Duchowa Góra nad Lipnicą Dolną – Świątynia Światła Świata

[foto: www.lipniczanin.pl]

Wznosząca się nad Lipnicą Dolną Duchowa Góra (399 m) mieści na swym szczycie trzy grupy Kamiennych Ołtarzy z piaskowca. W najwyższym punkcie góry, znajduje się wśród sosnowego lasu Główny Ołtarz pogańskiej Świątyni Światła Świata, który w żargonie geologów nazywany jest „amboną” – zbudowaną z wynurzającej się z podłoża ławicy piaskowcowo-zlepieńcowej. Ołtarz ten był ołtarzem ofiarnym i głównym punktem Świętego Gaju. Duchowa Góra jest typowym światliszczem, czyli otwartą świątynią Wiary Przyrodzonej Słowian, miejscem naturalnym, tworem Przyrody.

Czy możemy z danych historycznych, kronikarskich i faktów z przeszłości oraz ogólnych wskazówek przyrodniczych odtworzyć dzisiaj  jakiemu bóstwu był poświęcony tutejszy Święty Gaj i całe Światliszcze? Możemy! I zrobimy to teraz tutaj, po to by wróciło na szczyt Góry Duchowej nad Lipnicą Przyrodzone Słowiańskie Słowo i w jak najbardziej współczesnym, odRODzonym i odNOVIonym wcieleniu Wiara Rodzima Naszych Pradziadów i Prababek.  

 

 

 

Dawniej z samego szczytu Duchowej Góry roztaczał się zapewne widok na całą okolicę. Sam gaj zaś otaczał górę nieco poniżej wierzchołka z wyeksponowanym kamiennym centrum, stanowiącym całość. Dzisiaj ten obiekt został podzielony na trzy oddzielne ołtarze, poprzez nawarstwiające się pokłady ziemi i  gęste poszycie runa, utworzone tutaj  przez dziko rosnący las sosnowy.

Dlaczego w taki sposób widzę to wzgórze w przeszłości?

Słowianie organizowali swoje Gaje Święte wokół wzgórz posiadających naturalne, znaczące, rozległe  kamienne zwieńczenie – ołtarz, lub grupę ołtarzy, pojedynczy głaz, albo grupę, albo wzgórze takie było gołym wzniesieniem pozbawionym drzew. Organizowali takie miejsca w specyficzny sposób, wynikający z konieczności obrzędowych. Nazywali je światliszczami.

Skąd ta nazwa? Po pierwsze, że rozpościerał się z nich rozległy widok na okolicę. Wzgórze było prześwietlone – wolne od lasu, a także „świeciło” swoimi kamieniami  (lub golizną) widocznymi z oddali w promieniach słońca wschodu, południa i zachodu. Po drugie w Świętym Gaju czuwała tu zawsze grupa żerców, czy wiedźm/kołbieli, którzy sprawiali wróżby indywidualne dla ludności. Także w święta kulędarza rolniczego palili tutaj ogień wzywający do odbycia obrzędu, a także świąteczny ogień obrzędowy widzialny w całej okolicy. Po trzecie wzgórza święte (zwłaszcza z kamiennym ołtarzem) nazywano Światliszczami z tego powodu, że zawsze były one ŚWIĘTE, czyli poświęcone nie tylko czczonemu tutaj bóstwu danej okolicy (okołu-pagu-ośrodka, w tym wypadku Lipnicy), ale bogu najwyższemu, Jedni – Świadomości Nieskończonej, czyli Świętowitowi – Światłu Świata – Światłowiłtowi/Światowidowi.

Oczywiście powód nadawania miana światliszcza takiemu wzgórzu wpierw wypływał z samego źródłosłowu słowa „święty” – światło, świat, swiezda-gwiazda, cwiet-swiet- życie/kwiat. Dopiero z czasem, wraz z sublimacją i  rozwojem Wiary Przyrodzonej mogło dojść do takiej interpretacji, że ową Najwyższą Istność (Światłość Świata i Światło Świadomości) czci się wszędzie i zawsze, w każdym bożym przybytku. Nie było też tak, że od razu odzwierciedlano w innych nazwach miejscowych miano tego bóstwa, a to dlatego, że były one nazwane już wcześniej od czci bogów lokalnych- czasami wprost: jak Swarzędz, Swarowo; a czasami od atrybutów roślinnych czy zwierzęcych, albo od tzw. boskich narzędzi symbolizujących czczone tu lokalne bóstwo: jak Lipnica, Lipie, Lipnik, Zalipie, Sosnowiec, Sośnica, Świerklaniec, Brzozów, Dąbrowa, Wierzbno, Wierzbica, Bukowiec, Bukowina,Kobyle, Kobylegródek, Kobiernice, Arkona. Lipnica/Lipnik przemawia zatem już samą swoją nazwą, poprzez boski atrybut roślinny, będący tez jednocześnie wcieleniem roślinnym bóstwa – jego epifanią. W tym miejscu występowały w szczególnym nasileniu lipy.

Oto mamy odczarowaną pierwszą i drugą tajemnicę – jakiemu bogu/sile przyrodzonej ogólnosłowiańskiej, że tak powiem ponadplemiennej, poświęcone było wzgórze – Góra Duchowa oraz jakiemu lokalnemu bóstwu było to miejsce szczególnie poświęcone. Tę drugą tajemnicę, jakie lokalne najwyższe bóstwo było czczone na tej górze, potwierdza pośrednio także układ nazw/mian lokalnych siół otaczających Lipnicę/Lipnik. Nazwy te nie wywodzą się  z „wydumanego przez  klechów” średniowiecza, czy z XV wieku, ale są mianami o rodowodzie z głębokiej starożytności.

Tak jak odkryli to bowiem archeologowie pod Wadowicami, w związku wykopaliskami interwencyjnymi pod Jezioro Świnna Poręba, ciągłość osadnicza okolic Lipnicy jest zapewne (na 99%) tak samo długa, jak okolic Mucharza pod Wadowicami – czyli sięga paleolitu – epoki kamienia, a potem poprzez neolit i starożytność wszystkich  kultur archeologicznych, zmierza wprost do współczesności, stale niesiona przez ludności o tych samych niezmiennych korzeniach genetycznych, językowych, kulturowych – przez tutejszych Hariów-Harnasiów (Ochronów/Hawarów/Hrobatów/Harwatów), Pra-Polaków.  

Tam nad Świnną Porębą mamy nazwę Mucharz – tutaj Muchówka. Kim był Władca Much?

Człowiek obeznany z okultystycznymi i ezoterycznymi tajemnicami oraz głębią starożytnej filozofii/wijozwiji mistycznej opartej o wiedzę przyrodzoną/przyrodniczą o Niebie Gwieździstym i Matce Ziemi wie, że niezależnie od tego z jaką wiarą przyrodzoną regionalną starożytnego świata mamy do czynienia, Władca Much to Pan Chaosu, a właściwie Władca Stanu/Siły/Mocy – Dzikiego/Dziwego Koszu/Losu. U Słowian jest to Przepląt-Perepułt. Tam też wokół Muchówki i Mucharza, na wzgórzach, należy szukać świętego wzgórza i światliszcza (lub kąciny) jemu poświęconego przez lokalną społeczność.

Przyjrzyjmy się teraz nazwom otaczającym Lipnicę i samej nazwie Lipnicy, jasno wskazującej na osiadłe tutaj plemię Drzewian – Lipian, Lipniczan.

Kobyle, Łomna, Chronów, Borówna, Gosprzydowa, Wiśnicz, Rajbrot, Żegocina, Uszew, Gnojnik, Królówka, Iwkowa, Łatka, Bytomsko, Wojakowa, Tymowa, Będzieszyna, Tropie/Tropsztyn.

Jestem w stanie każdej z tych nazw przypisać bóstwo, jakie było w owej społeczności wyniesione najwyżej w oddawanej mu lokalnie czci. Nie jest bowiem tak, jak to mówią uchrześcijanione podania kościelne, że nazwy miejscowości pochodzą wyłącznie od jakichś przyziemnych właściwości miejsca, czy od imienia lokalnego feudała. Wiele nazw miejscowych posiada głębokie dno ukryte pod naleciałościami chrześcijańskimi i kościelnymi opowiastkami z XII-XV wieku. Jest to oddana w nazwie duchowość, tradycja, przeszłość plemienna miejsca ciągnąca się od starożytności. Zapis przeszłości, której chrześcijaństwo nie było w stanie wymazać i przezwyciężyć, tkwi w cechach fizycznych miejsca. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich nazw miejscowości w Słowiańszczyźnie, ale powiedzmy 30-40%.

Niektóre z tych nazw przetrwały dosłownie i mówią do nas prawdę sprzed tysiącleci, np. Węsiory – gdzie mamy kamienne megalityczne kręgi sprzed 5000 lat. Węsior, węsiorek to zawieszana na drzewie proszalna wstążka, lub proporzec wyrażający treść, poświęcony barwą odpowiedniemu bóstwu pogańskiemu – czyli Mocy, Żywiołowi, Kirowi, Działowi, lub Jedynemu, według Wiary Przyrodzonej Słowian.

Częściej jednak wygląda to trochę podobnie jak w Niemczech Wschodnich gdzie pod nazwą współczesną znajdujemy tę prawdziwą, słowiańską np. Koepenick – dzielnica Berlina, to słowiański Copnik, lub Kopanik.

W nazwach miejscowych w słowiańszczyźnie często kryją się atrybuty miejscowego bóstwa ponieważ przyroda danego miejsca współgrała z czcią oddawaną w tym miejscu owym charakterystycznym dla niego Siłom Przyrody. Z kolei też Siły Przyrody powiązane były z Ruchami Świętej Rzeki Niebieskiej (Naszej Galaktyki – Drogi Ptasiej/Mlecznej na Welę), Gwiazd i Gwiazdozbiorów na Niebie Gwieździstym i z lokalnym kalendarzem/kulędarzem. Ku-lędarzem lędziańskim, rolniczym, lądyjskim, lachskim, łąchskim, łąckim, lęgijskim, lugijskim, łużyckim – a nie żadnym łacińskim calendae. To łacińskie słowo jest pożyczką z prasłowiańskiego/praSłowiano-Indoaryjsko-Scytyjskiego, aryjskiego/haryjskiego/harskiego/b-harackiego.

Nie chcę tutaj rozwijać szerzej tego wątku, ale tak jest. Na przykład: nazwa Iwkowa oddaje charakter tego miejsca porośniętego Iwami – wierzbami. Iworoda – zrodzona z Wierzby to nie tylko bohaterka krakowskiej legendy o Smoku i Czarnej Królowej, ale też reprezentantka boskiej siły która „stoi”/”ukrywa się” za drzewem wierzbowym. Tak więc Iwkowa to miejsce czci wierzb i bóstwa Wierzby. LIPNICA TO MIEJSCE CZCI DRZEWA LIPY I BÓSTWA JAKIE ZA LIPĄ SIĘ UKRYWA – Tynu Dażbogów – Władców Nieba i Światła, Panów Dnia i Nocy oraz Gwiazd – Bogów Rozpalających i Gaszących Niebo Gwieździste. Gdzieś w Lipnicy pierwotnie musiał być zlokalizowany prastary lipowy Święty Gaj. 

Podobnie miejscowość Kobyle posiada nazwę, która nie bierze się wcale od mnogości hodowanych tutaj kobył, którym zabrakło ogierów – to dosyć nonsensowne tłumaczenie, podobnie jak i nazwa prastara Kobylegródka nad Jeziorem Rożnowskim, któremu zmieniono miano wstydząc się poprzedniego, na Gródek nad Dunajcem. Nazwa Kobyle pochodzi od kobienia i od kob; czyli od wróżenia z kolistego lotu ptaków – koł-bielenia, koł-bienia, koł-bycenia oraz plecenia kolistych, węzełkowych tajemnych znaków pisma kobalnego – kob, i całych wielkich zapisów dywanowych – kobierców. Wróżki to czyniące zwano kobietami, kołbielami – stąd nazwa żeńszczyny – kobieta i białka.  Biały – wiadomo oznacza WIELKI (Biała Chorwacja to Wielka Chorwacja , Biała Ruś to Wielka Ruś). Przedmiot zwany kobiałką to kosz/kos – węzełek, splot, worek, a więc dawny słowiański wyraz oznaczający los/przypadek lub kobiałkę/sak/worek, z której ciągniono losy. Jak wiadomo kobieta nieodgadnioną jest i zmienną – jak los/kosz/ jak kob – przypadkowy lot ptaka wyznaczający byt i dolę.

Jeżeli kiedykolwiek słowo kobieta miało charakter obraźliwy, jak to podają niektóre katolickie etymologie, to tylko po przyjęciu chrześcijaństwa, kiedy wróżki-kołbiele mnisi uznawali za jawnogrzesznice, a wszystkie kobiety, białki, generalnie mieli za rozpustne siedlisko szatana.

[foto: www.lipniczanin.pl]

Ołtarz Główny Duchowej Góry od strony wschodniej i południowo-zachodniej tworzy próg wysokości około 2 metrów, poniżej którego stok opada dość stromo. Jego długość wynosi 8 metrów, a szerokość 2,5 metra. Powierzchnia ołtarza jest nieregularna.

Wróćmy do dawnego wyglądu Góry Duchowej. Żercy, czy wiedźmy-kołbiele, dbali o to żeby wzgórze nie zarastało na szczycie, gdyż musiało tam być dosyć miejsca na zbiorowe zgromadzenie. Musiało też być widać z niego okolicę ze względów bezpieczeństwa. U podnóża takiego wzgórza znajdował się zwykle chram. Należy bardzo jasno odróżnić chram/chrom/chron od kapiszty/kąciny/kątyny/gontyny. Chram to było po prostu mieszkanie (schron) żerców i wiedźm stanowiących Ochronę Świętego Wzgórza i całej Okolicy – Okołu (okręgu, opola, pągu/pagu). Byli oni nie tylko kapłanami, ale i wojownikami. Chramy żerców i wiedźm podmieniono w chrześcijaństwie przez osadzenie w tych miejscach mnichów szczególnie „świętych” – pustelników. Wszędzie w Polsce, gdzie mamy pustelnie i podania o pustelnikach możemy być pewni istnienia wcześniej świętego gaju i charmu – schronu szamanów-kapłów – kapłanów/kapłanek.

Z czasem, jak to widzimy na przykładzie Indii, kasty ochronów rozdzieliły się na osobne: kszatrijów (kosza-tyrsów, tych co swój byt dobrowolnie składają na bitewny kosz-kos-splot-przypadek oraz na Tyrs/Berło i na Wagę Kosza-Przepląta) – wojowników (szlachtę) oraz na braminów – Strażników Bramy Bram – czyli Strażników Wiary Przyrodzonej Słowian, Strażników Świątyni Światła Świata, Strażników Przejścia w Zaświaty, na Welę, w Prawię – kapłanów.

Także w Grecji tę archaiczną podwójną funkcję Ochrońcy będącego zarazem kapłanem-szamanem i wojem przechowano w podaniu o Charonie, Strażniku Rzeki Śmierci  – Styksu – Oddzielającego Świat Żywych od Świata Zmarłych. Charonowi składano daninę – przysłowiowego obola – za przewiezienie przez tę rzekę – czyli z Jawi do Prawi.

Świątynne Wzgórze miało bronić/chronić, a obecna tam grupa kapłańska Ochronów/Obronów (Harów/Obrów) miała za zadanie nie tylko uprawiać kult, lecz także wypatrywać ewentualnych przybyszów, nadchodzących obcych, karawan kupców, ewentualnie wroga. Z takich wzgórz dawano znaki dymne, jeśli były do podania jakieś ważne wiadomości, wymagające niezwłocznego przekazania.

[foto: www.lipniczanin.pl]

Około 40 m od szczytu, na stoku południowo-zachodnim znajduje się kolejna wychodnia, ta wykształcona jest w postaci niewielkiej baszty o wysokości 2 m i podstawie 2 na 3 m. W dolnej warstwie skałki wytworzyło się wnęka, wgłębienie to powstało wskutek podsiąkania wody z gleby i wymywania lepiszcza spajającego ziarna piaskowcowego złoża. Ściany skałki są mocno zwietrzałe, łuszczące się.

Lipnica i jej system Świętych Wzgórz – Duchowa Góra, Kobyla Góra i Paprotna Góra (a nie wykluczam też że inne) leżały na szlaku zwanym dzisiaj Szlakiem Węgierskim, ale od starożytności był to po prostu Szlak Jantarowy/Głoznowy/Bursztynowy.

Powinniśmy używać na określenie nazwy tego szlaku naszych słowiańskich słów: jantar-jąćtar lub głozno, souno/sołno – Łza lub Oko Swarożyca (Soua-ragicza, Souńca Sljoza/Souza/ – Soua Łza). Nazwa Bury Kamień (bur-stein) po prostu uwłacza jego pięknu i uznawanej przez cały starożytny świat bezcenności tego „elektrycznego” minerału. Elektron to Jąć-Tar – energia Souńca ujęta i u-tarta, czyli uczarta – zaklęta w kamieniu, unieruchomiona, startaryzowana, czyli utajona – bierna, unawiona (Tartar=Nawie – ten ich region który zwiemy też Bardo, albo Założa, lub Czarczar).

[foto: www.lipniczanin.pl]

Święte Wzgórza Słowian spełniały wiele funkcji na raz. Najważniejsze z tych wzgórz zwieńczone są dodatkowo kopcami i wplecione w główną sieć geomagnetyczną Matki Ziemi. Pozostałe również nie są ulokowane przypadkowo, lecz w tak zwanych Miejscach Mocy sprzężonych geomagnetycznie z główną siecią Ziemi. W miejscach mocy manifestują się wyraziście przyrodzone siły wszechświata. Osoby wrażliwe, a dawniej w niezakłóconym środowisku było to łatwiejsze i bardziej wyraziste, odbierały tutaj emanacje Sił Przyrodzonych i wibracje wszechświatowych nussonów (dzisiaj zwanych ciemną materią i ciemną energią), czyli orchu-oryszlaki-orzu , ORu RA – sił ożywiających/orzywiających ReczyIstności. 

Na takie wzgórze w dni święte schodziła się ludność całego OKOŁU (Okolicy) i inicjowano tutaj święto poprzez odbycie Pierwszego Obrzędu i Złożenie Pierwszej Ofiary (pierwociny). Jeśli ołtarzy było więcej składano w kolejności ofiary także pod nimi. Były to ofiary z płodów ziemi, składane w imieniu całych Siół Okolicy oraz ofiary zadrużne, rodzinne i indywidualne. 

[foto: www.lipniczanin.pl]

Trzecią partię skałek, które stanowiły niegdyś jeden potężny kompleks piaskowcowo-zlepieńcowy, spotkamy około 150 m na zachód od ambony szczytowej. Jest to niewielka grzęda skalna o długości 8 metrów. Zbudowana jest ona ze zlepieńca i składa się z kilku występów blisko siebie zlokalizowanych.

Obchody dużych świąt Wiary Przyrodzonej były długotrwałe. W trudnej do ustalenia przeszłości poszczególne rozproszone po całym kalendarzu święta przypisane Jedynemu, Działom, Kirom, Żywiołom  i Mocom Wszechświata, skupiono nieco sztucznie i symbolicznie w ścisłe grupy. Początkowo według kalendarza księżycowego świętowano przez całe 9 dni każdego miesiąca. Nie było tak, że każdy członek społeczności pagu/pągu-okolicy, musiał brać udział we wszystkie dni i we wszystkich obrzędach, igrach i biesiadach. Igry, nazywane też bdyną/bodyną/budyną/bytdaną (od słowa byt – bud’, budź, być, bud i dana – dać/dawać) oraz biesiady, stanowiły integralną część obrzędu każdego dnia.

Tę koncentrację obchodów wprowadzono najprawdopodobniej w związku z coraz intensywniejszą wymianą towarów, napływem kupców i przybywaniem na ziemie harsko-lechickie licznych karawan z różnych stron świata. Okazywało się bowiem oto, że każda społeczność lokalna obchodziła swoje obrzędy i święta w innym czasie, zależnie też od szerokości geograficznej w jakiej żyło plemię i od położenia danego terenu względem poziomu morza. Kiedy pojawił się kalendarz słoneczny zamiast księżycowego skoncentrowano obchody jeszcze bardziej – do siedmiu dni w każdym miesiącu – ułożonych w jeden ciąg od 20 do 26 dnia każdego miesiąca. Ujednolicono też terminy świąt; wpierw w ramach plemion, potem związków plemiennych, wreszcie całego obszaru Królestwa Północy. Obowiązkiem, do jakiego poczuwał się każdy członek plemienia, był udział w pierwszym i ostatnim dniu całego święta.

Stąd, kiedy wprowadzono chrześcijaństwo i adaptowano Słowiański Obrządek Przyrody do wymogów tejże religii, powstała potrzeba ustanowienia „powtórzonego, kończącego dnia święta” w tzw. OKTAWĘ  ŚWIĘTA WŁAŚCIWEGO. OKTAWA CZYLI 8, TO ANI 7 ANI 9 – TAKIE TYPOWO CHRZEŚCIJAŃSKIE PRZEKŁAMANIE OBRZĘDOWOŚCI I TRADYCJI WIARY PRZYRODZONEJ SŁOWIAN.

[foto: www.lipniczanin.pl]

Przejdźmy teraz od tych ogólnych rozważań o świętych Kopcach i Wzgórzach do konkretnej Góry Duchowej nad Lipnicą. Sama nazwa Lipnica wskazuje, jak już napisaliśmy, istnienie tutaj mocnego ośrodka związanego z kultem Lipy – Świętego Drzewa Sołów – Dażbogów – Bogów Nieba (Władców Kopuł Niebieskich, Dnia i Nocy, Jasności i Ciemności). Samo Słońce (Souńce-Souaragicz-Swarożyc) jest w Baji Słowian zarówno Dzieckiem Sołów -Dażbogów jak i Wrzosów-Swarogów – Władców Ognia Niebieskiego. Możecie przeczytać o tym w Słowiańskiej Baji w Księdze Tura – Taja 4, strona 78 (wydanie Slovianskie Slovo). Jednakże nazwa góry nie jest najwyraźniej przypisana do Dażbogów, ani do Lipy, jako ich atrybutu/epifanii. Ma charakter bardziej ogólny. To nazwa oddająca – ducha, tchnienie, oddech, duszę, duchowość – ogólnie. Stąd zakładam hipotetyczny związek czczonego tutaj bóstwa wprost z Najwyższym, z Jednią – Świętowitem. Miana Świętowita nie wymawiano nigdy wprost i nie nazywano żadnych miejsc wprost jego imieniem.  Arkona jest znana z kultu Świętowita, jednak nie nazywała się Świętowicie. W Królestwie Północy (w Harii, Wenedii, Skołotji, Sarmacji, Dawanii/Dacji, a potem w Wielkiej Lechii) obowiązywał ZaKaZ – czyli tabu wymawiania wprost imienia Najwyższego.

Przejdźmy na chwilę do zachowanych podań i legend:

Co mówią legendy współczesne?

źródło: www.lipniczanin.pl

Legenda prawi, iż skałki były miejscem spotkań diabłów i duchów nieczystych, i od nich to góra wzięła swoją nazwę.

Na szczycie góry hałasy, wrzawy,
Przez co w dolinach wtórują echa,
To czartów niecne słychać zabawy
I duchów skalnych z tańca uciecha.

Rano, na górze, nad starym szlakiem,
Zamknęły się duchy kamiennym szańcem,
Spokojnie wszędzie, jak zasiał makiem,
Milczą dzień cały zmęczone tańcem.

źródło: http://www.skydiver.republika.pl/text/Lipnica%20Murowana.htm

Duchowa Góra u stóp której leży Lipnica także ma swoją legendę i także ma ona związek z traktem krakowsko – węgierskim. Otóż na wspomnianym wzgórzu z którego roztaczał się przepiękny widok na młode miasto, ulokowana była gospoda. W owych czasach gospoda była i restauracją i hotelem czy też motelem i przystankiem i parkingiem… Gospodarz był przebiegłym człowiekiem i szybko zmiarkował że kupcy i podróżni mogą mu przysporzyć znacznie więcej dukatów jeśli zostaną na noc w gościnnych pokojach, dlatego też rozpuścił pogłoskę jakoby nocą rozbójnicy łupili każdego którego po zmroku zdybią na gościńcu. Gdy jeden z kupców podsłuchał chytrego gospodarza i odkrył jego podstęp, wyjawił to innym, a żona najbiedniejszego kupca rzuciła klątwę na gospodarza i jego rodzinę i zostali oni zamienieni w głazy, a na miejscu karczmy wyrósł las który do dzisiaj porasta wzgórze, natomiast nocą można usłyszeć tam jęki dobywające się spod głazów i odgłosy przejeżdżających powozów i stukot kopyt. Tak to na Duchowej Górze zamieszkały duchy…

[Już słowo gospoda wiele mówi o źródle legendy. W dawnym języku tych stron, harskim – huno-awarskim, haruskim/ruskim:  Hospoda – to dom boży, Hospodar – Władca z nadania Boha/Boga – Boha-tyrs, Hospody Pomyłuj – po ukraińsku Zmiłuj się Boże. Cóż to więc za hospoda i hospodyn oraz hospodar tutaj na tej górze/horze – gospodarzył? CB]

Skarbowa Paryja zawdzięcza swą nazwę – a jakże – zbójom którzy łupiąc kupców na handlowym szlaku, zbierali swe łupy i bogactwa w głębokim wąwozie. Jednak gdy okazało się że do wielu wcześniej zgrabionych klejnotów przybył biskupi pierścień, wejście do zbójeckiej pieczary zamknęło się i pozostał w tym miejscu jedynie zarośnięty wąwóz zwany paryją, a zamknięte w nim skarby po dziś dzień spoczywają nieodkryte. Legenda głosi że skarby te może odkryć jedynie niewiasta która do 25 roku życia nie nosiła nigdy biżuterii i nie poprawiała swej urody kosmetykami, jest sierotą i niemową, bo ta sama legenda głosi że nikt o skarbach tych nie usłyszy od tej co je znajdzie…

[Pierścień, złoty kolczyk – Złote Kolco, jest atrybutem Dażbogów, narzędziem magicznym przypisanym do tych bogów, obrót pierścienia na palcu powodował uruchomienie mogtowijii/magiji/magii – obrot ku dobru (Darzbog/Dobrobóg/Dana-Dawana-DaBoga), lub odwrót od dobrego – abarot k Obru. CB] 

Niedaleko od traktu węgierskiego, w lasach iwkowskich, znajduje się pustelnia św. Urbana. Święty ten zamieszkiwał las u podnóża najwyższego okolicznego wzniesienia – Szpilówki (515 m n.p.m.) i tam też na miejscu jego pustelni do dzisiaj stoi kapliczka a obok bije źródło czystej wody o niepowtarzalnym, swoistym smaku. Z źródłem tym łączy się kolejna legenda, że św. Urban jako pobożny człowiek wiódł przykładny żywot i często nauczał okolicznych ludzi historii chrześcijaństwa. Jako że w czasach w których żył, wszelkie księgi były rzadkością, przeto lektura Pisma Świętego nie była zajęciem powszechnym, takoż i wiedzę swą postanowił rozkrzewić wśród okolicznej ludności. Schodzili się zatem prości ludzie słuchać jak to w początkach wiary bywało i Urban bardzo obrazowo przedstawiał wydarzenia w Biblii opisane. Gdy któregoś razu opowiadał o Mojżeszu który na pustyni wydobył wodę ze skały, z takim przejęciem w trakcie opowieści uderzył swą laską w głaz, że z miejsca tego trysnęło źródło które po dzień dzisiejszy pół wioski zaopatruje w przednią wodę, a okoliczni w wdzięczności pobudowali obok kapliczkę…

Także powstały na kanwie legend i podań ustnych Głąbowy Dół do dzisiaj jest osnuty tajemnicą i budzącą grozę niesławą, a jak powiadają miejscowi, konie przechodzące obok tego miejsca nieraz iść dalej nie chcą, a wielokroć wystraszone dęba stają i przerażenie po nich widać. Słychać przytem dzwonienia łańcuchów i widać światełka do świętojańskich latających robaków podobne. Dobrze zatem mieć przy sobie flaszkę wody święconej aby kropiąc na drogę potępieńców jako i złe duchy precz odgonić…

Patrząc na plan lipnickiego rynku łatwo stwierdzić iż posiada on typową miejską zabudowę z planem kwadratu jako głównego placu targowego i okalającymi go domami z pierścieniowym przebiegiem ulic. Taka zabudowa charakterystyczna dla średniowiecznych grodów warownych zachowała się w niemal niezmienionym stanie do dnia dzisiejszego dając świadectwo miejsko – grodzkiemu pochodzeniu miasteczka. Na planie zaznaczono także przebieg murów warownych, od których Lipnica zyskała drugi człon swej nazwy i które w jednym tylko niewielkim fragmencie zachowały się do dzisiaj, przy czym podejmowane są starania o odtworzenie fragmentu tego cennego elementu lipnickiej historii. Sama zabudowa rynku stanowi też ciekawostkę architektoniczną zaznaczoną podcieniami służącymi niegdyś do rozkładania towarów przez drobniejszych handlarzy. Mimo iż podcienia były integralną częścią domu, to jednak posiadały charakter publiczny, były niejako przynależne do rynku i ich obszar był uznawany za część rynku, co wcale nie kłóciło się z prywatną własnością.

 

Inne podania współczesne: Czesław Anioł  – Legendy z Lipnicy i Okolicy

źródło: http://www.lipnicamurowana.pl/turystyka/historia/98.html

 

Czym są legendy, co różni je od przekazów historycznych i jaka jest ich rola w przekazywaniu historycznego i artystycznego dziedzictwa? Nie są to bynajmniej czysto teoretyczne pytania, z legendami spotykamy się bowiem często, a już szczególnie przy odtwarzaniu ojczystych dziejów, zarówno w skali kraju czy w przypadku naszej małej ojczyzny.

Legenda jest przede wszystkim opowieścią o wydarzeniach z odległej przeszłości, o czasach, które z różnych powodów nie znalazły się na kartach udokumentowanej historii. Legenda oparta jest zazwyczaj na podaniach ludowych, posługuje się elementami cudowności, niezwykłości, interpretuje istniejące zjawiska odnosząc się często do sfer działań nadprzyrodzonych. Legenda tworzona była i jest w głębokim przekonaniu, że to co dzisiaj nie jest możliwe, bez wątpienia było nim za dawnych czasów. I choć wydarzenia przekazywane w legendzie szły nieraz inną drogą niż te naukowo potwierdzone, to u początków legendy tkwił jednakże mniej więcej ten sam fakt historyczny lub jakieś ważne wydarzenie, które inspirowało potomnych do jego odtworzenia w formie ustnego przekazu uzupełniając luki w materiale historycznym dowolną interpretacją. Mimo, iż legendy żyją swoim życiem i jakby w innym świecie (o czym wyżej), stanowią integralną część dziedzictwa kulturowego każdej społeczności, nawet tej najmniejszej. Właśnie tu kształtowały się one w swych pierwotnych wątkach, by wraz z upływem czasu dawać świadectwo minionych dziejów. Legendy, te ludowe opowieści, po wyjściu z lokalnych opłotków, przybierały niejednokrotnie literacko opracowane formy, stając się równoprawnym działem literatury pięknej.

Niezwykle istotną rolę odgrywają legendy w krajoznawczych przekazach i poznawaniu małych ojczyzn, zasłyszane osobliwe wątki wydarzeń i zjawisk, które się miały ponoć w naszym otoczeniu dokonywać przed laty, przydają im dodatkowego wdzięku. O ileż ciekawsze może być poznawanie zakątków ojczyzny, gdy widzieć się je będzie w barwach i nucie legendy, poruszanie się bowiem granicami świata realiów i wierzeń, to fascynująca podróż.

Część z prezentowanych legend oparta została na baśniowych podaniach zakorzenionych głęboko w wierzeniach ludowych. Mowa jest w nich często o pełzających ognikach wyobrażających dusze cierpiące, często pojawiają się w nich tajemnicze lochy ze skarbami otwierające się o północy, lub spadające głazy upuszczone przez czarta na pianie koguta. Są też legendy oparte na faktach historycznych (legendy historyczne), tu fabuła wprowadza legendarne postacie obdarzone nadzwyczajną mocą lub dzielnością. Legendy przekazują też wydarzenia, które ubarwiają ojczyste dzieje, czynią je mniej dramatycznymi lub bardziej bohaterskimi, niż w rzeczywistości były. Dzięki takim legendom poznać możemy cząstkę naszej przeszłości i posiąść pewną wiedzę o naszych przodkach – jakimi drogami krążyły ich myśli. Legendy winny rozbudzić w nas chęć poznania realnej wiedzy o naszych ojcowiznach, wiedzy opartej już na innych, bo zaczerpniętych z wiedzy historycznej przesłankach.

Zobaczmy zatem jak kreuje legenda naszą ziemię rodzinną…

LEGENDARNE WĄTKI PRZESZŁOŚCI
Gdy sięgnąć zamierzchłej przeszłości – czasów kiedy w kotlinie nad górną Uszwicą pojawił się człowiek, nie znajdzie się w dziejopisach wzmianek o Lipnicy – jest jeszcze na to za wcześnie. Tak, więc skromny zasób spisanych dziejów otworzył miejsce ustnej tradycji i legendzie.

Był czas, gdy wokół puszcza szumiała, a zwierz się krył w leśnych matecznikach,
U brzegu rzeki, co Uszwą się zwała, stał chram – bożków pogańskich świątynia.

Mijały lata, a Światowid wciąż stał, wśród dębów kręgu, tak z nimi trwał
Póki nie przyszły wróżby złowieszcze – czy się ta wiara ostanie jeszcze?

Czy wiedział Światowid, że przychodzi NOWE i NOWĄ oznajmi wieść?

*
I odszedł Światowid od swojej roli, służy Nowemu, choć mimo woli.
A dęby stare tymże wyrokiem, trwają tu nadal przeszłości mrokiem.

Minął czas Światowida, podparł ołtarz – tryptyk gotycki, świątynia zatrzymała legendę, a Światowid? … tkwi dalej za ołtarzem.
*

W XIII wieku trwał na obszarach Pogórza Karpackiego intensywny proces osadniczy, w dolinach rzecznych powstawały kolejne osady zmieniające dotychczasowy puszczański charakter krainy. Ale wiek XIII to również okres najazdów tatarskich (lata 1259/60 oraz 1287/88), które niszczyły co tylko zagospodarowany kraj. Czambuły tatarskie nie ominęły i osad nad górną Uszwicą. Po latach wojen, zniszczeń, nastawały czasy odbudowy, rozwoju gospodarczego, kształtowania się zwierzchniej władzy.

…Pogórskie skłony, pełne uroczysk, leśnych olbrzymów,

Kraj – co to wart jest legendy, pieśni i wierszy rymów.
Kraj tu był wielki, nieznany, choć swoje szczególne miał życie.

Tu, każdy z osobna o sobie i swoim myślał bycie.
Nieraz, w tę dziką puszczę zbłądził banita zuchwały,
Za tropem goniąc zwierzynę, przemknął myśliwiec śmiały.

Lecz przyszły wkrótce nadania, lokacje z woli książęcej,
Osada powstała w głuszy nad nurtem Uszwicy rwącej.
Lecz szły brzemienne w skutki nowiny, przyniosły wojnę w ludne doliny,
Od granic pędzą tatarskie konie, za nimi dymy, pożogi wonie.

Spaloną osadę, Bolesław jeńcami zasiedlił,
A za zwycięstwo dziękując, z rycerstwem tutaj się modlił.
I żona jego Kinga za cud co się zdarzył w podzięce,
Kościół ufundowała i łaski dała książęce.

Nastały spokojne czasy w dostatku i urodzaju
I mieli w bród wszystkiego i było im jak w raju. …

Na fali nowej akcji osadniczej tzw. kolonizacji sołtysiej, książęta dzielnicowi, a po zjednoczeniu już sam król, zezwalali osadnikom odtwarzać dawne osady, karczować puszcze pod nowe sioła i uprawy. Na ziemie polskie z krajów Cesarstwa przybyło wielu niemieckich osadników, dotarli oni również do Lipnika i Rajbrotu.

Rola zarasta i pusto wokół, trzeba karczować, postawić cokół,
Życie wprowadzić w dzikie pustkowie, osadzić ludem, pomóc odnowie.

W pustą krainę ciągną tabory, z Szwabii, z Frankonii pakowne lory.
Doszli do miejsca gdzie lipa stała – stąd się osada Lipnicą zwała.

I w Rajbrocie zegar historii czasy zaczął nowe,
Bo Janusz z Sącza wieś tu lokował, wszedł w dzieje łokietkowe.

 

Choć początki Lipnicy Murowanej znanej wówczas jako Lipnik sięgają początków XII w. (w 1144 r. powstała ponoć parafia), to dopiero król Władysław zwany Łokietkiem nadał tempa biegu historii Lipnicy, także Rajbrotowi. W 1326 r. Lipnica z rąk tego króla otrzymuje przywilej lokacyjny w obszarze 100 łanów frankońskich i prawa miejskie.

Osadnictwo odrodziło się i w Rajbrocie, ponownej lokacji wsi dokonano 6 I 1318 r., kiedy to król Władysław I nadał Januszowi Białemu mieszczaninowi z Nowego Sącza jako zasadźcy, obszar 104 łanów. Rajbrot stał się wsią królewską na prawie niemieckim.

W 1998 roku społeczeństwo Lipnicy postawiło królowi pomnik, czcząc w ten sposób władcę i utrwalając pamięć o wydarzeniach, jakie rozegrały się tutaj przed laty, gdy Łokietek – zapalony myśliwy zagubił się w lesie podczas polowania.

… Król był strudzony wielce gonitwą, więc rogiem swych dworzan przyzywał,
Trąbił jak niegdyś trębacz przed bitwą, a wiatr to wezwanie porywał.
Lecz cisza wokół wciąż głucha trwała, nie było dworzan, ni śladu sfory,
Lecz zaświtała nadzieja mała, bo znalazł krętą ścieżkę przez bory.

I tam, gdzie władcę lipa witała, monarsze słowa z powagą rzecze:
„Chcę by Lipnica miastem się stała”, a drzewo owo, swym mieczem siecze.
Król spisał prawa i przywileje i królewszczyzna była nadana,
Nowej Lipnicy otworzył dzieje, by odtąd była też – Murowana!

W północnym obszarze tej królewszczyzny, król Kazimierz Wielki nadał w roku 1342 przywilej lokacyjny zezwalający Wojsławowi Gryficie założenie wsi na prawie średzkim. Dokument ten określa miejsce lokacji wsi podając, iż lokuje się ją w lesie Borówna przylegającym do królewskiego miasta Lipnik. Wojsław był przedstawicielem zasiedziałego na ziemiach na południe od Bochni silnie rozgałęzionego rodu Gryfitów.

… Dzieje nie spisane, tylko legend wątki – to opowieść z boru, Borównej początki.

*
Dawno, dawno temu, puszcza tutaj stała, a wieś owa sama – Borówną się zwała,
Topór Gryfity pierwszy tu zagościł – bo rycerz Wojsław prawa do niej rościł.

Nie szczędził Gryf Wojsław ni rodu ni siebie, by wieś tu założyć w karczowanej glebie,
Nie ważną tu była rycerska ich sława, do kąta odeszły stroje i zabawa.
I tak w miarę czasu, jak się ród rozrastał – szlachecki zaścianek do Borównej nastał

*
I żył ród Gryfitów wśród lasów i roli, pogrążony w pracy i wieśniaczej doli. …

JAK TO DRZEWIEJ W LIPNICY BYWAŁO

Przeszłość Lipnicy, jak zresztą każdego innego miejsca toczyła się wielowątkowo. W przypadku rzemieślniczo – kupieckiej Lipnicy dominującymi w tejże przeszłości były bez wątpienia wydarzenia o takim właśnie charakterze.

Jedna z takich legend wprowadza w świat mieszczańskiej mentalności i moralności późnego średniowiecza. Opowieść ta nie ma zakończenia, przeto dając wiarę zaistniałym wydarzeniom, zakończenie trzeba dopisać sobie samemu.

„ … Miał ci Jędrzej, mistrz zacny nie lada zgryzoty,
*Bo żonę miał piękną, lecz niewielkiej cnoty.
Ta choć ślubnemu wciąż była powolną,
To dla czeladnika również była hojną.

Nasz majster był szewcem, więc wpadł w szewską pasję,
Do sądu ich podał by mieć satysfakcję.

Rajcy z burmistrzem radzili, wyrok zatwierdzony,
Kacper musi zawisnąć, chłosta jest dla żony*.

Lecz jak wyrok wykonać w ówczesnej Lipnicy,
Kiedy rózg nie było ani szubienicy?.

*
Posłali poselstwo do miasta bratniego –

Czchów, zamkiem królewskim podówczas był znany,
Przeto przez Lipniczan bardzo poważany.

*
Petycję pod osąd rajcom cnym złożyli –

Debata długą była, trudną co się zowie,
Więc burmistrz sam jeden posłańcom odpowie.
„ My szubienicę mamy, ale jej nie damy, bo dla samych siebie i swych dzieci mamy”

*

Wiek XVII, a konkretnie lata „potopu” szwedzkiego to kres lat świetności Lipnicy. Miasto ufne w potęgę kazimierzowskich murów, a wierne polskiemu królowi podjęło zbrojny opór szwedzkiemu najeźdźcy. Bezskutecznie, Szwedzi spalili miasto, zburzone zostały 300-letnie mury, w konsekwencji spowodowało to wyludnienie miasta, upadek handlu i rzemiosła.

„ … W mieście Lipnicy biją na trwogę, zamknięto bramy, zdwojono straże,
Bo od północy widać pożogę, więc czynią wszystko co burmistrz każe.

Gdy szwedzki herold czytał żądania, w mieście do boju lud się sposobił,
Ani mu w głowie chęć się poddania.

Trza było wiedzieć Szwedów wodzowi, że to królewskie miasteczko było,
Przysięgą wierne Kazimierzowi – więc się na taki opór zdobyło.
Stanęły cechy z halabardami, z każdego cechu, majster, czeladnik,
Każdy miał bronić, stać za bramami, choćby ostatni był to zakładnik.

Salwa za salwą w kamienne mury, co trzysta lat bez mała stały,
Aż się z kamienia uniosły chmury, gdyż rychło w gruz się porozpadały.

Mury zburzone, domy spalone, zamknęła historia chwalebną kartę Lipnicy.

*
Minęły lata, czas goił rany przez zamorskiego wroga zadany.
Dziś drzemią w ziemi zburzone mury, a dla Lipnicy czas nastał wtóry.

***

Ważnym historycznym akcentem kupieckiego miasteczka były jarmarki i targi, ongiś przywilejami królewskimi nadane. Siła tradycji ożywiała w ten czas Lipnicę. Na rynku stanowiącym zarazem plac targowy, rozpoczynał się wówczas handlowy spektakl, pełen sprzedających i kupujących, w którym czasem najważniejszym była zasada „kupić nie kupić, potargować można”. Tradycje kupieckie w Lipnicy są jeszcze dość żywe, handluje się jeszcze i dziś, choć nie na taką skalę i nie tym towarem co dawniej. Toteż wydarzenia przekazane mniejszą opowieścią znacznie odbiegają nastrojem od tradycyjnego nurtu legend, choć i tu nad wszystkim unosi się duch czasu i po swojemu spisuje co widzi.

… Rozgościł się duch czasu na lipnickim rynku, omotał spojrzeniem podcienia i szczyty,
Zliczył kamieniczki stojące w ordynku, przyszedł jarmark zobaczyć rozgłosem okryty.

Gdy nastał poranek i mary znikły nocne, przykucnięte cienie trącał, ze snu budził,
Zaczepiał przy kramach – co są w dni jarmarczne, mamił kupujących i nagrodą łudził.
Wędrując wśród kramów, czasu wyłączył klepsydrę .

Rojno jest i gwarno, w rynku, targowicy,
Na kramach leżą rzędem: bale płótna, skóry,
W szynkach leje się litkup flaszką śliwowicy,
Na uboczu zaś stoją gospodarskie fury.

W półkoszach, chleby białe, kołacze, kukiełki,
Rzędem przycupnęły gęsi, kaczki i kurczęta,
Nabiał – jaja, sery i masła osełki.
Słoniny, wędzonki, kiełbas wielkie pęta.

Szewcy – buty, sandały i kapce skórzane,
Ślusarze, kowale – grace i podkówki,
Garncarze – misy ogromne, kafle malowane.
Kupują, sprzedają, wydają złotówki.

Spektakl, gra, widownia i teatr bez mała,
Cena, targ, zapłata, gapie, targ od nowa,
Umieć sprzedać lub kupić, to sztuka jest cała,
Ręka, rękę przybija, w ten rytm kiwa głowa.

*
Hermes w emocji, sumuje zyski i straty,
Jarmark się skończył, w szynkach gwarno do rana.
Rozwiał się we mgle duch czasu, klepsydra ruszyła sama.

W KRAINIE DUCHÓW I ZJAW

Powstanie wielu legend inspirowanych było siłami przyrody. Potęga i niezwykłość zjawisk jak sądzono – nadprzyrodzonych, wywołujących grozę a zarazem szacunek, każą widzieć współczesnym ich praprzyczyny, w mocach tajemnych, a nawet siłach nieczystych. Tak zapewne było, gdy powstawały legendy o „Duchowej Górze”, „Skarbowej Paryji”, „Na Paprotnej Górze” czy o „Głębowym Dole”.

Część tych zjawisk tłumaczyć można efektami akustycznymi jakie odebrać można wczesnym rankiem, a które niosły się od gór ku lipnickim domostwom; poczytywane były one niejednokrotnie jako głosy istot nieczystych tu mieszkających. Także dziwne wydarzenia jakie przytrafiały się niekiedy podróżnym w odludnych okolicach, odnoszono do sfery zjawisk metafizycznych.

Takie skojarzenia przychodziły stosunkowo łatwo, jako że wśród sosnowych borów porastających dookolnie górskie zbocza sterczały wielkie kamienne głazy niewiadomego pochodzenia. Wyobraźnia podpowiadała, więc najprostsze rozwiązanie, jakim było odniesienie się do procesów nadprzyrodzonych, tu właściwie diabelskich.

„ … Gdy zmierzch nastaje, a księżyc się zjawia rumor straszliwy leci przez wzgórze,
To głazy wielkie „Duch Gór” przestawia w swoim królestwie – Duchowej Górze.

Wpadają ludzie w doły, wąwozy, a strach się czai w boru głębinie,
Gdyż czart dostarcza strachu i grozy – z tego właśnie góra ta słynie.
Na szczycie góry hałasy, wrzawy, za to w dolinach wtórują echa,
To czartów niecne słychać zabawy i duchów skalnych z tańca uciecha.

Rano, na górze, nad starym szlakiem, zamkły się duchy kamiennym szańcem,
Spokojnie wszędzie, jak zasiał makiem-, milczą dzień cały zmęczone tańcem.

***

Kolejne legendy są również częścią dziejów lipnickiego odcinka „węgierskiego szlaku”, zaistniałych tu wydarzeń, które choć nie zapisane, przetrwały w formie ustnego przekazu miejscowej legendy. Głównymi użytkownikami tego handlowego traktu byli jak sama nazwa wskazuje ludzie handlu, kupcy, których wówczas potocznie nazywano kramarzami.

Bezpieczeństwo, które dawało dla kupców miasto, kończyło się, gdy przekroczyli oni bramy miejskie. Odludne bowiem obszary Pogórza pokryte lasami, kryły w sobie wiele tajemniczych miejsc, niekiedy groźnych, choćby z uwagi na swoją niedostępność i surowość środowiska. Miejsca takie wykorzystywali niejednokrotnie uciekający od „ręki sprawiedliwości” łotrzykowie, banici, ludzie nie znajdujący miejsca w lokalnych społecznościach. Jednym z takich miejsc była leśna debrza (paryja) ze skalnymi złomami, wcięta głęboko w masyw Piekarskiej Góry na południowych rubieżach Lipnicy. Lokalna ludowa legenda każe widzieć to miejsce jako siedzibę zbójów uprawiających grabieżczy proceder na „węgierskim szlaku” w jego odcinku Lipnica – Czchów i Lipnica – Iwkowa. Bowiem oprócz udanych interesów kupcom towarzyszyły też kłopoty, zdarzało się, iż napadano na nich w celach rabunkowych.

Zagrabione kupcom dobra chowali w pieczarach skalnych, wśród leśnych wykrotów. Z czasem pozostawione przez nich i zapomniane skarby, pochłonęła bujna leśna roślinność i w tej postaci stały się częścią niniejszej legendy.

„Skarbowa Paryja”

Jest miejsce tajemne wśród lipnickich lasów
Z drzemiącym w paprociach bagażem historii.
Po wiekach powróćmy do tychże to czasów,
Niechaj wspomnienia odżywają w glorii.

*
Grasowali zbójcy na gościńca szlaku,
Karawan kupieckich napadając wozy,
Nie darując pocztom rycerskiego znaku,
Przygodnym wędrowcom przysparzając grozy.

A łupy zabrane nieśli do paryji
W Cygierkach leżącym przepastnym sezamie,
Gromadzili w stosy, przed ludźmi je kryli
Skarbowej Paryji tym dając nazwanie.

*
Gdy przyjdzie Ci zajrzeć w te odludne strony –
Duch skryje skarby w lasu parawanie,
Usłyszysz jedynie kołysane dzwony
W pieczarach skalnych i muzyki granie.

Gdy zerkniesz jednakże w gąszcz, który to chroni,
Zobaczysz miast pereł – krople spływające,
Pnie leżące omszałe z hubami na skroni,
Wykroty i kamienie wśród paryji tkwiące.

***

Głębowy Dół, to kolejne miejsce na rubieżach Lipnicy Murowanej obdarzone legendą. Jest to podmokły obszar, gdzie z wierzchowiny rozchodzą się palczasto leśne wciosy – paryje, jest to zarazem matecznik drzew, krzewów i różnorodnych bylin. Znacznie oddalony od ludzkich osiedli i trudno dostępny, jest wymarzoną scenografią dla niniejszej legendy. Tworzywem dla niej są snujące się nad mokradłami Głębowego Dołu błędne ogniki – dusze pokutujące. Coś tak niesamowitego mogło wydarzyć się tylko i wyłącznie w Głębowym Dole.

„W Głębowym Dole”

Gdy pójdziesz wieczór na Wiśnicz Nowy
Wybierz się drogą i idź z rozmachem,
Musisz ominąć tam Dół Głębowy
Co wszech podróżnych napawa strachem.

Kto tędy idzie – tutaj przyspiesza,
Bo dziwnych zdarzeń moc tu zawarta.
Zbrodnia, strach, kara tutaj się miesza,
A to się dzieje za sprawą czarta.

Gdzież tych tajemnic jest sam początek?,
I cóż się stało na bagnach, w lesie?,
Skąd się legendy ten bierze wątek?
Skąd się zła sława o trakcie niesie?.

Z paryji słychać jak coś tam łazi,
Mlaszcze, bełkocze i ognie pali.
Kto się tak tuła w bagnistej mazi?,
Czyje odgłosy słychać w oddali?.

Czy to strzygonie czy północnice,
A może nocne mamuny łażą?,
Jakież tu kryją się tajemnice,
Że tak niewinnych podróżnych karzą?.

Widok na Lipnicę Dolną spod Duchowej Góry

Podsumowanie – Odtworzenie i Poświęcenie ponovne Światliszcza Duchowej Góry jako Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata

Pan Czesław Anioł przedstawił nam bardzo pięknie dzieje Lipnicy i okolic w czasach do których sięgają kroniki i historyczne zapisy oraz przedstawił lokalne legendy z czasów wcześniejszych niż sięga zapis dziejowy. Nas najbardziej interesuje to co było wcześniej, przed zapisaną historią tego wspaniałego miejsca i te dzieje starożytne staramy się w niniejszym artykule nieco rozświetlić. Chcę podziękować panu Czesławowi Aniołowi za naprawdę solidną robotę ludoznawczą, etnograficzną dotyczącą Lipnicy i okolic oraz dzieło poetyckie, jakie towarzyszy jego opowieści.

Zacznijmy od pustelnika, który zamieszkiwał w s-chronie/chramie u podnóża góry, tuż obok cudownego źródła, którego wody puścił z Matki Ziemi sam swoją Laską. Jest to opowieść ze Słowiańskiej Baji – mitologiczna. Urban czyli Orban nie znaczy wcale mieszczuch, ani mieszczanin, jak często tłumaczy się źródło tego imienia, lecz znaczy świat. – ORBIS – to świat, imię Orban pochodzi w łacinie od słowa „świat” – orbis, orban – to światowiec, światowid. W legendzie o Świętym Urbanie (Świętym Świecie) zamknięto więc nie tylko faktyczne imię tego, któremu poświęcono Górę Duchową i którego wyznawcami byli Lipniczanie, ale także podanie o tym, że to Światło Świata jest dawcą Wody Żywej w Lipnicy-Lipniku – Ośrodku poświęconym Bogom Nieba Gwieździstego – Dażbogom. To Dadźbóg i Darzboga-Dana oraz ich dzieci: Bożyc-Bodnyjak, Zorza-Jutraboga, Płon-Netnik Gwiazd (Gwiazd-or) i Souarożyc-Souńce były szczególnie czczone przez tutejszych Drzewian-Lipków, a i dzisiaj są oni, jako personifikacje tutejszych Żywiołów Przyrodzonych, Opiekunami Tego Miejsca. 

Pierścień (niby biskupi), który zamknął Skarbową Paryję jest atrybutem boskim Dażbogów, przypisanym im świętym symbolem i przedmiotem czci. Tak więc i to drugie podanie zawiera wątek mitologiczny.

W tej okolicy musieli działać Strażnicy Wiary Przyrodzonej Słowian, którzy zadbali o to żeby przetrwała ona czasy chrześcijaństwa i została przekazana po wiekach kolejnym pokoleniom Polachów. Że tak było pokazuje nie tylko obecność rodu pomorsko-śląsko-małopolskiego Gryfitów herbu Łabędź, rodu znanego z tradycji okultystyczno-ezoterycznych i mistycznych starożytności, krewnych palatyna Śląska Piotra Włosta, świadczą o tym także inne legendy związane ze świętymi górami tej okolicy i ich strażnikami/ochronami/harami  – Chronowskimi, ale o tym już innym razem – przy okazji opowieści o Kamieniach Chronowskich na Kobylej Górze.

Wreszcie ostatni argument, można rzec koronny, za postawioną tezą, że Lipnica jest i była miejscem czci Dażbogów Sołów i ich świętego drzewa – Lipy, a Duchowa Góra była obiektem czci Świętowita. Jest nim trwający do dzisiaj na tyłach lipnickiego kościoła użyty jako wspornik Święty Palwan: Świętowit Lipnicki.

Tak oto dzięki Pamięci Ludu Okolicznego i działających z jego nadania Strażników Wiary Przyrodzonej Słowian, ocalało od zapomnienia to wszystko, co próbowano zniszczyć bezpowrotnie. Owa Pamięć Ludu i Podania Ludowe są zapisem genetycznym Słowiańskich Rodów, które nieprzerwanie i niepodzielnie od 7.000 lat władają tą przepiękną podgórską okolicą. Pieśń i gędźba, święta mowa uroczysta ludu jest splotem słowa i muzyki, odtworzeniem przy pomocy ludzkiego głosu i zaśpiewu gęśli, czułych splotów strun rodzimego prapolskiego DNA zamkniętego w genach mieszkańców Lipnicy i okolic.  

Podziel się!