1 i 2 maja 2011 nadaliśmy imiona siedmiu drzewom w Krakowie
Grochodrzew przy Kościele św. Jana Chrzciciela o obwodzie pnia 300 cm – 1 maja 2011 otrzymał imię Sambor z Czerwonego Prądnika
W dniu 1 i 2 maja Starosłowiańska Świątynia Światła Świata odbyła obrzędy związane ze Świętem Boru i Świętem Drzew. Z tej okazji działając w ramach Towarzystwa Ochrony Najstarszych Drzew w Polsce nadano imiona siedmiu drzewom w różnych miejscach Krakowa. Imiona otrzymały trzy drzewa na Czerwonym Prądniku, jedno w Parku Podgórskim i trzy drzewa na Łobzowie – jedno – pomnik przyrody – przy dawnej ulicy Przeskok oraz dwa wiązy w tym samym rejonie ale sygnowane jako ulica Zakątek.
Publikujemy ten artykuł mimo, że nie mamy jeszcze kompletu zdjęć, ale zdjęcia dokleimy przy okazji, a teraz ważny jest sam fakt i przedstawienie wam faktów.
Przy tej okazji opowiemy dwie historie z których pierwsza jest wiadomością dobrą, a dotyczy parku koło mojego obecnego miejsca zamieszkania ulicy Promienistych – Parku Zaczarowanej Dorożki i rosnącego tam młodego dębu.
Dąb w Parku Zaczarowanej Dorożki otrzymał imię Jana Kaczary. Ma tylko 33 lata ale burzliwą historię związaną z wandalizmem za sobą.
Druga historia jest wiadomością bardzo złą – jest dowodem tego o czym nie raz pisaliśmy – ludzkiej podłości i bandytyzmu wobec drzew – dotyczy ona także dębu – niestety tego bardzo starego dębu, który jest POMNIKIEM PRZYRODY – w pierśnicy ma 285 centymetrów – według deklaracji Urzędu Miasta Krakowa, i które Urząd w naszym imieniu – OBYWATELI, którzy opłacają urzędników z własnych podatków – zobowiązał się wszelkimi sposobami chronić. Drzewo to jest przez pazernego człowieka mordowane w majestacie prawa i na oczach setek miłośników przyrody – to dąb przy ulicy Przeskok – szczególnie drogiej mojemu sercu – bo tam naprzeciw tego dębu jest d0m rodzinny moich dziadów – Uznańskich i Sułkowskich i Białczyńskich – Ogród Łobzów – i ten dąb właśnie jest zatruwany herbicydami.
Dąb przy byłej ulicy Przeskok, róg ulicy Zakątek – Zakątek wychodził na ulicę Kazimierza Wielkiego, wszystko to mieści się i dzieje się – dwa kroki od zakopanej pod ziemią Młynówki Królewskiej i dawnej rezydencji letniej króla Kazimierza Wielkiego – Zamku Łobzów. Kiedy robiłem to zdjęcie nie było jeszcze widać, że część konarów jest martwa. Pamiętałem to drzewo jako kwitnące życiem z września 2008 roku kiedy pracowałem naprzeciw niego i pod nim stawiałem swój samochód na parkingu – wszyscy chcieli pod nim parkować bo dawał wspaniały cień. Teraz połowa konarów jest martwa.
Ale po kolei.
Jedno z drzew, którym nadano imię – Dąb – Jan Kaczara w Parku Zaczarowanej Dorożki – jest drzewem młodym, ale z pewną historią. Ma 33 lata zaledwie bowiem posadzono go w roku 1978 kiedy powstawało osiedle wieżowców, a właściwie te dwa – nr 9 w którym obecnie mieszkam, i numer 11 – nad Potokiem Rozrywka, między ulicami Olszecką i Promienistych.
Park Zaczarowanej Dorożki – Potok Rozrywka – ciąg starych Wierzb i widok na blik nr 9 za wierzbami.
Wtedy to w 1978 roku zbudowano te dwa ostatnie bloki z serii pięciu bardzo udanych i wyjątkowych jak na epokę schyłkowego komunizmu w Polsce, która była jak wiadomo czasem totalnego i wieloletniego kryzysu. Nie mam pojęcia jakim sposobem Spółdzielnia Prądnik (wtedy nazywała się jakoś inaczej już nie pamiętam jak bo nazwy w socjalizmie wymyślali jacyś spece od tego żeby się ich nie dało zapamiętać) zdobyła środki finansowe i materiały na tę budowę.
Dąb Jan Kaczara z Czerwonego Prądnika – urodzony 1978
Grunt że budynki powstały i tutaj zamieszkaliśmy w zimie 1977 roku. Bloki były pięknie położone nad potokiem a wzdłuż potoku rosła aleja starych wierzb – bo kawałek dalej stał dawny młyn – który oczywiście komuś za Komuny odebrano i przerobiono na magazyn książek państwowej instytucji Dom Książki. Zrobiono tak – żeby młyn kułakowi odebrać i żeby zniszczał (i rzeczywiście 3 lata temu zawalił mu się dach i będą ten zabytkowy młyn stawiać od nowa – zostały tylko cztery ściany nośne). Wierzby od 1978 roku systematycznie padają – jedna po drugiej – to były bardzo stare drzewa, myślę że pewnie i 200 letnie – dwa jeszcze żyją i mają w pierśnicy po 300 centymetrów co według znanych mi tabel predestynuje je do stania się pomnikami przyrody. Inne są młodsze, to zapewne dzieci tych staruszków, a jeden z pni zachowanych po ściętej wierzbie przy ulicy Olszeckiej ma u podstawy ponad 4 metry średnicy.
Dąb inne ujecie – widać ubytek konarów dolnych po stronie dawnej rany.
Jedną prezentowałem na zdjęciach w poprzednim artykule na temat starych drzew (300 cm obwodu) . Park Zaczarowanej Dorożki to dawny dziki skwer, który powstał na zasypanym stawie Dominikańskim – Dominikanie mieli tutaj swoje włości – pozostała nazwa ulicy Dominikanów, mieli tutaj znane w Polsce gospodarstwa rybne i młyny. Młyn poszedł w rozsypkę, staw zasypano – powstał dziki skwer, łąka , dziura w samym sercu miasta. W lecie 1978 posadzono właśnie w tej dziurze całą masę drzewek i krzewów i tak powstał park „Za potokiem”, w odróżnieniu od Starego Parku – koło Domu Dziecka przy ulicy Naczelnej i koło Kaplicy Jana Chrzciciela. Posadzono głównie topole, jaśminy, jarzębiny, wierzby płaczące i ten jeden dąb. W zeszłym roku rozpoczęła się przebudowa parku – i wszystkie topole po 32 latach żywota wycięto w pień. pozostały wierzby i ocalał ten dąb.
Ale dąb ów przeżył mniej więcej po 10 latach życia – w roku 1988 – straszliwy dramat i znalazł się na skraju zagłady. JAK TO U NAS, NOCĄ JAKIŚ KOMPLETNY SKRETYNIAŁY PIJANY WANDAL zdarł korę z pnia na niemal całym obwodzie, pasem o wysokości czterdziestu centymetrów. Dosłownie świecił tam biały miąższ pnia , a pasek łączący korę pod cięciem z korą powyżej miał nie więcej niż 3-4 centymetry. Wydawało się, że po dziesięciu latach rośnięcia przyszedł kres żywota bo jakiś palant załatwił na amen to drzewo. Rzeczywiście drzewo zaczęło schnąć – połowa korony nie puściła liści. Ale o dziwo wcale nie padło całkowicie. Drugiego roku już więcej niż pół korony miało liście, na miejsce uschniętych konarów porosły nowe gałęzie. Nieco zachwiana została sylwetka drzewa , bo jedna strona – ta od rany rosła marniej. Przez kolejnych dziesięć lat trwał proces zasklepiania rany. Drzewo poradziło sobie z tym samo – bez niczyjej pomocy. Dzisiaj wygląda całkiem krzepko i daje sporo cienia. Ponieważ tutaj na Prądniku mieszkał słynny z wierszy Ildefonsa Gałczyńskiego Jan Kaczara – Zaczarowany dorożkarz i jego zaczarowany koń, uliczkę nazwano ulicą Jana Kaczary, nowe bloki które się teraz stawia nazywają się Osiedle Zaczarowanej Dorożki – no i park który przebudowano dając mu nawet podświetlaną kolorową fontannę także nazywamy Parkiem Zaczarowanej Dorożki. Do Jana Kaczary mam stosunek szczególny, bo był kumplem mojego dziadka przedwojennego dorożkarza krakowskiego, z ulicy Kazimierza Wielkiego – ojca mojej matki.
Na dalszym planie widać świętą wierzbę – ma także 33 lata – ale za to sześć pni
Ta historia ma szczęśliwy koniec. Teraz przedstawimy inne drzewa, którym nadaliśmy imiona, a potem na koniec opowiemy tę drugą – niestety smutny zapis ludzkiej pazerności, braku honoru, bezmyślności a właściwie myślenia tylko o własnym interesie i prywatnych korzyściach – kosztem wszystkiego i wszystkich dookoła – za cichym przyzwoleniem „kumpli”??? z Urzędu Miasta Krakowa.
Temu wzniosłemu lecz zdruzgotanemu brzostowi, który ma ponad 400 centymetrów obwodu, a więc jest bardzo stary i rośnie za siatką nad potokiem Rozrywka, na terenie Domu Dziecka – instytucji państwowej – nadaliśmy w dniu 2 maja imię Bolko z Czerwonego Prądnika. Drzewo ma zgruchotane trzy potężne konary połamane przez wichury, ale konary te ani nie są odcięte, ani zaopatrzone – otwarte rany zieją już 3 rok. Opieka nad tymn drzewem należy do Urzedników Urzędu Miasta Krakowa, albo go Gminy Kraków jako właściciela domu dziecka – tak czy owak to są ci sami ludzie – drzewo nie ma znaku pomnika przyrody – ciekawe dlaczego?.
Przy Grochodrzewie Sambor z Czerwonego Prądnika. Grochodrzew rośnie przy murze posesji kościoła św. Jana Chrzciciela – na pólnoc od bramy, na wprost zachodniego, bocznego wejścia do kościoła. Ma 300 centymetrów w brzuścu – to sporo jak na ten gatunek. Stojąca obok kaplica jest zabytkiem z XVII wieku więc i on może mieć ponad 300 lat. Pierwsza kaplica strawiona pożarem stanęła już w roku 1594 (a więc jeszcze w XVI wieku), kolejna murowana – czyli obecna w 1642.
Ja z Grzegorzem po obrzędzie nadania imienia – załączamy tutaj Dokument nadania imienia temu drzewu. Każde z drzew które nazwaliśmy otrzymało taki dokument. Dokumenty powędrowały do Archiwum Towarzystwa Ochrony Najstarszych Drzew w Polsce.
Dokument Nadania Imienia Staremu Polskiemu Drzewu Sambor z Prądnika Czerwonego
Ja – Grzegorz Sambor i Grochodrzew Sambor. Grzegorz Sambor zobowiązał się opiekować tym drzewem po mojej śmierci. Dokąd to będzie możliwe ja się nim zajmę, żeby źli ludzie nie zrobili mu tego co dębowi Władysławowi z Łobzowa.
Brzoza Józefina z Podgórza rośnie w Parku Podgórskim, ma 320 centymetrów w pierśnicy, nie jest oznaczona jako pomnik przyrody, nie miała dotychczas imienia. rośnie na górnej alejce niedaleko bramy wejściowej od strony stadionu Korony. Trzeba zaraz za bramą wspiąć się na dziki pagórek po prawej ręce i już jesteśmy na tak zwanej „Górnej Ślepej Alei”. ślepa Aleja kończy się zapadniętymi, zarośniętymi schodami wiodącymi donikąd.
Brzoza Józefina w Parku Podgórskim – lody po nadaniu imienia
Pod Józefiną z Podgórza. To jedno z dwóch drzew, o które możemy być spokojni. Jest zdrowe i zadbane.
Odpoczynek na ławeczce pod Skarpą Brzozy Józefiny
Zbiorowy rodzinny świąteczny piknik 2-giego maja 2011, obok Skarpy Józefiny
Przechodzimy teraz do powieści o drzewach z Łobzowa – 3 drzewach którym nadaliśmy imiona. Miało być inaczej, to dąb szypułkowy, bezimienny – o pierśnicy 2982 centymetry rosnący przed Ogrodem Łobzów na dawnej ulicy Przeskok miał otrzymać imię Władysław na cześć mojego dziadka. Zanim nadaliśmy mu imię dowiedzieliśmy się od mieszkających tutaj osób, które ten dąb od dziesięcioleci podziwiają smutnej historii z ostatnich 3 lat.
Uchwała która określa czego robić nie wolno z drzewem i obok drzewa pomnika przyrody – Nie określa iż nie wolno wiercić świdrem w pniu i wstrzykiwać do pnia herbicydów. Widocznie to komuś w mieście Krakowie wolno robić z pomnikiem przyrody . Urząd Miasta – bezradny jak zwykle kiedy chodzi o prywatną kasę jakiegoś bonzy.
Wykaz pomników przyrody Urzędu Miasta Krakowa – pozycja nr 3 Dąb szypułkowy – Władysław z Łobzowa. Zabijany bezkarnie podczas gdy policja i urzędnicy opłacani z naszych podatków śpią spokojnie, a gęby mają pełne frazesów o ochronie przyrody.
Nie nazwałem go Dębem Władysława Białczyńskiego ale po prostu Władysławem z Łobzowa. Czy chcielibyście dać imię swojego przodka drzewu, które ktoś z premedytacją od jakiegoś czasu zabija – mimo że jest to drzewo pod ochroną – pod ścisłym nadzorem Urzędu Miasta – że jest pomnikiem przyrody?. Mam dziwne przeświadczenie, że jakaś klika która tutaj działa zabije to drzewo które rosło może 100 może 200 lat – może 300 – pokolenia całe.
Nadanie imienia Władysławowi z Łobzowa
Ale teraz zjawiła się pazerna banda i zabiją je. Wolałem mu nie nadawać imienia dziadka i imię dziadka Władysława Białczyńskiego nadaliśmy wiązowi o pierśnicy w obwodzie 425 centymetrów z ulicy Zakątek nad Młynówką, a drugiemu wiązowi szypułkowemu z tejże ulicy o pierśnicy 356 centymetrów, nadaliśmy imię Stanisława z Łobzowa – i poświęciliśmy ojcu mojej żony Stanisławowi Pagaczewskiemu – Wiąz Szypułkowy Stanisław Pagaczewski z Łobzowa.
Całą tę historię dokończę wam jutro bo dzisiaj nie mam już naprawdę po tym pięknym pełnym przeżyć dniu siły.
3 maja, godz. 7.05 – Zakończmy więc tę historię, a raczej opowiedzmy do końca ponieważ wcale nie zamierzamy zrezygnować z walki o prawo społeczeństwa do faktycznej a nie pozorowanej przez urzędy i urzędników ochrony przyrody.
Nadanie imienia dębowi pomnikowi przyrody przy ulicy Przeskok
W latach siedemdziesiątych XX wieku , za Gierka podczas boomu gospodarczego pierwszych lat jego rządów bardzo dużo budowano. Jak to za Komuny, wywłaszczano jak popadło, trzeba czy nie trzeba i płacono psi grosz za grunty i domy. Nie inaczej było na Łobzowie gdzie partyjniacy postanowili sobie postawić bloki spółdzielcze. Stawiała je spółdzielnia do której nioe każdy mógł należeć, bo grunty były ekskluzywne, niemal w centrum miasta. Postawiono w ten sposób wieżowce przy ulicy Królewskiej w których umieszczono dolarowe sklepy Pewexu i nocne lokale, postawiono w ten sposób hotel naprzeciw miasteczka Akademii Górniczo-Hutniczej, postawiono w ten sposób owe bloki na „zagrabionym” w majestacie prawa Zakątku i Przeskoku. Jeden z właścicieli zawalczył o kawałek ziemi którą mu odebrano, i nas której nic nie postawiono. Nasza rodzina także walczy z URZĘDAMI o odzyskanie takiej ziemi przy Hotelu Holiday Inn – też ją zabrali pod rzekomą budowę, ale nic nie zbudowali przez 40 lat. Teraz my musimy Państwu wytoczyć cywilny proces – tak to sobie urządziła złodziejska III RP i musimy zapłacić na wejściu 10% wartości tej ziemi jeśli chcemy wnieść sprawę. Mamy to wpłacić adwokatom i sądom powszechnym – powszechnym – koń by się uśmiał z ich powszechności i w ogóle s polskiego sądownictwa i systemu prawnego, które pozwala uniewinniać morderców z Kopalni Wujek i ich mocodawców.
Państwo z takim systemem prawnym i wyborczym jak Polska nie może być szanowane przez żadnego myślącego obywatela – piszę to ze smutkiem w 220 rocznicę Konstytucji 3 Maja.
W każdym razie ten właściciel odzyskał kawałek ziemi z dębem pomnikiem-przyrody. Sam będąc człowiekiem przyzwoitym nie zamierzał nic tutaj robić, bo to naprawdę mały kawałek i bez zniszczenia tego drzewa nie da się nic postawić. Ale sprzedał podobno ten grunt – jak mówią mieszkańcy – Panu W. Pan W. jest lekarzem – no ale nie jest lekarzem drzew on leczy ludzi i ma im nie szkodzić – nie zobowiązał się żadną przysięgą by nie szkodzić drzewom. TRym, bardziej jego żona Pani W. – znana krakowska developerka. Którejś wiosennej nocy wykonano w drzewie głebokie odwierty – może pood pozorem badania jego stanu. od tej nocy drzewo zaczęło jednak ginąć w oczach. Ktoś – niezanany sprawca truje drzewo i co roku staje się ono coraz bardziej martwe. W tej chwili dotyczy to już połowy korony. Dziwi mnie że te odwierty nadal są niezabezpieczone przez Urząd. podobno trwa walka o uratowanie drzewa i uniemożliwienie budowy 5-cio kondygnacyjnej kamienicy na tej działce. Tyle że Urząd rękami swoich urzędników z innego wydziału wydał już pozwolenie na budowę – budowę na działce na której stoi drzewo pomnik przyrody uznane przez ten sam Urząd. policja jest bezradna – nie słyszałem jeszcze żeby polska policja poradziła sobie z jakąś sprawą – nie zetknąłem się z tym nigdy osobiście – a już niejedno widziałem przez 60 lat życia. Oni jak nie są na urlopie to są na chorobowym, albo czekają żeby jakoś dociągnąć do urlopu. Dobór negatywny do polskiej policji trwa nieustannie od II Wojny Światowej. Oni są sprawni tylko na papierze i w ustach polityków.
Odwierty na Dębie szypułkowym – Pomniku Przyrody – Władysławie z Łobzowa.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi i dlaczego drzewo, które w 2008 roku we wrześniu, bo wtedy tu przestałem pracować – było kwitnące, a teraz jest nagle na wpół martwe po 300 latach zdrowego życia , to rozsądny śledczy zadaje sobie pytanie i odpowiada na nie – komu śmierć tego drzewa przyniesie korzyść?!!!
Sprawa jest prosta jak drut – K, ten to może mieć interes w uśmierceniu tego pomnika przyrody ten dąży do usunięcia drzewa. Wystarczy obserwować jego i powiązanych z nim ludzi. Wystarczy złapać za rękę tego który wstrzykuje herbicydy. No ale polska policja nawet nie ma kamery żeby ją tutaj zamontować i nagrać tych bandziorów. Ten kto zarobi na śmierci drzewa jest jedynym który może chcieć jego śmierci. Bezradność Urzędu i tych ludzi którym płacimy z własnej kieszeni żeby bronili nas przed takimi pazernymi ludźmi jak Pani W. i Pan W. jest przerażająca. Po co w ogóle ich utrzymywać – skoro oni tak jak za Komuny – skupiaja się na własnych interesach, albo działają przeciw obywatelom w imieniu urojonego Państwa, kóre jest ponad obywatelami i wcale im nie służy.
Odwierty na Dębie szypułkowym – Pomniku Przyrody – Władysławie z Łobzowa.
Ale czasy bezkarności Urzędników i ich kolesiów się skończyły – Ktoś, w okolicznych domach posiada kamerę i bedzie dowód jeśli ktoś jeszcze raz spróbuje zatruć dąb pomnik przyrody przy ulicy Przeskok. Obywatele musza sobie radzić sami i walczyć z urzędami sadami, które działają jak za Komuny – przeciw nim albo w najlepszym razie „obok” nich – uwikłane we „własne” interesy na wspólnym majątku narodowym i wspólnym dobrze.
Miało być świątecznie przyjemnie i miło, miało być rocznicowo, ale III RP nie potrafi nawet zorganizować obchodów Święta swojej Flagi a co dopiero skutecznie bronić obywateli przed własnymi urzędnikami i pazernymi biznesmenami uwłaszczonymi po złodziejsku na wspólnym majątku nas wszystkich. Oto jak na przykładzie zwykłego starego drzewa można do dna ujrzeć istotę systemu III RP – skorumpowane, złodziejskie , antyobywatelskie państwo. Aż dziw bierze że tylu jest ludzi zadowolonych z tego gdzie i jak żyją. Forsa to nie wszystko, widać to na tym przykładzie.
Swoją drogą kim musi być pan W. i Pani W. – co to za samolubne, wstrętne typki: bez honoru – bo tego ich szkoła nie uczy, bez zasad – bo tego z domu nie wynieśli, bez poczucia wspólnoty – bo tego dobrego przykładu – działania dla wspólnego dobra – Państwo im i NAM WSZYSTKIM – nie daje.
Za kilka tygodni pokażemy zdjęcia tego drzewa kiedy się ono zazieleni. Będzie widać skalę zniszczeń dokonanych przez Tego komu to może przynieść korzyść majątkową. STOP BEZPRAWIU W POLSCE!!!
Będziemy się zajmować tym drzewem nieustannie, a jeżeli ludziom z komitetu obywatelskiego uda się utrwalić na filmie bandytów na gorącym uczynku zwrócimy się do Urzędów III RP o sprawiedliwość. Nie, nie odpuścimy tego. Pan W. i Pani W. od tej chwili nie mogą spać spokojnie, także urzędnicy odpowiedzialni za to drzewo spokojnie spać nie będą.