Mariusz Agnosiewicz – Słowiańskie dziedzictwo Polski (Racjonalista.pl – część 8 i część 1)

Mariusz Agnosiewicz – Słowiańskie dziedzictwo Polski

opriczninanowogrodzka

Opricznina w Nowogrodzie czyli rozprawa Moskwy z ruską Słowiańszczyzną

Słowiańskie dziedzictwo Polski [8]

Choć demokracja nowogrodzka zwana jest republiką bojarską, a nasza demokracją szlachecką, w istocie obie one miały inne formy. Ruś stworzyła republikę kupiecką — miejską, zaś Polska — republikę ziemską. Obie te formy się uzupełniają, co więcej, obie ku sobie wyraźnie ciążyły. Rzeczpospolita Nowogrodzka i Pskowska były przez pewien czas w unii rodzinnej z Polską: „prezydentem” Rzeczpospolitej Nowogrodzkiej był brat Jagiełły, Lingwen. W efekcie siły Republiki Nowogrodzkiej, ale także i Pskowskiej walczyły po stronie polsko-litewskiej pod Grunwaldem.

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10026/k,8

Śmiertelnym wrogiem tych ruskich republik była Moskwa, czyli Mongolia. Od samego początku Moskwa wyrastała przede wszystkim w opozycji do Republiki Nowogrodzkiej. Jeszcze w 1470 roku Republika Nowogrodzka zawarła traktat z Kazimierzem Jagiellończykiem, który miał zapewnić zachowanie ustroju Republiki i obronę przed Wielkim Księstwem Moskiewskim. W 1478 Moskwa zlikwidowała republikę, mordując 150 przywódców i wysiedlając 10 tys. rodzin. W 1570 Nowogród został przez cara Iwana Groźnego oskarżony o nawiązywanie kontaktów z Litwą i poddany bezlitosnemu ludobójstwu zwanemu opriczniną. Jak pisze Kuba Pokojski: „Niszczono mury miejskie, palono budynki, zabijano ludzi. Dzieci przywiązywano do matek i topiono w przeręblach. W wyniku tej straszliwej masakry zginęło miedzy 25 tys., a 60 tys. mieszkańców tego dumnego miasta. Miasto upadło.” Jeśli w 1612 Litwa i Polska spaliły Moskwę to można to traktować jako karę za brutalne zniszczenie słowiańskiej Rusi przez carską Moskwę.

Rosja, która jest emanacją Moskwy, nie jest krajem słowiańskim, jak się często pisze. Słowianie to nie tańce wokół ogniska z toporkami czy dziergane fatałaszki, ale przede wszystkim pewien kierunek polityczno-cywilizacyjny, który tworzył formy wspólnotowe, upodmiotowiające, demokratyczne, wolnościowe.

Słowianie to ludzie słowa, ludzie których słowo się liczy. Pod Nowogrodem odnaleziono najstarszy znany dokument (IX w.), który opisuje Słowian ich dzisiejszą nazwą, nawiązującą właśnie do „słowa”: Slověne. W tym samym czasie na Słowiańszczyźnie pojawiło się określenie Niemcy jako ludzi milczących, nie mających głosu (IX w.). Słowiańskie określenie Niemców bezzasadnie wywodzi się od niemówiących naszym językiem czy też mówiących niezrozumiale. Z całą pewnością Niemcy mówią językiem znacznie bardziej zrozumiałym dla Słowian niż Węgrzy. Tymczasem Węgrzy przyjęli do swojego ugrofińskiego języka słowiańskie określenie (német). Niemiec wywodzi się od prasł. *němьcь — „niemówiący” (od przymiotnika prasł. *němъ — niemy). Od tego samego źródła z którego powstały słowa niemowa oraz niemowlę. W ten sposób ludzie słowa zaczęli się oddzielać od ludzi (społeczeństw) niemówiących, czyli nieupodmiotowionych.

Takie formy dla ludzi słowa tworzył — mówiąc alegorycznie — Lech, Czech i Rus. Republika Nowogrodzka, Sarmacka czy Husycka nie były oczywiście jedynymi eskpresjami politycznymi Słowiańszczyzny. Były one głównymi ekspresjami drugiego tysiąclecia po Chrystusie. W pierwszym tysiącleciu też pisano o demokracjach słowiańskich: Antach, Sklawenach i Wenetach (opis Tacyta o Związku Lugijskim na terenie Polski, czyli o największym ówczesnym bycie politycznym na naszych ziemiach, należy traktować jako informację o Wenetach). Ekspresje trzeciego tysiąclecia są wciąż przed nami. One nadejdą po wewnętrznej konsolidacji Polski, Czech i Rusi.

Choć zatem Rosja nie jest państwem słowiańskim jednak na jej ziemiach żyją Słowianie, tyle że nie posiadają władzy politycznej (obecni są jednak w kulturze). Moskwa ma zbyt głęboką, zbyt genetyczną (w sensie źródłowym), zbyt długotrwałą i zbyt zbrodniczą tradycję antysłowiańską, by mogła się stać ośrodkiem odrodzenia słowiańskiej Rusi. Jest ona bardziej formą jej zniewolenia, hamowania.

Naturalnie nie chcę powiedzieć, że tylko Ameryka może przynieść Rosjanom wyzwolenie. To że Moskwa walczy z zachodnimi koncernami, nie oznacza, że sama proponuje lepsze formy gospodarcze. W sporze „słowiańskim” utrwalił sie podział na obrońców „amerykańskiego” Zachodu i „słowiańskiej” Rosji, który jest bałamutny. Rosja pod wieloma względami jest podobna do USA, zwłaszcza w próbie ulepienia ponadetnicznego narodu politycznego, który odbywa się kosztem różnych ludów zamieszkujących olbrzymie tereny rosyjskie, choć trzeba przyznać, że jest znacznie mniej skuteczny, np. w Kałmucji, czyli w niezwykle strategicznym regionie ujścia Wołgi do Morza Kaspijskiego, na skutek dużej emigracji ludności rosyjskiej, absolutną większość zdobyła niedawno ludność kałmucka, czyli buddyści, którym etnicznie bliżej do Chin. W ten sposób Moskwa „rozwija” świat słowiański.

Polityka historyczna czyli o nierealności sojuszu amerykańsko-rosyjskiego

Na końcu parę słów warto jeszcze poświęcić polityce historycznej, czyli niezwyke ważnemu sposobowi opowiadania o nas — sobie i innym. Taka polityka kształtuje tożsamość i jest sprawcza. Odwołanie się w Rzeczypospolitej do dziedzictwa sarmackiego, silnie powiązanego z republikańskim Rzymem (ale i i Grecją!), było wielką operacją polityki historycznej.

Polityka historyczna ma także znaczenie ze względu na koła historii, czyli fluktuacje, które nas prowadzą dawnymi ścieżkami.

Warto wziąć pod uwagę to, że obecnie nasza sytuacja geopolitycznie najbliższa jest początkowi XIV, kiedy żyjemy pamięcią tragedii mongolskiej-katyńskiej i obawą przed Mongolią-Rosją, żyjemy w sojuszu formalnym z krzyżakami-Niemcami, których polityka na forum unijnym i pretensje do kontroli gospodarczej Polski, najrealniej ograniczają nasz rozwój i staną się kluczowym wyzwaniem najbliższych dekad, w czasie kiedy usiłujemy reaktywować unię wyszehradzką i litewską, czyli biało-czerwono-rusińską (jej bariery w XIV w. były poważniejsze, i też był Wołyń, a się udało!). W polityce wewnętrznej musimy dążyć (i nas to czeka!) do państwa Kazimierza Wielkiego, czyli „króla chłopów”, który stłumił wpływy możnych (koncerny) i zbudował polską klasę średnią, która w następnym pokoleniu, za kilka dekad zacznie budować nową formę demokracji, która ponownie zmieni oblicze Europy. Tak wygląda nasza geopolityczna karma, czyli układ sił i problemów.

Ciekawe jest, że w ostatnich latach Rosjanie i Amerykanie zaczęli robić superprodukcje o czasach Imperium Mongolskiego (obie na Netflixie). W 2012 Rosjanie nakręcili swojego Gladiatora i Braveheart — „Horda”, czyli opowieść o tym skąd wzięła się Moskwa. Film o cudzie św. Aleksego, który — by Złota Orda nie zaatakowała Moskwy wyprawił się do Saraju, by cudownie uzdrowić matkę panującego chana. W zakrzywianiu rzeczywistości historycznej osiągnięto tym filmem wyżyny kinematografii sowieckiej. By wyjaśnić jak doszło do sukcesu Moskwy w obliczu potęgi imperium, które podbiło pół świata, i w świetle faktu, że Ruś miała wówczas realne siły polityczne do których Moskwa się nie zaliczała — wymyślono bajkę o tym, że wszystko to dzięki wielkiej wierze prawosławnej, która dokonała cudu, przyćmiewając prymitywnych dzikusów azjatyckich. By duchowość moskiewską przedstawić wówczas jako wyrafinowaną musiano imperatorów Euroazji sprowadzić do poziomu niezwykle prymitywnych ludożerców będących na poziomie wierzeń pierwotnych. W rosyjskiej „Hordzie” nadwołżański Saraj to niewielka wiocha, podczas kiedy historyczny Saraj był największym miastem ówczesnej Europy, jeśli nie świata (Britannica szacuje jego ludność na 600 tys.)

W istocie Rosjanie zmitologizowali nie wielkiego kapłana, lecz polityka, który stworzył Moskwę dzięki kolaboracji z Ordą, która za pomocą ukształtowanej przez siebie Moskwy chciała lepiej kontrolować i tłumić proces emancypacji Rusi, w jej czołowych ośrodkach: Kijowie, Nowogrodzie, Pskowie, Twerze. Historyczny św. Aleksy udał się na „pielgrzykę” (jedną z wielu) do siedziby chana, z której przywiózł dla siebie nadanie ziemskie pod budowę ośrodka propagandy (cerkwi) na terenie należącym do mongolskich namiestników Rusi, czyli w moskiewskim Kremlu. Było to wydarzenie równie cudowne w swojej naturze, co budowanie przez Gulena szkół religijnych proamerykańskiego islamu na terenach amerykańskich baz wojskowych rozsianych w świecie islamu — zwykła polityka amerykańska, tak samo jak prawosławna Moskwa była zwykłą polityką mongolską dla Rusi. W efekcie owej wyprawy Aleksy zbudował Monaster Czudowski na obszarze Kremla — nazwa pochodzi od cudu uzdrowienia Tajduły, za pomocą którego wiernym wyjaśniono skąd wywodzi się tajemnicza łaska mongolska wobec Moskwy. Został on zniszczony przez Sowietów. W 2014 Putin ogłosił, że wyburzą budynek posowiecki na Kremlu, by odbudować Monastyr Czudowski. Wracają dzieje ścisłego cezaropapizmu. Aleksy był faktycznym rządcą Kremla w jego początkach i kierował karierą polityczną Dymitra Dońskiego (też oczywiście święty). Dymitr sprawnie natomiast realizował mongolską politykę divide et impera na Rusi: blokował handel republikański na Wołdze kupców Republiki Nowogrodzkiej i Genueńskiej. Jako dobry symbol początków Moskwy, zaczął wybijać moskiewską monetę: na awersie widok aktualnego chana, a na rewersie księcia Moskwy. Tępił też metropolitów, którzy realnie dążyli do wyzwolenia Rusi spod władzy tatarskiej.

Amerykańska produkcja o Imperium Mongolskim to serial „Marco Polo” z 2014. Opowiada on historię weneckiego kupca Marco Polo (1254-1324), który dociera do ówczesnego wielkiego chana mongolskiego, któremu pomaga podbić ówczesne Chiny, zapoczątkowując kilkudekadowe panowanie mongolskie w Chinach. Trudno o wątpliwość, że jest to propagandowa polityka historyczna niewiele lepsza niż ta zaprezentowana w rosyjskiej „Hordzie”. W oliczu kryzysu w relacjach amerykańsko-chińskich, Amerykanie kręcą film o podboju Chin przez Imperium Mongolskie, którego niewątpliwym dziedzicem jest dziś Rosja. Film jakby kręcony pod wybór Trumpa i amerykańsko-rosyjskie zbliżenie wymierzone w Chiny. Obecnie trwa urabianie społeczeństwa amerykańskiego i rosyjskiego do sojuszu amerykańsko-rosyjskiego, co łatwym nie jest z uwagi na całe lata propagandy antyamerykańskiej i antyrosyjskiej. „Marco Polo” to — de facto — opowieść o wielkim zbliżeniu kupieckiej Ameryki z wciąż silną Rosją.

Czy dojdzie do takiego sojuszu jak w owym serialu? Moim zdaniem jest to próba oszukiwania rzeczywistości. Amerykanie chcą przekonać Rosję, że może być przed kilkudekadowym panowaniem w Pekinie, tymczasem ten okres dziejów najnowszych mamy już za sobą — mongolska dynastia Yuan upadła wraz ze Związkiem Radzieckim. Obecnie Chiny stoją już u progu złotego okresu trzech stuleci panowania dynastii Ming (XIV-XVII w.). Dzisiejsze Chiny pozostają w takiej relacji geopolitycznej z USA, jak dawne Chiny z czołowym ówczesnym mocarstwem naszego regionu: Cesarstwem Bizantyjskim. Bizancjum kontrolowało przepływ chińskich produktów do Europy, tworząc podporządkowane sobie byty polityczne przegradzające drogę z Azji do Europy, czyli wzdłuż szlaku waresko-greckiego. Ruś Kijowska była jednym z takich bytów bizantyjskiej kontroli handlu euroazjatyckiego, dlatego upadła w kontekście drążenia nowej nitki szlaku jedwabnego przez Imperium Mongolskie. Chińczycy nie rozdzielali Cesarstwa Rzymskiego od Bizantyjskiego (jako i sami Bizantyjczycy). W XVI w. wymazali już Daquin, czyli Rzym-Bizancjum, ze swoich map, osiągając swój złoty wiek Mingów.

Geopolityczny podział Europy kształtuje się zupełnie inaczej. Europa posiada jedno wewnątrzkontynentalne morze na północy (Bałtyk) oraz trzy morza międzykontynentalne na południu (Śródziemne, Czarne, Kaspijskie). [ 1 ] Obszary międzymorskie łączące poszczególne morza południa Europy z Morzem Bałtyckim wytyczają kluczowy trójpodział Europy na część zachodnią, centralną i wschodnią.

Główne połączenie Bałtyku z Morzem Śródziemnym biegnie przez nizinę niemiecką i francuską oraz przez dawne szlaki bursztynowe. Europa Zachodnia rozciąga się geopolitycznie od Wisły do Półwyspu Iberyjskiego.

Główne połączenie Bałtyku z Morzem Kaspijskim biegnie najdłuższą rzeką Europy — Wołgą, w której dorzeczu leży Moskwa. Rosja jest jedynym państwem Europy Wschodniej, czyli Międzymorza bałtycko-kaspijskiego.

Europa Środkowa to jest region Międzymorza bałtycko-czarnomorskiego. Głównymi arteriami łączącymi Bałtyk z Morzem Czarnym są trzy wielkie pary rzek: w zachodniej części Odra-Dunaj, w środkowej części Wisła-Dniestr oraz we wschodniej Dźwina-Dniepr. Główne granice Europy Środkowej wyznaczają zatem dorzecza Odry, Dunaju i Dniepru.

Jest to minimalny zasięg geopolityczny Europy Środkowej, w którym poszczególne części zachodzą na siebie. Alternatywny trójpodział to trzy odrębne międzymorza, włączając w to wody oceaniczne: Śródziemne-Atlantyk (Europa Zachodnia), Czarne-Bałtyckie (Europa Środkowa), Kaspijskie-Barentsa (Europa Wschodnia). O ile w pierwszym wariancie zachodnia część Polski należy jednocześnie i do Europy Zachodniej i do Europy Środkowej, o tyle w drugim wariancie Europa Środkowa obejmuje cały basen morza bałtyckiego, czyli należą do niej także wschodnie landy niemieckie.

Ów drugi wariant jest o tyle prawdopodobny, że posiada uzasadnienie etnograficzne — ziemie słowiańskie, które wytyczają zasięg Europy Środkowej, obejmowały dawniej wschodnie landy niemieckie, jeszcze w XII w. istniało związane z Królestwem Polskim Księstwo Kopanickie, ze stolicą w Kopanicy, czyli dzisiejszym Berlinie.

Ów pierwszy wydaje się o tyle bardziej uzasadniony historycznie, że dwa najbardziej znane szlaki handlowe Europy — bursztynowy i Od Waregów do Greków – prowadziły do Bałtyku od Morza Śródziemnego i Czarnego (geopolitycznie wszystkie główne drogi Europy prowadziły nie do Rzymu lecz do Bałtyku — morze to jest dla Europy szczególne, bo jest jedynym morzem wewnętrznym kontynentu).

Tak czy inaczej, zasadniczym rdzeniem Europy Środkowej jest międzymorze bałtycko-czarne.

Zachód Europy został ukształtowany przez ekspansję południa, czyli Rzymu, wschód Europy został ukształtowany przez ekspansję północy, czyli Waregów. Europa Środkowa to Słowianie. W największej bitwie europejskiej epoki brązu, spod Tołęży, badania genetyczne ustaliły wśród poległych trzy typy genetyczne: południowoeuropejski (italski), północnoeuropejski (skandynawski) oraz środkowoeuropejski (polski).

zdecydowanie więcej:http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10026/k,2

Początek artykułu:

Słowiańskie dziedzictwo Polski [1]

Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz

Etnolingwistyczna zagwozdka ukraińska
Archetyp braterstwa Lecha i Rusa
Jedność ziem Rzeczypospolitej wcześniejsza niż jedność Rusi
Geopolityczny trójpodział Europy
Legenda słowiańska jako przypowieść geopolityczna
Smoleńsk jako polska idee-fixe
Moskwa — skrzyżowanie imperializmu mongolskiego i angielskiego
Koło historii
700 lat — geopolitycznie jesteśmy na początku XIV w.
My z wami przeciw krzyżakom, wy z nami przeciw Ordzie
Unia polsko-litewska a kwestia wołyńska w XIV w.
Trójkąt Wyszehradzki jako tarcza słowiańska
Rzeczpospolita Obojga Narodów a sarmackie państwo Antów
Demokracja słowiańska a samodzierżawie Mongolii i Moskwy
Polityka historyczna czyli o nierealności sojuszu amerykańsko-rosyjskiego
Czy jesteśmy naturalnymi wrogami Rosji i Niemiec oraz przyjaciółmi Chin?
Droga do gwiazd

*

Słowiańskie dziedzictwo ma znaczenie fundamentalne dla Polski. Tymczasem dziś jest ono sprowadzane do cepeliady. Niniejszy tekst stanowi próbę jego zrozumienia i wyłuskania.

Etnolingwistyczna zagwozdka ukraińska

Po wybuchu Majdanu na Ukrainie, coraz wyraźniej wychodzi na wierzch pęknięcie kulturowo-społeczne kraju. Jedna część Ukrainy ciąży ku Zachodowi, droga ku Rosji. Ukraina pod rosyjskim protektoratem bardziej dreptała w miejscu niż się rozwijała, jeśli zatem Rosjanie mogą mieć do kogoś pretensje o to, że Ukraina ciąży ku Zachodowi, to powinni je mieć do siebie. Forsują natomiast retorykę, że do Zachodu ciągnie jedynie „Ukrainę banderowską”, która czuje mocne przyciąganie ku Niemcom. Prawdziwa Ukraina to ma być ta, która nie popiera kierunku zachodniego i woli trzymać się Rosji.

Tak się jednak składa, że najbardziej ukraińską częścią Ukrainy jest ta część kraju, która ciąży ku Zachodowi. „True Ukraine” z rosyjskiej mapki to Ukraina, gdzie dominuje nie ukraiński, lecz rosyjski. Jak więc widać z etnolingwistycznej mapki Ukrainy, problem z ciążącą ku Rosji Ukrainą polega nie na tym, że jest ona „true”, lecz na tym, że jest ona nie dość ukraińska.


Etnolingwistyczna mapa Ukrainy

Można by sądzić, że jest to związane z podziałem Ukrainy na wschód i zachód. Zachód ciąży do zachodu, wschód — do wschodu. Brzmi logicznie, ale to nieprawda.

Jeśli przyjrzymy się ponownie mapie „True Ukraine” zauważymy, że podział przebiega nie tyle wschód-zachód, co północ-południe. To nie wschód Ukrainy chce, aby „było tak jak było”, lecz południe. Jest ono wprawdzie przesunięte ku wschodowi w stosunku do północy, lecz niewątpliwie obszar „true Ukraine” to najbardziej południowa, nadczarnomorska część kraju. Obwód odeski, który ma być „true Ukraine”, leży bardziej na zachód i graniczy bezpośrednio z UE, niż obwód sumski, który leży na wschodzie kraju, graniczy z Rosją a ciąży ku Zachodowi.

Skoro nie chodzi tutaj o podział wschód-zachód, to czym spowodowane jest to, że ta północna część Ukrainy, która ciąży ku zachodowi, jest jednocześnie najbardziej ukraińską częścią kraju? Odpowiedź uzyskamy nakładając na mapę etnolingwistyczną Ukrainy mapę zasięgu Rzeczypospolitej, czyli także polskiej kultury. Okazuje się bowiem, że mapy te są ze sobą zbieżne.

Tam gdzie była Rzeczpospolita, tam nie tylko ciążą ku zachodowi, ale i są najbardziej ukraińscy!

Archetyp braterstwa Lecha i Rusa

Jakie jest to zatem przyciąganie zachodnie? Czy aby na pewno ku Niemcom i UE, jak głosi rosyjska propaganda, czy może bardziej ku Polsce? Być może jest to proces nie do końca uświadomiony, tak jak nie do końca jest zrozumiana nasza wspólna historia, zarówno przez stronę ukraińską, jak i polską.

W niektórych kręgach popularyzuje się hasło: „Ukrainiec nie jest moim batem”. Jest to forma mantry socjotechnicznej, której rolą jest tłumienie polsko-ukraińskiego archetypu o braterstwie naszych narodów. Archetyp ten ma niezwykle silne podłoże mitologiczne i historyczne. Oto już według mitologii słowiańskiej Lech, Czech i Rus byli braćmi, którzy założyli trzy bratnie państwa słowiańskie: Polskę, Czechy i Ruś.

Ruś upadła jednak: Kijowska w XIII w. na skutek inwazji mongolskiej, demokratyczna nowogrodzka w XVI w. na skutek ekspansji Moskwy. Jako naród zaczęła się odradzać w XVI w. dzięki kozaczyźnie. Kozaczyzna powstała w łonie Rzeczypospolitej i dzięki Rzeczypospolitej. Rosjanie fałszują dziś historię Ukrainy kreując powstania kozackie na opór ludności ruskiej przeciwko polskiemu okupantowi. Tymczasem był to bunt przeciwko matce, bunt dziecka domagającego się autonomii i uznania podmiotowości. Można się spierać, czy problem leżał bardziej po stronie Rzeczypospolitej, która była nazbyt protekcjonistyczna i nie chciała pogodzić się z dojrzałością swego potomka, czy też głównie w Kozakach, którzy przedwcześnie uznali swą dojrzałość narodową. Nie ulega jednak wątpliwości, że kiedy Rus został znokautowany przez potężnego Mongoła i Moskala, to Lech wykurował brata.

Powstania kozackie to była kłótnia w rodzinie, która zakończyła się tragicznie dla obu stron. Na kłótni tej wyrosły imperia niemieckie i rosyjskie.

Kiedy Lechia i Ruś zdołały się wyswobodzić z zaboru prusko-moskiewskiego, znów niestety nie sprostały zadaniu ułożenia braterskich relacji. W Polsce zwyciężyły tendencje inkorporacjonistyczne i protekcjonistyczne. Niepodległy Lech, nie rozumiejąc czym była kozaczyzna, uznał, że wychowa sobie Rusa na Lecha bliźniaka. Efekt był tragiczny: Rus odciął Lechowi rękę. Tym był właśnie mord wołyński na Polsce.

Czy jednak mord wołyński przekreśla nasze braterstwo? Żyjemy w kulturze, której kod kulturowy opiera się na archetypie bratobójstwa kainowego.

Mimo tego trudnego braterstwa polsko-rusińskiego, należyte zrozumienie naszego dziedzictwa prowadzi do wniosku, że archetyp tego braterstwa jest fundamentalny dla naszych dziejów. Obok naszych tragedii rodzinnych takich jak powstania kozackie czy mord wołyński, dominuje dziedzictwo pozytywne. Rzeczpospolita odrodziła Ruś, a odrodzona Ruś stała się żelazną pieścią Rzeczypospolitej.

Etnolingwistyczna mapa dzisiejszej Ukrainy pokazuje jak na dłoni, że to Rzeczpospolita była prawdziwym akceleratorem ukraińskiej narodowości: zasięg dominacji języka rosyjskiego na Ukrainie nie opiera się na podziale tych ziem między Rzeczpospolitą i Moskwą w XVII wieku, który to podział oparty był o linię Dniepru, który rozdzielał Ukrainę, która po traktacie Grzymułtowskiego z 1686 przypadła Moskwie, od tej, która pozostała przy Rzeczypospolitej. Dzisiejsza mapa etnolingwistyczna Ukrainy pokazuje, że podział ten, który utrzymał się przez wiek do upadku Rzeczypospolitej, był zupełnie bez znaczenia dla mapy etnolingwistycznej, co może świadczyć o tym, że Rosja była wówczas znacznie słabszą kulturą niż Ruś. Gdyby państwo carów było tworem silnym kulturowo i narodowo, wówczas podział etnolingwistyczny Ukrainy powinien przebiegać wzdłuż Dniepru. To co Rosja przejęła od Rzeczypospolitej już wiek przed rozbiorami — tam powinien dominować zasięg rosyjskiego.

Tymczasem rosyjski dominuje nie na ziemiach, które przejęli carowie w XVII w., lecz na ziemiach, które nie należały do Rzeczypospolitej, lecz do Imperium Osmańskiego tudzież do Tatarów! Oto ukraiński paradoks. W istocie dzisiejsze rozbicie Ukrainy nie przebiega według granicy między Rzeczpospolitą a Cesarstwem Rosyjskim z XVII w., lecz według granicy między Rzeczpospolitą a Imperium Osmańskim z XVI w.! Dlatego właśnie tak bałamutne jest stwierdzenie, że dzisiejsze pęknięcie Ukrainy opiera się na podziale wschód-zachód, kiedy w rzeczywistości jest to podział wzdłuż granicy północ-południe.

Ukraiński panuje dziś niepodzielnie na terenach, które do samego końca były częściami Rzeczypospolitej: Ruś Czerwona, Wołyń, Podole, Ukraina Prawobrzeżna, ale także i na tych, które zostały przyłączone do Rosji już w XVII w.: Ukraina Lewobrzeżna (Zadnieprze) i Ukraina Słobodzka. Rosyjski dominuje natomiast na dawnych Dzikich Polach oraz w dawnym Chanacie Krymskim.


Dzikie Pola

Rosyjski nie dominuje na ziemiach, które najdłużej należały do Rosji, lecz na ziemiach, które nie należały do Rzeczypospolitej.

Jedność ziem Rzeczypospolitej wcześniejsza niż jedność Rusi

 

Jedność ziem Rzeczypospolitej wcześniejsza niż jedność Rusi

Jeśli jednak na podstawie powyższego komuś przyjdzie do głowy teza, że oto Rzeczpospolita wytworzyła sztuczny naród ukraiński, który podzielił ziemie ruskie, spójrzmy na jeszcze jedną mapę, która pokazuje, że jedność ziem Rzeczypospolitej była wcześniejsza niż jedność Rusi, która była pokłosiem ekspansji Waregów czyli Wikingów w IX-X w.

 


Kolebka Słowian — ziemie Polski i Ukrainy
 

Jedność Rzeczypospolitej ma podłoże słowiańskie. Ziemie Rzeczypospolitej objęły całość kolebki słowiańskiej. Powstanie Rzeczypospolitej było nie tyle efektem polskiej ekspansji, co reintegracją Słowiańszczyzny.

Jedność tych ziem wynika nie tyle z czynników etnicznych, które są tutaj jedynie efektem sił bardziej podstawowych: geopolitycznych. Ziemie kolebki słowiańskiej należą do jednego regionu geopolitycznego, który można określić mianem Międzymorza bałtycko-czarnomorskiego.

Geopolityczny trójpodział Europy

Tak jak bałamutne jest prezentowanie pęknięcia Ukrainy jako rozbicia na wschód i zachód, tak samo bałamutny jest dziś podział na Europę Środkową i Wschodnią, który ma charakter bardziej polityczny niż geopolityczny, czyli abstrahuje od dominujących sił naturalno-kulturowych, które kształtują ten obszar. Według bałamutnego podziału Europy, który został wynaleziony w XX wieku, Europa dzieli się na wielką część zachodnią, wielką część wschodnią oraz niewielką część środkową. Polska miałaby być Europą Środkową, podczas kiedy Ukraina już Europą Wschodnią (może poza jej zachodnimi skrawkami).

więcej – część 2-10: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10026

Podziel się!