Kropla drąży skałę, albo Wielka Zmiana dociera coraz szerzej – tak krótko można podsumować treść dwóch artykułów z najnowszego, październikowego wydania miesięcznika historycznego „wSieci Historii”. Pismo to, związane z opcją PiS-wską, trudno było dotąd podejrzewać o zajęcie się zagadnieniami, które przedstawiło w dwóch artykułach z cyklu „Stulecie niepodległości”. Nie tylko bowiem zajmuje się dziejami Polski na wiele wieków przed Mieszkiem, ale podnosi wątpliwości, przypisywane dotąd „turbolechitom”.
źródło: http://rudaweb.pl/index.php/2017/10/20/lechicki-strumien-w-sieci-historii-starozytnej-polski/
„Jaka była starożytna ‚Polska’, której pozostałości możemy odnaleźć nie tylko w ziemi i na kartach ksiąg, lecz i w naszych sercach? ‚Polska’, której istnienie należałoby chociaż zasygnalizować” – pisze w artykule „Starożytna Polska” Kazimierz Paczesny. Następnie przedstawia postulaty, które „turbolechici” od lat stawiają: „Każdy chyba, kto ukończył szkołę podstawową, świadom jest istnienia takich starożytnych organizmów jak Imperium Rzymskie czy Grecja. […] Co zaś do własnych ziem, wiedza ‚przeciętnego’ absolwenta studiów magisterskich zaczyna się od daty 966 i osoby Mieszka I, być może poprzedzonej trzema imionami. Luka w systemie nauczania musi zaskoczyć tym bardziej, jeśli wspomnimy ‚Geografię’ Rzymianina Strabona. Przytoczone przezeń słowa cesarza Tyberiusza (za którego Cesarstwo osiągnęło apogeum potęgi) mówią o największym zagrożeniu w historii Imperium. Zagrożeniu przy współudziale mieszkańców naszych ziem, a jak dowodzą badania genetyczne – naszych przodków”.
Przecież „internetowi” oraz „niepoprawni” miłośnicy dziejów ojczystych od lat zadają to samo podstawowe pytanie – dlaczego w naszym systemie kształcenia polska historia zaczyna się od Mieszka pomimo ustaleń m.in. genetyków? Co do wspomnianego przez Paczesnego największego zagrożenia w historii Imperium, to wspominaliśmy o tym m.in. we wpisie „Marobud – rzymskie intrygi przeciw królom Słewii”.
Jednak to nie koniec nowości w miesięczniku historycznym oficjalnego, wręcz „rządowego” nurtu. Michał Janik w artykule „Lechici, Lachowie, a może Sarmaci” zadaje kolejne – dotychczas niezbyt poprawne pytania: „Skąd bł. Kadłubek wytrzasnął swoich Lechitów, których łatwo nie da się – co wydawałoby się najprostsze – wyprowadzić z ‚Powieści minionych lat’? Czy Lachowie i Lechici pochodzą od tego samego wyrazu, np. Lęchowie?” Przypomnijmy, że już to roszyfrowaliśmy we wpisie „Lęh władca łęgów”. Zresztą Janik w swoich wywodach przytacza podobne do naszych wnioski w sprawie pochodzenia miana Lęch, ale w interpretacji Lehra-Spławińskiego i Szafarzyka. Nie poprzestaje jednak na próbach rzeczywistego wytłumaczenia pochodzenia Lecha i Lechitów w odróżnieniu od „oficjalnego” dogmatu o legendzie. Dokłada do tego jeszcze wątek związku naszych przodków z Sarmatami. Natomiast kończy w sposób zaskakujący dla polskiej nauki instytucjonalnej, ale dawno już wypróbowany przez nas „turbolechitów”: „Pozostają pytania: czym wyróżniło się to plemię […]? Dlaczego akurat ono dało nazwę całej grupie etnicznej? Czy była to organizacja przedpaństwowa na tyle silna, że trwale odcisnęła się w pamięci sąsiadów? A może w świetle najnowszych badań genetycznych, które wskazują na związki Słowian z ludnością Iranu, należy to na nowo zweryfikować?” Z pewną dozą zadziwienia trzeba na to odpowiedzieć – Eureka, rozum powraca.
więcej: http://rudaweb.pl/index.php/2017/10/20/lechicki-strumien-w-sieci-historii-starozytnej-polski/