Cztery Tęcze w tydzień po Święcie Niepodległości Polski
To było rankiem 18 listopada 7524 (2015) a więc dokładnie w tydzień po Święcie Niepodległości Polski. Była to szczególna noc i jak widzicie długo zastanawiałem się czy w ogóle publikować ten materiał. Nowy rząd, pani premier, tego dnia ekspoze, tym samym zaczyna się na serio IV Rzeczpospolita.
Ja jednak obudziłem się o trzeciej w nocy i nie mogłem spać. Naszła mnie myśl, że mogę przecież zadać Nieskończonej Świadomości wprost pytanie o pochodzenie Człowieka na Ziemi. Przez 2 i pół godziny stawiałem tę sprawę mentalnie i próbowałem zrealizować cel, prosząc i nakazując, mobilizując swój własny umysł i boską cząstkę we mnie do połączenia. Chciałem żeby mi pokazano, jak do tego doszło, że stał się Człowiek. I pokazano mi. Stało się to w ciągu, który objął dwa seanse – tej nocy i 28 listopada w drugim przekazie na żądanie dotyczące Anunnakich.
Pierwsza Tęcza – 7.21, 18 11 7524 – Te kropki to deszcz na szybie?
Oto co napisałem rano 18 listopada 7524 (2015) w „Pamiętniku Końca Świata”, który prowadzę od 2011 roku systematycznie:
Pokazano mi dzisiaj w nocy na żądanie wyraźne – narodziny człowieka. Było to białe niemowlę siedzące na czymś w rodzaju tulei-nocnika. Powiedziano: SAWA. Zbliżyłem się i zniżyłem, bardzo blisko. Okazało się, że ciało niemowlaka świeżo narodzonego składa się z miliardów białych włosków-taśm będących w ciągłym wiciu, w ruchu, jakimś zapisem. Wyciągnąłem do niego ręce. Oddało się w nie i poczułem że jest calusieńkie włochate – zwierzęce. Poczułem więź z nim i pożądanie zarazem. Żądzę fizjologiczną. Tym obrazem powiedziano, tak w tamtej chwili pojąłem jednoznacznie, że człowiek pochodzi z Ziemi, z tutejszych istot a pierwsze dziecko jest spłodzone z męskiego nasienia, mojego nasienia, nasienia tutejszego Małpiszona.
Dobył się odgłos odłączenia i powiedziano : Gotowe! Czyli, pojąłem, że narodziło się z na pół sztuczną domieszką, płynącą z owej plastikowo-metalicznej rury, w której je hodowano sztucznie.Wzniosłem się i widzę, szereg glinianych komórek zamkniętych w owalnym ogrodzeniu z gliny – setki komórek w których są te końcówki, te rury – Wylęgarnia. Dookoła piaskowata, żółto-czerwonawa ziemia, drzewa, nieruchome powietrze, gorąco, ostre słońce. Ubranie tu niepotrzebne. Znów czuję żądzę fizyczną do mojego dziecka, chcę je koniecznie zobaczyć!
Odebrała moją żądzę i przekazała mi myślą, – Chcę być twoją żoną. PO CZYM ROZPŁYNĘŁA SIĘ WOKÓŁ MNIE KURTYNĄ MIŁOŚCI ZŁOŻONEJ Z MILIARDÓW KOLOROWYCH OBRAZKÓW WIELKOŚCI KROPEL DESZCZU I PŁATKÓW ŚNIEGU RÓŻNYCH BARW. Słowo „sawa” na początek miało mi dać znać że to moje dziecko – z mojego nasienia, a ja byłem symbolicznym reprezentantem Ziemian. Powiedziano mi zatem coś sprzecznego z tym co czytałem o Anunnakich i stworzeniu człowieka inteligentnego, mianowicie, że nasienie było męskie od człowieka-małpiego ziemskiego, a zapładniano nim boginie – czyli kobiety Anunnakich, a potem hodowano dzieci w sztucznych komórkach – jak w Martixie, a nie że bogowie brali sobie Ziemianki, czyli Małpiszony-samice i je zapładniali.
Ciekawe, że Sava znaczy wyłącznie w języku francuskim – „jak się masz”, czyli jest to pytanie o samopoczucie fizyczne i zdrowie związane z ciałem. Po słowiańsku znaczy owo imię i słońce – Sounce/Suońce, SOU –SOUarożic (SOU-ARA-żicz, Soukoł – sokół, ptak słońca, Souwianie/SUOwianie mają być dziećmi Sourożica-Souńca, który jest synem bądź wnukiem RA – i to się zgadza, bo jego ojcem jest Souarog/SOUARAg – Kowal Niebieski, a dziadem Ra- Światło Świata.
Wcześniej obudziłem się 3.00 i prosiłem, żądałem od bogów bezskutecznie by mi okazali jak powstał Człowiek. Miałem gonitwę myśli i nie mogłem zasnąć przez ponad 2 godziny. Patrzyłem na zegarek była 5.30. Mam wrażenie, że ta okazana mi scena trwała ułamki sekund – obudziłem się półprzytomny z głębokiej maligny, jak zwykle po takich podróżach, z wielką niechęcią do wstania – dzwoniło w kościele – była 5.45.
O 7.21 kiedy skończyłem pisać te słowa na północy nad blokiem 11 pojawiła się tęcza którą sfotografowałem – tak bez deszczu bez niczego i wyszło słońce – tęcza zrobiła się mocniejsza, więc jest na zdjęciach. Dzień a właściwie poranek był bardzo niezwykły – słońce, wiatr bardzo silny, a potem ulewa. To wszystko poprzedzają Cztery Tęcze.
Nie mam pojęcia co to za błyski świetliste
Pierwsza z 7.20, drugą i trzecią dostaję od Anny telefonem z Ronda Mogilskiego o 8.00 nad Operą dwie tęcze (na zachodzie), trzecia, a właściwie czwarta w trzeciej odsłonie, pojawia się o 9.00 znów u nas za Prądnikiem, na północy. Wszystkie mamy na fotografiach. Jest to o tyle dziwne, że w tym roku był wielki deficyt tęczy – ani razu a może raz lub dwa widzieliśmy tęczę, ale wydaje mi się, że ani jednej nie było od początku roku w naszym zasięgu lub jedna poranna, tak, ta o której pisałem na blogu.
27 11 2015
Dziwne – nie wiedziałem tego i dopiero teraz poznałem historię kalendarza Adama i w ogóle odkryć Tellingera w Afryce Południowej. To potwierdza bezpośrednio mój sen o narodzinach Człowieka:
„Pierwsze próby polegały na zapłodnieniu kobiet Anunnakich nasieniem męskich przedstawicieli gatunków człekopodobnych zamieszkujących południową Afrykę. Miejscem, w którym dokonywano pierwszych aktów łączenia genów rdzennych mieszkańców Ziemi oraz „bogów” był obiekt nazwany współcześnie Kalendarzem Adama (o którym więcej szczegółów poniżej). O ile samą kompozycję genów udało się Anunnakim w końcu dopracować, o tyle mieli problem zarówno z czasem oczekiwania na dorośnięcie do wieku dojrzałego przedstawicieli nowej rasy (około 20 lat bądź co bądź) jak i z rozerwaniem więzi, która rodziła się pomiędzy ich matkami (wspomnianymi u Sitchina „siedmioma boskimi matkami”) a ich potomstwem. Trudno było ich dzieci od momentu osiągnięcia wieku dojrzałego przekwalifikować na podporządkowanych niewolników… Tak więc zrodził się pomysł klonowania i takowy został przeprowadzony. Tellinger powołując się na własne zdolności channelingowe twierdzi, że czas potrzebny do przeprowadzenia całego procesu klonowania – aż do „stworzenia” dojrzałego osobnika – został ograniczony do 9 miesięcy.”
Nie wiedziałem tego. Dla mnie jest to potwierdzenie snu a nie odkrycie, które bym znał. Tellinger również channelinguje.
„Kalendarz Adama”
Kalendarz Adama jest – zdaniem Tellingera i Heinego – najstarszym monumentem ludzkich rąk. Powstał co najmniej około 75 000 lat temu, aczkolwiek nie jest wykluczone, że dużo wcześniej.
Sztuka datowania znalezisk o których mowa jest trudna i nie opiera się na metodzie testowej, jak np. datowanie węglem, albowiem kamieni się nie da tą metodą zbadać. Tak więc bierze się pod uwagę właściwości fizyczne kamienia ale i aspekty funkcjonalności badanych konstrukcji i kontekst kulturowy ich powstania.
W przypadku budowli Wielkiego Zimbabwe, z których główną jest legendarne Miasto Enkiego właściwości fizyczne kamieni wskazują na czas dzielący ich od momentu powstania na skalę wielu setek tysięcy lat. Wynika to z grubości płaszcza patynowego, którym kamień się okrył (a konkretnie ilości warstw tego płaszcza). Oczywiście data powstania kamienia nie musi być datą powstania budowli. Natomiast jego erozja, tak. Erozja tych kamieni szacowana jest na zdecydowanie ponad 100 000 lat temu, a jej proces się rozpoczął po posadowieniu kamieni w miejscu zabudowy.
Aspekty funkcjonalne konstrukcji Kalendarza Adama, czyli jego zorientowanie względem układu gwiazd i planet, wskazują na czas powstania przekraczający 100 000 lat – wówczas jego orientacja w połączeniu z jeszcze jednym obiektem znajdującym się nieopodal (niewielkim pomnikiem Sfinksa) odwzorowywała Pas Oriona, podobnie jak i w Egipskich Piramidach
Zresztą w pobliskiej dolinie znajduje się kompleks 3 piramid – przeskalowany zestaw spod Gizy – którego układ synchronizacji z Orionem również wskazuje na datę powstania przekraczającą 100 000 lat.
Zamieszanie z datowaniem kompleksów archeologicznych bierze się stąd, że na warstwach starożytnych zabudowań powielano budowle dużo późniejsze, aż do czasów nam współczesnych, budując na energetycznej siatce stworzonej przez Anunakich, aczkolwiek bez świadomego odniesienia się do niej. Stąd pobieżne badania archeologiczne ograniczały się do datowania górnych warstw zabudowań i nie odnalazłszy w nich śladów naprawdę odległych nam czasów traciły nimi zainteresowania. Tellinger i Heine swoich odkryć i analiz dokonali badając najgłębsze warstwy kamiennych konstrukcji.
Kalendarz Adama jest kręgiem kamiennym o średnicy około 20 m z dwoma głównymi monolitami ustawionymi tak, by cień jednego wskazywał zapisy kalendarzowe wyryte na drugim. Wiadomo, że jest usytuowany w miejscu szczególnej emanacji energetycznej i zarazem w miejscu, gdzie dokonano pierwszego poczęcia Homo Sapiens ok. 285 000 lat temu w łonie kobiety Anunnakich. Wydaje się też być miejscem pierwotnego wylądowania „bogów” na naszej planecie. Pełnił też przez tysiąclecia rolę najbardziej kluczowego miejsca kultów i ceremonii w społeczności ludzi – niewolników Anunnakich.
(Tu brak mojej zgody – miejscem pierwszego lądowania była OstaRA-EsteRA-Wyspa Wielkanocna – RApa Nuja/Nova/Nui. CB)
Tellinger rozróżnia pojęcie „boga”przez małe „b”, czyli Anunnakich, będących „bogami” jacy się jawili współczesnym im ludziom oraz „Boga” przez duże „B”, czyli Stwórcę.
Kalendarz Adama jest umiejscowiony na 31º długości geograficznej, podobnie jak piramidy w Gizie. Tellinger zwraca też uwagę na konotacje liczby 31 takie jak np. wartość numerologiczna słowa ELOHIM, która wynosi właśnie 31.
Kalendarz Adama jest centralnym punktem największej na świecie aglomeracji „miejskiej”, która istniała kilkadziesiąt i ponad sto tysięcy lat temu. Jej obszar pozwoliły dopiero ocenić zdjęcia lotnicze. Tellinger i Heine szacują go na ok. 10 000 km kw. Przy czym na terenie tym znajdują się różne w charakterze budowle.
Poza mieszkalnymi są tam co najmniej dwie zdumiewające struktury architektoniczne:
Pierwsza z nich to coś na podobieństwo plastra miodu składającego się z tysięcy heksagonalnych komór o średnicy około 2,5 m. Ich przeznaczeniem mogło być… klonowanie dorosłych osobników Homo Sapiens i wydaje się to być jedynym spójnym z przekazami i rozumem wyjaśnieniem ich przeznaczenia.
Drugą jest sieć wielu tysięcy form kamiennych o charakterze kopuły/dzwonu, które są połączone ze sobą tysiącami kilometrów … no właśnie, nie wiadomo, jak to nazwać, albowiem pozornie są to drogi obudowane na całej długości kamiennym murem z dwóch stron, ale one dochodzą do owych budowli/dzwonów i zatrzymują się na ich ścianach. Albowiem owe „dzwoniące” budowle nie mają drzwi.
O ile zabudowania mieszkalne były wykonane z rodzaju granitu zwanego Dolorite (ang), o tyle owe przedziwne zabudowania „bez drzwi” zostały zrobione z kamienia, który wydaje się, że podlegał jakiejś szczególnej obróbce, która zmieniała jego skład, właściwości oraz pozwalała szczególnie go uformować. W jego składzie znajdują się elementy krystaliczne, aluminium i żelazo. Ma on szczególne właściwości rezonansowe.
Tellinger przyznaje, że zajęło mu kilka lat zrozumienie przeznaczenia owych konstrukcji. Jego wnioski wskazują jednoznacznie na strukturę wytwarzającą pole energetyczne w wyniku rezonansu tysięcy połączonych ze sobą obiektów „dzwoniących” niejako w odpowiedzi na stałą falę rezonansową. Źródłem tej fali mógłby być… Ankh – prastary symbol kojarzony dotychczas z Egiptem, a najwidoczniej pochodzący właśnie z czasów Annunakich. Albowiem Ankh został znaleziony w jednej z budowli owego kompleksu „elektrowni”. Do tego bowiem celu owa sieć – zdaniem Tellingera – służyła. A Ankh, jak wiemy choćby od Drunvalo Melchizedeka, był właśnie rezonansowym kamertonem…
Liczba samych archeologicznych „sajtów” na tych terenach była szacowana pierwotnie na 20 000, później na 100 000 a obecnie – co będzie opublikowane w najnowszej książce Tellingera w maju 2010 – jest szacowana na 200 000 miejsc. To niesamowita spuścizna naszego Genesis całkowicie wyparta zarazem z głównego nurtu nauki i archeologii.
Tak rozległe struktury świadczą o cywilizacji wielu milionów osobników – ludzi – albowiem dopiero w takiej skali cała ta megabudowla zaczyna nabierać sensu.
Nasza cywilizacja pochodzi z południowej Afryki. Wszystkie znane nam „stare” cywilizacje – egipska, sumeryjska, majańska czy olmecka – wszystkie wywodzą się z Afryki. I jeżeli pod tym kątem zaczynasz analizować ich kulturę, to zobaczysz, że każda z nich hołduje elementom prastarej afrykańskiej cywilizacji.
28 11 2015
Godzina 4.00 – 7.15
Zażądałem odpowiedzi czy Anunnaki opuścili Ziemię i jak wyglądali. Otrzymałem od 4-tej do 7-mej serię kilkunastu wejść w obrazy rzeczywiste z pożegnalnego balu planetarnego, można rzec uroczystości pożegnania Anunnakich połączonej z zabawą, świętowaniem, w jednym rozległym obszarze Ziemi – być może była to Afryka. Fragmenty tej sceny pełnej swobody seksualnej i rozkoszy wszelkich zmysłów zaspokajanych na wszelkie możliwe sposoby przy pomocy wszystkich dostępnych na Ziemi środków, widziałem już raz albo dwa, dawniej, naprawdę dawno, kilka lat temu. Identyczne sceny jakby dla przypomnienia wyłowiło dla mnie moje własne oko, kierowane ręką Świadomości Nieskończonej lub Nadistoty, zbliżając je w szczegółach i powiększając żebym mógł dokładnie porównać, że to te same sceny z tej właśnie uroczystości widziałem kiedyś i wtedy ich nie rozumiałem, nie potrafiłem związać z faktami, ze zdarzeniem konkretnym.
Tym razem wejścia w obrazy były po prostu niesamowite ponieważ budziłem się, myślałem chwilę o tym co widziałem, piłem wodę, zmieniałem pozycję, głaskałem psa, rzucałem okiem na pokój, który się powoli rozjaśniał z każdym powrotem do realności, a potem bez najmniejszego trudu wchodziłem z powrotem w obraz, w miejscu w którym przerwałem, lub chwilkę potem po przerwanym kadrze.
Pokazano mi, a właściwie przez obraz, ale i odczucie dano do zrozumienia, jak wyglądało życie na Ziemi za Anunnakich. Ludzie – ich dzieci z Ziemskimi Małpo-mężczyznami, a potem już tylko zarodki zapładniane nasieniem Małpiszonów, znajdowały się w ciepłej strefie zielonej, na rozległym obszarze w którym nie brakowało im niczego do życia i miały zaspokojone wszystkie zmysłowe potrzeby, a zajmowały się pracą. Ludzie byli mniejsi od nich, ale zasadniczo do nich podobni. Oni byli wyżsi, tężsi, długogłowi i długousi, bajecznie piękni fizycznie, ludzcy – to cała różnica. W legendach zapewne wyrośli na Olbrzymów. Ponieważ nie zadałem pytania o charakter tej pracy to nie otrzymałem odpowiedzi. Ale co do zasady nikomu tej pracy nie brakowało i nikomu nie brakowało niczego co potrzebował. Rozstanie i uroczystość były podszyte nutą smutku i utraty. Powód nie jest mi znany, bo nie zapytałem o niego.
Druga i Trzecia Tęcza 8.00, 18 11 7524, Rondo Mogilskie, widoczne na Zachodzie, za Operą i Kliniką UJ (foto Anna) – zwróćcie uwagę, że mają one odwrotny kierunek, a więc to jakby drugi koniec tęczy, która rozciągała się między północą a zachodem.
Chwilę po ich odlocie – było wiadomo, że ich już nie ma, wciąż jeszcze w nastroju uczty byłem z grupą pracowników – kilkunastu osób, grupą bardzo zżytą, w której kierownikiem był mężczyzna, a pracownicami w większości kobiety, ale także mężczyźni. Byłem jednym z nich. Kierownik odpowiadał za kompleks i jego pracę – kompleks był budowlą owalną złożoną z setki pomieszczeń obszernych i wyposażonych w stoły i siedziska, „tapczany- leżyska” . Naprzeciw wciąż budowano nowe domy dla pracowników – i coś tam zaszło przy fundamentach w pewnej chwili, więc ta koleżanka dla której stawiano ten dom popędziła zobaczyć. Za nią natychmiast popędził zespół solidarnie zainteresowanych i przejętych kobiet.
Czwarta Tęcza godzina 9.00 za Prądnikiem Czerwonym także na Północy
Wszyscy mieli lekkie lśniące stroje w kolorach bieli , błękitu, złota, srebra i czerwieni, pomarańczy, żółci. Nie używano czerni. Popędziły szybko na drugą stronę i widzieliśmy je jakby przez panoramiczne okno kompleksu. Pomyślałem że taki zespół jest jak jedna rodzina przejęta sprawami każdego jej członka – niespotykane zaangażowanie. Ja sam byłem tak samo zaangażowany. Martwiłem się o przyszłość. Zapytałem szefa : Co dalej. Co będziemy robić? Odpowiedział, że nasz zespół ma robotę. Powiedziałem mu: Tak, jako grupa mamy, ale jak utrzymać cały kompleks. Nam wystarczy kilka pomieszczeń a teraz setka będzie stała pusta? Jak się utrzyma?
Tylko wzruszył ramionami – widać było tę powszechną bezradność i brak myślenia o przyszłości wynikający z tego, że pracowano dla Anunnakich i oni tę pracę i zaspokojenie potrzeb zapewniali.
Znowu nie chciało mi się wracać jak zawsze i głowę miałem ciężką a nawet pewien ból głowy. Ale kiedy wstałem ani śladu ociężałości i bólu. Jaki będzie dzień?
Takim „przelotom” okazującym mi RzeczyIstność zawsze towarzyszy ciężki sen, taki z którego trudno się wygrzebać i dochodzę do siebie długo. Towarzyszą im też efekty w fizyczności dookoła – ten pierwszy poranek 18 11 7524 obfitował w tęcze – cztery w dwie i pół godziny. To jest jak stempel, że to co widziałem to prawdziwa odpowiedź.