Zobacz notatkę niemieckiego wywiadu: Zamach w Smoleńsku przeprowadziła FSB
Na antenie Telewizji Republika pokazano fragment notatki BND, czyli Federalnej Służby Wywiadowczej (Bundesnachrichtendienst), którą ujawnił niemiecki dziennikarz śledczy Jürgen Roth. Jej treść jest jednoznaczna – 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło do zamachu, który przeprowadziła Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji.
W czasie odbywającej się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie konferencji „Społeczeństwo polskie pięć lat po katastrofie smoleńskiej” pokazano wywiad z Rothem. Dziennikarz oświadczył w nim, że FSB odgrywało istotną rolę w zamachu. Zgodnie z jego wiedzą, to właśnie rosyjskie służby były odpowiedzialne za przebieg wydarzeń 10 kwietnia 2010 roku.
Telewizja Republika dotarła do fragmentu dokumentu niemieckiego wywiadu, którym dysponuje Roth. Jeden z fragmentów brzmi: „(…) przyczyna katastrofy TU-154 10.04.2010 w Smoleńsku (…) zamach przy użyciu materiałów wybuchowych przeprowadzony przez oddział FSB”.
W dokumencie pojawia się również tajemnicze nazwisko. Niemiecki dziennikarz twierdzi, że jest to nazwisko osoby odpowiedzialnej za zamach. – Nie mogę i nie podam go, bo byłoby to z mojej strony czyste samobójstwo – mówi Jürgen Roth.
fot. TV Republika/niezalezna.pl
Jürgen Roth: niemieckie służby uważają, że w Smoleńsku nie było wypadku – miała miejsce eksplozja
Dodano: 26.03.2015 [19:07]
foto: kadr z filmu „Jak zginął prezydent RP”
W rosyjskiej wersji wydarzeń występuje tak wiele błędów, manipulacji i dezinformacji, że nie sposób odsunąć fakty na bok – tłumaczy na antenie Telewizji Republika Jürgen Roth – niemiecki dziennikarz, autor książki o katastrofie smoleńskiej. Jednocześnie informuje on, iż dysponuje raportami niemieckiego wywiadu, które wskazują, że tamtejsze służby nie mają wątpliwości, co do przyczyn katastrofy smoleńskiej. – Gdyby teraz wojskowy samolot z dowódcą NATO i innymi dowódcami został zestrzelony – doszłoby do wojny, nie tylko zimnej wojny, jaką mamy teraz, ale realnej, gorącej wojny. Być może dlatego nikt nie chce wyjaśnić przyczyn katastrofy smoleńskiej – dodaje Jürgen Roth.
– Po raz pierwszy nabrałem wątpliwości, kiedy Rosjanie opublikowali swój raport, mówiąc że był to wypadek. Miałem wątpliwości odnoście do wiarygodności ludzi odpowiedzialnych za dochodzenie i zacząłem się tym interesować, ponieważ śledzę rosyjską politykę kłamstw i manipulacji i starałem się dowiedzieć, co kryje się za tym tzw. wypadkiem – tłumaczy Jürgen Roth pytany o to, dlaczego w ogóle postanowił napisać książkę na temat katastrofy smoleńskiej.
Dziennikarz ujawnia, iż dysponuje dwoma raportami niemieckiego wywiadu, z których wynika, że niemieckie służby specjalne nie miały wątpliwości co do okoliczności wydarzeń w smoleńsku.
– Choć z punktu widzenia wywiadu zawsze trzeba być ostrożnym – oni uważają, że nie był to wypadek i zastosowane były tam prawdziwe materiały wybuchowe. Poszedłem dalej, starałem się dowiedzieć czegoś więcej. To było dociekanie faktów, tego co się wydarzyło. Było tyle wskazówek tyle dowodów wskazujących na to, że nie był to wypadek… że musiało być to coś więcej – podkreśla niemiecki dziennikarz.
Jürgen Roth tłumaczy, że swoją książkę napisał przede wszystkim dla Niemców, którzy nie wiedzą, nic na temat tego, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku. Jedyną wiedzę, którą mają na ten temat posiadają z mediów i jest ona oparta wyłącznie na rosyjskiej narracji i ustaleniach raportu MAK. Jednocześnie niemiecki dziennikarz podkreśla, że w 2010 roku prezydent Lech Kaczyński był jedynym politykiem, który otwarcie krytykował politykę Putina.
– Z punktu widzenia rządu niemieckiego Lech Kaczyński był politycznym pariasem. W kwestiach oficjalnej polityki, głos ma CDU, a z nimi związany blisko był Donald Tusk i to on odpowiada w pewien sposób za to (…) Raporty służby wywiadu były czytane również przez osoby zajmujące wysokie stanowiska w rządzie niemieckim. Dlaczego te osoby nie zareagowały – nie wiem – wyjaśnia Jürgen Roth.
W swojej książce niemiecki dziennikarz szczegółowo opisuje linię polityki Władimira Putina. Rozpoczyna od analizy ataków bombowych w Moskwie, za którymi kryło się FSB i podkreśla, że osoby próbujące prowadzić własne śledztwo w tej sprawie ginęły. Następnie Roth zwraca uwagę na wojnę w Gruzji, Smoleńsk i i agresywną politykę Kremla wobec Ukrainy i omawia kwestię zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych.
– To jest jedna linia polityki Putina i nie tylko Putina – przede wszystkim FSB, GRU, która działa nie tylko w Rosji, ale również w Polsce i na Ukrainie. To jest częścią tej polityki. Jeśli patrzymy na to zestrzelenie malezyjskiego samolotu, Donald Tusk mówił, że potrzebne jest dochodzenie międzynarodowe, natomiast jeśli chodzi o takie śledztwo ws. Smoleńska, to nie widzi potrzeby takiego dochodzenia (…) W 2010 roku Tusk był bliskim przyjacielem Putina, teraz zmienił w tej sprawie zdanie – zwraca uwagę niemiecki dziennikarz.
Kluczowe jest jednak spostrzeżenie Jürgen Rotha, od którego postanowił on zacząć swoją książkę. Wyjaśnia on również kwestię „zmowy milczenia” wokół tematu Smoleńska na arenie międzynarodowej. Jego analiza jest szokująca.
– Rozpocząłem książkę od pytania „Co się stało?”. Gdyby teraz wojskowy samolot z generalnym dowódcą NATO i innymi oficerami został zestrzelony, doszłoby do wojny, nie tylko zimnej wojny, jaką mamy teraz, lecz do gorącej. Być może właśnie dlatego nikt nie chce wyjaśnić prawdziwych przyczyn zestrzelenia malezyjskiego samolotu i katastrofy smoleńskiej. (…) Myślę, że niektóre rządy wiedzą, co się stało, ale z przyczyn politycznych nie chcą na ten temat mówić. Nie chcą dolewać oliwy do ognia wobec trudnej sytuacji między Rosją i państwami Zachodu – podsumowuje Jürgen Roth.
Aktualizacja 28 03 2015
Nowa książka Jürgena Rotha: wg niemieckich służb 10 kwietnia to zamach?
Znany niemiecki dziennikarz śledczy Jürgen Roth co roku pisze głośną książkę – głównie o przestępczości i polityce. Teraz wydaje książkę o Smoleńsku. A w niej – jak twierdzi w zapowiedzi opatrzonej znakiem zapytania – także dowody na to, że niemieckie służby mają wiedzę, czy 10 kwietnia doszło do zamachu na Tu-154M. – Danke schön! – Polacy wysyłają mu podziękowania.
– Czasami zarzucano Rothowi przesadę albo oskarżycielski gniew, niekiedy też mieszanie poszlak z jasnymi dowodami, ale przeważało uznanie dla jego pracy i odwagi – mówi Onetowi Gerhard Gnauck, korespondent dziennika „Die Welt” w Warszawie, pytany o wiarygodność Rotha.
Mec. Stefan Hambura złożył już wniosek o to, aby twierdzenia Rotha zostały przeanalizowane i dołączone do materiału dowodowego zgromadzonego przez Naczelną Prokuraturę Wojskową, która prowadzi śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej. Podobnego zdania jest poseł PiS Antoni Macierewicz, który jednak ma wątpliwości, czy śledczy wykorzystają doniesienia niemieckiego dziennikarza. Do akt miałaby zapewne trafić również sama książka, która czeka na premierę. Jednak decyzję o ew. włączeniu wypowiedzi i książki Rotha do dowodów ma podjąć prokurator referent. – Jeżeli pełnomocnik (Hambura – red.) jest w dyspozycji materiałów innych niż prokuratura, to myślę, że bezwzględnie powinien przesłać je do prokuratury i na pewno wniosek ten z pełną powagą zostanie rozpoznany – stwierdził prokurator Ireneusz Szeląg z NPW.
Polacy dziękują. Książki jeszcze nie ma
– Danke! – Danke schön – piszą na profilu Rotha internauci o polskich nazwiskach. A za co dziękują? Książki przecież jeszcze nie ma na rynku, więc treści można się domyślać, ale na podstawie krótkiej zapowiedzi, którą opublikował sam Roth. I może jeszcze w oparciu o jego polemikę z reakcjami polskich mediów na tę zapowiedź.
Otóż według Rotha nawet niemiecka BND, czyli Federalna Służba Wywiadowcza (Bundesnachrichtendienst), może mieć informacje, że w Smoleńsku doszło do zamachu na Tu-154M. Słowem: sensacja (jeśli to oczywiście byłaby prawda). Co więcej – jak przynajmniej twierdzi sam Roth – „po raz pierwszy prezentuje prawdziwe tło katastrofy polskiej maszyny z prezydentem na pokładzie”.
– Grubo. Roth utrzymuje, że źródła w BND twierdzą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Co na to reżimowe media? – komentował Cezary Gmyz z „Do Rzeczy”, autor tekstu „Trotyl na wraku tupolewa”.
„Już przed pięcioma laty…”
Sam Roth niedawno wkleił na swoją stronę krótki tekst zapowiadający książkę: „Wojna Putina na Ukrainie trzyma świat w napięciu. Jednak już przed pięcioma laty pojawiły się zwiastuny rosyjskiej polityki agresji. 10 kwietnia 2010 r. spadł w rosyjskim mieście Smoleńsk samolot wojskowy, zabijając 96 osób znajdujących się na pokładzie. I dalej: »Czy to był tragiczny wypadek, czy też zamach – jak utrzymują nie tylko źródła w BND? Jürgen Roth po raz pierwszy prezentuje prawdziwe tło katastrofy polskiej maszyny z prezydentem na pokładzie, a jednocześnie bada bardzo aktualną kwestię, co łączy katastrofę w Smoleńsku, zestrzelenie samolotu MH-17 z konfliktem na Ukrainie«”.
09 04 2015
Roth: to, co się stało w Smoleńsku, jest elementem polityki Putina
Niemiecki dziennikarz śledczy Jürgen Roth, który w swojej książce („Zamknięte akta S”) napisał, że to oficer FSB podłożył ładunki wybuchowe w Tu-154M, skomentował nowe odczyty rozmów z samolotu. „Jestem zaskoczony. Pytanie, na ile serio traktować to, co nagle zostało pokazane teraz, po pięciu latach” – przyznał w rozmowie z reporterem RMF FM Adamem Górczewskim. „To, co się stało w Smoleńsku, jest elementem polityki kłamstwa Władimira Putina, którą ten uprawia od początku swojego urzędowania” – oznajmił reporterowi.
Oni zginęli w katastrofie smoleńskiej
„Ta książka nie jest tylko o Smoleńsku. Podtytuł brzmi „Smoleńsk, MH17 i wojna Putina na Ukrainie”. To, co się stało w Smoleńsku, jest elementem polityki kłamstwa Władimira Putina, którą ten uprawia od początku swojego urzędowania. To właśnie w książce wykazuję. To zaczęło się już w 1999 roku. Najpierw wojna w Gruzji, potem Smoleńsk, następnie przejęcie Krymu, wojna na Ukrainie i propaganda, którą za Zachodzie uprawiają przyjaciele Putina. To jest taki szeroki łuk, który spina FSB, Rosyjska Służba Bezpieczeństwa. To ona odgrywa decydującą rolę” – czytamy na stronie RMF FM.
Roth przyznał w rozmowie z reporterem RMF FM, że chciałby, by czytelnik wyobraził sobie, że cała sytuacja ma miejsce dziś, w sytuacji dalece bardziej napiętej niż pięć lat temu.
„Gdyby było tyle tajemnic wokół przyczyny tej katastrofy mogłoby to doprowadzić do wybuchu gorącej wojny. Gdyby to się stało teraz! W kwietniu 2010 roku panowały jeszcze relatywnie bardzo dobre, pełne zaufania stosunki między Władimirem Putinem, czy rosyjskim rządem a światem zachodnim” – dodał.
Roth oznajmił też, że katastrofę w Smoleńsku można zrozumieć tylko, gdy zrozumie się sposób prowadzenia polityki Putina. Dodaje, że tak samo jest teraz z wojną na wschodzie Ukrainy.
„Mam dostęp do materiałów niemieckiego wywiadu BND. Współpracownik BND miał dostęp do dwóch źródeł informacji – w Polsce i w rosyjskich służbach. Widziałem te dokumenty, są bardzo szczegółowe. Zawierają też dane personalne i informacje o tym, że mogło dojść do zamachu” – oświadczył niemiecki dziennikarz.
Roth przyznał również, że w całej sprawie, a także w śledztwie jest wiele sprzeczności. „Są badania naukowców o błędach popełnionych w czasie całego śledztwa i one też mogą i powinny być wyjaśnione, ale nie sądzę by stało się to pod egidą polskiego rządu, który nie ma interesu, by to wszystko wyjaśnić i woli deprecjonować pracę i autorytet naukowców” – zaznaczył.
Dziennikarz śledczy podkreślił, że zna nazwisko osoby, która zleciła zainstalowanie w tupolewie ładunków wybuchowych. „Nie podaję tego nazwiska, nie jestem samobójcą, mógłbym stać się celem, nawet tu w Niemczech” – tłumaczy.
Roth to postać znana w Niemczech. Od lat 70., niemal co rok pisze kolejną książkę. Jego tematy to przestępczość i polityka, powiązania polityki z biznesem – zwłaszcza w Niemczech i Europie. Jednak po niektórych swoich publikacjach musiał się bronić w sądach i płacić za nie odszkodowania. Pisał m.in. o interesach Gazpromu, Gerhardzie Schröderze (byłym kanclerzy Niemiec) i finansowaniu partii politycznych.
BND zdementował w zeszłym tygodniu informacje Rotha. Rzecznik niemieckiego wywiadu oświadczył, że niemieckie służby nigdy nie reprezentowały stanowiska, że w Smoleńsku doszło do zamachu, a tym bardziej nigdy nie informowały w tym duchu rządu Niemiec.
Samolot Tu-154 z delegacją na obchody 70-lecia zbrodni katyńskiej rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. o godz. 8.41. Zginęli wszyscy na pokładzie, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego żona i wielu wysokich rangą urzędników państwowych i dowódców wojskowych – łącznie 96 osób.
09 04 2015
Sondaż CBOS w sprawie zamachu lub katastrofy
( CBOS ośrodek rządowy, który zwykle prezentuje fałszywe prognozy wyborcze. Mimo tego więcej Polaków według jego sondażu wierzy w rosyjski zamach – 31%, niż ich zdecydowanie nie wierzy – 27%). Tylko 20% uważa, że sprawę w pełni wyjaśniono!
Tylko co piąty Polak (20 proc.) uważa, że przyczyny katastrofy smoleńskiej zostały w pełni wyjaśnione. Dwie piąte respondentów (40 proc.) oceniając obecną wiedzę o przyczynach tragedii uznaje, iż wymagają one dodatkowych wyjaśnień, a blisko jedna trzecia (32 proc.) jest zdania, że w zasadzie nic nie zostało jeszcze wyjaśnione. Natomiast 8 proc. ankietowanych nie potrafiło zająć stanowiska w tej sprawie.
Według CBOS, od 2012 roku odsetek Polaków biorących pod uwagę hipotezę zamachu jest dość stabilny, dotyczy to zwłaszcza osób zdecydowanie twierdzących, że prezydent Lech Kaczyński mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu (obecnie 8 proc.). Łączny odsetek respondentów, do których choć w najmniejszym stopniu trafia argumentacja zwolenników teorii zamachu, wynosi obecnie 31 proc. Możliwość zamachu odrzuca nieco ponad połowa dorosłych Polaków (51 proc.), w tym 27 proc. – zdecydowanie. Niemal co piąty badany (18 proc.) nie umiał zająć stanowiska w tej sprawie.
Sondaż dotyczył również kwestii budowy pomnika smoleńskiego w Warszawie. Za budową w stolicy pomnika smoleńskiego jest większość (61 proc.) dorosłych Polaków. Przeciwnego zdania było 30 proc. badanych, a 9 proc. nie potrafiło wyrazić opinii w tej kwestii.
Sondaż został przeprowadzony w dniach 5-11 marca tego roku na liczącej 1062 osoby reprezentatywnej próbie dorosłych mieszkańców Polski.
10 04 2015
Zespół parlamentarny Macierewicza: przyczyną katastrofy wybuchy podczas lotu
Prawdopodobną przyczyną katastrofy Tu-154M była seria wybuchów – to teza najnowszego raportu zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz (PiS). W raporcie jest mowa o eksplozjach na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.
Raport – do którego dotarła PAP – został opracowany w oparciu o wyniki badań ekspertów i naukowców, którzy w ciągu ostatnich pięciu lat współpracowali z zespołem parlamentarnym. Raport ma być zaprezentowany o godz. 12, podczas posiedzenia zespołu.
Oni zginęli w katastrofie smoleńskiej
Według zespołu parlamentarnego podczas odejścia Tu-154M na drugi krąg, 900-1000 metrów od początku pasa startowego, w wyniku eksplozji zniszczona została końcówka lewego skrzydła. Na dystansie kolejnych 200-300 metrów miała – według autorów raportu – „miejsce dalsza destrukcja skrzydła wraz z urwaniem jego końcówki”. Miało to skutkować gwałtownymi wstrząsami, zmianą kursu magnetycznego i utratą wysokości.
„Jeszcze przed pierwszym uderzeniem w ziemię nastąpiła potężna eksplozja w kadłubie samolotu, która zniszczyła jego strukturę (oderwała tylną część kadłuba wraz z silnikami, wywinęła burty) oraz zabiła większość pasażerów. Końcowym etapem katastrofy był wybuch w prezydenckiej salonce już po uderzeniu samolotu w ziemię” – tak brzmi jeden z wniosków raportu.
Zgodnie z dokumentem eksplozja rozrzuciła części salonki „z wyraźnymi śladami działania wysokiej temperatury i ciśnienia” w promieniu 30 metrów, prostopadle do kierunku uderzenia.
Według zespołu hipotezę zniszczenia samolotu przez serię eksplozji potwierdzają: rozpad samolotu na ogromną liczbę szczątków znalezionych na wrakowisku jak również przed nim, zapis w FMS o całkowitym zaniku zasilania elektrycznego w powietrzu na wysokości 15 metrów, zarejestrowane w czarnych skrzynkach gwałtowne zmiany przyspieszenia pionowego i przechylenia, obecność na szczątkach śladów materiałów wybuchowych.
Autorzy raportu stwierdzają też, że od samego początku podejścia do lądowania, kontrola lotów podawała załodze samolotu nieprawidłowe informacje. W ich opinii załoga wieży kontrolnej Siewiernyj w Smoleńsku, wbrew rosyjskim zasadom ruchu powietrznego, dostawała rozkazy z Moskwy. „Pomimo otrzymania fałszywych danych załoga Tu-154M nie próbowała lądować, lecz rozpoczęła procedurę odejścia na drugi krąg. W momencie katastrofy samolot już wzbijał się w powietrze i z pewnością przeleciał ponad brzozą, którą raport MAK (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy) uważa za przyczynę katastrofy” – brzmi fragment raportu.
Podkreślono, że nie jest to raport końcowy i dlatego wciąż jest mowa o hipotezach. „W naszym jednak przekonaniu stanowią one logiczny łańcuch przesłanek wskazujących kto, dlaczego i jak zabił prezydenta Kaczyńskiego i polską elitę państwową w katastrofie smoleńskiej” – zaznaczają autorzy raportu.
Szef zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz napisał we wstępie do raportu, że „materiał dowodowy jest jednoznaczny: nikt bardziej niż władcy Federacji Rosyjskiej nie skorzystał na śmierci prezydenta Rzeczpospolitej i na eliminacji elity stanowiącej fundament niepodległościowej polityki Polski”. „Nie ulega przecież wątpliwości, że obecna ekspansja Rosji na Zachód nie byłaby możliwa, gdyby żył Prezydent Kaczyński i gdyby kontynuowana była jego linia polityczna” – stwierdził Macierewicz.
Podsumowując działania polskiej prokuratury i innych instytucji państwa, szef zespołu parlamentarnego stwierdził, że „ich systematyczne kłamstwa i fałszowanie materiału dowodowego, a także jawne i bezpardonowe wsparcie dla najbardziej brutalnych zachowań rosyjskich nie daje żadnych gwarancji dochodzenia do prawdy”. Macierewicz wysunął postulat międzynarodowego śledztwa.
W raporcie wymienione są też – jak to określono – „najważniejsze fałszerstwa dotyczące materiałów dowodowych oraz kwestie otwarte dotyczące śledztwa”.
Jeżeli chodzi o kwestię nawigacji Tu-154M autorzy stwierdzają, że rosyjski raport końcowy sporządzony przez MAK zawiera sfałszowane dane oryginalnych ścieżek schodzenia zapisanych w CVR (rejestrator rozmów w kokpicie) przed katastrofą.
„Oryginalne dane wskazują, że samolot został intencjonalnie skierowany poza prawidłową strefę lądowania, kolejne »potwierdzenia« błędnego kursu oraz ścieżki schodzenia samolotu przed katastrofą, dostarczane przez rosyjską kontrolę ruchu lotniczego Siewiernyj, zostały ukryte poprzez zmianę zapisu transkrypcji z CVR” – napisano w raporcie.
Według zespołu rosyjski raport końcowy MAK zawiera też transkrypcje z rejestratora rozmów w kokpicie, niezgodne z zapisem dostarczonym polskiemu rządowi. „Powszechnie znanych jest pięć różnych kopii zapisów CVR (dostarczonych przez Rosjan) z różnym czasem trwania nagrań. Z pięciu rejestratorów pokładowych zainstalowanych w samolocie jednego nie odnaleziono, a dane z dwóch innych (połączonych równolegle) są niezgodne; oryginalne urządzenia pozostają w dyspozycji rosyjskich śledczych. Kopie nagrań dostarczone stronie polskiej były niepełne lub tak złej jakości, że to czyniło je bezużytecznymi dla dochodzenia” – czytamy w raporcie.
Autorzy wskazują też, że analiza zakodowanych danych przygotowana przez Universal Avionics, producenta systemu TAWS (Terrain Awareness Warning System – PAP), została w raporcie końcowym MAK pominięta w całości.
„Dotyczy to w szczególności ostatniej sekwencji danych (TAWS #38), składającej się z odczytu ostatniego, zarejestrowanego przez ten system, położenia samolotu, wysokości i innych kluczowych parametrów. Zapisy raportu końcowego MAK są niespójne w stosunku do przytoczonego odczytu zapisu TAWS #38. Ukryty został nie tylko TAWS #38, ale w jego pobliżu usunięto około 1 sekundy danych zapisanych przez wszystkie rejestratory lotu. Rosyjski Raport Końcowy nie analizuje istotnych danych przyspieszenia pionowego i przechylenia, zapisanych przez rejestratory lotu i uwidaczniających gwałtowne wstrząsy przed katastrofą samolotu” – podkreślają.
Raport zawiera też opis miejsca katastrofy. „Lokalizacja głównych szczątków katastrofy uległa zmianie w nocy z 11 na 12 kwietnia. Końcowy raport rosyjski odnotowuje zmienioną lokalizację szczątków, aby uzasadnić twierdzenie, że samolot był w zasadzie nienaruszony przed zderzeniem z ziemią. Dowody wskazują na inną prawdopodobną przyczynę katastrofy – wybuch podczas lotu” – czytamy w dokumencie.
Raport wraz z załącznikami liczy trochę ponad 50 stron. Jest podzielony na siedem rozdziałów: „Tło wydarzeń”, „Nawigacja w pobliżu lotniska w Siewiernyj”, „Działania ratunkowe i medyczne”, „Rosyjskie dochodzenie”, „Rosyjski raport MAK”, „Niezależne śledztwo” i „Wnioski”.