ostatnia aktualizacja
30 07 2015
Nie pycha szlachty i magnaterii polskiej była powodem utraty Ukrainy przez Polskę. W 2017 roku będziemy obchodzić smutną 350 rocznicę ostatecznej utraty Kijowa przez Polskę, a obecnie obchodzimy 360 rocznicę I Upadku Warszawy zdobytej wtedy przez Szwedów, co zapoczątkowało tyluż letni okres wojen i upadku Rzeczpospolitej. To jednak polityka Watykanu i jezuitów, który sprzeciwiał się przyznaniu praw III Narodu w Rzeczpospolitej Ukraińcom i gwarancji równości Prawosławiu stały się przyczyną Buntu kozackiego iw konsekwencji upadku I RP. Odrzucenie żądań Ukraińców o potraktowanie ich jak obywateli I RP przez sejm i Senat w Warszawie było kontynuacją polityki która doprowadziła wczesniej do utraty możliwości objęcia tronu Moskwy przez Władysława WAZĘ oraz do usunięcia Polaków z Kremla po Hołdzie Ruskim złożonym przez bojarów Polakom w Warszawie w 1611 roku. Wszechstronnie naświetlajacy sprawę tegoż Hołdu Ruskiego artykuł opublikujemy dokładnie w 404-tą (40 i 4) rocznicę tego wydarzenia 29 października 2015 roku.
„29 października 1611 r. na Zamku Królewskim w Warszawie wzięty do niewoli car Rosji Wasyl IV Szujski i jego bracia złożyli hołd przed królem Zygmuntem III Wazą. W kolejnych latach przedmioty związane z hołdem były niszczone, a samo wydarzenie będące wielkim tryumfem Polski na przestrzeni kilku wieków było przemilczane.”
CB
Ulubiony grzech szatana. Rozważania z dziejów Polski i Ukrainy
Widniejący niegdyś na malinowych chorągwiach wojska zaporoskiego Archanioł Michał przywołany został na powstańcze sztandary 231 lat po sejmie konwokacyjnym, który odrzucił postulaty kozaczyzny. Ileż by dano w 1863 r., by wojsko zaporoskie nadal istniało i nadal uważało się za „członków Rzeczypospolitej”, niczym w roku 1632! – pisze w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej” Przemysław Żurawski vel Grajewski.
17 lipca minęła rocznica najtragiczniejszej decyzji w dziejach Polski, Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy – o odepchnięciu Zaporoża od Rzeczypospolitej. Miała ona źródło w grzechu pychy, a zapoczątkowawszy upadek Polski i Litwy, oddała wszystkie wymienione wyżej narody w moskiewską niewolę i skutkowała pasmem ich wspólnych nieszczęść, ciągnących się do dziś. Narody te (w formie, w jakiej istniały w omawianych wiekach), póki żyły w zgodzie i wspierały się wzajemnie, cieszyły się niespotykaną nigdzie wolnością i zażywały niebywałego jak na ówczesne czasy pokoju i dobrobytu.
Pycha oligarchów, stawiających swoje interesy grupowe ponad interes Rzeczypospolitej, skłóciła Lachów z Rusinami, czyli mówiąc dzisiejszym językiem – Polaków z Ukraińcami, na pohybel jednym i drugim, i na zgubę pozostałym narodom dziedzictwa Jagiellonów, a ku uciesze Moskwy. Każdy, kto tradycję tej kłótni świadomie czy nieświadomie podtrzymuje, otwiera drogę do nowych tragedii i łudzi się, że los jego narodu pozostanie odrębny od doli pozostałych, z którymi dzielił dotąd wspólną historię.
Ukraina wybiera obywatelstwo Rzeczypospolitej
Śmierć Zygmunta III Wazy w 1632 r. i następujące po niej bezkrólewie przypadły na czas, gdy nad Rzecząpospolitą zbierały się czarne chmury. Pokonana 14 lat wcześniej Moskwa szykowała się do ponownego podboju Smoleńska, a snując plany przymierza ze Szwecją, marzyła o zniszczeniu Wielkiego Księstwa Litewskiego, zagarnięciu Białorusi, a potem i Kijowa. Szczęśliwie dla Polski i Litwy, śmierć Gustawa Adolfa uchyliła wiszącą nad Warszawą i Wilnem groźbę wojny na dwa fronty. W atmosferze narastającego zagrożenia gwałtownie zbroiło się jednak Zaporoże, a Kozacy masowo stawiali się pod znaki, powiększając spontanicznie rejestr, czyli wojsko zaporoskie w służbie Rzeczypospolitej, choć ich nikt jeszcze do tego nie wzywał. Wybór na zwierzchnika Kozaków rejestrowych zwolennika ścisłych związków z Polską, hetmana Iwana Kułahy-Petrażyckiego, i zaginięcie bez wieści przywódcy Kozaków nierejestrowych – hetmana Andrija Hawryłowycza spowodowały, iż całość wojsk zaporoskich znalazła się pod komendą jednego, uznanego powszechnie przywódcy. Zgromadziwszy się zbrojnie w wielkiej liczbie, Kozacy uczynili to, co blisko dwa wieki wcześniej zrobiło rycerstwo polskie zebrane w obozie pod Cerekwicą, czy prawie 100 lat wcześniej szlachta w obozie w Glinianach pod Lwowem – zażądali dla siebie praw politycznych. Hetman Kułaha-Petrażycki zwołał radę kozacką. Zebrała się ona na uroczysku Rosawa nad Tarkanowym Stawem 30–31 maja 1632 r. i postanowiła wystosować listy do dygnitarzy i senatorów Rzeczypospolitej, w których domagano się obrony swobód wyznawców prawosławia. Kolejna rada w Pryłuce, zwołana w czerwcu 1632 r., wybrała posłów na sejm konwokacyjny i zaopatrzyła ich w instrukcje, których rdzeniem był postulat uczestnictwa kozaczyzny zaporoskiej w wolnej elekcji monarchy Rzeczypospolitej. Na zebrany w Warszawie sejm przybyło poselstwo zaporoskie, domagając się przyznania Kozakom wszystkich praw „rycerskim ludziom należących”, w tym prawa do uczestniczenia w elekcji króla. 28 czerwca posłowie zaporoscy uzyskali posłuchanie sejmowe. Oddawszy wielkie i niezaprzeczalne usługi Rzeczypospolitej w zatrzymaniu nawały tureckiej pod Chocimiem (1621 r.), jak i we wcześniejszych wojnach moskiewskich, Zaporożcy prosili senatorów i posłów Obojga Narodów o uznanie ich nie za poddanych, lecz za współobywateli, „ponieważ Rzeczpospolita za członki sobie nas być uznawa i my po wielkiej części, ile gdzie najgorszy raz na karkach swych onę dźwigamy i o całość i dostojeństwo królów Panów naszych przeciwko każdemu nieprzyjacielowi piersiami swemi, nie litując zdrowia i intrat swych, zastawiamy się”.
Jesteście jak włosy i paznokcie
Początkowo „krótko, lecz przychylnie odpowiedział im wtedy kanclerz koronny (imieniem senatu), wdzięcznie przyjmując ich poselstwo, ale [rzekł] odpowiedź na poszczególne punkty dadzą panowie senatorowie dopiero w stosowniejszej porze”.
Senat, na czele z kanclerzem wielkim litewskim Albrechtem Radziwiłłem, wiodącym obóz sprzeciwiający się kozackim żądaniom, z oburzeniem odrzucił jednak postulaty Zaporożców. Na posiedzeniu tajnym 3 lipca przepełnieni pychą, zasiadający w senacie oligarchowie postanowili zganić Kozaków za to, „że zwali się członkami Rzeczypospolitej”, kpiąco dodając: „Chyba takimi jak włosy i paznokcie dla ciała: wprawdzie są potrzebne, ale gdy zbytnio wyrosną, jedne ciążą głowie, drugie przykro ranią, oboje trzeba częściej przycinać”. Decyzję tę ogłoszono zaś poselstwu zaporoskiemu 17 lipca, kiedy to przedstawiciele Kozaków „dobrze zostali złajani, że ważyli się mienić członkami Rzeczypospolitej, żądać głosu na elekcji; surowo ich senat napomniał, aby więcej tego nie próbowali”.
Odpowiedź udzielona Zaporożcom wywołała trzy kolejne burzliwe Rady kozackie. W trakcie ostatniej z nich wybuchły zamieszki, zakończone zamordowaniem posłów. Według niepotwierdzonych zapisków, w ślad za tym nastąpiło odsunięcie hetmana Kułahy-Petrażyckiego od władzy, oddanie go pod sąd, skazanie przez Radę Korsuńską na śmierć za wysługiwanie się Polakom i stracenie w Kaniowie.
Nie złamało to jeszcze wiary Zaporożców w polityczne rozstrzygnięcie kwestii ich praw obywatelskich. Wybrano nowe poselstwo, w skład którego weszli Fiodor Kuźmiński, Fiodor Pralicz i Wasyl Onyszkiewicz, i wyposażono je w instrukcje na sejm elekcyjny. Mimo iż ubieganie się o udział w wyborze króla nie znalazło się w zapisach instrukcji, delegacja zaporoska występując podczas elekcji upomniała się raz jeszcze o wolny głos Zaporoża w tych wyborach. Bez skutku.
Stronnictwo propolskie na Ukrainie poniosło poważną klęskę, a pierwszym bezpośrednim skutkiem krótkowzrocznej polityki magnatów zgromadzonych w senacie było przekonanie Zaporożców, że pertraktacje z Rzecząpospolitą nie mają sensu, gdyż na żadne rozwiązanie, włączające ich do jej systemu, nie mają co liczyć.
Pożoga
Bunt Pawluka i Tomilenki z 1638 r. jeszcze stłumiono, ale wielkie powstanie kozackie pod wodzą Chmielnickiego, rozpoczęte z poparciem Chanatu Krymskiego w 1648 r., sprowokowało w 1654 r. niszczący i wyludniający Litwę i Białoruś najazd moskiewski. Ukazał on słabość Rzeczypospolitej i zachęcił Szwecję do szukania swojej części łupu. Wojna szwedzka – potop – miała zaś dla Polski skutki demograficzne i kulturowe podobne do II wojny światowej. Do Szwedów przyłączyli się Prusacy i Brandenburczycy, a potem także Węgrzy siedmiogrodzcy. Rzeczpospolita, oblężona ze wszystkich stron, własnym wysiłkiem zbrojnym i dyplomatycznym podniosła się jeszcze z tej pożogi, ale nigdy już nie wróciła do dawnej potęgi. Kijów stracono bezpowrotnie w 1667 r., a rosyjskie rządy na Ukrainie ostatecznie doprowadziły do zagłady kozaczyzny zaporoskiej za panowania Katarzyny II. Odkąd w 1655 r. Szwedzi zdobyli Warszawę, każde kolejne pokolenie Polaków, aż do roku 1993, widziało obce wojska na swojej ziemi. Odbudowę spalonego przez Moskali zamku wielkich książąt litewskich w Wilnie Litwini podjęli zaś dopiero w 2002 r.
Marzenie o „sławnym wojsku zaporoskim”
W 1863 r. ochotnicy opuszczali swoje domy, by iść na wojnę partyzancką z moskiewską przemocą pod znakiem Orła Białego, litewskiej Pogoni i Michała Archanioła – symbolizujących Koronę Polską, Wielkie Księstwo Litewskie i Ruś – trzy człony dawnej Rzeczypospolitej. Nie tej, jaka była w istocie, ale tej, jaka powinna była być. Widniejący niegdyś na malinowych chorągwiach wojska zaporoskiego Archanioł Michał przywołany został na powstańcze sztandary 231 lat po sejmie konwokacyjnym, który odrzucił postulaty kozaczyzny. Ileż by dano w 1863 r., by wojsko zaporoskie nadal istniało i nadal uważało się za „członków Rzeczypospolitej”, niczym w roku 1632!
W 1920 r. Wojsko Polskie ruszało na Kijów, by wyzwolić go od bolszewików i dać Ukraińcom czas na zbudowanie własnej armii, na tyle silnej, by utrzymać Ukrainę poza zasięgiem rosyjskiego imperium (wszystko jedno „białego” czy „czerwonego”). Ukraińcy organizowali się zbyt wolno, a Polacy nie byli w stanie dać im więcej czasu. Dla pierwszych skończyło się to straszliwą niewolą, dla drugich zaledwie 20-letnim z niej urlopem. Dziś wojsko ukraińskie znów istnieje i znów walczy z moskiewskim najazdem. Ci, którzy mówią, że to nie nasza sprawa lub, co gorsza, życzą mu klęski, niechaj się zastanowią, jaki byłby los Polski, gdyby nie istniało i nie walczyło.
20 07 2015
Zbigniew Brzeziński dla „Der Spiegel”: NATO pójdzie na wojnę z Rosją
„Jeżeli Rosja dokona inwazji na państwa bałtyckie, NATO pójdzie z nią na wojnę. Taki jest przecież cel NATO, nieprawdaż?” – powiedział w rozmowie z „Der Spiegel” Zbigniew Brzeziński, amerykański politolog polskiego pochodzenia.
Jak Brzeziński zadeklarował na łamach niemieckiego dziennika, między Rosją a Zachodem trwa nowa zimna wojna. „Na szczęście na razie jest mało prawdopodobne, że ta wojna stanie się gorąca” – dodał sowietolog.
Brzeziński zapewnia jednak, że nowa zimna wojna nie będzie trwała aż cztery dekady – jak ta poprzednia. „Der Spiegel” zapytał jednak politologa o ewentualną agresję Rosji na Litwę, Łotwę i Estonię.
„Jeżeli Rosja dokona inwazji na państwa bałtyckie, NATO pójdzie z nią na wojnę. Taki jest przecież cel NATO, nieprawdaż? Nie możemy przecież powiedzieć światu, że nie mamy zamiaru realizować naszych obietnic i nie reagować, gdy druga strona robi to, co chce. To jakby powiesić na drzwiach tabliczkę: ‚Nie ma nas w domu, a drzwi są otwarte’. Niezbyt to rozsądna strategia obronna” – powiedział.
Brzeziński pozytywnie ocenił plan rozmieszczenia we wschodnich państwach NATO amerykańskiej ciężkiej broni.
„Czy to jest w porządku? A czy w porządku jest wysyłanie żołnierzy i ciężkiego sprzętu na teren suwerennego kraju oraz rozpętanie tam wojny w ograniczonym wymiarze po tym, jak zajęło się dużą część terytorium tego kraju? Tak, mówię tu o Rosji i Ukrainie. Trzeba patrzeć na sprawy z dwóch stron. Mamy akcję, mamy i reakcję. Nie chcę wojny, ale jednocześnie nie mam zamiaru być zastraszany argumentem, że jeżeli odpowiemy w ten sam sposób na jednostronną akcję drugiej strony, to my będziemy prowokować wojnę i do niej zmierzać. Jest wręcz przeciwnie. Brak takiej reakcji jest najprostszą drogą do wojny” – oznajmił.
„Nie rozumiem, dlaczego NATO nie miałoby prawa do rozmieszczenia wojsk i broni na terenie krajów członkowskich, gdy w sąsiednim państwie dzieje się coś niedobrego?” – zaznaczył Brzeziński.
AW
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/raporty/raport-zamieszki-na-ukrainie/opinie/news-zbigniew-brzezinski-dla-der-spiegel-nato-pojdzie-na-wojne-z-,nId,1855494#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
04 07 2015
Zabijali Czeczenów, okupowali Gruzję, są na Ukrainie. Oto twarze rosyjskich morderców
Amerykańska agencja Bloomberg opublikowała raport Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) o rosyjskiej agresji na to państwo. W dokumencie stwierdzono, że pięciu rosyjskich generałów oraz jeden pułkownik pełnią kluczową rolę w organizowaniu oraz kierowaniu rosyjskimi terrorystami i żołnierzami w ukraińskim Donbasie. Raport ten został w czerwcu przekazany do Białego Domu, Departamentowi Stanu oraz amerykańskiemu wywiadowi.
Według Bloomberga, oficjalni przedstawicieli amerykańskich władz potwierdzili, że zawarte w raporcie informacje odpowiadają danym, które pozyskał wywiad USA.
Jak stwierdza SBU w dokumencie, w wojnie w Donbasie biorą udział:
generał-major Oleg Cekow, dowódca 200. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych, Straży Wybrzeża Floty Północnej, Zachodniego Okręgu Wojskowego. W samozwańczej Ługańskiej Republice Ludowje występuje on jako Oleg Turnow – dowódca 2. Brygady „milicji ludowej” tzw. ŁRL.
generał-major Walerij Sołodczuk, dowódca 7. Dywizji Desantowo-Szturmowej rosyjskich Wojsk Powietrzno-Desantowych. W okupowanym ukraińskim Donbasie występuje jako dowódca 1. Korpusu Armijnego tzw. Noworosji.
generał-major Siergiej Kuzowlew, szef sztabu 58. Armii, która brała udział w obu czeczeńskich wojnach oraz w wojnie z Gruzją o Osetię Południową w 2008 r. W obwodzie ługańskim koordynuje operacjami regularnych rosyjskich sił zbrojnych.
generał-major Aleksiej Zawizion, koordynuje operacje regularnych rosyjskich sił zbrojnych w obwodzie donieckim.
generał-major Roman Szadrin, uczestnik obu wojen czeczeńskich, „wiceminister bezpieczeństwa państwowego” tzw. ŁRL.
pułkownik Anatolij Barankiewicz, były „minister obrony” separatystycznego regionu Gruzji – Osetii Południowej, obecnie radca ds. gotowości bojowej ŁRL.
W raporcie podano również, że z danych ukraińskiego wywiadu wynika, iż na Ukrainie obecnie przybywa 9 tys. rosyjskich żołnierzy, zorganizowanych w 15 batalionowych grup taktycznych. Dołączone są też mapy i podane liczby obozów treningowych terrorystów, działających w Rosji (39), w ukraińskich obwodach donieckim (34) i ługańskim (20), na Krymie (13), w separatystycznym regionie Gruzji – Abchazji (1), oraz w separatystycznym regionie mołdawskim – Naddniestrzu (1).
02 07 2015
Czy Rosjanie na Krymie będą niedługo pili tylko deszczówkę?!
Ukraina odcięła prąd Krymowi. Putin ma poważny problem: półwysep czeka katastrofa.
Koncern Ukrenergo, kontrolowany przez Kijów, odciął dostawy prądu z Ukrainy na okupowany przez Rosjan półwysep. Dla Krymu brak dostaw prądu z Ukrainy oznacza całkowitą katastrofę – pisze portal kresy24.pl.
„Nawet krótkotrwałe przerwy w tych dostawach na początku ubiegłego roku powodowały, że półwysep całkowicie pogrążał się w ciemnościach. Rosjanie nie są w stanie zapewnić Krymowi energii z innych źródeł”
– czytamy na kresy24.pl.
Decyzja ukraińskiego koncernu jest oczywiście zgodna z prawem. Jak słusznie podkreśla spółka w prasowym komunikacie, Ukrenergo nie ma obowiązku uprzedzania rosyjskich władz o swojej działalności na terenie Ukrainy. A Krym – choć okupowany przez Rosję – nadal de iure do Ukrainy należy.
Teraz Kreml będzie miał poważny problem, zwłaszcza że to nie pierwsza taka decyzja Kijowa. Jak przypomina portal kresy24.pl – na Półwyspie Krymskim brakuje także wody, bo 85 proc. dostaw wody na Krym pochodziło z ukraińskiego Zbiornika Kachowskiego na Dnieprze. Już teraz okupacyjne władze rosyjskie nawołują mieszkańców Krymu do gromadzenia deszczówki.
Ukraina: Zamiast milicji będzie policja
Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy przyjęła w czwartek ustawę o policji, która zastąpi funkcjonującą obecnie w tym kraju milicję. Nowa, odpolityczniona służba, pojawi się na ulicach ukraińskich miast już w najbliższą sobotę.
Komendantem policji ma być osoba apolityczna, która będzie powoływana i odwoływana przez Radę Ministrów na wniosek premiera, jednak z uwzględnieniem opinii ministra spraw wewnętrznych. Ustawa przewiduje powołanie policji patrolowej, kryminalnej, oddziałów ochrony i oddziałów do zadań specjalnych. Ustawa mówi, że policja jest centralnym organem władzy, którego zadaniem jest służenie społeczeństwu poprzez zapewnienie ochrony praw człowieka, przeciwdziałanie przestępczości i utrzymywanie porządku publicznego.
Nabór do nowej służby władze ukraińskie rozpoczęły kilka miesięcy temu, od razu przystępując do szkolenia jej adeptów.
Minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow zapowiadał wielką reformę MSW we wrześniu ubiegłego roku. Mówił wówczas, że funkcjonariusze policji będą zobowiązani do poddania się lustracji. Obecnie na Ukrainie na 100 tysięcy mieszkańców przypada 376 milicjantów. Po reformie ma ich być 300.
W okresie, kiedy Ukrainą rządził obalony w ubiegłym roku prezydent Wiktor Janukowycz, zaufanie społeczne do milicji wahało się w okolicach 1 proc. Służba ta ostatecznie zdyskredytowała się podczas rewolucji przeciwko Janukowyczowi, w której w wyniku starć z milicją zginęło ponad 100 osób.
Ukraińska milicja krytykowana jest za łapówkarstwo, a w 2012 roku Rada Europy oskarżyła ją o stosowanie tortur wobec zatrzymanych. W opublikowanym wówczas raporcie Europejskiego Komitetu ds. Zapobiegania Torturom i Nieludzkiemu Traktowaniu mówiono m.in. o elektrowstrząsach, duszeniu, przystawianiu pistoletu do głowy i wieszaniu za nogi. Dochodziło do tego w aresztach milicyjnych.
Z Kijowa Jarosław Junko
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/raporty/raport-srodek-wschod/aktualnosci/news-ukraina-zamiast-milicji-bedzie-policja,nId,1845942#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
01 07 2015
Od stycznia do maja 2015 eksport w Rosji spadł o 28,8 proc. w stosunku rocznym!!!
Eksperci: Rosja może podzielić los Grecji
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/swiat/eksperci-rosja-moze-podzielic-los-grecji/r09tdd
Rosja może podzielić los Grecji i stać się państwem niewypłacalnym. Do takich wniosków doszli eksperci rosyjskiego Ministerstwa Finansów, którzy ostrzegają, że obecne tempo wzrostu gospodarczego nie uzasadnia, aż tak dużych planów inwestycyjnych.
Z analiz przeprowadzonych przez specjalistów wynika, że wkrótce Rosja będzie wydawać dwukrotnie więcej na realizację ambitnych planów, niż jest w stanie wytworzyć. Eksperci radzą jak najszybciej zweryfikować dotychczasowe projekty i wdrożyć programy oszczędnościowe.
W ich opinii przede wszystkim rząd musi wycofać się z drogich i nieuzasadnionych obietnic związanych z podwyżkami płac w sektorze państwowym. Jak wyliczyli, w ciągu ostatnich 10 lat wzrost wynagrodzeń dwukrotnie przewyższył wzrost dochodów budżetowych.
Podobną sytuację zaobserwowali w sektorze obronnym, gdzie rosną wydatki niewspółmiernie do dochodów państwa. Jedyna rada to ostre cięcia i zaciśnięcie pasa, inaczej jak twierdzą, Rosję czeka los Grecji.
Jak podało rosyjskie ministerstwo gospodarki, w maju tego roku spadek PKB Rosji wyniósł 4,9%, licząc rok do roku, przy czym dynamika tego spadku jest ogromna. W kwietniu spadek wyniósł 4,2 proc., w marcu – 3,2 proc., w lutym – 1,6 proc., a w styczniu – 1,9 proc. W sumie od stycznia do maja według ministerstwa rozwoju gospodarczego PKB Rosji skurczyło się o 3,2 proc., licząc rok do roku, jak poinformowała agencja Finmarket. O coraz gorszym stanie rosyjskiej gospodarki informują też dane państwowego urzędu statystycznego Rosstat. Niedawno ten urząd poinformował, że w pierwszym kwartale 2015 r. PKB Rosji spadł o 2,2 proc. w ujęciu rocznym, natomiast w stosunku do czwartego kwartału 2014 r. spadek wyniósł aż 20,7 proc. Od stycznia do maja eksport Rosji spadł o 28,8 proc. w stosunku rocznym
01 07 2015
Rosja przerwała dostawy gazu na Ukrainę, która anulowała zakup surowca
Ukraina jest gotowa do wznowienia rozmów o zakupach gazu z Rosji pod warunkiem ustalenia uzasadnionej ceny tego paliwa i określenia jasnych zasad handlu w nadchodzącym sezonie grzewczym – oświadczył w środę ukraiński minister energetyki Wołodymyr Demczyszyn.
9 04 2015
Rosja w cyfrach: rozpad i degeneracja
Za mocarstwową retoryką Władimira Putina i Dmitrija Miedwiediewa kryje się smutna prawda: Rosja pogrąża się w czarnej dziurze.
Obecna ekipa rządząca na Kremlu często odwołuje się do imperialnych tęsknot Rosjan. Geopolityczna ofensywa, jaką prowadzi dziś Moskwa, opiera się na najmocniejszych aktywach rosyjskiej polityki: mistrzowskiej dyplomacji, sprawnych służbach specjalnych i olbrzymich zasobach surowców naturalnych, zwłaszcza ropy naftowej i gazu ziemnego. Potęga państwa opiera się jednak także na wielu innych czynnikach, a te Rosja może zaliczyć raczej na konto swoich pasywów. Co więcej, mają one charakter długoterminowy i w perspektywie najbliższych dekad stawiają cywilizacyjny rozwój kraju pod znakiem zapytania.
Pierwszym z tych czynników jest kryzys demograficzny. Każdego roku ubywa 900.000 Rosjan. Na skutek wyludniania z powierzchni kraju w ciągu ostatnich 20 lat zniknęło 23.000 miejscowości. Przeciętna Rosjanka posiada 1,17 dziecka, podczas gdy wskaźnik dzietności umożliwiający zastępowalność pokoleń wynosi 2,1. Każdego dnia dokonuje się tam 10.000 aborcji, choć 7.000.000 par nie posiada dzieci. Średnia długość wieku mężczyzn wynosi zaledwie 58 lat, co sprawia, że statystyczny Rosjanin płci męskiej nie dożywa emerytury. Rocznie umiera z powodu przedawkowania narkotyków 100.000 osób, zamordowanych zostaje 80.000, a w wypadkach samochodowych ginie 30.000.
Społeczeństwo rosyjskie gnębione jest przez różne patologie, np. 6.000.000 ludzi cierpi na choroby psychiczne, tyle samo jest nosicielami wirusa HIV, a 5.000.000 pozostaje uzależnionych od narkotyków. Rosyjski genotyp niszczony jest też systematycznie przez alkohol – według różnych danych statystyczny mieszkaniec tego kraju spożywa rocznie od 14 do 18 litrów czystego spirytusu.
W więzieniach na terenie Federacji Rosyjskiej przebywa obecnie ponad 1.000.000 osób. Liczba sierot wynosi 750.000 i jest większa niż po II wojnie światowej, gdy było ich 687.000. Spośród 31.000.000 dzieci do 18. roku życia, aż 2.000.000 są analfabetami, a 1.000.000 narkomanami. Tylko 30 proc. z nich jest w pełni zdrowych.
W Rosji wciąż rośnie za to biurokracja. Administracja państwowa zatrudnia już 1.500.000 urzędników. Według danych międzynarodowych organizacji, suma łapówek wydawanych co roku w tym państwie wynosi 33,5 miliardów dol. W rankingach przejrzystości i transparentności, ogłaszanych w ostatnich latach, Rosja znajduje się niezmiennie około 100. miejsca spośród 175 krajów świata. W 10-punktowej skali jej efektywność zarządzania oceniona została na 3,8 pkt, natomiast przestrzeganie prawa na 1,9 pkt.
Jeśli chodzi o wydobycie węgla, współczesna Rosja osiągnęła ten sam poziom, jaki miała w 1957 roku; w produkcji ciężarówek – poziom z 1937 roku; kombajnów – z 1933 roku; traktorów – z 1931 roku; wagonów i tkanin – z 1910 roku; a butów – z 1900 roku. Nieustannie wzrasta za to eksport ropy i gazu – z 76 mld dol. w 1999 roku do 350 mld dol. w 2008 roku.
Zyski ze sprzedaży surowców nie są jednak inwestowane w infrastrukturę. Świadczy o tym chociażby fakt, że w latach 2004-2008 liczba dróg z twardą nawierzchnią zmniejszyła się w Rosji o 7,9 proc. Zarazem buduje się bardzo mało nowych dróg, na co główny wpływ mają ogromne koszta. Wartość budowy 1 km drogi w Rosji wynosi bowiem aż 17.600.000 dol. – czyli 2,6 razy drożej niż w Unii Europejskiej, 3 razy drożej niż w USA i aż 7,3 razy drożej niż w Chinach.
I właśnie to Chiny mogą być pierwszym krajem, który skorzysta na rosyjskiej zapaści. W 2008 roku Moskwa podpisała z Pekinem układ, na mocy którego oddała Chińczykom sporne terytoria o powierzchni 337 km kw. (chodzi o połowę Wielkiej Wyspy Ussuryjskiej i wyspę Tarambarow na rzece Ussuri). Apetyty chińskie się jednak na tym nie kończą, gdyż marzą oni o odzyskaniu utraconych niegdyś ziem zwanych Mandżurią Zewnętrzną. Ich planom sprzyja sytuacja demograficzna na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Dziś mieszka tam zaledwie 6.700.000 Rosjan, a więc o 14 proc. mniej niż 20 lat temu. Populacja rosyjska stale się tam kurczy, wzrasta natomiast liczba Chińczyków, którzy przyjeżdżają z położonej po drugiej stronie granicy Mandżurii Wewnętrznej, gdzie mieszka ich ponad 100.000.000 (przy 60-krotnie większej gęstości zaludnienia niż w Mandżurii Zewnętrznej, należącej do Rosji). Nic więc dziwnego, iż rzesze chińskich imigrantów osiadają w Chabarowsku, Usuryjsku czy Władywostoku i zaczynają zdobywać coraz silniejsze pozycje ekonomiczne. Postępuje więc pełzająca kitaizacja Dalekiego Wschodu.
Rządzący na Kremlu, mimo uprawianej publicznie retoryki, zdają sobie sprawę z ogromu kryzysu. Wywodzą się oni przecież ze służb specjalnych, które jako pierwsze w imperium sowieckim dostrzegły zapaść komunizmu. To w ich środowisku narodził się scenariusz demontażu nieefektywnego systemu i późniejszej transformacji ustrojowej. Jak zareagują na obecną sytuację?
Taras Suchorebryk
9 04 2015
Stratfor: Rosję czeka fragmentacja
Jak będzie wyglądał świat za 10 lat? Jeśli wierzyć analitykom Stratforu – zupełnie inaczej niż obecnie. W ciągu przyszłej dekady ma nas czekać rozpad Rosji, znaczące osłabienie Unii Europejskiej i duże problemy Chin.
Zdaniem ekspertów Stratforu – ośrodka analitycznego, nazywanego czasem „prywatnym CIA”, którego specjalnością są długoterminowe prognozy geopolityczne – wydarzeniem przyszłej dekady będzie „fragmentacja” Rosji i utrata kontroli Moskwy nad regionami rosyjskich peryferiów.
„Przetrwanie Federacji Rosyjskiej w obecnej formie jest mało prawdopodobne” – czytamy w opublikowanej niedawno prognozie na lata 2015-2025. Powodem takiego rozpadu ma być ekonomia, a konkretniej całkowite fiasko przestawienia rosyjskiej gospodarki z uzależnienia od surowców. A ponieważ ich ceny są podlegają dużym wahaniom, to Rosja w końcu przestanie być zdolna do utrzymywania – jak określają to autorzy prognozy – „narodowej infrastruktury”, szczególnie na peryferiach. Konsekwencje zdaniem Stratforu będą bardzo poważne: kolejne regiony rosyjskiego imperium mają dążyć do separacji. I tak według autorów analizy Karelia będzie starać się przyłączyć do Finlandii, a nadmorskie regiony na Dalekim Wschodzie – którym „bliżej do Chin i Japonii” – wybiją się na niepodległość. Ponadto, Moskwa straci wpływy na Kaukazie, a region Azji Środkowej czeka destabilizacja. Beneficjentem tego ma być m.in. Polska, która ma zyskać wpływy na Białorusi i Ukrainie i której rola w międzynarodowej polityce zdaniem Stratforu ma znacząco wzrastać – to za sprawą strategicznego sojuszu Warszawy z Waszyngtonem. Wszystko ma się dokonać nie za sprawą gwałtownych rozruchów, lecz niejako samoczynnie. „Nie będzie żadnego powstania przeciw Moskwie, lecz zmniejszające się możliwości centrali do utrzymywania i kontroli Federacji Rosyjskiej sprawią, że pojawi się próżnia. To, co z w miejsce tej próżni się pojawi to indywidualne fragmenty federacji” – czytamy w analizie.
Kolos na glinianych nogach?
„Podejrzewam, że jest jakiś układ w sprawie Ukrainy”
Czy taki scenariusz jest prawdopodobny? Zdaniem prof. Mark Katza z Uniwersytetu George’a Masona w Waszyngtonie, prawdopodobieństwo takiego wydarzenia w bliskiej przyszłości jest niskie.
– Takie prognozy są ciekawe, ale nie jako twarde tezy, lecz bardziej jako coś, co naświetlają pewne tendencje i problemy – ocenia w rozmowie z WP. – Oczywiście, możliwe, że Rosja się rozpadnie: w końcu ZSRR też upadł, a groźba fragmentacji zaprząta głowy na Kremlu od dawna. Ale wątpię, by to się wydarzyło w bliskiej przyszłości – dodaje.
Katz zgadza się jednak z tezą, że ewentualnym powodem rozpadu kraju będzie gospodarka.
– Jeśli popatrzymy na sojuszników Rosji, na których Moskwa opiera swój główny geopolityczny projekt Unii Eurazjatyckiej: Białoruś, Armenia, Kazachstan – to są sojusznicy z gatunku tych, którzy raczej biorą, niż dają. Utrzymanie tego projektu sporo Moskwę kosztuje. A to, przy gospodarce narażonej na wielkie wahania i jednoczesnej polityce konfrontacji z Zachodem może się dla Rosji źle skończyć – komentuje.
Jeszcze większym zagrożeniem według eksperta jest jednak system władzy.
– Putin rządzi dlatego, że pozwala swojemu środowisku się bogacić. Tyle, że jest to bogacenie kosztem państwa. Im dłużej to trwa, tym gorzej dla Rosji. W efekcie więc Putin sam dla siebie jest największym wrogiem – mówi profesor.
Z kolei w opinii Andrieja Kolesnikowa z ośrodka Carnegie Moscow, analiza Stratforu jest zupełnie nietrafiona.
– Rosyjskie regiony są całkowicie uzależnione finansowo od centrali. Ich przetrwanie zależy niemal w całości od lojalności wobec Moskwy, a ponadto są ściśle przez Moskwę kontrolowane.
Osłabienie Unii i problemy Chin
Równie złe czasy co dla Rosji, Stratfor wieszczy Unii Europejskiej. Co prawda UE ma za dziesięć lat nadal istnieć, lecz jej struktury będą – za sprawą wykluczających się priorytetów i interesów północy i południa Europy – jeszcze słabsze i mniej efektywne niż obecnie. Zdaniem analityków, Unia przestanie być siłą definiującą stosunki w Europie, które powrócą do formy mniejszych i bardziej ograniczonych sojuszy oraz relacji dwustronnych.
Jeśli wierzyć prognozie teksańskiego ośrodka, znaczące trudności napotkają też Chiny, które zdaniem Stratforu nie zastąpią Ameryki jako głównej potęgi światowej. Ich rozwój gospodarczy już zaczął hamować i nadal będzie się zmniejszać, co będzie wiązać się z problemami wewnętrznymi. Odpowiedzią Pekinu ma być zaostrzenie dyktatury partii komunistycznej i wzrost nacjonalizmu, który jednak nie przełoży się na agresywną politykę Państwa Środka wobec sąsiadów.
09 04 2015
Wiktor Suworow: w niedalekiej przyszłości może dojść do rozpadu Rosji
– Coraz wyraźniejsze stają się podziały, które moim zdaniem doprowadzą w niedalekiej przyszłości do rozpadu Rosji – twierdzi w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” rosyjski pisarz i historyk Wiktor Suworow.
Pisarz w rozmowie z gazetą dokonuje m.in. oceny rządów obecnego prezydenta Rosji. – Putin ma wiele słabości. Kocha rządzić, tak samo jak Stalin, ale chce żyć jak Roman Abramowicz. Tych dwóch rzeczy nie da się ze sobą połączyć – twierdzi.
Jego zdaniem wszystko wskazuje na to, że „Putin będzie ostatnim rosyjskim prezydentem”. – Gospodarz Kremla nie może zrobić nic, by zatrzymać ten proces, który toczy się na naszych oczach, choć wielu ludzi tego nie dostrzega.
W opinii Suworowa, obecna ekonomiczna i polityczna sytuacja Rosji jest beznadziejna. – Dzisiejszy rząd Rosji jest rządem kryminalistów. Wszyscy są skorumpowani. Coraz wyraźniejsze stają się także podziały, które moim zdaniem doprowadzą w niedalekiej przyszłości do rozpadu Rosji.
– Na obszarze Syberii, gdzie wydobywa się gaz i ropę, ludzie coraz głośniej pytają, dlaczego nasze pieniądze idą do Moskwy – mówi pisarz. – Przez nierówny podział środków Rosja może się rozpaść na trzy części: europejską, tatarską i syberyjską – wyjaśnia.
Suworow dodaje, że ewentualny rozpad Rosji może doprowadzić do wojny domowej w regionie, a także otworzyć pole do działań dla Chin i islamskich ekstremistów.
…
W najbliższym czasie świat się spodziewa istotnych zmian geopolitycznych. Jedną z najważniejszych jest rozpad Federacji Rosyjskiej.
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/mind-service/jak-bedzie-wygladac-rosja-po-jej-rozpadzie
Niektórzy twierdzą nawet że ten rozpad Rosji już się rozpoczął. – Ma miejsce gwałtowny upadek. To się może stać w dowolnym momencie. Może to być nagły przewrót albo rozpad Rosji na kawałki. Dłużej niż rok się nie utrzymają – ocenia Rosję Władimira Putina pisarz i były oficer radzieckiego wywiadu Wiktor Suworow.
Wiktor Suworow był oficerem radzieckiej armii i wywiadu wojskowego GRU. Pod koniec lat 70. zbiegł do Wielkiej Brytanii, gdzie zaczął pisać o historii Rosji i ZSRR oraz tajemnicach radzieckiego wywiadu.
W swojej książce „Alfabet Suworowa” opisuje m.in. najważniejszych rosyjskich i radzieckich przywódców, którzy wywarli największy wpływ na losy Europy i świata. Zawarł w niej niezwykle krytyczną ocenę polityki Władimira Putina, który w jego opinii jest zagrożeniem dla światowego pokoju. Stanowczo nie zgodził się z opinią tych, którzy określają Władimira Putina mianem genialnego stratega.
Suworow ma jednak wobec Putina zarzuty dużo poważniejsze. Pisze: „Putin unurzany we krwi„. Przypomina o eksplozjach budynków mieszkalnych w Rosji, które 15 lat temu dały pretekst do inwazji na Czeczenię, czy o zestrzeleniu przez Rosjan malezyjskiego boeinga na Ukrainie.
– Putin ma krew nie tylko na rękach. On jest cały unurzany we krwi. To były straszne przestępstwa, których nie można wybaczyć – ocenia pisarz.
W jego opinii pomiędzy wybuchami w budynkach a zestrzeleniem samolotu można jednak dostrzec różnicę. – Zestrzelenie było strasznym przestępstwem, ale to jednak błąd. Wybuchy to od początku zamierzona zbrodnia – twierdzi.
– Następuje teraz bardzo dramatyczne przyspieszenie. Chodzi o prędkość spadania. Ma miejsce gwałtowny upadek. To się może stać w dowolnym momencie. Może być to nagły przewrót albo rozpad Rosji na kawałki. Dłużej niż rok się nie utrzymają – mówi o Rosji pod rządami Władimira Putina.Suworow nie wróży jednak Władimirowi Putinowi sukcesu w odbudowaniu imperium. Wręcz przeciwnie: jak przekonuje, Rosję czeka rozpad, a samego prezydenta – upadek. Ma o tym świadczyć postępująca degradacja gospodarcza i społeczna.
W opinii Wiktora Suworowa mimo bolesnych strat, Kijów wychodzi zwycięsko z konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. – Strategicznie Ukraina już wygrała, ponieważ obudził się naród – podkreśla. [1]
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/mind-service/jak-bedzie-wygladac-rosja-po-jej-rozpadzie
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle – blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
10 04 2015
Sankcje dobijają Rosję
MT/Washington Post
10-04-2015 , ostatnia aktualizacja 10-04-2015 09:41
Kalafior to teraz rarytas. W Rosji drastycznie zdrożało jedzenie. To wina USA, a nie Putina – mówi ulica.
Ceny rosną, pensje topnieją. Rok po aneksji Krymu Rosjanom żyje się coraz gorzej. Cena kapusty – która jest podstawą diety niezamożnych Rosjan – się podwoiła. Wieprzowina zdrożała o 35 proc., ziemniaki – o 25 proc. Na podstawowe produkty spożywcze wprowadzono sztywny cennik, ceny pozostałych szybują w górę z tygodnia na tydzień. W rezultacie na ulicach Moskwy zamknięto co trzecią restaurację, a pozostałe, aby przetrwać muszą skrzętnie liczyć każdą kopiejkę.
Kryzys w gastronomii wynika nie tylko z braku wielu produktów na rynku, ale też ze zubożenia ludności. W niektórych przypadkach pensje zostały obcięte nawet o połowę.
– Jem mniej pomidorów, ogórków czy sałaty. Kalafior to rarytas. Po prostu tego nie mamy – powiedziała w rozmowie z „Washington Post” 46–letnia Julia Lebiediewa, pracownica agencji celnej. – Największym problemem jest lęk o przyszłość. Dziś mogę powiedzieć, że sytuacja nie jest dobra, ale też nie jest tragiczna. Ale jutro wszystko może się zmienić na gorsze – powiedziała.
Takie obawy dotyczą niemal każdego Rosjanina. Ze styczniowego sondażu niezależnej pracowni badania opinii publicznej Centrum Jurija Lewady wynika, że kwestie ekonomiczne spędzają sen z powiek 91 proc. obywateli.
Wina sankcji?
Zwykli Rosjanie zrzucają winę na nałożone przez USA i UE sankcje. Tyle tylko, że nawet gdyby sankcji nie było, Rosję i tak dopadłby kryzys – twierdzą ekonomiści. I dodają, że nałożone przez Zachód obostrzenia paradoksalnie pomogły Putinowi, bo pozwoliły mu zatuszować nieudolną politykę gospodarczą rządu.
Ze styczniowego sondażu niezależnej pracowni badania opinii publicznej Centrum Jurija Lewady wynika, że kwestie ekonomiczne spędzają sen z powiek 91 proc. obywateli.
Według ekonomistów to nie sankcje spowodowały drastyczny spadek wartości rubla w ostatnich miesiącach. Kogo zatem winić za walutowy krach z końca grudnia, który sprawił, że za dolar kosztował wówczas nawet 80 rubli (dziś 52), a jeszcze rok temu 25 rubli? Zdaniem ekspertów winny pauperyzacji kraju był przede wszystkim spadek wartości ropy i gazu na światowych rynkach. Od czerwca 2014 roku cena baryłki ropy spadła o ponad 50 proc. A to właśnie na surowcach opiera się cała rosyjska gospodarka.
Zachodnie restrykcje miały za to duży wpływ rosyjskie banki. To przede wszystkim one zostały objęte sankcjami po zeszłorocznej aneksji Krymu. Z tego powodu zostały zmuszone do ograniczenia pożyczek dla gospodarstw domowych i musiały szukać pomocy w budżecie. Po państwową pomoc wyciągnęły rękę także kontrolowane przez rząd koncerny, m.in. Rosnieft, największy rosyjski potentat surowcowy. Budżet udzielił firmie wsparcia w wysokości kilku miliardów dolarów.
W tym samym czasie z kraju odpływały zagraniczne inwestycje. Szacuje się, że do końca 2014 roku z Rosji wytransferowano nawet 150 miliardów dolarów.
Gdyby zapytać przypadkowego przechodnia w Moskwie, kto jest winny kryzysowi, bez wahania wskazałby Zachód. Przecież to Ameryka i Europa uwzięły się na Rosję, a aneksja Krymu była tylko pretekstem do uderzenia w odradzającą się potęgę.
Efekt? Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego Rosji szacuje, że w tym roku, wskutek spadku cen surowców i działania sankcji, PKB skurczy się o 3 proc., a inflacja wzrośnie o 12 proc. To i tak dosyć optymistyczne założenia. Niezależni eksperci wróżą gospodarce spowolnienie nawet o 6 proc.
Większość Rosjan wini za to Zachód. Zaledwie nieco ponad 25 proc. stwierdziło, że współodpowiedzialnym może być Władimir Putin.
Kto jest winny?
Gdyby zapytać przypadkowego przechodnia w Moskwie, kto jest winny kryzysowi, bez wahania wskazałby Zachód. Przecież to Ameryka i Europa uwzięły się na Rosję, a aneksja Krymu była tylko pretekstem do uderzenia w odradzającą się potęgę.
Na USA skoncentrowała się cała nienawiść obywateli, którym od pokoleń wpajano, że Ameryka dąży do zniszczenia Rosji. Z badań wynika, że tak negatywnego nastawienia do Stanów Zjednoczonych nie było w rosyjskim społeczeństwie od czasów Stalina.
Takie nastroje umiejętnie podsycają wierne Kremlowi media. – Wszystkie siły na Zachodzie są skoncentrowane na ataku na nas – powiedział w telewizji Nikołaj Starikow, prokremlowski ekspert, tuż po krachu waluty w grudniu. – Miażdżą fundamenty wielkiej konstrukcji geopolitycznej, jaką jest Rosja, aby pozbyć się rywala – podsumował.