Starosłowiańska Świątynia Światła Świata w tekstach popularnonaukowych – Ludwik Zarewicz i jego badania grobowca alchemika Mikołaja Wolskiego w „Alchemia a medycyna dawna”.

Mikołaj_WolskiMikołaj Wolski fragment obrazu Kazanie Skargi Jana Matejki.

Jak wiecie Jan Matejko był jednym ze Strażników Wiary Przyrodzoney i wolnym murarzem (wolnomularzem). Jego obrazy, co udowodniła Barbara Walczak, mają drugie i trzecie dno, autor prowadzi w nich ponadczasowy dialog Strażników Wiary Przyrodzoney, dialog pod/nad kulturą (dialog okulturalny, okultystyczny). Czy przypadkowo namalował na obrazie Kazanie Piotra Skargi postać alchemika, mistrza czarnej magii i wytopu metali, Mikołaja Wolskiego? Odpowiedzcie sobie sami, po przeczytaniu tekstu poniżej.  

Na stronie poświęconej Zielnikowi Marcina Siennika w artykule „Alchemia a medycyna dawna” wspomina się o badaniach grobowca i samej osoby zmarłego w sędziwym wieku słynnego alchemika Mikołaja Wolskiego, pochowanego w klasztorze na Bielanach – Srebrnej Górze, w krakowskim Lesie Welskim. Ludwik Zarewicz specjalnie interesował się dziejami alchemików krakowskich oraz problematyką medyczną, długowieczności, zdrowego życia, jarstwa i zielarstwa. Są to zainteresowania typowe dla Wolnych Ludzi.

W poniższym tekście wspomniano o jednym z epizodów owego zainteresowania Ludwika Zarewicza, które dotyczyło szkieletu osoby czcigodnego marszałka koronnego Mikołaja Wolskiego. Cała ta historia, jak choćby widzicie przez niespotykane statystycznie nagromadzenie „przypadków” (Mikołaj Wolski pochowany na Srebrnej Górze w Lesie Wolskim/Welskim, ekshumowany przez Ludwika Zarewicza, utrwalony przez Jana Matejkę na obrazie historycznym „Kazanie Piotra Skargi”) ma swoje drugie dno w aktywności krakowskich Strażników Wiary Przyrodzoney Słowian i ich trwających przez wiele wieków, a dobrze okrytych tajemnicą powiązaniach rodowych, zadrużnych, rodzinnych, przyjacielskich a także zawodowych.

Naprawdę nie ustawali oni  w utrwalaniu wszelkich wiadomości o wierze przyrodzonej, o jej wyznawcach w Krakowie i okolicy, a zwłaszcza o czynnych nauczycielach takich jak mistrz Twardowski, czy Marcin Siennik, Mikołaj Wolski lub inni krakowscy alchemicy i zielarze.

Tradycje zielarskie i medyczne oraz aptekarskie rodziny Zarewiczów oraz ich alchemiczne zainteresowania przeszły bezpośrednio na rodzinę Pagaczewskich. Mama mojej żony Anny, Janina Pagaczewska, z domu Olszowska była zielarką z doktoratem farmacji na UJ i przepracowała całe życie w krakowskich aptekach. Odziedziczyliśmy po niej przedwojenne doskonałe zielniki i podręczniki chemii organicznej dotyczące receptur i sposobów produkcji ekstraktów z polskich ziół halucynogennych, także ze sporyszu, konopi i maku, pokrzyku i wielu innych. Do końca życia moja teściowa produkowała niesamowite ingrediencje, które uśmierzały doskonale ból i likwidowały stany zapalne, a o których nikt inny nie słyszał i ich nie produkował.    

Wspomniany w tekście długowieczny alchemik Mikołaj Wolski był fundatorem klasztoru Kamedułów na Srebrnej Górze, a przez całe życie parał się czarną magią, kuźniarstwem, produkcją dział i odlewnictwem metali. Pogrzebano go pod murem klasztoru bez nazwiska na nagrobku, wyłącznie z opisem sentencjami łacińskimi. Nie świadczy to by Kameduli uznali go za nawróconego i odkupionego – wręcz przeciwnie. Ufundowanie klasztoru na Srebrnej Górze było jego długoletnią obsesją już w czasach, kiedy bywał w poselstwach od króla do Rzymu. Sprowadził ich pod koniec życia ufundowawszy ten klasztor i pod murem klasztoru został pochowany. Skąd ta obsesja Srebrnej Góry i jak to się stało, że pamięć o nim odgrzebał wraz z jego grobowcem Ludwik Zarewicz, który stwierdził odkopawszy szkielet, iż 77-miolatek w chwili śmierci miał kompletne i zdrowe uzębienie. Długowieczność tego alchemika jak i stan jego uzębienia na koniec życia są dla XVII wieku ewenementem. Dlaczego praprapradziad mojej żony również tak bardzo, wręcz obsesyjnie, interesował się grobowcami w klasztorze Kamedułów to już osobna historia na inną opowieść.

CB

http://herbarz.alchymista.pl/alchemia-a-medycyna-dawna/

 

Alchemia a medycyna dawna – Jakub Brodacki

Pokrzyk, rosiczka i przywrot to zioła cieszące się u dawnych polskich alchemików wielkim poważaniem.

Podobnie jak alchemia orientalna, alchemia zachodnia obiecywała długowieczność za życia i nieśmiertelność po śmierci. Według alchemicznych przekazów, niejaki Derwisz Uzbek mając 100 lat, wyglądał jak 30-latek. Wiek 250 lat miał osiągnąć Mikołaj Flamel1. W dokumentacji średniowiecznych sądów często pojawiają się starcy o długości życia wręcz bajecznej2; w XVII wieku granice wytyczano na podstawie zeznań „starożylców”.

Średnia długość życia staropolskich senatorów oscylowała między 50 a 60 lat; jest jednak ciekawy przypadek marszałka wielkiego koronnego Mikołaja Wolskiego, który dożył lat 77 lub 80, a większą część życia parał się alchemią. Rzecz ciekawa, w 1868 roku Ludwik Zarewicz uzyskał zgodę od kamedułów na Bielanach pod Krakowem na otwarcie grobu marszałka. Ze zdumieniem stwierdził, że Wolski w chwili śmierci miał dwa rzędy dobrze zachowanych zębów3… I za naszych czasów w prasie ukazują się tajemnicze dość artykuły na temat niesamowicie długowiecznych osób4. Często są to zwykłe kaczki dziennikarskie. Jest jednak faktem, że Japończycy mają najwyższy na świecie – bo aż 1,5 % – odsetek ludzi, którzy przekroczyli sto lat życia. Przypisuje się ten fakt m. in. tradycyjnej diecie i medycynie, która korzeniami tkwi w alchemii.

Przed wojną Jan Zawidzki zbadał długowieczność chemików polskich. Okazało się, że naukowcy w Polsce żyją krócej, niż naukowcy np. we Francji. Tłumaczył to złymi warunkami pracy naukowej. Najciekawsze jest jednak to, że tylko ci chemicy dożywali sędziwego wieku, którzy praktykowali swe rzemiosło wcześniej, niż w 1850 roku. Mam tu na myśli Ignacego Domeykę, Józefa Bełzę, Teodora Torosiewicza i Ignacego Fonberga5.

Podejrzewać wolno – jakkolwiek nie ma tu żadnej zależności statystycznej – że chemia z pierwszej połowy XIX wieku była ciągle jeszcze czymś zupełnie innym, niż ta znana nam dzisiaj. Musiała ona mieć jeszcze sporo elementów alchemii wieku XVI, kiedy to działali i publikowali „alchemicy nieśmiertelności”, tacy jak Jan Ursinus, Jerzy Glaber z Kobylina i Marcin Siennik6.

W alchemicznej medycynie ciekawy wątek stanowią trzy rośliny, którym alchemicy przypisywali cudowne właściwości lub też takie, które kojarzono z mitem alchemicznym. Są to przede wszystkim: mandragora (Pokrzyk), Rosiczka i Przywrot (alchimilla).

wisielecO mandragorze lud powiadał, że wyrasta tam, gdzie padnie kropelka spermy wisielca, jeśli za życia był on prawiczkiem; miał też pokrzyk mieć korzeń w kształcie człowieka11. Rzecz jednak ciekawa, kiedy przyjrzymy się uważnie karcie taroka pod nazwą wisielec, okazuje się, że nie jest on powieszony za szyję, ale za nogę. Czytelnik raczy sobie teraz odwrócić książkę do góry nogami. Proszę zwrócić uwagę, że wisielec ma całkiem przyjemny wyraz twarzy i sprawia wrażenie, jakby chodził po ziemi. Otaczają go dwa drzewa, których konary są dziwnie zwieszone w dół. Analiza rysunku prowadzi zatem do wniosku, że przedstawia on człowieka jako odwrócone drzewo. Jego nogi, to gałęzie. Jego głowa z bujną czupryną symbolizuje korzeń, zatopiony w niebie. Człowiek w alchemii jest bowiem odwróconym drzewem. Nasienie życia czerpie z „nieba” i wyrasta z tego nasienia, niczym ziemskie zioło, które czerpie z ziemi żywotne soki.

Rosiczka miała być dla alchemików zielem nieśmiertelności miała leczyć wszystkie możliwe choroby i zachowywać człowieka od śmierci aż do dnia sądu ostatecznego. Naśmiewał się z tych poglądów Syreniusz, jednak gwoli zaspokojenia ciekawości czytelników, podał w swym Zielniku dosyć absurdalny przepis na wyciąganie z tego ziela, piątej esencji (kwintesencji)12. Przepisu jak się zdaje nie zrozumiał, gdyż był to przepis o charakterze metaforycznym. Alchemików nazywał „niebopiekielnymi mistrzami”.

Trzecim zielem, które miało u alchemików wielkie poważanie, był Przywrot. Na jego liściach często można zauważyć zbierające się rankiem krople wody, powstające w wyniku glutacji, czyli aktywnego wydalania wody przez roślinę specjalnymi szparkami. Otóż te właśnie krople wody stosowali alchemicy do produkcji „wody niebiańskiej”, która miała być jednym ze składników tak poszukiwanego kamienia filozoficznego13. Czy istotnie tak było, trudno orzec. Być może badania tej wody wykazałyby obecność w niej jakichś substancji odżywczych.

3Krzysztof Chłapowski, Elita senatorsko-dygnitarska Korony za czasów Zygmunta III i Władysława IV, Warszawa 1996, s. 122; Ludwik Zarewicz, Zakon kamedułów. Jego fundacye i dziejowe wspomnienia w Polsce i Litwie, Kraków 1871, s. 162-224.

Mikołaj_Wolski2

O Mikołaju Wolskim – Wikipedia:

Mikołaj Wolski z Podhajec herbu Półkozic (ur. 1553 w Podhajcach, zm. 9 marca 1630) – marszałek wielki koronny od 1616, marszałek nadworny koronny od 1600, dyplomata, starosta krzepicki, olsztyński i rabsztyński[1], skarbnik rawski.

Ojcem jego był Stanisław Wolski (*1523-†1566) kasztelan sandomierski, marszałek nadworny warszawski, starosta krzepicki[2].

Zwiedził wszystkie prawie kraje Europy. Wychowany na dworze Maksymiliana – księcia Austrii. Następnie po pobycie przez 16 lat na dworze cesarza Rudolfa, powrócił do ojczyzny. Wysyłany był w różnych poselstwach. W kraju dla biegłości wielkiej w prawie, i zasług, sprawował znakomite godności. Ożenił się z Teodorą Bielską, z którą miał córkę Petronelę z Podhajec, poślubioną przez burgrabię krakowskiego Krzysztofa Rogowskiego.

Sprowadził z zagranicy do Polski wielu rzemieślników. Przebywając w Rzymie, jako poseł Zygmunta III Wazy, do papieża Klemensa VIII, bardzo upodobał sobie zakon Kamedułów, którzy zobowiązali się przysłać do Polski paru zakonników, jednak pod warunkiem, że wystawi im klasztor i zapewni odpowiednie fundusze na ich utrzymanie. W rynku w Kłobucku wybudował murowany pałac, połączony nadziemnym przejściem z kościołem św. Marcina i Małgorzaty. Budynek nie przetrwał jednak do czasów obecnych, nie wiadomo dokładnie kiedy został zburzony[3].

W 1578 roku po otrzymaniu zgody króla Stefana Batorego wykupuje kuźnice w swoich starostwach. Po 1588 roku przebudował w stylu renesansowym Zamek w Krzepicach. W 1607 roku wykupuje kuźnicę w Łojkach, w 1620 roku kuźnicę w Łaźcu i Wąsoszy. Dwie ostatnie wykupuje od wdowy po ostatnim kuźniku z rodu Konopków. W Łaźcu wystawia piec do odlewania dział, w Łojkach zakłada druciarnię i blacharnię, w Pankach odlewnię dział, moździerzy i kul. Zakłada kuźnice w Poczesnej (Poczesna Druga lub Klepaczka) oraz w 1620 roku w Nieradzie (działała 10 lat, po śmierci Mikołaja Wolskiego zamieniona na folwark). W kuźnicach Wolskiego odlewano ciężkie działa forteczne, panwie do warzenia solanki w żupach solnych, kotły, garnce i garnki. Z żelaza kutego wyrabiano w ogromnych ilościach sprzęt rolniczy i rzemieślniczy, blachy, druty, łopaty, siekiery. Po śmierci Mikołaja Wolskiego, wskutek braku spadkobiercy, kuźnice w Łaźcu, Nieradzie, Poczesnej, Sierakowie, Własnej i Zawadzie uległy dewastacji i zatrzymaniu.

W 1618 i 1620 roku był deputatem Senatu na Trybunał Skarbowy Koronny[4].

Przyjął prawo miejskie w Krakowie[5].

Według legendy przez długie lata zajmował się czarną magią i alchemią, jednak pod koniec życia, gdy uznał, że jego życie jest niegodziwe i bezbożne, ufundował klasztor kamedułów na Bielanach w Krakowie. Został pochowany przy wejściu do kościoła, a na jego płycie nagrobnej umieszczono, zamiast nazwiska, łacińskie sentencje o strachu przed potępieniem i Sądem Ostatecznym. Zgodnie ze swoim życzeniem został pochowany w białym habicie kamedułów.

Portret epitafijny Mikołaja Wolskiego, którego autorem jest ojciec Wenanty Subiaco, malarz zakonny, umieszczony jest przy wejściu do kościoła.

 

Życzenie by pochowano go w habicie kamedułów uznajemy za szczególnie przewrotne. Założywszy zaś nawet, że w „Legendzie o nawróceniu Mikołaja Wolskiego” tutaj opisanej jest choćby nikły ślad prawdy, i tak byłoby dla nas ważniejsze od jego chwili „nawrócenia” całe jego czarnoksięskie życie wypełnione magią i okultyzmem, pełne starożytnej wiedy gnostyckiej i platońskiej.

Mamy też w naszych przekazach całkiem inną legendę o Mikołaju Wolskim, który chciał być pochowany na wieki w Welskim Lesie. By osiągnąć ten cel postąpił tak jak musiał postąpić innowierca, poganin, gnostyk w XVII wieku by nie zostać jako czarownik spalonym na stosie. Ufundował on tutaj budowlę klasztorną na ruinach dawnego starożytnego zamku/świątyni  Hariów (Harhamel – Haryjska Świątynia Hamboha) i jak wielu Wolnych Murarzy zapisał w tej budowli Świętą Geometrię starożytnej Wiedy Północy. Tę geometrię każdy i dzisiaj może bez trudu odkryć i podziwiać w owej budowli, a kto wie co można znaleźć pod nią, pod jej fundamentem… Wszak znamy skądinąd podanie tajne o harharyjskim (gargaryjskim) zamku/świątyni Gargamel na Srebrnej Górze (szukaj na tym blogu i na blogu Wandaluzja), na którego fundamencie postawiono klasztor. 

 

CB

 

 

  • Barbara Herba, Dzieje Konopisk i okolic, Konopiska, 2004
  • Kasper Niesiecki, Korona polska przy złotej wolności starożytnymi wszystkich katedr, prowincji i rycerstwa klejnotami…, Lwów 1743, t. 4, 822 s., s. 589-590.
  • Volumina Legum, t. III, Petersburg 1859, s. 157-158.
  • Historia nauki polskiej, Polska Akademia Nauk. Zakład Historii Nauki i Techniki; Tom 6 z Historia nauki polskiej, Bogdan Suchodolski; Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1974
  • Jacek Laberscheck: Na przełomie wieków XVI i XVII. W: Feliks Kiryk: Kłobuck – Dzieje miasta i gminy (do roku 1939). Kraków: Secesja, 1998, s. 166. ISBN 83-87345-55-5.
  • Volumina Legum, t. III, Petersburg 1859, s. 157-158, 184.

Leszek Belzyt, Wzajemne przenikanie się stanów szlacheckiego i mieszczańskiego w Krakowie i Pradze około 1600 r. Próba porównawczej analizy wstępnej, w: Między Zachodem a Wschodem, Studia ku czci profesora Jacka Staszewskiego, t. II, Toruń 2003, s. 67.

 

Podziel się!