Stanisław Michalkiewicz – Pucz i po puczu
Komentarz • specjalnie dla www.michalkiewicz.pl • 16 stycznia 2017
Obejrzałem w rządowej telewizji obraz zatytułowany „Pucz”. Rzeczywiście, mieliśmy do czynienia z próbą zamachu stanu, którego scenariusz był mniej więcej taki: najpierw posłowie opozycji stworzą jakiś pretekst do awantury, by następnie ją wykorzystać do obstrukcji, której celem będzie zablokowanie możliwości uchwalenia ustawy budżetowej w konstytucyjnym terminie. Takie zablokowanie bowiem stwarza skutki prawne w postaci możliwości skrócenia kadencji Sejmu i rozpisania nowych wyborów. Toteż kiedy w Sejmie rozpoczęło się blokowanie mównicy i marszałkowskiego fotela, przed Sejmem zaczęli gromadzić się ściągani w trybie alarmowym z całej Polski konfidenci Wojskowych Służb Informacyjnych, którzy mieli odgrywać tam role „zagniewanego ludu”. O wadze zadania świadczy fakt, że zjawił się tam nawet Najstarszy Kiejkut III Rzeczypospolitej w osobie pana generała Marka Dukaczewskiego, na widok którego (prijechał rewizor iz Pietierburga!) konfidenci wprost wychodzili z siebie, żeby zademonstrować gorliwość w służbie; rzucali się pod i na samochody, a niejaki pan Diduszko, którego żona w cywilu współpracuje z „Krytyką Polityczną” (redaktor Sierakowski swoim zwyczajem nie odważył się osobiście, tylko tchórzliwie wysłał najmitów), nawet udawał trupa. Ale fajdanisi, których Wojskowe Służby Informacyjne wystrugały z banana na posłów, zawiedli na całej linii.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3835
Jarosław Kaczyński, który też coś tam musi przecież wiedzieć, przeprowadził uchwalenie budżetu w Sali Kolumnowej i w ten oto sposób najtwardsze jądro puczu, w postaci momentu zaskoczenia, spaliło na panewce. Oczywiście ani banda idiotów i idiotek, co to własnymi śmierdzącymi ciałami blokowały sejmową mównicę, nie miała o tym pojęcia, podobnie – jak przypuszczam – również Najstarszy Kiejkut III Rzeczypospolitej. Wojskowe Służby Informacyjne, które uważam za prawdziwą gangrenę na ciele Rzeczypospolitej, sprawiają wrażenie dziadostwa (podobno przez 26 lat nie złapały żadnego szpiega, ale musiałyby przecież łapać się za własne ręce), z którym żadne poważne centrale wywiadowcze nie powinny się zadawać. – „Listy tobie wozić, panny porywać, ale z rycerzem – dudy w miech!” – szydził pan Zagłoba z Bohuna – dodałbym jeszcze: samochody kraść i wywozić na Ukrainę, a z Afganistanu szmuglować narkotyki i szlachetne kamienie – i to bez żadnej poprawki można odnieść do obrośniętych w tłuszcz hersztów bezpieczniackich watah, które swoje mroczne, bandyckie początki, wyprowadzają z czasów okupacji hitlerowskiej i sowieckiej. Te wszystkie Humery, te Kwaski, które potem przepoczwarzyły się w Kwaśniewskich – to jest właśnie potomstwo polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, które, korzystając ze sprzyjających warunków rozwoju („jak grzyb trujący i pokrzywa”), rozwnuczyło się na nieszczęście narodu polskiego na przyszłe dziesięciolecia. To kompromitacja, że CIA toleruje na takiej Florydzie ubeckie gniazdo szerszeni. Co z tego mają amerykańscy bezpieczniacy – trudno zgadnąć, bo na razie tylko udało się przyłapać ubeckie żony na kradzieży futer w tamtejszych galeriach – ale może, swoim zwyczajem, donoszą na siebie nawzajem?
Aliści „były w partii siły, co kres tej orgii położyły”, chociaż nasza Złota Pani, która przykazała surowo swojemu brukselskiemu fagasowi w osobie Jana Klaudiusza Junckera, żeby na 21 grudnia zwołał w trybie pilnym posiedzenie Komisji Europejskiej, która podjęłaby decyzje o ostatecznym rozwiązaniu kwestii polskiej i nawet obsztorcowała Donalda Tuska, który przyjechał do Wrocławia, żeby w razie czego być pod ręką. Oczyma duszy widzę tę scenę: „Słuchaj no, frędzlu! Zrobiłam z ciebie człowieka, ale jak chcesz być prezydentem, to ruszaj się! Zamiast tu kijem gruchy obijać, jazda mi do Breslau, pilnować interesu!” Toteż pogalopował tam skwapliwie, ale wygłosił tylko eunuchoidalne przemówienie, bo fajdanisowie w Warszawie zmarnowali moment zaskoczenia. Mam tedy nadzieję, że kiedy Donald Tusk ponownie pojawi się w naszym nieszczęśliwym kraju, powitają go okrzyki „Heil Hitler!” – podobnie, jak francuskiego polityka Jerzego Clemenceau, na etapie, gdy był jeszcze aferzystą panamskim, witały okrzyki: „yes!”, „yes!”.
Ale fajdanisowie to jedna rzecz, a Amerykanie, to rzecz druga. Nie po to Amerykanie przeorganizowali polityczną scenę, żeby im teraz, zwłaszcza w następstwie zamachu stanu, na pozycję lidera wróciło Stronnictwo Pruskie, wzmocnione panienkami, a właściwie – disons franchement – wulgarnymi dziewuchami z Nowoczesnej, co to w przeszłości zdążyły już obydwoma rękami wygartywać z niejednego komina. Jeśli pan minister Walter Steinmeier mógł sobie pomyśleć, że w Ameryce zapanowało bezkrólewie, to chyba nadział się na minę. Oto do Warszawy z krótką wizytą przybył Rudolf Giuliani, który odbył dwugodzinną rozmowę z prezesem Kaczyńskim, w trakcie której okazało się, że mają wspólnych znajomych, a konkretnie jednego, ale za to takiego, co wystarczy za Legion, czyli pana Lejba Fogelmana. Ile to będzie Polskę kosztowało, to już inna sprawa – ale hamulec został wciśnięty z taką mocą, że wszystko, z Zasrancen na czele, poleciało na zbity pysk. No i złota trąbka („ja w tej izbie spać nie mogę, inną izbę daj kolego, tędy okna są na drogę, a po drodze poczty biegą. I gdy w nocy trąbka dzwoni, tak mi mocno serce skacze; myślę, że trąbią do koni…”) zagrała do odwrotu, na skutek czego Schetino „zawiesił” protest, czemu pokornie podporządkowały się wszystkie dostojne klempy z Platformy Obywatelskiej, z posągową panią posłanką Małgorzatą Kidawą-Błońską i byłą prokuratorszą, którą podejrzewam o niebezpieczne związki z WSI, czyli panią Ewą Kopacz. W ten sposób periculum zostało zażegnane i telewizyjny obraz kończy się zapowiedzią „przeczesywania terenu”, które Kurt Vonnegut w „Rzeźni numer 5” porównał do „gry miłosnej po orgazmie zwycięstwa”.
więcej: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3835
Zwracam tylko uwagę, nie zgadzając się do końca z ostatnim (nie cytowanym tutaj lecz podlinkowanym) fragmentem wypowiedzi Stanisława Michalkiewicza, iż wiadomo, że w tej amerykańskiej firmie wiele stanowisk zajmują byli oficerowie WSI. NIE WYKLUCZAM JEDNAK, ŻE STANISŁAW MICHALKIEWICZ MA CZĘŚCIOWO RACJĘ, GDYŻ CI LUDZIE Z WSI SĄ W KOMITYWIE Z MICHNIKIEM, A MICHNIK=SMOLAR=SOROS. Także dosyć dziwne osoby stanowią kierownictwo firmy, która wdrażała system informatyczny sterowania pociągami na dworcu w Poznaniu i spowodowała blokadę komunikacyjno-kolejową miasta Poznania, dokładnie w dniu 13 grudnia 2016, kiedy Zjednoczeni Puczyści (Obozu Niemieckiego i Moskiewskiego) przeprowadzili swoją wspólną próbną demonstrację w Warszawie z marszem pod Sejm, Pałac Prezydencki i Kancelarię Premiera, pod hasłem Walki o Demokrację z reżimem PIS i nowym stanem wojennym Kaczyńskiego (w ich narracji obecnej Kaczyński=Jaruzelski, chociaż jeszcze przedwczoraj bili czołem na pogrzebie tego zdrajcy Polski i bronią go jak lwy przed należną mu degradacją ze stopnia generalskiego). Ten atak na system informatyczny wyglądał z kolei, jak próba przed atakiem na nadajniki TVP, w dniu 16 grudnia 2016.
CB