Białoruś kusiła Polskę do unii w 2014?
Stany Zjednoczone Międzymorza, czyli geostrategiczne znaczenie unii polsko-białoruskiej
K. Woloh, http://www.bramaby.com/ls/blog/rzecz/86.html
Na początku kwietnia na drugim końcu globu miało miejsce mało znaczące dla Białorusi na pierwszy rzut oka wydarzenie, które niemniej jednak może być początkiem łańcucha globalnych procesów, mających w sposób zasadniczy wpływ na naszą republikę. 3 kwietnia w porcie lotniczym w australijskim Darwin, wylądował samolot linii lotniczych Delta, z którego wysiadło dwustu uzbrojonych żołnierzy piechoty morskiej USA. Jest to pierwsza grupa oczekującego w kolejce na przyjazd do Australii kontyngentu 2,5 tys. amerykańskich marines, a ich rozmieszczenie potrwa do 2017 roku. Przerzut sił zbrojnych to nie tylko operacja wojskowa ale przesłanie skierowane w stronę Pekinu.
Parafrazując klasyka: „Konieczna ewolucja, o której tak długo mówili światowi politycy – dokonała się”. 17 listopada 2011 roku w swoim wystąpieniu skierowanym do australijskiego parlamentu prezydent USA Barack Obama powiedział otwarcie i oficjalnie, o tym o czym można było do tej pory przeczytać w książkach politologów pokroju Zbigniewa Brzezińskiego: region Azji i Pacyfiku staje się priorytetowym celem polityki zagranicznej i strategii amerykańskiej, [i dalej między wierszami] oddalając na drug plan wszystkie inne regiony – a w pierwszym rzędzie Europę.
Zmieniająca się rzeczywistość goepolityczna
Rozwój Azji jest globalnym fenomenem XXI wieku. Nie można nie doceniać przeobrażenia Chin z niebytu w drugą światową potęgę gospodarczą, a według prognoz do roku 2030 pierwszą na świecie gospodarkę. Jednakże to nie Chiny były innowatorem tych procesów. Wcześniej podobny skok ekonomiczny (choć nie w takiej skali) dokonał się w Japonii i Korei Południowej. Następnym państwem w kolejce po Chinach są wcale nie mniejsze Indie. Wspomniany wcześniej Brzeziński nową azjatycką rzeczywistość porównuje do rozkładu Europy przed I wojną światową: rozwijające się Chiny niezadowolone z otrzymywania resztek z pańskiego stołu, jak niegdyś przebudzające się kajzerowskie Niemcy; Indie, które już kiedyś przegrały w otwartym konflikcie z Chinami, usilnie przypominają Francję po klęsce w wojnie francusko-pruskiej w 1870 roku; wyspiarska Japonia przypomina Wielką Brytanię — próbuje ingerować i wpływać na procesy zachodzące na kontynencie; a z boku stoi jak i w ubiegłym stuleciu – zagrożona wybuchem kolejnego wewnętrznego konfliktu Rosja.
Nie należy śmiertelnie obawiać się wyżej opisanych analogii. W odróżnieniu od Europy państwa azjatyckie mają wielowiekową tradycję balansowania w takim położeniu. Jeśli w historii Europy rekordowy okres bez wojen wynosi sto lat, to w wielowiekowej azjatyckiej tradycji politycznej występowały okresy trzystu lat pokoju. Jednak można sobie wyobrazić te gigantyczne środki, które będą przeznaczone na zachowanie tej równowagi. Integralną rolę w prowadzeniu tej azjatyckiej gry „przeciągania pajęczych nitek” będzie zmuszona grać Ameryki, która znacznie osłabiła swoje siły w Iraku i Afganistanie, a wkrótce będzie miała do czynienia z ogromem problemów wewnętrznych związanych z nadchodzącym kryzysem zadłużenia oraz kryzysem strukturalnym.
Stany Zjednoczone bardzo dobrze rozumieją, że nie będą mogły ciągle płacić za bankiet na całym świecie (a propos, za chińskie pieniądze). Trzeba będzie kilkoro z adoptowanych dzieci zostawić samym sobie. Najbardziej dojrzałymi w tej rodzinie są Europejczycy, którzy w pierwszej kolejności pójdą na swoje. Niestety, napędzana przez wewnętrzną arogancję i tani populizm Ameryka całkowicie nie wykorzystała szansy w latach dziewięćdziesiątych na budowę w Europie samowystarczalnego systemu politycznego i przeciągnięcia Rosji (i Turcji) na stronę „globalnego zachodu”. Teraz jest już zbyt późno by płakać nad rozlanym mlekiem, gdy na arenę wkroczył Władimir Putin.
Ameryka jest zmuszona do „wycofania się z Europy”, gdyż będzie bardziej potrzebna w Azji, a i sama Azja będzie potrzebowała USA. Wraz z jej odejściem „projekt europejski” jeszcze bardziej będzie narażony na pękanie w szwach. Europa musi zdecydować się na obranie jednej z dwóch dróg: albo będzie zmuszona wprowadzić polityczną niezależności państw członkowskich w zamian za bardziej zrównoważoną paneuropejską politykę gospodarczą, albo odstąpić od euro, a tym samym uczynić z Unii Europejskiej klub dżentelmenów „niedzielnych miłośników demokracji”. Sytuację pogarsza fakt, że pełniącym obowiązki Ameryki w Europie staną się Niemcy, które przez ostatnie trzy wieki nie wymyśliły lepszej strategii niż związać swój rozwój z rosyjskimi zasobami.
Tymczasem w samej Rosji panuje kryzys demograficzny.Wyludniającą się Syberia po cichu zapełnia się milionami Chińczyków. Proces ten mógłby trwać dalej, nie rzucając się nikomu w oczy, doczekując się naturalnego pokojowego rozpadu Rosji, gdyby nie jedno ale. Obecny chiński rozwój to wyścig z czasem. Społeczeństwo Chin starzeje się w szybkim tempie. Do 2050 roku odsetek osób starszych w Chinach przekroczy współczynnik w krajach rozwiniętych. Całe to ogromne obciążenie będzie miało gigantyczny wpływ na gospodarkę. Ideologia „zaludnienia” nie będzie już w stanie zatkać młodych chciwych ust. Zamiast niej przyjdzie zupełnie inna ideologia, zalążki której są widoczne już dziś. Ta ideologia to nic innego jak chiński nacjonalizm.
Dziś główną ostoją i bastionem chińskiego nacjonalizmu jest chińska armia. Choć oficjalnie podlega partii komunistycznej, to faktycznie ani Biuro Polityczne ani rząd nie mają całkowitej kontroli na chińskimi wojskowymi. W przypadku przełomu społecznego w Chinach, chińska armia jest jedyną siłą, która może utrzymać społeczeństwo w ryzach. Oczywiście pokusa utrzymania jedności narodu strasząc wyimaginowanym obrazem wroga będzie ogromna. Kandydatów do tej roli będzie czterech: Stany Zjednoczone, Japonia, Indie i Rosja. „Drang nach Sybir” rozwiązuje za jednym zamachem kilka problemów: osłabione zostają USA i Indie, przejęta zostaje kontrola nad światowymi zasoby gospodarczymi, a także następuję powrót „historycznych chińskich ziem”, a wszystko to dla wewnętrznych korzyści propagandowych.
Nowa Rzeczpospolita
W nowo powstałym globalnym kontekście:
— osłabienie struktur europejskich w wyniku wycofania amerykańskiego poparcia;
— podział Europy na głównych i drugorzędnych graczy;
— zwrócenie uwagi Rosji na Syberię i Daleki Wschód pod presją Chin;
— zbliżenie się Rosji i Niemiec poza istniejącymi „strukturami Zachodu”;
— zainteresowanie zarówno USA jak i Chin układem niemiecko-rosyjskim ze strategicznego punktu widzenia.
Wojna w Gruzji pokazała, że NATO nie chce poważnie ryzykować w obronie „drobnych państw na wschodzie”. Co więcej, wydarzenia w Afganistanie i Libii, nie wspominając o Iraku, postawiły pod znakiem zapytania solidarność członków Paktu Północnoatlantyckiego, w którym Niemcy z godną pozazdroszczenia regularnością okazały się łamistrajkami. Prawo dżungli obowiązuje nadal – nikt ciebie nie obroni tak, jak ty sam siebie. Właśnie dlatego Polska, Słowacja, Węgry oraz Czechy puściły w niepamięć wzajemne urazy i stare krzywdy i 12 maja 2011 roku utworzyły grupę militarną — W4 pod przywództwem Polski, która powinna stanąć na warcie w pierwszej połowie 2016 roku. Od razu rzucają się w oczy dwie kwestie: po pierwsze, grupa została utworzona poza prawnymi strukturami NATO, co oznacza formalną niezależność od europejskich partnerów; po drugie, powstanie grupy zostało nader dobrze przyjęte w Ameryce, która zadowolona jest z nowopowstałego, znaczącego ugrupowania militarnego, niezależnego od brukselskich biurokratów.
Jednakże, zbliżenie się państw Europy Środkowej i Wschodniej, podyktowane było nie tylko samymi względami militarnymi. Realia współczesnego układu sił w Europie są takie, że decyzje podejmowane są między głównymi graczami światowej polityki. Dla mniej znaczących uczestników tej gry oznacza to, że decyzje podejmowane są bez ich udziału. Wcześniej państwom tego regionu udawało się dbać o swoje interesy poprzez protekcję USA. Wraz ze zmiejszającym się poparciem Waszyngtonu należy postawić sprawę na ostrzu noża i zacząć działać samemu. Niemcy już nie raz sugerowały, że trzeba będzie ograniczyć niezależność i lepiej zrobić to tam, gdzie twój głos będzie dostrzeżony i ważny. Dla państw Europy Środkowej i Wschodniej nie ma innej drogi rozwoju, jak tylko znalezienie formuły dla gry w jednej drużynie.
Problem regionu Międzymorza (rejon ten nazywanym również jako Intermarium lub Intermarum) polega na rozdrobnieniu jego historycznego dziedzictwa. Czy będzie to miało jakiś wpływ? Międzymorze to region, który nigdy się nie poddał. To narody, których chęci przetrwania były ogromne. Bawarczycy zamienili się w Niemców, Burgundczycy we Francuzów, Pomorowie w Rosjan, ale narody Międzymorza mieczem i krwią, za wszelką cenę dążyły do przeżycia i w ten sposób przetrwały do dnia dzisiejszego. Walczyły za prawo do życia nie po to, by stać na końcu kolejki. Wręcz przeciwnie, zróżnicowanie ich historycznego DNA to gwarancja trwania gatunku w swej różnorodności, jak również źródło przyszłego rozwoju.
Utworzenie polsko-białoruskiej wspólnoty na wzór Rzeczypospolitej Obojga Narodów, z nową demokratyczną podstawą, zasadami i wartościami zachodnioeuropejskiej cywilizacji oraz z odpowiednimi instytucjami i mechanizmami ma kluczowe znaczenie dla ożywienia regionu Międzymorza. Właśnie konfederacja Polski i Białorusi może otworzyć bezpośrednią drogę Ukrainie do tego sojuszu. W tym samym czasie bez Białorusi, ściślejsza integracja Ukrainy z Polską bez ryzyka podziału Ukrainy, będzie praktycznie niemożliwa.
Właśnie Białoruś z bogatym doświadczeniem minionych integracji, będzie w stanie wystawić wystarczającą ilości pełnomocnictw do organów ponadnarodowych, aby dać przykład Czechom i Słowacji, jakie korzyści niesie ze sobą silna unia, będąca w stanie mówić jednym głosem na arenie międzynarodowej w imieniu swoich członków.
Właśnie połączenie łaciny i cyrylicy, katolicyzmu i prawosławia wewnątrz Unii Europejskiej i poza nią pozwoli na stworzenie niezbędnej formuły, która otworzy szanse dla integracji wszystkich państw z regionu Międzymorza.
I wreszcie akurat Białorusini na obecnym etapie historycznego rozwoju znajdują się w takiej sytuacji, kiedy są gotowi poważnej niż wszystkie inne kraje regionu odnieść się do tej propozycji. Ponieważ dla Białorusi alternatywą dla stworzenia Nowej Rzeczyposoplitej będzie nie całkiem samodzielne istnienie, a wręcz połknięcie przez Rosję i pochłonięcie Białorusinów w zastygającej masie Rosjan.
Stany Zjednoczone Międzymorza
„…uroczyście ogłaszamy i oświadczamy, że połączone Kolonie są i mają słuszne prawo być wolnymi i niepodległymi państwami; że zwolnione są one z wszelkich zobowiązań w stosunku do Korony Brytyjskiej i że wszelkie powiązania polityczne między nami a państwem Wielkiej Brytanii są i powinny być całkowicie zniesione, oraz że jako wolne i niepodległe kraje mają one pełne prawo wypowiadania wojny, zawierania pokoju, wstępowania w sojusze, nawiązywania stosunków handlowych i czynienia wszystkiego, do czego mają prawo państwa niezależne.” Deklaracja Niepodległości trzynastu Stanów Zjednoczonych Ameryki, 4 lipca 1776 roku.
Pierwsze kolonie Ameryki Północnej zjednoczyły się we wspólną demokratyczną unię, reprezentującą interesy wszystkich jej członków na arenie międzynarodowej w czasach, w których na świecie dominowały imperia. Jedno z nich nie było zadowolone tym faktem, drugie w rozmaity sposób popierało, z kolei pozostałe były zajęte rozbiorem Rzeczypospolitej, która nie zdążyła stworzyć takiego równoprawnego związku na swoim terytorium. Czyż nie jest to dobra lekcja historii dla państw Międzymorza?
Obecnie na obszarze Międzymorza można wyodrębnić trzy główne grupy:
1. Wyszehradzką (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry),
2. Naddnieprzańską (Białoruś, Ukraina),
3. Bałkańską (Rumunia, Bułgaria, Serbia).
Pozostałe państwa mogą przechodzić z jednej do drugiej grupy.
Trójstronna osnowa Międzymorza – to mocny fundament dla zbalansowanego istnienia i rozwoju. Jednak nie należy spieszyć się ze wszystkim od razu. Tak jak USA powstawały stopniowo, na początku jednocząc się na północny i południu, by później rozrosnąć się na zachód, tak i Międzymorze powinno od czegoś zacząć. Przodkowie Białorusinów i Polaków utworzyli jednak sojusz, który bronił Europę Wschodnią przed Krzyżakami, Turkami i hordami ze wschodu na przestrzeni 400 lat. Niezdolność ówczesnej unii do stworzenia demokratycznej konfederacji złożonej ze wszystkich narodów doprowadził do jej historycznej klęski. Nadszedł czas wyciągnąć wnioski z tej lekcji i rzetelnie zacząć od nowa. Tylko tym razem należy wykorzystać wszystkie osiągnięcia cywilizacji atlantyckiej w utworzeniu demokratycznej konfederacji równych sobie narodów.