Droga wiedzie wpierw wąwozem, który był dawniej bardziej malowniczy.
Zielony, „ciemny” korytarz do Świątyni Światła
Była „Przygoda na Rodos” i „Anna z Mórz Południowych” w powieściach Stanisława Pagaczewskiego, a tu „Anna na Zakręcie” podczas „Przygody w Kleszczowie”. Bez żartów i ironii, każde spotkanie z bogami/energiami to niesamowite przeżycie, porównywalne a właściwie przewyższające to co niosą sobą wymienione tutaj tytuły książek. Zawsze jest to rodzaj energetycznego szoku. Przywykliśmy do określenia szok termiczny, szok tlenowy, a to jest szok elektromagnetyczny, nussonowy, Nus-S(u)on-NOVY.
Szybko znajdujemy się w lesie, tym nad Skałą Kmity w Zabierzowie, a właściwie w Kleszczowie – Filary świątyni
W takie słoneczne dni musimy oczywiście ściągnąć chmury, bo istotą obrzędu jest patrzeć prosto w słońce, a całkiem wprost, zwłaszcza w południe to możliwe tylko przez sekundę, najwyżej dwie. Dlatego chmurki są niezbędne żeby chociaż na 1 do 3 minut umożliwić bezpośredni kontakt wzrokowy z lekko przesłoniętym Słońcem-Swarożycem/Oknem/Okiem Świadomości Nieskończonej/Świetlistą Istotą/Bytem Welańskim. Jest to niesłychane doładowanie energetyczne. To tak jakbyś jadł światło. Ważne żeby zdjęć okulary jeśli się ich używa. Szkło jest niepotrzebną przeszkodą. Patrzeć przez szkło to tak jak próbować się opalić przez szybę.
Niesamowita zieleń. Nic nie dorówna Świątyni Światła Świata, żaden ludzki pałac, ani wieżowiec, żadna wieża Babel ani żaden Wawel (niestety musiałem to skompresować).
Znajdź pozostałość po triangulu, czyli punkcie wysokościowym na szczycie wzgórza, i poszukaj żelaznego ptaka. Specjalnie bez kompresji.
pszczoła
Warstwy – warto powiększyć każde zdjęcie – coś czarnego na niebie – dywan, kobierzec, posadzka świątyni – Nawłocie
Trochę większa pszczoła
Zielone ściany Świątyni Światła, posadzka – na końcu zielonego dywanu Wierzeje – czyli drzwi do Boru i Drzwi Wiary, przez nie wychodzi się z lasu na wzgórze – na polanę, na widok, na cała Boską Katedrę, która się ciągnie widokiem aż do Tatr- Tartarów, granicy Kraju Mor-Rusów (Słowaków) i Mor-Rawian (Morawian, Orawian).
powiększ i powąchaj. Całe powietrze pachnie miodem. To jedno z najpiękniejszych kadzideł w tej świątyni.
powiększ
W tle ściana i nad nią sklepienie
Zupełnie inna kaplica, w nawie po prawej stronie polany
polichromia Świątyni
szczegóły – ale niestety ogromu piękna tych kilku, może kilkunastu, tysięcy kwiatów te zdjęcia nie oddają. Tak samo nie zobaczycie tutaj zmienności kolorów zależnej od „gry Chmur-Perperuny i Słońca-Swarożyca”.
powiększ i zagub się w zapachu rumianku – to coś kompletnie odmiennego niż ciemność betonowych katakumb i ich ponure barwy oraz stęchłe, zmurszałe, zimne wonie
Pozostałość triangula z bliska – dawniej każdy ważny punkt wysokościowy był obudowany drewnianą wieżą geodezyjną widoczną z minimum trzech kilometrów. To resztka mojej geodezyjnej przeszłości i wiedzy. Pamiętam te drewniane konstrukcje z krzyżem na wierzchołku, teraz są niepotrzebne.
Kiedy uklękniesz dotrzesz do innej warstwy – do zapachu siana , zasychającej ale wciąż żywej trawy
Miód
Tam gdzieś są Tatry
Teleobiektyw nam niepotrzebny, wystarczy rozdzielczość wzroku człowieka.
Więc zrobiliśmy to, sprowadziliśmy chmury. Rdzawa posadzka, prawie czarna ściana i sinawo-niebieskie sklepienie