Marek Wójtowicz – Tajemnica kujawskich „kurhanów”(Słowianić nr 6 – Jesień 2014)

 

Po 5-tym letnim numerze kwartalnika „Słowianić” poświęconym w dużej części Ukrainie i jej świętym miejscom wychodzi numer 6-ty, jesienny. W naszym zamiarze było aby to czasopismo łączyło w sobie słowiańskie sprawy codzienne,współczesne, małe i duże, z opowieściami na temat dawnych dziejów i ich aktualnego oglądu, ale także by wszystko to połączyć z tematami służacymi rozwojowi duchowemu i percepcją wyższego świata duchowego.

W jesiennym numerze „Słowianić”, który powinien być w sprzedaży od 21 września znajdziecie artykuły niezwykłe takich gości jak: Żarislav Śvicky (Słowacja), Witold Jabłoński (autor powieści „Słowo i miecz”), czy Eugeniusz Chrzanowski (współzałożyciel Fundacji Piastun),  jak i teksty stałych autorów: Joanny Kuruc, Jail Kubackiej, Czesława Białczyńskiego, Tadeusza Owsianko, Piotra Kudryckiego, Marka Wójtowicza. Zamieściliśmy w nim między innymi relację Marka z naszej czerwcowej wizyty na tzw. „Kurhanach kujawskich”. Przynajmniej te „kurhany” na jakie natrafiliśmy w Świętym Gaju nie są wcale zwykłymi kurhanami. Oto fragment tego tekstu w związku z kolejną wizytą (6-7.09) nad Gopłem, u naszych przyjaciół z Kujawskiego Kręgu Zrzeszenia Słowian.

CB.

aaa5

Marek Wójtowicz

 

Tajemnica kujawskich „kurhanów”

 

W ostatnią sobotę maja jesteśmy na spotkaniu u naszych słowiańskich przyjaciół na Kujawach. W niedzielne popołudnie – jako ostatni punkt programu – zaplanowano wyjazd na tzw. „kurhany”. Bardzo jestem ciekaw tych miejsc. Wszak T. Marski w „Księdze Popiołów” podaje, że obiekty te są o wiele starsze od egipskich piramid! Tymczasem okazuje się, że jest jakieś zawirowanie z obiadem i wycieczka się opóźni. Iwona, którą zabrałem z Wrocławia ma ograniczony czas. Zatem podejmujemy decyzję, że natychmiast wyruszamy sami. Mariusz – gospodarz spotkania – wyjaśnia nam, jak tam dojechać.

Jedziemy. Dojeżdżamy do Izbicy Kujawskiej. To powinno być już gdzieś w pobliżu, ale nie ma żadnych znaków informacyjnych. Docieramy do miejsca, gdzie mogę skręcić w lewo albo w prawo. Intuicyjnie skręcam w prawo i po kilku kilometrach znajdujemy się w jakiejś wiosce. Pytam w sklepie o „kurhany”, ale nikt nic nie wie, ruszamy więc dalej. Wreszcie jest strzałka informacyjna, skręcamy w lewo i po kilku minutach jesteśmy na miejscu.

Nieopodal wśród pól widnieje duża kępa starych drzew (fot. 3 , górne zdjęcie). Miedzą wzdłuż łanu żyta ruszamy w jej kierunku. Jeszcze nic nie zapowiada tego, co przyjdzie nam sobie uświadomić za chwilę i potem. Nagle czuję na plecach mocne wibracje, Iwona jest zdziwiona, ale po chwili widzę, że też to odbiera. Wreszcie jesteśmy przy obiekcie.

aaa3

 

Pierwsze, co przyciąga moją uwagę, to ponadstuletnia grusza o mocno skręconym prawoskrętnie pniu (fot. 2). Wiedza o drzewach mówi mi, że to strażnik tego miejsca. Kiedy podchodzę bliżej, doznaję działania tak wielkiej mocy, iż by ustać na nogach muszę się oprzeć o drzewo.

aaa4

W końcu łapię równowagę i zaczynamy czytać tablicę informacyjną, dotyczącą tego miejsca i informującą, że mamy do czynienia z kurhanem. Widziałem wiele kurhanów, ale obiekt znajdujący się tutaj (fot. 3 dolne zdjęcia) w niczym ich nie przypomina. Czymże jest i do czego służyła ta zagadkowa budowla?

 

Więcej w Kwartalniku.

 

Podziel się!