Credit: Yale University ; Digital Copyright: B. E. Schaefer (LSU)
Opis: Pradawny tekst nie ma znanego tytułu, znanego autora i jest napisany w nieznanym języku: o czym traktuje i dlaczego zawiera wiele ilustracji astronomicznych? Zagadkowa księga została kupiona niegdyś przez cesarza, zapomniana została na bibliotecznej półce, sprzedana za tysiące dolarów, a później przekazana uniwersytetowi Yale. Napisany prawdopodobnie w XV wieku, ponad 200-stronicowy tom, znany jest od niedawna jako Manuskrypt Voynicha, na cześć autora swego (ponownego) odkrycia w 1912 roku. Powyżej przedstawiona jest ilustracja z księgi, która wydaje się być w jakiś sposób powiązana ze Słońcem. Księga oznacza fragmenty nieba nieznanymi gwiazdozbiorami. Niezdolność współczesnych historyków astronomii do poznania pochodzenia tych gwiazdozbiorów jest być może spowodowana niezdolnością współczesnych szyfrantów do zrozumienia tekstu księgi. Czy eklektyczne zrzeszenie umysłów czytelników APODu może przynieść jakiś postęp? Księga pozostaje w kolekcji rzadkich książek uniwersytetu Yale pod numerem katalogowym „MS 408”.
Źródło: http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/ap100131.html
Z Wikipedii o Manuskrypcie Voynicha
Manuskrypt Voynicha – pergaminowa księga oprawiona w skórę składająca się ze 136[1] dwustronnie zapisanych (do dziś przetrwało 120) welinowych kart formatu 6 na 9 cali (15 x 22,5 cm) pokrytych rysunkami, wykresami i niezrozumiałym pismem. Swoją nazwę zawdzięcza Wilfriedowi M. Voynichowi, amerykańskiemu antykwaryście i kolekcjonerowi antyków polskiego pochodzenia, który w roku 1912 nabył rękopis od oo jezuitów z Willi Mondragone we Frascati koło Rzymu. Do dziś manuskrypt uchodzi za jeden z najbardziej tajemniczych manuskryptów średniowiecza, ponieważ jego autor, pismo oraz język do dziś pozostają nieznane. Pierwsza podobizna rękopisu (faksymile) została wydana w 2005 roku[2].
Manuskrypt Voynicha jest przedmiotem intensywnych badań prowadzonych przez profesjonalnych kryptologów, jak i amatorów, m.in. przez uznanych amerykańskich i brytyjskich specjalistów od łamania kodów, którzy działali podczas II wojny światowej (żadnemu z nich nie udało się rozszyfrować ani jednego słowa). Ta seria niepowodzeń spowodowała, że manuskrypt stał się słynnym przedmiotem kryptologii historycznej, ale również dodała wagi teorii mówiącej, że księga jest po prostu wyszukaną mistyfikacją, sekwencją przypadkowych symboli, które nie mają żadnego znaczenia.
//
Zawartość manuskryptu
Według bieżących ustaleń, początkowo księga miała 272 strony w 17 librach po 16 stron każda[3]. Do dziś zachowało się około 240 welinowych stron, a luki w numeracji stron (która zdaje się być starszą niż sam tekst) świadczą o tym, że kilku stron brakowało jeszcze zanim Voynich wszedł w posiadanie księgi. Tekst i kontury cyfr wykonano gęsim piórem, a kolorowa farba została naniesiona na cyfry (odrobinę prymitywnie) prawdopodobnie w późniejszym okresie. Istnieją niezbite dowody na to, że w przeszłości zmieniono kolejność stron[4].
Całość została napisana od lewej do prawej strony, z nieco nierównym prawym marginesem. Dłuższe ustępy podzielono na akapity, niekiedy z punktorami po lewej stronie. W manuskrypcie nie ma wyraźnej interpunkcji. Ductus (czyli tempo, staranność i stopień nachylenia, z jakim litery zostały napisane) sugeruje, że skryba rozumiał, co pisze. Manuskrypt nie sprawia wrażenia, jakby każda litera miała być wymierzona przed naniesieniem jej na papier.
Tekst składa się z ponad 170 tys. różnych glifów, zazwyczaj oddzielonych od siebie wąskimi odstępami. Większość glifów została napisana przy pomocy jednego lub dwóch pociągnięć ręki. Mimo prowadzonych sporów dotyczących odrębności niektórych glifów, alfabet składający się z 20 lub 30 znaków wystarczyłby do napisania praktycznie całego tekstu . Wyjątkiem jest kilkadziesiąt rzadkich znaków pojawiających się raz lub dwa.
Większe luki dzielą tekst na około 35 tys. „słów” różnej długości, przy czym „słowa” te wydają się być zgodne z pewnego rodzaju zasadami fonetycznymi i gramatycznymi np. pewne znaki muszą się pojawić w każdym słowie (jak samogłoski w języku angielskim), z kolei inne nigdy nie następują po sobie, niektóre mogą być podwajane, a inne nie.
Analiza statystyczna tekstu ukazuje schematy podobne do tych w językach naturalnych. Przykładem może być częstotliwość występowania słów, która jest zgodna z prawem Zipfa. Również entropia słowa podobna jest do tej w języku łacińskim lub angielskim[5]. Pewne słowa pojawiają się tylko w niektórych fragmentach lub tylko na kilku stronach, inne z kolei są obecne w całym tekście. Jest bardzo niewiele powtórzeń wśród ponad tysiąca „etykiet” dołączonych do ilustracji. W sekcji zielarskiej pierwsze słowo na każdej stronie występuje tylko i wyłącznie tam, być może jest to nazwa omawianej rośliny.
Z drugiej jednak strony język manuskryptu Voynicha jest całkiem niepodobny do języków europejskich pod kilkoma względami. Po pierwsze, nie ma w nim praktycznie żadnych słów składających się z więcej niż dziesięciu znaków. Niewiele jest też jedno- lub dwuliterowych słów. Rozkład liter w słowie jest też dość specyficzny. Niektóre znaki występują tylko na początku słowa, inne tylko na końcu, a jeszcze inne zawsze w środku. Jest to fenomen spotykany w alfabetach semickich, a nie w łacinie czy cyrylicy (z wyjątkiem greckich liter beta i sigma).
Manuskrypt zawiera więcej powtórzeń niż typowe języki europejskie. Są przypadki, gdzie to samo słowo pojawia się nawet trzy razy z rzędu. Również wyrazy, które różnią się tylko jedną literą, powtarzają się niezwykle często.
Słów, które przypominają pismo łacińskie, jest w manuskrypcie niewiele. Cztery linijki tekstu na ostatniej stronie, poza dwoma wyrazami, zostały napisane (nieco zniekształconymi) literami łacińskimi. Czcionka ta przypomina europejskie alfabety z XV wieku, jednak słowa nie mają sensu w żadnym języku[6]. Serie diagramów w sekcji astronomicznej zawierają nazwy dziesięciu miesięcy (od marca do grudnia) napisane alfabetem łacińskim z pisownią wskazującą na średniowieczne języki Francji lub Półwyspu Iberyjskiego[7]. Nie wiadomo jednak, czy te fragmenty pisane łacińskimi literami były częścią oryginalnego tekstu, czy zostały dodane w późniejszym czasie.
Ilustracje
Sekcja zielarska manuskryptu zawiera ilustracje roślin. Jednak nie rzucają one zbyt wiele światła na treść manuskryptu, ale pokazują, że księga składa się z sześciu sekcji różniących się stylem i treścią. Prawie na każdej stronie widnieje co najmniej jedna ilustracja, z wyjątkiem ostatniej sekcji, która składa się tylko i wyłącznie z tekstu. Manuskrypt zawiera następujące sekcje:
- Zielarska – na każdej stronie znajduje się jedna lub dwie ilustracje danej rośliny oraz tekst. Jest to typowy format europejskich zielników z tamtego okresu. Niektóre rysunki stanowią większe i wyraźniejsze kopie szkiców znajdujących się w sekcji farmaceutycznej (opisanej w dalszej części tekstu). Identyfikacja tych roślin nie jest jednak możliwa.
- Astronomiczna – sekcja ta zawiera diagramy kołowe, np. niektóre z nich przedstawiają słońca, księżyce lub gwiazdy będące elementami astronomii i astrologii. Jeden z szeregów dwunastu diagramów przedstawia typowe symbole konstelacji zodiakalnych (np. gwiazdozbiór Ryb, Byka, myśliwego z kuszą oznaczającego znak Strzelca itp.). Postaci kobiet przedstawione na ilustracjach są w większości przypadków częściowo nagie. Każda z nich trzyma w ręku coś, co przypomina oznaczoną gwiazdę lub łańcuch albo sznur, na końcu którego przymocowana jest gwiazda. Przypomina to mniej więcej ilustracje dzieci z balonikami przywiązanymi do jednego z nadgarstków za pomocą sznurka. Dwie ostatnie strony tej sekcji (gwiazdozbiór Wodnika i Koziorożca, czyli okolice stycznia i lutego) zaginęły, a gwiazdozbiór Barana i Byka jest podzielony na cztery pary diagramów, po piętnaście gwiazd w każdym. Niektóre z tych diagramów znajdują się na rozkładanych kartkach.
- Biologiczna– zawiera zwarty, ciągły tekst przeplatany ilustracjami głównie przedstawiającymi małe, nagie kobiety kąpiące się w kałużach lub pojemnikach połączonych zawiłą siecią rur w kształcie organów ludzkich. Niektóre kobiety mają na głowach korony.
- Kosmologiczna – zawiera więcej diagramów kołowych, które są jednak niewyraźne i niezrozumiałe. W tej sekcji również znajdują się rozkładane kartki. Jedna z nich składa się aż z sześciu stron i zawiera pewnego rodzaju mapy lub diagramy z dziewięcioma „wyspami” połączonymi groblami, zamkami oraz prawdopodobnie wulkanem.
- Farmaceutyczna – znajduje się w niej wiele podpisanych rysunków przedstawiających oddzielne części roślin (korzenie, liście, itp.), przedmioty podobne do aptecznych słoików narysowane wzdłuż brzegu strony, a także tekst.
- Przepisy – zawierają one wiele krótkich fragmentów tekstu. Każdy tekst oznaczony jest punktorem w kształcie kwiatu lub gwiazdy.
Szczegół z ilustracji w sekcji biologicznej.
Historia
Historia manuskryptu jest nadal pełna luk, szczególnie w przypadku początków jego powstania[8]. Ponieważ alfabet manuskryptu nie przypomina żadnego znanego pisma, a jego treść nie została nadal rozszyfrowana, jedynym dowodem na wiek oraz pochodzenie manuskryptu są ilustracje, szczególnie stroje i uczesania postaci ludzkich, a także zamki widoczne na diagramach. Wszystkie te detale są typowo europejskie i na ich podstawie naukowcy twierdzą, że księga pochodzi z lat 1450–1520. Teoria ta jest wsparta również innymi dowodami.
Pierwszym udokumentowanym właścicielem manuskryptu był Georg Baresch, mało znany alchemik, który mieszkał w Pradze na początku XVII wieku. Najwidoczniej Baresch tak, jak współcześni badacze, był zaintrygowany tą zagadką, która przez tyle lat „bezużytecznie zajmowała miejsce w jego bibliotece”[9]. Jak tylko dowiedział się, że Athanasius Kircher, jezuita i naukowiec z Collegio Romano, opublikował słownik języka koptyjskiego (etiopskiego) oraz rozszyfrował egipskie hieroglify, wysłał (dwa razy) fragment kopii manuskryptu Kircherowi do Rzymu z prośbą o wskazówki. List Berescha do Kirchera z 1639 roku, który został niedawno odnaleziony przez René Zandbergen, jest najstarszym źródłem informacji o manuskrypcie, jakie do tej pory znaleziono.
Nie wiadomo, czy Kircher odpowiedział na list, ale najwidoczniej był wystarczająco zainteresowany, by nabyć księgę, której wydania Baresch odmówił. Po śmierci Berescha manuskrypt został oddany jego przyjacielowi Janowi Markowi Marci (Johannes Marcus Marci), ówczesnemu rektorowi Uniwersytetu Karola w Pradze. Marci natychmiast wysłał księgę do Kirchera, jego długoletniego przyjaciela i korespondenta. List towarzyszący, który Marci przesłał wraz z manuskryptem w 1666 roku, jest dołączony do księgi do dnia dzisiejszego.
Przez kolejne dwieście lat nie odnotowano żadnej wzmianki na temat manuskryptu, ale najprawdopodobniej był on przechowywany razem z resztą korespondencji Kirchera w bibliotece Collegio Romano (dzisiejszy Papieski Uniwersytet Gregoriański). Prawdopodobnie księga pozostała tam do czasu, kiedy oddziały Wiktora Emanuela II napadły na miasto w 1870 roku i dokonały aneksji Państwa Kościelnego. Nowy rząd włoski postanowił skonfiskować mienie Kościoła, m.in. bibliotekę Collegio Romano. Jednak badania wskazują na fakt, że wcześniej wiele ksiąg zostało zabranych z biblioteki do zbiorów prywatnych bibliotek uniwersyteckich, co uchroniło je przed konfiskatą. Wśród tych zbiorów znajdowała się też korespondencja Kirchera oraz prawdopodobnie manuskrypt Voynicha, ponieważ jest on do dziś oznaczony jako własność Petera Beckxa, przełożonego Towarzystwa Jezusowego i ówczesnego rektora Uniwersytetu.
Prywatna biblioteka Beckxa została przeniesiona do Willii Mondragone. Około 1912 roku Collegio Romano znalazło się w trudnej sytuacji finansowej, ponieważ zdecydowano sprzedać (w tajemnicy) niektóre z jego zbiorów. Wtedy Wilfrid Voynich nabył trzydzieści manuskryptów, a wśród nich znajdował się również ten, który teraz nosi jego imię. W 1930 po śmierci Voynicha księgę odziedziczyła wdowa po Voynichu, znana pisarka Ethel Lilian Voynich (córka słynnego matematyka George’a Boole’a). Po jej śmierci w 1960, manuskrypt stał się własnością jej bliskiej przyjaciółki Anne Nill, która rok później sprzedała księgę właścicielowi antykwariatu Hansowi P. Krausowi. Ten nie znalazłszy kupca na księgę, przekazał ją 1969 roku Uniwersytetowi Yale, gdzie znajduje się do dziś w Bibliotece Rzadkich Ksiąg Beinecke’a pod numerem katalogowym MS 408.
Teorie dotyczące autorstwa
Wiele osób było branych pod uwagę przy ustalaniu autora manuskryptu Voynicha.
List Marciego z 1666 roku do Kirchera zawiera informację przekazaną mu przez jego zmarłego przyjaciela Raphaela Mnishovsky’ego, mówiącą o tym, że cesarz Rudolf II (panował w latach 1552-1612) nabył manuskrypt za 600 dukatów (była równowartość 30 800 dolarów w roku 2005) będąc przekonanym, że autorem jest wszechstronnie uzdolniony franciszkanin Roger Bacon (1214-1294).
Mimo, że Marci zastrzegł, że „wstrzymuje się z opinią” na temat tej teorii, Voynich potraktował ją bardzo poważnie i zrobił wszystko, by ją potwierdzić. Jego przekonanie miało znaczący wpływ na próby rozszyfrowania tekstu przez następne 80 lat. Jednak uczeni, którzy przyglądali się manuskryptowi, i którym znane są prace Bacona, odrzucili taką możliwość. Mnishovsky zmarł w 1644 roku, a transakcja została przeprowadzona przed abdykacją Rudolfa w 1611 roku, co najmniej 55 lat przed listem Marciego.
Założenie, że to Roger Bacon był autorem manuskryptu, doprowadziło Voynicha do wniosku, że jedyną osobą, która mogła sprzedać manuskrypt Rudolfowi był John Dee, podróżnik, nadworny matematyk i astrolog królowej Elżbiety I, znanej z posiadania okazałej kolekcji prac Bacona. Z tą teorią zgadza się również badacz manuskryptu Voynicha Gordon Rugg. John Dee i jego asystent (uważany za medium) Edward Kelley mieszkali w Czechach przez kilka lat, gdzie chcieli sprzedawać swoje usługi cesarzowi. Jednak w swoich starannie prowadzonych dziennikach Dee ani słowem nie wspomina owej sprzedaży, co sprawia, że staje się ona mało prawdopodobna. Możliwe jest też, że to sam Dee był autorem tekstu i rozsiał plotkę o autorstwie Bacona w nadziei, że później sprzeda manuskrypt.
Towarzysz Johna Dee, Edward Kelley, był samozwańczym alchemikiem, który twierdził, że potrafi zamienić miedź w złoto za pomocą tajemnego proszku, który wykopał z grobu biskupa z Walii. Utrzymywał też, że jest w stanie przywoływać anioły i prowadzić z nimi długie rozmowy, które Dee sumiennie zapisywał. Językiem aniołów miał być enochiański, zawdzięczający swą nazwę Enochowi, biblijnemu ojcowi Matuzalem. Legenda głosi, że aniołowie zabrali go na wycieczkę po Niebie. Po powrocie napisał on książkę o tym, co zobaczył. Niektórzy sugerują, że skoro Kelley mógł wymyślić język enochiański, aby zakpić z Johna Dee, był również zdolny do sfabrykowania manuskryptu Voynicha w celu wyłudzenia pieniędzy od cesarza (który i tak już płacił Kelleyowi za piastowanie posady alchemika).
Inne teorie
Fotokopie pierwszej strony manuskryptu zawierają niewyraźne ślady pisma, które zostało usunięte. Z pomocą substancji chemicznych można odczytać imię Jacoba Tepenece. Przyjmuje się, że jest to imię Jakuba Horčickiego z Tepenec, znanego pod łacińskim imieniem i nazwiskiem Jacobus Sinapius, który żył w latach 1575-1622. Był on osobistym lekarzem Rudolfa II, specjalizował się w ziołolecznictwie, a także opiekował się cesarskimi ogrodami botanicznymi. Voynich i wiele innych osób po nim wywnioskowało na podstawie tego „podpisu”, że Jakub miał w posiadaniu manuskrypt jeszcze przed Bareschem. Widziano w tym potwierdzenie historii Mnishovskyego.
Jednakże pismo to nie pasuje do podpisu Jakuba znalezionego w dokumencie zlokalizowanym przez Jana Hurycha w 2003 roku[10]. Możliwe, że tekst na stronie f1r został dodany przez późniejszego właściciela lub bibliotekarza i jest jedynie próbą odgadnięcia, kto był autorem manuskryptu. W jezuickich księgach historycznych, do których dostęp miał Kircher, Jakub Horčický jest jedynym alchemikiem, bądź doktorem z dworu Rudolfa II, który zasługiwał na jednostronicowy wpis (dla przykładu, Tycho Brahe jest jedynie pokrótce wspomniany). Ponadto substancje chemiczne użyte przez Voynicha tak zniszczyły welin, że podpis jest dziś ledwo widoczny. Zatem istnieją podejrzenia, że podpis został spreparowany przez samego Voynicha w celu uwiarygodnienia teorii Rogera Bacona.
Marci poznał Kirchera, kiedy przewodniczył delegacji z Uniwersytetu Karola w Rzymie w 1638 r. Przez następne 27 lat naukowcy wielokrotnie pisali do siebie na różne tematy naukowe. Podróż Marciego była częścią trwającego sporu o utrzymanie autonomii między świecką częścią Uniwersytetu a Zakonem Jezuitów, który prowadził konkurencyjne kolegium Clementinum w Pradze. Pomimo starań, dwie uczelnie zostały połączone w 1654 roku pod władzą jezuitów. Stąd pojawiły się spekulacje, że polityczna niechęć do jezuitów spowodowała, że Marci spreparował listy Barescha, a następnie cały manuskrypt Voynicha w celu obnażenia i skompromitowania Kirchera.
Marci mógł być odpowiednią osobą do tego zadania ze względu na jego osobowość i wiedzę, a Kircher był dla niego łatwym celem. Rzeczywiście cała akcja podrobienia listów Barescha przypomina mistyfikację, którą niegdyś sporządził orientalista Andreas Mueller w celu oszukania Kirchera. Mueller napisał niezrozumiały tekst i wysłał go do Kirchera z notatką mówiącą, że tekst pochodzi z Egiptu. Poprosił Kirchera o przetłumaczenie pisma, co ten niezwłocznie uczynił.
Warto zauważyć, że jedynymi dowodami na istnienie osoby Barescha są trzy listy wysłane do Kirchera: jeden przez samego Barescha w 1639 roku i dwa przez Marciego mniej więcej rok później. Ciekawe jest również to, że korespondencja pomiędzy Marcim a Kircherem kończy się na 1666 roku, w którym powstał list dołączony do manuskryptu Voynicha. Jednak skryta niechęć Marciego, jaką darzył Zakon Jezuitów, wydaje się być jedynie domysłem, ponieważ Marci był wiernym katolikiem, kształcił się u jezuitów, a krótko przed śmiercią w 1667 roku został honorowym członkiem Zakonu.
Około roku 1618 Raphael Mnishovsky, kryptolog, znajomy Marciego, który uchodził za znakomitego znawcę teorii Bacona, wynalazł szyfr, który, jak twierdził, jest nie do złamania. Wysnuto zatem teorię, iż napisał on manuskrypt Voynicha, aby zastosować swój wynalazek w praktyce, natomiast Baresch stał się jego mimowolnym królikiem doświadczalnym. Po tym, jak Kircher opublikował jego książkę o języku koptyjskim, Mnishovsky podobno stwierdził, że zbicie z tropu Kirchera przyniesie mu większą satysfakcję niż zmylenie Barescha. Zatem namówił alchemika, żeby zwrócił się do jezuitów o pomoc. Wymyślił historię Rogera Bacona, by zmotywować Barescha. Sprostowanie wystosowane w liście dołączonym do manuskryptu mogło sugerować, iż Marci podejrzewał kłamstwo. Jednak nie ma w tej sprawie oczywistych dowodów.
Dr Leonell C. Strong, naukowiec specjalizujący się w dziedzinie onkologii i zarazem amator w dziedzinie kryptografii, próbował rozszyfrować manuskrypt Voynicha. Stanowczo twierdził, iż składał on się z „ciekawego podwójnego systemu postępu arytmetycznego złożonego alfabetu”. Uważał również, że na podstawie tekstu można twierdzić, że manuskrypt został napisany w XVI wieku przez angielskiego pisarza Anthony’ego Aschama, którego dzieła zawierają Mały Zielnik opublikowany w 1550 roku. Choć manuskrypt zawiera sekcje przypominające zielnik, głównym argumentem przeciw tej teorii jest to, że nie wiadomo, gdzie Anthony zdobył taką wiedzę literacką i kryptologiczną.
Nick Pelling (1964-) wysnuł w swojej książce teorię głoszącą, iż manuskrypt Voynicha został napisany przez Antonio Averlino, renesansowego architekta z Włoch (znanego również jako „Filarete”)[4]. Według teorii Pellinga, Averlino usiłował dotrzeć do Stambułu około 1465 roku i zaszyfrował w manuskrypcie część swoich badań, by umożliwić przekazanie wiedzy Turkom osmańskim po przekroczeniu weneckiej granicy. Teoria ta jest oparta wyłącznie na poszlakach.
Pelling bada różne cechy zaszyfrowanego tekstu i sugeruje, jakie sposoby szyfrowania mogły zostać użyte przez Averlino. Nie potrafi on jednak rozszyfrować tekstu. Jeśli Pelling ma rację, manuskrypt został zaszyfrowany przy zastosowaniu wielu skomplikowanych metod, m.in. „sfałszowanych” artefaktów. Twierdzi również, że większość zapisków znajdujących się na marginesie jest również fałszywa, i że zostały one celowo zastosowane, by zmylić specjalistów od łamania kodów.
Na łamach amerykańskiego magazynu Renesans opublikowano teorię H.R. Santa Coloma, która wskazuje na pewne podobieństwa między niektórymi przedmiotami z ilustracji manuskryptu a wczesnymi mikroskopami. Osobą blisko powiązaną z wczesnym rozwojem mikroskopii jest Cornelius Drebbel. Dzięki temu, autor zauważył podobieństwa między artystycznym stylem Drebbela i ilustracjami w manuskrypcie. Ponadto, Drebbel został czołowym alchemikiem Rudolfa II w czasie, kiedy Voynich też mógł przebywać na jego dworze. Na tej podstawie można twierdzić, że manuskrypt Voynicha może być notatnikiem Drebbela zawierającym obserwacje z eksperymentów alchemicznych, który zostawił w Pradze po zamachu stanu w 1611 roku.
Autorzy manuskryptu
Prescott Currier, kryptolog Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, który pracował nad manuskryptem w latach siedemdziesiątych zauważył, że strony sekcji zielarskiej mogły być podzielone na dwa zestawy, A i B, z zachowaniem charakterystycznych właściwości statystycznych i innymi stylami pisma. Na tej podstawie wywnioskował, że manuskrypt Voynicha to dzieło dwóch lub większej liczby autorów, którzy używali różnych dialektów i zasad pisowni. Jednak najnowsze badania podważają tę teorię. Grafolog, który analizował księgę, zidentyfikował tylko jeden charakter pisma. Jednak, gdy przeanalizuje się wszystkie sekcje, można zauważyć stopniową zmianę pomiędzy sekcjami A i B. Zatem obserwacje Curriera mogły wynikać z tego, że sekcja zielarska powstawała w długim okresie czasu i pracował nad nią tylko jeden autor.
Teorie dotyczące zawartości i przeznaczenia manuskryptu
Ogólne wrażenie, jakie sprawiają zachowane karty manuskryptu, sugeruje, iż pełni on rolę kodeksu aptecznego i dotyczy medycyny średniowiecznej lub nowożytnej. Jednak tajemnicze szczegóły na ilustracjach wywołały falę teorii na temat pochodzenia księgi, jej treści oraz przeznaczenia.
Pierwsza sekcja księgi jest prawie w całości poświęcona zielarstwu. Jednak próby zidentyfikowania roślin na podstawie próbek i ilustracji współczesnych zielników nie powiodły się. Jedynie kilka roślin (m.in. fiołek trójbarwny i niekropień) może zostać zidentyfikowanych z całkowitą pewnością. Ilustracje „zielarskie”, które pasują do farmakologicznych szkiców, wydają się być ich dokładnymi kopiami, z wyjątkiem brakujących części, które zostały uzupełnione nienaturalnie wyglądającymi detalami. Wiele roślin wydaje się być połączeniem korzeni, liści oraz kwiatów pochodzących z różnych gatunków roślin.
Brumbaugh twierdził, że jedna z ilustracji przedstawiała słonecznik (sprowadzony do Europy, jak wiadomo, z Ameryki), co może pomóc w ustaleniu daty powstania manuskryptu i stać się punktem wyjścia do badań nad jego pochodzeniem. Jednak podobieństwo jest niewielkie, szczególnie, gdy porówna się je z dzikimi gatunkami. Rośliny te mogą być równie dobrze gatunkami z tej samej rodziny astrowatych zawierającej stokrotkę, rumianek pospolity i 30 tys. innych gatunków z całego świata.
Naczynia oraz rury w sekcji biologicznej mogą wskazywać na powiązania z alchemią, co byłoby istotne, gdyby księga zawierała receptury na mikstury medyczne. Jednak podręczniki do alchemii z tamtego okresu zawierają identyczne pismo obrazkowe, za pomocą którego przedstawia się procesy i substancje w postaci obrazków (np. orzeł, ropucha, człowiek w grobowcu, para w łóżku) lub symboli alchemicznych (takich, jak kółko z krzyżykiem). Żaden z tych znaków nie został rozpoznany w manuskrypcie.
Sergio Toresella, specjalista od starożytnych zielników zauważył, że manuskrypt Voynicha może być alchemicznym zielnikiem, który nie ma nic wspólnego z alchemią, ale jest fikcyjnym zielnikiem ze zmyślonymi ilustracjami, jaki zwykli nosić znachorzy, aby zaimponować swoim pacjentom. Najwidoczniej, gdzieś na północy Włoch istniał mały przemysł wiejski wydający takie księgi. Jednak księgi te różnią się nieco od manuskryptu Voynicha stylem oraz formą, ponadto wszystkie zostały napisane prostym językiem.
Rozważania astrologiczne często odgrywały istotną rolę w różnych procedurach medycznych okresu, w którym powstał manuskrypt. Poza oczywistymi symbolami zodiakalnymi i diagramem przedstawiającym planety, żadne inne obiekty nie zostały zinterpretowane w oparciu o znane tradycje astrologiczne (europejskie lub inne).
Kołowe rysunki widoczne w sekcji astronomicznej przedstawiają obiekty o nieregularnych kształtach z czterema nieregularnymi ramionami, co niektórym przypomina galaktykę widoczną tylko za pomocą teleskopu. Inne rysunki zostały zinterpretowane jako komórki widoczne pod mikroskopem. Może to sugerować, że manuskrypt pochodzi z okresu nowożytnego, a nie średniowiecza. Jednak podobieństwo jest wątpliwe, ponieważ po bliższym przyjrzeniu się, środkowa część „galaktyki” wygląda raczej jak kałuża. Niektóre ilustracje przedstawiają jeżowce.
Teorie dotyczące języka
Wysnuto wiele teorii dotyczących natury języka manuskryptu Voynicha. Oto kilka z nich:
Szyfry
Zgodnie z teorią „szyfru literowego”, manuskrypt Voynicha zawiera sensowny tekst w jakimś języku europejskim, który został celowo ukryty za pomocą pewnego rodzaju szyfru lub algorytmu.
Naukowcy, którzy próbowali odszyfrować tekst manuskryptu w XX wieku kierowali się tą hipotezą. Nad manuskryptem na początku lat pięćdziesiątych pracował nieoficjalny zespół kryptografów z Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, prowadzony przez Williama F. Friedmana. Proste szyfry podstawieniowe mogą być wykluczone, ponieważ są bardzo proste do złamania. W związku z tym skupiono się na szyfrach polialfabetycznych, wymyślonych przez Albertiego w latach sześćdziesiątych XV wieku. Takim szyfrem jest między innymi popularny szyfr Vigenère’a, który mógł zostać wzmocniony poprzez użycie zer lub/i podobnych symboli, zmianę ustawienia liter, sztuczny podział wyrazów itd. Niektórzy uważali, że przed zakodowaniem usunięto samogłoski.
Głównym argumentem na rzecz tej teorii jest to, że użycie dziwnego alfabetu przez europejskiego pisarza może być tłumaczone jedynie tym, iż chciał on coś ukryć. W rzeczy samej, Roger Bacon znał się na szyfrach, a oszacowana data powstania manuskryptu pokrywa się z narodzinami kryptografii jako usystematyzowanej dziedziny naukowej. Natomiast przeciwko tej teorii świadczy fakt, że szyfr polialfabetyczny zwykle narusza „naturalne” cechy statystyczne, które mimo to możemy zaobserwować w manuskrypcie Voynicha, na przykład jako prawo Zipfa. Chociaż szyfry polialfabetyczne zostały wynalezione około 1467 roku, tak naprawdę stały się popularne dopiero w XVI wieku, czyli dużo później niż powstał manuskrypt.
Zgodnie z teorią „szyfru z książki szyfrów”, „słowa” z manuskryptu miały być kodami, które należy odszukać w „słowniku” lub książce szyfrów. Głównym dowodem potwierdzającym tę teorię jest podobieństwo wewnętrznej struktury i rozkładu długości tych słów oraz cyfr rzymskich, których w tamtych czasach używano do tworzenia kodów. Jednakże szyfry oparte na książkach są przydatne jedynie w krótkich komunikatach, ponieważ są wyjątkowo kłopotliwe, zarówno w tworzeniu, jak i odszyfrowywaniu.
Mikrografia
Najstarsze próby rozszyfrowania tajemnicy księgi Voynicha (a także jedne z pierwszych prób rozszyfrowania w ogóle) miały miejsce w 1921 roku i dokonał ich William Newbold z Uniwersytetu Pensylwanii. Jego osobliwa hipoteza mówiła, że widoczny tekst sam w sobie nie ma żadnego znaczenia, jednak każda osobna „litera” złożona jest z serii drobnych znaków dostrzegalnych jedynie przy powiększeniu. Znaki te są podobno oparte na starożytnych greckich stenografach tworzących drugi poziom tekstu, który zawiera w sobie prawdziwą treść. Newbold twierdził, że wykorzystał tę wiedzę do opracowania całych fragmentów tekstu, dowodząc w ten sposób autorstwa Bacona oraz odnotowując tym samym użycie mikroskopu optycznego czterysta lat przed Leeuwenhoekiem. Jednak John Manly z Uniwersytetu w Chicago zauważył wiele błędów w teorii Newbolda. Każdy stenograf miał mieć wiele znaczeń, przy czym nie wiadomo było, jakie znaczenie zostało zamierzone przez autora. Teoria Newbolda zakładała również dowolne kombinacje znaków w celu otrzymania zrozumiałego tekstu łacińskiego. W ten sposób system staje się elastyczny i można go odczytywać za pomocą mikroskopijnych znaków, które są same w sobie złudne. Pomimo tego, że w języku hebrajskim istnieje tradycja mikrografii, to w żaden sposób nie przypomina to kształtem znaków, które wyodrębnił Newbold. Po bliższym prześledzeniu tekstu manuskryptu, okazało się, że są to jedynie zwykłe załamania powstające podczas wysychania atramentu na nierównym welinie. Jest to przykład efektu zwanego pareidolia. Dzięki obaleniu teorii Newbolda, metoda mikrografii nie jest dziś brana pod uwagę.
Steganografia
Teoria steganografii mówi, że tekst manuskryptu Voynicha sam w sobie nie skrywa żadnego znaczenia, ale zawiera informacje ukryte w niewidocznych na pierwszy rzut oka szczegółach, np. druga litera każdego słowa lub liczba liter w każdej linijce. Taka technika nazywana steganografią jest bardzo stara i została opisana przez Johannesa Trithemiusa w 1499 r. Niektórzy twierdzą, że tekst był wyodrębniany za pomocą specjalnego urządzenia skonstruowanego przez Girolamo Cardano. Ciężko jest potwierdzić lub zaprzeczyć tej teorii, ponieważ teksty steganograficzne są trudne do jednoznacznego odszyfrowania. Argument podważający tę teorię jest taki, że wykorzystywanie zaszyfrowanego tekstu podważa główny cel steganografii, którym jest ukrycie samego istnienia tajnej informacji.
Egzotyczny język naturalny
Lingwista Jacques Guy niegdyś stwierdził, że tekst manuskryptu Voynicha mógł być napisany w jakimś egzotycznym języku za pomocą zmyślonego alfabetu. Struktura słów jest rzeczywiście podobna do struktury słów wielu rodzin językowych wschodniej i środkowej części Azji, głównie rodziny chińsko-tybetańskiej (język chiński, tybetański oraz birmański), austroazjatyckiej (wietnamski, khmerski itp.) oraz prawdopodobnie rodziny dajskiej (tajski, laotański itp.). W wielu z tych języków „słowa” mają tylko jedną sylabę, a sylaby mają bogatą strukturę. Jest to cecha języków tonalnych, w których znaczenie słów zależy od ich tonacji.
Teoria ta jest wiarygodna pod względem historycznym. Podczas, gdy tamte języki można odnaleźć w rdzennych tekstach, język manuskryptu był najwyraźniej zbyt skomplikowany dla przyjezdnych z Zachodu. Spowodowało to wynalezienie kilku zapisów fonetycznych, głównie za pomocą liter łacińskich, ale czasem też przy użyciu wymyślonych alfabetów. Chociaż znane przykłady pochodzą z późniejszych okresów niż manuskrypt Voynicha, w historii zapisały się setki odkrywców i misjonarzy, którzy mogli tego dokonać, nawet przed wyprawą Marco Polo z XIII wieku, ale szczególnie po tym, jak Vasco da Gama w 1499 roku popłynął szlakiem morskim na Daleki Wschód. Autor manuskryptu Voynicha mógł zatem pochodzić ze wschodniej części Azji, lecz być mieszkańcem Europy, gdzie zdobywał wiedzę podczas misji.
Głównym argumentem przemawiającym za tą teorią jest to, że wszystkie właściwości tekstu manuskryptu odpowiadają cechom języków Wschodu. Po prześledzeniu tekstu stwierdzono, że zawiera on podwójne i potrójne słowa, które występują w języku chińskim i wietnamskim z prawie taką samą częstotliwością, jak w manuskrypcie Voynicha. Wyjaśnia to również brak liczebników oraz zachodnich cech składniowych (takich, jak przedimki i łączniki), jak i niemożność rozpoznania ilustracji. Kolejną wskazówką są dwa duże, czerwone symbole na pierwszej stronie, które przypominają jakby tytuł chińskiej książki, który został odwrócony i źle skopiowany. Widoczny podział roku na 360 stopni (zamiast 365 dni), w grupach po 15 oraz rozpoczęcie roku od znaku Ryb jest cechą charakterystyczną kalendarza chińskiego. Głównym argumentem przeciwko tej teorii jest fakt, iż nikt (łącznie z naukowcami z Chińskiej Akademii Nauk w Pekinie) nie potrafił wskazać na ilustracjach żadnych wyraźnych przykładów azjatyckich symboli lub elementów naukowych.
W 2003 polski badacz Zbigniew Banasik ogłosił wyniki swoich prac nad manuskryptem, przedstawił alfabet (jego zdaniem języka mandżurskiego) i fragment tekstu rozszyfrowanej pierwszej strony[11].
Jim Child, znawca języków indoeuropejskich, wysunął sugestię, iż manuskrypt napisany został we wczesnym języku niemieckim[12].
Glosolalia
W swojej książce Kennedy i Churchill napisali, że manuskrypt Voynicha może być przykładem glosolalii, channelingu lub sztuki marginesu[13].
Jeśli jest to prawdą, autor czuł się zobowiązany do napisania tak długiego tekstu, który przypomina gatunkiem strumień świadomości. Tekst mógł powstać pod wpływem impulsu lub słyszanych przez autora głosów.
O ile w przypadku glosolalii tekst tworzony jest często w wymyślonym języku (zazwyczaj złożonym z fragmentów języka ojczystego autora), o tyle wymyślanie całego pisma jest w tym przypadku rzadkością. Kennedy i Churchill zwrócili uwagę na podobieństwa między ilustracjami narysowanymi przez Hildegardę z Bingen, kiedy cierpiała na migrenę, a manuskryptem Voynicha. Napady migreny mogły powodować u niej stany podobne do transu, w trakcie którego powstawały takie glosolalia. Znaczące cechy znalezione w obu pracach, obfitują w motywy „strumienia gwiazd” oraz liczne postaci przypominające nimfy, które widoczne są w sekcji biologicznej manuskryptu.
Nie ma jednak wystarczających dowodów, aby obalić lub udowodnić wiarygodność tej teorii bez rozszyfrowania tekstu. Kennedy i Churchill sami nie są przekonani co do słuszności tej hipotezy, jednak uważają ją za prawdopodobną. Jednym z mankamentów tej teorii jest to, że nie wyjaśnia ona rozmyślnej struktury manuskryptu ani kunsztownie stworzonych części astrologicznej i botanicznej.
Języki sztuczne
Charakterystyczna wewnętrzna struktura „słów” w manuskrypcie Voynicha doprowadziła Williama F. Friedmana oraz Johna Tiltmana do przypuszczeń, że tekst mógł zostać napisany językiem sztucznym, w szczególności językiem filozoficznym lub apriorycznym. W językach z tej klasy słownictwo jest uporządkowane według systemu kategorii tak, aby ogólne znaczenie słowa mogło zostać wywnioskowane na podstawie sekwencji liter. Na przykład w nowoczesnym języku sztucznym ro, bofo- oznacza kategorię kolorów. Zatem każde słowo zaczynające się tymi literami, będzie oznaczało nazwę koloru: bofoc znaczy czerwony, zaś bofof żółty. Jest to wersja schematu klasyfikacji książek, używana w wielu bibliotekach, gdzie załóżmy P oznacza język i literaturę, PA – grekę i łacinę, PC – języki romańskie itd.
Koncepcja ta jest dość stara, (została wspomniana już w pracy Johna Wilkinsa „Philosophical Language” z 1668 roku), w dalszym ciągu jednak zakłada, że manuskrypt Voynicha powstał dwieście lat później niż zostało to przyjęte. Najbardziej znane przykłady pokazują, że utworzono podtematy poprzez dodanie przyrostków. W rezultacie, pewne kategorie zawierają wiele słów z podobnymi przedrostkami. Na przykład wszystkie nazwy roślin zaczynać się będą podobnymi literami, tak samo w przypadku nazw chorób itp. Cechy te mogłyby więc wyjaśniać pełen powtórzeń tekst Voynicha. Jednakże nikt do tej pory nie był w stanie ustalić znaczenia przedrostków i przyrostków w tym manuskrypcie.
Leo Levitov w swojej książce „Solution of the Voynich Manuscript: A Liturgical Manual for the Endura Rite of the Cathari Heresy, the Cult of Isis” (1987) uznał manuskrypt za niezakodowaną transkrypcję „poliglotycznego języka mówionego”[14]. Zdefiniował to jako „język literacki, który byłby zrozumiały dla ludzi, którzy nie rozumieją łaciny, i którym ten język mógłby być czytany”. Proponowana przez niego metoda odkodowania zakładała, że trzy litery Voynicha składają się na sylabę. Dzięki łączeniu sylab powstaje mieszanka języka niderlandzkiego ze słowami zapożyczonymi z języka starofrancuskiego i staro-wysoko-niemieckiego.
Według Levitova rytuał „endura” (wytrwanie) nie był niczym innym, jak obrządkiem samobójczym dokonywanym przez ludzi, którzy wierzyli, że są bliscy śmierci. Ceremoniał ten kojarzony jest z wiarą katarską (chociaż wiarygodność tego rytuału jest nadal wątpliwa). Levitov wyjaśnia, że fantazyjne rośliny z ilustracji nie przedstawiają żadnego gatunku flory, lecz są ukrytymi symbolami wiary Katarów. Kobiety w zbiornikach wodnych o skomplikowanej instalacji są symbolem samego rytuału samobójstwa popełnianego poprzez podcinanie żył w trakcie ciepłej kąpieli.
Teoria ta jest kwestionowana na podstawie kilku dowodów. Po pierwsze, wiara katarska jest szeroko pojętym chrześcijańskim gnostycyzmem i w żaden sposób nie jest związana z kultem bogini Izis. Po drugie, zgodnie z teorią Levitova manuskrypt powstał w XII lub XIII wieku, czyli kilka stuleci wcześniej, niż uważają eksperci. Po trzecie, rytuał endury polega na głodzeniu się, a nie podcinaniu żył. Levitov nie wskazał innych dowodów poza wyjaśnieniem swojej teorii.
Poszukiwania
Voynich nie poradził sobie z księgą. Żaden z zaangażowanych przezeń naukowców, żaden z fachowców-deszyfrantów nie potrafił nie tylko odczytać tajemniczego pisma, ale nawet określić jakiego rodzaju jest to pismo. Przypomina nieco sanskryt, ale z całą pewnością nim nie jest. Nie sposób jednocześnie określić, kiedy dokument mógł powstać. Badanie metodą radioaktywnego izotopu węgla C-14 dało odpowiedź: od ok. 1300 do ok. 1660 roku i jest to jedynie ewentualna data uboju zwierzęcia, z którego skóry sporządzono pergamin. Jeśli więc twórca manuskryptu pisał na starym welinie, to pod uwagę można brać każdą datę, aż po rok 1912. W latach 80. specjaliści-kryptolodzy wznowili prace nad manuskryptem stosując technikę komputerową najnowszej generacji, niestety bez rezultatów. Problem polega na tym, że niektóre „litery”” w poszczególnych „słowach” wyglądają inaczej niż w innych, więc nie wiadomo, czy są to te same litery. Każdy kryptogram posiada własny kod szyfrowy, który ma umożliwić wtajemniczonemu odczytanie treści. Na samym końcu manuskryptu Voynicha znajduje się jeden krótki wiersz (wyraźnie odseparowany od treści), który mógłby być kluczem do szyfru, ale nie wiadomo jakie słowo/słowa należy pod ów szyfr podłożyć. Nawet komputery okazały się bezużytecznym narzędziem do odkodowania tekstu. Manuskrypt Voynicha pozostaje, w związku z powyższym, nieodczytany.
Wnioski
Po długich badaniach księgi naukowcy doszli do co najmniej kilku przeciwstawnych wniosków, że jest to:
- zbiór odkryć lub myśli Bacona zapisanych bardzo wymyślnym szyfrem;
- modlitewnik lub święta księga Katarów przypadkiem nie spalona przez Świętą Inkwizycję;
- ciąg znaków bez żadnego znaczenia spreparowany przez kogoś (John Dee?), celem wyłudzenia pieniędzy (w tym wypadku od cesarza);
- żart średniowiecznego szarlatana;
- próba stworzenia sztucznego języka
Inny tekst na temat manuskryptu
Manuskrypt Voynicha (Wojnicza)- najbardziej tajemnicza księga świata
Autor: Kormak Mak Art
W 1912 roku, Wilfirid M. Voynich, kolekcjoner książek, zakupił od Kolegium Jezuickiego z Villa Mondragone (Frascati, nieopodal Rzymu) średniowieczny lub późniejszy manuskrypt, który został zaszyfrowany lub zapisany w nieznanym języku. Voynich chciał odczytać manuskrypt i dostarczył jego fotokopie wielu ekspertom. Jednak aż do dzisiaj, mimo wielu prób znanych szyfrologów i naukowców, księga pozostaje nie odczytana. Sama księga, to tom o wymiarach 6 na 9 cali, składający się ze 116 welinowych stronic, z których zachowało się 102. Jego skromna, welinowa okładka nie ma żadnego napisu, tytułu, czy nazwiska autora.
Niektórzy twierdzą, że odcyfrowali część tekstu, ale do dziś nie przedstawili na to dowodów. W 1961 roku H.P.Kraus, nowojorski antykwarysta, kupił manuskrypt za cenę 24,5 tysiąca dolarów. Później wycenił go na 160 tysięcy, ale nie udało mu się znaleźć kupca. Ostatecznie, w roku 1969 podarował księgę Uniwersytetowi Yale, gdzie przebywa ona do dziś w Bibliotece Rzadkich Ksiąg Beinecke’a, opatrzona katalogowym numerem MS 408.
Manuskrypt Voynicha czeka na godnego przeciwnika, który będzie w stanie złamać jego szyfr. Zanim to nastąpi, dzieło to może (bez obaw) nadal nosić przydomek „Mount Everestu szyfrologii”…
Z listu Johannesa Marcusa Marciego (praskiego naukowca i lekarza) do Athanasiusa Kirchera z 1666 roku dowiadujemy się, że manuskrypt został zakupiony przez Cesarza Rudolfa II z Czech (1552 – 1612) za cenę 600 dukatów. MV w jakiś sposób trafił do rąk Jakuba de Tepenecza (Jakub Horcicki), nadzorcy ogrodów botanicznych Rudolfa. Zmarł on w 1622 r. i przekazał księgę w posiadanie nie zidentyfikowanej osobie, która z kolei zapisała manuskrypt w swoim testamencie Marciemu.
Marci musiał wiedzieć o manuskrypcie już przed 1644 r., gdyż informacja o cenie, jaką zapłacił cesarz, pochodziła od dr Raphaela Missowskiego (1582 – 1644), jak wspomina w swym liście. Marci w 1666 roku wysłał mansukrypt wraz z listem do Athanasiusa Kirchera (jezuickiego księdza i uczonego z Rzymu), który także wiedział o księdze i wymieniał się listami i fragmentami tłumaczenia z poprzednim, nie zidentyfikowanym właścicielem. Spekuluje się, że od tego czasu, aż do 1912 roku (czyli do ponownego odkrycia księgi przez Voynicha) MV przeleżał w zapomnieniu w jakiejś bibliotece (Rzym? Watykan?), by w końcu trafić do Kolegium Jezuitów w Villa Mondragone.
Kiedy Voynich kupował manuskrypt, list od Marciego do Kirchera był nadal do niego przyczepiony. W tym liście Marci wspomina o Rogerze Baconie (1214 – 1292), jako o możliwym autorze, jakkolwiek nie ma na to przekonywujących dowodów. Być może pomostem pomiędzy Baconem a Rudolfem II jest dr John Dee (angielski mag, matematyk i astrolog, kolekcjoner dzieł Bacona), który przebywał na dworze Rudolfa w latach 1582 – 1586. Manuskrypt Voynicha miał być częścią olbrzymiej kolekcji ksiąg Dee (ponad 4000 tomów) i to właśnie od niego cesarz Rudolf miał zakupić tę tajemniczą księgę.
Co do zawartości Manuskryptu Voynicha, to tak naprawdę nikt nie jest w stanie powiedzieć nic pewnego, jako że do dziś nie został odczytany. Ilustracje jednakże mogą sugerować, że jest to jakaś księga alchemiczna, której treść autor chciał zachować w tajemnicy. Manuskrypt składa się z kilku rozdziałów, przynajmniej tak można wywnioskować z ilustracji, choć nie ma gwarancji na to, że są one związane z treścią:
- Sekcja zielarska: wiele nie zidentyfikowanych i fantastycznych roślin;
- Sekcja astronomiczna: z większością symboli zodiakalnych;
- Sekcja biologiczna: „anatomiczne” rysunki i ludzkie postacie;
- Sekcja kosmologiczna: z kołami, gwiazdami i niebiańskimi sferami;
- Sekcja farmaceutyczna: z nazwami i częściami roślin;
- Sekcja przepisów: wiele krótkich paragrafów.
Dodatkowo znaleźć tam można:
- stronicowanie i zbieranie numerów (sygnatur);
- kilka „sekwencji-kluczy”, przewijających się przez całą księgę;
- trochę staroniemieckiego pisma, prawdopodobnie dodanego później;
- nazwy miesięcy w sekcji astronomicznej, prawdopodobnie dodane później;
- kilka przykładów obcego pisma, innego od reszty manuskryptu;
- tekst znajdujący się na ostatniej stronicy dokumentu, nie będący częścią Manuskryptu, który można odczytać jako: „michiton oladabas”, być może wskazówka – klucz do odszyfrowania tekstu.
Istnieje kilka teorii na temat zawartości Manuskryptu Voynicha:
- jest to zbiór odkryć i wynalazków Rogera Bacona, zapisany bardzo skomplikowanym kodem,
- stek bzdur, napisany przez średniowiecznego włoskiego szarlatana, mający zaimponować jego klienteli,
- rzadki modlitewnik Katarów, który nie został zniszczony przez Inkwizycję,
- ciąg znaków bez żadnego znaczenia, sprokurowany przez dr Johna Dee i Edwarda Kelly’ego w celu wyłudzenia pieniędzy.
Nie ma żadnych przekonywujących dowodów, które pomogłyby umieścić Manuskrypt Voynicha w jakimkolwiek miejscu, czy czasie. Większość ekspertów uważa, że pochodzi on z Europy (opierając się na rysunkach i kilku przedstawionych stylów ubioru) i został napisany pomiędzy XIII wiekiem AD (czasy Rogera Bacona), a rokiem 1608 (kiedy to wszedł w jego posiadanie Jakub de Tepenecz). Rysunek słonecznika na stronicy nr 93 sugerowałby, że napisano go po 1492 roku, kiedy to Kolumb dotarł do Ameryki, ale tak naprawdę, nie ma przekonywujących dowodów na to, że roślina to rzeczywiście słonecznik.
Istnieje także możliwość, że Manuskrypt Voynicha jest żartem, fałszerstwem z czasów Rudolfa II, spreparowanym w celu wyłudzenia dużej sumy pieniędzy od zaintrygowanego cesarza (w takim przypadku list Marciego i tak byłby oryginalny).
Przede wszystkim radiowęglowa metoda datowania nie jest w stanie podać konkretnego wieku tego znaleziska. Wg eksperta metody datowania węglem:
„Aby poznać wiek należałoby zniszczyć 30 mg welinu. W ten sposób poznalibyśmy datę śmierci zwierzęcia, z którego skóry zrobiono welin, ale nie wiek atramentu, którym po nim pisano. Oczywiście atrament nie mógłby być nałożony, zanim zwierzę to nie wyhodowało swej skóry, ale teoretycznie mógł zostać nałożony w każdym momencie później. Niestety, datowanie węglem, będąc techniką statystyczną, posiada standardowy margines błędu, ok. +/- 60 lat radiowęglowych. A ponieważ nie ma linearnego powiązania pomiędzy latami kalendarzowymi, a radiowęglowymi, konieczna jest kalibracja. Przedział pomiędzy latami 1600 – 1950 nie jest zbyt dobry do datowania węglem, ponieważ produkcja węgla C14 w górnych warstwach atmosfery była równa radioaktywnemu skażeniu. Oznacza to, że nie można precyzyjnie określić wieku przedmiotów z ostatnich kilkuset lat, a tylko stwierdzić, że pochodziły z tego przedziału czasowego. Od 1950 r. i wybuchów bomb atomowych precyzyjne datowanie jest możliwe. Łatwiej jest sprawdzić, czy welin pochodzi z XIII wieku, czy z lat 1600 -1950, niż czy pochodzi z 1600 – 1700 r. , czy z 1912 r. Jeśli jest to fałszerstwo, to jest możliwe, że fałszerz pisał na starym welinie, a w takim przypadku metoda węglowa nic nie powie o wieku manuskryptu”.
Oto stworzona przez komputer grafika, będąca fragmentem pierwszego paragrafu z pierwszej stronicy. Tekst został przepisany z dokumentów Petersena, a nie z oficjalnej transkrypcji MV, stworzono go przy użyciu czcionki „EVA Hand 1”.
Powstaje pytanie: po co wkładać tyle wysiłku, mającego na celu odszyfrowanie Manuskryptu Voynicha?
Jest możliwe, że po odczytaniu okaże się, że jego treść pokrywa się z już znanymi nauce średniowiecznymi księgami alchemicznymi i zielnikami. Kuszącą wydaje się myśl, że księga może kryć wspaniałe tajemnice świata roślin i ludzi. Jeśli jednak manuskrypt jest autentykiem (tzn. nie jest fałszerstwem i został zapisany w istniejącym języku) oznacza to, że przynajmniej ludzie, którzy byli zaangażowani w jego napisanie, byli w stanie go odczytać. Z punktu widzenia kryptologów, ten do dziś nieodczytany tekst, pozostaje wspaniałym wyzwaniem i doskonałym ćwiczeniem, pomocnym w sprawdzeniu własnych umiejętności i analitycznym porównaniu różnych podejść do problemu.
Nadal nie udzielono odpowiedzi na kilka podstawowych pytań:
- Czy można go rozszyfrować?
- W jakim języku został napisany? (to jeden z kluczowych problemów)
- Jakiej metody lub metod szyfrowania użyto?
- Czy zaszyfrowanie jest odwracalne lub dwuznaczne?
- Czy ktoś czytał tę księgę w „czasie rzeczywistym”?
- Czy istnieją jakieś dokumenty szyfrowane podobnie?
- Po co pisać taką księgę?
- Kto i kiedy ją napisał?
Teorie na temat Manuskryptu Voynicha
Podchodząc do tego naukowo, istnieje kilka cech tekstu wartych odnotowania:
- tekst sztywno przestrzega 1 i 2 Prawa Zipfa (o częstotliwości występowania słów),
- 2 stopień entropii (nie pytajcie mnie, co to oznacza – przyp.K) jest zbyt niski, jak na europejski język, używający prostego zastępowalnego szyfru,
- rozkład długości słów jest inny, niż w łacinie (słowa wydają się być krótsze od łacińskich),
- istnieją dowody na użycie dwóch różnych „języków” i więcej niż jednego pisarza, co prawdopodobnie wskazuje na dwuznaczny schemat kodowania,
- tekst ma bardzo mało widocznych poprawek.
On the left is an f88r tube from the Voynich. Next to it is a 3D computer image I made to recreate it as a „real object”. For a texture I used moroccan leather from an image of a book, which looked close the the Voynich illustration’s pattern. Note the bluish/green color the illustrator chose for the top of this object.
Pochodzenie i zawartość manuskryptu jest nieustającym tematem różnych sporów i dociekań. Oto kilka z hipotez wysuwanych przez członków listy dyskusyjnej Voynicha:
a) Istnieje zrozumiały tekst:
- W naturalnym języku:
– po łacinie
– po angielsku
– po niemiecku
– po grecku
– w sanskrycie
– po hebrajsku
– po arabsku
– w tzw. „świńskiej łacinie” - W wymyślonym sztucznym języku:
– po enochiańsku
– po balaibalańsku - W zakodowanym języku:
– szyfrem (pojedynczy, podwójny, etc.) - W sztucznym języku, np. :
– Lingua ignota (Hildegarde von Bingen 1153/54)
– Arithmeticus nomenclator (anonimowy hiszpański jezuita, 1653)
– język Wilkinsa (1641)
– język Dalgarno (1661)
– „Uniwersalny Charakter” Becka (1657)
– „Syntetyczny Język” Johnstona (1641)
b) nie istnieje zrozumiały tekst:
ˇ glosolalia (mówienie językami)
ˇ przypadkowe
– przypadkowe psychologoczne „struny”
– przypadkowe mechaniczne „struny”.
Manuskrypt Wojnicza
Blog: Gloria Olivae.pl