Gazeta Polska Codziennie celuje w prezentacji tekstów, które są dyskredytacją wszystkich osób myślących inaczej niż poddani Międzynarodowej Korporacji Watykańskiej. Kto nie katolik ten nasz wróg to ich naczelne hasło, które stawia ich na peryferiach nowoczesnego myślenia, jakie przystoi w XXI wieku cywilizowanym ludziom. Filozofia tych hunwejbinów katolicyzmu, którzy stanowią Falangę PISu i propagandową szpicę Czarnej Sotni w Polsce jest zaiste godna sztandarowego hasła judeo-chrześcijaństwa „Myśmy Barankiem Pokoju”, „Wojownikami Chrystusa o przeczystych sercach”, „Anielicami Ślężańskimi o dziewiczych skrzydłach”.
W imię tak zwanej ewangelizacji, kierowanej przez doświadczony w wojnie propagandowej a działający z powodzeniem od czasów Wojny Trzydziestoletniej, Zagon Jezuitów, stają się owe Baranki, Wojownicy i Anielice istnymi drapieżcami gotowymi każdemu kto wyznaje innego boga wydrapać oczy i oderżnąć łeb, z nie mniejszą przyjemnością i satysfakcją niż Bojownicy Islamscy.
Być może w ramach „otwierania” się środowiska PIS na inne opcje np. Ruch Wolnych Ludzi czy Ruch Społeczny Kukiza, z którym można by było tworzyć Polskę dla Wszystkich Polaków a nie tylko dla katolików, Gazeta Polska Codziennie w ramach zachęty do przyszłej współpracy, albo głosowania na PIS w wyborach do Sejmu, oferuje regularnie co jakiś czas tekst skrajnie prowatykański, wiernopoddańczy, skierowany swym ostrzem przeciw innowiercom i ateistom, a więc wcale nie służący porozumieniu, lecz po prostu wojnie.Gazeta ta zasłynęła z ataku na symbol Wiary Przyrodzonej Słowian (a nawet własny katolicki) – Tęczę, przy okazji podpalenia tej postawionej na Placu Zbawiciela. Zasłynęła nie mniej okrzyknięciem wróżek współczesnymi „czarownicami”, po zetknięciu z którymi należy się poddać egzorcyzmom, a także atakiem na jogę, która ma katolików pozbawiać możliwości zbawienia, gdyż jej ćwiczenie prowadzi do lubieżności i podniecania się.
29 czerwca 2015 roku wzięto po raz kolejny na katolickie ostrze wyznawców Wiary Przyrodzonej w Polsce. Wykorzystano do tego celu pożar podczas zabawy na Tajwanie, gdzie zapalił się kolorowy proszek. Tekst potępiający kolorowy proszek i zabawy z kolorowym proszkiem, które o zgrozo odbywają się także w Polsce przy okazji The Color Run Poland (20 września w Krakowie – zapraszam serdecznie!) nazywanego w tej skrajnie katolickiej gazecie Świętem Kriszny popełnił tym razem o dziwo nie pan Terlikowski, lecz Hanna Shen, polska katoliczka z Tajwanu.Gazeta Polska Codziennie celuje też w wypisywaniu antyekologicznych bzdur na temat Puszczy Białowieskiej i tamtejszego rezerwatu przyrody, chlubi się wspieraniem uboju rytualnego zwierząt, naśmiewa się z zakazu występów cyrkowych z tresurą zwierząt, czy też propaguje wprost akcje myśliwych polegającą na zabijaniu dzikiej zwierzyny, w trosce o polskie rolnictwo, jako że ta pożerając zboża, trawę i ziemniaki przeszkadza chłopom podnosić plon z hektara. Ten plon podnoszą rolnicy polscy pracowicie przy pomocy posypywania pól dużą dawką nawozów sztucznych z polskiej fabryki AZOTY.
To naprawdę postępowa gazeta, ta Polska Codziennie i postępowy światopogląd , iście polski, katolicki, godny Człowieka Współczesnego. Życzę wam powodzenia w wyborach chłopcy z PISu. Nie wiem czy Ruch Wolnych Ludzi będzie chętny wchodzić w jakiekolwiek sejmowe czy pozasejmowe koalicje z tak „tolerancyjnymi” i „otwartymi” na innych ludzi katolikami jakimi wy jesteście i jakich wy reprezentujecie. Nie trudno to przewidzieć, jeśli wam sie nie otworzą wreszcie wasze zapyziałe od pustynnego wiatru oczęta.
Czesław Białczyński
01 07 2015
Niebezpieczne kolorowe proszki w Polsce. Czy u nas też dojdzie do tragedii?
W ubiegłą sobotę w parku rozrywki w Nowym Tajpej na Tajwanie prawie 500 osób zostało groźnie poparzonych. 141 z nich jest w stanie ciężkim i walczy o życie w szpitalu. Wszystko przez rozrzucany w powietrzu kolorowy proszek. W Polsce festiwale z użyciem kolorów holi zyskują coraz większą popularność. Czy grozi nam powtórka z Tajpej? – pyta „Gazeta Polska Codziennie”.
Proszki holi z łatwością można kupić w internecie. Za niewielką paczkę z 75 gramami substancji trzeba zapłacić nieco mniej niż 6 zł. Dużo trudniej jednak skontaktować się z osobami, które sprzedają proszek w Polsce. W internecie docieramy jedynie do adresu elektronicznego. Kontaktu szukamy więc w stowarzyszeniu organizującym w całej Polsce festiwale kolorów, a współpracującym z firmą Kolory Holi. Dzwonimy pod numer telefonu podany w zakładce „kontakt” na stronie internetowej festiwalkolorow.pl. Jest fikcyjny.
Jedziemy do siedziby stowarzyszenia przy ul. Madalińskiego w Warszawie. Pod wskazanym adresem znajduje się mieszkanie prywatne. Na drzwiach nie ma żadnej tabliczki wskazującej na to, że w bloku znajduje się Stowarzyszenie Festiwal Kolorów. Pukamy do drzwi. Nikt nie otwiera.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tragiczne skutki kolorowej zabawy
Próbujemy więc zdobyć kontakt przez samorządy, które wspomagają organizację festiwalu. Po wielu próbach w końcu docieramy do Alicji Maciulewicz, koordynatorki artystów podczas wydarzenia na plaży w Mrzeżynie. – Proszek jest specjalnie sprowadzany na potrzeby festiwalu. Nie jest trujący. Jest bardzo łatwo zmywalny, nieduszący – przekonuje Maciulewicz. Nie wie jednak, z jakiego kraju jest on sprowadzany ani jakie ma atesty. W tej sprawie odsyła do władz Stowarzyszenia Festiwal Kolorów.
Proszek z Tajpej, który zmienił się w jedną wielką kulę ognia, składał się w 97 proc. z mąki kukurydzianej i 3 proc. kolorantu. Strażacy twierdzą, że pył mączny w niektórych sytuacjach może być nie tylko łatwopalny, ale wręcz wybuchowy. Na opakowaniu produktu z Tajpej producent ostrzega, że produkt należy trzymać daleko od ognia. Na tym wykorzystywanym przez Festiwal Kolorów takiej adnotacji nie ma. Do Polski proszek sprowadza firma Kolory Holi, która ma w ofercie substancję pod indyjsko brzmiącą marką „Jhilmil”.
Ewelina Safiejko, prezes Stowarzyszenia Festiwal Kolorów twierdzi, że proszek jest niepalny i niemożliwa jest powtórka sytuacji z Tajwanu. – Są różne proszki. Organizator z Tajpej widocznie chciał zaoszczędzić. Do tego jednocześnie używał środków pirotechnicznych – mówi nam Ewelina Safiejko. Jak przekonuje, kolory używane podczas festiwalu (sprowadzane z Indii) nie zawierają skrobi i są niepalne. – Dzwoniliśmy do producenta w tej sprawie i się upewnialiśmy. Teraz będziemy się domagali, by na opakowaniach znalazła się informacja, że to produkt niepalny – mówi nam Safiejko. Zastrzega również, że organizatorzy Festiwalu Kolorów zabiegają o to, by na ich imprezy uczestnicy nie przynosili własnych proszków – zapewnia Safiejko.
http://niezalezna.pl/68487-niebezpieczne-kolorowe-proszki-w-polsce-czy-u-nas-tez-dojdzie-do-tragedii