im się wolność nie spodobała – ktoś wygrażał im pięścią publicznie.
podpowiedzcie mi co tu napisać?
Czy 2004 ? – czyli wejście do UE.
Czy 10 04 2010?
A może tak :
1
0
0
2 0 0 4
2
0
2 0 1 ?
0
To bardzo smutna puenta – zarówno takie zakończenie wiersza jak i to że kodyzm jest jeszcze bardziej aktualny niż był za Komuny. Pisanie między wierszami wróci do łask? Zwróćcie uwagę, że nie udało się nawet ukryć, iż powieść “Stworzenie pustyni” Białczyńskiego istniała i że była przygotowana do wydania na 1987 rok – tylko w takim wypadku mogłem wydrukować w Przekroju datę wydania powieści. Nigdy nie wyszła, ale wiadomość o jej istnieniu i planie wydania przetrwała. Zdziwilibyście się co mogłem wtedy napisać w tej powieści – może za dużo skoro jej nie wydrukowali? Może. Fragmenty jednak wydrukowała w końcu LITERATURA, kiedy już czuło się pismo nosem, kiedy już wolność pukała do drzwi – tuż przed Okrągłym Stołem. Możecie być jednak pewni, że napisałem tam tak dużo, że aż za dużo, tyle że do dzisiaj w tak zwanej “WOLNEJ POLSCE” nikt tej powieści nie odważył się wydać!
Pomyślcie w jakim kraju żyjecie.
Stworzenie pustyni – tak to o tym była książka, o tym jaką nam Komuna stworzyła pustynię i jak uczyniła z człowieka pustynne stworzenie.
Ale w takim razie kim jesteśmy dzisiaj – nie mogąc nawet tyle co wtedy?
Nie pozwólcie na to dłużej. Nie pozwólcie w ogóle, nie pozwólcie na to nigdy!
A ja obiecuję wam, że niezwłocznie opublikuję – jeszcze w tym miesiącu – po raz kolejny tamten Manifest. Odkładanie tego na przyszłość to jak odkładanie najważniejszej Lekcji pod tytułem WOLNOŚĆ. To jak odkładanie na półkę broni, którą możemy wziąć do ręki. Bo nasza broń jedyna to słowa, a nawet jeśli wam wyrwą języki to możecie przemówić bez słów – cyframi – jak tutaj.
CB
PS
O kibolach zwykło się mówić źle, bardzo źle albo okropnie źle. Muszę przyznać że ci ludzie zaczynają mi imponować niezależnością myślenia i przywiązaniem do wolności, a także… tak, patriotyzmem.
link: http://vod.gazetapolska.pl/1248-slask-wroclaw-klubem-zolnierzy-wykletych
Oto oprawa meczu Śląsk – Legia, którą widziałem na własne oczy, ale bez tego dolnego napisu. Było to na Polsacie dosłownie mignięcie wstydliwe – jakby realizator bał się że zaraz za to straci pracę. Niewykluczone, że tak się stanie. Podobna była oprawa meczu Wisła – Standard Liege – brutalnie rozszarpywana przez hordy ochroniarzy i policję. Czyżbyśmy żyli jednak dalej w PRL-u? Oni się zachowują dokładnie tak jak tamci. Jakby państwo nie należało do jego obywateli i jakby im nie było wolno mówić i pisać i pokazywać tego co im się podoba, zamiast tego co się podoba Klasie Posiadającej i jej zbrojnemu ramieniu – POlucji.
To komunikat kodystyczny z lat 90-tych XX wieku “Nocna polucja i ręce do góry”
Oto moje zdanie na temat działania w wielu wypadkach polskiej policji – W naszej klatce na osiedlu było kilkanaście włamań na przestrzeni ostatnich 10 lat. Powtarzają się one co lato, mimo licznych zabezpieczeń – drzwi pancernych , alarmów, klatki zamykanej na klucz. W ani jednej sprawie sprawcy nie zostali schwytani i osadzeni!!! Skąd oni mają w ogóle statystyki według których wykrywalność kradzieży wynosi 40%? To jakaś bzdura. Ta banda biurokratów goni właścicieli psów po parku, ale tylko w dzień – w nocy, kiedy pijana tłuszcza demoluje fontannę wybudowaną z naszych podatków i dotacji Europejskiej Unii Socjalistycznej nigdy ich nie ma.
link: http://vod.gazetapolska.pl/1198-oprawa-meczu-wisla-krakow-standard-liege
“Nie trzeba być faszystą by dbać o Ziemię Ojczystą”
Żeby było jasne – w żadnym wypadku nie identyfikuję się z Gazetą Polską, która jest nosicielem radykalnych haseł katolickich, a w wielu wypadkach bliskich – w jej wydaniu Codziennym – wręcz fundamentalizmu katolickiego w stylu ojca Natanka: