Profesora Ignacego Ryszarda Danki „Pelazgowie, autochtoni Hellady. Pochodzenie, język, religia. ” (Wojciech Jóźwiak – Taraka 2014)

http://www.taraka.pl/pelazgowie_praojczyzna_indoeuropejczykow

 

Wojciech Jóźwiak

Pelazgowie i praojczyzna Indoeuropejczyków

Jesienią 2007 znalazłem w Sieci, kupiłem, sprowadziłem i przeczytałem książkę (książeczkę – 94 strony) legendarnego dla mnie (dlaczego? Zobacz tu… i tu…) profesora Ignacego Ryszarda Danki pt. Pelazgowie, autochtoni Hellady. Pochodzenie, język, religia. Dowiedziałem się z niej, że niemal w całej Grecji półwyspowej i na wyspie Krecie zachowały się podania, iż przed Hellenami był tam inny lud mówiący swoim językiem. Herodot wspomina, że w dawnej Grecji „te bowiem były główne szczepy, mianowicie jeden pierwotnie pelazgijski, drugi helleński. Jeden nigdy nie opuszczał kraju, drugi był bardzo wędrowny.” Dziewiętnastowieczni językoznawcy odkryli w języku greckim obszerny zasób słów, które zdawały im się być nie-indoeuropejskiego – inaczej niż greka – pochodzenia; ten obcy substrat, nazywany także „egejskim” lub „azjanickim” utożsamiali z językiem Pelazgów, których przeto uznano za nie-Indoeuropejczyków. Jednak w ślad za bułgarskim uczonym Vladimirem Georgievem, Danka stwierdza dobitnie i stanowczo, iż „żadnej rodziny języków azjanickich nigdy nie było”. Pelazgowie mówili językiem indoeuropejskim, wprawdzie nie-greckim, ale niedaleko z nim spokrewnionym. Zatem jak przy wszystkich ludach indoeuropejskich powstaje typowe pytanie: gdzie żyli wcześniej, skąd przybyli? Danka za Georgievem odpowiada: znikąd. Zawsze tam byli. Pelazgowie byli w Helladzie tubylcami, autochtonami! Zawsze, oznacza w tym przypadku: zapewne od początku istnienia kultur neolitycznych, więc uprawiających ziemię i mieszkających w stałych osiedlach. Ale to by oznaczało, że ludy indoeuropejskie nie przybyły, jak zwykle się sądzi, gdzieś z północy, najpewniej z ukraińsko-(dziś)-rosyjskich stepów, lecz rozwinęły się w regionie obejmującym Bałkany i Azję Mniejszą z Helladą jako centrum.

Teza ta kieruje nas do dyskutowanego także w „Tarace” sporu o model „pasikoników czy mrówek” (zobacz…), czyli o to, czy Indoeuropejczycy rozeszli się po Europie i Azji podbijając ją jako zbrojni, władczy i konni ewentualnie rydwanni najeźdźcy czyli jako pasikoniki – czy też zasiedlili te kraje w procesie pierwotnej kolonizacji rolniczej, neolitycznymi rolnikami będąc i biorąc pod uprawę ziemię przed nimi żywiącą tylko dzikie stada wraz z łowiącymi je mezolitycznymi (jak Indianie Ameryki Północnej) myśliwymi i wygrywając skuteczniejszą techniką aprowizacyjną i rozrodczością, nie orężem? Model pasikoników był do niedawna popularny, a paradoksalnie impetu dodała mu litewsko-amerykańska badaczka prahistorii i feministka Marija Gimbutas, solidaryzująca nie z drapieżnymi, jak mniemano, męsko-aryjskimi najeźdźcami, lecz z pokonanymi, łagodnymi jakoby, matriarchalnymi kulturami Wielkiej Matki Ziemi. Oczywiście nie nauka to, a nowoczesna mitologia! Skoro jednak urheimat Indoeuropejczyków był na Bałkanach i nad Egejskim Morzem, więc tamten spór upada jako bezprzedmiotowy.

Bałkany jako środek Indoeuropejszczyzny przekonują! Tym bardziej, że Danka zwięźle przedstawia etno-geografię owej praojczyzny: zachodnią jej flankę stanowią ludy i języki illiryjskie, wenetyjski, Italikowie i Celtowie (obszar to od obecnej Bośni po Bawarię wraz z północą Italii); flankę północną, pewnie już poza łukiem Karpat, tworzą Germanie, Bałtowie i Słowianie, a także zagadkowi Tocharowie (o których nawet nie wiemy, jak sami się nazywali, nazwa T. jest sztuczna), których wywiało aż nad rzekę Tarym – mapa Chin potrzebna! Skrzydło południowe to Hetyci wraz z pozostałymi anatolijskimi krewnymi, czyli Azja Mniejsza. Grupa centralna jest najbardziej złożona i różnorodna: są tu Dako-Myzowie (z których współcześni Albańczycy), Frygowie i Ormianie, Indoirańczycy (sic!), Grecy – i blisko sobie, jak się okazuje, pokrewni Pelazgowie i Trakowie. I parę jeszcze mniej znanych grup językowych. Razem dobrze określona kraina, zarazem zwarta i zróżnicowana, podzielona górami i cieśninami na drobniejsze ojczyzny. Przecież do tutejszego landschaft’u pasuje wspólne indoeuropejskie słownictwo: te wszystkie słowa oznaczające morze, górę, drzewo, śnieg, zimę i wiosnę, orła, niedźwiedzia, wilka, byka, konia i owcę. Żeby wszystko to znaleźć, nie trzeba szukać za Dnieprem… Ten rozkład przestrzenny języków zgadza się też z faktami archeologicznymi: rolnictwo, stałe osady, budowa miast i w ogóle cywilizacja miała swój wyraźny gradient: szła z Azji Mniejszej, Lewantu i Mezopotamii, przez Grecję i Bałkany, stąd dopiero do Italii, do Kotlin Naddunajskich, skąd dalej za Alpy, za Ren, poza Karpaty… i do dalszych, całkiem dzikich wówczas krain. Ruch Indoeuropejczyków z Bałkanów ku peryferiom zgodny byłby z tym gradientem. Z kolei Indo-irańczycy przesunęli się na wschód, aż do Indii, penetrując – zapewne – po drodze śródgórskie oazy dzisiejszego Iranu i Afganistanu, klimatem i krajobrazem mało różne od ich dawnej ojczyzny. Pelazgowie z Trakami w obecnej Grecji, Macedonii i Bułgarii byli w samym środku indoeuropejskiego matecznika….”

 

więcej: TARAKA – Wojciech Jóźwiak

Podziel się!