O grzybach inaczej: Ario-Słowianie i muchomory

Muchomory to bardzo ciekawe grzyby. Piszę o nich dopiero teraz tutaj, chociaż już w moim dawnym artykule o „Kiszeniu Barszczu, lejkowcach i opieńkach” wspominałem Wam, że razem z Anną w latach osiemdziesiątych w Jaworniku Polskim zbieraliśmy muchomory czerwonawe i jedliśmy je. Muchomor Czerwonawy to smaczny grzyb jadalny, a Muchomor Czerwony uchodzi za trujący. I jest trujący  aczkolwiek nie śmiertelnie, jeśli nie wie się jak się z nim obchodzić, a próbuje się go używać. Nasi pradziadowie Ario-Słowianie, jak też szamani syberyjscy nie mieli z tym problemu, ale grzyb ten wymaga Wiedy. Generalnie polecam ten pierwszy, więc wróćmy jednak do Muchomorów Czerwonawych. Do dzisiaj wspominam smak tych grzybów jako wyśmienity. To były najsmaczniejsze grzyby w moim życiu.

Jawornik Polski w tamtych latach był istną kopalnią grzybów, które mogą się człowiekowi tylko przyśnić. W następnym odcinku, grudniowym opowiem wam o jednym z nich. Też zebraliśmy ich tam wtedy kilkadziesiąt i w niczym nie ustępowały borowikom szlachetnym, czy kozakom.  

 

https://www.bio-forum.pl/messages/34/2675.html

 

Muchomor czerwonawy jest jadalny. Nie trzeba żadnej specjalnej obróbki. Pyszna jest zupa, znakomite są usmażone na patelni, bardzo dobre są flaczki. Tylko muchomor czerwonawy czerwienieje po uszkodzeniu, tylko on ma trzon czerwieniejący, lub czerwony. Kolor kapelusza jest też bardzo charakterystyczny. Żaden inny nie ma takiego, dla mnie cielistego, odcienia. Kołnierzyk musi mieć prążki. U dołu mogą być resztki pochwy w kształcie nieregularnych wałeczków, nie ma takiej pochwy, jak u innych.

 

 

Trzon, trzon jest nie do pomylenia, zobaczcie

 

Muchomor czerwieniejący (Amanita rubescens Pers.) – gatunek grzybów należący do rodziny muchomorowatych (Amanitaceae)[
Kapelusz

Cielistoczerwonawy, bladoczerwonawy, brązowoczerwonawy lub jasnobrązowy z czerwonawym odcieniem, o średnicy do 15 cm. Powierzchnia sucha, pokryta brązoworóżowymi łatkami różnej wielkości.U młodych egzemplarzy półkolisty, następnie płasko rozpostarty[4] .

Blaszki

Za młodu białe, później z różowawym nalotem, do 12 mm szerokości, przyrośnięte lub zbiegające, dosyć gęsto ustawione. Uszkodzone zmieniają kolor na brązowoczerwonawy[4].

Trzon

Początkowo białawy, później brązowoczerwonawy, u podstawy bulwiasto zgrubiały, o wysokości do 15 cm, otoczony resztkami pochwy w kształcie nieregularnych wałeczków. Wyposażony jest w prążkowany pierścień[4].

Miąższ

Biały, mięsisty, uszkodzony zmienia barwę na czerwonawą, kruchy, bez zapachu, o łagodnym smaku[4].

Wysyp zarodników

Biały. Zarodniki gładkie, szerokoelipsoidalne, o rozmiarach 6-7 × 8-10 μm[5].

Na półkuli północnej jest szeroko rozprzestrzeniony. Najliczniejsze opisane stanowiska znajdują się w Ameryce Północnej i Europie. Zanotowany także w Afryce[6]. W Polsce jest bardzo pospolity[3].

Występuje w lasach liściastych, iglastych i mieszanych. Rośnie na ziemi, wśród mchów, szczególnie pod brzozami, bukami, sosnami, dębami. Owocniki wytwarza od czerwca do listopada[3].

Grzyb jadalny. Ze względu na swoje spore rozmiary i częste występowanie jest atrakcyjny dla grzybiarzy.

 

Paweł i Grzyby

https://www.youtube.com/watch?v=msi_RerUpS8

https://www.youtube.com/watch?v=Ac_Jgny88LM

Trujący Muchomor plamisty

 

https://www.youtube.com/watch?v=THX3aNtZmg0

Łukasz Łuczaj

https://www.youtube.com/watch?v=N5NuXRC8THk

Muchomor Czerwony (Archiwum 2010)

Archiwum 2010 – środa, 24 luty 2010 13:01

źródło: Spliff – Gazeta Konopna

Ludzie muchomory – prekursorzy psychedelii

 

Wielki Kruk napotkał fokę i nie mógł wysłać jej z powrotem do jej morskiego domu, bo nie miał siły unieść worka z trawą, która była dla foki prowiantem na drogę. I Wielki Kruk zwrócił się do Egzystencji, najwyższego bóstwa Vahinina o pomoc. I Vahinin odrzekł mu: „Idź na równinę koło morza, a tam znajdziesz białe łodygi z nakrapianymi kapeluszami. Są to duchy Wapaq. Zjedź kilka, a one ci pomogą”.

I Wielki Kruk poszedł. Wtedy Bóg splunął na ziemię i z jego śliny wyrosły muchomory. Wielki Kruk odnalazł grzyby, zjadł je i zrobiło mu się wesoło. Muchomor powiedział do niego „Jak to, nie możesz podnieść worka?”, „Tak właśnie jest” – odpowiedział mu Kruk – „Ja jestem silny, pójdę i podniosę worek” – odparł Wapaq. Poszedł, podniósł worek od razu i wysłał fokę do domu, a następnie pokazał Krukowi, jak tego dokonał i jak foka powróciła do swych towarzyszy. Wtedy Wielki Kruk rzekł: „Niechaj muchomor pozostanie już na ziemi i niech moje dzieci widzą to, co on zechce im pokazać”

Z mitologii Koriaków
Wielki Kruk – bohater mitologii zamieszkujących wschodnią Syberię Koriaków – otrzymuje od najwyższego bóstwa dar – czerwonego muchomora Amanita muscaria. Grzyb staje się komunikatorem między świtem ziemskiej egzystencji a kosmosem. „I niech moje dzieci widzą to, co on zechce im pokazać” – rzekł Wielki Kruk.
Przytaczany na wstępie fragment koriackiej mitologii wskazuje na istotną rolę kulturową najsilniejszego halucynogenu występującego na Syberii. Pojawia się on jako jeden z kluczowych elementów klasycznego szamanizmu syberyjskiego – czyli systemu religijno-wierzeniowego, w którym specjalnie predestynowany przedstawiciel grupy (szaman) za pomocą odpowiednich technik nawiązuje bezpośrednio kontakt ze światem nadprzyrodzonym, w celu zaspokojenia szeroko rozumianych interesów społeczności i jednostek”.
Źródła antropologiczne potwierdzają spożycie Amanita muscaria przez liczne ludy zamieszkujące północno-wschodnią cześć kontynentu azjatyckiego. Czerwonego muchomora w celach magiczno-religijnych z pewnością używali Koriacy, Jukagirzy, Jakuci, Ostiacy, Kamczadale oraz Czukcze. Pierwsze wzmianki o jego spożyciu pochodzą z XVII w., z okresu pierwszych kontaktów Rosjan z ludami Syberii, a ich autorem jest polski zesłaniec Adam Kamieński-Dłużyk. W 1658 r. w swoim dzienniku odnotował on zażywanie czerwonego muchomora przez Ostiaków z zachodniej Syberii. Według bardzo prawdopodobnych hipotez mieszkańcy centralnej Azji i środkowo-wschodniej Syberii, a później pewno i indyjscy Ariowie znali halucynogenne działanie grzyba już 10 tys. lat p.n.e.
Badacze i zesłańcy polityczni przemierzający region w XIX w. i na początku XX w. dostarczyli licznych opisów rytuałów z użyciem muchomora. Jak pisze w książce „Podróże do piekieł” Jerzy Sławomir Wasilewski, szaman u Chantów poprzedzał spożycie muchomora całodziennym postem. Zjadał trzy lub siedem kawałków – zazwyczaj suszonego – po czym kładł się spać. Wyrwany z snu, drżąc ogłaszał, co przekazały mu duchy. Wieszczył wówczas, który z myśliwych odniesie powodzenie na łowach, bądź wskazywał, któremu z bóstw należy złożyć ofiarę.
Grzyb był spożywany pod różnymi postaciami. Dosyć rozpowszechnioną metodą było jedzenie suszonych muchomorów zwiniętych w kulkę. Gotowano z nich również zupę, sporządzano wywary bądź moczono w wódce wytwarzanej ze sfermentowanego soku z owoców syberyjskiej borówki bagiennej. Jednakże najbardziej interesującym sposobem odurzania się alkaloidem zawartym w Amanita muscaria było picie moczu osoby, która uprzednio go zjadła. „Wypijany (mocz – przyp. autor) miał moc wywoływania lub odnawiania tego samego upojenia, które pojawiało się jako skutek spożycia świeżego czy najczęściej suszonego grzyba” – pisał swego czasu wielki francuski antropolog Claude Levi-Strauss. Jak wskazuje, dokumenty etnograficzne pozwalają przypuszczać, że mocz mógł być bardziej ceniony niż sam surowiec. „Według niektórych miał on silniejsze działanie, według innych zaś ceniono go dlatego, że przechodząc przez ciało, eliminował niektóre związki chemiczne odpowiedzialne za niepożądane działania, podczas gdy alkaloidy halucynogenne pozostawały w nim” – pisze antropolog.
Ludzie muchomory - prekursorzy psychedelii
Warto również wspomnieć o jeszcze jednym, ciekawym sposobie odurzania się czerwonym muchomorem. Otóż w poł. XVIII w. Georg Wilhelm Steller, który przebywał wśród ludów wschodniej Syberii, odnotował interesujące wydarzenie, którego bohaterem był odurzony renifer. Grupa Koriaków, według relacji podróżnika, widząc zataczające się zwierzę, natychmiast je zarżnęła. Mięso poćwiartowano i spożyto na miejscu. Wkrótce Koriacy, podobnie jak nieszczęsny renifer, zaczęli odczuwać skutki działania potężnego grzyba.
W klasycznym szamanizmie syberyjskim muchomor czerwony jest, podobnie jak bęben i różne atrybuty stroju szamana, narzędziem komunikacji ze światem nadnaturalnym. Z jednej strony otwiera wrota, przez które szaman wchodzi w zaświaty, z drugiej zaś jest jego przewodnikiem po świecie, w który wprowadził. Ten ostatni aspekt wyraźnie widoczny jest u Czukczów i Samojedów. W wizjach tamtejszych szamanów pojawiają się grzyby mające atrybuty ludzkie. „Grzyby objawiają się odurzonemu w dziwnych formach, związanych w jakiś sposób z ich realnym kształtem. Jednym z nich jest na przykład człowiek z jedną stopą i jedną ręką, inny posiada bezkształtne ciało. Nie są duchami – to same grzyby. Ich liczba zależy od ilości zjedzonych grzybów. Jeśli człowiek zjadł jednego grzyba – zobaczy jednego, jeśli więcej – zobaczy odpowiadającą temu ilość grzybowych ludzi. Wezmą go pod ręce i przeprowadzą przez cały świat, pokazując rzeczy realne i łudząc zjawami. Ścieżki, którymi chodzą są bardzo zawiłe. Uwielbiają odwiedzać miejsca, w których żyją umarli” – pisał rosyjski antropolog Waldemar Bogoras, który na przełomie XIX i XX w. był świadkiem spożywania muchomora przez Czukczów.
Najlepiej predysponowanym do spożycia halucynogennego grzyba był szaman, który czynił to w ramach rytuału. Wiadomo jednak, że jego konsumpcja, do czasów upowszechnienia się wódki, cieszyła się również popularnością wśród mężczyzn poszczególnych ludów Syberii. Jak wskazuje autor „Alchemii kultury”, Richard Rudgley, muchomora próbowali również Rosjanie i osadnicy z innych krajów, zmuszeni do życia w lodowatych ostępach Syberii. Czynili to zazwyczaj, kiedy kończył się zapas gorzałki. O ile przyjmiemy, że pierwotnie przyjmowanie Amanita muscaria miało charakter czysto rytualny i stymulacyjny, o tyle bliżej współczesności grzyb staje się środkiem odurzającym, którego spożycie daleko odbiega od bogactwa znaczeń, jakie mu przypisywano w przeszłości. Jeszcze w początkach XX w. część ludów Syberii używało muchomora jak stymulatora, podobnie jak andyjscy Indianie liści koki. Niwelował zmęczenie i pozwalał na długie marsze przez mroźne obszary Syberii. Był też muchomor używany podczas zabaw o charakterze społecznym – w trakcie wesel czy uczt towarzyszących dorocznym świętom. Dziś Amanita muscaria został wyparty przez alkohol – używkę ludzi cywilizacji Zachodu – który ze względu na uwarunkowania genetyczne ludów dalekiego wschodu jest niezwykle niebezpieczny dla rdzennych mieszkańców.
Dziesiątkowani przez plagę alkoholizmu przedstawiciele ludów wschodniej Syberii są najprawdopodobniej ostatnimi spadkobiercami tradycji rytualnego spożywania czerwonego muchomora. Tradycji, która najprawdopodobniej sięga początków cywilizacji w Indiach i na Bliskim Wchodzie.

Jak udowadnia R. Gordon Wasson w wydanym w 1968 r. dziele „Soma: boski grzyb nieśmiertelności”, Amanita muscaria mógł być znany Indoirańczykom (Ariom), których ojczyzną były tereny w Azji Środkowej i których część w II tysiącleciu p.n.e. podbiła Półwysep Indyjski. W obu najstarszych tekstach tych ludów – indyjskiej Rigwedzie i irańskiej Aweście występuje tajemnicza roślina, której oddawano cześć. W tradycji indyjskiej jest to soma, w irańskiej haoma. Wasson analizując w głównej mierze tekst Rigwedy, doszedł do wniosku, że tajemniczym przedmiotem kultu Ariów mógł być Amanita muscaria. Jednym z dowodów na to miały być jego zdaniem właściwości muchomora, którego alkaloidy pozostają aktywne w moczu – co zgadza się z opisem tajemniczej substancji zawartym w Rigwedzie i Aweście. Hipoteza Wassona spotkała się z akceptacją wielu wybitnych antropologów – w tym Levi-Straussa. Jeżeli jest prawdziwa, oznacza to, że grzyb byłby pierwszym halucynogenem, którego spożycie przez człowieka zostało potwierdzone. Także zasięg konsumpcji i kult, którym otaczano czerwonego muchomora wydaje się imponujący. Ariowie bowiem zajęli Półwysep Indyjski i obszary na Bliskim Wchodzie, a z ich ojczystej siedziby kult ten promieniował na obszary dzisiejszych Chin i dalekiej Syberii.


Od redakcji: temat rozwija bardziej Mateusz Zięborak z U.Wr. w genialnej etnologicznej pracy licencjackiej(!), dostępnej w serwisie taraka.org .Porusza on m.in. kwestie fatalnej, wynikającej z uprzedzeń pomyłki wielkiego Mircei Eliadego, wg którego zażywanie świadczyło o degeneracji szamanów (do której po latach się przyznał), autocenzury Polaków pod wpływem radzieckim i cenzury obyczajowej w III RP, kwestię postrzegania obiektów jako mniejszych lub większych niż w rzeczywistości podczas wizji (krasnoludki! i ta czerwień i biel ich strojów); podaje także wiele interesujących szczegółów oraz ilustracje. Patrz też: www.niniwa2.cba.pl/grzybowy_lot.htm .Ciekawostka ze współczesnej polskiej kultury popularnej: o halucynogennem działaniu muchomora czerwonego wspomina Olga Tokarczuk w książce „Dom dzienny, dom nocny”, pojawia się też w piosence Marii Peszek „Muchomory”.

Zupa z muchomorów

źródło:https://www.wrozka.com.pl/magiczna-kuchnia/ziola/z-zielnika-niezwyklego-botanika/5700-zupa-z-muchomorow

Wcale nie musi być trująca! Wszystko zależy od tego, czy do garnka wrzucimy muchomora rdzawego czy sromotnikowego.

Grzybów u nas dużo, na ogół zbieramy jednak tylko kilka czy kilkanaście gatunków – podgrzybki, prawdziwki, kurki, maślaki czy kanie. Tymczasem istnieje cały świat ciekawie wyglądających lub/i smakujących mniej znanych grzybów jadalnych. Chyba najbardziej kontrowersyjnym rodzajem jest Amanita – muchomor. Należy do niego wiele gatunków – w Polsce występuje ich przynajmniej kilkanaście. Nazwa rodzajowa bierze się od najbardziej charakterystycznego muchomora czerwonego

Amanita muscaria, którego u nas używano do trucia much. Różne gatunki muchomora bardzo się od siebie różnią – od smacznych i bezpiecznych po najbardziej trującego grzyba na Ziemi. Muchomor cesarski (Amanita caesarea) – nie występuje w Polsce – jest na południu Europy jadany nawet na surowo. Ma czerwony kapelusz, ale bez kropek.

Z drugiej strony muchomor sromotnikowy (Amanita phalloides) i kilka podobnych do niego pokrewnych gatunków są trujące. Ten muchomor odpowiada za znaczny procent śmiertelnych zatruć grzybami w Europie. Często mylimy go z pieczarką lub gołąbką. Niebezpieczeństwo polega na tym, że symptomy pojawiają się wiele godzin po zjedzeniu grzyba, kiedy organizm cały jest już zatruty.

Jakie więc grzyby z tego rodzaju można jeść?
Właśnie na początku lata jako jeden z pierwszych grzybów pojawia się muchomor czerwieniejący (Amanita rubescens). Ma przyjemny smak zbliżony do kani (choć, niestety, jej nie dorównuje). Jest trujący na surowo. By bezpiecznie go zjeść, trzeba go dobrze obgotować w osolonej wodzie, najlepiej raz ją odlewając, gdyż niektóre osoby po jednym krótkim gotowaniu odczuwają lekkie mdłości.

Łatwo rozpoznać go wśród innych muchomorów: ma rdzawy kapelusz, nakrapiany jak muchomor czerwony, ale nie tak jaskrawy. Od innych trujących muchomorów plamistych (na przykład panterynowego) odróżnimy go natomiast po rdzawym odcieniu pojawiającym się po przełamaniu trzonu. Dlatego jego angielska nazwa brzmi „blusher”, od czasownika „blush” – „rumienić się”. U nas grzyba tego się nie zbiera, ale w Czechach i na Słowacji jest on popularny.

W centralnej Polsce jada się czasem muchomora mglejarkę (Amanita vaginata), znanego jako panienka. Jest podobny do śmiertelnie trującego muchomora sromotnikowego, ale nie ma pierścienia wokół trzonu. Przyjrzyjcie się dokładnie tym gatunkom w atlasie – stare muchomory sromotnikowe mogą mieć zniszczony pierścień!

Muchomor czerwony (Amanita muscaria), pomimo że zaliczany jest do grzybów trujących, działa różnie zależnie od dawek. Surowy czy suszony ma właściwości silnie halucynogenne – dlatego był świętą rośliną szamanów syberyjskich. Wywołuje on jednak wymioty czy nudności. Aby tego uniknąć, plemiona Syberii zamiast jeść grzyb, piły mocz osób, które już „wzięły” muchomora.

Miał działanie halucynogenne, ale nie dawał skutków ubocznych. Ostatnio ukazało się kilka artykułów potwierdzających, że są miejsca na świecie – na przykład okolice Nagano w Japonii – gdzie gatunek ten jest uznawany za cenny grzyb jadalny pod warunkiem ugotowania w dużej ilości osolonej wody.

I ciekawostka: muchomor cytrynowy ma zapach surowych ziemniaków. Nie zachęcam jednak do jedzenia, gdyż jest trujący!

POTRAWKA Z MUCHOMORA
• muchomor czerwieniejący
(kilka kapeluszy) • pęczek kwitnącej macierzanki (kwiaty i wierzchołkowe listki) – jeśli jej nie mamy, zastępujemy ją tymiankiem • 100 g masła • sól • chleb
Kapelusze pokroić na plastry. Wrzucić do gotującej się osolonej wody. Gotować 10 minut. Zmienić wodę, gotować znowu 10 minut.
Na patelni rozgrzać masło, wrzucić grzyby i macierzankę, podsmażyć. Osobno upiec w tosterze lub nad ogniskiem chleb. Grzyby podajemy na grzankach.

Łukasz Łuczaj
Doktor botaniki, prowadzi eksperymenty nad odżywianiem się dzikimi roślinami.
Autor książki „Dzikie rośliny jadalne Polski – Przewodnik survivalowy”.
www.luczaj.com

Moje muchomory:

 

czytajcie też:

 

Waldek Borowski – ŚWIĘTY GRZYBÓG: grzyby w mitologii i sztuce (Archiwum 2015)

„Grzybóg” Waldemara Borowskiego już w sprzedaży (Slovianskie Slovo)

 

oraz

Odcięta Noga Byka w Krakowie – czyli gdzie naprawdę odwzorowany został system Orzyjon/Orion – Syriusz (część 4)

 

Podziel się!