Przypiecek – Babcie to wiedziały: Styczeń i Luty (jeszcze nie jest za późno!)

Przypiecek – Babcie to wiedziały: Styczeń i Luty

 

 Życie składa się z chwil codziennych, a ponieważ ma być PRZYJEMNOŚCIĄ warto wiedzieć jak owe chwile przyjemnymi czynić. Wiedziały to nasze babcie, a my?

http://przypiecek.blogspot.com/2016/01/babcie-to-wiedziay-syczen-i-luty.html

P4030144

Babcie to wiedziały: Styczeń i Luty

 

            Kiedyś, ale wcale nie aż tak dawno, dawno temu – bo jeszcze za czasów naszych babć – ubrań, kosmetyków, przedmiotów użytku codziennego ani żywności nie kupowało się w centrach handlowych. Większość rzeczy wytwarzano samemu.

Dziś wiele osób z chęcią wróciłoby do takiego stylu życia. Ale jak to zrobić? Brakuje wiedzy, brakuje pomocnej dłoni, która pokazałaby co, jak, kiedy i po co. Szukam i zawsze bardzo się cieszę, kiedy znajduję jakieś źródło, lub chociażby źródełko praktycznych wskazówek. Chętnie też dzielę się wtedy takim znaleziskiem. Niniejsza seria artykułów – BABCINE RADY I PRZEPISY NA CAŁY ROK – powstała, żeby uporządkować to, co do tej pory udało mi się zgromadzić, przy czym skupiłam się przede wszystkim na tym, co konkretnie związane jest z danymi miesiącami: co wtedy zbierać, jeść, przetwarzać i jakie prace wykonywać.

            Życzę wszystkim zainteresowanym, żeby znaleźli tu też coś dla siebie!

J.K.

STYCZEŃ I LUTY

DOM I OGRÓD

Wspomnienia pewnej kobiety:

„Niech tylko nikt nie mówi, że w styczniu nie ma w ogrodzie nic do roboty!

Jeżeli zostaliśmy obdarzeni obfitością śniegu, trzeba było pilnować, żeby pod jego ciężarem nie złamały się żadne gałęzie. Natomiast w przypadku braku lub niewielkiej ilości śniegu należało – podczas relatywnie ciepłych dni, kiedy ziemia nie jest zmarznięta – podlewać byliny. Czynność, o której się często zapomina. Trzeba też wtedy zwrócić baczenie na osłony wiecznie zielonych roślin (liście, słoma).

Nie zawadzi też zwyczajnie przejść się po grządkach, rozejrzeć się. Ogród zimą wywołuje rozmaite pomysły: tu można by było zrobić murek, tam powiesić budkę dla ptaków, tę alejkę przesadzić, a za tamtym murkiem naciągnąć więcej drutu dla powojnika. Jeżeli zrobię to teraz, to hmm… zapadnę się w śnieg, jeżeli drabina okaże się za krótka…

Nie mam jeszcze zimowego jaśminu!

No i oczywiście na ten okres przypada jedna z większych ogrodniczych rozkoszy – studiowanie katalogu roślin!

Kiedy teraz wyślemy do szkółek zamówienie na byliny, możemy być pewni, że dostaniemy to, czego chcemy.

A tak poza tym: czy aby na pewno narzędzia ogrodnicze są w dobrym stanie? Może trzeba naostrzyć kosę? To znaczy… dać ją komuś do naostrzenia.”

DLA URODY

Uroda – jak bardzo jest dzisiaj to pojęcie przesiąknięte obrazami z telewizji i reklam z różnych czasopism.

„Jeśli o urodę chodzi” – wspomina w swojej książce Kathrin Rüegg – „moim pierwszym, wartym wszelkich starań celem były warkocze. Były tak długie, że mogłam na nich usiąść. Męki piekielne miałam z tymi warkoczami – podczas mycia, czesania i zaplatania. Zamiast modnych dzisiaj gotowych odżywek, moja mama stosowała dwa żółtka. Jako płukanki używała ziołowej herbaty. A jako „pianki do układania włosów” – szklankę piwa wylaną na głowę. Tego to już nienawidziłam nade wszystko, bo – po pierwsze – piwo było zimne, a po drugie dlatego, że brzydził mnie jego zapach.

Ponieważ nasze babcie dużą wagę przykładały do pięknej cery i błyszczących włosów, preparowały sobie rozmaite cudowne środki, na które przepisy zachowały się do dziś.

Dzisiaj odkrywanie tego i wytwarzanie z owoców, warzyw i ziół własnych smarowideł i dekoktów, może stać się fascynującą przygodą, sprawiającym przyjemność hobby. Stwarza to też możliwość kreacji osobistych prezentów i wymyślania dobrze brzmiących nazw własnych. Czasem potrzeba dokupić tylko trochę składników w aptece, żeby stare przepisy odżyły na nowo.

Na sam początek opowiem Wam moją historię przygody z rukwią wodną.

Było to wiele lat temu – lawina śnieżna zniszczyła fragment wodociągu, prowadzący do mojego domu. Oczywiście właśnie w tym czasie moja sunia Bona urodziła młode. W pokoju dziennym zrobiliśmy im z kosza na bieliznę kojec, który wyściełałam starymi prześcieradłami.

Nikt, kto czegoś takiego nie przeżył, nie jest w stanie sobie wyobrazić, ile wilgoci mogą wyprodukować trzy malutkie pieski. Przyszło mi prać te prześcieradła. Tylko… jak je porządnie wyprać, skoro każdy jeden garnek wody uzyskać było trzeba z roztopionego śniegu? Rozwiązanie było proste: położyć prześcieradła w rzece, dociążyć je kamienie, żeby nie odpłynęły, na drugi dzień wrócić i zabrać pranie do domu. Zastanawiało tylko jedno – jak wycisnąć prześcieradła z lodowatej wody, żeby sobie nie odmrozić rąk? Przecież nie wyciśnięte zamarzną i ważyć będą nie mniej jak ołowiane płyty.

Sąsiadka opowiedziała mi o pewnym źródle, które biło na zboczu niedaleko rzeki. Było to miejsce, gdzie dawniej kobiety miały swoje stałe stanowisko prania, jako że woda była tam o kilka stopni cieplejsza.

Przyjrzałam się temu źródłu i postanowiłam mimo wszystko psie prześcieradła wyprać w lodowatej rzece.

Przy źródle odkryłam rukiew wodną – całą plantację rukwi wodnej i to w środku zimy! Każdego dnia szłam tam po porcję świeżej sałatki i wypróbowywałam ją w coraz to nowych wariacjach. Z rukwi wodnej można też zrobić coś á la szpinak albo dodatek do potraw mięsnych – kroi się ją wtedy drobno i posypuje gotową gorącą potrawę.”

Płukanki do włosów

Płukanki do włosów, szczególnie o to jej porze roku, są bardzo wskazane. Przebywanie w nagrzanych pomieszczeniach, w których powietrze jest zbyt suche oraz brak bogatych w witaminy świeżych owoców i warzyw sprawia, że stan włosów wywołuje współczucie. Spróbujcie wypróbowanych babcinych metod!

PŁUKANKA Z RUKWI WODNEJ

Pełną garść rukwi wodnej drobno posiekać. Zalać mieszanką 1 łyżki stołowej octu owocowego i 1/2 L wody.

Pozostawić na noc, odcedzić i użyć jako płukanki.

[Jak używa się płukanki? Polewamy nią włosy nad dużą miską, tak, aby cały płyn do niej ściekał i żeby można było użyć go znowu – zwykle spłukujemy kilka razy.]

Z BABCINEJ KUCHNI

Dzikie rośliny na talerzu

Zupka z rukwią wodną

Do ogrzanego (ważne!) talerza do zupy wlewamy wrzący bulion, na to grzankę (biały chleb usmażony na maśle), posypujemy ją drobno posiekaną rukwią wodną, wreszcie rozbijamy surowe jajko i je także umieszczamy na grzance. Widelcem wgniatamy ją głębiej w bulion, tak, żeby białko zostało nim zatopione i się ścięło. Żółtko można oprószyć papryką. Można też zupkę posypać startym parmezanem.

Inne przepisy

Bazylejska zupa mączna (wersja bezmięsna)

100 g mąki

2 łyżki stołowe tłuszczu/masła

1 cebula, drobno pokrojona

1 Litr bulionu

100 g startego Emmentalera

Podziel się!