W kręgu zaklętego wzgórza
Od Poli Dec
Niezwykłe spotkanie archeologii z etnografią w Borzęcinie nadało nowy kontekst ludowym podaniom, towarzyszącym od wielu lat tajemniczej osadzie w Lasach Radłowskich. Archeolog dr Mateusz Kalita opowiedział o swoim odkryciu wczesnośredniowiecznych kurhanów w leśnym przysiółku Borzęcina. Jego zdaniem obecność grobów sprzed ponad 1000 lat świetnie tłumaczy przekonania dotyczące parazmysłowych zjawisk, których miejscowa ludność miała doświadczać w tamtym regionie.
Kurhany mają pochodzić według ich odkrywcy z VIII wieku. To właśnie w tym stuleciu powstało na ziemiach późniejszej Małopolski państwo Wiślan.
Śladami dawnych cieni
Jak wynika z ustaleń historyka literatury i kultury Aleksandra Brücknera, śmierć członka społeczności słowiańskiej wiązała się z licznymi tradycjami. Brückner pisał o tradycji pustej nocy poprzedzającej pogrzeb. Polegała ona na całonocnym czuwaniu przy zwłokach, śpiewaniu pieśni żałobnych, a także zawodzeniu niewiast. Według przekazów badacza, respekt żywych wobec śmierci był tak wielki, że – w obawie, iż zmarły zechce powrócić do domu – starano się wynieść ciało przez okno lub nawet wyważając część ścian.
Sam pogrzeb inicjował dopiero proces pożegnania. Wokół miejsca pochówku urządzano wystawną ucztę – strawę, podczas której wspominano zmarłego. Dlatego, jak mówi dr Kalita, na cmentarzyskach znajdowanych jest dużo śladów po ucztach, np. kości zwierząt. Ponadto wyprawiano igrzyska – tryznę. Odbywały się zatem gonitwy, zapasy, zabawy i maskarady oraz rytualne tańce. Zmarłych palono na stosie, a następnie szczątki zgarniano do urny – ceramicznego naczynia. Umieszczano je na kurhanie lub w jego wnętrzu.
Przeszłość z laserowych modeli
– Kurhan jako forma był dla dawnych społeczności symbolem obrazu świata – mówił dr Kalita podczas spotkania z mieszkańcami Czarnawy i Borzęcina w filii miejscowej biblioteki. Odkrywca kurhanów, archeolog z wykształcenia i zamiłowania, pochodzi z Żabna, gdzie mieszka. Odkryte przez niego kopce grobowe nie zostały wcześniej naniesione na mapę stanowisk archeologicznych, ponieważ znajdują się w lesie. Przy tworzeniu listy stanowisk w związku z analizą Archeologicznego Zdjęcia Polski odnotowywano głównie lokalizacje widoczne z samolotu. Obecnie, kiedy dostępna stała się metoda lidarowa, powszechniejsze są odkrycia na terenach leśnych. Tej właśnie metody użył Mateusz Kalita dla odnalezienia kurhanów w Lasach Radłowskich. Wykorzystuje ona promienie laserowe dla odwzorowania trójwymiarowego modelu terenu. Przy odpowiedniej dawce wiedzy odkryć można dokonywać w komputerze, bez wychodzenia z domu. Każdy z dwudziestu zlokalizowanych kopców ma około dziesięć metrów średnicy i od metra do półtora metra wysokości.
– Jak pokazują przykłady już przebadanych obiektów, wokół nich często znajdowano ślady palisady, formy obronnej terenu, czy też oznaczenia miejsca związanego ze strefą sacrum – wyjaśnia odkrywca ziemnych grobowców. Na kurhanach składano szczątki osób znaczących dla danej społeczności, prawdopodobnie naczelników wspólnot. Popioły ze stosu pogrzebowego osób o niższej randze były prawdopodobnie rozsypywane. – Słowianie nie budowali świątyń, nie mieli kapłanów, a przedmiotami ich kultu były elementy przyrody, takie jak drzewa, rzeki, źródła czy szczyty. Należałoby uznać, że miejscem kultu były też cmentarzyska kurhanowe, jak to w Czarnawie – uważa archeolog.
Zaklęte mogiły
Zdaniem dra Kality nie ma potrzeby rozkopywania słowiańskich grobowców. – Obecnie w archeologii dominuje bezinwazyjność, a więc wbicie łopaty w ziemię to ostateczność. A badane są głównie obiekty zagrożone, np. przez planowane inwestycje. Tym obiektom w lesie nic nie grozi – ocenia odkrywca.
Jego uwagę przy analizie mapy zwróciły charakterystyczne wybrzuszenia. – Pomiędzy tymi wzniesieniami była dawna droga. Po obu jej stronach umiejscowiono często po dwa kurhany, na których prawdopodobnie chowano szczątki męża obok żony lub też trzy, kiedy w pobliżu dokonywano pochówku dziecka – wyjaśnia badacz. Dodaje, że swoje odkrycie potwierdził, analizując archiwalne XVIII-wieczne mapy, na których zaznaczono już czarniawskie wzniesienia terenu oraz poprzez wizję lokalną na miejscu.
Jego zdaniem, jeżeli kurhany w przysiółku Borzęcina byłyby starsze, nie zachowałyby się tak dobrze. Aby zorientować się, na ile dawne miejsca pochówków są obecne w świadomości lokalnej społeczności, dr Kalita skontaktował się z borzęcińskim historykiem i badaczem dziejów regionu, Lucjanem Kołodziejskim, inicjatorem spotkania w bibliotece. – Jeżeli chodzi o Czarnawę, ciekawy rękopis z 1870 roku znalazłem w krakowskim Muzeum Etnograficznym – odpisał miejscowy regionalista. – Te zapiski mnie zafascynowały. Opisywały zjawiska parazmysłowe, do których miało dochodzić w tym miejscu. Pokazują, jak ludność tłumaczyła sobie dokonywane tam odkrycia – uważa archeolog z Żabna.
Józef Ciochoń, gimnazjalista z Borzęcina, który sporządził notatki dla księdza z Lwowa, zapisał w nich: – Ćwierć mili od Borzęcina na wschodniej stronie, zaraz przy lasach radłowskich jest wielkie błonie. Na tem błoniu jest wioska składająca się z kilkunastu chałup zwana „Czarnawą”. Zaraz przy lesie jest górka kilkanaście stóp wysoka okryta cała pięknym, dorodnym, żółtobiałym piaskiem. Do tej górki przywiązane jest następujące podanie: Razu jednego dzieci Bąka, wieśniaka z Borzęcina, bawiły się w piasku górki, podczas gdy on orał w bliskości swej pole. Dzieci grzebiąc w piasku, wygrzebały garnek pieniędzy i wołały ojca, żeby przyszedł wyciągnąć, bo one nie mogą dać rady. Po kilkakrotnem wezwaniu zirytowany Bąk wypuszcza z ręki pług i przychodząc mówi: „cobyscie ta bestye smarkate miały”. Zaledwie te słowa wymówił garnek z pieniędzmi zapadł się pod ziemię. Inną razą ciągnęli pasterze pokrywę od kotła, w którym się pieniądze znajdują, odkopawszy piasek. Ale gdy jeden z pracujących powiedział: „A chodźże bestyo” pokrywa zapadła się głębiej. Trzecie ważne podanie przywiązane do tego błonia, że na tem jest zaśnięte wojsko polskie, które dopiero na ostateczny sąd powstanie, a inni mówią, że to wojsko powstanie do walki, kiedy Polska będzie miała powstać. To podanie niezawodnie wiązało się z faktu, że na tem miejscu miała być bitwa z Tatarami (z czernią tatarską), stąd wioskę zwą Czarnawą jak równie i strumyk, który około tej wioski płynie. Że niezawodnie około Borzęcina była bitwa nadzwyczajnie wielka świadczy ta okoliczność, że na drugim błoniu znajdują ostrogi, kości ludzkie, kawałki żelazne, małe pieniążki srebrne, lecz nie można było wyczytać ani jednej sylaby, ani jednej litery.
Opowieści z krzemienia, kości i ceramiki
– Choć legendy o śpiących wojskach są dosyć popularne, zazwyczaj są związane z jaskiniami. Tutaj widać przywiązanie do kurhanów, w których miałoby spać wojsko. Jeżeli zaś chodzi o wątek tatarski należy być ostrożnym. Ludność, jeżeli nie wie, z jakiego czasu pochodzą jakieś obiekty, zwykle mówi o Tatarach lub Szwedach – interpretuje dr Kalita.
Obecność małych srebrnych pieniążków, z których nic nie można było odczytać, próbuje wyjaśnić historycznie. – Choć Słowianie oczywiście nie wybijali monet, to już od VIII wieku na te ziemie zaczęły docierać monety arabskie, czy muzułmańskie z Afryki Północnej bądź Iraku. Możliwe, że miejscowa ludność odnajdywała je np. na obszarze cmentarzyska. Znaki tamtych alfabetów były dla miejscowych ludzi nie do odczytania – zakłada archeolog.
źródło: https://www.temi.pl/tarnow/historie-tarnowskie/w-kregu-zakletego-wzgorza