Od Poli Dec

U północnych wybrzeży Kimberley w Australii, naukowcy i nurkowie dokonali przełomowego odkrycia, które na nowo pisze historię wczesnych migracji ludzkości. Pod falami oceanu odnaleziono pozostałości rozległej, zatopionej krainy, która dziesiątki tysięcy lat temu tętniła życiem. To nie tylko ruiny – to dowód na istnienie całego, zapomnianego ekosystemu i cywilizacji, która musiała zmierzyć się z potężnymi zmianami klimatycznymi.
Gamingowy laptop teraz znacznie taniej – sprawdź
Ogromna kraina dwukrotnie większa od Polski
Badania opublikowane w prestiżowym czasopiśmie Quaternary Science Reviews ujawniają, że obszar, który dziś jest szelfem kontynentalnym (czyli znajduje się pod wodą), kiedyś stanowił suchy ląd o powierzchni blisko 650 000 km². To ponad 2 razy więcej niż powierzchnia Polski. Analizy wskazują, że ten zatopiony świat mógł być domem dla populacji liczącej od 50 000 do nawet 500 000 ludzi.
Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, nie był to jałowy pustynny ląd, z jakim dziś kojarzymy Australię. Wręcz przeciwnie, charakteryzował się bogatą siecią rzek, słodkowodnych i słonowodnych jezior, a nawet wewnętrznego morza. Stwarzało to idealne warunki do życia i rozwoju dla prehistorycznych społeczności.
Podróż do epoki plejstocenu
Radiowęglowe datowanie znalezisk, wsparte badaniami DNA i analizą zegara molekularnego, wskazuje, że osadnictwo na tym terenie sięga nawet 50 000 lat wstecz do okresu późnego plejstocenu. Pokrywa się to z szacunkami dotyczącymi przybycia pierwszych współczesnych ludzi do Australii (ok. 48 000 – 50 000 lat temu), co czyni to miejsce jednym z najstarszych znanych śladów ludzkiej obecności w regionie.
Jednym z najważniejszych wniosków płynących z odkrycia jest to, że zatopiony ląd stanowił kluczowy korytarz dla wędrujących ludów.
Jest wysoce prawdopodobne, że ten ląd był używany jako szlak migracyjny – wyjaśnia dr James Bennett, historyk środowiska zaangażowany w badania.
Oznacza to, że drogi, którymi pierwsi ludzie rozprzestrzeniali się po świecie, były znacznie bardziej złożone niż dotychczas sądzono. Zamiast prostych tras wzdłuż wybrzeży, nasi przodkowie mogli swobodnie przemieszczać się po rozległych, dziś zatopionych, terytoriach.
Zmiany klimatu i wielki potop
Upadek tej prehistorycznej cywilizacji jest przypomnieniem o sile natury i wpływie klimatu na ludzkie losy. Około 12 000 lat temu, pod koniec epoki plejstocenu, gwałtowne podnoszenie się poziomu mórz doprowadziło do zalania niemal połowy tej ogromnej krainy. Woda pochłonęła ją na zawsze. Mieszkańcy stanęli przed dramatycznym wyborem. Jak podkreśla dr Emily Watson, współautorka badania, ich reakcja świadczy o niezwykłej zdolności do adaptacji.
– Odporność i zdolność adaptacji tych starożytnych ludzi są naprawdę niezwykłe – zauważa dr Watson.
W obliczu zalewania ich ojczyzny, przenieśli się na pobliskie tereny, które w wyniku podniesienia wód stały się archipelagami. W ten sposób narodzili się „pierwsi morscy odkrywcy z Wallacei” (regionu wysp między Azją a Australią), którzy musieli opanować sztukę żeglugi, by przetrwać.
Odkrycie u wybrzeży Australii otwiera nowy, fascynujący rozdział w archeologii podwodnej. Podkreśla, jak kluczową rolę w ekspansji człowieka odgrywały tereny, które dziś znajdują się pod wodą. Tak jak cieśnina Beringa, która w okresie lodowcowym była suchym lądem, dzięki któremu ludzie pojawili się w Ameryce. Zmiany pod koniec epoki lodowcowej mogły przebiegać znacznie bardziej gwałtownie niż niedawny upadek lodowca w szwajcarskich Alpach.
Badacze dopiero zaczynają poznawać tajemnice zatopionego świata. Dalsze prace pozwolą zrekonstruować nie tylko historię ludzi, ale i paleoekologię krajobrazów, które zniknęły pod falami. To potężna lekcja historii, która pokazuje, jak nasi przodkowie radzili sobie z globalnymi zmianami klimatu – wyzwaniem, z którym my sami mierzymy się dzisiaj.
Źródło: Quaternary Science Reviews. Zdjęcie otwierające: Eclipse Chasers / Pexels
źródło polskie https://android.com.pl/nauka/940175-migracje-ludzkosci-odkrycie/