Ufolog Janusz Zagórski – „Kosmici żyją wśród nas”
Jak wiecie zaczynałem przygodę pisarską od opowiadań a potem powieści s-f. Osobiście widziałem obiekt który uważam za UFO 20 czerwca 2010 roku o godzinie 23.20 nad Parkiem Zaczarowanej Dorożki. Nie mógł to być żaden znany mi z doświadczenia obiekt – zielona kula światła wielkości 1/40 księżyca, która nadleciała błyskiem z północnego-wschodu, zatrzymała się w miejscu, stała nieruchomo kilkanaście sekund i odleciała po linii na południowy-zachód pomniejszając się do zniknięcia w ułamku sekundy. Moją obserwację potwierdziła jeszcze jedna osoba, niezależnie (której tutaj z nazwiska nie wymienię). Od tamtej chwili do dzisiaj piszę Dziennik Wielkiej Zmiany (nigdy nie miałem ciągot do prowadzenia dziennika), w którym zapisuję znaczące i dziwne, niestandardowe wydarzenia, niestatystyczne – wręcz niesłychane z punktu widzenia współczesnej „naukowej wiedzy” – działania własne oraz ważne z mojego punktu widzenia zdarzenia osobiste.
Jestem otwarty dosłownie na wszystko od czasu moich doświadczeń jogi i medytacji zen w latach siedemdziesiątych XX wieku i od czasu deprywacji sensorycznej i wyników eksperymentu z jasnowidzeniem przeprowadzonego na Wydziale Psychologii UJ przez moją żonę w roku 1983 w ramach jej pracy magisterskiej, w którym byłem jednym z królików doświadczalnych. Dla ciekawskich dodam że zaproponowano jej po tym pozostanie na uczelni i pracę naukową, ale nie zdecydowała się na kontynuowanie i doktorat. Zawsze było dla nas obojga ważniejsze Życie Pełną Piersią niż dowodzenie rzeczy oczywistych. Piszę ten dziennik do dzisiaj, a nazwałem ów plik – „Opisanie Końca Świata i Łodzi Osta”. Ten moment był mimo wszystko jakimś końcem jakiegoś świata dla mnie osobiście. Może ktoś wyda ten dziennik drukiem po mojej „śmierci”, a może nie.
Widziałem też wcześniej, latem roku 2000, eskadrę błyszczących dysków na horyzoncie w trakcie jazdy samochodem z Warszawy do Krakowa z grupą filmowców z Crackfilmu – wszyscy je widzieliśmy – ale uznaliśmy wtedy że to jakieś złudzenie. Trwało z pół godziny. Byliśmy wtedy we trzech: Ja, Jerzy Ridan i Leszek Wilk – prezes Crackfilmu. Jerzy Ridan niestety już nie żyje, a jest osobą która brała udział w jeszcze jednym niestandardowym i niestatystycznym, bardzo ważnym wydarzeniu w moim życiu.
Mimo wszystko pozostaję sceptyczny w stosunku do narracji o towarzyszących nam nieustannie kosmitach, chociaż pozostaję też z drugiej strony na nią otwarty i nie odrzucam jej, jak to czyni wielu tzw „naukowców” – w istocie wyznawców Kościoła Nauki i jego dogmatów utrwalonych w XIX i XX wieku. Wszystko bowiem – tak jak i tzw „obiektywna” materialistyczna nauka – jak wiemy – jest mniej czy bardziej tylko kwestią wiary opartej na kombinacji poszlak i dowodów twardszych i tych bardziej miałkich, dostępnych ograniczonemu umysłowi ludzkiemu i narzędziom zawodnym, czy tworom ułomnej technologii człowieka. Tak to allochtoniści wierzą w Słowian wyszłych z Bagien Prypeci w V wieku ne i wciąż nie wierzą w ciągłość genetyczno-kulturową Słowian zamieszkałych od 10 000 lat nad Odrą i Wisłą – a ja na odwrót. Wiele osób „ociera się” i „doświadcza” Rzeczy Istności, choćby przeskoków między Światami – jak choćby nieustannie Jasnowidz Jackowski, czy Adam Wiśniewski-Snerg, czy choćby Jan Pająk.
Jedno jest dla mnie pewne – RzeczyIstność swoją Istotą (istem RA / RO / RI – AR / OR / IR, OIO, Φ) przekracza zdecydowanie możliwości ludzkiej percepcji i wyobraźni.
Oto jest Swąt- Świat – Światło Świata w całej Jego okazałości i stąd płynie Wijara i Wijeda Przyrodzona oraz cała Wijo-Zowija PrzyRODy.
https://www.youtube.com/watch?v=qj7vYpttuf0