Tajemnica Srebrnego Byka z Radymna a Przemyski System Kopców
Oto wygląd znaleziska, które ważyło według jednych relacji 0,84 kg a według innych 1,5 kg srebra próby 82%. Jest to posąg wykonany z blachy lub litego srebra, pozłacany, z oczami wysadzanymi drogimi kamieniami , najprawdopodobniej diamentami.
Od ponad 200 lat badaczy, archeologów ale także wszelkiego rodzaju poszukiwaczy skarbów fascynuje tajemnica Srebrnego Byka z Radymna. W artykule, który tutaj przytaczamy za portalem Odkrywcy.pl, a który został opublikowany w maju 2011 roku w „Archeologii żywej” kilka faktów zastanawia i nakazuje wnikliwą analizę zdarzenia. Pierwszy z nich to, zatajenie prawdy przed austriackimi władzami, ewidentny dowód na działalność Strażników Wiary Przyrodzonej w Galicji w momencie dokonania odkrycia i kiedy decydowały się losy skarbu, czyli w roku 1826.
Drugi to datacja. Ogłoszono, iż odkrycia dokonano 26 czerwca 1826 roku. Dzień odkrycia musimy przyjąć na podstawie notatki, a odkrywcy pozostali anonimowi. Cała sprawa może być mistyfikacją sprokurowaną przez Strażników Wiary po to, aby temat wszedł do „historii” i dotarł do wiadomości powszechnej współczesnych i do przyszłych pokoleń. Zdarzenie może być jednak prawdziwe.
Daty 20 i 26 są stemplem Wiary Przyrody i Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata. Ten stempel stosowano od dawien dawna, czasami nawet niekoniecznie jako umieszczanie dokładnie liczb 20 lub 26, lecz jako datowanie w przedziale od 20 do 26. Suma tych cyfr (czert) daje 1 – symbol Boga Bogów – Jedności i Najwyższego.
20 i 26 to bowiem kulminacje wielkich miesięcznych świąt Wiary Przyrodzonej Słowian powstałe z przełożenia faktycznego święta przypadającego zawsze w najbliższą tych dat Pełnię Księżyca na Kalendarz Słoneczny. Tym razem obrano datę Pełni = 26 = 8. Całkowita data tego odkrycia sprowadza się do czerty 4 – wielkiej świętej czerty Światowita-Światła Świata, będącej połową Pełni.
Nie chcę tego wątku ciągnąć dalej – wnikliwi badacze i skrupulatni tropiciele mają tu dosyć wskazówek. Manipulacja datami jest działaniem banalnym i całkowicie zależnym od człowieka. Wybór daty na dzień odkrycia, czy ogłoszenia czegoś, zawarcia ślubu, wybór „właściwej” daty imienin, a nawet narodzin dziecka nie jest szczytem ludzkich możliwości intelektualnych i zdolności manipulacyjnych. Jednocześnie większość osobistych dat pozostaje sprawą prywatną bądź rodzinną, nie rzucającą się w oczy postronnych. Bywają jednak zdarzenia wymagające publicznego zaistnienia. Tu także wybór daty zależy od ogłaszającego.
Sama datacja odkrycia i jej upowszechnienie w historii może się wydawać dowodem zbyt słabym, lecz dowiedziemy dużo głębszych nieprzypadkowych związków osób zamieszanych w zniknięcie skarbu, ze Strażnikami Wiary Przyrodzonej Słowian (SWPS). To oni, Strażnicy Wiary sprawili, że Srebrna Głowa Byka nie pojechała do Wiednia a została na naszych ziemiach i zniknęła w tajemniczych okolicznościach w roku 26-stym XIX wieku. Trudno powiedzieć co się z nią ostatecznie stało, lecz przypuszczenia kierują nas ku zamkowi Wysocko i jego ówczesnym właścicielom. Ale po kolei.
Trzecia rzecz niezwykła, jaka rzuca się w oczy, to inne cyfry, również podane w artykule. Cyfry, które w zadziwiający sposób korelują z interwałami odległości występujących w odwzorowaniach gwiazdozbiorów Nieba w Systemach Świętych Wzgórz i Kopców, a szczególnie w Systemie Wawelskim – w odwzorowaniu Oriona w Małopolsce (Białej Chorwacji – Kharpatii – Haracie; kto zna nazwę Gorce i Harce-Harz ten wie że mówimy tutaj na 100% o Nowej Kolibie – właściwym terytorium poszukiwanego przez uczonych Wharatu-Bharatu).
Kolejna zwracająca uwagę sprawa to nazwy miejscowe związane z odkryciem, czyli samo miejsce znaleziska nad rzeką San – Radymno i rzeka Rada, ale także inne nazwy występujące w tej historii, które nie są przypadkowe, a o których powiemy za chwilę.
CB
Ale na początek oddajmy głos autorowi artykułu:
Michał Parczewski
Srebrna głowa byka
To opowieść o jednym z najdziwniejszych i najbardziej fascynujących znalezisk archeologicznych w Polsce. Tajemnica otacza rodowód zabytku oraz przynależność etniczną wytwórców.
Pod znakiem zapytania stoi kompletność formy unikatowego posągu, nic nie wiemy o pierwotnej funkcji, przyczynach i okolicznościach jego ukrycia lub porzucenia, wreszcie o losach tego osobliwego przedmiotu po wydostaniu go na światło dzienne.
Byk z Sanu
Srebrną głowę byka, wyciągniętą 26 czerwca 1826 r. z Sanu w pobliżu miasteczka Radymno, znamy ze starej ryciny przechowywanej w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Podpis głosi, że:
„Głowa iest srebna wyzłacana i dęta, wielkość teyże iako bydlęcia mającego lat 2,
rogi teyże głowy maią cali 14 długości. (…) Korpus tey głowy
został w Wodzie.(…) znaleziona dnia 26 Juny. 826.”
O odkryciu mówi również relacja „Gazety Warszawskiej” z lipca 1826 r., w swoim czasie wydobyta z zapomnienia przez J.Głosika. Otóż:
„Głowa ta z ciągnionego srebra trzynastey proby zrobiona, niegdyś pozłacana,
waży do trzech funtów Wiedeńskich [tzn. ponad półtora kilograma – MP].
Kształt iey iest iakiegoś zwierzęcia niewiadomego (…). Musi reszta potworu
tego znaydować się na dnie, bo białość srebra w odłamaniu dowodzi
świeże oderwanie głowy od korpusu. Miałem tę głowę w mych rękach (…).
Rząd kraiowy (…) postawił straż na brzegach i trudni się robieniem skrzyni, żeby
wypompować wodę i dalsze czynić poszukiwania. (…) rybacy utrzymuią,
że korpus zwierzęcia tego (…) naymniey dwa łokcie przysypany iest piaskiem.”
Jedyne w swoim rodzaju dzieło dawnego rzemiosła artystycznego zaczęło przykuwać uwagę archeologów dopiero po upływie stulecia od niespodziewanego „połowu”, niekiedy zresztą wyprowadzając badaczy na manowce. Do dzisiaj nie udało się odnaleźć stuprocentowych analogii do nietypowego przedmiotu, a szczególne okoliczności odkrycia (korpus tey głowy został w wodzie [!]), potęgują aurę niezwykłości.
Czy – jak przypuszcza część znawców kultury lateńskiej – wyrób powstał w środowisku celtyckim, ponad dwa tysiące lat temu? Według opinii specjalistów (Z. Woźniaka i T. Bochnaka) przedmiot ten ma jednak niepewną genezę i chronologię. A może – w nawiązaniu do dawnego odkrycia skarbu z Choniakowa na Wołyniu (jedna z tamtejszych głów zwierzęcych jest w zbiorach The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku) – trzeba przyjrzeć się uważniej wytworom sztuki późnosasanidzkiej (V–VI w. n.e.)?
Ponieważ w jednym z XIX-wiecznych pamiętników natrafiłem na przekaz, że zabytek wzięto (…) do zbioru starożytności w Wiedniu, przy pierwszej okazji sprawdziłem tę relację u źródła, w archiwum Kunsthistorisches Museum. Ku mojemu przyjemnemu zaskoczeniu zachowały się dwa pisma w sprawie znaleziska z Radymna. W grudniu 1826 r. dyrektor C.K. Gabinetu Monet i Starożytności pytał o bliższe dane na temat odkrycia starożytnego przedmiotu z pozłacanego brązu. W odpowiedzi urząd C.K. Nadkomorzego [Oberstkämmereramt] podał m.in.: „Znalezisko składa się z kilku fragmentów przedniej części posągu, który został uformowany z blachy miedzianej i przedstawia rogatą figurę zwierzęcą. Znalezisko zostało dokonane przez rybaków w zatoce rzeki San przy północno-wschodnim krańcu osady targowej Radymno i Wysocko, 360 sążni wiedeńskich od pierwszej miejscowości i 1650 sążni wiedeńskich w prostej linii od zamku Wysocko (…). Ponieważ zachowane fragmenty pod żadnym względem nie mają wartości, c. k. gubernator krajowy Galicji sądzi, że powinno się poniechać przesyłki [do Wiednia], a znalezisko ofiarować narodowemu zakładowi naukowemu w Galicji.”
Urzędowa odpowiedź sygnowana przez hrabiego Czernina zawiera kilka informacji kapitalnej wagi, które rzucają nowe światło na nasze znalezisko. Jak widać wyjaśnieniu sprawy nadano wysoki priorytet urzędowy. Wiedeń zwrócił się do gubernatora krajowego Galicji, centralnego organu austriackiej administracji z siedzibą we Lwowie. Zlekceważenie w przytoczonym piśmie rangi zabytku (który miał wszelkie szanse, aby stać się łakomym kąskiem dla kolekcji wiedeńskich) to jedna z zagadek, które próbuję rozwiązać w innym miejscu. Tu ograniczymy się do wykorzystania tych przesłanek, które mogą posłużyć do dokładniejszego zlokalizowania rejonu odkrycia.
Rzecz nie jest prosta, gdyż przebieg koryta Sanu w pierwszej połowie XIX w. (rzeka meandrowała wówczas swobodnie w obrębie doliny zalewowej o szerokości około 4 km) wykazywał się dużą, nieraz gwałtowną zmiennością, a nie dysponujemy kartogramem, na którym zostałby zarejestrowany stan ściśle z roku 1826.
W dokumencie z 1827 r. wyliczono odległości z dwóch punktów oddalonych od siebie o około 4 km, w Radymnie i w Wysocku, miejscowościach położonych na przeciwległych brzegach Sanu. Stosując przelicznik 1 sążeń wiedeński = 190,16 cm (wg J. Szymańskiego), otrzymujemy następujące wyniki: pierwszy odcinek mierzony z Radymna, tzn. 360 sążni = 684,5 m; drugi odcinek mierzony z Wysocka, tzn. 1650 sążni = 3137,6 m. Za narzędzie analizy kartograficznej mogły posłużyć sporządzone pod koniec XVIII i w XIX w. wielkoskalowe (1:28 800) mapy austriackie, w tym tzw. mapa Miega (1779–1782) oraz tzw. „zdjęcie franciszkowskie” (1862–1863). Na obydwu mapach naniesiono cyrklem kręgi o promieniach odpowiadających dystansom 684,5 i 3137,6 m. Ten sam obraz nałożono na mapę współczesną. Stosunkowo wąska strefa (50–170 m) nakładających się na siebie zasięgów obydwu odcinków to najbardziej prawdopodobne miejsce odkrycia.
Co dalej? Wróćmy do tych partii dawnych opisów znaleziska, które zdają się zapowiadać, że przygoda archeologów z unikatowym dziełem starożytnego artysty być może jeszcze nie dobiegła końca. Czy rzeczywiście pozostał w ziemi korpus zwierzęcy, od którego oderwano tylko głowę? W taką szansę, również i dzisiaj pobudzającą wyobraźnię, wcale wtedy nie wątpiono…
Michał Parczewski
To znaleziska znad Bałtyku – bycze główki niewielkich rozmiarów, zakończone kulkami na rogach. Takie kulki na Głowie Byka z Radymna mają świadczyć o jego celtyckim pochodzeniu. Jak widać, nie tylko Celtowie umieszczali kulki na rogach byków, więc wydaje się, że to wniosek mało uprawniony, chociaż nie da się wykluczyć tutaj celtyckiego wpływu kulturowego. Jak widać archeologia to często spekulacje. Na dodatek stylizacja na celtycką kulturę absolutnie nie jest równoznaczna, z faktem że Celtowie byli między rokiem 300 p.n.e. a 100 n.e. nad Sanem. Czyż w Tychach nie produkuje się dzisiaj Fiatów a zaraz obok Opli? Czy z tego można wywnioskować, że Polska w roku 2012 została zajęta przez Włochów, że jest okupowana przez Niemcy, że przybyła na te ziemie ludność romańska lub germańska, albo coś podobnego?
Co możemy powiedzieć jeszcze o głowie byka z Radymna?
Z pewnego portalu poświęconego skarbom
„…Głowa byka została wykonana ze srebra wysokiej próby. 81,25% srebra. Niezwykłego charakteru dodawały jej złote wykończenia. Prawdopodobnie umieszczono je z przodu głowy oraz na szyi. Zachwyca jednak szczegółowość wykonania i koncentracja na detalach. To niesamowite, zważywszy na czas powstania rzeźby.
Postać byka jest niezwykle popularna m.in. w mitologii greckiej. Symbolizuje siłę i odwagę.
Posąg mógłby być dzisiaj jedną z najciekawszych atrakcji turystycznych w Polsce. Jednak tak nie jest. Dlaczego? Głowa niedługo po jej odkryciu zaginęła!
Wokół jej zniknięcia narosły liczne legendy. Wielu znawców uważa, że głowa została zabrana przez urzędników austriackich do Wiednia. Dziś nie ma tam jednak po niej śladu. Inni mówią o ukryciu przez lokalnych mieszkańców. Na to także nie ma dowodów.
Jedno jest pewne. Pozostała część posągu ciągle nie została odnaleziona. Istnieje zatem prawdopodobieństwo, że ktoś zupełnie przypadkiem ją odkryje…”
Ja dodam od siebie, że nawet to nie jest pewne, czy reszta byka leży w ziemi – w ziemi, bo oczywiście dzisiaj koryto rzeki biegnie inaczej niż w roku 1826. Być może wydobyto pozostałą część byka – i to wcześniej zanim doniesiono komukolwiek o tym znalezisku. Oto na rycinie powyżej – zamieszczonej w pracy Archeologia Barbarzyńców 2008 – celtyckie głowy bycze z kulkami, z różnych stanowisk w zachodniej Europie, a także ze Stradonic w Czechach. Naszego byka z Radymna przypisuje się uparcie do tej kategorii znalezisk, jednak są zasadnicze różnice, które powodują że jest to znów – delikatnie mówiąc – mało zasadne. Przede wszystkim wielkość naszego Srebrnego Byka, który w porównaniu do celtyckich skarbów jest olbrzymem, poza tym to że był srebrny a nie brązowy czy miedziany, wreszcie geometryczne ornamenty na szyi, które go wiążą z archeologicznymi artefaktami przedstawionymi poniżej, przypisywanymi plemionom dracko-dachijskim (gąckim) czyli tracko-dacko-geckim.
A oto trackie figurki z rogami, których wspólną cechą z Bykiem Radymniańskim jest pokrycie szyi zwierząt geometrycznymi wzorami.
Co jeszcze bardzo ciekawego łączy się z Bykiem z Radymna?
Oto fragment tekstu z którego wynika, że jeszcze w XIV wieku w Radymnie na Babiance, właśnie na północy -wschód od Radymna, stał nad Sanem kopiec poświęcony bóstwu, na którego wierzchołku znajdował się posąg – Baba, a kopiec poświęcony był „Dyanie Słowian”. Biskup Eryk z Przemyśla kazał tę babę roztrzaskać, gdy mu nadano tę ziemię z rąk Władysława Jagiełły w roku 1477. Babianka była wtedy półwyspem lub wyspą pomiędzy ramionami Sanu.
Ta sytuacja przypomina ulokowany na Beszczu w Krakowie, między Wawelem a Mogiłą, nie na żadnym wzgórzu lecz nad wodami Wisły na wyspie, przybytek Żabiego Kruka i świątynię Bogini Wody.
Mamy tu więc kopiec i boginię Dyanę według relacji – czyli Dziewannę, ale w wyniku ciągłego mylenia przez księży-kronikarzy bogiń Słowian z postaciami z Mitologii Greków możemy próbować podstawiać w to miejsce trzy co najmniej inne boginie, łącznie z Dziką (Dziwą) Dziewanną – Panią Miłości:
Ładę – Boginię Łowów,
Reżę – Boginię Upraw
i Śreczę-Strieczę (Sporzę) – Boginię Dobrobytu, Bogactwa i Spotkań.
Tu warto zacytować fragment pracy T. Bohnaka i G. Kieferlinga „Srebrna głowa byka wydobyta z Sanu w Radymnie” – poświęcony roli jaką mogły pełnić kulki na rogach w rzeźbach kultowych neolitu:
„… Jaką rolę mogłyby pełnić kulki na końcach rogów? Jak zauważa R. Jackson, motyw rogów z kulkami mógłby być symbolem fallicznym, jednak bardziej prawdopodobne, iż jest to oddanie rzeczywistego wyglądu rogów zwierzęcych (Jackson 1985, 170). Powszechnie zwraca się uwagę na występowanie motywu głowy byka z rogami zwieńczonymi kulkami na licznych sprzętach służących do przygotowania jedzenia; rożnach, ataszach naczyń, a zwłaszcza na wilkach ogniowych. Być może fakt ten należy powiązać z hipotezą przedstawioną w pracy O. Janse, według której kuliste zakończenia rogow miałyby symbolizować jabłka bogini obfitości (Janse 1935). E. Vial sądzi, że omawiane kulki można interpretować jako znak udomowienia lub rodzaj ozdoby (Vial 2001, 32). Zdaniem N. Ginoux, rozpowszechnienie u schyłku okresu lateńskiego na rosnącą rolę bogacącej się grupy hodowcow-wytworcow wobec malejącego znaczenia wojowników, jednak naszym zdaniem teza ta nie została poparta przekonującymi argumentami (Ginoux 2006). Uważa się też niekiedy, że przedstawienia byków z kulkami na rogach mogą mieć związek z taurokathapsia, rytualnymi igrzyskami z udziałem byków, które celebrowano w kulturze minojskiej, a następnie w starożytnej Helladzie. Kulki miałyby pełnić role ochraniaczy, podobnie jak stosuje się to do dziś przy treningach torreadorow lub podczas tourady, portugalskiej odmiany corridy. Popularność motywu byczej głowy z rogami z kulkami w kręgu celtyckim sprawia, że hipoteza łącząca głowę byka z Sanu w Radymnie z oddziaływaniami celtyckimi jest poparta ważkimi dowodami. Należy jednak zaznaczyć, że opisywany tu zabytek wykazuje jednak pewne cechy szczególne, niespotykane w sztuce celtyckiej. Mamy tu na myśli zwłaszcza ornament zdobiący przednią część pyska byka oraz jego podgardle. Umieszczono tam motywy geometryczne, przede wszystkim trójkąty. Zdobienie takie nie jest szerzej spotykane w rzeźbie celtyckiej, tak w toreutyce i innych przedmiotach metalowych, jak również i zabytkach kamiennych lub drewnianych. Drugą cechą, która odróżnia znalezisko z Radymna od typowych zabytków celtyckich przedstawiających głowy bowidow, są rozmiary i metal, z którego wykonano obiekt polski. Przypomnijmy, że miał on znaczne rozmiary (długość rogow 0,297 – 0,3465 m, szerokość łba na ok. 0,22 m waga blisko 0,85 kg) i został wykonany ze srebra. Był to metal nieczęsto stosowany w kręgu celtyckim. Wśród srebrnych wyrobow znaczących rozmiarow, ktore są łączone z Celtami, w pierwszej kolejności należy wymienić kocioł z Gundestrup oraz srebrny torques z żelaznym rdzeniem, znaleziony w Trichtingen. Inne srebrne torquesy, z Macon i Pallon au Val Freissinieres, są znacznie mniej okazałe (Megaw 1970, 78). Co istotne, zarowno w przypadku kotła z Gundestrup, jak i naszyjnika z Trichtingen, zwraca się uwagę na istnienie cech odmiennych od stylistyki celtyckiej (Goessler 1929; Kimmig 1981, 193; Pittioni 1984, 48, 49; Fischer 1987). Wśrod nieceltyckich elementow stylistyki torquesu z Trichtingen wymienia się m.in. obecność ornamentu geometrycznego. Ornament trojkątow i rownoległych linii biegnie wzdłuż niemal całego naszyjnika. Kolejną atypową cechą torquesu z Trichtingen jest ukształtowanie zakończeń w kształcie byczych głow, co stanowi element niespotykany w środowisku celtyckim, natomiast występujący w kulturze Trakow oraz w środowisku perskim w Azji Mniejszej. Zwraca się rownież uwagę na surowiec, z ktorego wykonano torques. Srebro było stosunkowo rzadko wykorzystywane w toreutyce celtyckiej, znacznie częściej używano złota lub brązu. Wymienione cechy sprawiają, że obecnie uważa się, iż torques z Trichtingen mogł powstać w dorzeczu dolnego Dunaju (Nubling 1981). Rownież w przypadku kotła z Gundestrup, na ktorym wyobrażono m.in. jeźdźcow w hełmach z rogami zwieńczonymi kulkami, podkreśla się obecność w jego stylistyce elementow obcych tradycji celtyckiej, a nawiązujących m.in. do sztuki trackiej, greckiej i irańskiej. Szukając ośrodka, w ktorym kocioł mogł zostać wykonany, wskazuje się często strefę dorzecza dolnego Dunaju, w strefie pogranicza między Wolkami-Tektosagami, Tryballami a Skordyskami. Za hipotezą tą opowiadali się m.in. D. Berciu, T. G. E. Powell, P. Meyers, A. Bergquist i T. Taylor oraz F. Kaul i J. Martens (Berciu 1969; Powell 1971; Meyers 1982; Berquist, Taylor 1987; Kaul 1993; 2006; Kaul – Martens 1995)4. Czy zatem głowa byka z Sanu, podobnie jak torques z Trichtingen i ewentualnie kocioł z Gundestrup, rownież powstała na terenach, gdzie Celtowie sąsiadowali z Dakami lub Trakami? Taka hipoteza jest, naszym zdaniem, bardzo prawdopodobna. Na Połwyspie Bałkańskim istniała wielowiekowa tradycja srebrnej toreutyki, a przedstawienia bykow występują stosunkowo często. Można tu przytoczyć m.in. znaleziska z Craiova (Berciu 1969, 123–146) i Rogozen (Vol 1989).4 Należy jednak nadmienić, że przytacza się rownież szereg argumentow przemawiających za galijską proweniencją kotła z Gundestrup. Zwolennikami galijskiego pochodzenia tego zabytku byli m.in. O. Klindt-Jensen, G. S. Olmsted, E. Sander-Jorgensen Rowlett i R. M. Rowlett oraz R. Hachmann (Klindt-Jensen 1950; Olmsted 1979; Sander-Jorgensen – Rowlett – Rowlett 1984; Hachmann 1991). Historię badań do początku lat 80. XX w. zamieszcza R. Pittioni (Pittioni 1984). Opisane tu odmienne opinie stara się połączyć F. Falkenstein, ktory uważa, że srebrny kocioł mogł powstać na terenie Galii jako dzieło rzemieślnikow przybyłych znad dolnego Dunaju oraz toreutow miejscowych (Falkenstein 2004).”…
..”
Powyższe słowa autorów upewniają nas w tezie, że archeologia musi zrewidować wnioski jakie wysnuwa z odkryć, budując na tej bazie spekulatywną wizję przeszłości, którą nam następnie prezentuje.
Między krajami Bałtyckimi bowiem, Skandynawią, Karpatami nad Sanem i Wisłą oraz stepami Nadczarnomorskimi i kulturami Naddunajskimi istnieje jeden generalny udowodniony przez genetykę łącznik – stale tu mieszkająca ludność o haplogrupie Y-DNA (męskiej linii) R1a1 oraz I2a2. Jeśli tych ludzi łączą związki krwi, to najprawdopodobniej przez cały czas od około 3500 p.n.e. do dzisiaj, łączy ich też w miarę podobny język, łączą ich też przekazywane przez pokolenia opowieści mityczne, wyobrażenie o świecie i wzory rzemieślnicze czy artystyczne.
To że jedno plemię czy grupa plemion wytwarza jakieś charakterystyczne artefakty nie oznacza, że ona mówi jakimś innym językiem, lecz że nie przyjmuje mody, lub odmiennego sposobu wytwarzania, od otoczenia. Z kolei to, że grupa na danym, terenie zmienia sposób zdobienia, sposób wyrobu, kształt, ornamentykę, w ogóle sposób wytwarzania, zastosowane narzędzia – koło do ceramiki lub lepi ręcznie – nie oznacza, że poprzednia grupa ludzi odeszła, wymarła, została wybita.
To błędny wniosek – sposób myślenia XIX wieczny, kiedy podbój imperialny zdawał się ludziom nauki zasklepionym w tym sposobie rozumowania jedyną formą przenikania się kultur.
To że na jakimś terenie zaczyna się produkować samochody Fiat nie oznacza, że ludność tutejsza zaczyna mówić po włosku, lub że zmieszała się z Włochami, lub że Włosi ją podbili i zniewolili, a tym bardziej nie znaczy, iż ją zastąpili. Wzory główek z rogami zakończonymi kulką przenoszone były niezależnie od przynależności plemiennej, językowej i jakiejkolwiek innej – bo ludność R1a1 cały czas tutaj była i jest – więc zmienia się wszystko tylko nie ona – nie ona która wciąż jest potomstwem tego samego praprapra-dziada. Z dziada na pradziada przekazuje też sobie wierzeniai słowa z tymi wierzeniami związane.
[Mała dygresja. czy ktoś z was zastanawiał się kiedyś jak po węgiersku brzmi słowo bóg? Wszak to tak różny język i podobno oni plemiennie nie są Indoeuropejczykami (czyli Ariami)? Zdziwicie się bóg to ISTEN. Znacie takie słowo? Isnieć, istota, ist, istność – byt. Tyle że ist to także swaist, swastyka, świastyka, swiesdnika – światło, gwiazdy, świat, krew, kwiat. To Światło Świata – Swąt. A wiecie jak jest bóg po fińsku? Bóg to Jumala. I znów jumala to być , istnieć, mieć siebie, być sobą, skąd pochodzą takie słowa jak imać, imć, jąć, jaźń. A od jaźni-istoty i jącia-imania-imcia i jościa-iścia-ista zarówno do Istu jak i do Jaćwierzy (Jąć Wiary) chyba niedaleko. A czy wiecie że postacie świętej wiary Persów Zoroastryzmu, które mają nadejśćby odrodzić świat to Jątowie? A czy znacie słowo jantar-jątar – jądro – istota? Czy to jest odrębność czy wspólnota turkucko-persko-ugro-fino-sybero-słowiańska? Jest też inna droga nazywania boga – od słowa dawać – dany i dający. Nie będę tutaj tego szeroko rozwijał ale niech wystarczy że tu zaliczamy i litewskiego diewsa i tureckiego tanri (od dan i tan)]
Wróćmy do Strażników Wiary Słowian. Kto był zamieszany w ukrycie wartości znaleziska przed władzami w Wiedniu? Mamy tutaj powyżej relację z miejsca znaleziska hrabiego Rudolfa Czernina, który umniejsza rangę zabytku celowo, po to by został on w kraju, zamiast zasilić skarby Wiednia dokąd wywożono wszystko co cenne z Galicji. To kłamstwo Czernina potwierdza następnie Gubernator Galicji, którym jest w tym czasie czeski książę Longin Lobkowitz, czyli Łobkowicz. Czy wiecie że książę Łobkowicz, właśnie August Longin, był wielkim znawcą starożytności i sztuki wschodu, kolekcjonerem? W spisek są zamieszane też najprawdopodobniej inne postacie, bo wiadomość do prasy warszawskiej o odkryciu przeniesiona zostaje przez posiadających w tym okresie w pobliżu miejsca odkrycia zamki i pałace oraz rozległe ziemie – w Sieniawie, Dzikowie i Wysocku , i co ważne – przebywających ówcześnie tutaj – księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego i Izabellę Czartoryską.
[Znów dygresja. Co powiecie o samym nazwisku Czartoryskich, czyli Czarta Rysujących, czyli Czarta Rasy. Co wiecie o słowie czart, czur – chor, Chors, Horus, Har? Czy przodkowie tego zacnego i wspaniałego rodu, nie wywodzą się od starych wojowników Księżyca-Chorsa Białych Harów, Ohronów i Haronów? Czy po prostu nie byli ich przodkowie ważnymi czcicielami Czarta-Czura-Chorsa, kapłami Chorsa – czyli Czar-Rownikami? Czy nie byli jego kapłanami i książętami – kniaginami-kaganami, znawcami ksiąg? Czy myślicie, że w tym rodzie przetrwała Wiara Przyrodzona Słowiańska oraz misja wspierania przez wieki tejże wiary? Niech każdy odpowie sobie sam, porównując ich czyny i studiując zawikłane historie i fakty docierające do nas z pomroki dziejów. To czego Czartoryscy dokonali dla Wiary Przyrodzonej Słowian jest nie do przecenienia. A jednym z tych faktów i wydarzeń jest ich udział w odkryciu Srebrnego Byka z Radymna oraz fundowaniu tutaj po okolicy licznych zamków i kolekcji sztuki i kolekcji zabytkowych przedmiotów zebranych z dziejów Polski – w tym znalezisk archeologicznych.Inny znany wielki ród wspierający wszelkie tego rodzaju działania i fundujący w pobliskim Lwowie towarzystwo własnego imienia to Ossolińscy.]
Książę Czartoryski jako fundator polskich Aten w Puławach i budowniczy Świątyni Sybilli tamże, a także protektor Panteonu i pracy Bożyca Bronisława Trentowskiego, która następnie trafiła do zbiorów FUNDACJI CZARTORYSKICH W KRAKOWIE, jawi się jako najprawdopodobniejszy posiadacz Srebrnego Byka z Radymna. Do kogóż bowiem miałby trafić jak nie do tak znamienitego kolekcjonera, który był na miejscu, a zasłynął wszak jako łowca i ocaliciel pogańskiego panteonu Słowian i wielu polskich skarbów kultury w czasie zaborów, a także jako uczestnik masonerii podobnie co Trentowski.Większość uczestników odkrycia jest jednocześnie członkami komitetu założycielskiego FUNDACJI OSSOLIŃSKICH WE LWOWIE i masonami. Naprawdę wiele Rodzimowiercy zawdzięczają masonom.
Tu można poczytać o Czartoryskim w Sieniawie, Puławach i Wysocku oraz o ich roli jako zbieraczy polskich skarbów.
Wreszcie kolejna sprawa ciekawa i dziwna. W pobliskiej Walawie w tym samym roku odkryto nad Sanem kamienną Głowę Byka – o czym w notatce poniżej. Głowę tę uznano za skamielinę nosorożca, a w całą sprawę jest wmieszana znów Fundacja Ossolińskich i profesorowie z Krakowa i Lwowa.
Oto wreszcie fragment pracy autorów wspomnianych na początku (T. Bohnaka i G. Kieferlinga „Srebrna głowa byka wydobyta z Sanu w Radymnie”), na temat książąt Czartoryskich i o ich posiadłościach w Puławach, Sieniawie, Dzikowie i Wysocku. Posiadłości te zostały niestety podczas wojen I i II splądrowane i spalone, a liczne zabytki z nich zrabowano. Co poniektóre znalazły się w Moskwie. Wielu z tych zabytków – w tym być może i głowy Srebrnego Byka z Radymna (a może też całego jego korpusu, którego podobno z rzeki nie wydobyto), nigdy już potem nie odnaleziono. Być może Srebrny Byk, albo jego Głowa, spoczywa teraz w przepastnych zakamarkach pohitlerowskich, skradzionych z Polski, kolekcji w Ameryce Południowej , być może w USA, a może właśnie w Moskwie.
Zacytujmy skądinąd:
„…W 1915 r. rozpoczął się dla pałacu tragiczny okres. Został on doszczętnie obrabowany przez żołnierzy rosyjskich i spalony. Przepadły wówczas bogate zbiory artystyczne, cenne obrazy i zabytkowe meble. W okresie międzywojennym właściciele mieszkali w oficynie, a pałac był stopniowo odbudowywany.
W czasie II wojny światowej Wysock został ponownie zniszczony. W latach 1957 – 1961 pałac jak również oficyna zostały powtórnie odbudowane. Decyzją ówczesnych władz wojewódzkich w Rzeszowie przeznaczono odremontowane budynki na dom pomocy społecznej, przenosząc tu mieszkańców domu pomocy z Rzeszowa wraz z opiekującymi się nimi siostrami zakonnymi….”
Oto powyżej miejsce odkrycia – Radymno – i inne miejsca znalezisk skarbów w okolicy, należące również do kultury archeologicznej, którą jednoznacznie można łączyć z Doliną Dunaju, a więc historycznymi Trakami zwanymi przez nas w Mitologii Słowian Drakami – jako że byli potomkami Wawelskiego Smoka – Draka.
Spróbujemy odpowiedzieć na pytanie jakim bogom mogła być poświęcona figura i jakich bogów tutaj czczono oraz kto ich czcił. Żeby sensownie zrekonstruować tę sytuację trzeba sobie uświadomić, że mamy udokumentowaną przez genetykę na tych ziemiach ciągłość zasiedlenia przez ludność o haplogrupie R1a1 (Y-DNA w linii męskiej) – czyli Słowiano-Indo-Irańczyków (Słowiano-Indo-Skołotów) oraz ludność o haplogrupie Y-DNA I2a2 – którą genetyka określa jako Staroeuropejczyków, którzy związali się z ludnością R1a1 w plemienne wspólnoty. Ludność Staroeuropejska zamieszkiwała te ziemie od 28 000 lat, a ta grupy R1a1 ( Słowiano-Indo-Irańczycy) mieszkała według ustaleń genetyków nad Adriatykiem i Dunajem od 10.000 lat. Zostało przez nich udokumentowane, iż około 5000 lat temu ludność R1a1 oprócz terenów naddunajskich zaczęła zajmować ziemie za Karpatami – nad Bugiem, Dnieprem, Wisłą, Odrą i Łabą, a chwilę później weszła też do Skandynawii gdzie zmieszała się z żyjącymi tutaj innymi Staroeuropejczykami (haplogrupa I1). Genetycy udokumentowali także tezę, że ludność R1a1 i I2a2, a także I1 nigdy nie utraciła na tych ziemiach ciągłości – to znaczy, że przez cały czas od głębokiej starożytności, powiedzmy np. od 8000 p.n.e. praojcowie Słowian (w tym dzisiejszych Polaków) mieszkali w Europie – nad Adriatykiem, nad Dunajem a od 3500 p.n.e. mieszkali oni także w Karpatach, nad Bugiem, Wisłą, Odrą i Łabą, a od roku mniej więcej 2400 p.n.e zamieszkali też w Skandynawii południowej (Szwecji, Norwegii, Danii)
Wynika z tego, że nie powinny nas chyba dziwić związki między Radymnem a kulturami archeologicznymi określanymi jako Nadddunajskie. Współczesna archeologia musi zrewidować nie tyle swoje odkrycia co wnioski jakie wysnuwa w swoich spekulacjach budujących wizje prawdopodobnej przeszłości. Odkrywane zmiany w stylach artystycznych, zdobniczych, rzemieślniczych nie oznaczają bowiem tak jak to do tej pory przedstawiano, że jakaś grupa etniczna zajęła jakiś teren, wymordowała ludność miejscową, bądź narzuciła jej swoją władzę.
Ponieważ ludność miejscowa nigdy nie przestała się rozmnażać i przekazywać dalej mutacji genetycznej od ojca z roku 8.000 p.n.e – czyli jej potomstwo trwało i trwa do dzisiaj – te zmiany stylów i mód oznaczają jedynie, że na danym terenie przyjął się nowy styl rzemieślniczy, artystyczny, nowy styl pochówków, nowa moda na biżuterię itp. Mógł się też przyjąć nowy język, mogły i musiały nastać nowe władze. Przychodzili i odchodzili wojownicy i bywały wojny oraz stracia, najazdy i grabieże. Jednakże ludność miejscowa wciąż trwąła i rozmnażała się dobrze o czym świadczy jej liczebność w dzisiejszych czasach.
Bywało częściej tak jak to odkryto w kurhanie Mała Mogiłka w Jakuszowicach, gdzie miejscowego władcę nagle pochowano w obrządku huńskim choć Hunem nie był, a był lokalnym księciem – niż tak jak to dotychczas przedstawiała nauka archeologii ufundowana na stereotypie myślowym o podboju i wojnie jako jedynym narzędziu komunikacji między plemionami i źródle przejmowania kultury. Kiedy Hunowie objęli władzę nad Zadunajem, czyli również nad Wisłą, tutejsi władcy zmienili nagle sposób grzebania i w grobie znajdujemy także konia oraz huńskie wyposażenie wojownicze.
Razem z odkryciem Srebrnego Byka w Radymnie wypada przedstawić też koniecznie kolejny niesamowity kompleks Świętych Wzgórz i Miejsc, który teraz tylko w grubym zarysie opisujemy na mapie poniżej. Jest to Kompleks Przemyski związany z Kopcem Tatarskim – który w istocie nie był nigdy Kopcem Tatarów ani z okazji inwazji tatarskiej nie został usypany – to Kopiec Tartaru – Tartarski czyli Kopiec Welesa! kopiec, dookoła którego w Przemyślu stały w przeszłości inne trzy kopce – Tynu Welesa, kopiec który jest powiązany z Miejscami Świętymi w Radymnie, Wysocku , Walawie, Dzikowie i wieloma innymi w okolicy. Tworzy on tutaj system podobny do Wawelskiego i okolicznych wzgórz Krakowa. Ten jest Kompleksem Świętym Czerwieni – Radymiczów – Czcicieli Sporów-Radów, Rusów Rudych – Czerwonych związanych też Czerwieniem i olbrzymią liczbą odkrytych tutaj po okolicy starych grodów i zabytków archeologicznych. To już zupełnie osobna opowieść, którą trzeba uzupełnić także o Troję Karpacką – czyli Trzcinicę, w odróżnieniu od Troi-Złotego Rogu i Troi Właściwej a także Troi Północy – czyli Winety.
Kopce Przemyskie – Tartarski i inne
O Kopcach Przemyskich
W drabinie wieków na pograniczu prehistorii i okresu oświetlonego już źródłami lokuje się tajemnicza i wciąż sporna kwestia kopców. Ziemne, bez wątpienia sztuczne pagórki rozsiane są po całej Małopolsce, szczególne zagęszczenie występuje zwłaszcza wokół Krakowa i wzdłuż Sanu w okolicach Przemyśla: dominujący nad miastem Kopiec Tatarski, kopiec w Woli Węgierskiej, Średniej, Sólcy, Kalwarii Pacławskiej, Babicach, Trójcy, Nienadowej i Słonnem. Warto nadmienić, że w Przemyślu istniały jeszcze inne kopce: w okolicach Góry Zamkowej, na wzgórku Trzech Krzyży – odsłonięty i zniszczony w trakcie budowy fortu Twierdzy (zachowała się tylko fotografia) oraz u szczytu dzisiejszej ul. Glazera, gdzie dawne dokumenty i plany miasta ukazują zespół kurhanów o nazwie „Babunie”.
Przemyski System Kopców i Świętych Wzgórz
Brak jakiejkolwiek wiedzy na ich temat prowokował przez wieki powstawanie legend. Dawni przemyślanie roili sobie, iż nad miastem wznosi się kurhan tatarskiego chana, poległego przy okazji napadu. W takim wypadku mógłby on powstać najwcześniej w końcu XIII w. (Tatarzy przybyli do Europy dopiero w 1240 r.).
Widok na masyw Zniesienia i Stare Zamczysko od strony północnej – makieta wykonana w oparciu o XIX wieczną mapę warstwicową:
1- Kopiec Tatarski
2- Zniesienie
3. Stare Zamczysko
4. Wzgórze Zamkowe (obecnie Zamek Kazimierzowski) – bazylika trójnawowa i monasterium
W grodzie Kraka wyobrażano sobie, że to grobowce Kraka i jego córki Wandy, dawnych władców Wiślan, a więc usypane przed X w. Badania archeologiczne, podjęte na kopcu Krakusa i Tatarskim nie odsłoniły komór grobowych choć, po prawdzie, wykop nigdzie nie sięgnął centrum kopca.
W Krakowie znaleziono awarską sprzączkę z końskiego rzędu, datującą budowę na VI – VII w. n.e., w Przemyślu monety króla Jana Kazimierza, zgubione przez XVII-wiecznych amatorów skarbów oraz… pochówki chrześcijańskie umiejscowione płytko pod powierzchnią. Co znamienne, bardzo stara tradycja (XIII w.) określa kopiec Wandy jako pradawną mogiłę, zaś kopiec Krakusa łączy z pogańskim ośrodkiem kultowym. Zauważono, że linia łącząca kopce krakowskie wyznacza miejsce wschodu słońca w dniach przesilenia jesiennego i wiosennego, dwa najważniejsze momenty w roku. W Przemyślu nie poszukiwano podobnych zależności, zresztą drugi przemyski kopiec „zaginął”.
Wzgórze Trzech Krzyży – foto P. Jaroszczak
W średniowieczu w obu miastach na wierzchołkach kopców ustawiono niewielkie, murowane kościółki pw. św. Leonarda, znamienny jest też identyczny w obu miastach kult pierwszych patronów, „pochodzących” z nadreńskiej Kolonii: św. Gereona i św. Urszuli.
Tak o Kopcu Tarskim piszą dzisiaj:
Na mapie atrakcji turystycznych miasta przybyło kolejne interesujące miejsce – Kopiec Tatarski. Co prawda znajduje się tu od bardzo dawna, lecz był zaniedbany i nie miał odpowiedniej infrastruktury rekreacyjnej. Legendy z nim związane sięgają V w., kiedy to miał stać się grobem Attyli, wodza koczowniczego plemienia Hunów….Na pamiątkę zwycięstwa wojsk polskich nad Tatarami wzgórze (356 m n.p.m.), na którym usypano kopiec nazwano „Zniesienie” (czyli „pokonanie”). Inna z legend mówi, że kopiec jest grobem założyciela Przemyśla (VII w.) księcia lechickiego Przemysława – Lestka.
Przemyski kopiec został zbudowany na planie przypominającym trójkąt o owalnej podstawie. Według Leopolda Hausera (badacza dziejów Przemyśla z XIX wieku) – wysokość tego trójkąta wynosiła około 40 m, szerokość podstawy 13,3 m, zaś sam kopiec miał wysokość ok. 10,5 m. Ciekawym jest fakt, że jeden z wierzchołków jest skierowany dokładnie ku wschodowi. Należy wspomnieć, że w pobliżu wzgórza znajdują się pozostałości drugiego, o wiele większego kopca, który również zbudowany jest na planie „trójkąta” z wierzchołkiem skierowanym na wschód. Istnieje przypuszczenie, że na naszym kopcu znajdowała się świątynia, w której czczono słowiańskich bogów, szczególnie Swarożyca. Pogańskich władców zjednywano sobie ofiarami z bydła i …ludzi (potwierdzałyby to badania archeologiczne, podczas których u podstaw kopca odkryto ludzkie czaszki i szkielety). W późniejszych, chrześcijańskich czasach zapewne postanowiono zadośćuczynić ofiarom składanym w imię pogańskiego bóstwa i w miejscu dawnej świątyni postawiono kapliczkę św. Leonarda – patrona skazańców. Jeszcze w początkach XIX wieku „chadzali Przemyślanie do tej kaplicy z procesją w drugi dzień Świąt Wielkanocnych, którą to procesję nazywał lud – pielgrzymką do Emaus. Od roku 1855 począwszy odbywały się te pielgrzymki na cmentarz obecny, u podnóża Zniesienia położony, a podczas cholery w roku 1855 otwarty” (obecny cmentarz przy ul. Słowackiego) – według opisu L. Hausera. Kaplica została zniszczona podczas II wojny światowej.
W pobliżu Przemyśla odkryto liczne, mniejsze kopce. Można sądzić, że wraz z naszym legendarnym kurhanem tworzyły one zbiór punktów obserwacyjnych i służyły do przekazywania za pomocą ognia i dymu informacji o zbliżających się wrogach. Badacz międzywojenny K. Osiński sugeruje wręcz, że nazwa Kopiec Tatarski wywodzi się od palenia w tym miejscu ogni ostrzegających ludność przed atakiem Tatarów.
Jakże krótki rodowód daje się tym prastarym budowlom, jakże niewielka jest wiedza współczesnych Polaków o ich korzeniach sarmackich i scytyjskich.
CB