2 czerwca 2010 pojawił się kolejny domowin w naszym domu. Nie oznacza to że nieodżałowany Anioł Naszej Rodziny i Dziedziny – Misiek , odszedł w niepamięć.
Znajdź na zdjęciu dwa różowe elementy
Pochodzi oczywiście z krakowskiego azylu, który był ewakuowany po powodzi. Piesek w stylu bardzo krótki, bardzo niski pseudo-szpic, zupełnie inny niż Miś.
Zwlekałem z jego przedstawieniem bo jest jak diabeł i diabelsko szybki, trudno zrobić mu zdjęcie bo jest tak czarny w niektórych miejscach jak czerń doskonała, czyli na zdjęciach niewidzialny – czarna plama.
Zgubił się w dzielnicy Rybitwy podczas powodzi – to dzielnica między Płaszowem a Mogiłą – czyli łącznik między Podgórzem a Nową Hutą poprzez Wisłę, która tutaj przerwała wał.
Waży 8 i pół kilo, a więc jest to połowa Miśka – jakieś dwa normalnych rozmiarów koty. Wybór na zasadzie czystej intuicji spośród jakieś setki rozszczekanych psów – płeć pies.
To taki przykład działania o którym pisałem w związku z pro-przyrodniczymi zachowaniami – Róbmy tyle na ile nas stać – nie to czego nie lubimy, nie to co nas zbyt wiele będzie kosztować. Lubimy oboje spacery i on wymusi na nas pewien ich rytm – po prostu będzie pożyteczny, bo obronny to raczej nie jest. Nie jest też hałaśliwy, jest bardzo sympatyczny.
Przeszłość tego psa jest zupełnie inna niż Miśka – to dziwne jak wiele można się dowiedzieć bez słów. Ten ma tylko trzy lata, a może ten wiek jest przeceniony bo uwielbia się bawić i umie się bawić rzucaniem piłek, patyków, kości. Pochodzi z dobrego domu, ale z jakichś powodów ktoś kto go stracił nie szukał go – Może zbyt duży zamęt po powodzi, może ten ktoś sam ucierpiał. Wygląda – po zainteresowaniu psa – że miał „starszą” panią, pcha się na kanapę przed telewizor i jest rozpuszczony. Niezbyt dobrze wychowany. Nie zaznał głodu ani pragnienia. Wybredny jeśli idzie o jedzenie. Miał samochód i to z elektrycznym zamkiem bo na takie otwieranie reaguje, a w naszym aucie tego nie ma. Błąkał się z przetrąconą łapą i tak trafił do azylu, ale spędził tam tylko 3 tygodnie w odróżnieniu od Miśka, który był chodzącym aniołem – naprawdę – ale nikt go nie chciał przez 1,5 roku – tyle przesiedział w więzieniu. Ten jest rozpieszczonym młodym pieskiem pokojowym, który mieszkał w willi z ogrodem – nie przyzwyczajony do smyczy i spacerów – w ogóle – uczy się tego i bardzo już polubił chodzenie i wyjazdy.
Nie wiem gdzie tu był początek a gdzie koniec w każdym razie to było na plecach w trakcie tarzania na trawie
To jego pierwszy tydzień u nas. Imię ustala się powoli – każdy go woła inaczej, ale oscyluje coraz bardziej w kierunku Bolo, Boluś, Bolek – nie dlatego że to popularny „czarny” agent, czy szwarc-charakter, oczywiście ma diabła w oczach. Był zapisany w schronisku jako OLO i na taki lub podobny zestaw najszybciej reaguje, ale ja go nazywam różnie – Mały Misiek, CZARNY MISIEK, CIENKI BOLEK. ZOBACZYMY CO ZOSTANIE.
9 lipca 2010
Olo jest już ponad miesiąc z nami. Jest bardzo aktywnym, zywiołowym i kochanym psem. Przypuszczam że nie ma nawet 3 lat. Stale piłka mu w głowie, bieganie, spacery, patyk, gryzienie czegokolwiek. Broni piłeczkę jak bramkarz i łapie ją w pół lotu. Nie rzuca się na jedzenie, więc nie zaznał wielkiego głodu ani długiej tułaczki po ulicach.
Okazało się w trakcie wizyty u lekarza że ma 6 palców u prawej przedniej łapy. Łapa rzeczywiście jest cała grubsza i szersza. A więc czarno-biały diabełek. To prawdziwy pies cyrkowiec. Potrafi stać na dwóch tylnych łapach bardzo długo, a przednimi prosić. Ktoś niezbyt mądry musiał go w tym kształcić. Poluje na duże muchy, które go bardzo wkurzają i budzą jakieś obawy. Poza trym jak kot wskakuje na kanapę, na kolana, na krzesła i stoły – bardzo dziwne – jakby koto-pies. Misiek Świętej Pamięci – nie interesował się gołębiami na balkonie i żadnymi ptakami. Interesował się za to samolotami które obszczekiwał, gdy leciały zbyt nisko nad domem, albo wprost na nasz blok, albo za nisko nad parkiem, czy jeziotrem. Ten poluje na gołębie jak nasz kot Józek – też Śp.
Jest pewne że będzie się nazywał Bolo, Bolek, Olo. Ja wołam go Piękny Olo.