Na-uczyciel: Kaganiec oświaty
Polecam ten bardzo ważny głos w sprawie budowy Wolnej Polskiej Szkoły! Autorka nie podpisuje artykułu imieniem i nazwiskiem – uważam, że tak jest lepiej w obecnym czasie – ale nie jest to, zapewniam Was, głos anonimowy ani odosobniony. CB
W szkole pracuję niedługo – trzy lata. Zanim przyszłam do masówki, miałam możliwość pracy w szkole demokratycznej, wolnościowej. Szkole bez ocen, bez przymusu, z wolnością wyboru tematów, bez dzwonków i szablonowo wyznaczonych lekcji.
Czy w takiej szkole mogła odbywać się nauka? Ba! Uczniowie kipieli wręcz energią do zdobywania wiedzy, uczyli się samodzielności, byli kreatywni. W bardzo szybkim czasie wychodzili poza podstawę programową, kształcąc szerokie umiejętności i zdobywając wiedzę nierzadko już specjalistyczną. Nie było mowy o rywalizacji, stawiano na współpracę, zdecydowanie mniej było agresji.
Najbardziej zdumiewający był fakt, że o siedemnastej dzieci nie chciały iść do domu, a w wakacje narzekały rodzicom, że się nudzą. Syn koleżanki, czytając „Mikołajka” śmiał się, że szkoła w nim opisana taka nierzeczywista, nierealna, wszyscy dorośli wciąż krzyczą i czegoś się domagają.
Nierzeczywista? O losie, wszak w tej „nierzeczywistości” żyje większość społeczeństwa…
Sama po przejściu do masówki poczułam się schizofrenicznie. Stawiałam oceny bez przekonania, wbrew sobie, czując i wiedząc, że ocena:
* uczy rywalizacji, szereguje uczniów na lepszych i gorszych
* uczy pracy tylko za pieniądze i dla pieniędzy
* odziera uczniów z rozwijania własnych pasji
* wreszcie jeśli już jest, to skala jest zbyt niska, a ocena ocenie nierówna.
Klasówki i sprawdziany? Tony zadrukowanego papieru, nad którymi się spędza niezliczone godziny w imię czego?
– Sprawdzania wiedzy? Ależ… „od mierzenia się nie urośnie!”
– Możliwości postawienia oceny, o której za chwilę wszyscy zapomną?
W szkole brak poznania wiedzy dla…. PRZYJEMNOŚCI poznania, DOŚWIADCZANIA świata.
Testy ABCD? Przewaga „wkuwania”?
Liczenie słów w wypracowaniach? Absurd goni absurd.
A nade wszystko brak możliwości podziękowania za uczestnictwo w lekcji uczniom:
– Nadpobudliwym (czyli niezdolnym do siedzenia w ławce!)
– Agresywnym i sfrustrowanym (jak emocje biorą górę, mózg nie jest w stanie myśleć)
– Niezainteresowanym (czy każdy musi koniecznie wiedzieć, co to jest przydawka?).
A co z pełnieniem roli kontrolera człowieka odpowiedzialnego za ludzi często nieodpowiedzialnych, bo sfrustrowanych sytuacją w domu, w szkole, przymusem, z głową naładowaną grami komputerowymi, agresją i brakiem konstruktywnego zajęcia?
Obserwowałam uczniów tzw. Problemowych, którzy zmieniali się w oczach, mając do wykonania
konkretne, rzeczowe zadanie, wymagające wysiłku – przestawianie ławek, zorganizowanie stolika czy
zwykłe pozamiatanie, nie mówiąc już o większych akcjach.
Jaki ogromny potencjał zmarnowany! Co ze stolarką? Pracami manualnymi? Budowaniem konstrukcji
przestrzennych, pracą w terenie? Jak można to zrobić, mając tak różne potrzeby uczniów w jednej
klasie i nie mogąc się fizycznie rozdwoić, żeby jednocześnie wyjść z sali i w niej pozostać?
Żeby zrozumieć moich uczniów, zwłaszcza tych z „problemami szkolnymi” ukończyłam: podyplomowe
studia z zakresu integracji sensorycznej, terapię ręki, uczestniczyłam w konferencji dotyczącej planu
daltońskiego. Na koniec poszłam do szkoły tzw. Integracyjnej, żeby się chyba dobić.
Załamałam ręce nad kondycją współczesnych młodych Polaków. Wystarczyło jedno pokolenie, aby
zniszczyć rzesze młodych ludzi. Coraz większe problemy z logicznym myśleniem, koncentracją,
relacjami ludzkimi, a nawet zwykłym spojrzeniem w oczy na skutek: metali ciężkich obecnych już chyba
wszędzie, toksycznego jedzenia, niezliczonej ilości słodyczy, wulgarnych filmów i bajek, gier
komputerowych, czyli dominującej i wszechobecnej elektroniki i promieniowania
elektromagnetycznego, fluoryzacji, powikłań poszczepiennych i Bóg wie, czego jeszcze!
I ta bezradność w oczach rodziców – proszę Pani, bo ja właściwie też sobie z nim nie radzę…
Jestem NAUCZYCIELEM, a nie POLICJANTEM, WOJSKOWYM czy PORZĄDKOWYM. Winnam dzielić się wiedzą, wspierać i prowadzić w jej kierunku, a nie pilnować i kontrolować!
Dalej – wchodzę do banku – ładnie, miło, nowocześnie. Do korporacji – również.
Do radia – wytłumione ściany, cisza.
Do polskiej szkoły – lastrico, twarde ściany, ławki, hałas, ciasnota i NIE BIEGAJ na przerwie (bo jak
upadnie i sobie coś zrobi, rodzic oskarży nauczyciela, że nie dopilnował).
Cóż, zarobki to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Gdybym miała możliwość – wyższe zarobki przy
obecnym systemie czy niższe przy uspokojeniu i znormalizowaniu warunków pracy, odciążeniu choćby
od tych nieszczęsnych sprawdzianów i nieustannego kontrolowania, czy przypadkiem uczeń, czegoś
„nie zmaluje” – wybrałabym drugie wyjście.
A wiecie co jest najdziwniejsze? Nie spotkałam ani jednego nauczyciela, który by nie lubił tego, co robi.
Dlatego jesteśmy w tym zawodzie – lubimy dzielić się wiedzą, pracować z uczniem, widzieć, jak wzrasta.
Lubimy ten błysk w oku dziecka „A! To o to chodzi!”
W kontekście strajku – system poleci na łeb na szyję. Może pora go ominąć, zostawić i stworzyć szkołę
naprawdę przyjazną – uczniom, nauczycielom, rodzicom. Szkołę budującą wolność, a nie niewolniczy
system.
Na koniec dedykacja z Kaczmarskiego:
Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany, połam bat […]
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg…
Na-uczyciel