Drugie życie ruskich szpiegów
1. J. Karwelis: Polska A Polskę B
Marek Sobolewski, gigant pandemiczny rozwalający system sanitarystów ich bronią, czyli oficjalnymi danymi, rozpoczął ciekawą serię publikacji wykresów, a właściwie mapek, pokazujących jak poszczególne grupy wiekowe, czasem i i zawodowe, vide medycy, odchodziły od szczepionek. Medycy są tu ciekawym przypadkiem, bowiem grono to nie tylko może sobie „załatwić” lewe zaświadczenie o szczepieniu, ale nawet tego nie robi. Nie udaje, że coś tam bierze, coś jak tenisista Djoković, który mógłby sobie kupić zaświadczenie na dowolnym bazarku, ale tego nie robi, obnażając obłudę systemu. Medycy mieli być
w szpicy zaszczepień, są do dziś obłożeni obowiązkiem szczepiennym i ich „głosowanie nogami” jest najlepszym dowodem co myślą o pandemicznej „nałóce”.
Seria mapek od Sobolewskiego jest to w zasadzie zapis tempa blamażu akcji szczepiennej
i jej głównej zapaści, czyli czwartej dawki. W zasadzie mapki się powtarzają, ale jedna jest wyjątkowa:
to mapka zaszczepienia dzieci. Najpierw dane:
LICZBA szczepień na COVID-19 wśród dzieci w wieku 0,5-4 lata:
1. dawka: 3.284
2. dawka: 2.006
Wykonano w sumie 5.290 szczepień.
W pełni zaszczepiono 0,1% dzieci w wieku 0,5-4 lata.
Najwięcej szczepień w województwie mazowieckim.
Na Podkarpaciu dwiema dawkami zaszczepiono 6 dzieci.
Tyle same dane, ale ciekawsza jest sama mapka.
Na dzień analizy, czyli 13 lutego 2023 roku trzecią dawką zaszczepiono dziesięcioro dzieci.
A więc katastrofa. Należy przypomnieć, że minister zdrowia kupił dla maluchów ponad 500.000 dawek,
a więc użyto około 1% zakupionych preparatów. Tu jak tarantula na torcie wystaje województwo mazowieckie. W proporcjach skrajnych, w przypadku drugiej dawki wspomniane Mazowieckie
do Podkarpackiego ma się jak 721 do 6.
Interesująca jest anomalia mazowiecka, a właściwie – warszawska. Mimo, że liczby są niskie w całej Polsce, to proporcjonalnie Warszawa wyskakuje tu nawet ponad sto razy bardziej niż inne województwa.
Z czego to się bierze?
Myślę, że z mentalu. Nietrudno połączyć kropki, by zobaczyć, że chodzi tu o decyzje
„młodych, wykształconych, z wielkich ośrodków”. A Warszafka tu wiedzie prym. To młodzi rodzice mają
tak młode dzieci i podejmują swe światłe decyzje dla ich dobra. Widać też tu szczególną podatność
na propagandę. Warszafka wie lepiej niż prowincja, pełna przecież płaskoziemskich szurów.
Piszę o propagandzie, bo tylko ona może tłumaczyć tak brzemienne w skutkach decyzje.
Właściwie od początku wiadomo, że szczepienie dzieci to nonsens. Chorują na kowida rzadko i lekko. Teza, że przenoszą skubańce, dla siebie bezkarnie, swojego koronawirusa na biednych dziadków upadła. Może bowiem i przenoszą, ale jak stwierdziła przedstawicielka Pfizera, nie wiadomo, bo nie badano,
czy szczepionka hamuje transmisje. A więc użycie jej w przypadku dzieci, by wytworzyć barierę ochronną młodzi-starzy, nie ma żadnego sensu.
Po drugie, mamy tu poważny wpływ na zasadniczą kwestię szczepienną, czyli relację korzyść-ryzyko.
Tak w ogóle można zaobserwować właśnie propagandowe rozciąganie nożyc tej relacji. Polega ono na sztucznym zawyżaniu korzyści i zaniżaniu ryzyk. Zawyżanie korzyści odbywa się za pomocą pompowania skuteczności szczepionki. Co prawda ta pompka okazała się tu nieszczelna, bo zaczęto od wysokiego poziomu 95% ochrony przed zakażeniem i 100% ochrony przed szpitalem (jak by kontynuować ten ciąg logiczny to i 120% ochrony przed zgonem) i zjechano już do poziomu wspomnianej przeze mnie ujemnej skuteczności szczepionek, czyli wyszło, że powzięcie takowych zapewniało większą utratę odporności niż był jej poziom sprzed szczepienia. Tu więc pompowano, ale wyszła pompka z worka. Kwestia ryzyk
poszła w drugą stronę – te zaniżano. Głównie przez konstrukcję systemu (nie)zgłaszania Niepożądanych Odczynów Szczepiennych, który zaniżał realną ilość ewentualnych przypadków szkodliwych skutków szczepionek. Najlepiej to określił jeden z lekarzy, który na poważnie i bez szydery stwierdził,
że nikt przez szczepionkę nie umarł, bo nikt taki się do systemu nie zgłosił.
Tym bardziej u dzieci, te nożyce się w realu schodzą. Korzyść żadna, bo jako się rzekło szczepionka ich
nie chroni bo i tak chorują rzadko i lekko, a więc licznik tego wyliczenia jest niski. Za to mianownik,
czyli ryzyko – wzrasta dramatycznie. Dzieci zaszczepione to wysyp przeróżnych choróbsk na nieznaną
do tej pory skalę. A więc szczepienie maluchów nie ma sensu.
Ale Warszafka uważa inaczej. Mamy ze stolicy wiedzą lepiej niż tępaki z prowincji. Ta mapka pokazuje odwrotność mitu o Polsce A i B. I aż chce się powtórzyć powiedzenie, które ten mit demaskuje:
Polska A Polskę B może pocałować w C.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
źródło: https://dziennikzarazy.pl/13-03-polska-a-polske-b/
2. Gadowski tv: Drugie życie ruskich szpiegów
https://www.youtube.com/watch?v=NScnNZ6bI-E
3. HR: Twierdza Bachmut walczy. Co planują Ukraińcy i Rosjanie? – Jarosław Wolski
https://www.youtube.com/watch?v=rd3f05wKzuQ