Winicjusz Kossakowski: Złota moneta bita w Wolinie

Winicjusz Kossakowski: Złota moneta bita w Wolinie

6273

Strażnik Wiedzy (wedy) Sławian Czesław Białczyński, autor monumentalnej pracy, „Mitologia Słowian”, drogą elektroniczną podesłał mi wpis Dragomiry  z „Forum na Jawii” tyczący numizmatu opisanego runami z adresem publikacji  – mhtml:file://C:/Users/Aser/Documents/moneta z Ukrainy runami opisana mht

z sugestią, abym spróbował odczytać napisy.

Moneta jest własnością Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Rozpracowaniem monety zajął się naukowiec tego Zakładu dr Adam Degler.

Podaję cytaty: „Identyfikację napisu jako wykonanego w alfabecie runicznym futharku starszym potwierdziło kilku ekspertów”.

Futhark starszy, czy młodszy jest alfabetem rozczytanym.

Czemu zatem owi eksperci nie rozczytali napisów?

Co dało im podstawy  do  twierdzenia, że jest to moneta germańska?

W czym mają problem?

Wyjaśniają to „odkrycia naukowe” dr Deglera.

Cytat: „….w legendzie rewersu , w której rozpoznawana wyraźnie część”IOVI” ułatwia identyfikację typu pierwowzoru (monety) natomiast znaczna część mniej udanie naśladuje znaki alfabetu łacińskiego, pisze Adam Degler”.

Końcowe wnioski naukowca z Ossolineum: „Jej (monety) ogromna wartość naukowa polega na tym, że przesuwa ona początki mennictwa germańskiego o dwa wieki wstecz i wiąże je najściślej z Germanami z południowo wschodniego Barbaricum. Dalsze badania nad monetą i technologią jej wykonania pozwolą zapewne lepiej zrozumieć związki pomiędzy Skandynawią a obszarem nadczarnomorskim w III  i IV wieku – tłumaczy znaczenie monety dr Degler”.

– Coś z tymi „badaniami naukowymi” jest nie tak.

Dr Degler ustala wraz z gronem mitycznych ekspertów, że to runy germańskie – starszy furthak, a niżej, że to „nieudane naśladownictwo alfabetu łacińskiego” co nie przeszkadza mu w postawieniu końcowego wniosku, że Ukraina – wschodnie Barbaricum w III i IV wieku była zamieszkiwana przez Germanów – w dzisiejszym rozumieniu tego słowa.

Paweł Szydłowski o takich naukowcach ma wyrobione zdanie i twierdzi, że „szybciej świnia nauczy się czytać niż „nałukowiec” przyzna się do pomyłki”.

Ja takich naukowców postrzegam jako „służbę nauki polskiej polityce niemieckiej”. Oni się nie mylą, oni celowo sieją niemiecką propagandę.

Pan dr Degler najwyraźniej łże, a co gorsze, łże nieudolnie.

W dobie internetu każdy może w googlach wystukać hasło „Furthark starszy” i porównać napisy na monecie z sugerowanym alfabetem.

Czyżby nauka polska tego nie przewidziała?

– Wracając do monety.

Na monecie zwykle są umieszczone:

1) Portret i imię władcy, lub bohatera narodowego.

2) Nazwa państwa.

3) Wartość monety.

4) Rok wybicia.

Z datowaniem na starych monetach może być różnie, chociaż na denarze Mieszka I jest cyfra, runami zapisana – 964.

Ważnym elementem jest również symbolika.

Władcy zazwyczaj siedzą na tronie trzymając w ręku symbole władzy.

Na zachowanej miniaturze król Polski Mieszko II siedzi na tronie w lewym ręku dzierży jabłko królewskie z polskim równoramiennym krzyżem  a w prawej laskę z ptakiem. Na głowie rogata korona – pierwowzór polskich rogatywek żołnierskich.

Identyczną laskę trzyma postać na naszej monecie, co sugeruje, że mamy do czynienia z królem polskim.

W czasach przedchrześcijańskich Polska miała inną nazwę, ale zachowała się ciągłość symboliki.

W drugim ręku, wysoka postać z monety, trzyma łuk – co sugeruje, że mamy do czynienia z wojownikiem.

Wielkość króla przedstawiona symbolicznie, przez umieszczenie obok malutkiej postaci.

Na awersie głowa władcy.

Resztę wyjaśnia napis polskimi runami uczyniony.

„Óli  Lieciwoz  Duż(y) – Óli Leciwy (Stary), Wielki.

Po drugiej stronie , przed twarzą, napis – „Dżigit glrii” – wojownik chwały, a z tyłu głowy napis „Iwiu Wln”  – ziemia Wolin i symboliczny Polski Krzyż Solarny taki sam jak na monecie Mieszka I.

W języku staropolskim słowem „ziemia” określano kraj pochodzenia.

Runy świadczą, że monetę wybito w Wolinie przed chrystianizacją Polski. Kronikarze rzymscy, frankońscy a nawet niemiecki Helmold z XII wieku napisał, że  Wolin – Julin był największym miastem Europy, zamieszkiwanym nie tylko przez Sławian, ale i przez „mnogie inne ludy”, między innymi przez Greków i Rzymian.

„Mnogie ludy” – mnogie i słowa.

Stąd Dżigit  kaukaski – bohaterski i sprawny wojownik, oraz łacińskie gloria – chwała.

Według kronik , rzeka Odra, zwana wówczas Gotalem, była centralną rzeką Polski a Wolin. zwany również Julinem, był jej stolicą.  Plemiona były, zgodnie ze słowiańską tradycją, nazywane od świętych rzek nad którymi mieszkali. Goci od Gotalu – Odry. Wandale od Wandalu – Wisły. Od nazwy Gotów wziął również imię ich bóg zwycięstwa Gotal. Nazwa zachowała się u naszych braci Węgrów, chrześcijaństwo przerobiło go na demona morderców – jego imię Wikingowie kuli na swych mieczach.

Część ludności węgierskiej, która nie przyjęła mowy Madziarów, od czasu I wojny światowej nazwała się Słowakami a państwo Słowacją.

W tym miejscu warto przypomnieć uczonym, typu dr Degler, świadectwo cesarza rzymskiego Porfirogenety, że „Germanie (Górmanie – Horwati) mówili po słowiańsku” i zamieszkiwali tereny pomiędzy Renem a Wisłą. Uczonemu najwyraźniej się mylą pojęcia współczesne z historycznymi.

W języku łacińskim słowo Germanus oznacza brata. Jedni dowodzą, że tak nazwali nas Etruskowie, piszący naszym alfabetem i po słowiańsku. Inni natomiast kojarzą nazwę z Pompiliuszem – Popielem zrodzonym z siostry cesarza rzymskiego.

W moim pojęciu najbliższe prawdy jest pomylenie podobnie brzmiących słów przez  Rzymian. Herodot, na swej mapie, nazwał nas Scythią.

Alfabet łaciński jest mocno spaczoną kopią pisma Etrusków, dowodzi  to, że Rzymianie nie znali tajemnicy tworzenia i czytania run słowiańskich. Alfabet etruski niektóre runy pisze w innym ustawieniu. Po niewielkiej korekcie „naukowego alfabetu etruskiego” napisy Etrusków czytają się w języku słowiańskim, zbliżonym do języka serbsko – chorwackiego.

Dziwi mnie nieco, że naukowiec zatrudniony w Narodowym Instytucie im. Ossolińskich udaje, że nie ma o tym zielonego pojęcia. W zbiorach biblioteki Instytutu jest praca „Polskie Runy Przemówiły”.

Warto wyjaśnić znaczenie zapomnianego już słowa Jawia.

Według WED słowiańskich świat porównywano do Drzewa Życia. Koronę drzewa stanowił duchowy świat bogów – niebo widziane za dnia, nazwany PRAWIĄ.  Pniem owego drzewa był świat materialny na którym żyjemy, nazwany JAWIĄ . Korzeniami dającymi początek światu było niebo widziane nocą, zwane NAWIĄ.

Zatem JAWIA to ziemia. Jeszcze w I  RP  używano nazw,  Ziemia Mazowiecka, Ziemia Podlaska itp, stąd nazwa JAWIA  rozumiana jako – Ziemia Wolin.

 

  Treść napisu

 

Óli  Leciwy (Stary) – Wielki

Ziemia Wolin

Wojownik Chwały

 

Napis „Dżigit glorii – wojownik chwały”, zapisany makaronizmami z dwóch języków, jednak w gramatyce polskiej.

Imię Óli kojarzę z polskim skrótem  Olek – Aleksander.

Niżej podaję cały artykuł z „Forum na Jawii” na podstawie którego wykonałem to opracowanie.

http://forum.jawia.pl/thread-78.html

Najstarsza na świecie moneta z runicznym napisem znalazła się w zbiorach Ossolineum. Wybity najpewniej na terenie dzisiejszej Ukrainy złoty numizmat był naśladownictwem rzymskiego aureusa Aleksandra Sewera.

[Obrazek: 6273.jpg]

Awers i rewers wyjątkowej imitacji. Runiczny napis znajduje się na awersie z lewej strony. Fot. Andrzej Niedźwiecki, Ossolineum

– Historia z tą monetą to prawdziwa przygoda numizmatyczna. Oglądało ją wielu specjalistów, ale – jakby pod magicznym zaklęciem – nikt nie zauważył, że to runy… – opowiada dr Adam Degler z Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu.

Ossolineum kupiło monetę na 58. Aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego w listopadzie 2014 roku. Była tam wystawiona jako indyjskie naśladownictwo rzymskiego aureusa z I wieku n.e., a widoczne litery identyfikowano po prostu jako imitację napisu. W oczy rzucał się otwór przy brzegu monety.

Okazało się jednak, że była to imitacja gocka, wykonana w obrębie kultury czerniachowskiej, najpewniej gdzieś na terenie Ukrainy. W dodatku w trakcie bliższych oględzin Adam Degler nabrał podejrzeń, że jeden z napisów składa się z germańskich runów. Identyfikację napisu, jako wykonanego w alfabecie runicznym, futharku starszym, potwierdziło kilku ekspertów. Co istotne, znaki nie są wyryte na monecie, ale są elementem jej kompozycji umieszczonym przez twórcę już na matrycy, z której wybito numizmat.
Adam Degler ustalił również, że wzorem dla gockiej monety był dość rzadki typ aureusa Aleksandra Sewera bity w 228-231 r. n.e. W ocenie badacza imitacja powstała prawdopodobnie w latach 271-332, co czyni ją najstarszym takim zabytkiem z napisem runicznym. Dotąd prymat dzierżyły skandynawskie brakteaty z V w.

Niestety, nie udało się ustalić pochodzenia monety. Nic jednak nie wskazuje na to, aby była falsyfikatem. Prawdziwość potwierdza już to, że wystawiono ją na aukcji jako indyjską imitację z ceną wywoławczą 2400 zł, podczas gdy sprzedanie jej jako monety z runami przyniosłoby potencjalnemu oszustowi zdecydowanie większy zysk.

Autentyczność zabytku potwierdzają również badania mikroskopowe powierzchni. Obserwacje odpowiadają innym wschodniogermańskim imitacjom rzymskich monet, a w zagłębieniach wciąż były widoczne trudne do usunięcia zabrudzenia.

[Obrazek: A_6273_a222.jpg]

Zbliżenie na napis, który należy czytać od prawej strony. Fot. Andrzej Niedźwiecki, Ossolineum

Oględziny ujawniły także ślady we wnętrzu otworu świadczące, że zabytek długo noszono jako wisior. Przerabianie monet w wisiory poprzez zrobienie w nich otworów było szczególnie popularne wśród Gotów pod koniec III w. n.e. Wydaje się też, że wykonywanie przez nich imitacji monet należy raczej traktować jako produkcję ozdób niż emisję pieniądza.
Moneta waży 6,3 g i ma 22 mm średnicy. Wykonano ją ze stopu, który w 75 proc. składa się ze złota, a w ponad 20 proc. ze srebra.
Przedstawienia oraz część napisów skopiowano z rzymskiego oryginału, choć niezbyt dokładnie i w dodatku w lustrzanym odbiciu. „Stopień zbarbaryzowania nie jest bardzo duży. Barbaryzacja objawia się przede wszystkim w szczegółach wizerunków: kształcie oka, szyi, a zwłaszcza kształcie wstążek wieńca laurowego na awersie; proporcjach postaci Jowisza, błędnym odwzorowaniu wiązki błyskawic, fałd płaszcza i ramienia małego cesarza oraz w legendzie rewersu, w której rozpoznawalna wyraźnie część „IOVI…” ułatwiła identyfikację typu pierwowzoru, natomiast dalsza część znacznie mniej udanie naśladuje znaki alfabetu łacińskiego” – pisze Adam Degler.

Oględziny monety sugerują, że jej produkcja zaczęła się od modelu, który był najwyraźniej wyrzeźbiony w miękkim tworzywie, być może drewnie. Następnie twórca odbił go w glinie, wykonał matryce i w końcu za ich pomocą wybił monetę.

Runiczny napis składa się z ośmiu znaków. Jego początek jest trudny do odcyfrowania w sposób nie budzący wątpliwości. Kłopotów nie sprawia tylko końcówka brzmiąca „stis”. Znaczenie napisu nie jest znane, ale najwyraźniej był on ważny dla osoby noszącej monetę, co sugeruje chociażby sposób zawieszenia numizmatu na szyi. Widoczna na awersie twarz była zwrócona w dół, ale za to napis był widoczny „w linii” (choć trzeba było go czytać od prawej ze względu na efekt lustrzanego odbicia).
„Jej ogromna wartość naukowa polega na tym, że przesuwa ona początki mennictwa germańskiego o dwa wieki wstecz i wiąże je najściślej z Germanami z południowo-wschodniego Barbaricum. Dalsze badania nad monetą i technologią jej wykonania pozwolą zapewne lepiej zrozumieć związki między Skandynawią, a obszarem nadczarnomorskim w III–IV w.” – tłumaczy znaczenie monety dr Degler.

Wyjątkowy numizmat jest jedną z 302 monet opisanych w wydanej właśnie szóstej części „Katalogu starożytnych monet w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich”. Pierwsza część ukazała się trzydzieści lat temu, a piąta przed dwunastoma laty; całość była opracowana przez kustosz Gabrielę Sukiennik i obejmowała okres Republiki Rzymskiej i Cesarstwa Rzymskiego do panowania Kommodusa.

Najnowsza część katalogu nosi podtytuł „Monety Cesarstwa Rzymskiego. Pertynaks–Aleksander Sewer” i obejmuje lata 193–235 po Chrystusie. Jej autorem jest Adam Degler. Zaprezentowano w nim monety bite w mennicach oficjalnych w Rzymie i w Azji Mniejszej, monety nieoficjalne i naśladowcze, które bito poza tymi mennicami, oraz monety nowożytne w typie seweriańskim.

[Obrazek: monety_degler.jpg]

Szczególnie interesujące są egzemplarze nieoficjalne: hybrydy, czyli monety bite stemplami z różnych czasów; subaeraty, czyli starożytne fałszerstwa wykonywane przez pokrywanie rdzenia miedzianego cienką warstewką srebra; monety ze stopów metali nieszlachetnych, które dzięki zawartości cyny i ołowiu w stopie imitowały gorszej jakości srebro, a wreszcie barbarzyńskie naśladownictwa monet rzymskich.

Po raz pierwszy katalog ukazuje się z kolorowymi ilustracjami. „To ważne szczególnie dla tych Czytelników, którzy nie mają na co dzień do czynienia z monetami antycznymi. Złoto, srebro, mosiądz, miedź, wszelkie odcienie patyny monet ze zbiorów dziewiętnastowiecznych, a także pisane tuszem lwowskie numery inwentarzowe – czarno-białe ilustracje nie mogły dać pełnej wiedzy o wyglądzie eksponatów.”

Adam Degler, East Germanic imitation of an aureus of Severus Alexander with runic legend: the newest acquisition to the collection of ancient coins in the Ossolineum, Wiadomości Numizmatyczne, R. LIX, 2015, z. 1–2 (199–200) Polish Numismatic News IX (2015)

http://archeowiesci.pl/2016/01/28/zlota-…-cesarzem/

 

 

 

 

 

Podziel się!