© by Czesław Białczyński
„Duch Lechii”
Codziennie rano kiedy budzę się
w mym materialnym bycie,
wróciwszy z innych światów do życia
dziękuję naszym Słowiańskim Bogom.
Za to że dali mi polską krew,
że pozwolili mi iść pewną ścieżką
przez kraj tak bogaty i szeroki,
jak szeroko otwarte polskie serce,
jak bogata polska dusza i obrządek,
jak mocna polska wiara i Ród,
umiłowanie Przyrody, Ładu i Swobody.
Wychodzę wtedy na wzgórze nad miastem
I kłaniam się wstającemu Słońcu,
kładącemu się do snu Księżycowi,
Tęczy wzbudzonej w Dolinie
przez Deszcze o Jutrzence
Wodzie błyszczącej pośród Boru
Złotowąsym Łanom
i Srebrzystowłosom-Kłosom.
Kłaniam się pokornie
Ja, potomek dumnych Sokołów i Orłów
Ja, krew Wielkiego Stepu
Ja, perła w koronie Pierwopalcych, Pętdrakonów i Jagiellonów
Odwieczny Raróg-Zwojniks-Fenix, Pan z Panów Sistanu
Ja, kosynier rozszarpany na moskiewskiej lancy
Ja, pył i gruz stolicy zbuntowanej przeciw całemu światu
Ja, strawiony ogniem i puszczony z dymem
Godzina W 1944.
Przysypany popiołem niepamięci własnego narodu
odkopany jednak jego rękami w nagłym odrodzenia powiewie
i Zmartwychwstały, wbrew woli zwycięzców
Z okrzykiem o Wolność Waszą i Naszą
A Oni, Bogowie Nasi,
kołyszą się w Chmurnych Sukniach
przeglądają się w Wodnych Oczkach
wychylają ku mnie twarze zza Tajemnych Zasłon
machają Ptasimi Skrzydłami
przemawiają Jelenim Zwem
otrząsają Rosę prosto na me stopy
i rzucają przede mnie perły i diamenty, błyski chybotliwe.
Nic tylko się schylić i brać TO pełnymi garściami.
Codziennie dziękuję moim Bogom, że zesłali mnie właśnie Tutaj.
W tę krainę niekończących się cudów –
Nieustające Źródło Zadziwienia.
Dziękuję moim Dziadom, że powołali mnie do życia Tutaj,
do spełnienia mojej własnej Drogi na tej wspaniałej Ziemi,
że przywołali mnie TUTAJ, ku tym drogocennym istotom o złotym sercu i czystej myśli
ku Ludziom Słowa i słowom języka, ku mianom szlachetnym
zastygłym TUTAJ w jądrze mowy,
ku Dziejom Haryjskiej Macierzy, którą Po Lechu zwiemy dzisiaj Ojczyzną
która odradza się z lodowych skamielin
pradawnej Hiperborejskiej Północy
grzana strzybożym duchem Wiatrów Wschodu,
ciągnącym przez Góry Biesów od Skołockiej Zielonej Pustyni
ku Wodom i Lądu Stykowi
ku starożytnym nurtom Styksu i Trzydziewiętnego Morza
TUTAJ
Gdzie Nasze Miejsce
Gdzie Macierz Nasza równo oddycha
trawą pod naszymi stopami
i drzewym borem wokół
TUTAJ
Kraków – Warszawa, 1 sierpnia 2015, godzina 17.00