Słowiański Weles a etruski Welta, czyli Allozaury z UJotu w chtonicznym niebycie.

Allozaury z UJotu w chtonicznym niebycie.

Wiki: „chtoniczny = podziemny; odnosi się do bóstw piekielnych (chtonicznych) stojących w opozycji do bogów niebiańskich.”

Już pierwsze zdanie opisu wikipedycznego, mówiące czym według autora tego hasła jest bóstwo chtoniczne, zaprawione zostało zwichniętą optyką judeo-islamo-chrześcijańskiej interpretacji, czyli bredzeniem o piekle. Po pierwsze, Zaświaty pogańskie nie mają nic wspólnego z chrześcijańskim piekiełkiem na Ziemi, ani tym bardziej z tym prawdziwym Piekłem, stworzonym przez pasożytniczych pośredników z Watykanu. To Piekło przez duże P, wymyślono na użytek niepiśmiennych Niewolników, ku ich skutecznemu przerażeniu karą za nieposłuszeństwo klechom i monarchom oraz wielkim feudałom, właścicielom dóbr ziemskich i tychże Niewolników.

Po drugie, w wierzeniach pogańskich nie ma żadnej opozycji bogów niebiańskich i podziemnych, lecz jest dopełnienie. Każdy z bogów zajmuje właściwe sobie miejsce w Kręgu Bogów/Przemian stanowiąc emanację Jedni/Światła Świata w określonym jako Dział, Kir, Żywioł, lub Moc – Aspekcie Rzeczyistności. Więc mamy tu jedno zdanie, a w nim dwa idiotyzmy i ma to być opis pretendujący do obiektywizmu naukowego. Wypowiada się ten zwichnięty sąd tonem autorytatywnym, niby jako stwierdzenie istniejącego faktu. Tymczasem nie jest to fakt, tylko subiektywna koślawa narracja chrześcijaństwa, które wszystkie inne religie uważa za satanistyczne, czyli PIEKIELNE. 

Allo Allo-zaur Uniwersytecki pochodzenia polskiego, w trakcie wykładu w Instytucie Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, na temat Welesa-Wołosa i Welty etruskiego. Wygłasza autorytatywnie swoje brednie przyprawione zwichniętą katolicką optyką i narracją Międzynarodowej Handlowej Korporacji Watykańskiej. 

 

 

Z Kołem Bogów jest dokładnie jak z kołem barw – one po prostu się dopełniają – 12 Mocy

wiki: „Kulty chtoniczne znane są w większości religii. Wiążą się ściśle z kultem Matki-Ziemi, z którego prawdopodobnie się rozwinęły. Ważnym punktem jest tu utożsamienie Ziemi z łonem kobiety: człowiek rodzi się z łona matki-kobiety, aby po śmierci wrócić do łona Matki-Ziemi (śmierć widziana jako powrót do „domu”). Podkreśla to nierozerwalny związek narodzin i śmierci, który człowiek uświadomił sobie prawdopodobnie wraz z odkryciem rolnictwa i dostrzeżeniem analogii pomiędzy życiem ludzkim a życiem rośliny – kruchym, lecz nieustannie odradzającym się z łona ziemi.”

8 Żywiołów

Cytuję: „Wiążą się ściśle z kultem Matki-Ziemi, z którego prawdopodobnie się rozwinęły. Ważnym punktem jest tu utożsamienie Ziemi z łonem kobiety: człowiek rodzi się z łona matki-kobiety, aby po śmierci wrócić do łona Matki-Ziemi (śmierć widziana jako powrót do „domu”).” – To zdanie może być sztandarowym przykładem chrześcijańskiej bzdury wygłoszonej jako niepodważalna prawda obiektywna, z naruszeniem logiki wypowiedzi i skutkowo-przyczynowej wynikowości obowiązującej w myśleniu. Nielogiczność sprowadza się do stwierdzenia, że coś „wiąże się” z czymś „ściśle”, a to z czym ono się „ściśle wiąże”, jest zaledwie „prawdopodobne”. Brak zaś powiązania przyczyny ze skutkiem widać w postulowanym tutaj przypisaniu człowiekowi starożytnemu, przeniesienia aktu narodzin z kobiety, matki na Matkę Ziemię rodzącą ze swego wnętrza rośliny.  W pogaństwie nie istnieje takie przeniesienie, jest ono wymysłem „naukowców” doktoryzowanych w religijnych uniwersytetach, albo naukowców którzy mniemają o sobie, że są materialistami o ścisłych logicznych umysłach, a są od urodzenia ofiarami chrześcijańskiego wdruku, powielającymi światopogląd klechów i własnych rodziców oraz dziadków. Co mają wspólnego genitalia kobiece z których wnętrza wydobywa się człowiek z powierzchnią Matki Ziemi, która z każdej swojej grudki/komórki, z każdej tchawki swego naskórka wydaje trawy, kwiaty i drzewa? Kobieca skóra nie wydaje na świat bławatków i maczków, a stokrotki i żytko nie przychodzą na świat z ciemnej ziemskiej jaskini!

Koło Bogów – w środku Jednia, której emanacjami w określonym aspekcie/częstotliwości wibracji są wszyscy Bogowie (Działy, Kiry, Żywioły, Moce i pomniejsze). Każdy Bóg ma swoje właściwe miejsce w tym Kole i jest tylko jedno takie właściwe miejsce dla każdego z nich.

Czy mamy inny dowód, poza czystą logiką, na nieprawdziwość wygłoszonej tutaj fałszywej polsko-katolickiej „naukowej” tezy? Mamy.

Otóż od najdawniejszych czasów u Słowian występowało jako obrządek grzebalny ciałopalenie, którego pierwsze ślady stwierdza się na  Bałkanach już ponad 9000 lat temu, a na naszych ziemiach 7000 lat temu. Polskę ten krąg cywilizacyjny obejmuje z przybyciem pierwszych rolników nad Odrę i Wisłę – od 5 600 p.n.e.. Pod Krakowem odkryto pierwsze, jedyne tak stare, w pełni ciałopalne cmentarzysko w Europie, a prawdopodobnie i na świecie. (patrz: Topór, miedź i korab ponad Atlantykiem na RudaWeb) . Ciałopalenie było kontynuowane z drobnymi przerwami przez Słowiano-Ariów wszędzie tam gdzie warunki przyrodnicze na to pozwalały. Stos ciałopalny, jak wiadomo, wymaga dobrych kilku pni drewna, aby dało się skutecznie spopielić zwłoki.

Cztery Kiry w Kole Barw/Bogów – Wiosna/Jaruna/Zieleń – Lato/Roja/Żółć – Jesień/Jassa/Czerwień – Zima/Kostroma/Szafir

Jaka jest zatem analogia między Łonem Kobiety imitującym Matkę Ziemię, z którego człowiek przychodzi na świat, a ogniem który spopiela umarłego człowieka ma pył? Jaki jest związek między porodem człowieka z kobiety, a późniejszym przetrzymywaniem popiołu z człowieka i spopielonych kości w urnie, czyli w czarze-dzbanie, lub rozsypaniem prochów na wiatr? Czy da się zaobserwować, żeby z takich prochów odrodziła się ludzka istota?

Ja nie widzę związku, ale może brak mi wyobraźni, chociaż stale słyszę, że wszystko co napisałem w Mitologii Słowian to gra mojej wybujałej wyobraźni. Nie posądzam naszych starożytnych przodków o brak wnikliwości obserwacyjnej i prymitywizm umysłowy, gdyż pracując nad Mitologią/Bają Słowian widzę nieustannie wysoko zaawansowaną myśl filozoficzną i ścisły, dokładnie domknięty, holistyczny system, prezentujący obraz Świata do jakiego współczesna nauka wciąż się nie dobiła i do jakiego obecnie zaledwie się ona nieśmiało przymierza.

Ale nie wszyscy naukowcy polscy zgodzili by się z przedstawioną tutaj koncepcją wikipedycznego chtonizmu i „przeniesienia”. Zacytuję za RudaWeb  z artykułu „Wielkie rondele Lęchów Lendzielskich”: „Jednak, jak zauważył współodkrywca słynnej wazy z Bronocic prof. Janusz Kruk, umiejętności rolnicze społeczności neolitycznych znalazły też odzwierciedlenie w innym sposobie grzebania zmarłych: „Już ludność kultury ceramiki wstęgowej rytej uciekała się do rytualnego spalenia zwłok. Zabieg ten zaś byłby analogią do stosowanej wówczas techniki wypaleniskowej, mającej na celu użyźnienie gleby pod zasiew, tak aby była ona zdolna do ożywienia martwego ziarna. Rytuał ciałopalenia miał więc w porządku magicznym przywrócić życie osobie zmarłej. Z kolei kultura pucharów lejkowatych w młodszym neolicie wprowadziła praktykę (…) magicznej orki pod kurhanem. Jak złożone w bruździe pozornie obumarłe ziarno wykiełkuje, tak człowiek złożony w tak magicznie przygotowanej ziemi miał zmartwychwstać”.

Także jeśli przyjmiemy pochówek polegający na grzebaniu ciała w ziemi, czy to z użyciem ochry czy nie, w takich czy innych pozach, z takim czy innym wyposażeniem, znów nie widzę żeby miało to być odbiciem okresu płodowego w brzuchu matki przed narodzinami człowieka. Wręcz odwrotnie, najprostszą obserwacją na poziomie szympansa jest, że dziecku w łonie kobiety nie jest potrzebne nic do przeżycia. To ona sama, Samica, Kobieta Matka jest urną-czarą-dzbanem, w którym przebywa nowe życie ludzkie (czy życie zwierzęce) nim wyjdzie na świat. Efektem takiej obserwacji „ludowej” był fakt składania spopielonych prochów w urnach z ludzką twarzą. Niektórzy baśniarze „naukowi” i baśniopisarze pseudonaukowi twierdzą nawet, że człowiek prymitywny myślał, iż życie rodzi się samo w samicy bez potrzeby ingerencji samca.  Powszechny w starożytności i obecnie (widzialny w budownictwie katedralnym i wieżowcach) kult fallusa, kompletnie przeczy takim naukawym baśniom.

Dział Działów – Czarnogłów i Białoboga – DOPEŁNIENIA a nie przeciwieństwa

Stanowczo więc zaprzeczam, że kulty chtoniczne rozwinęły się „prawdopodobnie” i „ściśle wiążą się” z kultem Matki Ziemi. One narodziły się ze świadomości, iż Dusza Człowieka w swoim nieskończonym obiegu przez życie do śmierci, śmierć i ponowne narodziny do życia, przechodzi przez Wysokie Niebo, przez Welę-Prawię, Świat Niematerialny Bogów, będący Wysoko, Wysoko, a złożony z Krainy Bogów (Niwy) oraz Krainy Umarłych, czyli Nawi, leżącej na obrzeżach (lub w podziemiach) tegoż Boskiego Niematerialnego Świata, zwanego WELĄ. Dusza zmarłego w wyobrażeniach Słowiano-Ariów była niesiona przez Ptaki (Umory) Ptasim Gościńcem, czyli Drogą Mleczną, do Gwiazd, a nie pod ziemię, w „egipskie ciemności” chrześcijańskiej wyobraźni. Zaświaty to „podwela/podprawia” – doliny i parowy, wielka obła, wklęsła kotlina Weli/Prawi, a nie ziemska gleba, którą mamy pod stopami i jakieś w niej jaskinie. Boskie Niwy to z kolei „nadwela” – welskie wyżyny, równiny, pagóry i góry.

„Przesiąkanie” Wpływu Działu Działów na wszystkie inne koła Bogów/Sił/Barw

Wela to Kraina WIELKA, Biała, Jaśniejąca, Skrząca jak gwiazdy, Wela/Vela/Wala/Vala czy Bela/Bala/Bal to imiona oznaczające Białego i Wielkiego, wolszy/welszy/większy lub bolszy/bielszy to pojęcia olbrzymiości, WiELkości. Teraz, kiedy wiemy już, że Prawia jest na pewno krainą Niematerialną, z której pochodzą wszelkie Prawa Świata oraz że nosi ona też miano WELI, wiemy lub możemy (nawet na poziomie intelektualnego przedszkola) przypuszczać, jakie jest znaczenie imienia boga Welta/Woltumna i Welesa. Gdy to pojmiemy to od razu, automatycznie przestajemy łączyć w jedno tak Welesa z Wołosem, jak i etruskiego Weltę/Woltumna z Wertumnusem rzymskim – Bogami Płodności. Tak Weles, na 100%, nie jest żadnym WOŁOSEM – Bogiem Skotnym, czyli rzekomym bogiem bydła, jak i Welta nie jest Wertumnusem – Bogiem Płodności i Mnożności!

 

 

Co znaczy, jaki zakres pojęciowy obejmuje miano „skotny bóg”?!

Pojęcie skotności, czyli kocenia się to synonim nie bydlęctwa, ale mnożności, rozpładzania się, rozmnażania się zwierząt. Na Rusi skotem nazywano to bydło, które było rozmnażane przez człowieka i hodowane (hodowla = godowla = władanie gadziną/godziną). Stare słowiano-aryjskie słowo inne niż „bydło”, a oznaczające bydło to „gadzina” (godzina, gad, god – Słownik Etymologiczny Franciszka Sławskiego [SES], tom I, hasło: gad – str 247, gadzina – str 248). W Małopolsce pojęcie to – gadzina/godzina – obejmowało wszystkie zwierzęta dzikie, zwierzęta należące do Bogów, czyli do Świętych Godów. Oznaczało więc wszystkie zwierzęta jako boskie stworzenia.

Pojęcie to z czasem zostało u Słowian zawężone wyłącznie do kręgowców, a potem do kręgowców zimnokrwistych, ale hinduskie „go” – krowa/byk/bydło, oraz słowiańskie „gowędo” – bydło rogate, ma jedno źródło, chociaż znaczenia te różnią się w niuansach. U Słowian nie zachowało się do dzisiaj owo boskie GO w czystej postaci, gdyż zostało to pojęcie uściślone, czy też rozwinięte w gad/gad-z-ina. Powstało rozróżnienie boskich bytów, bytów danych przez Bogów, darowanych przez Godów, czyli zwierzyny – GADZINY (gadź-ina to inne GO) w odróżnieniu od GODOK/GADAK-GODOCZ/GADACZ. Godaczka/Gadaczka, czyli mówiąca, inaczej Mająca Daną od Godów (Bogów) Mowę, Go-Dane przez bogów, przez Świętych Godów (Bogów Kiru – Stron, Pór i Kierunków); SES, tom I, str 247, hasło: gadać.

Gadać (według Fr. Sławskiego) to wróżyć, zaklinać, mówić, ale także myśleć, sądzić, przypuszczać, zgadywać, kłócić się, narzekać, rozmawiać, przepowiadać – to prasłowiańskie wspólne słowo – gadati. Gadacz – wróżbita, zaklinacz. mówca, człowiek dużo mówiący.

Oto co pisze Fr. Sławski na kolejnej 248 stronie swojego Słownika: „Subtelna analiza semantyczna Zubatego (Studie I 242 -5) wykazała pierwotne pokrewieństwo z prasłowiańskim *god– patrz gody, godzić…”. Pisze też: ” Najbliżej stoją litewskie godóti – ‚rozmyślać, czcić, szanować; starać się’, żodis – ‚słowo’; łotewskie gadat/godot – ‚myśleć, troszczyć się’.

Jak wiadomo GA-j to miejsce święte, las o szczególnym sakralnym znaczeniu, ga-j-da to śpiewak, mówca Dawca Gajeniagaić – mówić odświętnie, umaić – ozdobić odświętnie, mówić uroczyście, gajda/bajda – mowa uroczysta, opowieść boska, mowa natchniona, zaśpiew. Granie na gajdach (mownych – gadających, świętych instrumentach obrzędowych) towarzyszyło wpierw jedynie przy obrzędach, Tanach-Daniach – żertwach, godach – świętach, zakładzinach, zaślubinach.

Z kolei GO-WĘDO to słowiańskie określenie na bydło złowione, uwiedzione/zwędzone/uwięzione, czyli będące na WODZY, ZWIĄZANE, złowione i uprowadzone od dzikiego stada. Stąd gosz/kosz – zagroda dla bydła, zagroda – gos-podarstwo, gospodarz – właściciel/posiadacz gadziny uwięzionej – gowęda. Koszać = kochać i Kocić = rozmnażać się – to pojęcia pokrewne, wbrew pozorom logicznie i etymologicznie całkiem bliskie godziny/gadziny i godacza/gadacza.

Po tym rozległym wywodzie, który pozwala nam zrozumieć w pełni pojęcie S-KOTu – bydła kotnego i gowęda – bydła złowionego i uwięzionego oraz pojęcie Skotnego Boga, czyli Wołosa – Pana Kocenia się – Mnożności, wróćmy do Welesa i Welty.

Co w ogóle i skąd wiemy o etruskim bogu Welta-Woltumna? Poczytajmy wpierw co o Weltcie, etruskim bogu, wie współczesna nauka i pisze nasza polsko-katolicka Wikipedia (na podstawie dostępu dnia 18 sierpnia 2018 roku):

wiki: „Welta = Voltumna – etruski bóg ziemi, był najwyższym bóstwem w tamtejszej mitologii. Centralnym miejscem jego kultu było miasto Volsinii (północno-zachodnia Italia), gdzie znajdowała się jego świątynia.

Był odpowiednikiem rzymskiego boga Wertumnusa.

Jego postać jest pochodzenia etruskiego lub sabińskiego. Na podstawie etymologii ludowej[1] uznawano go za boga przemian, pór roku, dojrzewania wszystkich plonów[2] i handlu. Uważano, iż posiada umiejętność przybierania różnych postaci.

Zazwyczaj przedstawiano go jako młodzieńca bądź brodatego mężczyznę z wieńcem na głowie, który trzyma róg obfitości z owocami. Święto na jego cześć, Vertumnalia, obchodzono 25 sierpnia. W ofierze składano mu grona winorośli, kłosy pszenicy, jagody, jabłka, gruszki i śliwki.

Gdy Pomona odrzuciła jego zaloty, przybrał postać starej kobiety, udał się do ukochanej i przekonywał ją do siebie tak skutecznie, że bogini uległa jego namowom. Wówczas Wertumnus został jej małżonkiem.”

Muszę powiedzieć ze zdumieniem, że wszystko co powiedziano tutaj o Weltcie znajduje się w 3 pierwszych linijkach, to co dalej to jest o Wertumnusie i do niego odnoszą się te opisy!

Przedstawianie Wertumnusa zamiast Welta/Woltuma/Voltumna oraz obrzędów rzymskich zamiast etruskich, ma taki sens jak pisanie, że samochód Toyota to taki trochę nowszej wersji wóz drabiniasty, ciągniony przez dużo większą ilość koni, niż w zamierzchłych czasach. Obrzędy etruskie były ową Toyotą, gdyż zawierały w sobie jeszcze dużą dozę pamięci i sensu obrzędowego związanego z Wiarą Przyrodzoną Północy, z jakiej etruska wiara przyrodzona pochodziła. Natomiast rzymski Wertumnus i obrzędy z nim związane to dokładnie wóz drabiniasty, który z Toyotą ma tyle wspólnego co cztery koła i ramę, czyli rusztowanie na jakim jest zbudowany. Te cztery koła i rama to etymologiczne podobieństwo słowa Voltumn do Wertumnus – i nic więcej. Ani materiał nie ten, ani pojazd nie taki, ani jego duch ten sam.

O tym, że Rzymianie z bóstw etruskich i obrzędów niewiele rozumieli, a pozostawiali po zniszczeniu lokalnych obrzędów i  religii w zasadzie tylko zniekształconą nazwę, czyli skorupę, wydmuszkę kompletnie pozbawioną etruskiego ducha oraz sensu obrzędowego,  pisał już profesor z Łotwy Andis Kaulins oraz Francuz Christian Mandon, których prace przetłumaczyłem, zaprezentowałem oraz omówiłem obszernie w artykule Odcięta Noga Byka/Tura, część 9.5: Andis Kaulins (Łotwa) – Etruskowie o Niebie Gwieździstym i Plejadach/Kurakach/Babkach oraz Christian Mandon (Francja): RITES CULTES – COUTUMES suivi de : Romulus, un rite exemplaire… .

Dodajmy jeszcze co na ten temat pisze Wikipedia anglojęzyczna 100 razy bardziej wiarygodna od polsko-katolickiej:

„The name Vortumnus most likely derives from Etruscan Voltumna. Its formation in Latin was probably influenced by the Latin verb vertēre meaning „to change”, hence the alternative form Vertumnus. Ancient etymologies were based on often superficial similarities of sound rather than the principles of modern scientific linguistics, but reflect ancient interpretations of a deity’s function.[4]”

Nazwa Vortumnus najprawdopodobniej pochodzi od etruskiego Voltumna. Na jego formację w języku łacińskim prawdopodobnie wpłynął czasownik łaciński vertēre oznaczający „zmieniać”, stąd alternatywna forma Vertumnus. Starożytne etymologie opierały się na często powierzchownych podobieństwach dźwięku, a nie na zasadach współczesnej językoznawstwa naukowego, ale odzwierciedlają starożytne interpretacje funkcji bóstwa [4].
Dowiadujemy się z tego jedynie, że Voltumna był uznawany za boga związanego ze ZMIANĄ. Jaka to była zmiana? Pór roku, stanu życia i śmierci, przejścia do zaświatów? Wszystkie te funkcje są otwarte jeśli nie mamy dostępu do etruskiego źródła które by te sprawy wyjaśniło.
Co zatem naprawdę wiemy o Welcie? Podaje to anglojęzyczna Wikipedia wraz ze źródłami:

„In Etruscan mythology, Voltumna or Veltha[1] was the chthonic (relating to or inhabiting the underworld)[2] deity, who became[3] the supreme god of the Etruscan pantheon, the deus Etruriae princeps, according to Varro.[4] Voltumna’s cult was centered in Volsini (modern-day Orvieto) a polis of the Etruscan Civilization of central Italy.

The bond of the twelve Etruscan populi was renewed annually at the sacred grove of Fanum Voltumnae, the sanctuary of Voltumnus sited near Volsinii (present day Bolsena), which was mentioned by Livy.[5] At the Fanum Voltumnae ludi were held, the precise nature of which, whether athletic or artistic, is unknown.

In the Roman Forum, near the Temple of Castor and Pollux stood a shrine dedicated to Voltumna in the Vicus Tuscus.[6]

He was the equivalent of the Roman Vertumnus.”

W etruskiej mitologii Voltumna lub Veltha [1] były chtonicznym (odnoszącym się do lub zamieszkującym w podziemnym świecie) [2] bóstwem, które stało się [3] najwyższym bogiem etruskiego panteonu, deus Etruriae princeps, zgodnie z Warro [4]. ] Kult Voltumny skupił się w Volsini (współczesnym Orvieto), które było polis/grodem Etruskiej Cywilizacji w centralnych Włoszech.

Więź dwunastu etruskich populi odnawiana była corocznie w świętym gaju Fanum Voltumnae, sanktuarium Voltumnusa usytuowanym w pobliżu Volsinii (dzisiejsza Bolsena), o którym wspomniał Livy. [5] W Fanum Voltumnae odbywały się ludi (publiczne igrzyska CB), których dokładna natura, czy to atletyczna, czy artystyczna, nie jest znana.

W Forum Romanum, w pobliżu Świątyni Kastora i Polluksa, stała kapliczka poświęcona Voltumnie w Vicus Tuscus. [6]

Był odpowiednikiem Romańskiego Vertumnusa.

Tyle dokładnie wiemy i ani słowa więcej. Wiedząc więc jednocześnie, jak swobodnie poczynali sobie Rzymianie z kultami podbitych plemion i narodów oraz, że w zasadzie adaptowali to co chcieli tak jak chcieli, kierując się podobieństwem nazwy, a lekceważąc istotę i ducha i rytu obrzędowego, musimy uznać zdanie, że Velta był odpowiednikiem Wertumna zaledwie za przypuszczenie. Trzeba by było napisać: „Welta był przypuszczalnie/prawdopodobnie odpowiednikiem romańskiego Vertumnusa”.
Niestety okazuje się, że Welta ma z Wertumnusem dokładnie tyle samo wspólnego co Weles z Wołosem, czyli tylko podobne brzmienie nazwy, bowiem jego etymologię należałoby wiązać z językami Północy Eurazji, konkretnie z rejonem rzeki Dunaj i jej dopływów, czy też Małej Azji gdzie lokuje się siedziby pierwotne Etrusków, a nie z łaciną.
Języki dorzecza Dunaju to języki słowiano-aryjskie, języki Małej Azji także w dużym stopniu, po dokonaniu podboju Hetytów przez słowiano-aryjskich przybyszów znad północnego brzegu Morza Czarnego około 2200 roku p.n.e..
Stąd należy moim zdaniem na poważnie rozpatrzyć powiązanie etymologiczne i funkcyjne etruskiego boga z językami słowiańskimi i mitologią Słowian. Zwłaszcza, że wiadomo o tym bogu, że to był bóg CHTONICZNY i że nie był jakimś tam bóstwem urodzaju tylko BOGIEM NAJWYŻSZYM Etrusków. Bogowie urodzaju ani nie są chtoniczni, ani nie posiadają nigdy takiej wysokiej pozycji w panteonie. Bogowie urodzaju i płodności nie budzą lęku, nie posiadają atrybutów, które w sposób naturalny wywołały by odruch uniżoności i posłuszeństwa. Bogowie Zaświatów mają takie atrybuty i taką moc. Także Bogowie Nieba posiadają odpowiednie wyposażenie, aby pełnić funkcje bogów „państwowych”.

Ten zabieg formalny polegający na tym, iż zamiast Welty etruskiego omawia się Wertumnusa – jego rzymską wydmuszkę, pozbawia artykuł w Wikipedii kompletnie jakiegokolwiek waloru wiedzy. Równie dobrze można by Weltę porównać do babilońsko-sumeryjskiego bóstwa Pazuzu, o którym jeszcze mniej wiadomo. Artykuł ten sieje jedynie zamęt i buduje fałszywą narrację historyczną oraz religioznawczą.

Pazuzu, syn Hanbi – Jest zobrazowany jako hybryda: o lwiej (lub psiej) twarzy, czterech skrzydłach, ogonie skorpiona i penisie we wzwodzie. W tym przypadku nosi na głowie półksiężycową ozdobę i coś przypominającego berło. Posiada on parę rogów zwróconych z przodu w górę. Jest to typowe dla zdobień korony, które wieńczyły głowy bóstw takich jak Shamash i Ishtar. Była to podobno figurka stawiana w domach dla ochrony przed demonami, a więc istotami pochodzącymi z zaświatów.

WELTA i WELES to dwie mitologiczne postacie Bogów będące nie tylko w bliskim, widocznym na pierwszy rzut oka, pokrewieństwie etymologicznym, ale także bardzo sobie bliskie co do funkcji i miejsca w Kole Bogów/Przemian.

W chrześcijańskiej nauce, która rozwinęła się przed wiekami od szkół średniowiecznych, scholastycznych, do czasów współczesnych pod naciskiem powszechnego w Europie światopoglądu chrześcijańskiego, a nawet surowych represji ze strony Watykanu (i innych ośrodków religijnych protestanckich, czy anglikańskich, albo prawosławnych), gdzie za odstępstwo od kościelnych dogmatów karano banicją lub śmiercią, a w najlepszym razie ekskomuniką ze wspólnoty (co często oznaczało wyrok śmierci), wykształciła się pseudonaukowa narracja dotycząca religii przedchrześcijańskich. Religie przedchrześcijańskie uważano od zawsze i uważa się także dzisiaj za prymitywniejsze, za oddające cześć bałwanom a nie bogu, za czczące fikcyjne siły pozbawione jakiegokolwiek racjonalnego wpływu na rzeczywistość materialną, za systemy pozbawione podbudowy moralnej i filozoficznej. Mitologie będące wszak treścią religijną starożytności przedstawia się jako baśnie, baśniuszki i bujdy o pojedynkach i romansach bogów, a nie jako realną wizję Świata Przyrodzonego i mechanizmów nim rządzących opowiadaną w formie epiki – łatwej do zapamiętania, a spersonifikowanej dla ułatwienia tego procesu zapamiętywania.

We współczesnej naukowej narracji na temat religii pogańskich, do których też (o zgrozo!) zalicza się wedaizm, hinduizm, szintoizm, a co za tym idzie także oparte o nie buddyzm i taoizm, widać kompletne niezrozumienie idei wielobóstwa, którą przeciwstawia się bezmyślnie idei jedynobóstwa, czyli monoteizmu, który ma być według tejże nauki wyższą formą religijności ponad panteizmem i henoteizmem. Z kolei według tych pseudonaukowych teoryjek henoteizm ma być jakimś przeciwstawieniem dla panteizmu. 

Prostowanie treści takich artykułów jak ten poświęcony etruskiemu Weltcie/Weltonowi, czy Welesowi w Wikipedii to syzyfowa praca, bowiem należałoby je wyrzucić do kosza i napisać po prostu nowe artykuły. Gorsze jest to, że Wikipedia tylko wyrywkowo powiela, czasami schematycznie, a czasami z zafałszowaniem, treści naukowych dzieł i podręczników na temat religii pogańskich. Te podręczniki i opracowania należałoby napisać na nowo z pogańskiego – rodzimowierczego punktu widzenia.

Z Welty, etruskiego Boga Zaświatów, czyli Nawi, powtarzając bezkrytycznie za „nauką zachodnią” zrobiono w tym katolicko-polskim artykule wikipedycznym boga urodzaju, bydła, przysięgi i nie wiadomo czego jeszcze. Uczyniono ten zamęt umysłowy poprzez przyjęcie wpierw narracji rzymskiej o Wertumnusie jako równoważnej narracji etruskiej o Weltcie, a potem przepuszczono to przez kalkę narracji chrześcijańskiej na temat pogaństwa i dołożono wyższościową optykę naukową, która to wszystko ma nam pozornie zobiektywizować i uczynić niepodważalnym naukowym faktem. 

Weltę w tym artykule skojarzono bezmyślnie, za nauką Zachodnią i za narracją rzymską,  z boginią Pomoną, czyniąc już nie zamęt, ale totalny pseudointelektualny bełkot nie mający nic wspólnego nie tylko z rzetelnym opisem starożytności i wierzeń pogańskich, ale w ogóle z logiką.   

Pokazuję ten problem na przykładzie opisu Welty i Welesa po to, byśmy sobie wszyscy  uzmysłowili skalę zakłamania w temacie religii przedchrześcijańskich w Europie, a także skalę błędnych interpretacji współczesnych religii Wschodu Eurazji.

wiki: „Pomona – nimfa etruska, włączona następnie do wierzeń rzymskich jako bogini sadów, ogrodów i drzew owocowych. Przypisywano jej liczne miłostki z bóstwami polnymi i leśnymi, m.in. z Sylwanem, Pikusem i Wertumnusem[1].

Według Metamorfoz Owidiusza odrzuciła zaloty satyrów Sylena i Priapa i została żoną etruskiego boga Wertumnusa, który w przebraniu starej kobiety skłonił ją do małżeństwa.

W Rzymie miała swojego kapłana, a w drodze z Rzymu do Ostii posiadała swój święty gaj[2].

W sztuce przedstawiana z rogiem obfitości, bądź siedzącą na koszu pełnym owoców i kwiatów.”

Skoro Pomona była już u Etrusków nimfą to znaczy, że u Słowiano-Ariów była boginią. Miano Po-mona nie oznacza nic innego jak Po-mężu/menie, po-mian – słowiańskie echo, odbicie, powielenie – po mianie/imieniu – powtórzenie. Zatem Pomona może być Boginią Płodności – Śreczą po mężu/przy mężu/zamężną Sporowi, lub jak w wypadku pary Rod – PrzyRoda/Rod-żana, Panią-Żoną Roda, Przyrodą. Może to być także słowiano-aryjska nazwa ogólna oznaczająca każdą boginię jako Żonę – Po-Mężną, czyli inaczej Za-Mężną, a więc Boginię równą mu – mężowi, towarzyszkę Boga – męża. Widzimy tutaj w opisie, że Pomona była czczona przez Etrusków w świętym gaju, czyli na modłę słowiano-aryjską. Wyposażona była też po słowiańsku, niczym Radogost i Świętowit: w Róg Obfitości i Kosz pełen owoców.

Weles według chorej wizji chrześcijańskiej. Ten obraz ma tyle wspólnego z postacią Welesa i Welty co chrześcijańskie Piekło z pogańskimi Zaświatami, albo niemiecka Nuttela z prawdziwą czekoladą. Jest to Bóg Sporzenia – Spor, Bóg Obfitości i Mnożności – kocenia/kotności. Nie przypadkowo także bazie – świąteczny, wiosenny, noworoczny symbol odradzania się życia,  nazywane są u Słowian koszkami/kotkami (co znaczy również kos = los).

O historii wspominał Adam Mickiewicz w epopei Pan Tadeusz:

…Słowem, wygnała Marsa Ceres gospodarna
I Panuje z Pomoną, Florą i Wertumnem
Nad Dobrzyńskiego domem…[4]

Nareszcie słowo prawdy. Adam Mickiewicz pisze  rzeczywiście o Wertumnie rzymskim, a nie o Welcie, ani o Welesie, ani o Wołosie – rzekomo bogu BYDŁA. Wołos nigdy nie był ogólnym bogiem obfitości, lecz był szczególnym bogiem płodności/mnożności zwierząt gospodarskich, głownie bydła – czyli go-węda, zwierzyny go-dowlanej, gos-podarskiej, dzikiej udomowionej, go (gadziny – go dziwego/dzikiego). Hinduski Govinda – pastuch, to Bóg Pasterz Bydła czyli go, zwierzyny boskiej, tworu Godówgo – boskiego stworzenia, które to pojęcie szczegółowo omówiłem powyżej.

 

Polsko-katolicka Wikipedia o Welesie

(na podstawie dostępu z dnia 18 sierpnia 2018 roku)

„Weles, Wołos (w źródłach staroruskich: Velesъ, Volosъ bogъ) – bóg słowiański.

Podziemny bóg magii, przysiąg, sztuki, rzemiosła, kupców, a przede wszystkim bogactwa. W tym ostatnim wymiarze przypisuje się Welesowi opiekę nad bydłem, gdyż jego posiadanie było ówcześnie miernikiem dobrobytu. Aleksander Brückner sprzeciwił się jednak postrzeganiu Wołosa jako „bydlęcego boga” i wskazał na podobieństwo imienia bóstwa do imienia świętego Własa (czyli św. Błażeja, dla prawosławnych Słowian opiekuna bydła) jako prawdopodobne źródło pomyłki XI-wiecznych kronikarzy[2]. W folklorze Weles przedstawiany jest jako władca zaświatów – Nawii (Nawi, a nie Nawii. CB), na której łąki wyprowadza dusze.”

Aleksander Bruckner, jak we wszystkim co napisał w swoich hiperkrytycznych rozprawkach, pod wpływem niemieckiej „nauki” końca XIX wieku i w tym mylił się grubo. Tak, oczywiście, że to imię jest podobne do imienia św. Własa tak jak Świętowita do św. Wita. Od lat 60-tych XX wieku wiadomo, że była to sprytna praktyka tzw. chrześcijaństwa, polegająca na zastępowaniu starych pogańskich bogów nowymi świętymi, tylko na zasadzie podobieństwa etymologicznego. O tym pisaliśmy właśnie przed chwilą wyżej, w kontekście przejmowania religii Etrusków przez Rzymian. Jak można w XXI wieku powtarzać  tzw „prawdy” objawione przez Aleksandra Brucknera w roku 1905!!! Czy nic się naprawdę nie wydarzyło w polskim religioznawstwie przez 100 lat?

Miarodajną pracą na ten temat jest książka Borisa Uspieńskiego Kult świętego Mikołaja na Rusi, wydana w roku 1985 w Polsce. Ale tej książki nie widzimy właśnie w źródłach na jakie powołuje się autor hasła. Celowe?

„Źródła pisane (Powieść minionych lat) podają, że podczas zawierania traktatów przysięgała na niego „cała Ruś” (oprócz wojowników, którzy w tym czasie klęli się na Peruna). Karą za niedotrzymanie przysięgi miało być „wyzłocenie jak złoto” (skrofuloza). Określenie w Słowie o wyprawie Igora wieszcza Bojana jako „wnuka Welesowego” wskazuje na związek boga z magią i poezją (a więc z wołchwami). O Welesie wspominają również późniejsze źródła ruskie (m.in. apokryficzne Chodzenie Bogarodzicy po mękach), zagadkowym jest jednak brak Welesa w spisie bóstw, którym Włodzimierz I Wielki postawił w 980 posągi w Kijowie.”

Obwieszczenie Bojana jako wnuka Welesowego nie wskazuje na żadne związki Welesa z poezją, a z magią jest on związany tak jak każdy bóg, który posiada moce nadprzyrodzone, czyli nieludzkie. W innych dokumentach wskazuje się na wszystkich Rusinów, jako Wnuki Strzybogowie. I co z tego ma wynikać? Że Rusini są lotnikami, bądź żeglarzami bo Strzybóg jest bogiem wiatru? Ludzie ogólnie są wnukami bogów, lub mówiąc mniej poetycko dziećmi bogów – po prostu. ” (a więc z wołchwami)” – Wołchwowie to Wołacze i Chwalcy Bogów – każdy bóg ma związek z wołchwami, żercami, guślarzami, gadaczami, i setką innych gromad kapłańskich!

„Karą za niedotrzymanie przysięgi miało być „wyzłocenie jak złoto” (skrofuloza).” – Autor hasła stosuje typowe katolickie zobrzydzanie wszystkiego co ma być niższe i głupsze od Trójcy Świętej rodem z baśniuszek Międzynarodowej Handlowej Korporacji Watykańskiej. To że jakiś mnich chrześcijański, bizantyński indoktryner napisał, iż wierzyli że obrócą się w złoto, gdy nie dotrzymają przysięgi,  jest po prostu nieprawdopodobną brednią.

A może chodziło  o to, że przysięgali np. dochować tajemnicy, czyli milczeć, jak GRÓB (Weles – milczeć jak zmarły) o tym co zostało powiedziane? – Nie przyszło to do katolicko-marksistowskiej główeńki autorowi hasła? Równie dobrze mógłbym napisać dzisiaj, że Polacy którzy wierzą, iż milczenie jest złotem uważają, że nic nie mówiąc napełnią sobie złotem skarbczyki domowe, lub bankowe skrytki.

Epitet skotij bog (tłumaczony zwykle jako „bóg bydła” – Powieść doroczna) ma analogie starogreckie: skotios – ciemny, mroczny jak „Hades” oraz skotioi (paides) – nieletni chłopcy żyjący w żeńskiej, ciemnej części domu kreteńskiego – to prawdopodobnie pozostałość dawnego domu – „babińca” – do którego mężczyźni (prowadzący półkoczowniczy tryb życia) sprowadzali się na okres zimy schodząc z bydłem z letnich pastwisk (por. irański War).”

To jak grecki mnich tłumaczył sobie pojęcie Skotny Bóg naprawdę nie może przesądzać o znaczeniu tego rzeczownika, który nazywa rzeczy po imieniu w języku Słowian. Szukanie analogii greckiej dla słowiańskiego określenia jest nieporozumieniem wynikającym najzwyczajniej z ulegania stereotypowi o tym, że Słowianie wyszli z bagien Prypeci w V wieku n.e. i wszystko zapożyczyli. Było dokładnie odwrotnie, to Grecy zapożyczali nieustannie od Słowiano-Ariów, co jest udowodnione przez doskonałych antropologów kultury takich jak np. Mircea Eliade. W świetle ustaleń genetyki genealogicznej i powiązania z jej odkryciami znalezisk archeologicznych Słowiano-Ariowie zamieszkiwali dorzecze Dunaju już 8000 lat p.n.e.. Jak ma się tak długo rozwijająca się kultura i jej wierzenia, do Grecji starożytnej znanej od roku 800 p.n.e., a więc młodszej od kultury Ario-Słowian o 7200 lat?!

(BOGOWIE TRAKÓW, CZY SCYTÓW BOSFORAŃSKICH, CZY INNI BOGOWIE PÓŁNOCY – ogólnie mówiąc – choćby ZEUS  = DZEUS – DZIEŁAJĄCY DZIEŃ, Z KTÓREGO GRECY ZROBILI WŁADCĘ NIE ŚWIATŁA DNIA, LECZ BŁYSKAWICY – byli zapożyczeni od Słowiano-Ariów. Szereg artykułów na tym blogu o tym właśnie mówi (patrz cykl: Odcięta Noga Skrzystego Byka/Tura).

Cytuję:skotioi (paides) – nieletni chłopcy żyjący w żeńskiej, ciemnej części domu kreteńskiego – to prawdopodobnie pozostałość dawnego domu – „babińca” – do którego mężczyźni (prowadzący półkoczowniczy tryb życia) sprowadzali się na okres zimy schodząc z bydłem z letnich pastwisk (por. irański War).” – Baśniuszki o półkoczowniczym trybie życia Słowian możemy wessać w czarna dziurę naszej Galaktyki przy pomocy Kosmicznego Odkurzacza katolicko-marksistowskich pierdół. Wiadomo, że Słowiano-Ariowie zamieszkujący nad Wisłą 3200 lat p.n.e. już prowadzili osiadły tryb życia, a na pewno w czasach o jakich się Grekom nie śniło, budowano tutaj kamienne twierdze (Wzgórze Zyndrama w Maszkowicach – 2200-1500 p.n.e.).

Weles występuje tradycyjnie jako antagonista Peruna, czego ślady zachowały się po chrystianizacji w folklorze jako opowieści o rywalizacji Boga z diabłem (stąd także podstawy do utożsamiania Żmija z Welesem), a nawet św. Mikołaja z Bogiem, czy św. Eliaszem. Motyw ten pokrywa się z ogólnoindoeuropejskim schematem rywalizacji dwóch najwyższych i przeciwstawnych sobie bóstw. Wskazuje się tu zwłaszcza na podobieństwo do hinduskiego schematu Mitra-Waruna, zwłaszcza że pod względem etymologicznym i funkcyjnym Weles wykazuje podobieństwo do Waruny. Wyjaśniając rolę Welesa rozpatrywano związek litewskiego Velniasa z wedyjskim Waruną postulując istnienie boga kary za błąd moralny.”

No nie?! Naprawdę? A gdzie to napisano i kto to postulował???

Przytoczmy z książki “Of Gods and Holidays”: „Co mniej więcej wiemy o Velniasie to to że był odpowiednikiem słowiańskiego Velesa, bogiem chtonicznym. W litewskiej i łotewskiej mitologii Welnias jest bogiem podziemia i opiekunem zmarłych. Źródła historyczne utożsamiają go z rolnictwem, polowaniem, handlem i rzemiosłem. Czasami występuje jako obrońca sprawiedliwości. Razem z Dievasem uczestniczy w stworzeniu ziemi, jej fauny i flory; raz jako jego pomocnik, innym razem jako jego przeciwnik. Welnias jest związany ze staropruskim bogiem Patulasem. Niektóre cechy tych dwóch bogów przypominają hinduskie bóstwa Warunę i Wrytrę, skandynawskiego boga Odyna i słowiańskiego Welesa. Rdzeń słowa Welnias (wel-) jest identyczny z wyrazem „wele” – duch zmarłego. Welnias jest najbardziej popularnym bogiem litewskiego folkloru.

Litewski folklor zawiera o wiele większą liczbę bóstw związanych z podziemiem niż tych niebiańskich. Ważne jest, że wizerunek Welniasa może dostarczyć nam wiadomości związanych z innymi osobistościami podziemnego świata. Będąc jedną z najbardziej popularnych osobistości litewskiej mitologii, Welnias jest często przedstawiany w sztuce folklorystycznej, często jest wspominany w rozmaitych wierzeniach, przesądach, w mowie codziennej, odgrywa również znaczną rolę w literaturze, filmie, sztukach pięknych, nawiązują do niego profesjonalni artyści i pisarze. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa miała miejsce częściowa transformacja Welniasa w przeciwieństwo Boga – w Diabła, Szatana.

Książka N. Veliusa zajmująca się mitologią chtoniczną (związaną ze światem podziemnym) w litewskiej kulturze ludowej zawiera ponad 10,000 opowiadań w których wymienia się Welniasa. W litewskim folklorze Welnias ma ponad 200 imion i objawia się ludziom pod postacią różnych zwierząt, ptaków, gadów oraz ludzi różnych profesji i w różnym wieku. Bogowie, boginie, mitologiczne stworzenia z którymi zadaje się Welnias są niższej rangi. Jego stosunki z ludźmi są szczególnie skomplikowane i pozostające w sprzeczności ze sobą. Czasem Welnias szuka ludzkiej przyjaźni, ich miłości lub pomocy. Prosi ich na przykład o to by zagrali coś dla niego na jakimś instrumencie muzycznym lub by skryli go przed gniewem Perkunasa. Czasem różne okoliczności sprawiają że pomaga on ludziom, uprawia ich ziemię, buduje domy, mosty, chroni ich przed przestępcami, udziela pomocy kowalom, myśliwym, muzykom i kapłanom. Ale wcale nierzadkie są też przypadki gdy Welnias szkodzi ludziom na różne sposoby – szydzi z nich, wprowadza w błąd, gnębi, próbuje zabić, kusi do grzechu, lub przejmuje panowanie nad człowiekiem lub próbuje uwieść.

W starożytnej litewskiej mitologii Welnias nie był zwykłym demonem lecz bogiem i strażnikiem zmarłych. Jego obowiązki wobec zmarłych mogą być określone na podstawie litewskich bajek. Pewna część energii człowieka po śmierci od razu reinkarnuje pod postacią zwierząt. Tak więc Welnias był też opiekunem zwierząt oraz opiekował się ich pasterzami.” źródło: https://pruskiwicher.wordpress.com/bogowie-i-boginie/velnias/ .

Nie widzę w powyższym wypadku koncepcji boga kary za wykroczenia moralne, widzę Boga Zaświatów – Weli, Prawi i Nawi.

Mamy tutaj za to w tym opisie wziętym z książki Jonasa Trinkunasa “Of Gods and Holidays” bardzo ważną wskazówkę, na którą zwrócił uwagę autor. Jest ona zawarta w ostatnim akapicie i jest związana z rozumieniem właściwym pojęcia POGAŃSKIEJ KONCEPCJI REINKARNACJI. Być może z tejże koncepcji bierze się mylne przeniesienie funkcji Boga Zmarłych i Weli, także jednocześnie jako boga zwierząt, a wiec opiekuna bydła i pasterzy. Weles jest Pasterzem, ale Dusz na Łąkach Welańskich, w Nawiach. Koncepcje w jaki sposób wędrują po śmierci Trzy Dusze jakie posiada każdy człowiek , czy jedna z nich zawsze i od razu wciela się w jakieś zwierzę, czy nie, to są naprawdę bardzo głębokie „teologiczne” zagadnienia pogańszczyzny.  Na pewno nie na poziomie haseł Wikipedii, ani jak mi się zdaje polskiego uniwersyteckiego religioznawstwa.

Zacytuję artykuł z Wikipedii do końca, ale nie będę go już dalej krytykował ponieważ poniższe koncepty są kompletnie wyssane z palca, zwłaszcza o tzw „późnych” wcieleniach Welesa jako Trojana i Trzygłowa, partnerce Welesa, Górze Wołoszyn, Turoniu itp. Trudno by mi było skomentować te twierdzenia bez jakichś ciężkich negatywnych epitetów. Przytoczona poniżej w tym artykule etymologia mówi wszystko o zakresie występowania bóstwa Weles, odpowiedzialnego za tę Emanacje Światła Świata, którą poetycko nazywamy Zaświatami/Światem Zmarłych/Welą: Prawią i Nawią.  Zasięg obejmuje całą Północ Eurazji poczynając od Tocharów, przez Hetytów po Romajów-Greków.

„Późnymi wcieleniami Wołosa/Velesa byli prawdopodobnie Trojan (ruski Bojan podczas poetyckiego transu podążał „w trop Trojanowy”) i Trzygłów. Być może Wołos miał swój ośrodek kultu w Wołogoszczy – obecnie Wolgast nad Zalewem Szczecińskim w Niemczech (Wolgast < *Vol(os)ъgost’ ?).

Postać Welesa zachowała się jeszcze w źródłach czeskich z XV i XVI wieku, nawołujących do odrzucenia „grzechów welesa” i mówiących o odsyłaniu „k welesu” (do diabła).

Na obszarze Tatr znane jest prawdopodobnie smocze wcielenie Wołosa – Wołoszyn, a „tam gdzie padł (smok), wyrosła góra Wołoszyn”[3].

Gromada otwarta Plejad zwana jest w mitologii słowiańskiej Wołosożarami, Vlašici (Wołoszycy, po serbsku „synowie Velesa”). Echem bydlęcego kultu Welesa może być Turoń.

Partnerką Wołosa/Velesa mogła być postać o imieniu Velevitka, pojawiająca się w folklorze Kaszub (stąd rekonstruuje się lokalną formę teonimu – *Velevit).

Etymologia

Sugestie indoeuropeistów wskazują na możliwy związek etymologiczny Welesa z tocharskim(A) walu – „śmierć”, greckimi (W)ēlýsion pedíon – „Polami Elizejskimi”, hetyckim wēllu- oznaczającym łąki w zaświatach czy staronordycką val-höll „Walhallą”[4].

Istnieją też poglądy łączące nazwę boga z indyjskim vālā/vālās – „sierść”, „włos” i bóstwem słonecznym vālākhilya – „kłak sierści”.

Domniemuje się falliczny charakter słowiańskiego Wołosa (Welesa) poprzez odniesienia do polskiego wał (wulg. „członek męski”)[5].

Weles a Święci chrześcijańscy

Po przyjęciu chrześcijaństwa na Rusi Velesa zidentyfikowano ze św. Błażejem (Własem), na zachodzie zaś, z diabłem (czes. k velesu = k diasu „do diabła” – ślady władzy nad zaświatami), ale i św. Mikołajem oraz Michałem, Stanisławem, Florem i Laurem (ze względu na opiekę nad bydłem) – wszyscy oni byli, w wierzeniach ludowych, m.in. opiekunami bydła.

W ludowych wierzeniach zestawia się Świętych Mikołaja i Jerzego razem, jako oponentów, co jest reminiscencją dualistycznej pary Perun-Weles. Również w parze Mikołaj-Święty utożsamiający gromowładcę występują zestawienie z prorokiem Eliaszem. Częstokroć też św. Mikołaja stawia się na równi z Bogiem, który zastępuje w pierwotnej parze Peruna, a Mikołaj stoi na równi z nim i nawet jest w stanie mu się przeciwstawić. We wschodniej, prawosławnej kulturze ludowej, to nie apostoł Piotr ma klucze do nieba, lecz św. Mikołaj, co pokazuje, że funkcja pana zaświatów przeszła z Welesa na tego właśnie Świętego.

Weles i opieka nad bydłem – czyli Wikipedyczne katolickie bredzenie

Weles nazywany jest „bogiem bydlęcym” (skotij bog), wskazuje to na jego funkcje opiekuńcze nad bydłem (czy raczej dobrobytem, którego bydło niegdyś było miernikiem). Odbija się to szczególnie w kulcie św. Mikołaja (o związkach Mikołaja z Welesem zob. wyżej), do którego modlono się np. w czasie moru bydła, gdzie obiecywano mu uczcić go, poprzez złożenie ofiary z nowo narodzonego byczka nazywanego mikolec. Hodowano go przez 3 lata, a najlepszy kawałek mięsa oddawano św. Mikołajowi. Również pozdrowienie pasterzy „Mikoła w stado” wskazuje na funkcje opiekuńcze Welesa, a później Mikołaja nad bydłem.

Na większy, niż wschodniosłowiański zasięg kultu Welesa wskazuje związek św. Mikołaja z opieką nad bydłem, szerszy, niż tylko Ruś. Na przykład polska pieśń, gdzie wygania się bydło pod kij Mikołaja.

Wyganiojcie bydełecko na zieloną łącke!
Panu Jezusowi w rąckę,
Pod Matki Boski płoszcyk,
Świętygo Mikołaja losecke.
(Kotula, 1976, s. 68)

Weles pełni też funkcję strażnika bydła. Jako bóg związany ze sferą chtoniczną, więc i dzikimi zwierzętami, ma moc zamykania paszczęki dzikich zwierząt, także odwracania wzroku wilków od stada.

 

Przypisy
Bibliografia
  • Aleksander Gieysztor: Mitologia Słowian. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, 2006. ISBN 83-235-0234-X.
  • Andrzej Kempiński: Encyklopedia mitologii ludów indoeuropejskich. Warszawa: Iskry, 2001. ISBN 83-207-1629-2.
  • Jerzy Strzelczyk: Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian. Poznań: Rebis, 2007. ISBN 978-83-7301-973-7.
  • Andrzej Szyjewski: Religia Słowian. Kraków: Wydawnictwo WAM, 2004. ISBN 83-7318-205-5.

Nie komentuję tego całego artykułu linijka po linijce bowiem, jak powiedziałem, trzeba by go napisać na nowo. Tyle jest w nim literackiej fikcji że byłaby to niestety jedyna sensowna metoda postępowania.

 

 

Weles – Pomorskiego Strażnika Wiary Przyrodzonej Słowian i Słowiańskiej Baji Marka Hapona

Weles i Wołos u Borisa Uspieńskiego oraz w Kole Bogów, w kontekście analizy umiejscowienia postaci Radogosta

Boris Uspieński rosyjski filolog, semiotyk kultury, mitograf, jeden z współtwórców Tartusko-Moskiewskiej Szkoły Semiotyki. W roku 1960 ukończył Uniwersytet Moskiewski im. M.W. Łomonosowa, gdzie wykładał do roku 1982. Pracował m.in. z Jurijem Łotmanem, który wpłynął na jego idee. Następnie pracował w Harvard University, Cornell University, na uniwersytecie w Wiedniu i Uniwersytecie w Graz. Obecnie wykłada na uniwersytecie w Neapolu. Mieszka w Rzymie. Został wybrany na członka wielu europejskich towarzystw naukowych i akademickich.

Jak widać, powyższe przedstawienie Welesa jako jednocześnie Wołosa w ogóle nie uwzględnia fantastycznej wprost analitycznej roboty Borysa Uspieńskiego wykonanej w książce „Kult św. Mikołaja na Rusi”. 

„Kult św. Mikołaja na Rusi” nie jest zarysem kultu św. Mikołaja na Rusi; to filologiczno-semiotyczne śledztwo w poszukiwaniu reliktów pogaństwa jakie utrwaliły się w wizerunku ruskich świętych. Tak więc, wbrew tytułowi, jest to dociekliwe studium słowiańskiego pogaństwa. Uspieński reprezentuje szkołę Tartu i jest to jedna ze znakomitych prac, jakie ta szkoła stworzyła. Naukowcy poprzez badania struktur języka, utrwalonych znaczeń, tekstów folkloru kreślą siatkę kulturowych powiązań, wcale nie oczywistych, i docierają do samych ich zrekonstruowanych źródeł. Wyniki są często bardzo ciekawe, niedostępne innym dziedzinom nauki, jak archeologia czy historia. Wbrew pozorom, najważniejszym bohaterem „Kultu św. Mikołaja” jest nie Mikołaj a pogański bóg Wołos/Weles. Poznajemy jego związki ze ślepotą, kulawością, światem podziemnym, płodnością,…” – jest to opis wydawcy.

Książka była wydana w Polsce w 1985 roku. Zacytuję teraz co napisałem niedawno w artykule o Radogascie na temat Welesa i Wołosa. Rozróżnienie tych dwóch postaci zawdzięczam właśnie genialnej pracy Borysa Uspieńskiego wykonanej w tejże książce.

(https://bialczynski.pl/2018/10/15/radogoszcz-i-radegast/)

„…Z wyżej wymienionych powodów odrzuciłem już w roku 1990 w Księdze Tura (wydanie I – 1999 Kraków, Baran & Suszczyński) funkcje wojenne u większości bogów Słowian. Rzucały się bowiem w oczy ich inne konkretne funkcje, które nie dublowały się w opowieściach związanych z konkretnymi postaciami. Postępując w ten sam sposób naukowiec rosyjski Boris Uspienski w swojej książce „Kult św. Mikołaja na Rusi” przeprowadził dowód na istnienie co najmniej trzech różnych bogów, Mikuły-Mąda, Welesa i Wołosa, których chrześcijaństwo w X-XI wieku zespoliło w jedną postać Świętego Mikołaja, a które były postaciami oddającymi różnych bogów o różnych funkcjach. Nie przedstawił on tego w swojej książce w formie konkluzji końcowej, ale analiza treści jego rozprawy naukowej jednoznacznie na to wskazuje. Przeprowadziłem tę analizę bardzo starannie w trakcie pisania Księgi Tura, odtwarzając Koło Bogów – Koło Daru – Kalendarza Słowian – będącego Kołem Życia-Roku-Godów-(wszech)Świata.”

„…nawiążę w tym miejscu do kwestii rozróżnienia Welesa i Wołosa w kontekście nie tylko grodów gdzie ich szczególnie czczono: Weles – Welegród/Velehrad i Volgast/Welegoszcz/Wolgoszcz, czy choćby Wolin, Wołos – Wołogoszcz. Przede wszystkim należy to uczynić w kontekście Koła Daru, czyli kalendarza Świętych Godów.

Etymologicznie wele, Wela i wole, wola, wół – byk/tur, wołk – wilk oraz bele i biel/biały – to ciąg słowotwórczy związany z pojęciem olbrzymi, wielki, gdzie wola – to wielka, przemożna chęć dokonania czegoś (wol = wel, a wel = bel). Pisałem o tym w Księdze Tura przy okazji rozróżnienia biały i czarny (Biała Ruś – Czarna Ruś, Biała Chorwacja – Czarna Chorwacja, Białe Morze – Czarne Morze itp), równoważnego dla pojęć wielki i mały (Wielkopolska – Małopolska dawna Białochorwacja, imię Bela – Biały/Wielki), gdzie wielki = biały, a mały = czarny. Kiedy Białochorwacja związała się z Lechią/Polechią/Polanią Piastów to, najprawdopodobniej, w odróżnieniu od Kolebki Piastów – Wielkopolski, stała się Małopolską. Mały i czarny jest często synonimem pojęcia nowy. Stara Serbia/Chorwacja nadwiślańsko-łużycka to Biała Serbia/Chorwacja, a Nowa Serbia/Chorwacja (południowa) to Mała lub Czarna Serbia/Chorwacja.  Biała Ruś = Wielkoruś, Czarna Ruś = Małoruś = Nowa Ruś. Cały ten proces nazewniczy da się przesunąć w starożytność i odnieść do obszaru dopływów Dunaju jako starej, wielkiej kolebki Słowian: Starej, Wielkiej, Białej Lęgii. Wtedy obszar łużycko-nadwiślański byłby Małą, Nową, Czarno-Lechią, zaś późniejsze z czasów piastowskich rozróżnienie (Wielko- i Małopolski) związane byłoby już z nabytkiem Białochorwacji przez Polan/Polechitów. To tylko uboczny wątek, dygresja etymologiczna.

Jerzy Przybył – Weles

Proponuję spojrzeć na Koło Bogów na górze raz jeszcze i odszukać miejsce Tynu Welesów, czyli Welesa i Nyji oraz ich dzieci. Proszę też odnaleźć miejsce położenia Bogów Mnożności, Wymiany, Spotkań i Płodności – Sporów. Wołos – Skotny/Bydlęcy Bóg jest we właściwym miejscu dla rozmnażania bydła na pastwiskach i owiec na halach,  na styku wiosny i lata, ale po stronie Lata/Roji.  To nie ma nic wspólnego z Wiosennym Przesileniem i wejściem następnie Słońca w znak Byka/Tura/Krowy, który jest jednym z Czterech Filarów Zodiaku (20 marca do 20 kwietnia oraz święto połowy Wiosny – 1-6 maja).  Z rozpoczęciem roku rolniczego, czyli marcem, sąsiaduje po stronie Zimy/Kostromy bezpośrednio Tyn WELESA (władcy Weli i Zaświatów, czyli Prawi i Nawi). Sąsiadują z nim też blisko zimowi Morowie – Bogowie Umorzenia (Bogowie Śmierci, Choroby, ale i Życia i Zdrowia). Po drugiej stronie, stronie Wiosny, bezpośrednio sąsiadują Makosze, Bogowie Koszu/Losu, patroni miesiąca Świcienia, kusego/kosego miesiąca, krótkiego miesiąca wyrównawczego dawnego kalendarza księżycowego, czasu obejmującego kilka dni w Równonoc Wiosenną. Obecnie w słonecznym kalendarzu miejsce to znajduje się w marcu (20-26 marca). Dalej sąsiadują też blisko Przeplątowie (Bogowie Kosu-Przypadku, Splątania). Z żywiołów po stronie Zimy – Niebo, Dażbogowie – Bogowie Jaskrawego Czystego Przestworu Nieba i Kopuły Nieba oraz Opiekunowie Gwiazd, Dnia i Nocy. Po stronie wiosennej Bór – Borowiłowie – Bogowie Boru i Drzew, które na wiosnę zazieleniają się ponownie i odradzają. Zwróćmy uwagę także, że tutaj jest znak KOZI w zodiaku, Koziorożec i tutaj jest Kozi/Kosy Bóg okolicy Wiosny, Przepląt.

Kolejny bóg o kozich cechach (kopyta) Kupała-Kraszeń to Kozi Bóg Lata (20 czerwca).

Jerzy Przybył – Kupała-Dziwień (Karszeń) – w opisie mitologicznym jego cechy Kozła- Pana Żądzy są wyraźne (tu ograniczone do włochatości i kopyt obutych w kierpce). U Słowian często widzimy bogów o mieszanych cechach ludzkich i zwierzęcych (ptasich, wężowych-gadzich, owadzich, rybich). Słowiańskie bóstwa są bardziej archaiczne niż przedstawienia greckie, gdzie bogów przedstawia się jak ludzi, co najwyżej w otoczeniu reprezentujących ich symbolicznych zwierząt i ptaków. Dziwienia-Kraszenia-Kupałę zdegradowano tam do roli Satyra, Pana, Fauna – boga mało ważnego. Był to pełnoprawny bóg słowiano-aryjski, równy innym Bogom Mocy.

Ten układ bogów oddaje istotę Przejścia w Równonoc Wiosenną od Zimy, pory martwej na Północy Eurazji, do Wiosny rozkwitającej, odradzającej życie. To dlatego topi się wtedy Marzannę/Nyję lub pali Śmierciucha -Welesa/Mora oraz obnosi kukły Jaruny/Jarowita i wybiera króla i królową Wiosny, a następnie urządza się Święto Palm/Pali/Palwanów. Wiosenne Święto Byka/Tura i Wielka Bitwa Niebieska Nowego Słowiańskiego Roku są w tym miejscu właśnie, gdzie powinien być Bóg o Byczej Głowie, być może trzymający na piersi głowę Wodnika, który to Wodnik odchodzi w niepamięć, traci panowanie nad światem. Weles po stronie kiru Zimy jest bogiem o byczej głowie. Na niebie zaczyna górować Wolarz, który jest Pastuchem/Gospodarzem wypędzającym bydło i owce na pastwiska, lub Oraczem przygotowującym pola pod siew przy pomocy Pługa ciągniętego przez Woły/Tury/Byki. Jest to jednocześnie rozpoczęcie czasu panowania Kiru Wiosennego: Jaruny/Jarowita, Gerowita/Germerudy, Germana/Jaromana-Jaromęża.

Jerzy Przybył: Wid-Wij

Cechy Wiosennego Byka w dużym stopniu zawiera postać Boga Wida-Wija, a więc Boga Makoszowego, o Wielkiej Głowie i Oczach (Jednym Oku) na Zawsze Rozwartych, rogatego, z powiekami podpartymi na Grabiach. Okiem/Oczami tymi patrzy on w Przyszłość, Widzi i Okazuje Ją – jak w lustrze, albo  – obwieszcza mową. Kolejni Bogowie o Byczych Głowach to Byczy Bogowie Lata – Sporzec-Wołos i Rgieł-Rogal. Ten drugi jest już blisko jesieni i może być Byczym Bogiem Jesiennym.

Jerzy Przybył – Sporzec-Wołos

Chors-Khors-Hors, Bóg Podziemny/Nocny, jest bogiem którego symbolizuje znów Kot-Koszka, to jest Kosz Jesieni, Kozi Bóg Jesieni – być może zdetronizowany, obdarty ze skóry skrzystej i świecący tylko odbitym blaskiem Słońca pradawny Kos-Gos/Horus, z którego Celtowie zrobili Ghosta – ducha, upiora nocnego.

I w Zimie widać boga o byczej głowie i o głowie księżycowej. Tym drugim jest Sowi, o głowie Ptaka Nocnego,  ptaka całkowitej ciemności, ptaka Północy, ptaka Zimy (sowa śnieżna), o głowie okrągłej i białej jak nocne słońce – Księżyc. Jest też Lelij-Kosz (Koszczun/Kościej u Rusinów), a więc etymologicznie i funkcjonalnie bóg koszy/kosy lub kozi. Jest też sam Weles Byczogłowy, który konkurował o płodność z Kupałą-Weselem.

Mamy więc bogów o kozich i byczych cechach związanych ze wszystkimi zrównaniami  i przesileniami roku.”

Weles Stanisława Jakubowskiego

 

Tak więc do tego wszystkiego czego dowiódł w swojej książce Borys Uspieński, że dwóch bogów złączono w jednego, a do tych dwóch dodano jeszcze Mikołę-Mąda, i z nich trzech razem zrobiono świętego Mikołaja, dochodzą inne jeszcze dowody, które wyraźnie wykluczają identyczność postaci Welesa i Wołosa. Są to dowody czysto astronomiczne i astrologiczne, obrzędowo-kalendarzowe. Gdyby ktoś wykonał taki wysiłek ażeby porównać Welesa do Hadesa, albo do innych bogów Zaświatów w innych mitologiach to od razu zrozumiałby, że Bóg Zaświatów nie jest nigdy Bogiem Płodności. Dlaczego? Bo mitologie to nie baśniuszki tylko ścisłe przekazy Wiedy o Siłach Wszechświata, Matki Ziemi i Przyrody oddziałujących na siebie nawzajem oraz na ludzi i ich świat/siedlisko/środowisko/społeczność. Te siły ubrane są w antropomorfizowane alegoryczne postacie, często półzwierzęce, ale znajdują się one w ściśle określonych miejscach Koła Bogów, które jest w istocie Kołem Sił Prawa Przyrodzonego, czyli emanacjami w różnych aspektach Boga Bogów – Najwyższego Prawa/Programu/Macierzy, które pchnęło Świat do Życia.  

To co tutaj napisałem zauważył już św. Augustyn chociaż jego zaślepienie chrześcijańskie, lub konieczność powielania antypogańskiej propagandy zamiast dochodzenia do prawdy i wiedzy, kazały mu zamknąć umysł na to co sam opisał. Oto – za Wikipedią polsko-katolicką – co pisał on o religii Rzymian:

Charakter wierzeń związanych z rolnictwem dobrze oddaje fragment dzieła św. Augustyna O Państwie Bożym:

Poganie nie uznawali za stosowne powierzyć zarządzania okolicami wiejskimi jakiemuś jednemu bóstwu, lecz równinę oddali bogini Rusinie, grzbiety gór Jugatynowi, nad pagórkami ustanowili Kollatynę, a nad dolinami Wallonię. Nie mogli nawet znaleźć takiej jednej Segecji, by raz na zawsze oddać jej w opiekę zasiewy, lecz nad ziarnem dopiero posianym, póki znajduje się na ziemi, woleli ustanowić boginię Seję, stan rzeczy, gdy źdźbła wychodzą z ziemi i stają się zbożem, podporządkowali bogini Segecji… Wschodzącą ruń oddali pod zwierzchnictwo Prozerpiny, źdźbła mające już kolanka i węzełki – bogu Nadutusowi, osłony zawiązujących się kłosów – bogini Wolutynie, osłony otwierające się już nowymi kłosami – bogini Hostylinie, zboże kwitnące – bogini Florze, bielejące – bogu Lukturnowi, dojrzewające – bogini Matucie, koszone, to jest usuwane z roli – bogini Rucynie.

Uzupełniając fragment szczegółowego opisu św. Augustyna, należy dodać, że przygotowaniem pola do zasiewu zajmowały się trzy bóstwa orki: Vervacator, Redarator i Obarator, nawożeniem ziemi opiekował się zaś Sterculinius, samym zaś zasiewem – Saturn i Lemonia. Nad wzrostem zboża w różnych fazach jego rozwoju czuwała bogini Ceres. Dojrzewanie zboża, a później jego zbiór – były domeną boga Consusa. Samymi żniwami zajmowało się bóstwo Messia lub Messor.”

Czyż to nie piękny wykład o tym, że mamy do czynienia z uosobieniami sił Przyrody, z całą otaczającą tych ludzi Przyrodą i jej emanacjami?!!! Naprawdę nie zrobiłbym tego lepiej, bardziej syntetycznie i przejrzyście!

A idąc wyżej sama Przyroda jest także tylko emanacją Najwyższego – JEDYNOŚCI – Światła Świata – Świętowita/Swąta/Switoka(Roda).

Płodność i Mnożność, Rozrodczość, Obfitość Plonów i Przychówku, Ludzkie Gospodarstwo – to dokładnie przeciwny biegun niż Zaświaty. 

Czy Hades/Pluton = niewidzialny, ma coś wspólnego z przaśnością i rubasznością, radością i zabawą, z przyjemnościami rozpłodu, obfitością potomstwa/owoców, ucztowaniem w świętach plonów, itp?!

Podsumujmy : Absurdem jest tworzenie jednej postaci z Welesa – Boga Zaświatów i Wołosa- Boga Sporzenia. Do tego prowadzi ślepe opieranie się na przekazach chrześcijańskich mnichów, którzy plączą wszystko ze wszystkim nic z tego wszystkiego jednocześnie nie rozumiejąc.

Powtarzanie tego nadal w XXI wieku, podczas gdy Borys Uspieński wykonał idealnie swoją analityczną pracę w roku 1982, to szczyt nieuctwa i nie waham się użyć tego terminu: umyślnego sabotażu Rodzimowierstwa.

Hades nie uczestniczy nawet w biesiadach olimpijskich – taki z niego wesołek i rozpłodowiec!!!

Naprawdę jest mi czasami wstyd za polskie religioznawstwo, gdy zajmuje się ono pogańskimi wierzeniami Słowian i Polaków! Wypisywane są tam, często przez ludzi będących naukowcami-gorliwymi-katolikami, lub niewierzącymi-w-boga-materialistami i marksistami duchowymi takie pozbawione fundamentalnej logiki bzdury o pogaństwie, że nóż sam otwiera się człowiekowi w kieszeni, bo przecież utrzymujemy tych pseudonaukowych pasożytów z naszych podatków. Nie dosyć, że roi się tam od obiboków i leni to jeszcze nie brakuje utytułowanych idiotów. Do tego dochodzi brak holistycznego podejścia u naukowców w Polsce, brak współpracy interdyscyplinarnej, wąska tzw specjalizacja… Specjalizacja w czym? W wygadywaniu głupot, które wytknąć im może każdy przedszkolak?!

Poczytajmy co pisze Wikipedia o czci oddawanej Hadesowi przez Greków:

Grecy nie uważali Hadesa za siłę zła, w przeciwieństwie do późniejszej koncepcji szatana w chrześcijaństwie. Niewątpliwie był to bóg surowy i budzący strach, ale przy tym bardzo sprawiedliwy. Czczony był w całej Grecji, jednak starano się to robić w trwodze i milczeniu. Zazwyczaj Grecy starali się nie wypowiadać jego imienia, a hołdy składano mu na kolanach (odniesienie do tego, że bóg ten żył w podziemiu), w przeciwieństwie do hołdów składanych na stojąco z wyciągniętymi rękami do bogów olimpijskich. Świątyń raczej mu nie stawiano – wiadomo o jednej, wzniesionej dla niego przez Elejczyków w podzięce za obronę Pylos przed Heraklesem i kilku przybytkach Plutona. Hades rzadko pojawiał się na Ziemi. Jeżeli już się tam przebywał, to zazwyczaj miał na sobie czapkę z psiej skóry, która czyniła go niewidzialnym (Hades tłumaczy się jako niewidzialny).”

WYTŁUŚCIŁEM PIERWSZE ZDANIE BO MA ONO NIEPODWAŻALNY SENS I WIDZĘ TUTAJ PRACĘ UMYSŁU REWIDUJĄCEGO DOTYCHCZASOWE  SĄDY WIDZIANE PRZEZ PRYZMAT CHRZEŚCIJAŃSTWA. Nie jest więc tak całkiem  źle, coś się powoli w myśleniu zmienia. Jak dla mnie jednak zdecydowanie za wolno.

Tak wygląda moi milusińscy religioznawcy polscy różnica między bogiem Zaświatów, a np. rozpłodowcem Dionizosem, czy też Wertumnusem rzymskim, albo sumeryjsko-babilońskim Pazuzu. No ale cóż, religioznawcy w Polsce to nie antropologowie kultury, ani semiotycy, ani mitoznawcy – jak Borys Uspieński! Nie są też oni archeologami, etnografami, ani historykami! Słowem „holistyczny” brzydzą się tak, jak niektórzy archeolodzy i historycy polscy. Jednak nie trzeba być aż takim holistycznym herosem, który zna się na tych wszystkich wymienionych tutaj dziedzinach, żeby użyć prostej psychologii w rozumowaniu. Psychologia wyklucza równoważność pomiędzy Czysto Duchowym Światem Zmarłych  – Zaświatami, których Panem jest Weles, a ściśle materialną, cielesną, ziemską sferą Płodności, Mnożności, Rozkoszy, i towarzyszących rozmnażaniu uczt i biesiad, których uosobieniem jest Wołos – Dawca Kielicha/Rogu Piwa ze zbełtaną spermą, którym się podczas tych zabaw raczono.

Volodimir Forosteckij – Weles

O tych orgiastycznych ucztach są oczywiście przekazy także różnych mnichów i to oni podają te rewelacje o mieszaniu piwa i spermy. Ja za ich przekazem umieściłem te informacje w opisie związanym z bogami Żądzy i Miłości Dziwieniami-Kraszeniami (Krasa Dziewanna – Lecznicza Panna, Pani Dzikich Łowów z Podlasia! – w etymologii słowa kap, kapalica).

Weles Andrieja Klimenki

Nie mam zamiaru dłużej pastwić się tutaj nad polskimi AlloAllo-zaurami Religioznawstwa, Historii, Archeologii i innych dyscyplin. Niech im wszystkim wystarczy, że Welta etruski jest według mnie echem, dosyć bliskim prawdziwego Welesa słowiańskiego z Północy, znanego już Lechitom czasów Kultury Ceramiki Sznurowej w roku 3.200 p.n.e..

 

AlloAllo-zaur

Allozaury z UJotu w chtonicznym niebycie.
Podziel się!