J. Zięba: Polskie być, albo nie być…
Dojrzewanie społeczeństwa do Wielkiej Zmiany to proces, którego nie da się przyspieszyć, ale też nie da się go opóźnić. Jest wypadkową wielu działań i nabierania doświadczeń, obserwacji społecznej, budowania hipotez, stawiania pytań i uzyskiwania sensownych, niepodważalnych odpowiedzi. Wtedy pytania stają się retoryczne, odpowiedzi oczywiste, potrzebne działania uzgodnione bez dyskusji i następuje akcja – taka jak w 1980. Ale zwróćmy uwagę, że zanim do niej dojdzie ma miejsce szereg mniejszych reformatorskich buntów / rebelii (1956, 1968, 1970, 1976).
Pierwszą masową rebelią w III RP jest ta która trwała od 2020 do 2023. Jej efektem jest zorganizowany ruch oporu i szereg lokalnych oraz sektorowych organizacji demokratycznych zjednoczonego, podziemnego społeczeństwa oraz powszechne odrzucenie narracji rządów: o demokracji w Polsce, o suwerenności Polski i Polaków, o działaniu rządów dla dobra Polski i Polaków.
Czy PZPR nie dawała Polakom jako organizacja reżimowa ZSRR niesłychanych profitów jakimi ich przekupywała przez dziesięciolecia, jak: niby powszechne zatrudnienie (tyle że bez perspektyw posiadania majątku i własności), powszechny dostęp do nauki i edukacji, wyrównanie szans wsi i miasta i równość społeczna różnych warstw, powszechne bezpłatne lecznictwo. Musiały minąć dziesięciolecia żeby Polacy przekonali się, że są to dary FIKCYJNE, które utrzymują tylko NIEWOLNICTWO.
Cytat dnia: „- Półwysep Krymski zostanie odcięty od wody z Dniepru, co w przyszłości ułatwi Ukraińcom oblężenie Krymu i może wpłynąć na jego wyzwolenie niższym kosztem – mówi Interii dr Marek Kozubel, który od początku wojny, dzień po dniu, relacjonuje jej przebieg. Ten historyk wojskowości na gorąco komentuje skutki wysadzenia tamy w Nowej Kachowce.”
1. J. Karwelis – Do zobaczenia w niedzielę
A więc stało się. Będziemy się mogli zobaczyć. Wreszcie. Bo tak tu sobie siedzimy, piszemy, czytamy, wymieniamy się myślami, nawet znamy się, ale na żywo to się nie spotkaliśmy. Wraz z Mariuszem Jagórą, też poznanym przez internet, ale już widzianym nie raz na żywo, postanowiliśmy spróbować i zorganizować spotkanie ludzi dobrej kowidowej woli. Tych wszystkich, którzy się wcześniej nie znali, a którym pandemiczna rzeczywistość pozwoliła znaleźć wspólnotę wartości i postaw. To rzadkie dobro w dzisiejszych czasach i szkoda byłoby je zmarnować jedynie w wirtualnej rzeczywistości.
Ja miałem okazję do takich kilku spotkań i muszę przyznać, że jest to przeżycie graniczne, jak się tak wyjdzie zza awatara. Ale sami zobaczycie. Najpierw – po co się spotykamy?
Po pierwsze, abyśmy się właśnie poznali na żywo. Byśmy mogli po trzyletniej orce po prostu pogadać.
Po drugie, abyśmy mogli podsumować pandemię, bo władze tego nie zrobią, a co gorsza – mogą zakłamać ten bilans, na co się już od dłuższego czasu zanosi. Jeszcze gorszą alternatywą będzie realizacja ostatniego trendu – przemilczanie. Wiecie, było, minęło, po co rozgrzebywać groby porosłe trawą zapomnienia, a właściwie – wyparcia.
Po trzecie możemy się zastanowić nad formą zinstytucjonalizowania naszego środowiska, jeśli okaże się na spotkaniu, że ono istnieje. Myślę, że czas pandemii wykazał, że mamy wiele wspólnego, być może różne poglądy, ale łączy nas jedno – determinacja zmiany wynikająca z diagnozy, którą ujawnił kowid. Do tego trzeba wytrwałości i odwagi, a nasze środowisko, idąc na przekór ogólnym trendom, propagandzie i szykanom, udowodniło, że jest w stanie bronić swoich poglądów , ale i wizji wolnego państwa dla wolnych obywateli.
Po czwarte myślę, że wielu z nas ma różne wizje poziomu swego zaangażowania. Jedni wolą tylko obserwację, inni – diagnozę, jeszcze inni różne formy zaangażowania w sprawczość. Myślę, że na tym spotkaniu będziemy mogli je wszystkie omówić i rozważyć, tak by każdy mógł znaleźć swoją ścieżkę aktywności.
Teraz trochę technikaliów, czyli jak się wybrać na spotkanie. Po pierwsze, chcemy mieć minimum kontroli nad doborem uczestników, stąd również potrzeba rejestracji. Nie chcemy, a może się tak stać, by nasze spotkanie zakłóciły jakieś ekstremizmy, bo i w naszym środowisku się zdarzają takie przypadki. Chcemy rzeczowo porozmawiać.
Po drugie – wymóg rejestracji jest spowodowany minimum konspiracji. W przygotowaniach tego spotkania napotkaliśmy na odmowy ze strony właścicieli sal na odbycie wydarzenia, kiedy po rezerwacji okazało się jaka będzie tematyka spotkania. Chcąc uniknąć niespodzianek i prowokacji chcemy podać miejsce spotkania dopiero w przeddzień jego terminu. A więc potrzebny jest wymóg rejestracji z podaniem adresu e-mailowego, by nań przesłać w przeddzień adres naszej debaty.
A więc jeżeli chcecie się spotkać z nami wszystkimi, to proszę wejść na stronę https://zrzutka.pl/g3dx3t i postąpić zgodnie z instrukcją. Uiścić opłatę za wynajem sali w kwocie co najmniej 30 zł, wpisać swojej imię i nazwisko, ewentualnie jak chcecie być anonimowi, to adres mailowy. Tak utworzona lista będzie umożliwiać weryfikacje na bramce spotkania i uczestnictwo w nim.
A warto będzie, bo i skład, i merytoryka jest atomowa. Będziemy mogli spotkać wielu bohaterów naszych wspólnych kowidowych przygód. Będą reprezentanci lekarzy, naukowców, kapłanów, pedagogów, mundurowych, polityków, ludzi mediów, prawników i przedsiębiorców. Nawet, zdalnie rzecz jasna, silna reprezentacja Ameryki. I w takim składzie zrobimy sobie bilans kowidowy w tych wszystkich obszarach. Unikatowy, bo nikt za nas go nie zrobi.
Myślę, że nie tylko uwspólnimy wiedzę, ale z nagrań tych wystąpień pozostanie trwały ślad bilansu kowidowych zdarzeń, dla nas, ale i dla potomności, by po tych wszystkich propagandowych huraganach mainstreamu ocalał choćby płomyczek prawdy, Choćby tylko dla nas, ale może i dla tych, którzy wciąż szukają odpowiedzi, o pokoleniach przyszłych już nie mówiąc.
Agendę i skład prelegentów podamy w czwartek na powyższej stronie rejestracyjnej, zaś ja na swoim blogu omówię ideę wszystkich wystąpień. Mam nadzieję, że atrakcyjność merytoryczna, obok niewątpliwej atrakcyjności emocjonalnej będzie skłaniała do uczestnictwa w tym niezwykłym, bo wyjątkowym spotkaniu.
Do tej pory byliśmy samotnymi wilkami, dziś staniemy się watahą. Nie do dorżnięcia.
Dlatego serdecznie zapraszam i… do zobaczenia.
PS. Zamieszczam grafikę do rozpowszechniania wśród tych, których uważacie za koniecznych gości naszego spotkania.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
2. Instytut Demokracji Bezpośredniej: prof. Mirosław Matyja – Wolność, godność i prawo do samostanowienia
Wolność i zasada legalizmu
Wolność, najogólniej rzecz ujmując, oznacza możliwość wyboru. Dotyczy sytuacji, w której człowiek kieruje się wyłącznie swoją własną, wolną wolą. Wolność daje człowiekowi możliwość wyboru wariantów zachowań. Jest zatem przeciwieństwem przymusu. Oczywiście, w warunkach życia w społeczeństwie podlega ona ograniczeniom w celu zapewnienia innym takiej samej możliwości korzystania z wolności.
Wolność może mieć charakter negatywny, w tym wypadku oznacza brak przymusu. Przykłady można by tu mnożyć: wolność od prześladowań, od strachu, od wojny, głodu itp. Może mieć ona jednak również pozytywny charakter, oznaczając rzeczywistą możliwość podejmowania wyborów. Znane podstawowe wolności w sensie pozytywnym to: wolność zgromadzeń, wolność słowa, wolność religijna i wolność gospodarcza.
Nie zapominajmy, że wolność człowieka jest wartością prawnie chronioną, a uregulowania dotyczące jej ochrony zawarte są w źródłach prawa międzynarodowego i krajowego, przede wszystkim w konstytucjach państw demokratycznych i tych, które uważają się za demokratyczne.
Podkreślam, że wolność człowieka, który jest jej podmiotem, jest wartością naturalną. Tak więc, nie jest ona przypisana instytucjom publicznym, państwowym, nie jest też przywilejem państwa i jego organów, choćby tych najwyższych.
W przeciwieństwie do jednostki/człowieka, publiczne organy państwowe działają na zasadzie legalizmu, a nie według zdefiniowanej przez nie wolności. Działają w granicach prawa, którego głównym źródłem jest konstytucja i prawo międzynarodowe.
I tu widzimy ewidentną różnicę między działaniem człowieka/obywatela i organu publicznego. Człowiek może postępować w ramach, które określone są zasadami prawnymi, a więc robić to, czego prawo mu nie zabrania. Natomiast działania organu publicznego ograniczone są do tego, na co mu to prawo zezwala.
Oczywiście, istnieje konflikt interesów między wolnością człowieka i zasadą legalizmu. Obowiązek realizacji zadań publicznych, ochrona interesu ogólnospołecznego oraz fundamentalnych wartości niejednokrotnie są uzasadnieniem do ingerowania w wolność człowieka. Podstawą takiej ingerencji jest również dobro obywatela, niemniej nie zawsze jest ono tak samo rozumiane przez jednostkę i organy państwowe, które winny pełnić tu funkcję regulatora, a nie dyktatora.
W tym kontekście jest bardzo istotne, kto kreuje prawo w państwie: mniejszość czy większość. Jeśli czyni to niewielka grupa polityków, wówczas mamy do czynienia z ryzykiem ograniczenia wolności milionów ludzi.
Rodzi się tutaj słuszne pytanie, jak zabezpieczyć wolność obywateli. Ktoś może powie: poprzez wybieranie właściwych osób, które nas reprezentują i podejmują strategiczne decyzje w najwyższych organach państwowych. Owszem, to jest słuszna odpowiedz. Niemniej jednak, wybór tych właściwych osób związany jest ze sprawiedliwą metodą ich wybierania, nazywaną potocznie ordynacją wyborczą.
Ale czy w ten sposób unikniemy ryzyka ograniczenia naszej wolności? Niestety nie, bowiem zawsze ktoś mniej lub bardziej nam obcy, będzie za nas, choćby w najlepszej intencji, decydować w parlamencie lub w rządzie.
Prawo do samostanowienia
Inną możliwością jest przekazanie czynnego kreowania prawa (np. wetowania ustaw, modyfikacji konstytucji lub ingerencji obywateli w proces decyzyjny na szczeblu lokalnym) w ręce ludzi/obywateli. I tu już jesteśmy przy prawie do samostanowienia, które wyprowadzone jest z wolności człowieka.
To właśnie w prawie do samostanowienia wyraża się niezależność i autonomia człowieka i jego prawo do dokonywania życiowych wyborów i do decydowania o własnym losie. Samostanowienie to przede wszystkim możliwość samodzielnego decydowania o swoim życiu osobistym i prawo do współdecydowania w ramach społeczności, w której żyjemy. W samostanowieniu wyraża się realizacja postulatu o podmiotowym, a nie przedmiotowym traktowaniu człowieka i kierowaniu się przez niego własnymi racjami i poglądami.
Aktywny współudział w życiu społecznym i politycznym, na przykład w ramach zbiorowego podejmowania decyzji (referendum), jest oznaką czynnej realizacji prawa do samostanowienia.
W Polsce sugeruje to również art. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, który stwierdza, że „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”.
Poza tym Konstytucja RP gwarantuje nam podstawowe wolności. Na przykład artykuł 31 zapewnia prawną ochronę wolności człowieka, stanowiąc jednocześnie, że każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych oraz że nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje. Ponadto Konstytucja zapewnia każdemu nietykalność i wolność osobistą (art. 41), rodzicom gwarantuje prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami (art. 48), zapewnia nienaruszalność mieszkania (art. 50) oraz chroni prywatność. Artykuł 47 stanowi, że każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Niemniej ważny jest art. 32, który stanowi, że wszyscy są równi wobec prawa i mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Niemniej jednak Konstytucja RP nie jest respektowana i to… w sposób jak najbardziej legalny. Problemem jest art. 7 ustawy zasadniczej, który zawiera tzw. zasadę legalizmu: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. No dobrze, ale przecież Konstytucja stanowi prawo, więc o co tu chodzi? Owszem, Konstytucja stanowi w Polsce prawo, ale źródłem prawa są również ustawy. Sięgnijmy do art. 8, ust. 2 Konstytucji RP, gdzie przeczytamy: „Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio chyba że Konstytucja stanowi inaczej”.
Tak więc, każdy odnośnik do ustawy w Konstytucji (a takich odnośników w polskiej ustawie zasadniczej nie brakuje) stawia Konstytucję pod znakiem zapytania i daje pierwszeństwo ustawie, a więc aktowi prawnemu, który winien być (ale de facto często nie jest) podporządkowany Konstytucji. Ustawy natomiast uchwalane są w parlamencie, gdzie dominują najczęściej interesy partyjne, a rzadziej ich społeczno-etyczne odpowiedniki.
Prawo do samostanowienia nie funkcjonuje więc w polskim prawie, bowiem obywatel pozbawiony jest możliwości decydowania w sprawach, które go bezpośrednio lub pośrednio dotyczą. Tym samym ograniczona zostaje jego wolność, która jest definiowana przez nadawane z góry nakazy i zakazy.
W ciągu ostatnich 30 lat definicja wolności została sprowadzona w ramach polskiej demokracji parlamentarno-elitarnej do zapewnienia ludziom pracy, zabawy i konsumpcji. I tyle, bo o prawdziwej wolności mowy nie ma.
Od wolności do godności
Ograniczenie wolności i brak możliwości samostanowienia uderza bezpośrednio w godność ludzką, a więc w tą wartość, która nadaje sens życiu, kształtuje pozytywny stosunek człowieka do siebie i otoczenia, motywuje do działań, uodparnia na próby manipulacji i zniewolenia, i kształtuje obywatelską odpowiedzialność.
Bez poczucia godności trudno jest budować społeczeństwo obywatelskie, a więc aktywne społeczeństwo, współuczestniczące w życiu społeczno-politycznym na szczeblu lokalnym i państwowym.
Nie zapominajmy, że godność jest wartością fundamentalną dla całego porządku prawnego w państwie. Posiada ona, podobnie jak wolność, charakter naturalny i pierwotny w stosunku do państwa i o tym nie wolno nam nigdy zapominać. Obie te wartości winny być respektowanie przez ustawodawcę i organy władzy.
Jest to jednak tylko wówczas w pełni możliwe, gdy ludzie mogą aktywnie brać udział w procesie decyzyjnym, a więc współdecydować czynnie na każdym szczeblu administracyjnym. Taka możliwość istnieje jedynie w ramach konsekwentnego stosowania instrumentów bezpośrednio-demokratycznych.
Myślę tu o konsultacjach społecznych, rozmowach obywatelskich, obowiązkowym i fakultatywnym referendum i wreszcie o instrumentach proceduralnych, jakimi są inicjatywa i weto obywatelskie.
Powtarzam, że wolność pozytywna oznacza rzeczywistą możliwość podejmowania wyborów. W wielkiej grupie ludzi, jakim jest społeczeństwo, podjęcie wyboru umożliwia tylko referendum, jako klasyczny instrument demokracji bezpośredniej.
Być wolnym, żyć godnie i stanowić o własnym losie nie jest niestety możliwe w demokracji przedstawicielskiej/parlamentarnej, w ramach której pospolity obywatel jest jedynie odbiorcą odgórnych dyrektyw płynących z góry w dół, a demokracji doświadcza raz na 4 lata, głosując w wyborach i to nawet nie na osobę, lecz na partię polityczną.
Sprawne funkcjonowanie państwa jest tylko wówczas możliwe, kiedy obywatele posiadają gwarancję rzeczywistej wolności, godności i prawa do samostanowienia.
prof. Mirosław Matyja, koordynator merytoryczny Instytutu Demokracji Bezpośredniej.
źródło: https://lubbezposrednio.pl/matyja-wolnosc-godnosc-i-prawo-do-samostanowienia/
3. Rosjanie wysadzili elektrownię wodną w Nowej Kachowce
Biełsat: Elektrownia Wodna w Nowej Kachowce wysadzona w powietrze
https://www.youtube.com/watch?v=L3vT4Ivn87U
Układ Otwarty: Lachowski – Janke; Nowa Kachowka, kontrofensywa, konflikt Zełenski-Kliczko. Wszystko o wojnie
Kapitan Lisowski: Tama – czyli sprawa się rypła w rocznicę D-Day
wPolityce: Wysadzenie tamy w Nowej Kachowce. Co chcieli osiągnąć Rosjanie? Gen. Skrzypczak: Są wystraszeni, w panice
„W mojej ocenie, w ciągu 3-5 dni, może trochę więcej, do 8 maksymalnie, należy spodziewać się tego głównego uderzenia armii ukraińskiej na armię rosyjską. Gdzie oni uderzą – to wiedzą tylko Ukraińcy i Zełenski, reszta to tylko spekulacje” – mówi portalowi wPolityce.pl gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
wPolityce.pl: Jak interpretować wysadzenie tamy w Nowej Kachowce? Co chcieli w ten sposób uzyskać Rosjanie?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Rosjanie przygotowują się na odparcie kontrofensywy armii ukraińskiej, natomiast nie wiedzą, gdzie Ukraińcy uderzą. W związku z tymi działaniami, które prowadzą – wysadzenie zapory na Zbiorniku Kachowskim – skracają linię frontu, czyniąc ten odcinek między Zbiornikiem Kachowskim a ujściem Dniepru do Morza Czarnego niezdatnym do przeprowadzenia operacji wielkoskalowej. Rosjanie liczą, że Ukraińcom nie uda się w ciągu najbliższych 8-10, może nawet 12 dni, sforsować rzeki. Chyba że wojskami specjalnymi, które mogą przeprowadzić operację na podobieństwo tej, która prowadzona jest obecnie w rejonie Biełgorodu.
Czy można dopatrywać się tutaj pewnej desperacji, obawy przed ukraińską kontrofensywą?
Zdecydowanie tak, Rosjanie nie wiedzą, gdzie Ukraińcy uderzą. Ukraińcy w tym momencie prowadzą takie uderzenia zaczepne – w rejonie Bachmutu, Zaporoża itd. Ma to na celu zmylenie Rosjan co do kierunku głównego uderzenia. Te wojska, które mają to główne uderzenie przeprowadzić, nie biorą w tych działaniach udziału. One czekają na właściwy moment, na rozkaz Zełenskiego do tego, aby rozpocząć operację. Natomiast te wojska, które są w styczności z Rosjanami szukają teraz kierunku dogodnego do uderzenia, takiego „miękkiego podbrzusza” okupanta.
Armia rosyjska nie spodziewa się, gdzie uderzą Ukraińcy, dlatego co może, to robi, aby zamknąć jakieś kierunki. Pokazuje to, że Rosjanie są wystraszeni, działają trochę w panice.
Czy Ukraińcy mają szansę przeprowadzić jak najszybciej kontrofensywę, czy też działania okupantów mogą spowodować znaczne opóźnienia?
Generalnie Ukraińcy mają szansę, mają duże zgrupowanie wojsk zbudowane dzięki dostawom z Zachodu, także dzięki pomocy Polski. Wydaje mi się, że są gotowe i czekają tylko na rozkaz Zełenskiego: kiedy i gdzie.
W mojej ocenie, w ciągu 3-5 dni, może trochę więcej, do 8 maksymalnie, należy spodziewać się tego głównego uderzenia armii ukraińskiej na armię rosyjską. Gdzie oni uderzą – to wiedzą tylko Ukraińcy i Zełenski, reszta to tylko spekulacje.
Władze ukraińskie podkreślają jednoznacznie, że dzisiejsze wysadzenie mostu w Kachowce to jeden z największych kataklizmów i największych rosyjskich zbrodni od dziesięcioleci. Czy powinno być to sygnałem dla wszystkich, że Rosję powinno się – jak pisali m.in. prezydent Wołodymyr Zełenski czy szef dyplomacji Dmytro Kułeba – wyprzeć z terytorium całej Ukrainy?
Zdecydowanie tak, tyle że Ukraina nie ma takiego potencjału, żeby wyprzeć Rosjan z całego terytorium. A jednak na tę katastrofę humanitarną Ukraina była przygotowana. Groźba wysadzenia zapory istniała od kwietnia ubiegłego roku, kiedy to Ukraińcy uderzyli na Rosjan na przyczółku chersońskim. W momencie, gdy to się stało, Rosjanie założyli ładunki wybuchowe na zaporze kachowskiej, przewidując, że kiedyś ją wysadzą. Wysadzili ją teraz.
Czyli w obecnej sytuacji tym bardziej potrzebne jest zintensyfikowanie tej zachodniej pomocy dla Ukrainy?
Zdecydowanie tak, ta pomoc nie może być przerywana. Ale będzie zależeć także od tego, co Ukraińcy teraz zrobią. Bo Zachodowi potrzebny jest teraz mocny ruch Ukraińców. Muszą teraz zbudować zaufanie, pokazać, że potrafią, są w stanie i mogą.
Pomoc Zachodu była i jest ogromna, a Ukraińcy muszą udowodnić, że miała sens. Mogą to zrobić tylko poprzez kontrofensywę, na którą wszyscy czekają. Jaki będzie miała rozmiar i kiedy nastąpi – trudno powiedzieć, ale Ukraińcy muszą to zrobić, żeby udowodnić, inaczej wszyscy będą wątpić w to, że są w stanie zrobić cokolwiek.
Zełenski stoi obecnie pod ścianą i wie, że ta decyzja przed szczytem NATO w Wilnie jest oczekiwana i działania wojsk ukraińskich są oczekiwane. Czy to zrobią – nie wiem, ale uważam, że po części nie mają innego wyjścia, muszą udowodnić, że potrafią.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE: