Stworzenie Weli, Raju, Rajca, Swargi oraz Potworów

Quantcast

Stworzenie Weli, Raju, Rajca, Swargi oraz Potworów – według podań z Itilu

Andriej Klimenko – Swarog Prarodziciel (Swarog-Czarnogłów)

Z Wyżyn Niebieskich Wielki Kowal Niebiański (Swaróg-Czarnogłów), ze Swarożycem i Czarnym Żmijem zaprzężonym w pług, zstąpili w Dół – na Ziemię. I zobaczyli wszędzie ziemię zmieszaną z krwią, krew na każdym kamyczku, a góry rozrzucone w nieładzie. Tam gdzie w bitwie rozsypały się wronie, czarne pióra, wyrosły Góry Rwejskie (Rzwańskie, Ripejskie, Kamienne), a tam gdzie spadły pióra sokole, zaległy w górach kłady złotonośne i powstały Tajne Złote Góry (Załatoje, Załtaje, Ałtaj). Czarnogłów-Swarog i Swarożyc musieli więc owym pługiem rozorać Ziemię, żeby wchłonęła w siebie krew pozostałą po bitwie z Czarnym Żmijem. Czarny Żmij ciągnął pług a Swaróg i Swarożyc go poganiali. Gdzie odłożyła się bruzda tam natychmiast z Ziemi wyciekały Wody (Wąda i Wodyca) i tworzyły się rzeki – tak powstały wielkie rzeki Dunaj, Don i Dniepr (i Wisła, i Łaba, i Odra i Wołga-Rzwa), a z nich zrodziły się Morza (Wodo-Wełm). Tam gdzie spod Kamienia Ałatyrskiego (Skały Wierchu Świata) wyciekły, łzy i krew (i mleko i miód) rozpoczęła swój bieg Rzeka Ałatyrska (Rzeka Światyrska, Rzeka Świata, Rzeka Rzek).

Z Jądra wywił się wtedy i wzrósł spod owego Kamienia Kamieni także potężny Pień-Pleń, który strzelił w Niebo. W Niebo poszły jego wspaniałe konary, w Niebie skryła się jego Korona, a korzenie wrosły głęboko w Ziemię. Nie był to ani dąb, ani wiśnia, ani złotojabłczysta jabłoń. To było Drzewo Świata, Drzewo Wysznia, Drzewo Najwyższego Boga, Drzewo Roda-Swąta, Drzewo Drzew.

Mikołaj Rerich –  Drzewo Najwyższej Piękności i Błogości – Drzewo Świata

Drzewo Świata zapuściło korzenie zarówno w Ałatyr (u innych kącin Wierch Weli – Skała Skał) jak i w Matkę Ziemię i w ten sposób związało Ziemię Mateńkę z Ałatyrem (Welą, Skałą Skał), z Tronem Boga Bogów (Kłodzią) i z Boską Swargą (Istem).

Na wschodnim konarze Drzewa w jego witkach uwił gniazdo wieszczy ptak (światłogoniec) Alkonost Słońcolicy. Księżycolicy ptak wieszczy Sirin uwił sobie gniazdo na Zachodzie Drzewa Świata. Na wierzchołku Drzewa Świata usiadł wieszczy ptak Najwyższego – Gamajun (według innych kącin ptakiem Boga Bogów Swąta jest Biały Orzeł – Wostrogot, a Gamajun jest jednym z rujgońców Ruji-Gaja). Według kącin Południa Alkonost-Kołonios Słońcolicy na Wschodzie to jeden z jargońców Jaryły, a Sirin Księżycolicy na Zachodzie to jeszgoniec Yessy-Jeszy.

W korzeniach Drzewa Świata Żnuj się osiedlił, a u pnia, przeciw sobie, chodzą dookoła sam Swarog-Czarnogłów i Łada-Białoboga (Matka Boża Miłość). Wtedy też podniosły się w Niebo wierzchołki innych Drzew w Rajskich Górach. Na Górze Hwan wyrosło Drzewo Cyprysowe (Kiparys, Kiprianyj) – Drzewo Śmierci, Drzewo Nyjne (Nyji). A na Białej Górze wzrosła Wielka Biała Brzoza (Drzewo Czystości i Cnoty) – w górę korzeniami a w dół wierzchołkiem.

Na Górze Świata w jednej czarownej chwili wywił się Rajski (Irijski) Sad. Wyrosło tam Drzewo Świata, a z nim słoneczny Dąb (w górę korzeniami a w dół wierzchołkiem) i Złota Jabłoń z wieszczymi złotymi jabłkami – kto zerwie złote jabko ten zachowa wieczną młodość. Tak zrodził się Rajec w Rajskich Górach (Irij w Irijskich Górach). Brodzą w Rajcu dziwe zwierza, kołyszą się cudne trawy (czarowne), głagolą wieszcze ptaki. Srebrzą się kryształowe rzeczki, usłane drogocennymi kamieniami, w których pluszczą się złotopióre (skrzyste) ryby. W tym Sadzie były też zielone łąki okryte miękką, szeleszczącą trawą, usłaną krasnym kwieciem.

W te góry nie ma wejścia dla pieszego człeka ni dla konnych. Wszyskie drogi kluczą, wszystkie zakładzione kłodami (zakłodzone), wszystkie szlaki zaparte, wszędzie przegrody i przeszkody, wsze pącie splątane, każda ścieżka w rękach Mora. Góry pąć zastawiają, rzeki pąć przegradzają, strugi cieknące, cieki chluszczące pąć przecinają. Wszystkie drogi  do Rajca pilnowane są przez Miodoskrzydłe Wasiliszki (skrzyste bazyliszki, czyli Liszki Welesa – inaczej Weleso-Żary) i Miodorodne Gryfony.

Tak więc Swaróg-Czarnogłów razem ze Swarożycem pługiem poranili Matkę Ziemię, po to żeby z jej naskórka zeszła krew i żeby się jej powierzchnia oczyściła ze śladów wielkiej wojny Najwyższego z Czarnym Żmijem.

Potem w przepaście, w Podziemny Świat z woli Swaroga-Czarnogłowa  zstąpił przez pieczary i jaskinie na samo dno Żmij-Żnuj Powieliciel-Tworzyciel Ćmy – Jusz. W ślad za Żmijem w Żmijne-Ziemne Królestwo (Carstwo) zstąpiły wszystkie czarne siły – Czarnobóg (Badnyjak) i Czernawa – córka Czarnego Kamienia i Pramaci Syrej Ziemi (Glibieli-Ćmicy). I Gryfon i Wij – Podziemny Kniaź, syn Seduny i Czarnego Żmija. W trudnych wiekach pojawia się pomiędzy plemionami i ludami okrutne wojsko Wija, a jego straszny Zew obiega Ziemię.

Onże w nieprzeniknionej Ćmie wstąpił w sojusz z Macierzą, Pramacią Syrą-Glibką Ziemią (Wspórą, Strąprzą, Ćmicą). I zrodziły się w Pramaci-Ćmicy, wstrząsając powierzchnią Matki Ziemi, Potwory-Olbrzymy: Gorynicz Wijowy, Żnuj Gorynia i Dubynia (Wyrwidąb) z Usynią (Jasieniem Waligórą).

Wtedy to, po rozdzieleniu Roda-Swąta od Ciemnicy (Macierzy Ćmicy, Pramaci Syrej-Glibkiej Ziemi), wzniósł się wielki Słup – Drzewo Świata, po to aby podtrzymać Kamienne Niebo  i Niebo Wysokie i Niebo Dalekie i wtedy zrodził się też poprzez Roda (Roda-Rodzica) Światogor, dziw najdziwszy, cudo cudaczne i przecudowne – potwór niespotykany. Światogor był tak olbrzymi, że ledwo go jako dziecko Matka Ziemia nosiła. Nie mógł chodzić po miękkiej Ziemi a tylko po twardej skale, więc poszedł Światogor w Święte Góry bo tylko one mogły go utrzymać.

Temu to potworowi Światogorowi Rodowiczowi, sam Swaróg dał konia i zaprzągł go, żeby wokół Stołpa bieżał i dozorował go, i przez wieki wieków ochraniał.

Kiedy na Wierchu Weli, w Rajcu, u złotej Skały Skał (Ałatyra) wyrósł kwiat Ostry (Aster) zrodziła się też Złota Maja. Rod złotymi łukami gwiazd (swiest-zwiezd) złączył i ozorzył (rozjarzył) Rajskie Góry, w które się kwiat Ostry zapuścił. Bo to nie tylko kwiat Ostry (Aster) się rodził, lecz zaprawdę rodziła się Złota Maja (u kapiszt Zachodu Gaj-Ruja), z miłości Boga Bogów – Swąta i z Łuków-(k)Łączy Gwiezdnych.

W wysokich Rajskich Górach rozrósł się niespotykanie Cudowny Sad, a pośród niego rozpostarły się barwne połacie. Te złote połacie poczęła wyszywać swoją złotą niecią Złota Maja tworząc na nich wzory Baji. Wpierw wyszywała Pierwszy Godny Wzór – Słoneczny,  potem wyszyła Drugi Miesięczny Wzór – Księżycowy, a na koniec wyszywała Trzeci Godzinny Wzór  – Stutysiącogwiezdny.

Czarnogłów i Białoboga

Swaróg-Czarnogłów razem z Białobogą-Ładą, za pozwoleniem Roda-Świtoka obrócił się wtedy w ptaka Sławę (Sawę-Sułowę), a potem w drzewo Jesionu, a wreszcie w Biały Kamień. Aż na koniec spod Białego Kamienia oni oboje pociekli Białą Rzeczką – Rzeką Sławy (Suawy, Soławy) i Swaroga. Oni to w mlecznych wodach Dewy urodzili Gwiaździstą Azowkę (Mazowkę-Mazę).  A Azowka jako ta Biała Łabędzica popłynęła po mlecznych wodach Dewy – Mlecznej Rzeki, a z tych mlecznych wód w Sine Morze (Ciemne), a z tego morza prosto do Oceanu, gdzie się nachodzi Ostrów Bujan. Na tym ostrowiu zrzuciła ona skrzydła i pióra, zanurzyła się w czystych wodach i stała się Księżniczką Wód. Jasny Wielki Świat ona mgłą okrywa, ciemność nocy zaś rozświetla. Świetlisty Księżyc błyszczy pod jej kosą, a gwiazda rozjaśnia czoło.

Deszcz nadszedł i przelał Rajski Sad wodnymi śnitkami z Nieba. W strugach Niebiańskiego Deszczu zrodziła się Mokosz. Mokosz przędzie mokre śnitki, zwija je w motki. To nie są zwykłe nitki to nitki wieszcze, śnieci wołszebne. Z tych śnieci splecione jest nasze życie, żywot każdej istoty, dzieje każdego bytu – od zawiązku- urodzenia aż do ostatniego rozwicia – śmierci. A jej pomocnice Dola, Dodola i Niedola wiążą, w sobie tylko znanych miejscach, na tych śnitkach węzełki (uzełeczki) – na szczęście, na gorycz, na zwycięstwo, na przegraną – tylko Mokosz wie, gdzie i na co. Także bogowie skłaniają nisko głowy przed Mokoszą, bo nie tylko przyczyniają się oni do niewiadomego przebiegu wydarzeń, lecz sami podlegają mocy owych śnitek.

Co to za chmura wyszła na Niebo – to nie Chmura to Niebiańska Krowa zbliża się do Wierchu Weli i Rajca. Rod zrodził Krowę Zemunę po to by ona nasyciła bogów mlekiem, po to żeby jej mleko pociekło w Rajec i zebrało się w Śmietanowe Jezioro. Rozpostarło się owo Śmietanowe Jezioro na Wierchu Weli (u Słowian Zachodu, Wschodu i Południa – Jezioro Jezior – Modry Banior), aby chronić Świat przed żarem, skwarem i nieczystościami, aby napełnić Świat i Wsze Żywoty Czystymi Sokami.

To nie Chmura dźwiga się na Niebo, to nie Burza przybliża się ku Górze Świata, ku Wierchowi Weli, ku Drzewu Drzew – Wierszbie, to Zemuna – Krowa Niebiańska szybuje nad górami i dolinami welańskimi. Idzie Zemuna po niebiańskich polach, po niebiańskich łąkach, je niebiańską trawę i daje Mleko – I cieknie Mleko po Niebiańskich Włościach, po Niwach, po Wzgórzach i Jarach i skrzy się Mleko światłem czystych gwiazd.

To nie tak, że Krowa Niebiańska toczy się niebieskimi polami i równinami, to nadciąga Matka Gwiazdy Jesiennej, to Suri-Ra, to sama Bogorodzica Matka Ziemia, gwiezdne wcielenie bogini Pramaci Syrej Ziemi.

I zstąpiła Zemuna na Mateczkę Ziemię. Matka Ziemia zakołysała się od jej tupotu, wody mórz się rozpluskały, a gruda niebiańska w środku Ziemi zadrżała.

A chodzia też po Raju w tym to czasie i po rajskim sadzie Rajcu Łada, kołysała się i wysiewała Chmiel, a przy tym tak pięknie rzykała:

– Wznoś się Chmielu po tyczuszce na Wierch, rośnij zdrowo Chmieliczku – Głowo Wesoła. Z czegoś ty się Chmielu zrodził, od czegoś się ty do żywota wzbudził? Tyś  zrodzony z Pramaci Syrej Ziemi, wznosisz się ku Słońcu-Surji, po to żeby jak Słońce lśnił chmielny napitek – surja. Żeby suricę pito ku chwale bogów. Napełnijże Chmielu cały Świat swoją pienistą siłą. Bez ciebie Chmielu nie uwarzy się piwa, bez ciebie Chmielu nie bywa surji, bez ciebie Chmielu niewesoły jest pir.

Na koniec pozwolił Rod-Świtok Swarogowi-Czarnogłowowi zasiedlić podniebne królestwo: stworzyć ludzi, ryby, zwierzeta i ptaki, nasadzić lasy, trawy i kwiaty. Po to aby ptaki latały pod Obłucznią Nieba, żeby zwierz przedzierał się przez lasy, żeby ryby pławiły się w wodach.

Więc stworzył Swarog-Czarnogłów zwierzęta, ptaki i ryby. Nasadził lasy i zasiedlił morza. W niebo wypuścił sotnie śpiewających ptaków, a zwierzęta upchnął w ciemnych lasach, a w morza wpuścił mnóstwo małych skorupiastych istot, zaś węże i jaszczurki wrzucił w błoto.

Kiedy wszystko już było gotowe zaczął Swarog-Czarnogłów kształcić ludzi razem z Matką Miłością Bożą – Ładą (Białobogą). Podnosili oni kamyczki niebiańskie (zaródzie) i rzucali je za siebie. A gdzie spadł kamyczek Białobogi, tam stawała i mówiła do niego takie zaklęcie: – Rośnij, rośnijże biały gorzejący kamyczku i niech z ciebie będzie krasna dziewica. A kiedy spadł gorejący kamyczek rzucony ręką Czarnogłowa mówił on: – Rośnijże zdrów i niech z ciebie będzie dzielny woj, prawy czek, chłop na schwał.

Ale niektórzy wołchwowie kapiszt burowijskich z Siewierzy i z Bajanii i z Bujanii i znad Orzego Jeziora powiadają, że nie rzucali oni kamyków a poobłamywane gałązki z Drzewa Drzew, i że nie zostawiali ich tak sobie, ale sadzili je, troszczyli się o nie i podlewali wodami Rzeki Rzek. Lecz nie za bardzo spodobali się bogom ci Ludzie O Kamiennych Sercach i dlatego strącono ich z Raju na Ziemię.

Podziel się!