Radogoj – A czemu wilcze pogłytuje słowiańską mołwę.

Radogoj – A czemu wilcze <o tym jak wilk> pogłytuje słowiańską mołwę.

Polecam – bardzo poważny i ważny artykuł na temat etnogenezy i języka Słowian. CB

wilk1skryzstz 014dm1

Język słowiański, jak świetnie budzący się Polacy-Lechici rozumieją, był w swoim czasie bardzo przestrzenny i wolny; dziś nieokiełznany historycznością, choć wciąż najjaśniejszy i najśmielszy w swoich istotnych aspektach, a jeśli sięga się nim do poników prastarej mowy i otjąd rozjaścia gronie kryjące słowiańskość wszakich jej zasobów, to wpływa na postrzeganie historii i wytacza wiele do zrozumienia lepiej niż cokolwiek.

Samo słowo „język” ma wiele skomplikowanych synonimów. Już sama Pra-Indo-Europejska rekonstrukcja dobrze to obrazuje, bowiem „brzmi”, tj. wygląda tak: dn̥ǵʰwéh₂s, a znaczy podobno „język”. Prowadzi to do łacińskiego lingua, którego — wydawałoby się — nie trzeba wyjaśniać. Skąd jednak pochodzi? Niby z klasycznej łaciny: dingua, co z kolei wywodzić się ma od staroit. *denɣwā — znów prowadząc z powrotem — do zagmatwanego *dn̥ǵʰwéh₂s.
Słowo Lingua rozwinęło naturalnie wiele znaczeń, ale o nich później.
Najpierw zwróćmy uwagę na sanskryckie जिह्वा  (czyt. jihvā́, tłumaczone na „język”), a w zasadzie na synonimy: लोला (lolā) oraz रसना (rasanā). Drugie słowo tworzy czasownik przechodni w hinduskim बरसना (barasnā), od czego utworzono w tym języku określenie अंगारे बरसना (ãṅgāre barasnā), czemu można nadać znaczenia: „z krańcowego gorąca ukazywać” i nieprzechodni czasownik „wściekać”. Są też: hinduskie ग्रसनी (grasani) czyli „gardło” i ग्रसना (grasanaa), które mniej więcej znaczy; „robić z czegoś kąsek; chwytać; łapać„. W sanskrycie ग्रसन  posiada znaczenia „usta, gęba; zatarcie; połykanie; szpony, szczęki, zacisk, uchwyt; rodzaj częściowego przyćmienia księżyca lub słońca”.

 Odpuszczę sobie wyjaśniania pierwszego słowa (लोल) po polsku. Miast tego, zachęcam do zajrzenia do tego słownika: http://sanskritdictionary.com/; słowo to ma po prostu zbyt wiele definicji, a w dodatku chyba jest rzadko używane. Podobnie jest u nas, przy czym zachowało się m.in. dzięki legendom o Lelu i Polelu.

Wróćmy teraz do lingua i spójrzmy na definicje (tłumaczę z angielskiego Wiktionary):

1. (anatom.) język
2. mowa, przemówienie
3. wypowiedź, wyrażenie
4. (jęz.) język, mowa
5. gwara, dialekt, idiom
6. (poet. o zwierzętach) głos, ton, pieśń, szczekanie itd.
7. lingulaca — ostryga [?]
8. piszczałka organów rzymskich [moja ulubiona definicja]
9. mała ilość czegoś, np. „przylądek” albo „łyżka”
10. [i tutaj dopiero ostatnie wymienione, ale jakże istotne znaczenie] krótkie ramię dźwigu
Czy dn̥ǵʰwéh₂s nie może więc kojarzyć się z dłonią? W końcu mowę powinno się „dźwigać” i „wręczać” innym — m.in. poprzez dź<w>ięki. Rzymianie jednak najwyżej potrafi „lizać” nim, bo, cytuję z wiktionary, „the change of d- to l- <w słowie dingua> is likely by association with the verb lingō (lick).” Tylko co oni tak „zlizywali”? Tzn. co może oznaczać, że wywodzi się to z PIE leyǵʰ-, a utraciło głoskę DZ? Skoro słowo „język” bezpośrednio przyszło do nich od „lizania” (czyli od dźwięków języka Lechitów), to należy sobie przypomnieć, że rzeczywiście, jeszcze zanim Rzym powstał, Romulus i Remus przecież byli karmieni przez WILCZYCĘ; przez jej LECHICKI język. To ona usłyszała ich PŁACZ (raczkującą mowę), karmiła ich MLEKIEM (mocą-mokrością-mową Lechitów), a te ją w zamian LIZAŁY (czyli okazywały szacunek, prosiły o zwrócenie pokarmu, a również robiły to w celach obronnych, aby ukazać uległość).
Obrazuje to też lizanie ran przez Rzymian po tym, jak Lechici spuszczali im łomot w zasadzie broniąc swoich ojczystych terenów. Musieli Rzymianie przełykać ślinę w obawie przed tym, że najadą ich Lechici w rewanżu i nie będą wiedzieć jak się podlizać, aby uniknąć lania. A wszystko przez to, że kościół rzymskokatolicki bał się najbardziej z wszystkiego tego, że zjednoczeni Lechici mogliby im narobić bigosu nawet tak nieinwazyjną metodą jak nauczenie Rzymian języka nie polegającego na lizaniu, tylko rysowaniu, rytach, „dziwach” itd.
I tu np. już podróżnicy ze Wschodu mieli znacznie bardziej „scalone” z lechickimi tradycjami określenie na „lizać”: w awestyjskim zachowało się riz-; Ujgurzy podobno mówili: rrīś; Sogdyjczycy zaś: rys. W Sanskrycie „lizać” to लेह (leha). A z czym to kojarzyli tzw. „Germanie”? Oczywiście dobrze wiedzieli, że chodzi o wrītaną/hrītaną („wycinanie, krojenie, (wy)rycie, rytowanie, rzeźbienie itd.), a nie jakieś tam „lizać” (likkōną)
 ale czym i jak rzeźbić? Kończynami: łącząc (się z) konarami. Co to są te konary? Ano kończyny — staro-germańskie limuz miało znaczyć „kończyna” i „gałązka”. Czyja (czyje)? Bogów oczywiście (stąd Ręce Boga): PIE bʰeh₂ǵʰus („ręka; przedramię, łokieć”), w staro-germańskim bōguz (bark; ramię).
U Słowaków dziś konár znaczy „gałąź, konar”, a w hiszpańskim „zrobiono” z tego ramę — rama to „konar”; po włosku/łacińsku ramus (też „gałąź”), co jest spokrewnione z rādīx, czyli słowiańskim „r<a>dzeniem” i przenośnie oznacza „korzeń, rzodkiew, źródło, zasadę” itp.
 Warto również spojrzeć na staro-aramejskie odpowiedniki „lizania”: ճիւղ (čiwł), ոստ (ost), կողր (kołr).
Ciekawie brzmi po persku, bo  شاخه (šâxe). Po białorusku wręcz komicznie: сук m (suk), галіна́ f (haliná), галі́нка f (halínka); po gruzińsku შტო (šṭo); po grecku: κλάδος (kládos); islandzki „zgrabnie”, bo słowiańsko to zachował poprzez wyrazy konar lub konur określające „syna, krewnego, męża” oraz kona „kobietę, żonę”. Nie tak ładne  jak *sěmьja: *mǫžь + *žena, ale widać, że chodziło w tym przypadku akurat Islandczykom o dosłowność.

 Pominę resztę, bowiem to wystarczy, aby wykazać, że Ręce Bogów Słowiańskich, można by rzec: ujmują wiele, choć są takie… ano, różne takie: we farerskim tak oznacza „chwyt; ujmowanie; wielki trud” — tak samo jak w staronordyckim — oraz „pokrycie; dach”; w holenderskim po prostu „gałązkę”; w duńskim zaś tłumaczy się jako „dzięki”, ale również „występ, iglica, nacięcie; koniec, czubek; tryb, koło zębate; ząb; odnoga”, w końcu w łotewskim „ale; ale też”, w czeskim prawie to samo co w polskim itd. Nie takie dziwne więc, że etymolodzy odtwarzają w „języku” PIE (s)teg- i mówią, że to jest „(przy)kryć”.

Przerażająca jest czasem niechęć w rozumieniu języka osób, które uznają się za największe autorytety naukowe. Ostatnio odkryłem to (chyba, bowiem nie wiem do końca, czyje to teorie) na przykładzie fikcyjnych wyjaśnień etymologicznych nazwy państwa Litwy. Otóż artykuł na angielskiej Wikipedii o etymologii tego słowa (https://en.wikipedia.org/wiki/Name_of_Lithuania) głosi na początku, że (tłumaczę z ang.) „jest jasnym, iż nazwa <Lietuva> pochodzi z Bałtyckiego języka”, a za chwilę wyjaśnia, że „w 13-tym wieku Księstwo Litewskie graniczyło ze Słowiańskimi terenami [jak gdyby ktoś to liczył dopiero od tego momentu]. Słowianie nie stworzyli tej nazwy; użyli wcześniejszego litewskiego etnonimu [doprawdy? niesamowite!]. Litewski dyftong -ie- w słowiańskich językach, zamienił się na samogłoskę  -i- (и), stąd Litva. To dowód na to, że Słowianie zapożyczyli etnonim od Litwinów dawno temu.”  A to ciekawe. W tym samym artykule ktoś napisał ,że tradycyjnie wymawiano liet-, co można dosłownie tłumaczyć na lietis („lać”), i że ma to pochodzić od słowo PIE *leyǝ-. Oczywiście na Litwie płynie rzeka Lietauka. Już nawet tu wylewa się słowiańskość Lechitów; równie dobrze bez tego, moc słowiańska tych słów jest niezaprzeczalna i oczywista; polskie lać w staropolskim to lić ze starosłowiańskiego liti i ze staro-bałto-słowiańskiego korzenia *leˀi-. Z kolei staropolskie leść (podstęp, chytrość) w języku PIE jest to korzeń leys-. To lechicka rzecz — nie mam ku temu wątpliwości. Ten człon oznacza „śledzić”, czyli „iść tropem, poszlaką”; „wlec się”; „leźć”; „płożyć się”; „ścielić się”; być może też „płynąć”, bądź „iść tam gdzie LecHiCI <rzeką>”.

Pan Artūras Dubonis teoretyzuje, że nazwa Leičiai (wojtowie Liejtowscy) odnosi się bezpośrednio do źródła znaczenia nazwy kraju, w którym funkcjonowali. Gdyby znał runy (choćby Stary Futhark, który tylko pozornie jest germański), to wiedziałby, że dźwięk -i.e.-, nie przełożono na -и- w piśmie, a było właściwie na odwrót. Runa o germańskiej nazwie Haglaz wygląda prawie tak samo — ᚺ — i przede wszystkim reprezentuje głoskę „x”, czasem też „h” i nawet wiele innych w słowiańskich językach i nie tylko. To żaden przypadek, nawet jeśli historyczność tego nie wiąże jako tako, bowiem runy przecież uczą nas jak stosować aparat mowy i łączyć wyrazy. Tak więc z tej nazwy wychodzi po prostu, po zamienieniu dyftongu na oryginalną głoskę i dodaniu należytej nosowości albo samogłoski „wojtowie-Lęhii/Lehici”

 Warto zauważyć jeszcze, na czym oparte są te bzdury o niesłowiańskości nazwy Litwa (jakby było mało, to w artykule prawie słowo w słowo powtarza się jeszcze raz, że „nazwa ta bardzo prawdopodobnie nie jest słowiańska”): pochodzą one od nauk niejakiego Zigmasa Zinkevičiusa (artykuł o nim tutaj https://en.wikipedia.org/wiki/Zigmas_Zinkevi%C4%8Dius; jest to 92-letni profesor, który najwyraźniej mówi płynnie w następujących językach: angielskim, niemieckim, rosyjskim, polskim, ukraińskim, białoruskim i francuskim); członka

Lithuanian Catholic Academy of Science (adres ich strony to http://www.lcn.lt/en/bl/svietimas/kiti/lkma.html), której celem jest (nie mam wcale ochoty tłumaczyć tej szmiry na nasz język z angielskiego, bo tego rezultat chyba sam w sobie byłby wydzieraniem słowiańskości) — „to recruit Catholic scientists to a creative scientific work providing them with suitable working conditions. It also seeks to train new scientists so that the Academy would become a center of Catholic scientists, able to integrate Lithuanian science into a scientific depository of the whole world. Ultimately it tries to educate Lithuanian nation and to contribute to a Catholic culture.” Po tych dociekaniach od razu rzecz staje się bardziej zrozumiała.

Sławny Wilk, do którego nie bał podejść się Týr (w staropolskim Tyw) — niegdyś bodajże Ojciec Bogów — stracił dłoń, przywiązując Sławnego Wilka magiczną wstęgą zrobioną przez Krasnali, kiedy Sławny Wilk zorientował się, że nie będzie już w stanie uwolnić się z jej wiązań; tak jak z wszelkich łańcuchów, którymi poprzednio próbowano go zniewolić. Z wszystkich Bogów, jedynie Týra — ponoć wtedy bardzo mądrego i odważnego — nie ogarnęła radość, gdy się to udało.
Mit ten czyni pewne aluzje do wcześniejszych obserwacji, ale o tym, mam nadzieję, jeszcze kiedy indziej.

Życzę Wam wiele radości podczas Święta Jaruny i na cały rok. Cześć Godagom i Sława Staremu Roku i Kirom!

Radogoj

___

 

Podziel się!