Kroniki Historyczne: Polski mit Napoleona; Prezenty Gwiazdkowe – Mit Napoleona.

Polski mit Napoleona; Prezenty Gwiazdkowe – Mit Napoleona

Kolejne podejście do Napoleona, który nas przegrywać nauczył, a w hymnie mamy wstawione – jak zwyciężać mamy. Możemy to tylko ocenić czytając inne publikacje, aby wyrobić sobie własne zdanie.

Polski mit Napoleona.

 
dr J. Jaśkowski
 ♦
Repetitio est mater studiorum, 
Czyli: powtórka jest konieczna i niezbędna do zapamiętania, aby nie popełniać tych samych błędów.
 ♦
Kochany Wnuczku!
 ♦
Część II
 ♦
            Z pamiętnika koniuszego Napoleona. Najlepszy I Korpus: „Żołnierze tego korpusu mieli w tornistrach zapasy żywności na 2 tygodnie”. [s.96].
Nie wiem, śmiać się, czy płakać. Hetman Żółkiewski idąc na Wojnę Moskiewską miał zapasy na 6 miesięcy. Gdzie facet planujący atak 500 000 armią chciał się zaopatrzyć w żywność? Szczególnie, że wiedział już o taktyce spalonej ziemi?
Wojsko nie miało odpowiedniej kasy i zaczęły się rabunki, co nastawiło negatywnie ludność do wojsk najeźdźcy. Zapłacili za to okrutnie podczas odwrotu. Bezmyślne przyjęcie, że asygnaty, czyli karteczki będą pieniądzem, było wielką naiwnością, delikatnie mówiąc. To przecież w czasie powrotu Żydzi wymordowali prawie 4000 żołnierzy napoleońskich pod Wilnem. Całą Litwa znając zachowanie Armii z góry była bardzo wstrzemięźliwie nastawiona do Napoleona.
 

 

            „Napoleon przekroczył Niemen 27 czerwca 1812 roku. Chciał, aby wszyscy gnali jak na skrzydłach…28 czerwca o 9.00 wkroczył do Wilna. Pospieszny pochód przy braku składów z żywnością doprowadził do wyczerpania zapasów, spustoszone zostały także wszystkie znajdujące się po drodze osady. Przednia straż miała jeszcze co jeść, podczas gdy reszta armii umierała z głodu. W wyniku przeciążenia, braku obroku i bardzo zimnych, nocnych deszczy, padło nam 10 000 koni!!! Podczas przemarszu zmarło też wielu żołnierzy Młodej Gwardii. Przyczyną był chłód, przemęczenie i braki w zaopatrzeniu. Dowódcy oczekiwali, że młodzi żołnierze będą rywalizowali z oddziałami zahartowanymi w pokonywaniu wojennych trudów i niebezpieczeństw, okazało się jednak, że młodzi poborowi nie wytrzymują tego nierozsądnego skądinąd zrywu”[s. 100].
Komentarz.
Jeżeli już w pierwszym dniu po przekroczeniu granicy armia umierała z głodu, to jaki idiota idzie dalej? Stracili 10 000 koni. A gdzie oni chcieli to uzupełnić? Żołnierze jeszcze przed jakakolwiek bitwą umierali z wycieńczenia, jak więc mieli walczyć.
Tak samo było zresztą z Niemcami. Wehrmacht zupełnie nie był przygotowany do wojny. Pamiętniki żołnierzy niemieckich pełne są opisów, że ciepłą odzież dostali dopiero w marcu 1942 roku. „Warszawski Dowcip w Walce”, broszura wydana w 1945 roku, doskonale opisuje łapanki niemieckie i polowania na ciepłą odzież, niezbędną na froncie. Straty Niemców idących w kierunku Leningradu wynosiły, tylko z powodu odmrożeń, ponad 12 000 w przeciągu 3 miesięcy. Jako ciekawostkę mogę podać, że odmrożenia najczęściej dotyczyły pośladków i genitaliów. Młodzi chłopcy zmęczeni siadali na pancerzach czołgów i przymarzali. Mięśnie i skóra odpadały.
Sprawa była do tego stopnia poważna, że ci młodzi ludzie popełniali masowo samobójstwa. Przed wejściem więc do szpitala koledzy ich byli szczegółowo rewidowani, czy nie przenoszą pistoletów. Młody chłopak przed pójściem na front żenił się, i jak miał wrócić do żony, bez przyrodzenia.
Przejście przez Wilno:
„….na ulicach tego tak zwanego zaprzyjaźnionego kraju, który przez naszą wycieńczoną i nie otrzymującą żołdu armię  traktowany był teraz gorzej, niż ziemie wroga. Obejrzał most, okolicę i podpalone przez wroga magazyny, które się wciąż jeszcze tliły. Nawet gapiów nie było.” [s.101]
Komentarz.
Czy można sie dziwić Polakom, że traktowali Napoleona gorzej aniżeli Moskwicin? Z jednej strony chciał facet wykorzystać zasoby i mięso armatnie, za jakie uznał Polaków, a z drugiej strony jego armia zachowywała się jak hordy Dzingis-chana.
Przypominam, to wszystko działo się jeszcze przed wejściem na terytorium Moskwy. A już ani żołdu, ani żywności, i demoralizacja armii, zmuszonej do rabunków i kradzieży.
            „Niezadowolenie dodatkowo potęgowały dokonywane przez armię rozboje. W Wilnie brakowało dosłownie wszystkiego i już po 4 dniach żywności trzeba było szukać daleko od miasta. Wciąż rosła liczba dezerterów. Srogie wyroki wydawane przez sądy wojenne, skłoniły niektórych do powrotu, ale dopóki trwała przeprawa i tak nie dało się przywrócić dyscypliny, ani porządku”.[s.102]
Komentarz.
Jeszcze się wojna tak naprawdę nie zaczęła, a armia była głodna,zdemoralizowana. Trzeba pamiętać, że 2/3 armii to byli cudzoziemcy, w tym wielu Niemców, co dodatkowo działało negatywnie na ludność.
I najważniejsze, że nie było widać żadnych posunięć Sztabu Napoleona, dążących do poprawy warunków marszu. A to pisze jeden z najbardziej zaufanych oficerów Napoleona, więc raczej wybiela, aniżeli straszy. Nawet na takie symboliczne nagrody, jak przywrócenie Małopolski, zwanej Galicją, do Księstwa Warszawskiego, nie chciał się zgodzić Napoleon na sejmie 24 czerwca. Oczywiście, podziałało to na Polaków jak kubeł zimnej wody.
            „Jak już wspomniałem, nasza kawaleria i artyleria poniosły dotkliwe straty. Padło sporo koni. Wiele z nich błąkało się gdzieś na tyłach, inne wlokły się gdzieś za korpusami, będąc dla nich tylko niepotrzebnym ciężarem. Musieliśmy w końcu porzucić wiele skrzyń z amunicją do dział i część taborów. Straciliśmy jedną  trzecią koni, w szyku pozostało ich nie więcej jak połowa ze stanu na początku kampanii.” [s. 116.]
Komentarz.
Czy potrafisz to sobie wyobrazić Szanowny Czytelniku? Facet idzie na wojnę i po niecałych dwu tygodniach, jeszcze przed jakąkolwiek większą bitwą, traci połowę koni! Zostawia wozy taborowe z amunicja do armat? Przecież to jawna głupota, a nie geniusz. Jeszcze mrozów nie ma, a ten już nie ma transportu!
            W tym samym czasie król Westfalii, Hieronim, zezwolił swoim wojskom na grabież na terenie Księstwa Warszawskiego”.[s.117]
Komentarz.
Czy potrafisz to zrozumieć Dobry Człeku? Z jednej strony chce żywności, koni i mięsa armatniego, a z drugiej strony traktuje Polskę tak samo, jak każdy podbity kraj. I skąd ten mit o Napoleonie, wskrzeszającym państwo polskie? Możesz sam sprawdzić w Wikipedii i innych tego rodzaju publikacjach te wypisywane bzdury, mające ogłupiać Polaków.
Zresztą podobnie zachowują się wojska amerykańskie, ponieważ nie podlegają jurysdykcji lokalnej, a na przepustki wychodzą. Znana jest sprawa strzelania swego czasu z ciężkiego karabinu maszynowego, z korwety stojącej w Gdyni przy Skwerze Kościuszki.
 ♦

Prezenty Gwiazdkowe. Mit Napoleona.

 ♦
Kochany Wnuczku!
 ♦
W czasach młodości Twojego dziadka najczęstszym prezentem pod choinkę była książka. Po 1990 roku to się zasadniczo zmieniło. Zamiast książki drukowanej pojawiły się płyty i książki w wersji elektronicznej. Jedynym celem takiej zmiany była łatwa możliwość zmiany fragmentów tekstu tanim kosztem. Poza tym, czas życia książki elektronicznej jest bardzo krótki, to tylko kilka lat. Po jakiś 5 latach ginie ona z płyty. A dobre płyty, z gwarancją na 25 lat, kosztują ponad 50 złotych, czyli skórka za wyprawkę się nie opłaca, ponieważ książka drukowana może przeleżeć na półce nawet 200, czy 300 lat.
Innymi problemem było wyrugowanie polskich wydawnictw i zastąpienie ich wydawnictwami cudzoziemskimi. Oczywistym następstwem takiego stanu rzeczy jest wprowadzanie kultury obcej nam. Pojawiły się książki ogłupiające, a stosunkowo tanie, typu Harlekin. Była to realizacja planów z początku XVI wieku, opracowanych przez Woltera, po szkoleniu w Londynie w 1725 roku. Wolter pisał do swoich agentów: Trzeba wydawać książki w cenie 4 su, tak, aby każda gospodyni, każdy dozorca mógł sobie ją kupić.” W ten sposób książka spełnia rolę indoktrynacji biedniejszych i mniej wykształconych. Dlatego na ministrów „Oświaty” wybiera się zupełnie przypadkowych ludzików, którym imponuje fakt, że do swojej wioski mogą wracać w eskorcie BOR-u. Ale to właśnie tacy ludzie bez szemrania wykonują polecenia idące z góry.
W tej chwili tylko wydawnictwa tzw. prywatne, czyli bardzo nisko nakładowe, są warte zakupów, ale zazwyczaj są to nakłady rzędu 200 -1000 egzemplarzy. Na więcej autora nie stać i nie ma możliwości dystrybucji swojej książki.
Na przykład książka Antoniego Suttona  pt: „Wall Street i Hitler” nie została wydana przez żadna dużą oficynę wydawniczą w Polsce pomimo, że została napisana ponad pół wieku temu. [Warszawa 2015 Jan Białek]. Książka Suttona wywraca do góry nogami wszelkie pozycje, jakie wydrukowano w Polsce po 1945 roku na temat Drugiej Wojny Światowej. Wiedza zawarta w niej jest tak wybuchowa, że obnaża intelektualnych eunuchów pracujących na etatach historyków w  Polsce. Praktycznie do tej pory wydawane podręczniki dotyczące II WŚ mogą spokojnie iść na przemiał, ponieważ były tylko i wyłącznie wydawane w celu ogłupiania ludności. Zresztą nie wiadomo, kto to pisał, historycy, czy oficerowie d/s politycznych, oddelegowani na stanowiska nauczycieli akademickich. Przecież po 1990 roku to właśnie uczelnie najbardziej się broniły przed dekomunizacją. To właśnie  pracownicy uczelni wyższych obsadzali stanowiska w Instytucie Pamięci Narodowej [Pytanie: jakiego Narodu? Polska zawsze była wielonarodowa!], który dziwnym trafem, sądząc po tytułach publikacji wydawanych, za pieniądze podatnika zajmował się głównie mniejszościami narodowymi w Polsce, a nie Polakami. Obecnie, dzięki stworzonemu monopolowi księgarskiemu, żadna książka poza oficjalnymi nie ma prawa pojawić się w księgarni.
Wracając do Gwiazdki.
            Jako stary człowiek, w prezencie otrzymałem książki. Postaram się podzielić swoimi uwagami z Szanownymi Czytelnikami. Na pierwszy ogień biorę pamiętniki wielkiego Koniuszego Napoleona pt. „Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 roku. Armanda Caulaincourta. Książka została wydana przez wydawnictwo Katmar, Gdańsk 2015r. Zachęcająca jest okładka, natomiast załączone czarnobiałe ryciny dużo gorszej jakości, psują wyraźnie efekt edytorski. Można było się bez nich doskonale obejść, a zamiast tego załączyć mapy obrazujące miejsca akcji i całej kampanii. Może w kolejnym wydaniu uda sie to zrealizować?
Wyraźnym niedostatkiem książki jest brak życiorysu Napoleona. Co się z tym Panem działo pomiędzy1790, a 1796 rokiem? Dlaczego ten okres jest pomijany? Skąd taki awans zwykłego żołnierzyka? A życiorys jest ciekawy. Są publikacje mówiące o tym, że był jednym z lepszych dowódców kolumn, które mordowały Powstańców w WANDEI. Był także szefem Policji w Paryżu. Podobnie przecież awansował J. Stalin, będąc wcześniej szefem kontrwywiadu partii, czy Józef Beck, będący szefem wywiadu w czasie wojny bolszewickiej.
Nic się oficjalnie nie wspomina o pobycie Napoleona w Londynie, w jakim celu się tam szkolił? Nie podaje się także, że to właśnie Napoleon pozbawił Francję kolonii, sprzedając na przykład Luizjanę za tanie pieniądze Anglikom [Amerykanom]. Wydaje mi się, że ciekawym byłoby potwierdzenie, lub zaprzeczenie tym publikacjom.
 
Podziel się!

    © Czesław Białczyński