Czesław Białczyński |
||
|
Copyright © by Czesław Białczyński |
|
Październik 2010 Prawdziwa Jesień Spadły mi martwe liście z powiek
Kiedy nienawiść nazwano miłością Cały świat roztopił się i zatonął w krwistym szkarłacie i w żółci
Kiedy czyjąś wypowiedź nazwano zamachem na demokrację Spadły mi liście z powiek Najpierw raz, potem drugi i trzeci… Kiedy przestępstwo zaczęto nazywać roztargnieniem, albo przypadkiem, albo zauroczeniem Spadły mi martwe liście Kiedy zbrodnię nazwano zbiegiem okoliczności Spadły mi liście Przebudziłem się na te dziwne zdarzenia po dwudziestu latach snu Przypomniała mi się Tamta Jesień …Spadały liście Jesień której się dzisiaj nie pamięta, jesień której młodzi pamiętać nie mogą Wolność nazywano wtedy warcholstwem Swobodę wypowiedzi nadużyciem Solidarność zamachem na demokrację Potem jak to po jesieni Z pierwszym śniegiem spadły na ulice czołgi
sępiożarłoczne przeleciały przez martwe miasta
spod gąsienic sypnęło czarnym lodem Kilku robociarzy zabito w strzelaninie Kule spadały z Nieba – jak stwierdził Sąd Najwyższy Kilkadziesiąt osób zamordowano po cichu Kilkaset samo umarło rozjechanych tym Krytycznym Stanem Kilka tysięcy uwięziono sugerując, że mają fajne wakacje Kilkadziesiąt tysięcy wyjechało raz na zawsze Kilkaset tysięcy pogrążyło swoje tęsknoty za wiosną i latem w lekturze bibuły, i w setce czystej, albo …czasami… w niezbyt czystych setkach Kilka milionów zamilkło jak rażone…(prze?) Kilkadziesiąt milionów, po prostu (prze)żyło …jak gdyby nigdy nic Jesień Znowu kogoś zabito? Znowu spadają liście |
Czesław Białczyński Prawdziwy wiersz o Jesieni Spadły mi martwe liście z powiek Kiedy nienawiść nazwano miłością Cały świat roztopił się i zatonął w krwistym szkarłacie i w żółci Kiedy czyjąś wypowiedź nazwano zamachem na demokrację Spadły mi liście z powiek Najpierw raz, potem drugi i trzeci… Kiedy przestępstwo zaczęto nazywać roztargnieniem, albo przypadkiem Spadły mi martwe liście Kiedy zbrodnię nazwano zbiegiem okoliczności Spadły mi liście Przebudziłem się na ten fakt po dwudziestu latach milczenia Przypomniała mi się Tamta Jesień Spadały liście Jesień której się dzisiaj nie pamięta, Jesień której młodzi pamiętać nie mogą Wolność nazywano wtedy warcholstwem Swobodę wypowiedzi nadużyciem Solidarność zamachem na demokrację Potem jak to po jesieni Czołgi spadły na ulice z pierwszym śniegiem spod gąsienic sypnęło czarnym lodem Kilka osób zabito w strzelaninie Kilkadziesiąt zamordowano po cichu Kilkaset samo umarło rozjechanych tym ciężkim Stanem Kilka tysięcy uwięziono sugerując, że mają fajne wakacje Kilkadziesiąt tysięcy wyjechało raz na zawsze Kilkaset tysięcy pogrążyło swoje tęsknoty za wiosną i latem w lekturze bibuły i setce czystej Kilka milionów zamilkło jak rażone gromem Kilkadziesiąt milionów po prostu żyło, jak gdyby nigdy nic Jesień Znowu kogoś zabito? Znowu spadają liście |