GW: Przyzwyczajamy się do okrucieństwa

GW: Przyzwyczajamy się do okrucieństwa

Nie podzielam 95% poglądów Gazety Wyborczej, ale jeśli idzie o ekologię na odwrót, akurat zgadzam się z nią w 95%. Kto serio traktuje Etykę i Humanizm oraz czuje jedność/empatię z innymi Świadomymi Istotami/Bytami żyjącymi na Matce Ziemi, a ma do tego bardzo mocne nerwy, niech czyta.

Kto nie osiągnął jeszcze odpowiedniego poziomu determinacji i nie poczuł do końca wewnętrznie, że należy zrobić wszystko co możliwe, żeby skończyć z tzw „hodowlą przemysłową zwierząt”, także powinien ten tekst przeczytać.

Wszystkim innym Ludziom Świadomym i Współodczuwającym, nie polecam tego tekstu. Zaznaczam też, że nie zgadzam się absolutnie z panem profesorem , że Istoty Bezkręgowe to przedmioty, w tym na przykład drzewa. Polemizowałbym też z kilkoma innymi tezami np. typu generalizowania, że ludzie religijni nie są współczujący zwierzętom, albo że wieś jest generalnie okrutna dla zwierząt. Jedno i drugie to nieprawda.

 

 

Tak, jestem pewien – jedno i drugie to na pewno nieprawda. Czuję, że pan profesor nie zna wsi, mało wie o ludziach ze wsi, albo ulega lewackiemu odchyleniu ideologicznemu dzieląc ludzi na światłych z uniwersytetów i swołocz ze wsi. Może jest to zbytnie zapatrzenie w teorie naukowe, w ewolucjonizm ptaków i rozwój embrionów, nadmiar teorii oraz miasta, a brak obycia ze wsią i autentyczną przyrodą. Nie wiem tego, ale wiem na pewno, że myli się w tej sprawie.

Mój dobry kumpel z Lanckorony (wieś w Małopolsce), rówieśnik z którym spędzałem w jego domu rodzinnym wakacje przez ponad dziesięciolecie, w latach 60-tych płakał jak bóbr, kiedy zdychała krowa wzdęta koniczyną i bronił jak brata wieprzka, którego ubito na Boże Narodzenie 1962. Dla całej rodziny Wyków z Lanckorony uśmiercenie zwierzęcia to była trudna decyzja, a kto bił batem krowy podczas wypasu ten od ojca sam dostawał baty. Nie było zlituj się – pręgi na grzbiecie krów po powrocie do domu z pastwiska,  były równoznaczne z pręgami na własnym tyłku pastucha. Nie posprzątanie obory i chlewa, nie usunięcie odchodów, nie wyścielenie każdego rana stoiska świeżą słomą, nie oczyszczenie chlewa i zwierząt z odchodów zgrzebłem, nie napojenie na czas, nie wydojenie krów – za to wszystko były ciężkie kary. Nie do pomyślenia w latach 60-tych ubiegłego stulecia, żeby kury, kaczki, gęsi, indyki nie chodziły wolno po całym gospodarstwie, lub jego wydzielonej części, a często też po pobliskich  polach, rowach, drogach i łąkach.

Takie było wychowanie w latach 60-tych XX wieku w Polsce i tak wyglądała hodowla zwierząt. Niewielu gospodarzy było stać wtedy na posiadanie konia. Kto miał konia dbał o niego jak o siebie samego, a nawet lepiej.

Widzę, że te same zasady nadal obowiązują w gospodarstwach na NN Świętym Wzgórzu pod Krakowem, gdzie każdego tygodnia odprawiam medytacje i modłę.

Konie i krowy są traktowane jak święte, kury i inny drób, chodzą swobodnie po polach i łąkach. Kilkadziesiąt ponad 300-letnich lip i kilka innych starych drzew jest powodem dumy mieszkańców. Nikt nie ściga tam dzikich zwierząt, które spacerują po polach jak w ogrodzie zoologicznym.  Jedna ambona została spalona, druga rozleciała się ze starości. Jest to obszar pogranicza parku krajobrazowego, a nie jakiś rezerwat, czy teren ściśle chroniony, ani tym bardziej żywy skansen.

Co innego po drugiej stronie tej samej doliny, tam podczas każdej mojej wizyty słyszę strzały, postawiono nowe ambony i w czasie wylęgu ptaków prowadzi się wycinkę drzew w lesie. Dwie strony tej samej doliny i taka różnica. Wszystko zależy od ludzi.


 

Czytajcie też :

Profesor Elżanowski o prawach zwierząt

Największym problemem, jeśli chodzi o przestrzeganie praw zwierząt w Polsce, jest brak egzekucji obowiązujących przepisów – uważa prof. Andrzej Elżanowski, zoolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. W piątek obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Praw Zwierząt.

W Polsce prawa zwierząt zapisane są w Ustawie o ochronie zwierząt, Ustawie o doświadczeniach na zwierzętach oraz opartych na nich rozporządzeniach, m.in. dotyczących transportu zwierząt, postępowania z bezdomnymi zwierzętami czy zasad obowiązujących w ubojniach.

Jednak – jak podkreślił w rozmowie z PAP Elżanowski – problemem jest egzekwowanie obowiązujących przepisów. „Odpowiedzialna za przestrzeganie zapisów ustawowych jest Inspekcja Weterynaryjna, która zwykle nie chce i nie potrafi tego robić, nie ma też odpowiednich ludzi. Nie współpracuje ani z organizacjami pozarządowymi, ani z Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego, który zaczął rzetelnie sprawdzać transporty zwierząt, jednak potrzebuje pomocy powiatowych lekarzy weterynarii, gdy natrafi na transport zwierząt wymagających pomocy lub natychmiastowego uśmiercenia” – mówił.

Jego zdaniem istnieje w tym przypadku konflikt interesów – Inspektorat Weterynarii podlega Ministerstwu Rolnictwa, które reprezentuje równocześnie interesy przemysłu mięsnego i mleczarskiego oraz hodowców zwierząt. „Nadzór nad ustawą należałoby przekazać do innego resortu. Według mnie powinna tym zająć się odrębna jednostka, najlepiej w MSWiA, zatrudniająca specjalnie przeszkolonych weterynarzy” – powiedział Elżanowski.

Problemy są również z egzekwowaniem Ustawy o doświadczeniach na zwierzętach, której wykonywanie w zakresie warunków utrzymywania zwierząt ma również nadzorować Inspekcja Weterynaryjna. Natomiast doświadczenia mają być kontrolowane przez lokalne komisje etyczne podlegające Krajowej Komisji Etycznej do Spraw Doświadczeń na Zwierzętach. „Powołanie w roku 2000, jeszcze na mocy Ustawy o ochronie zwierząt, sprawnego systemu komisji etycznych znacznie poprawiło sytuację zwierząt laboratoryjnych. Wprowadzono procedury oceniania projektów, zalecenia, by ograniczać do minimum liczbę zwierząt wykorzystanych do celów doświadczalnych, otaczać je stosowną opieką i nadzorem, nie zadawać im niepotrzebnie bólu, stresu i cierpienia. Przedtem każdy mógł robić, co mu tylko do głowy przyszło, zmieniła się atmosfera” – dodał Elżanowski.

„Ustawa o doświadczeniach z 2005 r. nawet wzmocniła uprawnienia lokalnych komisji etycznych do wydawania wiążących opinii (równoważnych decyzjom administracyjnym) o dopuszczalności projektów i do kontrolowania przebiegu doświadczeń. Niestety, obecna Krajowa Komisja dba bardziej o komfort przeprowadzających eksperymenty niż o zwierzęta, m.in. wydała wewnętrzne zarządzenie zobowiązujące lokalne komisje do uprzedzania o planowanej kontroli z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem. To jawna kpina z intencji ustawodawcy” – uznał Elżanowski.

Jak wynika ze sprawozdania Krajowej Komisji, w zeszłym roku rozpatrzono 1158 wniosków o wydanie zgody na przeprowadzenie doświadczeń na zwierzętach, z czego 28 zostało odrzuconych. W eksperymentach wykorzystano ponad 380 tys. zwierząt, przede wszystkim myszy, szczury, a także świnie, ptaki i ryby.

Obecnie Unia Europejska zmierza do ujednolicenia przepisów ochrony zwierząt, co pod niektórymi względami i dla niektórych krajów, także Polski, będzie oznaczało ich liberalizację. Jak alarmują organizacje pozarządowe, pod koniec zeszłego roku Komisja Europejska przedstawiła projekt nowej dyrektywy ograniczającej ochronę zwierząt laboratoryjnych. „Projekt ten wymaga przeprowadzenia przynajmniej jednej na rok niezapowiedzianej kontroli placówki, ale w sumie będzie on krokiem wstecz, ponieważ UE pozostawia swobodę w sposobach wykonania przepisów, co umożliwia sprowadzenie ich do papierowej fikcji” – ocenił Elżanowski.

W jego opinii, w ciągu ostatnich lat sytuacja zwierząt w Polsce nie poprawiła się znacznie, jednak można zaobserwować pozytywne zmiany. „Są przepisy unijne, które wprowadzają określone wymogi, jeśli chodzi o hodowlę cieląt czy kur niosek. Niestety nie dotyczą wszystkich zwierząt hodowlanych, w szczególności futerkowych, a także kotów i psów” – powiedział.

Także fakt, że można nagłaśniać przypadki łamania praw zwierząt, ma zdaniem Elżanowskiego niemałe znaczenie. „Mamy kilka prężnie działających organizacji pozarządowych zajmujących się zwierzętami, np. OTOZ Animals, VIVA! Akcja dla Zwierząt, Straż dla Zwierząt, Empatia i Klub Gaja, które, dzięki możliwości przekazywania im 1 procenta podatku, robią wiele dobrego i mają za co” – dodał.

A jest wiele do zrobienia. Najbardziej – zdaniem Elżanowskiego – palące problemy to produkcja futer, która np. w Wielkiej Brytanii została zakazana jako obraza moralności publicznej, handel zwierzętami w sklepach zoologicznych i gdzie indziej, a także podejście do zwierząt bezdomnych.

„Zamiast wypełniać określony w Ustawie o ochronie zwierząt obowiązek zapewnienia opieki bezdomnym zwierzętom, gminy de facto zlecają działalność hyclerską na mocy Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Samorządy często podpisują umowy z prywatnymi przedsiębiorcami na wyłapywanie psów i kotów bez możliwości zapewnienia im nawet czasowego bytowania. Los wyłapanych w ten sposób psów i kotów jest nieznany, bo często nie prowadzi się żadnej dokumentacji. Liczy się tyko złapana sztuka i otrzymana za nią stawka” – podkreślił Elżanowski.

„Niestety nie spodziewam się zasadniczej poprawy traktowania zwierząt w Polsce. Społeczeństwo się tym mało interesuje, a tzw. autorytety moralne ten problem ignorują. Tymczasem, gdyby np. w walkę o przestrzeganie praw zwierząt włączył się Kościół, na pewno by to pomogło, zwłaszcza na prowincji, gdzie sytuacja wciąż jest zła” – powiedział Elżanowski.

Prawami zwierząt od tego roku zajmują się Parlamentarny Klub Przyjaciół Zwierząt, działający pod przewodnictwem Joanny Muchy (PO) oraz specjalny urząd w Kancelarii Prezydenta RP. Powołana na ten urząd została Karina Schwezler, wcześniej działająca m.in. w fundacji Biuro Lobbingu Prozwierzęcego.

Podziel się!